Skocz do zawartości

Czy kobiety potrafią kochać siebie - Pytanie do Pań


Rekomendowane odpowiedzi

  • 2 tygodnie później...

Piszesz tak jakby faceci nie mieli kompleksów i nie uzależniali swojego poczucia wartości od opinii innych. Każdy trochę uzależnia, nie oszukujmy się, inaczej nikomu nie zależałoby żeby np. chodzić schludnie ubranym, dobrze wyglądać, dobrze wypaść na rozmowie o pracę. Uważam, że to naturalne, że w pewnym stopniu pewność siebie wzrasta, kiedy dostajemy pozytywną atencję od innych, bo wtedy jest to pewien dowód na to, że sobie radzimy, że sprawdzamy się w swojej pracy, związku, czy w czymkolwiek innym. Gdyby ludziom nie zależało ani trochę na opinii innych, to pytanie po co mieliby się starać? Czy mieliby na tyle motywacji żeby uczyć się, rozwijać, dbać o swój związek tylko dla samego siebie? Szczerze wątpię.

Tak więc, uważam, że każdy w jakiś tam sposób zabiega o aprobatę, ważne jest tylko, czy nie jest to przesadzone i opinia jakich osób jest dla nas ważna.

Pewność siebie i umiejętność nieprzejmowania się opiniami niewłaściwych osób, pojawia się natomiast wtedy, kiedy już sami wiemy, że w czym jesteśmy dobrzy, np. uznany pianista, zebrał już tyle pochwał od swoich autorytetów, że nie przejmie się krytyką  jakiegoś tam  laika, który się na tym nie zna, albo nawet pojedynczego krytyka eksperta.  I milosc do samego siebie jest z tym właśnie związana, że wiemy na co nas stać i nie znamy swoją wartość, choć też z tym, że czlowiek zdaje sobie sprawę też ze swoich słabości, ułomności, błędów i potrafi sam siebie zrozumieć, wybaczyć sobie, wyciągnąć z tego wnioski, tak jak postępuje przyjaciel, w sumie to myslę, że procentowo niewiele osób potrafi być dla siebie przyjaciółmi niezależnie czy to kobieta czy facet. Wiele osób niezależnie od płci krzywdzi samych siebie w różny sposób od nałogów zaczynając, po tkwienie w toksycznych związkach kończąc, bo wmawiają sobie samym, że nie stać ich na nic lepszego.

Edytowane przez woman_in_red
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Szczęście to stan miłości, którego wszyscy są żądni, oprócz tych, którzy dygotają ze strachu nawet przed szczęśliwością. Gdy człowiek zacznie siebie kochać, inni ludzie przestaną być dla niego źli albo dobrzy, będzie on ich kochać i rozumieć, jak siebie samego. Człowiek, który kocha siebie, czuje się idealnie skończony i rozumie, że nie potrzebuje nikogo obok siebie, aby czuć się spełnionym i szczęśliwym. Ludzie, którzy kochają siebie, potrafią dawać i kochać innych, nie mają parcia na szkło, promienieją gdziekolwiek się pojawią. Czy taki stan umysłu jest ogólnie częsty u ludzi, niezależnie od płci? Nie. 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 4.06.2020 o 20:03, Ragnar1777 napisał:

W manosferze mówią chyba wszędzie, że Wy kobiety tylko i wyłącznie potraficie kochać siebie dopiero wtedy gdy to mężczyzna was pokocha.
Potrzebujecie atencji mężczyzn i uznania społecznego.
Nawet mój wykładowca na studiach powiedział, że mężczyźni biorą swoją pewność z osiągnięć, a kobiety z atencji i adoracji mężczyzn.
Jednak nie można zaprzeczyć, że kobiety cały czas nieustannie szukają atencji bez względu na wszystko i już nawet nie chcę mówić o księżniczkach, które świecą dupą przed lustrem w social media.

Czy bez atencji czujecie pewne braki?
Jakie to ma znaczenie w waszym życiu?
 

Gdzie mówią? W manosferze? Aha. To już wszystko jasne ;)   Zdziwiłabym się, gdyby tam mówili inaczej. A może tak czerpać informacje z neutralnych zródeł a nie kołeczka wzajemnej adoracji? To trochę poszerza horyzonty.

Co ma do tego kobieta?  Ktoś, kto potrzebuje takiej atencji i uwagi, bez której czuje się jak wybrakowany  jest człowiekiem zakompleksionym. A kompleksy nie są przypisane do jednej płci. I jedni i drugie mogą czuć się niedowartościowani z wielu powodów. Choć należy dodać, iż są jeszcze jednostki wybitnie próżne, którym pochlebstwa potrzebne są do życia jak tlen.  To wynika z egoizmu.  Są tak skoncentrowani na sobie, że muszą ciągle potwierdzać swoją zajebistość w oczach innych. Taka ich uroda.

Mężczyzna czerpie pewność siebie ze swoich osiągnięć? Mądry, owszem. Podobnie mądra kobieta. A głupi muszą się dowartościować swoim kosztem. Choćby te księżniczki świecące dupami w socjal mediach o których wspomniałeś.  Świecą dla was. Kto je tak rozpuścił? No przecież nie krasnoludki.   Chcecie podnieść swój prestiż i dowartościować się młodą, ładną, ale pustą dupą a młoda ładna, pusta, ale za to operatywna :D dupa nie chce się sprzedać tanio. Przez co nazywana jest materialistką. A dla niej facet z kasą to też prestiż. Ta gra trwa odkąd świat istnieje. Szacun dla tych, którzy nie zgrywają świętoszków i potrafią się przyznać, na czym im zależy. Reszta to hipokryci.

 

Odpowiadając na pytanie - owszem, atencja, adoracja jest miła, każdy ma w sobie pierwiastek próżności.  Ręka w gorę kto nie lubi komplementów usłyszeć na swój temat, A faceci to w ogóle, tak łatwo ich zbajerować, że głowa mała. Nie czuję żadnych braków, gdy facet nie okazuje mi uwagi. Nie mam 20 lat, żebym cierpiała z tego powodu.  Owszem, miłe, i potrafię podziękować, bo jestem miła i kulturalna, ale nie uzależniam swojego samopoczucia od tego.  Sama wiem, jaka jestem, jaką przedstawiam wartość. Nawet, jeśli jest ona zawyżona. Cenię siebie. Szanuję. Mam swoje wartości, zasady. Codziennie patrząc w lustro uśmiecham się do siebie i mówię - tak trzymaj!  Nie wynika to z zarozumiałości. Nie brak mi pokory. Uważam to za zdrowy egoizm, dbać o siebie, lubić siebie i kochać.  Gdy nie kochasz siebie, jak możesz pokochać innych?  Gdy kochasz siebie, nie potrzebujesz miłości. Albo inaczej - nie cierpisz na głód miłości. Bo jak czegoś potrzebujesz, czegoś Ci brak, masz czegoś mało to zadowalasz się byle czym, aby tę potrzebę zaspokoić choć po części. Może dlatego ludzie ładują się w takie iluzoryczne związki, mając nadzieję, że zaspokoją one ich potrzebę miłości. A to tak nie działa.  Mówiąc obrazowo, jak spotka się dwóch żebraków, to nic sobie nie dadzą. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale kompresja wiedzy w jednym poście.

Godzinę temu, gladia napisał:

Co ma do tego kobieta?  Ktoś, kto potrzebuje takiej atencji i uwagi, bez której czuje się jak wybrakowany  jest człowiekiem zakompleksionym. A kompleksy nie są przypisane do jednej płci

Nie są, choć jeśli przyjąć, że kobiety są bardziej zakompleksione to mamy źródło - po co ta atencja.

52 minuty temu, gladia napisał:

Chcecie podnieść swój prestiż i dowartościować się młodą, ładną, ale pustą dupą a młoda ładna, pusta, ale za to operatywna :D dupa nie chce się sprzedać tanio. Przez co nazywana jest materialistką. A dla niej facet z kasą to też prestiż.

Wnioskowanie ogólnie wydaje się słuszne - np. wg teorii ewolucyjnej ma ono sens.

Gdybym jednak miał odnieść do siebie to mi tak to słabo pasuje. Mam wbudowany moduł, który widząc te "ładniejsze" (uznawane przez ogół) profilaktycznie zapodaje mi info "pewnie łasa na atencję" i jej odbiór spada, przez co nawet nie miałbym ochoty podejść i zagadać (co nie musi być prawdą, bo może być inna, np. nieatencyjna). Wiele czasu poświęconego na swój wygląd = przywiązywanie dużej wagi do niego = przywiązywanie mniejszej wagi do ważniejszych rzeczy. Nigdy nie wiesz, czy to tapeta czy to jednak rzeczywistość :)  

Młode zwracają na siebie uwagę i to jest efekt nie do przebicia - bo tak jesteśmy przez naturę zaprogramowani. Tak samo jak kobiety na oznaki prestiżu czy charyzmy u facetów.

 

Na szczęście jest jeszcze efekt umysłowy i braki w tym rejonie potrafią dać o sobie znać. Wracając do siebie - nie sądzę, abym potrafił wytrzymać z "ładną" ale "pustą". Nie da się sensownie pogłębić znajomości bez pierwiastka umysłowego, bez rozmowy, porozumienia. Nie da się polegać na kimś, kto jest uzależniony od atencji i do którego nic nie dociera. Miałem tak mając 20 lat i 20 lat później się to nie zmieniło. Wychowanie robi swoje?

Czy jest to dobre dla faceta, to bym na tym etapie mógł powątpiewać. To trochę sprzeczne z naturą. Ale też patrząc na siebie widzę, że genów nie przekazałem - więc w sumie działam zgodnie z typowym scenariuszem natury (zapewne gdybym podchodził inaczej już bym miał dzieci odchowane..itd). Czasem zastanawiam się czy to kwestia hormonów (które wpływają na podejście) czy też podejścia (która wpłynęło na hormony). A może jeszcze czegoś innego.

 

Bardziej atrakcyjne wydają się być te wyglądające na naturalne, ale to i tak nie znaczy, że nie będzie "pusta". Jak się wczytałem w forum to dotarło do mnie, że nie ma reguły.

Materialistą może być (lub stać się) każdy.

 

Niektórzy wskazują, że preferencje co do urody kobiety mają dynamiczne (zależne od poprzednich partnerów czy wzorców), ale równie dobrze można uznać, że mechanizm ten dotyczy także facetów. To mogłoby rzucać światło na to, jak zmieniają się preferencje przy częstym oglądaniu porno.

Godzinę temu, gladia napisał:

Mężczyzna czerpie pewność siebie ze swoich osiągnięć? Mądry, owszem. Podobnie mądra kobieta.

Czerpanie pewności siebie ze swoich osiągnięć to też nie jest idealne rozwiązanie. Brak osiągnięć lub ich słaba jakość = pewność siebie leci w dół. To wymaga w takiej sytuacji albo dopływu wyzwań (nie za trudne, nie za łatwe), albo znalezienia innego ośrodka "pewności siebie", najlepiej - wewnętrznego.

Ale osiągnięcia i tak wydają się być lepszym rozwiązaniem niż np. opieranie jej na istnieniu drugiej osoby czy też dopływu atencji.

 

Może to są levele:

 na jednym wystarczy atencja - podbudowuje pewność siebie

 na kolejnym - osiągnięcia

 na następnym - świadomość istnienia czy coś tam innego

Godzinę temu, gladia napisał:

Mówiąc obrazowo, jak spotka się dwóch żebraków, to nic sobie nie dadzą. 

Jak to nie? Mogą sobie dać po twarzy na orzeźwienie :)

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@lync W sumie dobrze gadasz, i co najwazniejsze, bez wyższości i nadęcia, chyba krotko tu jesteś, nie zepsuty jeszcze ;) 

Masz dużą rację w kwestii tych osiągnięć. Ich brak, stawianie sobie nowych celów, podnoszenie poprzeczki, której nie można przeskoczyć, czasem skutkuje tym, że samoocena leci w dół. Nasz wredny, wewnętrzny krytyk nigdy nie śpi. Ale tu właśnie pomocna jest umiejętność kochania siebie. Tak po prostu. Nie za coś, ale pomimo. Gdy kochasz, jesteś bardziej pobłażliwy i po prostu dobry dla siebie, wspierający. To działa na tej samej zasadzie, co na zewnątrz. Gdy kogoś kochasz, to tak samo dobrze mu życzysz, wspierasz go, motywujesz itd. Miłość zawsze jest uczuciem wznoszącym. Dlatego należy ludzi motywować do miłości własnej.  Nie mylić z egoizmem.  To moje największe marzenie, aby ludzie kochali siebie. Żyłoby się lepiej mnie, Tobie i innym. Świat byłby bardziej przyjaznym miejscem do życia :)  

 

Aha, jeszcze słówko odnośnie tego, co napisałeś o kompleksach, kobietach i atencji. Jeśli przyjąć, że kobiety są bardziej zakompleksione to tak, zgadza się.  Ale nie jestem do końca przekonana czy tak jest na pewno. Moje życiowe obserwacje raczej mi mówią, że wielu facetow też jest ale bardziej to skrywa pod płaszczykiem udawanej pewności siebie i nonszalancji. W dzisiejszym świecie łatwiej jest kobietom niż mężczyznom. Od nich wymaga się więcej.  W zasadzie to od zawsze społeczna rola mężczyzny była obarczona większym balastem. Kobieta to głównie miała być piastunką domowego ogniska i wspierać swego mężczyznę w działaniach.  A jak przy tym jeszcze była cudna, jak poranek to już wyrobiła normę 200% ;)

Za to od niego już od dziecka wymaga się więcej, choćby tego, żeby nie był babą i się nie mazgaił, bo przecież chłopaki nie płaczą. A czy facet to cyborg bez uczuć? Że ma być twardy i nieczuły?  Wymaga się jeszcze od niego, aby był głową rodziny, dobrze zarabiał, był w stanie ją utrzymać. Był męski, silny, stanowczy, opiekuńczy itd.  Czy łatwo sprostać takim wymaganiom? Niejeden drży jak osika na samą myśl. Wielu boi się kobiet, wielu reaguje agresją do kobiet. A kobieta dalej wystarczy, że będzie ładna i już nie musi się zbytnio wysilać. Zawsze w pobliżu są tacy, co na nią polecą. 

Tak więc ten tego... Rozumiesz. Na dwoje babka wróżyła ;) 

 

Słówko... :D 

Edytowane przez gladia
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No tak, ładnej kobiecie łatwo w życiu. Ale jaki to % wszystkich kobiet?

 

Zaciekawiła mnie Wasza dyskusja @gladia i @lync, bo niedawno rozmawiałam o poczuciu wartości z moim chłopakiem i okazało się, że widzimy to zupełnie inaczej.

U mnie jest wysokie bez względu na wszystko. Jakby mam wdrukowane przez rodzinę, że jestem wyjątkowa i wiele warta i myślę tak o sobie bez względu na to czy coś mi się uda czy nie, czy ktoś mnie pochwali czy skrytykuje. Sukcesy i pochwały sprawiają mi dużą przyjemność ale ich brak nie wpływa jakoś głębiej na samoocenę. 

Oczywiście mam też ten dystans do siebie, wiem, że dla reszty ludzkości jestem kawałkiem szarego tłumu.

Mój chłopak nie ma takiego odgórnego, głębokiego poczucia własnej wartości. Jeśli coś osiąga, to jest w swoich oczach coś wart a jeśli nic nie osiągnie to jest nic nie wart. 

Zauważyłam też, że ja jestem w swojej głowie o wiele szczęśliwsza.

Podsumowując - moje poczucie własnej wartości wynika z tego kim jestem a u mojego chłopaka z jego działań.

Czy to chodzi o płeć, że od dziewczynek nie wymaga się sukcesów i chwali za samo bycie? A może to kwestia rodziny, wychowania, okazywania miłości przez rodziców? Jak to jest u Was?

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Cellardoor rodzina dała Ci fundament w postaci bezwarunkowej miłości i akceptacji i chwała jej za to :)  Żałuję, że nie każde dziecko ma tak mądrych rodziców.  To, czym nasiąkniemy w domu rodzinnym ma kolosalne znaczenie. To jest baza, z której potem idziemy w świat wyposażeni w to, co najlepsze, albo wybrakowani i pokaleczeni a wszelkiej maści psychoterapeuci mają pełne ręce roboty.

Nie wiem, jaki miał dom Twój chłopak, zapytaj go. Ale wydaje mi się, że nie miał w nim bezwarunkowej akceptacji. Że chwalony i doceniany był wtedy, gdy coś mu się udało, za osiągnięcia a nie też za próby i dążenia.  Przeniósł więc to w dorosłość i działa wg matrycy.  Dla małego dziecka rodzice są lustrem, w których widzi swoje odbicie. To od nich czerpie informację o sobie. Oni są jego punktem odniesienia  i cały jego system przekonań na swój temat zaczyna się od nich :) 

Rodzice, niestety kaleczą swoje dzieci, często nawet nieświadomie, bo sami mają problemy ze sobą.  Ale cóż. Jak dotąd dzieci może mieć każdy. Nie ma żadnych licencji, nie trzeba robić kursów, zdawać egzaminów, jak choćby w przypadku jazdy samochodem. A przecież wychowanie dziecka to duża większa odpowiedzialność. Nie ma porównania...

Edytowane przez gladia
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Cellardoor napisał:

No tak, ładnej kobiecie łatwo w życiu. Ale jaki to % wszystkich kobiet?

 

 

Jeszcze się odniosę do tego, bo mi umknęło. Nieważne jaki to procent. Tak już jest, że ładnym ludziom, bo nie tylko kobietom, ale i mężczyznom, jest łatwiej.  Tylko, jeśli za tym pięknem nic więcej nie stoi to ludzie nie są tacy głupi, żeby na dłuższą metę tolerować ten ładny obrazek.  Ja, jak każdy inteligentny człowiek jednak wymagam więcej.  Nie oszukujmy się, ile można patrzeć na piękny obrazek? W końcu przestajesz zauważać, bo się przyzwyczajasz. I co dalej? Dlatego ludzie mniej ładni może nie mają tak łatwo na starcie, ale bez problemu dają radę. Sama pomyśl, ile ludzi, których poznałaś, zyskało własnie przy bliższym poznaniu?  Nie chciałabym faceta, choćby był misterem świata, jeśliby był w środku niczym wydmuszka. To, co ludzi fascynuje bardziej niż uroda i na dłużej potrafi zatrzymać, to fajna osobowość. 

Wystarczy się rozejrzeć wokół, na pary. Ile widzisz tam piękności? Ilu Adonisów?  Tylko tutaj można odnieść wrażenie, czytając o preferencjach i wymaganiach braciszków, że co drugi to Apollo a w rzeczywistości to bardzo  średnia statystyczna ;) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, gladia napisał:

Nasz wredny, wewnętrzny krytyk nigdy nie śpi. Ale tu właśnie pomocna jest umiejętność kochania siebie. Tak po prostu. Nie za coś, ale pomimo. Gdy kochasz, jesteś bardziej pobłażliwy i po prostu dobry dla siebie, wspierający. To działa na tej samej zasadzie, co na zewnątrz. Gdy kogoś kochasz, to tak samo dobrze mu życzysz, wspierasz go, motywujesz itd. Miłość zawsze jest uczuciem wznoszącym

Dokładnie tak. Ale wykonanie bywa ciężkie, jeśli społeczeństwo serwuje wizję, w której zawsze jest okazja, aby porównać się do kogoś, kogo pozycja wydaje się lepsza. Jeśli wewnętrzny krytyk jest zbyt aktywny, zbyt głośny - wtedy bywa ciężko i łatwiej kompensować sobie braki dostrzegając je u innych i ganiąc ich za to.  Sam miałem tak wielokrotnie, bywa to czasami bardzo destruktywne. Dlatego polecanie odpuszczania czy też korzystanie z zalet medytacji uważności - jest przydatne i zalecane jako sposoby walki z takim zbyt ostrym podejściem.

4 godziny temu, gladia napisał:

Dlatego należy ludzi motywować do miłości własnej.  Nie mylić z egoizmem.  To moje największe marzenie, aby ludzie kochali siebie. Żyłoby się lepiej mnie, Tobie i innym. Świat byłby bardziej przyjaznym miejscem do życia

To zdecydowanie pozytywny scenariusz i jestem jak najbardziej za. Też chętnie bym zobaczył, jak wyglądałby taki świat.

Ale to też wiąże się z tym, aby dawać sobie tolerancję i np. nie jechać po sobie, że się czegoś nie osiągnęło.

Z drugiej jednak strony to ciężkie warunki motywują do zmiany i progresu. Wiele osób myli kochanie siebie/kogoś z pobłażaniem. Kocham siebie, więc akceptuję, że nic się nie stało, że np. "miałem/miałam coś zrobić, a nie zrobiłem/am (choć tak postanowiłem/am)". Nie jestem za tym aby siebie w ogóle nie karać a tylko nagradzać. Powinno się to w jakiś sposób dopasować do swojej osobowości i sytuacji.

4 godziny temu, gladia napisał:

A kobieta dalej wystarczy, że będzie ładna i już nie musi się zbytnio wysilać.

Jeśli facet leci tylko na wygląd to tak. Jeśli jednak bierze pod uwagę inne względy i umie stawiać granice to jej już nie wystarczy kobiecie tylko uroda. Ale też nie będzie problemem jak uroda zacznie przemijać. Z drugiej strony osoby, które fascynują się swoją urodą raczej łatwo rozpoznać - nie kryją się z tym.

4 godziny temu, gladia napisał:

Za to od niego już od dziecka wymaga się więcej, choćby tego, żeby nie był babą i się nie mazgaił, bo przecież chłopaki nie płaczą. A czy facet to cyborg bez uczuć? Że ma być twardy i nieczuły?  Wymaga się jeszcze od niego, aby był głową rodziny, dobrze zarabiał, był w stanie ją utrzymać. Był męski, silny, stanowczy, opiekuńczy itd.  Czy łatwo sprostać takim wymaganiom? Niejeden drży jak osika na samą myśl.

I tutaj mam dylemat. Cięższe warunki potrafią szlifować diament. Czasem jest cienka granica pomiędzy zbytnim pobłażaniem, a zbytnim wymaganiem. Jednak jest dużo sprzeczności w narzuconych społecznie regułach - jak wspomniałaś, z jednej strony facet nie może być miękki, z drugiej ma być wrażliwy, opiekuńczy. Umiejętność zachowania złotego środka lub przełączanie się pomiędzy trybami wrażliwy/opiekuńczy - silny/stanowczy - to bardzo przydatna umiejętność. Ale nie ma na nią reguły - bo każdy ma inną osobowość.

Wydaje się jednak, że jeśli facet miałby wybierać co bardziej to bardziej powinien być silny i stanowczy (np. zgodnie z zasadą pareto 80/20%) niż miły/wrażliwy/opiekuńczy.

4 godziny temu, gladia napisał:

W sumie dobrze gadasz, i co najwazniejsze, bez wyższości i nadęcia, chyba krotko tu jesteś

Wg momentu rejestracji dłużej niż Ty :) Forum odkryłem na początku roku.

2 godziny temu, Cellardoor napisał:

Podsumowując - moje poczucie własnej wartości wynika z tego kim jestem a u mojego chłopaka z jego działań.

Czy to chodzi o płeć, że od dziewczynek nie wymaga się sukcesów i chwali za samo bycie? A może to kwestia rodziny, wychowania, okazywania miłości przez rodziców? Jak to jest u Was?

Wszystko ma wpływ. Wychowanie bardzo mocno, bo wzorce są przekazywane i utrwalane przez lata. Umiejętne wymaganie od dziecka i chwalenie/wspieranie go może mieć kolosalnie pozytywny wpływ. I odwrotnie - zaniedbanie w tych rejonach (za mało wymagania lub za duże oczekiwania) mogą bardzo negatywnie wpłynąć. I wtedy kolejne lata będzie się spędzać na korektach samego siebie (o ile to odkryje, dzięki forum BS ma większą szansę).

 

Niemniej jednak - rodzice nie mają 100% kontroli nad całym procesem wychowania, zdarzają się różne sytuacje, nie zawsze się da postawić stabilny fundament. Czasem trzeba zrobić prowizorkę, a później w dogodnym momencie, wrócić i poprawić robotę. Gorzej - jeśli się o tym zapomni. Miałem tak kiedyś z zębem, dentystka wiedziała o problemie, ale postanowiła, że w sumie to później mi powie. Wyjechałem do innego miasta, problem dał o sobie znać i trzeba było  "gasić pożar" udając się do innego i prawie ocierając o szpital.  Odnosząc do wychowania-  czy jednak rodzice będą zdawać sobie sprawę, że coś zaniedbali? Raczej nie, chyba, że gdzieś tam kiedyś w jakiejś książce wyczytają, lub ktoś im powie, że źle zrobili. Dlatego jedyne co zostaje to edukowanie rodziców, aby na starcie mieli jak największe pojęcie - o tym w co się pakują, aby mogli zawczasu zareagować.

A dla pozostałych  - wyciągnięcie ręki przez inne osoby i uświadomienie w jakiejś formie.

 

Jeśli dziewczyna ma odpowiednio wysoką urodę czy inne atuty (miła, sympatyczna, opiekuńcza..itd) to również może mieć uznać to za pochwałę za to, że jest.

Ale to samo może tyczyć się facetów, w końcu skąd się wzięły te wszystkie teorie o chadach i inne.

 

Jeśli masz na starcie odpowiednio wiele impulsów na plus, łatwiej Ci będzie iść w pozytywnym kierunku.

Impulsy zwiększają akcelerację, z większą prędkością łatwiej jest się przebić - ale też - trudniej zatrzymać. To widać np. na przykładach niektórych Braci tutaj, gdzie negatywne przekonania potrafią się tak zagnieźdźić, że ich usunięcie będzie wymagało zdecydowanie dużej ilości pozytywnych impulsów. Co do uzyskania nie jest proste czy średnie. Ale wydaje się jednak możliwe.

 

Gdybym miał to przyrównać do czegoś to trochę jak start z lotniskowca (ah dawne granie w symulatory). Za mała prędkość - samolot nie jest w stanie się wznieść i efektownie rozbija się tuż po zakończeniu statku/pasa. Wysoka prędkość - startuje gładko i zero problemów. Jest jeszcze niższa prędkość, która sprawia, że tuż po starcie wydaje się, jakby samolot miał się rozbić, jednak udaje się wznieść - ale zajmuje to dłuższy czas.

 

Jeśli Twoje poczucie wartości w rzeczywistości wynika w głębi z tego kim jesteś, a nie jest np. oparte pośrednio o urodę czy inne atuty - to sama jesteś niejako dowodem na słuszność takiego podejścia i obserwujesz efekt:

2 godziny temu, Cellardoor napisał:

Zauważyłam też, że ja jestem w swojej głowie o wiele szczęśliwsza.

Człowiek szczęśliwszy ma jakby mniej aktywnego wewnętrznego krytyka, skutkiem czego - jest w stanie lepiej i łatwiej jest kochać drugą osobę.

2 godziny temu, gladia napisał:

Nie wiem, jaki miał dom Twój chłopak, zapytaj go. Ale wydaje mi się, że nie miał w nim bezwarunkowej akceptacji. Że chwalony i doceniany był wtedy, gdy coś mu się udało, za osiągnięcia a nie też za próby i dążenia.  Przeniósł więc to w dorosłość i działa wg matrycy. 

Masz rację. Albo był chwalony za to co było "słuszne z linią partii", co może wskazywać na kontrolujących lub nadopiekuńczych rodziców.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@lync 

Ale do zmiany czego, ciężkich warunków na lżejsze? Czy te ciężkie warunki mają być motorem do zmian siebie?  Ja w ogole nie widzę sensu w próbach zmieniania czegokolwiek na zewnątrz w celu uszczęśliwienia siebie, bo to tylko jest na chwilę. Nie da się dopasować świata do siebie. Jakby to ująć w skrocie i  zeby nie przynudzać...  To świat wewnętrzny tworzy świat zewnętrzny. Chcę coś zmienić - zmieniam myślenie o tym. Oczywiście to nie wyklucza działania.. Ale wysiłek jest inny. Sorry, nie potrafię tego ubrać w słowa. I nie chcę elaboratów tworzyć.

Wiesz co uważam za największe ograniczenie, które blokuje jakikolwiek osobisty progres?  Sposób, w jaki postrzegamy siebie i rzeczywistość. Często jesteśmy jak ten orzeł z przypowiastki, wychowywany od pisklęcia z kurami, ktory nigdy nie rozpostarł skrzydeł na niebie i umarł w zagrodzie, wierząc, że jest kurą :-)) 

A ja siebie nie karzę. Wystarczająco już miałam kar w życiu, więc dziękuję.  Nagrody?  To jakieś dziecinne - nagrody i kary. Brzmi, niczym tresura. Kocham siebie, akceptuję swoje wady i słabości. Jestem tylko człowiekiem a życie jest po to, by je przeżywać i doświadczać oraz popełniać błędy. Grunt, by były to nowe błędy a nie te same ?

 

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, gladia napisał:

Chcę coś zmienić - zmieniam myślenie o tym. Oczywiście to nie wyklucza działania.. Ale wysiłek jest inny. Sorry, nie potrafię tego ubrać w słowa. I nie chcę elaboratów tworzyć.

Rozumiem. Jeśli przychodzi Ci to łatwo to wspaniale.  Czasem jednak ciężko sobie wybić z głowy inne myślenie. Albo potrzeba więcej czasu na zmianę percepcji.

Bliżej Tobie do doskonałości niż mi, przyznaję :P

2 godziny temu, gladia napisał:

Czy te ciężkie warunki mają być motorem do zmian siebie?

Raczej chodzi o umiejętność akceptacji i znalezienia pozytywnych aspektów w trudnej sytuacji. To jest motorem. Sama sytuacja zła w sobie jest demotywatorem. Motorem napędowym jest np. nadzieja, świadomość, że można coś zmienić, że ten wysiłek owocuje lub zaowocuje w niedalekiej przyszłości. Albo kontrast, było źle, jest lepiej.

3 godziny temu, gladia napisał:

Wiesz co uważam za największe ograniczenie, które blokuje jakikolwiek osobisty progres?  Sposób, w jaki postrzegamy siebie i rzeczywistość. Często jesteśmy jak ten orzeł z przypowiastki, wychowywany od pisklęcia z kurami, ktory nigdy nie rozpostarł skrzydeł na niebie i umarł w zagrodzie, wierząc, że jest kurą

No w samo sedno! Percepcja jest bardzo ważna. Człowiek miewa tendencję do stawiania sobie blokad. Ucina sobie w ten sposób energię.

3 godziny temu, gladia napisał:

A ja siebie nie karzę. Wystarczająco już miałam kar w życiu, więc dziękuję.  Nagrody?  To jakieś dziecinne - nagrody i kary. Brzmi, niczym tresura

Tresura? Dokładnie tak :) 

Jeśli jesteś na tyle stanowcza, że umiesz utrzymać się w ryzach to rewelacja. Nie potrzebujesz dodatkowej "tresury".

Może to wynika z głębszej akceptacji siebie, a nie bycia pomiędzy czerpaniem pewności siebie z istnienia a czerpanie ze swoich osiągnięć.

Jeśli ktoś czuje, że jest jeszcze "w budowie" to musi te szlify zrobić, no nie?

 

Zresztą nie chodzi mi o to, aby się karać w rodzaju "dziś nie zrobiłem progressu w czymś tam, to nie zjem kolacji". Raczej chodzi o to, że np. mógłbym się czymś nagrodzić (np. jakaś używka), a przesunę to na później, jak już mi się uda. Ew. jakiś wewnętrzny krytyczny tekst ("baranie co ty robisz!")- to również spełnia formę "kary". Choć czy jest to wychowawcze, to bym się zastanawiał. Ale przyznam, że mi taka tresura średnio wychodzi. Tzn. czasem się przydaje, czasem jest nieskuteczna. Ale brak skuteczności - przyciąga lenistwo, a to brak osiągnięć i koło się zamyka.

3 godziny temu, gladia napisał:

Grunt, by były to nowe błędy a nie te same ?

Zdecydowanie!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@lync  Ze ciężko wybić, to zrozumiałe. Jak raz się wpadnie w koleiny takiego myślenia, to... Zresztą ,co będę pisać. Sam wiesz, z tego, co widzę. 

A z jakiego źrodła  Ty czerpiesz pewność siebie? 

Rozbawiłeś mnie tą kolacją :D Choć dla łasucha taka kara na pewno byłaby motywująca :D  

"Baranie, co robisz" - wychowawcze to nie jest, ale Ty już przecież jesteś wychowany, więc bez obaw, ha, ha.  I weż popatrz na to z innej strony - lenistwo jak najbardziej może byc twórcze. Przecież motywacją większości takich wynalazków jak samochód czy ruchome schody było lenistwo. Od razu zrobi Ci się lepiej :D 

Miałam się Ciebie zapytać - czy Ty masz w awatarze E. McGregora? 

Edytowane przez gladia
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 minut temu, gladia napisał:

A z jakiego źrodła  Ty czerpiesz pewność siebie? 

Już napisałem, coś pomiędzy świadomością istnienia (level 3), a osiągnięciami (level 2).  No dobra okazjonalnie daje energię level atencji (1), bo ponoć jestem narcyzem :P

19 minut temu, gladia napisał:

lenistwo jak najbardziej może byc twórcze.

Tak, relaks daje inne spojrzenie. Teraz relaksuję się na BS. Przyjemne z pożytecznym. Za często robię to co uważam za stosowne w danym momencie, a nie to co wydaje się z perspektywy, że trzeba zrobić. Co ma oczywiście plusy, ale też czasami komplikuje życie.

21 minut temu, gladia napisał:

Miałam się Ciebie zapytać - czy Ty masz w awatarze E. McGregora?

Nie. Mam siebie. Po prostu McGregor to mój brat ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.