Skocz do zawartości

Gloryfikacja cierpienia


Rekomendowane odpowiedzi

Jako, że nadchodzą święta to chciałem poruszyć pewien temat.

Pisałem już to w wielu innych tematach często związanych z historią Polski czy religii katolickiej.

Mamy coś takiego w sobie jako naród, że lubimy cierpieć, czasem nawet niepotrzebnie prowokujemy sytuacje, które taki ból generują.

 

Nie wiem dokładnie skąd to się bierze ale mam swoje przypuszczenia, że ma to związek z panującą na naszym lądzie religią.

Przechodząc do sedna: cierpienie wcale nie uczyni Cię lepszym i wcale nie sprawi, że pójdziesz do nieba czy gdziekolwiek.

Cierpienie nie sprawi, że będziesz chodzącą świętością i wszyscy będą rzucać Ci palmy pod nogi.

 

Cierpienie nie ma żadnego, głębszego duchowego sensu.

Jeśli by to było tak proste, to przecież wielu przyszłych morderców, gwałcicieli i katów pod wpływem cierpienia, którego doświadczyli w dzieciństwie nie wyrosło by na takich potworów..

I co to za Bóg, który żąda Twojego cierpienia lub jest ono mu miłe? W kwestiach religii obowiązuje te same zasady co w kwestiach damsko męskich, czyli nie słuchaj co mówią tylko patrz co robią ;) Niestety zarówno w kwestiach d-m są naiwniacy i kukoldy tak i w kwestiach religii są "tacodawcy", którzy przyjmą każdy bełkot z ust szarlatana, tzn. kapłana.

 

Także malować jajca i cieszyć się życiem, każdym jego dniem, bo jeśli jakaś siła wyższa istnieje, to z pewnościa ostatecznie czego by chciała, to twojego cierpienia.

 

Gorąco zapraszam do dyskusji.

Ludzi wierzących proszę o potraktowanie tematu z przymrużeniem oka :)

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może zabrzmię trochę jak jakiś coach, ale nie to jest istotne, co Ci się przytrafiło, ale to, co z tym zrobiłeś/zamierzasz zrobić.

Jednych cierpienie uczyni wręcz gorszymi, ale dla drugich ruiny, w które obróci ono ich życie będą drogą do ich przemiany.

Cierpienie niejednokrotnie oznacza, że wychodzisz z własnej strefy komfortu, podejmujesz trud, by zmienić dotychczasowe nawyki (co wywołuje lęk przed odczuwaniem którego chroniły Cię wcześniej mechanizmy obronne). Moim zdaniem udana przemiana wewnętrzna zachodzi właśnie w akompaniamencie cierpienia, niewygody, dyskomfortu, trudnych uczuć i emocji. Nie widzę innej drogi.

Cierpienie nie omija nikogo. Jeśli masz ciało to pewnością zaznasz w życiu trochę cierpienia.

Osobiście nie wierzę w Boga przedstawianego jako surowego, acz ciepłego starca na tronie z siwą brodą. Nie odbieram jednak innym prawa, by wierzyli w to, czego chcą.

Nie wierzę, że z chwilą naszej śmierci zaczynamy inne życie gdzieś w zaświatach.

Nie jestem również zwolennikiem sztucznego podziału "człowiek" i "natura" - my również jesteśmy naturą, czego może doświadczyć każdy, kto regularnie medytuje.

Jak to mawiał mój ulubiony Alan Watts my nie przychodzimy na ten świat, a wyłaniamy się z niego jak liście z drzewa. Przychodzi jednak moment, gdy należy wrócić tam, skąd się przybyło.

Także Twoje wątpliwości odnośnie sensu cierpienia podsumowałbym jednym stwierdzeniem - "to zależy".

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, johnnygoodboy napisał:

Także Twoje wątpliwości odnośnie sensu cierpienia podsumowałbym jednym stwierdzeniem - "to zależy".

Tylko tu tez należało by dokonać rozróżnienia cierpienia po to aby przyniosło jakiś profit czyli np cierpimy na macie, sali treningowej aby być lepszym od cierpienia dla cierpienia, w imię jakichś absurdalnych idei, które nie mają pokrycia w świecie realnym.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

52 minuty temu, Quo Vadis? napisał:

Cierpienie nie ma żadnego, głębszego duchowego sensu.

(...)

Mamy coś takiego w sobie jako naród, że lubimy cierpieć, czasem nawet niepotrzebnie prowokujemy sytuacje, które taki ból generują.

 

To gloryfikowanie cierpienia u nas, w Polsce, doprowadza do tego, że na arenie międzynarodowej bardzo wiele państw rozgrywa nas kartą historyczną, która dla nich bardzo mało znaczy.

Rosja - Katyń.

USA - nienawiść do Rosji.

Niemcy - mesjanizm.

 

Tutaj zresztą przyda się cytat z Cata-Mackiewicza o Powstaniu Warszawskim:

 

"Powstanie warszawskie było najbardziej bohaterskim epizodem tej wojny. Zdarzało się w historii, że lud wielkiego miasta wyrywał broń z rąk okupanta i wzniecał rozruch, trwający trzy dni, czy tydzień. Ale tutaj z podziemi wyszło wojsko, chwyciło niemieckich żołnierzy za ręce i potem przez 63 dni toczyło wspaniałą wojnę, zdobywając oręż na nieprzyjacielu. Niemcy musieli skierować przeciwko powstaniu, poza wojskami pomocniczymi, aż pięć swoich dywizji. Walka pięciu dywizji ze spiskiem konspiracyjnym, przez przeszło dwa miesiące, była dotychczas nieznana historii wojen. 

Ale jak strumień wody może być obrócony na koło młyńskie i przynosić pożytek, albo obrócony na dom i zalać go i zniszczyć, tak i to wspaniałe bohaterstwo polskiego żołnierza i młodzieży, polskiej kobiety i dziecka, zamiast pomocy przyniosło nam tylko powiększenie narodowej klęski. 

Zniszczono w Warszawie resztki siły narodu i to odbije się na wydarzeniach politycznych, które już rychło nastąpią. 

Warszawa została zniszczona, spłonęła przeszłość i dusza Polski. Od człowieka, który przybył z Polski słyszałem: Naród polski bez Warszawy już jest innym narodem, niż był, gdy Warszawa żyła. Jesteśmy po jej stracie narodowo, kulturalnie, duchowo ubożsi. Do Warszawy podczas okupacji spłynęły z całej Polski zabytki, pamiątki, amulety przeszłości, amulety narodu. – Zginęły bezpowrotnie i tak jak nie można przywrócić życia człowiekowi, tak nie można wskrzesić tego, co z nimi zginęło. 

Warszawa została zniszczona bardziej niż Berlin, niż inne miasta niemieckie, tak jak klęska Polski w tej wojnie, w której Polacy walczyli w obozie zwycięzców, jest większa od klęski Niemiec…".

 

"Kto wywołał, spowodował, sprowokował powstanie warszawskie? 

– Mój Boże! To takie proste. Każdy sędzia śledczy, gdy ma do czynienia z trupem, bada przede wszystkim, czy ktoś nie był zainteresowany w tej śmierci. 

Warszawa była fortecą świadomości narodowej, miastem wielkim, jednomyślne w obronie polskości. Nie było w nim różnicy zdań co do niepodległości Polski – inteligent i robotnik myśleli tak samo i to samo. Politycy sowieccy, chociażby z własnego rewolucyjnego doświadczenia wiedzieli, co to znaczy miasto wielkie, dumne, jednomyślne. Rosyjska policja polityczna nie mogłaby tak łatwo rządzić Polską, gdyby Warszawa żyła, gdyby nie była umarła. Warszawa była węzłem nerwów naszego narodu, rządzących jego siłą, odpornością, organizacją. Zniszczono ten węzeł nerwów, aby cały organizm sparaliżować, 

Sowietom zależało na zniszczeniu Warszawy, a tak się pomyślnie dla nich składało, że dla tego zniszczenia nie trzeba było używać sowieckich armat, ani pocisków. Od czegóż patriotyzm polski! Jest on wielki i wspaniały. – Polacy to najbardziej patriotyczny naród w Europie. Ale patriotyzm polski ma właściwość bezrozumnego dynamitu. Wystarczy do niego przyłożyć zapałkę prowokacji, aby wybuchł. 

Na kilka dni przed wybuchem powstania PAL, tzn. Polska Armia Ludowa, nieliczne zresztą zbiorowisko pro-sowieckich elementów, nadziana wywiadem sowieckim, rozlepiała na murach Warszawy afisze donoszące, że dowództwo Armii Krajowej stchórzyło, i wzywające do wybuchu powstania. 

Prasa PPR i Armii Ludowej, organizacji komunistycznych w Warszawie od kilku miesięcy wzywała Warszawę do powstania. 

Wreszcie najbardziej oficjalne źródło, bo radiostacja imienia Kościuszki, narzędzie polityki sowieckiej w stosunku do Polski, wzywało do powstania jeszcze w wigilię jego wybuchu. 

Oto tekst odezwy nadanej przez radiostację Kościuszki 30 lipca 1944, czyli w przeddzień powstania: 

"Warszawa się trzęsie od huku armat. Wojska sowieckie idą naprzód i dochodzą do Pragi. Przynoszą nam wyzwolenie. Niemcy, gdy będą wyrzuceni z Pragi będą starali się wszystko zniszczyć. W Białymstoku niszczyli wszystko przez 6 dni. Zamordowali tysiące naszych braci. Musimy zrobić wszystko, aby uniknąć tych okropności. Ludu Warszawy do broni! Cała ludność powinna się zgrupować dokoła Narodowej Rady i armii podziemnej. Atakujcie Niemców! Pomóżcie Armii Czerwonej przejść Wisłę. Milion mieszkańców Warszawy niechże będzie armią miliona ludzi walczących i niszczących niemieckich najeźdźców". 

Zwróćmy uwagę na specjalnie widoczne intencje prowokacyjne. Oto odezwa nie wymienia Armii Ludowej, tzn. organizacji związanej z radiostacją Kościuszki wspólnym czynnikiem dyspozycyjnym, ale wymienia armie podziemną, innymi słowy ma na myśli zaapelowanie do elementów podwładnych Armii Krajowej jako najliczniejszych. 

Poprzedniego dnia, 29 lipca radio moskiewskie nadawało odezwę Związku Patriotów Polskich również wzywającą do powstania. Była to prowokacja jeszcze bardziej złośliwa (…)".

 

Nie chodzi mi o to aby wywoływać dyskusję o PW ale o pewien tok rozumowania - poświęcanie się, bezrozumna gloryfikacja cierpienia. A co trzeba robić? Ano to:

 

"Pojęcie honoru narodowego w Anglii nie istnieje w ogóle, a wojna dla Anglika jest takim samym interesem jak każdy inny; rozpoczyna się ją tylko wtedy, kiedy ma się szanse ją wygrać, kiedy przyniesie ci realne korzyści. Prowadzi się ją możliwie za pomocą cudzych żołnierzy i cudzej krwi".

 

oraz

 

"Anglik nie ujawnia swych nastrojów na zewnątrz. Zawsze jest opanowany i na swój sposób grzeczny. Ale ma niesłychane poczucie wyższości narodowej i spore obrzydzenie do cudzoziemca. Z narodów europejskich szanowani są w Anglii jedynie Niemcy, Holendrzy i narody skandynawskie, potem w pewnej estymie sa Hiszpanie (...), natomiast do Francuzów czują Anglicy odrazę, do Włochów pogardę, a do Polaków i odrazę, i pogardę. Te wszystkie cechy, którymi się tak chlubimy i które - o święta naiwności - sami przypisujemy Anglikom, jak wygórowane poczucie honoru, szlachetności celów, serokość gestów, niesłychanie Anglików drażnią i brzydzą(...)".

 

Mowa oczywiście o Anglii w czasie II WŚ.

 

W krajach wschodnich mówi się "ruska dusza" (przy czym ruska nie oznacza rosyjska). To pompatyczność, zastaw się a postaw się, ale też skłonności do pesymizmu i wiary w siebie. Czym dłużej żyję, myślę, że to jednak "słowiańska dusza".

 

Edytowane przez niemlodyjoda
  • Like 3
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Quo Vadis? napisał:

Nie wiem dokładnie skąd to się bierze ale mam swoje przypuszczenia, że ma to związek z panującą na naszym lądzie religią.

Sam osobiście nie chodzę do kościoła, ale moi sąsiedzi już tak. Jedni z nich są wręcz ultra katolikami i widzę u nich tę radość i spełnienie z faktu, że codziennie są w kościele (ironia oczywiście).

 

Dla mnie religie wysysają z ludzi energię i zwykłą radość z życia i robią z nich niewolników.

 

3 godziny temu, Quo Vadis? napisał:

I co to za Bóg, który żąda Twojego cierpienia lub jest ono mu miłe?

Przeczytałem pewnie większą część Biblii i nie zauważyłem tam miłościwego Boga.

 

3 godziny temu, johnnygoodboy napisał:

Moim zdaniem udana przemiana wewnętrzna zachodzi właśnie w akompaniamencie cierpienia, niewygody, dyskomfortu, trudnych uczuć i emocji. Nie widzę innej drogi.

Doświadczyłem tego na własnej skórze i mogę jedynie potwierdzić, że to co piszesz to prawda.

 

3 godziny temu, niemlodyjoda napisał:

"Pojęcie honoru narodowego w Anglii nie istnieje w ogóle, a wojna dla Anglika jest takim samym interesem jak każdy inny; rozpoczyna się ją tylko wtedy, kiedy ma się szanse ją wygrać, kiedy przyniesie ci realne korzyści. Prowadzi się ją możliwie za pomocą cudzych żołnierzy i cudzej krwi".

Angole prowadzenie wojny cudzymi armiami doprowadzili do perfekcji, a gdy trzeba było, to handlowali cudzym terytorium.

 

Natomiast jeśli chodzi o PW, to wybuchło ono w wyłącznym interesie ZSRR i pośrednio Anglii. Najsmutniejsze, że ludzie, którzy wydali odpowiednie rozkazy przeżyli wojnę i uważali się za wielkich bohaterów. 

Dzięki za tekst @niemlodyjoda

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.