Skocz do zawartości

"Dlaczego większość mężczyzn jest głęboko samotna"


Zatarra

Rekomendowane odpowiedzi

Początkowo obejrzałem tylko pierwsze pół godziny, jako że wg spisu treści tam były tematy, które interesują mnie najbardziej, ale później obejrzałem do samego końca i miło się słuchało. Napiszę trochę o własnych doświadczeniach, może komuś to pomoże.

 

Moje podejście do relacji z innymi mężczyznami zacząłem zmieniać w wieku trochę po 30. Wcześniej, tak jak większość w koło, wmawiałem sobie że nie jest to dla mnie ważne, a już dotyk to był już kompletny temat tabu. Później zacząłem to zmieniać, co było bardzo trudne, ale też mniej-więcej w tym samym czasie, przestałem mieć odczucia, że życie nie ma sensu - pamiętam, że często jako młody dorosły miewałem następujące myśli: "To na tym ma polegać życie, że mam spłodzić dzieci, które później będą przeżywały to co ja i będą płodzić kolejne pokolenia, by pozbyć się tych uczuć?" - myśli wynikające z propagandy mówiącej, że zakładanie rodziny daje spełnienie - czego absolutnie nie czułem, bo towarzystwo małych dzieci kompletnie mnie nie bawi. Rodziny nie założyłem.

 

Miałem mnóstwo wspomnień z dzieciństwa i czasów studenckich, przyjaźni które były dla mnie bardzo satysfakcjonujące. Ze względu na moją osobowość, zawsze tworzyłem "parę", jakich to par w dzieciństwie i czasach studenckich było mnóstwo, bo część osób tworzy tylko większe grupki, a część ewidentne pary, które co prawda też często są częścią większych grup, ale każdy widzi że dane dwie osoby traktują siebie nawzajem inaczej niż resztę grupy i rzadziej się rozdzielają. W dorosłości w naszej kulturze tworzenie takiej pary jest wyjątkowo trudne, bo w powszechnym pojmowaniu pary mężczyzna-mężczyzna tworzą homoseksualiści, natomiast większość osób instynktownie tworzy pary mężczyzna-kobieta. I fakt, że sporo ludzi będzie tak moje relacje postrzegać, musiałem zaakceptować.

 

Ze względu na moją potrzebę posiadania przynajmniej jednej silnej więzi, przy mniejszej wadze bycia w większej grupie, najbardziej typowe porady typu wejść do grupy zajmującej się jakimś tematem (motocykle, sport drużynowy) wydawały mi się słabo kierować do celu, bo z jednej strony ten kontakt jest, ale jednocześnie obecność w grupie wielu osób, zwiększa siłę działania presji społecznej, wpychającej w istniejący w naszej kulturze model dorosłego mężczyzny, który przyjaciół realnie nie ma, więc nie wypada mu też umawiać się z drugim człowiekiem na wspólne spędzanie czasu, zupełnie niezorganizowane, nie nastawione na konkretne zajęcie, ustalone jeszcze przed spotkaniem - coś co pamiętałem z dzieciństwa - domofon i pytanie "wyjdziesz?" - bez żadnego dodatkowego tłumaczenia.

 

W ramach zmian w moim życiu, początkowo próbowałem skonwertować kilka znajomości do postaci bardziej przypominającej relacje znane mi z wcześniejszych okresów życia, jedna to była żywa znajomość wynikająca ze wspólnego trenowania, inne już praktycznie wygasłe, ale wierzyłem że coś z nich będzie. Co prawda te podejścia ostatecznie zakończyły się niepowodzeniem, ale ta relacja z trenowania dała mi niezwykle dużo, bo to podczas niej zdjąłem z siebie kulturową blokadę dotyku, co zajęło mi aż dwa lata. Wyobrażacie sobie pewnie jakie to było trudne - grasz przed kimś przez lata, że tak na prawdę na tej znajomości wcale Ci nie zależy, ale spotykacie się z praktycznych względów, bo macie wspólną pasję, druga strona gra to samo - i nagle zaczynasz pokazywać, że to nie tylko względy praktycznie, lecz że po prostu lubisz daną osobę dużo bardziej niż inne. To był czas, że potrafiłem stopniowo wprowadzać te zmiany czynem, natomiast nie byłem zdolny otwarcie o tym rozmawiać.

 

Tu niestety, z czasem się rozeszliśmy, w raczej typowym dla naszej kultury modelu, typu "wspólna decyzja" z dziewczyną o przeprowadzce. Ja sobie tłumaczę tym, że ja jako naturalny nonkonformista jako tako radzę sobie z przeciwstawianiem się presji społecznej, ale dla większości osób ten ciężar jest dużo większy i być może cierpienie wywołane kwestionowaniem ogólnie przyjętych norm jest większe, niż cierpienie wynikające z braku satysfakcjonujących relacji.

 

Po tych paru latach, nabrałem takiej odwagi w nawiązywaniu kontaktów, że nie miałem problemu powiedzieć komuś, z kim rozmawiałem pierwszy raz, że w miejscu w którym mieszkam praktycznie nikogo nie znam i próbuję znaleźć kogoś z kim będzie można sobie pochodzić potrenować, bo samemu ciężko czasem wyjść z domu, a z kimś jest łatwiej. Oczywiście odwagę tę wykorzystywałem tylko w kierunku do osób, co do których miałem od początku wrażenie, że się polubimy. I o ile zwykle dobrze rozpoznawałem, czy się polubimy, to jednak kompletnie na twarzy/w oczach nie widzę stopnia konformizmu/nonkonformizmu, bo to widać dopiero po jakimś czasie i widać że jakiegoś stopnia zażyłości ta znajomość nie przekroczy. Ale nawet i w sytuacji, gdy druga strona trzyma zgodne z naszą kulturą granicę, a jednak sporo czasu spędzamy wspólnie, samopoczucie jest bez porównania lepsze, niż w przypadku braku takiej osoby. Trafienie na nonkonformistę, z którym się polubiliśmy, zajęło mi około 5 lat.

  • Like 4
  • Dzięki 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, Ambroży napisał(a):

 

 

Miałem mnóstwo wspomnień z dzieciństwa i czasów studenckich, przyjaźni które były dla mnie bardzo satysfakcjonujące. Ze względu na moją osobowość, zawsze tworzyłem "parę", jakich to par w dzieciństwie i czasach studenckich było mnóstwo, bo część osób tworzy tylko większe grupki, a część ewidentne pary, które co prawda też często są częścią większych grup, ale każdy widzi że dane dwie osoby traktują siebie nawzajem inaczej niż resztę grupy i rzadziej się rozdzielają. W dorosłości w naszej kulturze tworzenie takiej pary jest wyjątkowo trudne, bo w powszechnym pojmowaniu pary mężczyzna-mężczyzna tworzą homoseksualiści, natomiast większość osób instynktownie tworzy pary mężczyzna-kobieta. I fakt, że sporo ludzi będzie tak moje relacje postrzegać, musiałem zaakceptować.

 

Ze względu na moją potrzebę posiadania przynajmniej jednej silnej więzi, przy mniejszej wadze bycia w większej grupie, najbardziej typowe porady typu wejść do grupy zajmującej się jakimś tematem (motocykle, sport drużynowy) wydawały mi się słabo kierować do celu, bo z jednej strony ten kontakt jest, ale jednocześnie obecność w grupie wielu osób, zwiększa siłę działania presji społecznej, wpychającej w istniejący w naszej kulturze model dorosłego mężczyzny, który przyjaciół realnie nie ma, więc nie wypada mu też umawiać się z drugim człowiekiem na wspólne spędzanie czasu, zupełnie niezorganizowane, nie nastawione na konkretne zajęcie, ustalone jeszcze przed spotkaniem - coś co pamiętałem z dzieciństwa - domofon i pytanie "wyjdziesz?" - bez żadnego dodatkowego tłumaczenia.

 

 

Mam tak samo jak ty. Trójka ludzi to już dla mnie za dużo.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Wysłuchałem wykładu.

 

Niestety... bardzo mi się nie spodobał.

 

Bliskość mężczyzn? Może jak się Lewandowski i kumple po meczu cieszą, to okej. Może powitanie na misia jest okej. Może gdy się tarzają w ćwiczeniach judo to też okej.

 

Ale chodzenie za rękę nie jest okej. I nie dlatego, że ja mam skojarzenie z seksualnością homo, bo takie skojarzenia mi narzuciło społeczeństwo, ale dlatego, że nie chcę się łączyć z męską energią, tylko z kobiecą. Bliskość kobiety jest okej, a bliskość mężczyzny nie jest okej.

 

Wiem, że wlelu mężczyzn ma problemy. Wiem, że wielu jest samotnych. Wiem, że wielu chce po kumpelsku z kimś rozmawiać, nawet smucić się w jakimś męskim towarzystwie, czy rozwiazywać problemy.

 

 

 

Przedstawione wideo niestety dla mnie brzmi tak:

 

— Masz problemy? O... szkoda, chodź popłaczemy razem i Cię przytulę.

— NIe masz kobiety? Nic nie szkodzi, chodź z nami i się będizemy dotykać.

 

 

 

PUA, pickup artists, są ciągle krytykowani, ale właśnie oni idą właściwą drogą dla mężczyzn.

Wielu się wydaje, żę chodzi o "otwieracze", "negi", głupie gadki i manipulacje.

Nie. Nie o to chodzi.

Chodzi o samorozwój.

 

 

 

 

 

 

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwszy ktoś, kto uważa podobnie do mnie jeśli chodzi o PUA.

Dodałbym tylko, że PUA to było raczkowanie RedPilla.

Samorozwój to RP, nie PUA, ale od czegoś trzeba było zacząć.

 

Co do chodzenia za rączkę też się zgadzam.

Jest jednak między mężczyznami coś analogicznego do babskich psiapsiółek choć rzecz jasna kompletnie inne.

One muszą się wygadać a mężczyźni muszą razem działać.

Walczyć, tworzyć, ryzykować, napieprzać się.

Jeśli ktoś ci uratował skórę w krytyczniej sytuacji rodzi się przyjaźń, męska, taka o jakiej kobiety nie mają pojęcia.

Po powrocie z wojny koledzy z okopów są bliżsi niż rodzina.

 

Filmu nie oglądałem, mój dzień za szybko się kończy, ale może sprawdzę co to za cudo.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Tutaj na grupie niektórzy mówią:     "Nieważne jest mieć kobietę. Skup się na karierze, bieganiu, znajdź hobby. Nie tylko samą c**pą człowiek żyje".

 

Ale to mówią osoby, które sobie i innym chcą udowodnić że nie warto za kobietami biegać. Oni tego pragną, ale taką teorię przedstawiają.

 

 

Ten film idzie jeszcze dalej.

To już nie brzmi   "idź biegaj, rób karierę, hobby",

tylko brzmi     "nie masz kobiety? okeeeej... nie martw się — my Cię przytulimy"

 

 

Dla mnie to brzmi aż drażniąco.

 

PUA nie kłamali przynajmniej. Oni od razu powiedzieli, że chcą kobiety.

 

 

 

U mistrza...

 

— Pieniądze szczęścia nie dają, ale trudno być szczęśliwym bez pieniędzy     — powiedział Mistrz, a wszyscy się dziwnie na niego popatrzyli bo to oklepany banał
— Tak, wiemy mistrzu   — ktoś nieśmiało powiedział, bo jak mistrz dawał banał, to ludzie się zastanawiali, że może nie widzą drugiego dna

— Z kobietami jest podobnie — powiedział Mistrz; uczniowie pogrążyli się w zadumie, bo każdy chciał pomyśleć o co może chodzić

— Kobiety szczęścia nie dają, ale trudno być szczęśliwym bez kobiet

 

 

 

Jeśli ten film przełożyć na realia, to dla mnie brzmi tak:

 

"Nikt Cię nie chce zatrudnić? Nawet w magazynie? Ani w sklepie? Eee... nie martw się. My Cię przytulimy".

 

w powinno być:

 

"Gościu! Masz dwie ręce, dwie nogi, głowę i jesteś zdrowy i mobilny? No to kopa w tyłek i do roboty, a nie mazgaić mi się tutaj...".

 

 

 

Ten facet co się wypowiada brzmi rozsądnie na filmie.

Gratuluję że pomaga mężczyznom.

Ale jego poglądy są jakby ciałem obcym w mojej głowie.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, kenobi napisał(a):

mówią:     "Nieważne jest mieć kobietę. Skup się na karierze, bieganiu, znajdź hobby. Nie tylko samą c**pą człowiek żyje".

 

 

4 minuty temu, kenobi napisał(a):

osoby, które sobie i innym chcą udowodnić że nie warto za kobietami biegać. Oni tego pragną, ale taką teorię przedstawiają.

 

Ja to powyższy cytat inaczej interpretuję - w tym miejscu, położeniu życiowym nic " nie wybiegasz", więc skupiłem się na "karierze". Ci , którzy na " bieganie za kobietami " przeznaczają całą energię - zazwyczaj zostają z ręką w nocniku.

 

27 minut temu, JoeBlue napisał(a):

Filmu nie oglądałem, mój dzień za szybko się kończy, ale może sprawdzę co to za cudo

Ja tak samo.

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

https://youtu.be/JAJ_4fMHHuM?si=nZd4PagB0lzJjMfE&t=2848

Najbardziej podszedł mi ten fragment wywiadu.

Jaki powinien być współczesny mężczyzna?
Wśród dzisiejszych kobiet, ich kobiecość i charakter jest rozszerzany/doświadczany o cechy typowo męskie. Na przykład jak: odwaga w podejmowaniu ryzyka (współczesny korpo-świat i biznes po damsku), bezpieczeństwo na własną rękę (wyjazdy/edukacja/praca za granicą), agresywny styl życia (imprezy, alkohol, używki, rozpusta). Czy wpływa to ostatecznie pozytywnie, to już zależy od jednostki.

Za to pytanie - o co, o jakie cechy wzbogaca się współczesny mężczyzna?

yyyyy... o cechy typowo kobiece? Troska, ugoda, wrażliwość, empatia.

Jedni powiedzą, że istna cipa się tworzy. Z drugiej strony jak się nie wzbogacisz to powiedzą, że zatrzymałeś się w rozwoju jak jaskiniowiec.

Gdzie jest inna droga dla współczesnego mężczyzny? Nooooo, być bardziej męski?

 

Ja po części wiem i odpowiedź na to pytanie znalazłem tutaj na forum, ale nie tylko.

Co na pewno wiem, to baaardzo łatwo w poszukiwaniu tej drogi jest się głęboko zgubić. 😉

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Z drugiej strony takie warsztaty nie byłyby dobre zamiast terapii na przykład w takim przypadku:

 

 

 

 

Durga rzecz która mi się podoba w wykładzie jest taka, że gość z brodą (Jacek Masłowski) absolutnie nie ulega wpływom dziennikarza w tatuażach (Przemek Górczyk).

 

Górczyk np. mówi, że mężczyźni mogą dźwigać ciężary — Masłowski na te bzdury nie leci. To takie incelskie szukać męskości w sile fizycznej bo mężczyźni mogą dalej rzucać kulą, podnosić większe ciężary.     To znaczy dokladnie tyle że murzyn jest lepszym mężczyną niż biały, a biały lepszy niż tajski.

 

Masłowski mówi, że mężycznza powinien być transparentny, autentyczny. Że nie może być cały czas trwardy. POdaje przykład, że jak się skaleczył gwoździem, to przy dzieciach nie udaje twardziela, że "syczał jak wąż" i dzieci widziały, że on nie jest twardzielem. A jednocześnie zastrzega, żę "nie pkłakałem". To zwykła sprzeczność — on powiedział, że płakanie jest złe, a podaje że "syczałem jak wąż", że niby objawiał miękkość, mógł to wyrazić. 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

9 godzin temu, BRK275 napisał(a):

Za to pytanie - o co, o jakie cechy wzbogaca się współczesny mężczyzna?

yyyyy... o cechy typowo kobiece? Troska, ugoda, wrażliwość, empatia.

 

Kobiety wzbogacają się o cechy męskie, boooooooooooo... chcą być jak mężczyźni.

 

O co się wzbogacają mężczyźni?

O cechy kobiece, bo chcą być jak kobiety? Litości...

 

 

 

 

9 godzin temu, BRK275 napisał(a):

Gdzie jest inna droga dla współczesnego mężczyzny? Nooooo, być bardziej męski?

 

Trzeba iść własną drogą. Uczyć się, pracować, mieć rodzinę, dzieci... no chyba że ktoś chce żyć samotnie. W każðym razie nie musimy starać się być jak ktoś-tam, np. jak kobiety. 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 hours ago, kenobi said:

Bliskość mężczyzn? Może jak się Lewandowski i kumple po meczu cieszą, to okej. Może powitanie na misia jest okej. Może gdy się tarzają w ćwiczeniach judo to też okej.

 

Ale chodzenie za rękę nie jest okej. I nie dlatego, że ja mam skojarzenie z seksualnością homo, bo takie skojarzenia mi narzuciło społeczeństwo, ale dlatego, że nie chcę się łączyć z męską energią, tylko z kobiecą. Bliskość kobiety jest okej, a bliskość mężczyzny nie jest okej.

 

Z jakiego powodu nie jest okej? Co konkretnie zyskujemy, zabraniając sobie tego? Na przykład gdy powstrzymujemy się od jedzenia jakiegoś pokarmu, to zazwyczaj mamy ku temu jakiś konkretny powód zdrowotny, a tutaj co mamy?

Dodam przy tym bardzo ważną rzecz, że ten brak bliskości to jest w perspektywie ludzkości nowość i to dość krótkotrwała. Przykładowo, zwróć uwagę na takie dwa cytaty z chrześcijańskiej Biblii: "Jeden z uczniów Jego - ten, którego Jezus miłował - spoczywał na Jego piersi." https://biblia.deon.pl/rozdzial.php?id=352, "Lepiej jest dwom niż jednemu, gdyż mają dobry zysk ze swej pracy. Bo gdy upadną, jeden podniesie drugiego. Lecz samotnemu biada, gdy upadnie, a nie ma drugiego, który by go podniósł. Również, gdy dwóch śpi razem, nawzajem się grzeją; jeden natomiast jakże się zagrzeje?" https://biblia.deon.pl/rozdzial.php?id=573. W internecie są obecne zdjęcia, dające wgląd jak to było w czasach - patrząc historycznie - wcale nie tak dawnych: https://www.artofmanliness.com/people/relationships/bosom-buddies-a-photo-history-of-male-affection/. Także nic nie wskazuje na to, aby to co mamy dzisiaj, wynikało z ludzkiej (czy konkretnie - męskiej) natury. Również w świecie zwierząt stadnych, jak np. małpy, samce nie wstrzymują się przed wzajemnym dotykaniem się.

 

13 hours ago, kenobi said:

Przedstawione wideo niestety dla mnie brzmi tak:

 

— Masz problemy? O... szkoda, chodź popłaczemy razem i Cię przytulę.

— NIe masz kobiety? Nic nie szkodzi, chodź z nami i się będizemy dotykać.

[...]

Chodzi o samorozwój.

 

Z samorozwojem problem jest taki, że zawsze pozostaje pytanie, czy kierunek tego rozwoju jest właściwy. Kto go wyznaczył?

 

Ale nawet przyjmując, że ten samorozwój jest we właściwym kierunku, to jednak nie jest zdrowe życie wg zasady, że teraz to ja się rozwijam, więc nie wolno mi ani na chwilę się rozluźnić i wypocząć. Rozluźnienie i wypoczynek jest niezbędny. Nawet jeśli ktoś ma cel zostać ideałem w oczach kobiet (którego to celu nie podzielam), to czas na rozluźnienie się jest niezbędny - i tym rozluźnieniem się może być spędzenie czasu w towarzystwie męskim, albo posiedzenie i pogłaskanie psa czy kota.

Edytowane przez Ambroży
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, Ambroży napisał(a):

Również, gdy dwóch śpi razem, nawzajem się grzeją; jeden natomiast jakże się zagrzeje?"

 Taka dygresja. Ten fragment doskonale duchowieństwo ma przyswojony. I ztym rozluźnieniem poniżej.😅😅😅

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 hours ago, Ambroży said:

Z samorozwojem problem jest taki, że zawsze pozostaje pytanie, czy kierunek tego rozwoju jest właściwy. Kto go wyznaczył?

Zabłądziłeś kiedyś w lesie?

Wiesz jak się szuka drogi powrotnej?

Pominę tu pierdoły o tym, że mech rośnie po północnej stronie drzew, bo to może się przydać gdy wiesz gdzie jesteś (czyli nie zabłądziłeś), masz mapę i wiesz gdzie chcesz iść.

Szuka się tak, że idzie się w jakąkolwiek stronę i ma oczy otwarte.

Trzeba też trzymać kierunek a nie chodzić w kółko a jeśli coś mówi, że lepiej skręcić, (np słychać samochody czy inne dzwięki cywilizacji), to się skręca i j/w.

To co najgorsze to usiąść i zastanawiać się co ja mam teraz zrobić.

Tak się na pewno nie wróci do domu.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.