Skocz do zawartości

BIEDNE ISTOTY [2023]


Rekomendowane odpowiedzi

Już kiedyś poruszałem na tym forum swoją wątpliwość, czy nurt filmów woke nie wyeksploatował się na tyle szybko, że obecnie możemy doświadczać prób jego trawestacji, a tu nie minęło pół roku i już być może mamy przykład jawnej z niego kpiny. O trawestacji tego nurtu, pisałem przy okazji premiery Barbie, która jest zresztą bardzo ochoczo zestawiana właśnie z filmem, któremu chciałbym poświęcić niniejszy wątek, a mianowicie Biedne Istoty.
 
Nie da się jednak nie zauważyć, że przy okazji tych porównań, opinia publiczna aż krzyczy, że oto dostajemy Barbie, taką jaka powinna być! Bo o ile ja sam po seansie Barbie nie miałem żadnych złudzeń, że tamten film w dość inteligentny sposób ośmieszał postulaty feminizmu, to widocznie sami lewicowi publicyści załapali to z wyraźnym opóźnieniem, próbując teraz rozgrzeszać swój owczy entuzjazm umniejszając filmowi Gerwingów przy każdym porównaniu z Biednymi Istotami.
 
Po seansie Biednych Istot już jednak tak pewny swoich wniosków nie jestem. Z kina wyszedłem zniesmaczony, bo ten film wyraźnie z kogoś kpi, ale nie do końca nie jestem przekonany, kto jest celem tego szyderstwa.
 
W sumie gdy piszę te słowa, to zastanawiam się, czy moje przemyślenia jednak nie są dowodem tego, że Biedne Istoty to jednak nie jest aż tak zły film, jak go odebrałem za pierwszym razem.
 
Gwoli ścisłości trzeba jednak oddać, że pierwsze 20 minut filmu zapowiada coś zupełnie odmiennego, niż dostajemy przez kolejne dwie godziny seansu. Początek jest oniryczny, niepokojący i wstrząsający gwałtownymi aktami brutalności, ocierającej się wręcz o gore. Gdyby utrzymano ten kierunek, to wtedy rzeczywiście mielibyśmy arthouse, o jakim trąbi się w materiałach promocyjnych. Niestety, po obiecującym początku, ten surrealistyczny klimat pęka jak bańka mydlana i w dalszej części, film wizualnie to już Anderson na sterydach i opiatach. Owszem, dalej trzymający się baśniowej konwencji, ale już w sposób kiczowaty, oczojebny i rażący umowną sztucznością. 
 
Przechodząc do samej fabuły filmu, nie można pominąć też jeszcze jednego tytułu, który też jest bardzo często w kontekście Biednych Istot przytaczany. Chodzi oczywiście o Frankensteina, jednak podobieństwo nie kończy się tu wyłącznie na makabrycznym akcie tworzenia nowego życia z martwych zwłok. Główna bohaterka - Bella - jest właśnie takim żeńskim odpowiednikiem potwora Frankensteina, która powstała wskutek tchnięcia nowej świadomości w martwe ciało. Pomimo iż jest fizycznie dojrzała, nie pamięta swojego wcześniejszego życia i musi wszystkiego uczyć się do początku, niczym nowo narodzone dziecko. Jest zdana na łaskę swojego twórcy - lekko obłąkanego doktora Baxtera, który szybko też załatwia jej męskiego opiekuna, w postaci jednego ze swoich asystentów, McCandlessa. Razem traktują Bellę po trochu jako obiekt badań, a po trochu jak dziecko, któremu należy wytłumaczyć jego rolę w społeczeństwie.
 
Alegoria do patriarchatu, który wtłacza kobiety w gotowe ramy społeczne jest więc tutaj wyraźna jak w mordę strzelił. Jak pewnie więc łatwo się domyśleć, Bella, gdy osiąga pewien poziom świadomości, zaczyna buntować się przeciwko swoim męskim opiekunom i gdy Baxter postanawia wydać ją za mąż za McCandlessa, ta oznajmia, że przed małżeństwem chciałby ,,poznać świat". Znajduje więc sobie kochanka, który sponsoruje jej swoisty euro-trip (w tej roli Mark Ruffalo, którego nominacji do Oscara zupełnie nie rozumiem). To jest drugie nawiązanie do Frankensteina, a mianowicie literackiego pierwowzoru, w którym tytułowy Wiktor Frankenstein, zaraz po zaręczeniu się z Elżbietą, również postanawia wyruszyć w podróż po Europie, żeby się wyszaleć. O ile jednak literacki Frankenstein, w czasie swojego tripu, dokonuje naukowego odkrycia ożywiania martwych zwłok, tak Bella jako kobieta...
 
W tym miejscu trzeba jednak naświetlić trochę profil głównego twórcy tego obrazu, a jest nim mianowicie Yorgos Lanthimos. O Lanthimosie w ostatnich latach robiło się coraz głośniej, ale myślę że z jego dotychczasowego portfolio warto wyróżnić szczególnie dwa filmy. Lobster z 2015 oraz Kieł z 2009 roku, to najbardziej reprezentatywne obrazy tego reżysera, będące dość dobrą zapowiedzią tego, co ostatecznie dostajemy w Biednych Istotach. Lanthimos lubi mianowicie prowokować. Dosadną brutalnością, nagością, wulgarnością (zarówno języka, jak i wizualnej obsceniczności), ale także umownością świata przez niego kreowanego - ten zabieg był stosowany właśnie w Lobsterze, gdzie bez pójścia na ustępstwa wobec wizji reżysera i zaakceptowania, że w tym świecie jest tak, a nie inaczej, widz odbijał się od filmu. I choć w przeciwieństwie do powyższych obrazów, Biedne Istoty nie powstały na podstawie napisanego przez niego scenariusza (ten napisał Tony McNamara), to jednak wszystkie te filmy łączy też ulubiona przez Lanthimosa tematyka, a mianowicie - czy to my kształtujemy siebie sami, czy kształtuje nas społeczeństwo i ramy, w jakie nas wciska?
 
Biedne Istoty są więc szklaną lupą, pod którą Lanthimos sprawdza, czym jest kobieta bez uciskającego ją patriarchatu.
 
Najlepszym podsumowaniem przesłania filmu, jest scena w której Baxter wraz z McCandlessem próbują rozszyfrować nabazgraną przez Bellę pocztówkę, jaką otrzymali od niej w trakcie jej podróży po Europie, co kwitują trafnym domysłem:
- Pierdoli się?
- Taa.
 
Mianowicie wg Lanthimosa, kobieta bez ucisku patriarchatu zostanie kurwą i socjalistką. I to jest przesłanie wyartykułowane wprost, bez żadnych ogródek, aluzji czy podtekstów.
 
Jestem w stanie zrozumieć, że dla części lewicowej publiczności, takie przesłanie tego filmu, jest właśnie tym, czego od niego oczekuje i za co w zamian, dostaje on tak żarliwe zachwyty. Jednakże z pewnym rozbawieniem obserwuję też, jak ta druga część lewicowej publiczności - ta, która nie mieszka w squotach, nie współżyje z psami i nie pije swojego moczu z troski o ekologię - te zachwyty cedzi już przez zaciśnięte zęby. Np. Raczek - lewicowy homoseksualista - nagrywając laurkową w swoim wydźwięku recenzję dla tego filmu, miał wyraźny problem, aby obronić pewną scenę i nadać jej szerszy kontekst, niż ten o którym wspomniałem powyżej. Pustosłowiem i bełkotem o tym, że ten film jest tak naprawdę o odkrywaniu siebie można naprawdę sporo maskować, ale z drugiej strony pełno jest w tym filmie niuansów, które te górnolotne wnioski sprowadzają do zaspermionego parteru, po którym walają się zdarte z dupy gacie.
 
Nie bez powodu przywołuję w tym tekście też poprzedni film Lanthimosa, tj. Lobstera, który przecież w swoim zamyśle był satyrą tak zajadłą, że nie oszczędzał nawet swoich utrapionych bohaterów i zamiast okazywać im współczucie, wystawiał ich na pośmiewisko i kpinę. I w Biednych Istotach zbyt wiele jest tej lanthimowskiej kpiny i zbyt dużo wulgarności, żeby doszukiwać się tu głębszego dna - Bella po prostu lubi się pierdolić, a drugie dno tej historii to niech dorabia sobie publiczność.
 
I naprawdę chciałbym wierzyć, że ten obraz jest kpiną ze współczesnej widowni, która na fali nurtu woke doszukuje się jedwabiu i brokatów na nagim cielsku króla. I myślę, że w merytorycznej polemice swoje stanowisko bym zdołał obronić.
 
Jeśli jednak się mylę, to niestety, ale Lanthimos zakpił ze mnie.
Edytowane przez Throgg
  • Like 6
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mnie się podobał. Czytałam opinie, że to obrzydliwe porno, że niesmaczne itd. Raptem kilka scen, gdzie mężczyźni odwiedzający burdel byli po prostu nieładni i otyli, albo wychudzeni (bo gdyby to byli przystojniacy to nagle byłoby smacznie, przynajmniej pokazane jest, że praca w burdelu to często obsługa kalek, brzydali, grubasów, agresywnych gości, a nie disneyland). Scena w hotelu - normalne fikołajki takie jak w życiu. Żadnych ekscesów.

Ciekawe, że najpierw był obraz czarno-biały, potem z dorastaniem Belli świat nabiera kolorów. Nie czuję, żeby ten film z kogokolwiek drwił. Dwóch męskich bohaterów jest przestawionych negatywnie, pozostali pozytywnie. Scena w domu publicznym też mnie nie zniesmaczyła Sama się często śmieję, że chciałabym robić, to co lubię i zgarniać za to szmal. Po chwili zastanowienia stwierdzam, że zostaje mi trenowanie squasha albo nierząd. Normy społeczne i moralne sprawiają, że idzie się jednak do korpo, do biura, na kasę do Orlenu na te 8 godzin, zgarniając dużo mniejszy hajs. Bella tych norm nie znała.

Są głosy, że to film zezwalający na pedofilię - umysł dziecka w ciele kobiety. Był też film Lolita, były filmy pokazujące molestowanie nieletnich, gangsterów prowadzących się z nastkami itd. Nie każdy film musi być moralizatorski. Czasami po prostu trzeba usiąść i oglądać, nie doszukując się szowinizmów, seksizmów czy innych asizmów.

Film jest na pewno oskarowy: obecne wątki LGBT, wyzwolonej kobiety, dobrego czarnoskórego, złego białego heteroseksualnego. Będą statuetki.

 

Może dlatego jestem taka wyrozumiała, bo to pierwszy film dla dorosłych, na który poszłam do kina od kilku lat - wcześniej tylko Psi Patrol i Kici Kocia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, Brat Przemysław napisał(a):

Ale nie zrozumiałem do konca-w jaki sposób zakpil z Ciebie?

Bo Lanthimos to mimo wszystko twórca wywodzący się z kina niszowego, którego artystycznym modus operandi jest wiwisekcja zachowania ludzi pod wpływem obciążających ich norm społecznych. Dostał zlecenie na nakręcenie filmu o kobiecie wyzwalającej się spod patriarchatu i zamiast pokazać, że kobieta w takich warunkach rozwija skrzydła, to pokazał, że ta jednak woli pójść na skróty i zostać kurwą.
 
Czyli mając jakiś wgląd w jego dotychczasową twórczość, naiwnie zakładam, że to kpina z establishmentu.
 
Biorę jednak poprawkę też na to, że to może też być kpina ze mnie, bo równie dobrze Lanthimos, będący już obecnie hollywoodzkim twórcą, może mieć już po prostu na to wszystko wyjebane.
5 godzin temu, Amperka napisał(a):

Ciekawe, że najpierw był obraz czarno-biały, potem z dorastaniem Belli świat nabiera kolorów.

 
Gwoli ścisłości, to film staje się kolorowy dokładnie z momentem inicjacji seksualnej głównej bohaterki. To też jest dosyć wymowne i podkreśla że kobieta nie może być spełniona w oderwaniu od swojej seksualności. Bo co istotne, wcześniej przed tą sceną, Baxter w rozmowie z McCandlessem, zarzuca mu, że ten zakochał się w Belli i obdarzał ją romantycznym uczuciem. Ale dopiero gdy ta poszła w tango, jej życie nabrało kolorów.
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, Throgg napisał(a):

Dostał zlecenie na nakręcenie filmu o kobiecie wyzwalającej się spod patriarchatu i zamiast pokazać, że kobieta w takich warunkach rozwija skrzydła, to pokazał, że ta jednak woli pójść na skróty i zostać kurwą.

Samo życie.

5 minut temu, Throgg napisał(a):

To też jest dosyć wymowne i podkreśla że kobieta nie może być spełniona w oderwaniu od swojej seksualności.

Tak kobiety mają na tym punkcie zajoba. Nie bez powodu mówi się że są strażniczkami sypialni.

 

5 minut temu, Throgg napisał(a):

Ale dopiero gdy ta poszła w tango, jej życie nabrało kolorów.

Znowu samo życie. Girls just wanna have fun.

I teraz pytanie raz jeszcze: w jaki sposób z Ciebie zakpili?Spodziewałeś się czegoś innego? To życiowy film jest jak widzę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Brat Przemysław napisał(a):

Samo życie.

Tak kobiety mają na tym punkcie zajoba. 

Ja mam wrażenie, że wszyscy mają na punkcie kobiecej seksualności jakiegoś zajoba. I chyba to w filmie też jest dobrze oddane.

50-letni erotoman bawidamek w filmie w ogóle nikogo nie rusza, a wściekle skacząca młoda kobieta już tak. 

Poszła do burdelu, bo to stosunkowo lekka praca za dobre pieniądze (gdyby odseparować jakiekolwiek normy i móc wybierać klientów - o co wnosiła Bella). Ja na przyklad nie lubię filmów o gangsterach, bo mam wrażenie, że to promocja lekkiego, kryminalnego życia. Zwykli, wulgarni przestępcy rujnujący innym życie stają się jakimś wzorem ma ekranach. Podobnie nie lubię tych wszystkich filmów o kurtyzanach, którym klienci kupują drogie perfumy. Ale powstają filmy o pociągających gangsterach i prostytutkach-intelektualistkach. 

Było mi też dziwnie po obejrzeniu filmu ,,Wilk z Wall Street" - główny bohater przeszedł tanecznym krokiem przez życie, a bylo ono tak wywrotowe i bez zahamowań - praktycznie do końca. Gdzie tu morał? A no ni ma. Nie musi być. 

 

Edytowane przez Amperka
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Brat Przemysław napisał(a):

Wiec mówisz że prostytutka-intelektualistka to nie Twoja bajka ale  chciałabyś wybierać klientów a tak w ogole to chcialbys byc gangsterem? O Panie....

Za dużo myśli. Chyba muszę to trochę uporządkować. 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, Brat Przemysław napisał(a):

I teraz pytanie raz jeszcze: w jaki sposób z Ciebie zakpili?Spodziewałeś się czegoś innego? To życiowy film jest jak widzę.

 

No ale gdy ktoś z manosfery wytyka, że kobiety po studiach wolą znaleźć sobie sponsora lub siedzieć na kamerkach, zamiast realizować się zawodowo, to czy wtedy właśnie sobie nie kpi z tego stanu rzeczy?

 

Nigdzie nie stwierdziłem, że ten film nie jest życiowy, bo kpinę od stwierdzenia faktu odróżnia przecież tylko intencja nadawcy. Ktoś z lewicy powie, że to przecież normalne bo kobieta ma do tego pełen prawo, ale już konkluzja, że taki efekt końcowy jest w istocie marnotrawieniem wysiłku włożonego w przeobrażenia społeczne, już mu nie przejdzie przez gardło. Bo to już brzmi jak krytyka zmian, czyli w istocie jest reakcjonizmem, a od tego już tylko krok od konserwatyzmu. To są więc niuanse, które w filmie nie wybrzmiewają i są pozostawione do oceny przez widza.

 

Ja po tym obrazie spodziewałem się (a szczególnie po jego recenzjach wywyższających go ponad Barbie) rzeczy operującej współczesną propagandą na poziomie filmów ze stajni Marvel, czyli rzeczy dość siermiężnej i łopatologicznej. I owszem, to jest film łopatologiczny, jednak miejscami tak przeszarżowany, że nic innego poza kpiną jako intencją reżysera, nie przychodzi mi do głowy.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za wpis. Mnie film bardzo się podobał. I odniosłem wrażenie, że obrywa się w nim i kobietom, i mężczyznom. Tym pierwszym wytyka promiskuityzm (bo trudno mi było nie zadać sobie pytania - czy w całej tej emancypacji naprawdę chodzi tylko o to, aby się bez skrępowania jebać?), tym drugim - infantylizm i nadęcie. I coś w tym jest. Pomijam tutaj zupełnie wątek patriarchatu, mansplainingu etc., bo to już było omawiane.

Tak czy inaczej - ciekawe obserwacje w bardzo fajnej formie. No i dawno tak dobrze nie bawiłem się w kinie, naprawdę fajnie było siedzieć wśród rozbawionej publiczności. 

 

Edytowane przez zychu
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Byłam, dzięki za polecenie.

 

Nie zostało chyba wspomniane, że mężczyzna, który chciał obrzezać Belle dostał mózg kozy + scena z przeszczepem mózgu dziecka to alegoria do tego kogo ratować, mamę czy dziecko.

 

Ogólnie film pokazuje, że najpierw karuzela kutangow, a później beciak, który czeka cierpliwie i rozumie proces.

 

 

W dniu 6.02.2024 o 12:25, zychu napisał(a):

infantylizm

O to, dokładnie. Kobieta jest jak dziecko.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

36 minut temu, Brat Przemysław napisał(a):

Wy serio takie śmiecie oglądacie?

No serio.

 

37 minut temu, Brat Przemysław napisał(a):

film byc moze nie opisuje kobiety a raczej jej wizję (work in progess).

Czyżby? Jak na moje to już się dzieje.

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Każdy film teraz jest analizowany w kontekście wojny płci.

Są dwie płcie, niektórzy bohaterowie męscy są przedstawieni pozytywnie, niektórzy nie. Podobnie kobiety. Oglądałam inny film teraz - "Anatomia upadku". I na filmwebie też spory, czy feministyczny, czy nie. Ja w ogóle nie miałam takich rozmyślań po wyjściu z kina.

Prawdopodobnie po prostu nie potrafię czytać sztuki.

Można podejść czasami do filmu jak do opery. Czyli po prostu postarać się docenić formę, realizację, muzykę.

 

 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

34 minuty temu, Amperka napisał(a):

Prawdopodobnie po prostu nie potrafię czytać sztuki.

Niektórzy mażą gownem po ścianach i mowia że to sztuka. Ja takiej sztuki nie rozumiem i dobrze mi z tym. Takze to jest dosyć arbitralne.

Jeszcze raz polecam artykuł który wkleiłem i zastanowienie się czy dajecie zgodę na taki świat. Problem jaki widzę to nie tyle popieranie tego wariactwa,  nawet nie cicha akceptacja ale postawa obojętna - to wystarczy (bo muzyka, bo forma bo społeczny dowod slusznosci).

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, Brat Przemysław napisał(a):

Niektórzy mażą gownem po ścianach i mowia że to sztuka.

Słusznie. Ja zawsze mówię, żeby taki gość konia w galopie namalował, jak chce udowodnić, że coś potrafi.

Przerażające jest też to. wpadł mi taki artykuł: https://natemat.pl/451297,afera-wokol-kampanii-balenciaga-bdsm-i-wystraszone-dzieci

 

Z drugiej strony, czasami coś warto zobaczyć dla samej krytyki. Film mi się podobał, podobało mi się zaczerpnięcie z Frankensteina, ten motyw rozmowy o stoicyzmie, gdzie ona mówi, żeby nie zasłaniać jej słońca. To że film miał komiczne momenty, że te sceny seksu wcale nie były sensualne, tylko takie, jak ja je czasami odbieram w życiu. Ci bladawi, mokrawi, ciastowaci ludkowie się o siebie ocierają, bo tak im podpowiadają instynkty.

Tak naprawdę od pewnego momentu (nastoletniego) wszyscy ludzie prowadzą podwójne życia, a potem to już nawet potrójne, poczwórne. Każdy na pewno pamięta jakiś moment, gdzie coś zrobił niechlubnego i nie powiedział o tym w domu.

Wobec rodziców ludzie zachowują się inaczej, inaczej  przy stole rodzinnym, wobec dzieci surowi i sprawiedliwi, a potem wieczorem ci dostojni obywatele jęczą na czworaka, klepiąc się po tyłkach. Ten film uważam nie oszczędził nikogo. Bo każdy człowiek jest na swój sposób karykaturalny i żałosny (najbardziej dostojnego profesora można nagrać jak np. ma zaparcia i nagle staje się komiczny).

Każda postać w tym filmie wypadła śmiesznie i niepoważnie w ostatecznym rozrachunku.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poczytałem komentarze tu i w innych miejscach, obejrzałem zwiastun. Myślę, że to mi wystarczy, nie dał bym rady tego obejrzeć:D Film pod wieloma względami jest dla mnie obrzydliwy. Po artykule od @Brat Przemysław widzę, że nie jestem odosobniony.

 

No chyba, że się nie znam i mam kij w tyłku.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, Pietryło napisał(a):

No chyba, że się nie znam i mam kij w tyłku.

Znasz się. To jest Twój odbiór i jest ok. Ja czasami bardzo długo muszę się zastanowić, czy coś mi się podobało, czy po prostu mnie zaintrygowało, zaszokowało. I często tego długo jeszcze nie wiem i nie wiem tego do końca nigdy.

Teraz to sobie mierzę w ten sposób, że po obejrzeniu filmu chcę doczytać dodatkowe informacje, sprawdzić, co myślą o tym inni. Jak mnie to trzyma jeszcze z tydzień, to chyba musiał film zrobić na mnie wrażenie.

Tak miałam z filmami "Parasite" - Pasożyty. No i "Midsommar". Chodziłam po domu i mówiłam, że film totalnie ryje banie i po co takie dziwactwa kręcić. Potem zaczęłam szukać ukrytych znaczeń, potem okazało się, że w pierwszych scenach filmu już był na ścianie rysunek przedstawiający późniejsze wydarzenia. I w sumie trzyma mnie ten film do dzisiaj, więc chyba musiał być dość dobry dla mnie.

A mój mąż się tylko łapie za głowę i pyta, dlaczego sobie jakiegoś porządnego westernu nie obejrzę, gdzie wszystko jest proste i legitne: gdzie szeryf jest dobry, rabuś jest zły i wszystko jest przejrzyste. No pewnie można i tak. Ale ja lubię sobie czasami zryć banię.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Lalka napisał(a):

dokładnie. Kobieta jest jak dziecko.

Ale ja to odniosłem do mężczyzn. ;) 
 

Cytat

 obrywa się w nim i kobietom, i mężczyznom. Tym pierwszym wytyka promiskuityzm, tym drugim - infantylizm

Ale fajnie, że potwierdziła to jakaś kobitka. :P

Robię print scn, będę was napierdalał tym cytatem przy każdej możliwej okazji. :) 

Edytowane przez zychu
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Imo ten film jak to u Lanthimosa jest mocno przejaskrawiony w obrazach ale postacie ciut płaskie w swoich motywacjach.

Mnie ogólnie ten film rozbawił i nie doszukuje tu się żadnych podskórnych tematów, taka zabawa w tworzenie, coś jak Tarantino czy Picasso.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Amperka napisał(a):

To że film miał komiczne momenty, że te sceny seksu wcale nie były sensualne

Piszesz o tym podwieszeniu z full frontalem czy dymaniu przez śmierdzącego rzeźnika. A może zabawa fiutem cadavra?

Ja też wole westerny. Może western to ideał świata mężczyzny a kobiety...no cóż Poor things. Poor things można powiedzieć gdyby nie takie znowu poor.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Brat Przemysław napisał(a):

Piszesz o tym podwieszeniu z full frontalem czy dymaniu przez śmierdzącego rzeźnika. A może zabawa fiutem cadavra?

To znudzenie Belli było zabawne.

Podejrzewam, że z 70% ludzi jest brzydkich, sporo jest otyłych, wielu jest starych, część jest kalekich. To sobie wyobraź jak dwa stare brzydale się kotłują (co jest zupełnie normalne), a tu chociaż Bella stanowi estetyczny kontrapunkt.

W Towarzyszu Szmaciaku było - "To także mu utkwiło w głowie, że ludzkość również jest surowiec"

Nic wzniosłego i ładnego ten człowiek, jakby popatrzeć tak z boku.

 

 

Edytowane przez Amperka
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.