Skocz do zawartości

Program katolicki przy obiedzie.


Assasyn

Rekomendowane odpowiedzi

Czołem!

Wracając wczoraj trasą z Kielc do Warszawy, zajechałem do pobliskiego hotelu aby coś zjeść...

Zamówiłem sobie konkretny obiad, podczas konsumpcji zauważyłem coś co juz od dawno gdzies we mnie siedziało, ale jakbym tego nie dostrzegał...

Mianowicie miałem dziwne poczucie winy, żalu  że mam czelność zamawiać sobie takie obiady...Po dłuższym zastanowieniu zauważyłem że te uczucia towarzyszą mi zawsze kiedy robie coś dla siebie, co jest w jakimś sensie przyjemne dla mnie ...bądz kończy sie przyjemnością...

Program iście katolicki o kulcie umartwiania sie i rezygnowania z przyjemności, jeśli odczuwasz przyjemność to automatycznie czujesz sie winny, masz być kurwa smutny i rozgoryczony...mamy sie zamartwiać, mamy nie czerpać radości i przyjemności...

 

Uświadomienie sobie tego to kolejny krok ku upragnionej wolności :)

Edytowane przez Assasyn
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja miałem dzisiaj sen w którym byłem w dużym lęku czy nawet panice, i wynikało z niego, że muszę pójść na mszę, ponieważ inaczej coś złego stanie się w moim życiu; ostrzegał mnie tata. Bardzo dziwnie się czułem. Już drugi raz mi się to zdarzyło, odkąd przestałem chodzić do kościoła.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, Damianut napisał:

Ja miałem dzisiaj sen w którym byłem w dużym lęku czy nawet panice, i wynikało z niego, że muszę pójść na mszę, ponieważ inaczej coś złego stanie się w moim życiu; ostrzegał mnie tata. Bardzo dziwnie się czułem. Już drugi raz mi się to zdarzyło, odkąd przestałem chodzić do kościoła.

Ja nie chodze do kościoła od dwóch lat...

Edytowane przez Assasyn
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zastanawiam się, czy samo zaprzestanie chodzenia do kościoła coś zmieni; na pewno ten program nie będzie utrwalany jeszcze bardziej. Ale jestem niemal w pełni przekonany, że jak stanie się coś strasznego w moim życiu, jakaś wielka tragedia; to zacznę chodzić ponownie.  Ktoś mógłby zapytać, gdzie był Bóg w czasie tej tragedii, ale trudno się dyskutuje z reakcją lękową... 

 

Ale jednak mam w sobie taką barierę, że jednak w pewnych wydałoby się jednoznacznych sytuacjach, jednak nie wierzę. Byłem raz na mszy uwielbienia, czy jakoś tak, i już na prawie sam koniec ksiądz nakładał na ludzi ręce, żeby "zstąpił na nich Duch Święty". No i ludzie ustawiali się do nich w kolejce, i kilkadziesiąt osób miało tzw. spoczynek w Duchu Świętym. I tak to widzę, i zaczynam sobie myśleć: to wierzysz, czy nie wierzysz? I miałem taką silną blokadę - jednak nie. Coś mi tam nie pasowało: wśród upadających było bardzo dużo kobiet (widocznie więcej niż procentowo chodzi na mszę), większość ludzi to miała przy księdzu, który jest znany w parafii - jest dobrze kojarzony; nie dzieje się to tylko w kościele i wykonywał to nawet Derren Brown; niektóre osoby leżały bardzo długo; dużo osób upadało na plecy - a przed Duchem Świętym w Biblii upadali raczej na twarz.             Najlepsze było to, że można było wyjaśnić sytuację tym, co pisał Marek. Na msze wniesiono dużo relikwii, żeby podnieść ważność wydarzenia (przekonać podświadomość), msza i modlitwy trwały bardzo długo, by wprowadzić ludzi w stan bliski snu, żeby czuli się poddani temu co się dzieje...    Ciekawe jak to na nich wpłynęło: tyle lat nic się nie działo pod wpływem modlitw, a tu proszę, w końcu "realne działanie Boga" - wystarczy im do końca życia, będą mieli co wspominać. Ciekawe, czy księża zdają sobie sprawę, że wrabiają akurat tym zjawiskiem ludzi, czy robią to nieświadomie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cholera coś w tym jest. Mam podobnie jak mnie najdzie ochota sprawić sobie jakąś przyjemność np jak w twoim przypadku pójdę na pizze, potem na jakieś lody i browar. Pojawia się to samo uczucie jakbym nie wiem nie zasługiwał na to bo inni tego nawet nie mają? bo nie powinienem czuć się tak dobrze. Cóż jak widać nie jestem sam.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przez długi czas próbowałem mocno wierzyć w Boga poprzez praktykowanie modlitw, chodzenie do kościoła, bycie ministrantem a potem lektorem, uczestnictwo w tzw. rekolekcjach oazowych (Ruch Światło-Życie).

Modlitwy codziennie rano i wieczorem te wyuczone i te mówione do Boga własnym językiem. Zerowe efekty. Cisza, ale nie taka w której mieszka Bóg, ale taka z której Bóg wyszedł.

Jeśli o chodzenie do kościoła chodzi, to moja podświadomość/dusza dosłownie nudziła się w świątyni. Mimo tego próbowałem ją przekonywać, że tak trzeba, bo tylko tam spotkamy Boga. Może dlatego nie mogłem się skupić, myśli zawsze błądziły gdzie indziej np na biuście koleżanki albo nieskończonym levelu w grze lub jutrzejszym sprawdzianem w szkole.

Bycie ministrantem miało mnie przybliżyć do Boga jeszcze bardziej. Albo do kieszonkowego, które na corocznej kolędzie mogłem uzbierać. 

Po awansowaniu na lektora zauważyłem, że większość ludzi wcale nie słucha Słowa Bożego.

Z moich rekolekcji wyciągnąłem taki wniosek: gdyby moja nieśmiałość to poderwałbym tyle fajnych dziewczyn:D! Ogólnie mam trochę pozytywnych znajomości z tamtych czasów, ale to wszystko opiera się na emocjach a nie na rekolekcjach, które miały za zadanie uformować moją katolicką wiarę poprzez formację (każdy dzień miał ścisły plan na pogłębianie wiary, zrozumienie liturgii i Pisma Świętego oraz czas wolny). Wadą tego wszystkiego było to, że wtedy można było wyrosnąć na takiego chardcore chirstiana, co prowadziło tylko do podziałów a nie zjednywało wiernych.

Po tym wszystkim widzę, że straciłem czas. Moja matka zawsze wspomina mi o zakładzie Pascala. Ja wtedy dodaję. Ok, mamo, wierzęw Boga, to dlaczego mam tracić 45 minut każdego tygodnia, jak mogę w niego wierzyć ot tak na co dzień? 

Czy ludzie są na prawdę tak na Boga zamknięci, że potrzebują jakiś liturgii, obrzędów itp ? 

Czytam historię Kościoła i mówię mojej rodzinie jak jest. A oni nadal praktykują. Ja nie. Nie czuję wyrzutów. Na szczęście.

 

Edytowane przez Mr Bread
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli chodzi o Boga i kościół to tam go nie znalazłem...Ogólnie próbowałem nawiązać relacje z Bogiem, ale cisza...:)

Miałem podobnie i chyba nadal mam, próbowałem sie przybliżyć do Boga, czytałem rożne materiały, oglądałem świadectwa ''usłyszysz Boga w ciszy'' praktykowałem, analizowałem i tak dalej i żaden Bóg nie przychodził...

Myślałem sobie co robie źle? Przecież w Biblii napisane ''Stoje u drzwi i kołacze'' próbowałem sie wkupić Bogu w łaski, tylko żeby przyszedł, po wielu wielu latach takich praktyk nabawiłem sie zdiagnozowanych nerwic, lękowej, eklezjologicznej i innych...

Moja wiara jest oparta w większości na interpretacjach innych ludzi...To sa bardzo groźne praktyki, bo duzo ludzi zarzuca ''Bóg by do Ciebie przyszedł, ale pewnie grzech jemu nie pozwala'' wszędzie grzech, a ja na to ale Jezus powiedział  ze przychodzi do grzeszników, czyli tym bardziej powinien być?? cisza...Zauważyłem ze wszystko działa tak, aby to wina była tylko po stronie człowieka, grzeszysz, ciagle grzeszysz, nawet jak stosujesz sie do przykazań, to grzeszysz bo stosujesz sie tylko żeby coś dostać...

Byłem i jestem w swoim życiu bardzo opuszczony przez swojego pierwszego Boga, czyli ojca, dlatego szukałem w Jezusie wyzwolenia z moich duchowych bolączek, bo słyszałem ze kocha, ze rozumie i ta dalej, normalnie woda na młyn dla mnie, no ale co się okazało, że tak naprawdę u niego trzeba zasłużyć...czysty biznes...:)

On nie przychodzi, mimo składania na niego swoich trosk ( Biblia)...działa inaczej niż człowiek prosi( to po chuj prosić)

Są dwie opcje, albo Jezus to wymyślony bożek i dlatego nie działa ( tu też grzeszysz brakiem cierpliwości, pychy) o dziwo jak w ten sposób myślę to uaktywnia sie we mnie dziwny lęk przed karą Jezusa, tak jakbym złapał Boga na oszustwie ( a Ty Ty prześwietliłeś mnie, to Cie ukaże ze śmiałeś to zrobić)

Mysle że cale chrześcijaństwo jest wymyślone aby zrzucać odpowiedzialność za swoje życie na jakiegoś wymyślonego Jezusa, chciałbym wierzyć ale nie mam ku temu podstaw..:)

Bo skoro wołam to czemu nie przychodzi?? pozwalając tym samym na rozrastanie sie wewnętrznych lęków i depresji, nerwic wszelkiej maści...na tym polega miłość, rozumienie? chyba nie...ktoś powie, trzeba być cierpliwym...dobre sobie :)

religia i wiara spowodowały w mojej psychice ogromne problemy i zniszczenia., a powinna być siła i nadzieja i wszystkim co piękne :)

jak to ktoś powiedział '' Nie dziwne że Boże masz tak mało przyjaciół, skoro tak traktujesz swoich wyznawców''

Druga opcja to fakt że Bóg po prostu zostawił to wszystko wpizdu, radźcie sobie sami...

 

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, Mr Bread napisał:

Albo do kieszonkowego, które na corocznej kolędzie mogłem uzbierać. 

Po awansowaniu na lektora zauważyłem, że większość ludzi wcale nie słucha Słowa Bożego.

Z moich rekolekcji wyciągnąłem taki wniosek: gdyby moja nieśmiałość to poderwałbym tyle fajnych dziewczyn:D! Ogólnie mam trochę pozytywnych znajomości z tamtych czasów, ale to wszystko opiera się na emocjach a nie na rekolekcjach, które miały za zadanie uformować moją katolicką wiarę poprzez formację (każdy dzień miał ścisły plan na pogłębianie wiary, zrozumienie liturgii i Pisma Świętego oraz czas wolny).

 

Kolędy... : D, jak były zapisy na kolędy to była 'awantura o kasę', trudno było się przebić na zbiórkach, najlepiej było mieć dobre stosunki z księdzem, to o tobie pamiętał. Proboszczowi dawali często w pierwszym domu w czasie kolędy alkohol na wzmocnienie; potrafił samemu pojechać samochodem na miejsce kolędy, a my musieliśmy na pieszo. Gdy był kawałek i chcieliśmy wrócić samochodem, to pierwszy raz od księdza usłyszałem "spierdalaj". W sumie kiedyś już mnie jakiś ksiądz wyzwał, ale potem przeprosił. Potem usunęli go z parafii, miał problemy z alkoholem i ciągle sms-ował z organistką, w konfesjonale nawet. Pić na plebani też mi się zdarzało; jak kiedyś usłyszałem taką informację w internecie, że ministranci z księdzem brali narkotyki, to bekę miałem. Ludzie wrzucają na tacę, na kolędy i inne sprawy; ja dostawałem pieniądze za "śpiewanie", ksiądz za chodzenie po domach i obgadywanie sąsiadów, i za czynności religijne; potem miałem na wydatki, ksiądz jeszcze fundował różne rzeczy. Nie rozumiem, czemu ludzie dają im kasę; w sumie jak zdarzało mi się być na kościele na mszy, to też miałem parcie w psychice na to, by wrzucić na tacę. 

 

W mediach to prawie nic nie wiedzą o kościele; albo przynajmniej nie mówią. Polecam też książkę, który pożyczył mi pewien ksiądz, który zdecydowanie widzi o co biega w kościele; ale się bawi sytuacją i ludzie go lubią: "Życie seksualne papieży" http://lubimyczytac.pl/ksiazka/131631/zycie-seksualne-papiezy

 

Najlepszy jest cytat na początku:

"Istnieją wydarzenia w historii Kościoła, do których Kościół nigdy by się nie przyznał, gdyby nie źródła potwierdzające ich prawdziwość. Na ich podstawie można byłoby dzisiaj, w czasach gdy sycimy swoją wyobraźnię filmami o przemocy, rozpuście, gwałtach i okrucieństwie, nakręcić serial, który stałby się hitem wszech czasów. To, że do tej pory tak się nie stało, niech świadczy, że nie wszystko co ludzkie zostało w nas pogrzebane”.

 

Byłem też na kursu ceremoniarza z paroma osobami na weekend w seminarium - trochę tam popiliśmy :) I też tam mieliśmy trochę nauczania, oprócz tego ćwiczenia posługi; raczej wszyscy to olewali, i po 50 zł od nas wyciągnęli, w sumie jedzenie też ich tam trochę kosztuje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To jest pokłosie instalowanego nam w podświadomości poczucia winy, "świętości" pokory i oddania siebie innym. Jest to straszne gówno, które czyni z człowieka maszynę do cierpienie, idealnego niewolnika przekonanego o tym, że wie wszystko i jest na drodze do nieba, podczas gdy tak naprawdę podąża do piekła.

 

Świadomość tych mechanizmów jest bardzo ważna, ale to tylko początek. Ja to wiem i widzę od siebie u wielu lat, a i tak wiem że jak mi jest za dobrze, zaraz podświadomość zorganizuje jakąś prowokację, żeby mi było bardzo źle. Dusza realizuje program, który dostała od "Boskich posłańców" w czarnych sukienkach. I o to chodzi w całym nauczaniu dzieci religii, oszpecić i zbrukać duszę. Moralności uczy ojciec i jego pasek, nie trzeba do tego gigantycznej korporacji.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ta religia jest oparta tylko i wyłącznie na strachu, a rzekoma pozorna miłość gdzieś tam czeka daleko na końcu - ale najpierw bój się, oddawaj pieniądze i bądź nieszczęśliwy.

 

Ja najgorszy program jaki z tego wyniosłem, to strach przed duchami, diabłami i innymi gównami. Do 18-19 roku życia bałem się schodzić do piwnicy czy wracać w nocy samemu - wtedy wolałbym dostać w ryja niż spotkać obok lasu jakąś zjawę. Bałem się, ale to robiłem. Przecież jak mam potrzebę gdzieś pójść, to co miałem zrobić? Ale stres jaki wtedy przeżywałem był bardzo duży.

 

Wszystko to uwarunkowane było tą właśnie religią. Od dziecka wtłaczano mi, że gdzieś tam jest piekło, w którym mieszkają diabły i palą ''niegrzecznych'' ludzi, a czasem przychodzą na ziemię i opętują. Że zmarłe dusze latają po strychu czy cmentarzu i straszą ludzi, że mogą opętać czy zrobić inną krzywdę. Ja to jako dzieciak łyknąłem, a pozbyłem się bardzo późno.

 

Trzymajcie się Panowie i Panie z daleka od wszystkich religii. Nie potrzebujecie, by ktokolwiek Wam rysował wasze przekonania. Albo nabierzecie ich sami, albo wcale. 

Ja się ostatnio zastanawiam nad wypisaniem z kościoła. Nie chcę mieć z tą organizacją nic wspólnego. Ja się do niej nie pchałem, w wieku 13 lat przestałem traktować poważnie to wszystko (za wyjątkiem opisanego powyżej strachu). Gdyby ktoś mnie zapytał o zdanie, czekając do mojej pełnoletności - nigdy bym nie zasilił szeregów KK. Ani żadnej innej organizacji tego typu.

 

Jak żyję nigdy nie widziałem, nie czułem, nie słyszałem ani nie spotkałem żadnej z tych opisywanych przez religie postaci. Czemu więc mam w to wierzyć? Ja nie doszedłem do tych przekonań, które mają osoby religijne, więc czemu mam porzucić swoje myślenie i przyjąć wymyślone przez kogoś? Nie ma takiego powodu.

 

Słucham audycji Marka, może nie wszystko przyjmuję w pełni bezkrytycznie, ale 99 % rzeczy pokrywa się z tym, co myślę i czuję.  I to mnie nakręca, bo to, co słyszę, MA POTWIERDZENIE W RZECZYWISTOŚCI.

Słuchając opowieści religijnych czuję się tak samo, jak czytając Władcę Pierścieni czy coś podobnego - no, może z tą różnicą, że WP bardzo cenię i lubię, a treści religijne już niekoniecznie.

 

To tylko narzędzia do trzymania ludzi na smyczy i z prawdziwym BOGIEM (jeśli istnieje, w co jestem skłonny wierzyć i nie mam z tym żadnego problemu) nie ma nic wspólnego. Z religii trzeba się leczyć, żeby zyskać prawdziwą wolność. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

31 minut temu, Farbowana Kita niehabilito napisał:

To jest pokłosie instalowanego nam w podświadomości poczucia winy, "świętości" pokory i oddania siebie innym. Jest to straszne gówno, które czyni z człowieka maszynę do cierpienie, idealnego niewolnika przekonanego o tym, że wie wszystko i jest na drodze do nieba, podczas gdy tak naprawdę podąża do piekła.

 

Świadomość tych mechanizmów jest bardzo ważna, ale to tylko początek. Ja to wiem i widzę od siebie u wielu lat, a i tak wiem że jak mi jest za dobrze, zaraz podświadomość zorganizuje jakąś prowokację, żeby mi było bardzo źle. Dusza realizuje program, który dostała od "Boskich posłańców" w czarnych sukienkach. I o to chodzi w całym nauczaniu dzieci religii, oszpecić i zbrukać duszę. Moralności uczy ojciec i jego pasek, nie trzeba do tego gigantycznej korporacji.

Ja w swoim życiu i dzięki pracy nad sobą widze i zauważam mnóstwo mechanizmów z dzieciństwa, religii, kościoła i tak dalej...Tylko co z tego? świadomość tego to raz, ale zrobić coś z tym to już inna para kaloszy...Tu zaczyna sie już czasami ogromny wysiłek, zmienić wzorzec programowany przez ponad 20-lat to nie bułka z masłem...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 godzin temu, Assasyn napisał:

Druga opcja to fakt że Bóg po prostu zostawił to wszystko wpizdu, radźcie sobie sami...

 

 

Przyjmując to jesteś podobnie jak ja wyrazicielem deizmu. Bóg tylko stworzył świat, ustanowił prawa przyrody i w to wszystko nie ingeruje. Nie jest On osobą czy Opatrznością, a pewną duchową siła sprawczą. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Marek Kotoński zmienił(a) tytuł na Program katolicki przy obiedzie.
On 18/6/2016 at 10:22 AM, Enanthate said:

Cholera coś w tym jest. Mam podobnie jak mnie najdzie ochota sprawić sobie jakąś przyjemność np jak w twoim przypadku pójdę na pizze, potem na jakieś lody i browar. Pojawia się to samo uczucie jakbym nie wiem nie zasługiwał na to bo inni tego nawet nie mają? bo nie powinienem czuć się tak dobrze. Cóż jak widać nie jestem sam.

 

Zgadzam się z kolegą.

Ja nie łączę tego odczucia z tylko religią bezpośrednio, bardziej jest to dla mnie wypadkowa wielu skutecznie utrwalanych wzorców, powiedziałbym lewackich, socjalistycznych. O równości ludzi, o potrzebie odczuwania empatii, dzielenia się z innymi.

 

Też czasem mi się zdarza to irracjonalne odczucie, że robię coś niestosownego wydając 150 zł w restauracji za obiad dla dwojga raz na jakiś czas. Bo może ktoś w rodzinie potrzebuje tych pieniędzy bardziej, a przecież mogę zjeść kebaba za 15 zł. Bo dzieci w domu dziecka jedzą obiad za 6 zł. Bo ... można wyliczać w nieskończoność.

 

Dużo czasu już poświęciłem i zapewne dużo jeszcze poświęce aby zwalczyć to poczucie winy za życie własnym życiem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...
Dnia 18.06.2016 o 09:54, Damianut napisał:

 

Zastanawiam się, czy samo zaprzestanie chodzenia do kościoła coś zmieni; na pewno ten program nie będzie utrwalany jeszcze bardziej

 

Moje doświadczenia pokazują, że samo zaprzestanie niewiele zmienia. Najgorsze jest to, że jak masz mocno zainstalowany kościelny program(ja tak miałem), to na pewnym poziomie boisz się myśleć.

Boisz się pomyśleć o "złych" rzeczach, przed którymi przestrzegał kościół. Nie chodziłem do kościoła przez wiele lat, myślałem, że już ok, ale zajęcie się rozwojem duchowym pokazało, że tak nie jest.

Jak zacząłem się lepiej czuć, zacząłem szukać, czytać, eksperymentować, to w pewnym momencie pojawił się olbrzymi lęk, przed opętaniem,

a nawet myślałem, że jestem opętany (miałem ku temu podstawy ;) ) .

Moja ostania wizyta w kościele (jakiś miesiąc temu, rocznica śmierci bliskeij osoby) skończyła się tym, że prawie zasłabłem.

Czułem te ciemne emocje pojawiające się przy modlitwach i pieśniach, jakby coś

drenowało mnie z energii. Większość rzeczy przerobiłem (tak mi się zdaje na ten moment) i mój wniosek jest taki, że diabeł tkwi w emocjach. Co do poczucia winy, że mam lepiej

niż ktoś inny, to mam podobnie jak @Nomorepanic , składowych jest wiele, a wzorce tego typu narzucane są wszędzie, rodzina, kościół, społeczeństwo.

Chociaż te z kościoła chyba najsilniejsze, bo jak ktoś ma zakodowane w podświadomości, że bogactwo=diabeł, to ciężko będzie mu odblokować to, godząc się

z "siłami nieczystymi" ;) 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja polecam kontrowersyjną książkę  Pawła Szydłowskiego " Tajemnice Pisma Świętego " :lol: wiem wiem tytuł do dupy ale treść jet bardzo ciekawa ! Autor podaje opisy z ksiąg Żydowskich,kabała ,ksiąg  Flawiusza , oraz innych. Trochę w klimatach AncientAliens / Zacharia Stichin / Deniken .  

 

ciężko tutaj przedstawić tą książkę ale polecam ,

 

oficjalna nauka pisze zazwyczaj o "swobodnej wizji " artysty który chciał ukazać np. Faraona albo innego władce . Szydłowski pisze mniej więcej tak .... wyobrażacie  sobie żeby w dzisiejszych czasach artystę  który przedstawił by Królowa Elżbietę na oficjalnym  obrazie /zdjęciu  z wielką głową skośnymi oczami  i wzroście np. 5 metrów  ?   ... za takie nieprawdziwe  i  kłamliwe ukazywanie władców można oberwać ... 

 

Tak jak opis   Mojżesza  w bibli opisany jest jako pasterz , taki ktoś nie dostał by się do pałacu Faraona na audiencje ! to tak jak by dzisiaj farmer chał osobiście się widzieć z Prezydentem USA .  Szydłowski podaje  z ksiąg Flaviusza że Mojżesz przybył na czele wielkiej armii dlatego został przyjęty na dwór królewski . 

 

 

... po tej książce szybko się można wyleczyć z diabłów,duchów itp.   opisy rzęzi  na wyraźny rozkaz Bogów (występuje ich kilku) szybko pozbawiają nas takiego bajkowego/biblijnego  klimatu  , jak z filmów czy opowiadań 

  

 

Edytowane przez Voqlsky
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.