Jump to content

Orkan1990

Użytkownik
  • Posts

    160
  • Joined

  • Last visited

  • Days Won

    1
  • Donations

    0.00 PLN 

Orkan1990 last won the day on March 27 2024

Orkan1990 had the most liked content!

Profile Information

  • Płeć
    Mężczyzna

Recent Profile Visitors

The recent visitors block is disabled and is not being shown to other users.

Orkan1990's Achievements

Kapral

Kapral (4/23)

470

Reputation

  1. Rzucam kamieniem. Kilka tygodni temu zasłyszalem taką rozmowę w szatni na siłowni - dwóch dość przykokosowanych gości rozmawiało o dziewczynie trzeciego kumpla, którego akurat z nimi nie było. Mówili, że niezła dupa, ale że gość ma z nią koszmar, wrzuca na instagrama półnagie zdjęcia, podbija do niej masa kolesi. Jeden z tych typów stwierdził, że z nim też flirtowała, i że "Dawid ma z nią prze*ebane". To kto w takiej dajmy na to sytuacji jest w lepszym położeniu - incel ze swobodą manewru, czy tamten gość, pewnie w jakimś stopniu już uzależniony od wystrzałowej insta-modelki, która lada moment przeskoczy pewnie na inną galąź albo będzie go zdradzać z innymi czadami. Na dużego czada zawsze znajdzie się większy czad, a księżniczka zawsze będzie rozglądać się za lepszą gałęzią bo księżniczki przecież zawsze zasługują na więcej. Być może jest to dowód anegdotyczny, ale takich historii wśród tych "pięknych i wypacykowanych" jest cała masa. A z drugiej strony znam jednego trenera personalnego, który wziął sobie za żonę kobietę z dużo niższym SMV od niego. Wg mnie brzydka jak noc, ale wygląda na to, że ma z nią udane życie rodzinne, dwojkę dzieci, ugotowane kiedy wróci do domu. Jak rozmawiał z nią przez telefon to dało się wyczuć jej respekt do niego od razu. Z ładnej miski się nie najesz, nawet jak masz wysokie SMV, to konsumpcja raczej potrwa krócej niż dłużej z laską o podobnym SMV. Jest takie powiedzonko po angielsku, nie ma wg mnie dobrego tłumaczenia na język polski: "No matter how hot she is, someone out there is sick of dealing with her shit." Nie patrz na to co on robi i nie myśl że mógłbyś robić to co on. Trenujesz na siłce, masz na to więcej czasu, m.in. brak związku pozwala też na zwiększenie liczby treningów i utrzymuje Cię pewnie w takim stanie "chcę zaruchać - muszę ćwiczyć" I powiem Ci, że o niebo lepsza jest taka motywacja niż żadna. Wykorzystuj sytuację w której jesteś na swoją korzyść. na korzyść Twojego zdrowia, Twojej kondycji, Twojej pewności siebie, Twojego dobrego samopoczucia. Żaden związek sam z siebie tego akurat Ci nie da. To możesz dać sobie sam.
  2. Czytając ten temat, naszła mnie taka myśl, że naprawdę ciesz się @emil, że to się wszystko tak szczęśliwie zakończyło. Wyobraź sobie przez moment, że odejmujesz z tego równania waginę, i sprowadzasz sobie do domu z lokalizacji oddalonej o 600 km totalnie obcą osobę, o której przeszłości, charakterze, uczciwości itd. nie wiesz totalnie nic. Mogła Cię okraść, mogłeś ją zastać w mieszkaniu z innym typem, mogła Cię z tego mieszkania spróbować usunąć podstępem. Na serio zagrałeś w rosyjską ruletkę i nastąpił happy end - śmieci wyniosły się same, zaburzona laska oddaliła się w miarę pokojowo w swoją stronę i już (miejmy nadzieję) nie wróci. Prawdopodobnie będzie teraz zatruwać życie jakiemuś innemu nieszczęśnikowi, któy będzie musiał znosić jej lenistwo, nerwicę, zmienność, napady agresji, kredyty, kłopoty finansowe itd. Uczcijmy pamięć tego gościa minutą ciszy. A Ty dla siebie musisz ustanowić wysokie standardy i oceniać te laski tak jak one ocieniają Ciebie - pełna wzajemność. Ciekaw jestem za jaki czas dotrze do Ciebie jakie szczęście Cię spotkało. Czytając tę historię cieszę się, że ten poziom naiwności w stosunkach z kobietami czy szerzej ludźmi już mi raczej nie grozi. I Tobie też tego życzę. Uważaj na siebie i raczej nie sprowadzaj obcych, niesprawdzonych osób do swojej twierdzy.
  3. Moja rada będzie w stylu "Fight Clubu": obudź w sobie wojownika i odnajdź swoje plemię. Wybierz jedną sztuke walki (najlepiej) albo inny sport i zacznij chodzić na treningi w jakiejś zorganizowanej grupie. Przemodeluj myślenie. Wybierz sobie właśnie taki cel: chodź na jakieś treningi, po prostu. Bez myślenia czy będziesz w tym dobry, czy coś ci się nie stanie. Odważ się to zrobić i chodzić regularnie. Uważasz się np. za brzydkiego itp.? Doskonale, w ciągu tysiącleci historii była masa wojowników z niewyjściowymi twarzami, którzy nawet przez chwilę się tym nie przejmowali. Rozwiń się w ramach tego co masz do maksymalnego stopnia. Odkryj wojownika, który w Tobie siedzi, dla którego nie ma znaczenia czy jest sam czy w towarzystwie. Rozwiń siłę fizyczną i psychiczną. Pójdż właśnie na trening sztuk walki, spotkaj gości z którymi będziesz mógł dać sobie po mordzie w kontrolowanych warunkach, a potem pójść na piwo. Jeżeli jesteś sfrustrowany, samotny, zmęczony, czujesz się nieatrakcyjny - to nie dlatego, że nie masz kobiety, chociaż może się tak wydawać. Wg mnie 90% winy ponosi za to struktura dzisiejszego zatomizowanego społeczeństwa, która nie zapewnia poczucia przynalezności do grupy i nie dba o rozwój fizyczny/psychiczny jednostki - o to musimy zadbać sami, ale da się to zrobić Zadbaj o relacje z rodziną, kolegami. Pomóż w czymś swoim rodzicom. Zadbaj właśnie o te relacje, które masz, napraw je jeżeli to jest potrzebne. Samotność to iluzja i bardziej wybór niż rzeczywisty stan. Poczucie samotności zazwyczaj wiąże się z lenistwem tak naprawdę. Możesz na pstryknięcie palcem w kilka dni zniwelować ten stan. A kobiety.... - one są raczej przyczyną poczucia samotności u słabych mężczyzn. Dla silnych nie są potrzebne, bo poziom zajętości jest tak wysoki, że kobieta jest tylko jednym z wymienialnych puzzli układanki a nie obrazem wypełniającym całe życie.
  4. Źle się wyraziłem, skrót myślowy - chodziło mi o związek. Rok temu ją poznał, w relacji byli z tego co rozumiem od grudnia, czyli jakieś 3-4 miesiące związku. Miesiąc a trzy miesiące - jeden pies w dzisiejszych czasach. Chociaż zazwyczaj te 3 miesiące to granica po której pada pytanie ze strony kobiety na czym stoimy.
  5. Polecam obejrzeć od ok. 3:10. Wygląda na to, że niektóre red pillowe prawdy powoli przebijają się do mainstreamu.
  6. Ja już właściwie po tych słowach nie muszę czytać dalej. Bardzo dobrze robiłeś, nic tylko kontynuować to podejście. Ale jak rozumiem trzeba samemu sobie komplikować życie i potem się zastanawiać, cierpieć, rozmyślać, rozważać i uzasadniać samemu przed sobą dlaczego to życie się sobie samemu komplikuje z niewłaściwymi kobietami. Oj byłem w tym miejscu nie raz, dlatego nie krytykuje, jedynie zwracam uwagę. Nie komplikuj sobie życia. Pozostaje życzyć jej i jej rodzinie dużo szczęścia i zdrowia, a pracę terapeutyczną nad nimi wszystkimi pozostawić terapeutom. Ty nie jesteś organizacją dobroczynno-charytatywno-terapeutyczną. Samo słuchanie o tym wszystkim to już strata czasu. To niech specjalista ustala za pieniądze, a Ty możesz być wtedy jakieś 10 tysięcy mil dalej, i popijać drinka z palemką. Lepiej żeby poszła tam sobie sama. Tak jak mówię - możesz w tym czasie wyjść na rower, poznać 10x lepszą kobiete bez takich problemów, albo popijać drinka z palemką. Na serio nie ma co ratować damy w potrzebie, bo po pierwsze to nie dama, tylko przypadkowa laska z tindera, po drugie trzeba być bezwzględnym tak samo jak one są bezwględne wobec nas. Tzn. pojawia się taki problem na początku relacji - do widzenia. "Wada" 99% facetów. Żadna to tam wada, nie ma co się uzewnętrzniać przed przypadkowymi laskami z tindera. To jak próba tłumaczenia chomikowi fizyki jądrowej po chińsku w nadziei, że zrozumie. Miesiąc to ja bym sobie dał, żeby w 100% zapomnieć o przypadkowej lasce z tindera w której mi się nie podoba masa rzeczy na tyle, że postanowiłem ją zostawić. To by była moja "praca nad sobą" w tym kontekście. Przypadkowa laska z tindera to jest ostatnia osoba do doradzania nad czym należy pracować. Krzyżyk na drogę dla tych kumpli biorących śluby. Też nic tylko życzyć im szczęścia - będą go potrzebowali, i to dużo. Masz 28 lat - to jest taki wiek, że jak sobie wszystko właściwie poukładasz w głowie, np. jakich kobiet chcesz a jakich nie, to zostaniesz królem życia. To, że nigdy już nie znajdziesz zapatrzonej w Ciebie kobiety, której będzie zależało na LTR możesz wsadzić sobie między bajki. Znajdziesz taką, i może nie będzie z nią potrzeby po miesiącu znajomości iść do seksuloga, gastrologa, psychologa, geologa, etnologa i antropologa, żeby ustalić co z nią jest nie tak. Jestem więcej niż pewien, że dobrze zrobiłeś. Nie ma co komplikować sobie życia a potem na siłę szukać uzasadnienia dlaczego się je komplikuje. Bo jak laska ma alkoholizm w domu, ćpającego ojca, i pojawia się potrzeba ciągania jej po seksuologach po mięsiącu znajomości - to niewątpliwie jest komplikowanie sobie życia. To już naprawdę lepiej zagrać w dobrą gre, np. Tomb Raider.
  7. Seks jak najbardziej dostałem, i to całkiem niezły. Czy za darmo? Nie ma czegoś takiego jak seks za darmo. Na tinderze, którego nie usuwam, mam ponad setkę kobiet do wyboru do koloru, ale w moim przypadku po prostu działanie w tym temacie utrudnia mi rozwój bo pochłania czas i energię. A teraz rozwój to mój priorytet. Po kilku miesiącach treningu będę sam się ze sobą jeszcze lepiej czuł i jeszcze lepiej panie będą na mnie reagować - ale to tylko efekt uboczny. Stawiam siebie na pierwszym miejscu i potrafię zrobić sobie po prostu przerwę taktyczną w randkowaniu, zamiast uganiać się non stop za czymś w sumie mało wartym co odwraca moją uwagę od tego co naprawdę ważne.
  8. Mam tak samo jak Ty. Na aplikacji będzie bardzo bardzo ciężko. Profil na aplikacji = jazda na karuzeli. Ja po kontakcie z kilkoma dziewczynami jadącymi na karuzeli mam aktualnie troszkę dosyć. Robię przerwę, zbyt długie używanie tej apki traumatyzuje jak przebywanie w strefie przyfrontowej. Tracisz optymizm, zaczynasz widzieć świat w ciemnych barwach. Zadając się z zaburzonymi sam stajesz się zaburzony. Wracam do zasady - lepsza godzina na siłowni niż godzina przewijania/pisania na tinderze.
  9. Wg mnie gdzieś w okolicach 45-50 lat to max, ale to też pod warunkiem, że ktoś jest w dobrej formie. Chciałbym jeszcze żyć kiedy miałby/miałaby 20/30 lat, tak żeby wesprzeć tego dzieciaka w życiu. Zrobić dziecko to sobie może niemal każdy, ale wychować na porządnego człowieka i wprowadzić jakoś tego człowieka w życie - to już nie każdy potrafi. Na to trzeba mieć siłę, i na pewno lepiej być młodszym niż starszym. Ameryki nie odkrywam, ale wiek to nie jest aż taki problem jak znalezienie chętnej kobiety na poziomie, która nie wbije noża w plecy.
  10. Red pill to jest prakseologia - teoria sprawnego działania. Red pill tylko pokazuje co działa a co nie działa na podstawie doświadczeń i oceny efektów tych doświadczeń. Nie może sam w sobie ani zniechęcać ani zachęcać do związków. Cykl prakseologiczny wygląda tak: Diagnoza (zebranie faktów) Prognoza (przewidywanie) Planowanie i programowanie Realizacja Ocena efektów I dokładnie tym jest tzw. red pill, i tak zostało sprawdzone jego działanie w praktyce. Co zrobisz z tą wiedzą zależy tylko od Ciebie. Możesz tej wiedzy użyć do zwiększenia własnego potencjału, świadomości itd. Możesz się też pogrążyć w braku nadzieji. Możesz pójść też w wyparcie i działać nadal w oparciu o stare schematy. To tak jak z wybudzeniem z Matrixa. Zarówno Neo jak i Cypher zobaczyli prawdę, ale każdy z nich wybrał inną ścieżkę działania.
  11. Tak, ale wcześniej każde z nas miało doświadczenia z terapiami indywidualnymi - ja na swoją poszedłem wcześniej. To na pewno ułatwiło sprawę - zwykle terapie małżeńskie zaczynają się od przerzucania się winą (ewentualnie ich celem jest usilna zmiana partnera, żeby się dostosował do naszych wymagań), u nas każdy wiedział co ma za uszami i mogliśmy nad tym pracować. To jest wg mnie naprawdę rzadki przypadek, że kobieta wie, że ma coś za uszami i chce to naprawdę poprawić, nie wyrzucając przy tym związku na śmietnik. Kobiety na które ja trafiam przeważnie mają ego tak wywalone w kosmos, że żadna praca nad sobą nie wchodzi w grę.
  12. Mi nie jest akurat ciężko w to uwierzyć. Widziałem kilka razy w życiu rzeczy totalnie niewytłumaczalne i jestem więcej niż pewien, że ten świat zawiera znacznie więcej niż tylko to co jesteśmy w stanie zobaczyć i racjonalnie wyjaśnić. Może też zobaczysz w swoim życiu rzeczy, które Cię do tego przekonają. Nadal nie mam pewności czy istnieje życie po śmierci, ale istnieją pewne energie, które potrafią się czasami manifestować w naszym świecie i są conajmniej trudno wytłumaczalne z punktu widzenia racjonalnego umysłu. Jest wysoce prawdopodobne, że energia, którą przecież w sobie mamy, kontynuuje w jakiejś formie egzystencję nawet po śmierci fizycznego ciała, w tym lub w innym wymiarze. Według mnie, jeżeli istnieje życie w zaświatach, to prawdopodobnie o tym ciele, które masz tutaj będziesz pamiętał tak jak teraz pamiętasz o paznokciach obciętych trzy tygodnie temu. To wszystko co mamy tutaj nie będzie miało najmniejszego znaczenia. Kiedyś czytałem o ciekawym przykładzie: ciało jest niczym telewizor. Telewizor odbiera pewien sygnał, przekazuje energie, którą widzisz w formie obrazu. Jeżeli zniszczysz telewizor to nie oznacza, że sygnał znika, on nadal gdzieś tam jest. Znika jedynie przekaźnik. Myślę, że bardzo podobnie może być z ciałami i duszami. Boję się śmierci, ale mam kilka sposobów żeby ten lęk zmniejszać. Strach przed śmiercią jest zupełnie normalny, bo lęk przed nieznanym to coś zupełnie normalnego, Ale według mnie i tak ta krótka chwila kiedy umieramy jest niczym w porównaniu z cierpieniem jakie musimy znosić podczas egzystencji na tym świecie. Osoby będące na skraju śmierci, np. przez wykrwawienie, często porównują to co się dzieje do zasypiania. Sen jest bratem śmierci. Można powiedzieć, że co noc ćwiczymy utratę świadomości. Czy boisz się kiedy zasypiasz? Raczej nie. Śmierć jest naturalna, tak samo jak narodziny, sen, czynności fizjologiczne. Poza tym nawet jeżeli nie ma nic po śmierci, to też wszyscy mamy ten stan już dobrze przećwiczony - wszyscy kiedyś już nie żyliśmy, przed urodzinami.
  13. I bardzo dobrze. Powodzenia i dobrej zabawy!
  14. Twierdziła, że to przez tą sytuacje stała się taka zdystansowana i dlatego, że ja za bardzo "naciskałem" Nie zwracaj uwagi na to co ona mówi. To nie ma totalnie żadnego znaczenia w tym wypadku. Ona nie zaspokaja Twoich potrzeb, nie ma o czym z nią rozmawiać. Jak nie jest gotowa na intymność to znajdziesz sobie kobietę, która jest gotowa na intymność bez tego całego pitolenia.
  15. Czy aby na pewno to koniec? Niektóre po takiej olewce dostają pierdolca na punkcie gościa. Myślę, że koniec. Nawet jakby się odezwała, to ja podziękuję jednak. Mówiłem jej - jedna krzywa akcja i mnie nie ma, i słowa dotrzymam. Laska ma coś mocno z garem nie tak. Otworzyła się przede mną, trochę jak przed psychologiem i opowiadała, że spotkała np. typa który spełniał wszystkie jej wymogi - pan idealny itd., ale był jeden problem: ona nic do niego nie czuła. Przyznała mi też, że miała ostre załamanie psychiczne pare lat wstecz, nie chcę tu wchodzić w szczegóły przez co dokładnie, ale mocno to przeżyła i od tamtej pory niby ma problem z "czuciem". Nawet nie chciała się przytulać po seksie, co jest mega mega dziwne. Czuć było, że coś nie gra. W sumie to nawet trochę jej współczuję. Bo gdzieś tam jest u tych kobiet pragnienie normalności, mówiła, że marzy się jej być matką itd. Tylko, że one po prostu biologicznie nie są zdolne do takiego życia. Trzeba to skumać. Nauczyć się łapać i wypuszczać - tak jak złowioną rybę. Jak nie skasowałeś pary to nie zdziw się jak się odezwie za pare dni jeszcze. Wtedy można mieć pewność, że czad nie znalazł dla niej jednak wolnego terminu w swoim kalendarzu peklowania. W takim wypadku najlepiej jest zostawić wiadomość odczytaną i nie robić nic dalej.
×
×
  • Create New...

Important Information

We have placed cookies on your device to help make this website better. You can adjust your cookie settings, otherwise we'll assume you're okay to continue.