Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

1 godzinę temu, SennaRot napisał:

Nie jest łatwo kogoś zmienić czy kogoś uświadomić. Ludzie zmieniają swoje cechy nabyte (zwłaszcza w dzieciństwie i czasie dorastania) poprzez systematyczną pracę nad sobą rzadziej poprzez jakieś traumatyczne przeżycia.

W zderzeniu z prawdą na zasadzie mechanizmu obronnego ja odrzucą, zwłaszcza jeśli to dotyczy ich samych i zwłaszcza jak jest to coś negatywnego.

To trzeba zrozumieć, przyswoić, przemyśleć, zauważyć i przepracować.

 

Owszem może ktoś nakierować go. Ale to musi być ktoś kto będzie działał z pozycji autorytetu. Ty nie spełniasz tego wymogu. Tylko i wyłącznie, że jesteś kobietą z którą coś go łączyło. Rozumiesz? nie możesz być silniejsza i mądrzejsza od niego nawet działając w dobrej wierze dla niego. On jest samcem. Może dlatego się teraz wycofał.

Zjadło mi post :o

Rozumiem. Głupio to zabrzmi, ale dla mnie uczucie do Niego było czymś dla czego wierzyłam, że warto złamać swoje ograniczenia, by móc coś z Nim budować. Nie starałam się robić za mądrzejszą, każdy człowiek ma słabsze strony i jeśli nie umie sobie poradzić z tym, że związek sprawi że czasem okaże swoją słabość, to nie będzie umiał w ten związek wejść. Bo tak się zawsze dzieje, że w czymś jest się słabszym. P miał wiele umiejętności i wiedzy do której ja nigdy nie dorosnę. Miałam nadzieję, że okazuje mu to, że tak myślę. Że jest podziwiany, ważny, że go potrzebuję i że On może wesprzeć mnie. Może tego było za mało. Może za mało ciepła mu dałam, nie mogę być tego pewna. Wiem, że odpowiedzi ma tylko On, nikt z zewnątrz.

55 minut temu, Assasyn napisał:

Otoz, kiedy dziecko slyszy negatywny sciek w swoja strone od AUTORYTETOW ktorymi bez watpienia sa rodzice i otoczenie, to bierze to za prawde o sobie, w zwiazku z tym nawet jak autorytete powie mu po latach ze jest inaczej niz mysli, to On nie uwierzy, raz ze poprzez tyle lat, wroslo to w niego a zycie zdeterminowalo to o czym mysli, i utwierdzilo go w przekonaniu ze jest do dupy, co jest cholernie smutne :(

 

Takze czasami sam musi sie przekonan na swoj temat, ale to cholernie ciezka droga...

Uwierz mi Fukacz, wiem co mowie.

:(..

Wiem i nie myślę o Nim źle. Chciałabym żeby był szczęśliwy, chociaż trudno mi przełknąć, że będzie już z kimś innym oczywiście. Mimo to jeśli nigdy się nie zmieni, nie wiem czy będzie w stanie. A naprawdę na to zasługuje. Staram się wyważać całość wiedzy jaką o Nim mam. Myślę jednak, że to było też naiwne z mojej strony, wiara że jeśli będę go kochać, On pokocha siebie. To też dobra dawka wiedzy o mnie, na co muszę uważać. Z tego powodu to lepiej, że teraz zadecydował że nie może przyjąć mojego uczucia, bo jeśli miałoby to miejsce później, tym bardziej byłabym przecież rozczarowana. 

 

38 minut temu, Eldritch napisał:

Ok. To co napiszę dalej piszę na Twój użytek, aby pokazać Ci jak być może wygląda sytuacja, w żadnym razie nie próbuj tego na P. Potwierdź proszę.

Potwierdzam. Zdaję sobie sprawę że sama mam swoje przekonania w których obszarze mogę błądzić i absolutnie nigdy nie będę uważać, że WIEM na pewno. 

27 minut temu, parafianin napisał:

Fukacz nie jesteś chłopem. To że Ty nie jesteś w stanie zrezygnować z czegoś na czym ci zależy (emocja) nie znaczy że chłop nie może. Zasady i konsekwencje są ważniejsze niż własne "ja". Zrozum go i idź dalej.

Nie jestem chłopem, a przede wszystkim jestem innym człowiekiem, napisałam że zdaję sobie z tego sprawę. Mimo to, emocjonalnie zareagował również On. Ale i moje i jego zachowania są konsekwencją i emocji i zasad. Z mojej strony, to również nierobienie z gęby cholewy. Nie siedzę w łóżku całymi dniami, nie rozmyślam, nie kuleje na tym moja praca, ale chcę pozwolić sobie na ten luksus pogrzebania w tym i wyciągnięcia wniosków na przyszłość. Wiem kiedy przestać, nie zmarnuje sobie przez to życia, nie truję chłopowi, rozumiem że wątku już nie da się odzobaczyć ;) ale no dajcie spokój, co Wam przeszkadza że sobie pomarudzę? Szerzej patrząc, jak wyciąć moje szlochy, to kupa wiedzy dla kogoś kto trafi tu z podobnym problemem, dzięki odpowiedziom kolegów z forum.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to możemy zaczynać.

1.Jakie emocje przepływają pomiędzy P i jego rodzicami?

2.Jakie emocje powinny przepływać pomiędzy rodzicami i dzieckiem w prawidłowo funkcjonującej rodzinie?

3.Jaka nazywa się reakcja psychiczna na różnicę pomiędzy tym co jest i tym co chcielibyśmy żeby było?

4.Załóżmy (co nie musi być prawdą), że różnica pomiędzy 1. i 2. nie jest wynikiem przypadku. Kto jest zainteresowany w jej istnieniu i jaki może mieć cel?

 

Pytania są do @Fukacz, proszę innych o nie sugerowanie odpowiedzi .

Edytowane przez Eldritch
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Do osób, które były zainteresowane losem P. i tym jak się to dalej potoczyło, dziękuję za wsparcie i wszelkie próby pomocy! Nie mam żadnych nowin, dlatego nie pisałam. I być może już nie będę ich mieć, więc o ile nic się nie wydarzy ze strony P, temat może nie być aktualizowany. Mój dobry kolega ma kontakt z przyjacielem P i zaproponował mi wywąchanie sprawy, również tego co dzieje się w Jego rodzinie, ale po pierwszej fali ciekawości poprosiłam go jednak o to, żeby nie podejmował z nim tematu, bo nie ma co robić człowiekowi problemu, a jakby P. dowiedział się o tym, to jego kumpel dołączyłby do mnie w dumnym gronie "ludzi z przeszłości".

 

Ostatnim naszym kontaktem była sytuacja, gdy pod jego nieobecność w domu zostawiłam mu dany niegdyś mi prezent, czym poczuł się szczerze oburzony i chyba potraktował to jako rzucenie mu czegoś w twarz w złości. Z powodu braku kontaktu nie mogłam mu wyjaśnić, że nie miałam jak zapytać go o to, czy chce zwrotu, bo to rodzinna pamiątka i rzecz o sporej wartości. I nie próbuje mścić się na nim, czy dokuczyć mu zwracaniem wszystkiego co od niego dostałam, a prezentu o takiej wartości po prostu nie mogę zatrzymać. Poza tym chyba nie chcę już zachowywać niczego co przypominałoby mi tą znajomość. Za bardzo to wszystko rozczarowujące było i za dużo paranoicznych lęków przywoływało. Zwłaszcza, że zakochałam się w nim m.in dlatego, że nie wydawał się być małostkowy, skłonny do mściwości, woli podbudowania siebie cudzym kosztem, a być pełnym szacunku i klasy niezależnie od sytuacji, w sposób jaki potrafią to tylko osoby jednocześnie dobre, ale i silne bo wynoszące wiedzę ze swoich doświadczeń, nawet jeśli się zagubiły i nie zawsze radzą sobie. Rzadka cecha wśród facetów w ogóle, tu jak widać też nie sprawdziła się do końca.

 

Miałam dotąd plan odezwania się do niego kiedyś w dalszej przyszłości, z nadzieją że zachowamy jakiś kontakt, ale nie dość że pewnie ja czekałabym na ten moment, to uznałam, że może nie być to traktowane jak troska, a uznane za napraszanie i wywoływać przykre emocje. Tyle.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@AdrianoPeruggio, to zupełnie nie wyglądało tak, kiedy byliśmy razem. Raczej właśnie o zbyt wiele rzeczy obwiniał siebie. Teraz mu odbija, trudno stwierdzić które oblicze jest prawdziwe, ale ten związek jednak trochę trwał. Nie jest emocjonalnie zrównoważony, ale to typ spokojnego gościa, który wszystko bierze do siebie, nie zwala na innych. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.