Skocz do zawartości

Niekończąca się historia


Revival

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć Bracia,

3 lata zbierałem się, żeby napisać ten post ale jakoś nie mogłem, bo trochę wstyd, a trochę hańba.
Próbowałem też kilka miesięcy terapii, ale ciężko mi ocenić czy to cokolwiek pomogło. Chciałem się zawziąć i poradzić sobie z tym sam, ale skoro to piszę to najwyraźniej nie wyszło.
Są też plusy bo ogarnąłem się finansowo, rok w którym ostatecznie zerwałem kontakt z ex okazał się dla mnie najlepszym rokiem pod względem zarobków. Z czasem kupiłem mieszkanie, samochód, zapisałem się na sporty walki i do teraz chodzę i się bijemy z chłopakami. Aktualnie mam przymusową przerwę (kontuzja) + jestem już taki kurwa smutny, że stwierdziłem że wykorzystam tę okazję, żeby się Was poradzić.

 

O mnie:
Lvl 33 - będąc młodszym, byłem wrażliwym chłopakiem z romantycznymi wyobrażeniami na temat życia i relacji. Romantyzm zostały rozerwany na strzępy, a ja sam jestem w nienajlepszym stanie psychicznym. Nic mnie nie cieszy, nie mam żadnego celu w życiu, nie wiem co ja w ogóle robię na tym świecie. Często rano nie wiem nawet po co mam wstać z łóżka. Zobojętniałem na wszystkie bodźce prócz sportu, który mnie trzyma w ryzach i chyba dzięki tej dyscyplinie dalej udaje mi się jakoś ciągnąć. Mimo, że nigdy wcześniej nie miałem takiego dostępu do sexu jak obecnie, to nawet nie mam na niego ochoty.

 

Historia w skrócie:
W ogólniaku poznałem ex, ja 18 on 16 - było zajebiście przez pierwsze 2-3 lata.

Później zaczęły się różne rzeczy, masa czerwonych flag, aż ostatecznie po około 4,5 roku ex poszła sobie do innego. Dla jasności, schadzki z nowym zaczęły się jeszcze za mojej kadencji. Dla mnie to był szok, byłem załamany, czułem jakby cały świat mi runął.

Nie mając żadnej wiedzy o relacjach, doświadczenie też niewielkie i będąc w kiepskim stanie postanowiłem, że ją odzyskam. Wiadomo, genialny plan - chcieć wrócić do laski, która poszła się rżnąć z innym. Z obecnej perspektywy wiem, że to jest żenujące. W szczegółach to aż wstyd mówić co ja tam robiłem, żeby wróciła. Dla mnie to była ta jedyna i nie wyobrażałem sobie życia bez niej. Ja pochodzę z niezbyt zamożnej rodziny, a moja ex wręcz przeciwnie i myślę że zachłyśnięcie się nieswoim bogactwem też miało wpływ na to jak ją postrzegałem. Po latach oczywiście przyznaję, że błędem jest w ogóle myśleć o tym, żeby wrócić do ex.

 

Po roku ją "odzyskałem" - to jest myślenie młodego, głupiego mnie.
Prawda jest zapewne taka, że albo tamten ją kopnął w dupę (bo będąc z nim, czasem przychodziła też do mnie) albo po okresie wielkiej ekscytacji okazało się, że wcale nie jest tak pięknie jak się wydawało i wróciła na stare śmieci. Zamieszkaliśmy razem u niej w domu. Bywało bardzo różnie, od bardzo przyjemnych chwil do awantur i rękoczynów.

Po około 4 latach postanowiłem, że się wyprowadzam. Ex nie była może zadowolona ale nie robiła wielkiego problemu. Nie było łatwo ale wynająłem mieszkanie i się przeprowadziłem. Z mojej strony zero kontaktu. Zacząłem próbować z innymi kobietami, ale raczej ze średnimi sukcesami. Każda inna w stosunku do mojej ex wydawała mi się mierna, a już na pewno do żadnej nic większego nie poczułem. Nie jestem też, a na pewno nie byłem gościem, który może w kobietach przebierać jak chce. Gdzies po ponad pół roku, moja ex stanęła u mnie w drzwiach i powiedziała, że mnie "chyba jednak kocha". Nie, że w to jakoś strasznie się tym przejąłem ale nie znalazłem żadnej innej, która w jakikolwiek sposób by mi pasowała, a jednak stara miłość nie rdzewieje. Bujaliśmy się w takiej relacji gdzieś tak 1-1,5 roku mieszkając osobno no i koniec końców kopnęła mnie w dupę. O ile do pierwszej zdrady, powiedzmy że nie mam sobie nic do zarzucenia, tak później tkwiłem w tym całym szambie na własne życzenie. Nie wiem co mnie do niej tak przyciągało. 

 

W ciągu ostatnich 3 lat, zmienił mi się w głowie diametralnie obraz kobiety. Myślę, że w końcu poznałem co to naprawdę jest i jest to zgoła odmienne od moich wyobrażeń.
Spotykałem się z 23-24 latkami, które mówiły o przebiegach typu 40 gości. Spałem z dziewczynami, które zapominały wspomnieć o tym, że mają faceta. Zdarzyła się też taka, która kiedy leżeliśmy u mnie w domu nago i zaczynałem wkładać sprzęt to się zapytała, co ja robię? czy chce ją zgwałcić?

Ogólnie dramat, wiele było zepsutych egzemplarzy ale zdarzały się też w miarę ok. Problem taki, że nic mnie do nich nie ciągnęło, także po 1-2 razach kończyłem relację.

 

Obecnie spotykam się z atrakcyjną dziewczyną, notabene koleżanka z klasy mojej ex, która ma wiele zalet, ale dalej nic do niej nie czuję. Myślę, że jestem gdzieś zblokowany.

Moja ex pojawia się często w moich myślach. Jak ją jakiś czas temu spotkałem na mieście z facetem to aż mnie skręciło w środku. Nie wiem czemu jestem do niej tak mocno przywiązany. Chcę o niej zapomnieć i nie myśleć. Nie wiem co mam robić, czasami bywają takie dni, że siedzę i się gapię w sufit i mam ochotę zniknąć.
Postanowiłem, że spróbuję jeszcze raz pójść na terapię.

 

Proszę o porady i z góry dziękuję.


 


 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Revival napisał(a):

Spotykałem się z 23-24 latkami, które mówiły o przebiegach typu 40 gości.

Ja jebix , i pomyśleć sobie , że takie szlaufy mają później dzieci. Idealnie , zepsute masy produkują zepsute egzemplarze i dramat się nie skończy a będzie gorzej, teraz jest lepiej.

W sumie nie wiem co mam Ci powiedzieć bracie , masz w pizde słabą psyche , bo ja ogólnie nie mógłbym znieść samej myśli , że moja kobieta , podkreślam moja w sensie , że planuje z nią coś poważnego , bo generalnie ja uważam ,że mężczyzna jest poligamiczny a kobieta monogamiczna , więc totalnie zero akceptacji mam dla kolegów i wysokich przebiegów damy. Ja mogę se poruchać na boku , ale nie moja kobieta.
Takie mam zasady , ale baby nie mam i chyba raczej nie będę miał , nie w polsce , ale takie są moje zasady a przez to , że jestem zimnym skurwysynem to nigdy się prawie do nikogo nie przywiązuje.

Wiem , że miałem jakoś pomóc , ale co ja tu mam powiedzieć ? Tu jest tylko i wyłącznie jedno sensowne rozwiązanie...pójść własną drogą , znaleść pasje i cel w życiu a kobiety olać , tyle i aż tyle.
Pomóc może też wyprowadzenie się aby nigdy więcej jej nie widzieć.
Musisz wiedzieć , że jak masz tak mocną obsesję na jej punkcie (wybacz za słowo obsesje , ale to nie miłość (inna kwestia czy takowa istnieje))to ona na pewno będzie to wykorzystywać jak np: a tu nie mam na taksówkę a tu mój narcystyczny chłopak wyrzucił mnie z domu , daj na hotel itp itd.
Śmieszne trochę jest to , że zawaliłeś ogromny wall text a żeby całą sprawę lepiej zrozumieć , to musiałbyś jeszcze więcej napisać.
Mówię tutaj o rzeczach jak np: Twoje dzieciństwo , środowisko przeszłe i obecne , fetysze , zaburzenia etc.
Proszę nie bierz tego do siebie , ale jeśli zaakceptowałeś , że ktoś obracał Ci kobitę to przypadkiem Cię to jakoś nie podniecało?
Lub czy jak ona Cię dymała na hajs lub emocjonalnie to czy nie odczuwałeś wtedy masochistycznej przyjemności ?
Lubisz być przez baby dominowany albo tylko przez nią ?
W tych pytaniach może się kryć odpowiedź.
Co myślisz , że terapeutka Ci pomoże ? Ten sfeminizowany ściek ? 69% studentek psychologii jest zaburzona , raz słyszałem ze sprawdzonego źródła chłop byl u terapeutki i żalił się na stres , na ilość obowiązków , przemęczenie i masę innych rzeczy a ona że kobiety maja gorzej XDXDXDXDXDXDXD , wyzwał ją i wyszedł (oczywiście nie zapłacił) , więc jeśli o mnie chodzi to żadnych terapii , bo to co się dzieje teraz jak np "sitution ship" lub "zazdrość wsteczna" to jest kurwa taki matrix , że po raz 867867876 nie dziwię sie dlaczego kosmici omijają nasza planetę szerokim łukiem.
 

Edytowane przez Griffith
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć.

Stosunkowo niedawno sam dołączyłem do forum i wrzucałem post w świeżakowni. Miałem co prawda inną historię od Twojej, ale widzę pewien wspólny mianownik. Mianowicie, najbardziej zapadają nam w pamięć kobiety, które dały nam najwięcej emocji. Z tego co piszesz, w czasie waszej długiej znajomości było i sporo dobrych i dużo tych złych emocji. Poza tym masa wspomnień  itp.  Mnie też takie mieszanki pociągają. 

To co mi pomaga wygrzebywać się z dołka to:

  • Zastanawianie się nad swoimi emocjami. Skąd się biorą i dla czego tak na prawdę w danym momencie czuję się na przykład wkurwiony, albo zrezygnowany. Tu pomaga praca z oddechem, którą mi też bracia doradzili.
  • Cele. Rozwój. To już wyżej pisał Griffith. Może rozwój zawodowy, może nowy kurs.  W moim przypadku bardzo pomaga angażowanie się w grupie poszukiwawczej. 
  • Trening i wysiłek fizyczny (tego Ci raczej nie brak). 
  • Porządna micha
  • Natura. Góry, las, rower itp.
  • Terapia. Jedni polecają, inni mówią, że nie ma sensu. Mi osobiście pomaga robić porządek w myślach i dojść do "głębszych" wniosków, których pewnie bym nie wyciągnął bez tego.

To co wypisałem wyżej pomaga mi odbudowywać samoocenę, która podupadła w ostatnich latach. 

 

I jeszcze jedna ważna rzecz, którą napisał któryś z braci w jednym z wątków na forum (nie pamiętam teraz w którym). WSZYSTKIE emocje związane z Twoją ex mają swój początek w TOBIE. To reakcja hormonalna na jej zachowania, gierki, flirty. Teraz także wspomnienia powodują reakcje, więc na pewno nie pozwalaj sobie na rozmyślania jak to było i jak mogło być. 

 

Trzymaj się bracie

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, Black_and_White napisał(a):

Terapia. Jedni polecają, inni mówią, że nie ma sensu. Mi osobiście pomaga robić porządek w myślach i dojść do "głębszych" wniosków, których pewnie bym nie wyciągnął bez tego.

Jeżeli będzie w porządku męski terapeuta to pewnie , lecz nie to takie łatwe z kilku przyczyn.
Ja osobiście nie lubię terapii , bo hajsu szkoda a przez to , że samodzielnie przerobiłem wiele traum w swojej głowie , wyleczyłem się z depresji w większości co trwała około 4 lata bez pomocy terapeuty to mam duży dystans no i nie zapominajmy o dzisiejszej marksistowskiej ideologii , która coraz częściej i częściej się pojawia u terapeutów.
Wygadać można się przyjacielu to też pomaga , szczególnie ja mam podobne doświadczenia :)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli masz problem z odczuwaniem jakichkolwiek pozytywnych emocji, może to być objaw depresji. Raczej to nie jest Twój problem, ale linkuje do swojego posta, którego przed chwilą popełniłem.

 

Chciałbym tylko dodać, że psychoterapia nie polega na głaskaniu się z terapeutą, ale na wyciągnięciu na wierzch swoich negatywnych przekonań, kwestionowaniu myśli, spojrzeniu na tematy z innej perspektywy.

Tak jak bracia wyżej napisali, dużo tutaj zależy od Twoich reakcji, na które masz jakiś wpływ.

Powodzenia!

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Klasyka, chcesz tego czego nie możesz mieć. Ofiara okoliczności i niechęć do przyjęcia własnych uczuć.

 

Coś sprawia, że chcesz w tym tkwić mimo destrukcji.

 

Blokujesz pewne emocje imo, jak już odpuścisz i wybrzmią to możesz odwołać się do ciała i jego woli życia.

 

Cele nie są tak ważne jak myślisz, życie ma wartość w sposobie w jakim je przeżywasz, ta rozpacz, smutek i beznadzieja nie jest problemem, tylko to, że wydaje Ci się, że mógłbyś odczuwać inaczej, przyjemniej.

 

Do tego co jest nie ma alternatywy, chyba że ją stworzysz myślami i tak się odseparujesz.

 

Nie ma nic trwałego więc gonienie za przyjemnościami i odrzucanie cierpienia nie ma większego sensu.

 

Zobacz na co masz wpływ bo w chwilach takiej depresji Twoja perspektywa jest ograniczona do wielkiego „ja” kontra „zły świat”.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 godzin temu, Revival napisał(a):

O mnie:
Lvl 33 - będąc młodszym, byłem wrażliwym chłopakiem z romantycznymi wyobrażeniami na temat życia i relacji. Romantyzm zostały rozerwany na strzępy, a ja sam jestem w nienajlepszym stanie psychicznym. Nic mnie nie cieszy, nie mam żadnego celu w życiu, nie wiem co ja w ogóle robię na tym świecie. Często rano nie wiem nawet po co mam wstać z łóżka. Zobojętniałem na wszystkie bodźce prócz sportu, który mnie trzyma w ryzach i chyba dzięki tej dyscyplinie dalej udaje mi się jakoś ciągnąć. Mimo, że nigdy wcześniej nie miałem takiego dostępu do sexu jak obecnie, to nawet nie mam na niego ochoty.

Heh, jakbym czytał o sobie, też level 33, i podobne wrażenia z tego całego cyrku. Ale na spokojnie - jest sport do którego wrócisz jak wyliżesz się po kontuzji - i trzymaj się tego chłopie. Jak za mało sportu - dołóż więcej. Jak człowiek pada ze zmęczenia to energii na depresyjne egzystencjalne rozkminy jest coraz mniej. Ja do siłki i jednego dość niszowego sportu walki dorzuciłem długie marsze, takie po 10, 20, 30 km. Nie trzeba nawet nigdzie daleko jechać, pójdź po prostu do największego parku w mieście. Chodzę, słucham dobrej muzyki i relaksuję się.

 

 

19 godzin temu, Revival napisał(a):

Aktualnie mam przymusową przerwę (kontuzja) + jestem już taki kurwa smutny, że stwierdziłem że wykorzystam tę okazję, żeby się Was poradzić.

Wykorzystaj tę okazję. Dobra książka może się przydać - polecam "Rozmyślania" Marka Aureliusza. Niezbyt obszerna, ale mądra lektura (nieraz polecana na tym zacnym forum), gwarantuję Ci, że uspokoisz trochę ducha i zmienisz spojrzenie na wiele rzeczy. Stoicyzm wszystkich nas uratuje.

 

 

19 godzin temu, Revival napisał(a):

Próbowałem też kilka miesięcy terapii, ale ciężko mi ocenić czy to cokolwiek pomogło.

Chodzę teraz na terapię, nie traktuję jej jak magicznego leku na całe zło, ale wychodzę z założenia, że lepiej się wygadać takiemu bezstronnemu doradcy, niż np. zarzucać tym wszystkim potencjalną nową kobietę, co niestety mi się wcześniej zdarzało. Zawsze człowiek dowie się czegoś o sobie, pomaga to trochę schłodzić głowę. W arsenale walki z deprechą, kryzysem - jest to jakaś dodatkowa amunicja. Jak możesz sobie pozwolić na ten komfort to idź. Pamiętaj Stary - nie odsłaniaj się ze swoimi słabościami przed swoją kobietą. Idź do takiego randoma, wygadaj się, posłuchaj co ma do powiedzenia, a w domu garda i pełna gotowość. 

 

 

19 godzin temu, Revival napisał(a):

Obecnie spotykam się z atrakcyjną dziewczyną, notabene koleżanka z klasy mojej ex, która ma wiele zalet, ale dalej nic do niej nie czuję. Myślę, że jestem gdzieś zblokowany.

I to bym omówił z terapeutą - trochę celnych pytań w Twoją stronę i się dowiesz czy nic nie czujesz, czy tłumisz uczucia. Podejdź do tego na spokojnie, bardzo dobrze że wychwyciłeś ten motyw na tym etapie, ja np. tego nie zrobiłem a tkwiłem w czymś podobnym. Nie pozwól żeby jakieś sentymenty do byłej Cię prowadziły w nowej relacji. Powinieneś być tu i teraz, i doceniać to co masz. Jesteś większym szczęściarzem niż Ci się wydaje. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 minuty temu, Orkan1990 napisał(a):

Pamiętaj Stary - nie odsłaniaj się ze swoimi słabościami przed swoją kobietą.

To zdanie powinno być wypisane gdzieś nad lustrem, żeby móc je przeczytać odruchowo w chwili słabości. Dwa razy powiedziałem kobiecie o swoich słabościach. Myślałem wtedy, że szczerość i wyłożenie kawy na ławę pomoże budować uczciwą i "normalną" relację.... O dwa razy za dużo ;) Pierwszy raz był z niewiedzy. Drugi utwierdził mnie w przekonaniu, że to prowadzi do rozpadu. Trzeciego nie będzie

  • Like 1
  • Dzięki 1
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

41 minut temu, Black_and_White napisał(a):

Dwa razy powiedziałem kobiecie o swoich słabościach. Myślałem wtedy, że szczerość i wyłożenie kawy na ławę pomoże budować uczciwą i "normalną" relację.... O dwa razy za dużo ;) 

Ja ten błąd praktycznie w każdym swoim związku popełniłem, tylko na różnych etapach. Kobieta wyszukuje słabości podświadomie. Biblijna opowieść o Samsonie i Dalili. pokazuje do czego to prowadzi. Z mojego doświadczenia: łatwo ulec pokusie nadmiernych zwierzeń szczególnie w dwóch rodzajach momentów:

 

1. Kiedy leżycie w łóżku po naprawdę udanym seksie - otwiera się pole do niewygodnych pytań ze strony kobiety. U mnie chyba najgorsza sytuacja była po ponownym zejściu się z ostatnią z dziewczyn, kiedy padlo z jej strony coś takiego: "To opowiedz mi teraz o wszystkim co ci wcześniej jak ze sobą byliśmy nie pasowało, i jak to możemy zmienić.". Okazało się to zakamuflowanym pytaniem o słabości i lęki. Chcesz dobrze, chcesz dialogu, ale nawet nie wiesz, że teraz przepytuje cię jej wewnętrzny dobry policjant, a zaraz wykorzysta to ten zły, który w niej siedzi. Trzeba skorzystać z prawa do odmowy zeznań. 

 

2. Kiedy macie w życiu jakieś naprawdę tragiczne wydarzenie, które was przerasta - w moim przypadku była to nagła śmierć jednego z rodziców - trauma może obudzić pozostałe demony, i pada mur którym się otaczasz. Wtedy kobieta może być twoją pocieszycielką, ale naprawdę trzeba uważać jak się przy niej zachowujesz.

 

W tym pierwszym wypadku jest łatwiej się obronić - wystarczy wyrobić nawyk milczenia, zbywania pytań żartem itd. W drugim wypadku (którego nie życzę nikomu) gratuluję wszystkim twardzielom, którzy wytrwają nie okazując nadmiernej słabości.

 

Dlatego tutaj w przypadku kolegi ostrzegam przed tym, bo wiem, że może być pokusa odsłonięcia się przed aktualną dziewczyną ze swoimi rozkminami. Ona ich nie zrozumie, ona ich nie potrzebuje, ona odbierze je jako słabość. 

Edytowane przez Orkan1990
  • Like 6
  • Dzięki 1
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 24.10.2023 o 14:41, Orkan1990 napisał(a):

Ja ten błąd praktycznie w każdym swoim związku popełniłem, tylko na różnych etapach. Kobieta wyszukuje słabości podświadomie. Biblijna opowieść o Samsonie i Dalili. pokazuje do czego to prowadzi. Z mojego doświadczenia: łatwo ulec pokusie nadmiernych zwierzeń szczególnie w dwóch rodzajach momentów:

 

1. Kiedy leżycie w łóżku po naprawdę udanym seksie - otwiera się pole do niewygodnych pytań ze strony kobiety. U mnie chyba najgorsza sytuacja była po ponownym zejściu się z ostatnią z dziewczyn, kiedy padlo z jej strony coś takiego: "To opowiedz mi teraz o wszystkim co ci wcześniej jak ze sobą byliśmy nie pasowało, i jak to możemy zmienić.". Okazało się to zakamuflowanym pytaniem o słabości i lęki. Chcesz dobrze, chcesz dialogu, ale nawet nie wiesz, że teraz przepytuje cię jej wewnętrzny dobry policjant, a zaraz wykorzysta to ten zły, który w niej siedzi. Trzeba skorzystać z prawa do odmowy zeznań. 

 

2. Kiedy macie w życiu jakieś naprawdę tragiczne wydarzenie, które was przerasta - w moim przypadku była to nagła śmierć jednego z rodziców - trauma może obudzić pozostałe demony, i pada mur którym się otaczasz. Wtedy kobieta może być twoją pocieszycielką, ale naprawdę trzeba uważać jak się przy niej zachowujesz.

 

W tym pierwszym wypadku jest łatwiej się obronić - wystarczy wyrobić nawyk milczenia, zbywania pytań żartem itd. W drugim wypadku (którego nie życzę nikomu) gratuluję wszystkim twardzielom, którzy wytrwają nie okazując nadmiernej słabości.

 

Dlatego tutaj w przypadku kolegi ostrzegam przed tym, bo wiem, że może być pokusa odsłonięcia się przed aktualną dziewczyną ze swoimi rozkminami. Ona ich nie zrozumie, ona ich nie potrzebuje, ona odbierze je jako słabość. 

Edytowane wczoraj o 15:03 przez Orkan1990

 

Nie odpowiadanie, zbywanie śmiechem itd. również jest błędem, chodź już mniej rażącym jak jasne odsłanianie się. Ty jej nie mówisz o sobie - ona nie mówi ci o sobie, dostajesz teksty o braku zaufania itd. Po co robić sobie pod górkę? Świadomy Samiec powinien wykorzystywać wiedzę, omijać miny. Czyli - mówić o sobie rzeczy które nie są szczególnie traumatyczne/bolesne dla nas ale przedstawiać to jako coś strasznego, wczuwać i opowiadać, że to była dla nas tragedia, w rezultacie przedstawiać słabości w sposób, który nie narobi nam problemów. Partnerka zadowolona bo poznała "sekrety", my zadowoleni, bo nie wie nic, co może wykorzystać przeciw nam. 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

Dla mnie kluczowym motywem jaki widzę w Twojej historii jest słabość. Nie widzę tutaj żadnego celu życiowego, ambicji, tylko negatywne uczucia i ucieczkę w nihilizm. Plus sport, bo pozwala Ci jakoś utrzymać wewnętrzną ramę do codziennego egzystowania. Oczywiście, to wszystko gdzieś tam pewnie jest podszyte niską samooceną. Tutaj leżą Twoje realne problemy, obsesja na punkcie ex jest tylko ich odbiciem, i zapewne dopada Cię właśnie wtedy gdy wewnętrznie siadasz. Negatywne emocje wychodzą na wierzch, a ta jest z nich wszystkich po prostu najsilniejsza.

 

Na Twoim miejscu, zacząłbym od budowania dyscypliny. Poczucie, że możesz na siebie liczyć, polegać na sobie, jest bardzo budujące. Wyznaczaj sobie cele, nawyki, planuj czas, i staraj się tego trzymać, to jednocześnie świetny trening opanowania emocjonalnego. Z moich doświadczeń, bardzo w tym pomocne są nawyki poranne, zimne prysznice. W tym wszystkim chodzi przede wszystkim o odzyskanie poczucia kontroli nad swoim życiem. Nie szukaj motywacji, ale właśnie staraj się budować dyscyplinę. Efekty przychodzą z czasem, to jak z treningiem siłowym. Życzę powodzenia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.