Skocz do zawartości

oxy

Starszy Użytkownik
  • Postów

    504
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez oxy

  1. Na jakiej podstawie wysnuwasz ową tezę, że kolega się myli? Dlatego, że ma inne zdanie? Może jednak Ty się mylisz bądź jesteś na tyle zindoktrynowany, że nie jesteś w stanie nawet rozważyć takiej możliwości, że jesteś w błędzie. Pochwal się więc kolego, co takiego studiowałeś - możesz wrzucić dyplom - zweryfikujemy. yyyy... nie, nie jest, nie masz pojęcia o czym piszesz, ksiundc prowadzący naopowiadał ci (ależ niespodzianka) kolejnych kłamstw. yyyy... również nie. W to akurat nikt nie wątpi. Zindoktrynowany człowiek postawiony przed niepodważalnymi faktami i dowodami będzie udawał, że fakty nie istnieją. Taka jest specyfika ślepych wyznawców kultów (w tym kultu rzymskiego). btw.
  2. Bądź pod nadzorem ducha własnych aczkolwiek (nie do końca)"świętych" interesów.
  3. Pomoc psychologiczna dla mężczyzn w Polsce nie istnieje, więc do czego tu podchodzić? Mam kilku znajomych mających dość poważne problemy i każdy z nich ma niemal identyczne zdanie na ten temat. Ogólnie: pomoc "psychologiczna" dla mężczyzn nie istnieje. To co jest dostępne w ramach tej "pomocy" - również prywatnie, to kolejna maszynka do gnębienia mężczyzn podparta bezmyślnym faszerowaniem losowymi środkami psychotropowymi. Każdy z moich znajomych, przechodzących przez to piekło ma identyczne przemyślenia: co psycholog/psychiatra to inna diagnoza, inne leczenie, jeżeli jesteś facetem, to psycholog nie da Ci żadnego wsparcia, jedynie będzie nap...ał starymi, niedziałającymi pseudo-rozwiązaniami i o wszystko na koniec obwini swojego klienta. Tutaj mały wyjątek: jeden kolega trafił na psychologa klinicznego, który miał chyba 70 lat i nadal pracował jako psycholog kliniczny - tylko w tym przypadku, znajomy wyczołgał się jako tako z swoich problemów. W pozostałych przypadkach: zero jakiegokolwiek zrozumienia, zero wsparcia, zero podciągnięcia w górę. Jeden z moich kolegów, trafił nie tak dawno na psycho-loszkę z nowego miotu - dramat, totalny dramat. W przypadku kobiet sytuacja wygląda zgoła odmiennie. Moja bliska koleżanka, korzystała z pomocy psychologa (a co ciekawe, sama w dużym stopniu była odpowiedzialna za bagno, w które się wpakowała - czyt. karuzela kutang w wersji sporty ekstremalne (włącznie ze zdradzaniem swojego misia na weselu znajomych)) i co? Cytuję: "nie Twoja wina", "bądź silna", "dasz radę" i totalnie inne podejście. Podsumowując: to nie jest świat dla normalnych mężczyzn. W obecnej kulturze zachodniej brakuje rytuału przejścia a do tego, mężczyźni w systemie szkolnictwa traktowani są jak "uszkodzone dziewczynki" i na siłę wciskani w system edukacji przystosowany pod sposób uczenia się dziewczynek. Brak rytuału przejścia powoduje to, że mężczyźni nie stają się mężczyznami, nie odcinają pępowiny rodziców, pozostają do nich "przywiązani" i często zależni oraz bezwolni (gdyż podejmując decyzje, muszą brać pod uwagę zdanie swoich "rodziców", którzy często pojęcia nie mają o wychowaniu mężczyzn), zamiast stać się odrębnymi bytami, zależnymi od własnej pomysłowości i własnych sił - i tak, dzięki temu, zaczynamy mieć na zachodzie cywilizację sfeminizowanych Bonobo. Jedyna "grupa wsparcia" jaka ma sens w obecnych czasach to lokalna wersja "fight-clubu". W drugiej kolejności, to warsztaty tylko dla mężczyzn "man cave workshops" (tak jak to jakiś czas temu było w Australii, dopóki panie pod płaszczykiem równouprawnienia nie uwaliły tematu, filmy na poruszające ten temat wyleciały z sieci - pewnie przez przypadek) Obecnie mężczyzna może liczyć tylko na jedną grupę wsparcia: na samego siebie. "Man looks in the abbys, there's nothing staring back at him. At that moment, man finds his character. And that is what keeps him out of the abbys." - Hal Holbrook
  4. Złą? Cieszą się bardzo dobrą opinią - najlepsze beciaki udające, że nie widzą jak im rogi rosną - najlepszy materiał na LTR / konia pociągowego / beta-bankomat - poza kilkoma przypadkami potwierdzającymi regułę. Radził bym poczytać forum, warto też zainwestować w książki Marka - ostatnio była jakaś promocja. Jesteś "programistom" (pisownia zamierzona) to cię stać: https://samczeruno.pl/sklep/ BTW, ważniejsze od tego, co ludzie mówią jest to, co robią. Pogadamy za 5-10 lat, gdy chłodna rzeczywistość zweryfikuje twój dość naiwny tok rozumowania, jak posiedzisz trochę przed monitorem, jak zaliczysz pierwsze wypalenie zawodowe i jak "impostor syndrome" zacznie gryźć Cię każdej nocy. Jeżeli ten "zawód" to tylko "zawód", to zapomnij o poważnej karierze i o 20k miesięcznie (w wartości z dnia 04.04.2021 - bo za 5 lat z taką inflacją to wszystko jest możliwe) - popyt na sklejaczy znalezionego kodu w sieci (w jedną, niedziałającą całość) z roku na rok maleje, pracę w zawodzie będą mieli tylko ci, co rozumieją co z czego i dlaczego i są w stanie samodzielnie tworzyć rozwiązania i wymyślać nowe, bardziej optymalne sposoby rozwiązywania problemów (matematyka, fizyka, algorytmy).
  5. Zrób głębsze rozeznanie wśród znajomych, najprawdopodobniej nie tylko ty "drążysz" ten "temat" (a nie zdziwił bym się, gdyby okazało się, że drążących było kilku w czasie Twojego wyjazdu). Do tego kolego jesteś kolejnym misiem będącym "programistą" (współczuję, nie oceniam) więc prawdopodobieństwo, że będziesz robiony w konia przez kolejne Twoje partnerki zwiększa się w postępie zbliżonym do złożoność obliczeniowej algorytmów np-zupełnych - no chyba że masz cechy czadeusza i jesteś naturalsem. Dobra rada: nie chwal się, jak zawód wykonujesz, nie krzycz na około, jak większość klepaczy nieodróżniających różnicy P vs NP "jestę programistom", na pytanie "gdzie pracujesz" możesz odpowiedzieć "w pracy". Na samo słowo "programista" czy "informatyk" grota rozkoszy zasycha szybciej od pojemników z tuszem do drukarek pewnej firmy.
  6. A ja podsumuję Twoje podejście i oderwanie od rzeczywistości: I widzę, że nie doczekam się już odpowiedzi w kwestii "edukacji" ani w innych, które poruszyłem, cóż, tak to już jest z ludźmi zwiedzonymi - gdy tylko odrobina racjonalizmu pojawi się na horyzoncie, działają impulsywnie, wyłączają mózg i jedyne co potrafią to sianie nienawiści i atakowaniem rzeczywistości - gdyby nie tacy radykałowie, to byłby spokój.
  7. Więc jak z kwestią tych uniwersytetów i szkolnictwa? Rozumiem, że nie odpowiesz na to pytanie. Prawda nie pokrywa się z Twoimi z góry założonymi przekonaniami - ot i "otwarty" umysł - do którego nawoływał Chrystus, no tak, zapomniałem, kościół rzymski niewiele ma wspólnego z naukami Chrystusa. Jak z kwestią realności "transubstancjacji" i wierzeń rzymskich??? Cytata prosto z "horse mouth": "By the will of the Father, the work of the Holy Spirit, and priesthood of Jesus entrusted to His ordained priests, and through the words of consecration, that bread and wine is transformed into the Body and Blood of Jesus. Yes, the bread and wine do not change in characteristics they still look the same, taste and smell the same, and hold the same shape. However, the reality, "the what it is," the substance does change. We do not receive bread and wine; we receive the Body and Blood of Christ. We call this "change of substance" https://www.catholiceducation.org/en/culture/catholic-contributions/transubstantiation.html Serio? Fratelli Tutti i Ladato Si już przeczytałeś? - widzę, że nie, tam to dopiero kipi od marksizmu w każdym kolorze tęczy. Więc nie zapytam, czy ogarnąłeś już Rerrum Novarrum... bo nie ma to sensu. WIdzę, że nie interesuje Cię ani logika, ani statystyka, ani fakty historyczne, ani fakty archeologiczne, ani zdrowy rozsądek, ani nawet nie chce Ci się przeczytać, co wystrugali zwierzchnicy Twojego wyznania - więc o co Ci chodzi? Wątek ten założyłeś, aby nawracać na wiarę kościoła rzymu? Aby indoktrynować innych? Złapać parę "punktów świętości" (kolejna ciekawa nauka kościoła rzymskiego)?
  8. Serio? Oczywistościom? ROTFLMAO!!! Wydaje Ci się, albo nie masz pojęcia o czym piszesz. Pierwszy uniwersytet (nie wracając do kwestii Babilonu i szkół przyświątynnych, nie wspominając o szkołach i szkolnictwie żydowskim z czasów przed Chrystusem, czy o szkolnictwie z czasów Faraonów w Egipcie) powstał około 700 roku przed naszą erą w Indiach w Takshashilii (Taxila - obecny Pakistan) i nie był to jedyny uniwersytet istniejący przed IV wiekiem. Studiowało na nim ponad 10.000 studentów. I po raz kolejny zadaję pytanie: Kto Ci takich bzdur do głowy nawkładał, że pierwsze uniwersytety powstały przy katedrach? Więc albo nie masz pojęcia o czym piszesz, albo jesteś totalnie zindoktrynowany. Nauczanie uniwersyteckie nie zaczęło się po utworzeniu kościoła rzymskiego czyli po IV w. n.e., lecz o wiele wieków wcześniej. Wiem, że wyznawcy rzymskiej religii lubią przywłaszczać co nie ich i ten zwyczaj kultywują od powstania tej organizacji, czyli od IV w. Ale brednie. Kto Ci takich bzdur naopowiadał? "Fandomy" które przetrwały teoretycznie VII wieków a biorąc pod uwagę niektóre szkoły wolnej myśli do dnia dzisiejszego (tak, zinstytucjonalizowane, działające oficjalnie, ale całe szczęście zamknięte dla takich "myślicieli" jak Ty). Niezłe "fandomy". Tak, wiem, dla niektórych nauka i fakty to beka. Jeżeli statystyka dla Ciebie to "beka", nauka i wiedza to ściema - to co jest prawdą? To co pasibrzuch z koloratką powie z ambony? Natomiast beką nie jest zamiana w fizyczne ciało zmarłego wieki temu mesjasza kawałka chleba na ołtarzu (nie wchodząc w kwestie nekromancji i zwłok pochowanych w owym ołtarzu czy pod nim) - jeżeli twierdzisz, że hostia i transsubstancjacja to tylko symbol, to nie możesz być katolikiem. I Ty krytykujesz osoby wierzące w symbolikę tarota, a sam wyznajesz doktrynę transsubstancjacji - LOL Dokładnie do tego, co oznaczają użyte w zdaniu wyrazy. Widzę, że nie rozumiesz, więc wyłożę jak chłop krowie na rowie: instytucje szkolnictwa istniały o wiele wcześniej i pierwsze z nich nie należały do kościoła rzymu. Z tego co widzę, to Ty masz monopol na "wiedzę", która ani nie pokrywa się ze źródłami historycznymi, ani nie ma poparcia w archeologii (pierwsze uniwersytety były katolickie - ROTFLOLMAO!!!!!), ani ze zdrowym rozsądkiem - wiara w nekromancję w postaci transsubstancjacji - jak widać, w dzisiejszych czasach są ludzie zdolni uwierzyć w każdą bzdurę - wystarczy ich tylko zindoktrynować i wyprać mózgi z logiki czy samodzielnego myślenia.
  9. Przeczytaj tą listę z wzięciem poprawki na to, że jest to tekst napisany "nowomową". Formuła: Wojna to pokój. Wolność to niewola. Ignorancja to siła. Całe szczęście, że na razie oficjalnie nic nie wspominają o "pokoju na Ziemi"...
  10. A, czyli "wolna wola" - ale tylko gdy wierzycie w to, co wam każemy? Religie: Chrześcijaństwo: 31% populacji globu, Islam: 25% populacji globu, Hinduizm+Buddyzm: 20%, Agnostycyzm, Ateizm, 15%, Tarot, wróżki itp: około 1% - świat się sypie bo 1% osób wierzy w tarota... Logika prosto spod sutanny wielebnego. Kolejne zdania z podręcznika "jak ewangelozować baranów" - zastanawiam się, dlaczego każdy "nawracający" na wiarę państwa rzymskiego, zawsze przytacza te same bzdurne argumenty. Czy wy wszyscy wklejacie to z jakiegoś gotowego skryptu i myślicie, że ktoś w te bzdury uwierzy? Czy może sami wierzycie w te bzdury. W obecnych czasach jednym z większych ośrodków marksistowskich to sam Rzym i jego głosiciele, Polecam (najlepiej w oryginale) przeczytać sobie najnowsze encykliki "Laudato si" czy "Fratelli Tutti", możesz też powrócić do źródła czyli "Rerum Novarrum" - jak przeczytasz, to wtedy porozmawiamy, kto tak naprawdę sieje marksizm (o ile przeczytasz, bo widzę, że wolisz gadać bzdury, opowiadać bajki i przeinaczenia zamiast skupić się na tym, jakie totalitarne marksistowskie pomysły przepycha od wieków ta organizacja). To sprawdź, tego z ambony nikt Ci nie powie, jak i wielu innych kwestii - no, chyba, że jedyne i prawdziwe jest to, co usłyszysz z ust urzędnika rzymskiego - wszystko inne to nieprawda. A kto takich bzdur Ci do głowy nawkładał? A o Pitagorejczykach to słyszał (nomen omen niektóre "szkoły" twierdzą, że swoje korzenie mają w szkole pitagorejskiej)? Eleaci pewnie też byli katolikami i klepali zdrowaśki? Przed Rzymem nie było ani matematyki hinduskiej, babilończycy nie potrafili ani liczyć ani określać pozycji planet a tym bardziej wznosić budowli i świątyń? Kto Cię tak zindoktrynował człowieku? To co piszesz, jest tak oderwane od rzeczywistości, że aż oczy krwawią...
  11. Super, podążaj więc za swoimi pasterzami, którzy sami nie wierzą w co głoszą i czynią wszystko dokładnie odwrotnie - bardzo mądra i inteligentna decyzja - wiem, wiem, logika nie potrzebna, ważne że "to czujesz i co Ci się wydaje" a nie co naprawdę się dzieje dookoła Ciebie - jakie to "dojrzałe". BTW. nie uważam się za ateistę, a za osobę, która patrzy co się dookoła dzieje i wyciąga z tego wnioski (a.. i patrzę otwartymi oczami). LOL, ty tak na serio? Sprawdź sobie kolego ilu jest ateistów na tym świecie i kto naprawdę rządzi masami. Ale wiem, fakty dla Ciebie nie mają znaczenia. Warto, abyś poszukał prawdziwych "przekłamań" na temat tej organizacji rzymskiej - one to dopiero będą szkodliwe. Problem w tym, że szukasz "szkodliwych przekłamań na temat Rzymu" zamiast szukać prawdy. Jak się uprzesz, to będziesz w stanie sobie wytłumaczyć, że koło jest kwadratowe.
  12. Religie tworzone są po to, aby barany nie sp... podczas ich strzyżenia lub zarzynania i cierpiały w ciszy, nie robiąc zbytniego hałasu i w oczekiwaniu na "zbawcę" który "już jest u drzwi". Każda religia zawiera przynajmniej dwie wykładnie: jedną, którą wkłada się do głowy naiwnemu plebsowi (bądź pokorny, służ władcom, idź na wojnę za "wolność innych, demokrację"), oraz drugą, zgoła inną, dla tych, co rozumieją znaczenie słów i pojęć. Owszem, można znaleźć w każdej religii okruszki prawdy, czy drogowskazy nakierowujące na prawdziwe znaczenie przesłania, a w dzisiejszych czasach, mając nieograniczony dostęp do tekstów, znalezienie informacji jest o wiele prostsze (nie mówiąc o tym, że wszystko jest "ukryte i na widoku tuż przed twoim nosem"). Problem w tym, że obecnie ludzie są zainteresowani tym, że "dała na drugiej randce", że "andrzej wy..chał umysł jakiejś julki", tym, że jakaś pinda pokazała kawał cyca w sieci, czy jakimś nadmuchanym pajacem pozującym na Alfę (sic) w programie dla pustostanów i napalonych onanistów. Inni, pomimo tego, że od wieków wiadomo, jak "prowadzi" się Rzym ("Rome never changes"), nadal wierzy w ich przesłanie dla gawiedzi - przesłanie, które głoszą plebsowi, a sami robią wszystko dokładnie odwrotnie - niektórym jak widać te "drobne" sprzeczności nie przeszkadzają wcale... Przestaję się powoli dziwić tym, którzy twierdzą że "za dużo jest was na tej planecie". Jak to ktoś mądry powiedział: "Zły pasterz bierze owcę i zarzyna ją na oczach pozostałych - co powoduje terror i opór pozostałych, dobry pasterz bierze owcę i zarzyna ją, gdy pozostałe nie widzą - dzięki czemu pozostałe nadal za nim podążają, bez zastanowienia, bez refleksji nad ich losem..." - a co śmieszne, obecnie zły pasterz wycina stado bez zahamowań, a barany nadal myślą, że jeszcze tylko te dwa-trzy tygodnie i wszystko wróci do normy .... seriously... inny pasterz sodomizuje ich dzieci, a barany twierdzą, że nic nie widzą i nadal twierdzą że ogólnie pasterze są święci, że "liczy się przesłanie" - jakie przesłanie? Skoro przesłanie jest takie ważne, to dlaczego pasterz za nim nie podążą? Może "pasterz" ma inną wykładnię...
  13. oxy

    Dalsza droga

    IMO masz za mały biznes, aby zatrudniać kogoś obcego. Jeżeli zatrudnisz obcą, nieodpowiednią osobę, to może się okazać, że za chwilę biznesu już mieć nie będziesz. Do pewnego poziomu (m.in. poniżej 5 osób zatrudnionych), zatrudnianie obcych ludzi, których nie znasz i nie wiesz jakie wartości wyznają, to spore ryzyko (nie poruszając problemu rozbuchanych praw pracowniczych - w skrócie możesz zatrudniać pracownika i jednocześnie musieć go utrzymywać i samemu zasuwać - m.in. macieżyńskie/tacieżyńskie i inne mechanizmy, które "świadomy" pracownik może użyć na swoim pracodawcy, wbrew pozorom posiadanie pracownika przy mikro-działalności to często większa udręka niż zysk - no, chyba, że zatrudnisz zaufaną, znaną Ci wcześniej, osobę, która cię nie wy...cha). Wypaliłeś się zawodowo, czy może przestymulowałeś się mediami/filmami? Z powyższego wynika raczej to, że nie jest to wypalenie zawodowe, a raczej przebodźcowanie mediami. Zrobisz co chcesz, ale zrozum, że jeżeli będziesz podążał za szukaniem "przyjemności", robieniem setek kursów "dronów" czy innego badziewia - dobrze się to raczej nie skończy, stracisz jedynie czas, pieniądze i na koniec okaże się, że i tak "nie wiesz co czujesz" i "zamiast coś robić - zaprogramował byś sobie bańkę cudzymi, sztucznymi ideami - oj, przepraszam, znaczy się: pooglądałbyś filmy". O ile znajdziesz siłę i odwagę, ogranicz ilość mediów elektronicznych, a szczególnie oglądanych filmów i seriali - rób coś innego, skoncentruj się na rozwijaniu biznesu, a jak nie masz nic do roboty, to po prostu nie rób nic. Wynudź się - ale bez żadnych mediów elektronicznych ani filmów, pogap się na wróble, w chmury ... lepszy efekt niż kolejny tracący czas i pieniądze na kiepskiej jakości kursy, po których będzie wiedział dokładnie mniej niż przed nimi - Nie bądź jak inne owce/barany, które: "always learning and listening to anybody who will teach them, but never able to come to the knowledge of the truth." 2 Tim 3:7
  14. Polska to nie jest kraj dla dobrych ludzi... Nie czekaj, szukaj pracy za granicą - bez względu na poziom językowy. Wielu Polaków, którzy wyjeżdżają za granicę boi się, że ich poziom języka jest kiepski - w wielu przypadkach nie ma to znaczenia, ważniejsze jest to, czy się sprawdzisz, czy chcesz pracować, czy jesteś sumienny i czy szybko przyswajasz nowe umiejętności - język złapiesz w trakcie i szybciej niż ucząc się go w Polsce. Często też (zależy od branży i kraju) za granicą dostaniesz łatwiej pracę bez doświadczenia i z kiepską znajomością obcego języka niż w Polsce z doświadczeniem. Nie trać czasu, strach schowaj w kieszeń i ognia! Czas szybko płynie, rok przeciągnie się w pięć lat a gdy zdecydujesz, że już czas i w końcu wyjedziesz - będziesz żałował, że nie zrobiłeś tego wcześniej. Praca na zachodzie to nie raj - bywa ciężko, ale ludzie inaczej (bardziej przychylnie - tak wiem, czasem fałszywie) będą Cię traktować i o ile nie wylądujesz w jakichś slamsach, to nawet minimalna pensja pozwoli żyć Ci na lepszym poziomie (choć w małym pokoju) i mieć większy psychiczny komfort, niż pracując w PL na wyższym stanowisku. Jeżeli podjąłeś decyzję o wyjeździe i takie są Twoje plany na najbliższą przyszłość - nie czekaj, szukaj już teraz bez względu na poziom języka czy "doświadczenie" (które często i tak nie będzie brane pod uwagę, bo wymagane będzie "German, French, Englsih experience").
  15. Jakieś źródło tych rewelacji? Po jakim kierunku? Jak po Biologii, "Leaders for Global Operations" lub "Lingwistyce i Fliozofii" i do tego z rozdzielnika "wyrównywania szans i różnorodności" - to całkiem możliwe. W przypadku jednak studentów, którzy dostali się na podstawie swojej wiedzy to szczerze wątpię.
  16. Ostatni post na ten temat, bo nie lubię się powtarzać Żadnemu deweloperowi nikt nie ma zamiaru niczego zabierać. Chodzi o fundusze inwestycyjne, które mają tam "zamrożony" kapitał a od 3 lat nie wynajęli tego nawet jednemu turyście - znowu naginasz do swojej tezy, bądź nie rozumiesz w czym jest problem. W przypadku 2008, co z tego że jakieś firmy deweloperskie upadły? Kto poniósł rzeczywistą stratę? Korpo? Prezesi? Czy zwykły nieroztropny ciułacz, który zapłacił za dziurę w ziemi? Może "podmiot prawny" musiał iść do pracy aby spłacić swoje zobowiązania? Nie. Premie skasowane, kasa przepalona a straty "upublicznione". W przypadku natomiast funduszy inwestycyjnych - a to inna bajka, "wielu ludzi zainwestowało poważne pieniądze" ... Którego prawa? Tego które obowiązuje korporacje, czy tego, które obowiązuje zwykłego człowieka? Pytanie retoryczne, bo nadal nie widzisz różnicy i nadal nie rozumiesz, że są (przynajmniej) dwa systemy prawne a w kapitalizmie nie żyjemy od dawna. Na ograniczonym obszarze (wyspa) podaż NIE rośnie a popyt ROŚNIE (hype na inwestycje + lokalsi, którzy nie mają gdzie mieszkać). Serio... dla ciułaczy tak, dla biznesu nie ma czegoś takiego jak "margines ryzyka". Nawet w takim uproszczeniu dla gawiedzi, jakim jest Big Short zostało to pokazane (odnośnie CDO, a nie nieruchomości, ale chodzi o mechanizm "niezależności od banków" - tak jak niezależność RobinHood'a od Cytadel - inne rynki, mechanizm podobny)- no ale niektórzy nadal wierzą w "ryzyko" dla "wielkiego kapitału" i "niezależność od banków" które "będą chciały odzyskać kapitał" - seriously... I co .. i nic. Przyszedł bailout i fundusze inwestycyjne oraz prezesi banków wypłacili sobie premie. Tak wiem, "własność prywata korporacji" i "wolny rynek"... No i tutaj zaczynasz powoli coś dostrzegać, a dokładniej zmowa elementów państwa i korporacji to rodzaj socjalizmu korporacyjnego - jak za czasów Adolfa H.aborodo (m.in. IGFARBEN - a co ciekawe, też nikt nie bekną po dziś dzień poza jakimiś symbolicznymi karami oraz wynagrodzeniem po ich odbyciu). Ogólnie, przyjmuję, że zgadzam się z tym, że się nie zgadzamy. Moim zdaniem, problem z Twoim podejściem jest taki, że nadal uważasz, że żyjemy w kapitalizmie i że obowiązują Cię te same prawa, co wielki kapitał - kiedyś może zrozumiesz, że tak nie jest. EOT
  17. Więc jednak cośtam rozumiesz, tylko udajesz że nie? Nie mylę systemów, w obydwu sytuacjach doszło do nagięcia systemu. W przypadku Warszawy, do nagięcia systemu prawnego w przypadku drugim: do nagięcia systemu finansowego i do wykożystania środków z dodruku do pompowania rynku zakupu nieruchomości, zamknięcia ich na klucz zamiast wynajęcia - czyli zwykłe ograniczenie dostępności danego dobra na rynku. Będą mogli za 7 lat. Wiedzieli, że to ich czeka, otrzymają za to wynagrodzenie. Idąc Twoim tokiem myślenia, czy wywłaszczony właściciel domu, na którego miejscu zbudowana będzie autostrada (większy interes społeczny) jest okradziony przez państwo gdy otrzyma rekompensatę za dom/ziemię? W przypadku wysp, schemat jest taki, że nieruchomości są wykupywane i stoją zamknięte - nawet owym "inwestorom nie chce się" ich wynająć. Zastanów się dlaczego, w jaki sposób wpływa to na podaż, popyt oraz ceny danego dobra na obszarze z ograniczoną możliwością zabudowy. Znaczy, nie zrozumiałeś, więc wyłożę dosłownie: Gdybasz, snujesz domysły, tworzysz sztuczne problemy w celu "emocjonalnej reakcji" takie typowe babskie wciskanie winy. Odpowiem więc, bo widzę, że kolega niedomyślny: gdybym to ja zarządzał fundudzem posiadającym 10+ nieruchomości na Balearacho sumarycznej wartości większej niż 3.500.000+ EUR (średnia 350.000 EUR * 10) to po pierwsze, nie ładował bym całego kapitału do jednego koszyka, po drugie - 3 lata temu opracował bym strategię co z tym fantem zrobić i wynajął, sprzedał bądź utworzył spółkę córkę, na którą przepisane zostały by poszczególne nieruchomości.. bądź wysłał bym jakiegoś pracownika, aby popracował zdalnie przez kilka miesiący w roku - może nawet kilku rotacyjnie w ramach "bonusa". Zastanów się, dlaczego owi płaczący "łapaj złodzieja" tego nie zrobili... A upomnieli się o zwrot Bailoutu z 2008? Proszę, napisz, która z instytucji finansowych oddała chociaż jednego dolara. Który z zarządzających funduszami beknął za swoją niekompetencję? Z niecierpliwością czekam na listę. Mamy 2021 a ty nadal tkwisz w latach 90 ubiegłego stulenia. A ty nadal swoje i nadal nie rozumiesz, że nie żyjemy w kapitalizmie. Zrozumiesz to chyba dopiero jak rzeczywistość ugryzie cię w ... nogę. Nie, to nie przejęzyczenie - to stwierdzenie faktu. Na każdym kroku bronisz korporacyjnych socjalistów, na początku myślałem, że to przejęzyczenie, ale Twój ostatni post rozwiał wszelkie wątpliwości. Raczysz żartować, albo sobie jaja robisz. Przeczytaj jeszcze raz na spokojnie ze zrozumieniem moją odpowiedź. Własności prywatnej czy korporacyjnej z drukarki i "corporate walfare"? Chyba nadal nie widzisz różnicy, pomimo tego, że na początku tego posta wyglądało, że zaczynasz już coś rozumieć... a miałem już nadzieję "już był w ogródku, już witał się z gąską ..." Nie ma znaczenia z czego zapłacił. Czy ty myślisz, że to tubylcy nakupili tyle nieruchomości, zamknęli na klucz bo tak? Naaaaapewno to nie kapitał spekulacyjny również z innych krajów drukujących na potęgę... na pewno to Jose, Álvaro i Antonio pracujący jako animatorzy, umówili się, że wywrócą lokalny rynek nieruchomości - bo ... bo tak im się zachciało. Nikogo nie oczyszczono z długów! Korpo dostanie kasę za wynajem - a bronią się przed nim rękami i nogami. Strategia polega na "zdjęciu" z rynku dużej ilości nieruchomości bez wynajmu - w ten sposób na ograniczonym obszarze (wyspa) podaż nie rośnie a popyt nie rośnie (hype na inwestycje + lokalsi, którzy nie mają gdzie mieszkać) - piszę to już w kolejnym poście. Strategie polegające na "kupuć/sprzedać/wynająć" to przeszłość. Kupić i ograniczyć podaż - cena idzie w górę, inwestorzy/akcjonariusze zadowoleni bo udziały idą w górę - typowy "crony capitalism" i do tego za kasę z powietrza i bez ryzyka, w razie "w" będzie program ratunkowy jak w 2008. Nikt nikogo nie ratuje. Zrozum w końcu, że jest takie oburzenie, dlatego że cała strategia w takim przypadku przestaje działać. Gdyby było to ratowanie, to korpo czekało by w kolejce a nie krzyczało że "kradną". Im nie zależy na najmie, im zależy na wartości aktywów i sztucznemu wykazywaniu zwiększenia wartości księgowej bez sprzedawania/wynajmowania czegokolwiek. Więcej nie będę tego powtarzał, bo widzę, że nie dociera. Tak by było, gdyby o to chodziło, ale o to nie chodzi - przeczytaj paragraf wyżej. Warto też łyknąć trochę historii, np.historię Enronu - a potem przełóż to na fundusze inwestycyjne (szczególnie inwestujące w nieruchomości). "Enron The smatest Guys in The Room" w miarę dobrze przedstawia mechanizm https://www.youtube.com/watch?v=H2f7FunDuTU Słowem zakończenia gdyż nie widzę sensu w kółko powtarzania tego samego. Kapitalizm działa - jeżeli wszystkich obowiązują te same zasady. Gdy natomiast jedni są podłączeni do nieograniczonego kredytu o reszta jest łupiona podatkami i inflacją - implikacje będą takie, że o własności prywatnej będzie można zapomnieć, zgodnie z założeniami "resetu". Smutne jest jednak to, że osoby, które najbardziej cierpią na obecnym "modelu ekonomicznym" zacięcie bronią swoich oprawców, bo wydaje im się, że obowiązują ich te same zasady, co zwykłego, szarego inwestora - a tak od lat nie jest. Wydaje im się, że bronią "sowich praw własności" a tak naprawdę stają się obrońcami socjalizmu korporacyjnego i jego wpływów. @Bohun IMO wydaje Ci się, że "elity" tego świata interesuje los "maluczkich", wydaje Ci się że "smartfony" i ogłupienie społeczeństwa to przypadek... wydaje Ci się... Dawno już wiedziano jaki jest wpływ mediów na społeczeństwo i dawno temu o tym pisano, m.in. M.McLuhan i jego słynne "Medium is The Message" cytując klasyka:
  18. Których? Tych od "coroprate walfare"? Tych od drukarki? Tych od pompowania rynku nieruchomości? Czy swojej własnej? Tak jak właściciele niektórych kamienic w Warszawie, też są właścicielami i też "kupili" to jest "ich"...? Tak jak włości pewnego premiera, które najpierw zostały przekazane pewnej organizacji za darmo, a potem "odkupione"? "A gdyby tutaj staruszka przechodziła do domu starców, a tego domu wczoraj by jeszcze nie było, a dzisiaj już by był, to wy byście staruszkę przejechali, tak?, O! A gdyby tu wasz synek z grupą stuosobową odlatywał i każdy z rodziców chciałby wejść, to jaki byłby tłok, sami widzicie i nie mówcie, że nie macie synka, bo w każdej chwili mieć możecie" nie ma co komentować, wydaje Ci się, że żyjesz w gospodarce kapitalistycznej - a żyjesz w socjalizmie korporacyjnym. Chcesz, aby gawiedź postępowała wg zasad kapitalizmu, a korporacje podpięte do drukarek nie odpowiadały za nic. Sorry, ale z socjalistom Twojego pokroju, ciężko jest cokolwiek wytłumaczyć, dla takich, logika to nauka obca, więc nawet nie będę próbować. I znowu to lewackie myślenie. Znowu błąd. W tym przypadku, gdyby korpo nie wisiały na drukarce, to zmuszone byłyby przez "niewidzialną rękę rynku" do wynajmu bądź do sprzedaży, ale dzięki socjalistycznym wynalazkom typu "programy pomocowe dla korpo", taka sytuacja niezaistnieje - bez względu jak bardzo będą zakredytowane - mogą trzymać te nieruchomości aż się same rozpadną, bo nawet, gdy stracą 100% wartości, to ich straty zostaną 'uspołecznione'. Lokalna władza ratuje ekonomię regionu a nie korpo. Nie mogą pozwolić na zabetonowanie całej wyspy, więc jest to jakieś wyjście z chorej sytuacji, której bronisz Ty kolego. "bo dla mnie, deweloperzy powinni zostać z tymi domami albo aż zniżą ceny" - co nie nastąpi nigdy, gdyż mają darmowy i nieograniczony dostęp do kredytu. Gdyby panował kapitalizm, dawno tego typu firmy by już upadły, ale mamy socjalizm korporacyjny (którego z Twoich wypowiedzi można wywnioskować jesteś wyznawcą). "albo aż będą musieli zainwestować w odbudowę zniszczeń dokonanych upływem czasu." - a kto ich zmusi? Przecież to ich własność! Znowu to Twoje lewackie myślenie. Meliny to tam będą, jak więcej takich "ynwestorófff" podpiętych do nieograniczonego kredytu będzie nadal bezmyślnie ładować kapitał bez zastanowienia się nad konsekwencjami - czy przypadkiem oderwanie od rachunku zysków i strat to nie socjalizm (którego tak bardzo bronisz)? I odpowiem kolejny i ostatni raz - jeżeli żylibyśmy w systemie kapitalistycznym, to miałbyś rację. Gdyby rachunek ekonomiczny miał wpływ na działania korpo, to tak, ale niestety nie ma. "Czy ludzie zatrudnieni do budowy tych domów, którym zapłacono za pracę, wyrzucili te pieniądze do kosza jako bezwartościowe, czy jednak nabyli za nie coś wartościowego?" - tak, zwiększyli inflację, gdyż ich praca to przysłowiowe "kopanie i zasypywanie dołów" - rozumiem, że socjaliści nie są w stanie zrozumieć, że bogactwo to nie ilość zer na koncie, bogactwo to nie ilość pustych willi stojących pustych na zabetonowanych wyspach. Znowu - zrozum NIE MA TO ZNACZENIA! nikt ceny nie obniży - cała "inwestycja" polega na pompowaniu cen nieruchomości zakupionych na kredyt a w razie problemów dług będzie przejęty przez państwo a korpo zostanie oczyszczone z długu i z nieruchomościmi!. Nie poniosą żadnej straty. "Kapitalizm to właśnie byłoby, gdyby zostali z niesprzedawalną, tracącą na wartości ruderą." - kapitalizm byłby, gdyby za błędne decyzje musieli zapłacić bankructwem. Gdyby działał, to zanim korpo by upadło, nieruchomości były by zlicytowane przez banki bądź musieli by wynająć aby generować zyski na prowadzenie działalności bieżącej, ale w obecnych czasach nie będzie mieć to miejsca, gdyż w razie problemów, korpo zostaną utrzymane na wodzie i nikt ich nie zmusi do sprzedania czegokolwiek - prościej już tego wytłumaczyć się nie da, ale do socjalistów to i tak nie dotrze. " Gdyby te domy się sprzedały, korpo by zarobiły. Ale nie sprzedały się, nie dało się ich nawet wynająć" - i znowu błąd - tak by było, gdybyśmy żyli w systemie kapitalistycznym, gdyby chodziło o "zysk z wynajmu" a nie o windowanie cen (na wyspach) bądź "przechowanie kapitału" czy "wykazanie wirtualnego (teoretycznego zwiększenia wartości aktywów bez dokonania sprzedaży - związanego z ciągłym wzrostem wartości nieruchomości) zysku inwestorom" Nie popieram takiej polityki, obecny system (którego zaciekle bronisz) jest chory. Sytuacja na wyspach, jest jakąś próbą tymczasowego rozwiązania problemu, problemu, który narasta od lat i którego apogeum mamy obecnie. Dostęp do nieograniczonych środków finansowych dla korpo i jednocześnie gnębienie małych/średnich przedsiębiorstw - inne zasady dla korpo, inne dla małych/średnich przedsiębiorstw - jest jednym z przejawów obecnego bałaganu - bałaganu, którego nikt nie wie jak rozwiązać. Jedni "zadrukowują" problem udając, że nic się nie dzieje, inni przebąkują o resecie - wybór między rozwolnieniem a sraczką. Najbardziej sensowne było by odcięcie korpo od nieograniczonego dostępu do kasy i niech obowiązują ich zasady rynkowe - nie radzą sobie na rynku to wyprzedaż aktywów i bankructwo. Niestety, ale przy obecnym "zadrukowaniu" rynku i wszechobecnym ratowaniu "za dużych żeby upaść" takie rozwiązanie raczej nie przejdzie - gawiedź (tak jak ty) będzie bronić systemu, w którym korpo pomimo generowania strat, mają prawa do "swojej" własności którą nabyły za wydrukowane z powietrza papierki - oraz w razie problemów dostaną jeszcze więcej tylko po to, aby nie musiały pozbyć się "swojej własności".
  19. Nie są to twierdzenia sprzeczne. Nieruchomości należą nadal do właścicieli i za korzystanie z nich będą otrzymywać rynkową zapłatę - czego nie rozumiesz? Jeżeli nie odpowiada im takie rozwiązanie, to przecież mogli sprzedać bądź sami wynająć - było na to 3 lata. Kolejny raz wraca jak bumerang pewien charakterystyczny sposób myślenia: zaorajmy gospodarczo jakiś region poprzez pieniądze, które wydrukowaliśmy z powietrza, a jakie będą tego konsekwencje to mamy w d..pie bo to MOJE i "wincyj piniędzóffff bo mi mao". Analogia całkowicie nie trafiona. Rzeczywista analogia: idzie dziecko do piekarni, daje wydrukowane przez siebie w domu na drukarce pieniądze sprzedawcy, wykupuje chleb, po czym rozrzuca na chodniku i zabrania komukolwiek podnieść nawet okruszka z ziemi, bo "frajer" dał się nabrać na nic niewarte papierki a w razie potrzeby więcej papieru się dodrukuje. Po czym okazuje się, że pieniądze są trefne i piekarnia musi zamknąć biznes - bo nie ma za co pokryć kosztów. A tym czasem obok, ludzie umierają z głodu - to jest bardziej analogiczny opis sytuacji. Nie kolego, sytuacja, której dotyczy cały wątek to piękny przykład prywatyzacji zysków i uspołecznianie strat. Gdy te korpo zaczną wykazywać straty, zostaną one pokryte z pieniędzy podatników, gdy wykazują zyski, to mogą sobie te zyski zatrzymać - to ma być owa "kultura osobista" i owe "granice" o których piszesz? Przeczytaj jeszcze raz, ale tym razem ze zrozumieniem wątek, weź mapę i wyszukaj "Baleary" - jeżeli jesteś zbyt leniwy, aby to zrobić, przeczytaj drugi wpis w tym wątku i zastanów się chwilę nad powyższymi "mundrościami", które wysmarowałeś powyżej. " zamiast za tą samą sumę po prostu postawić skromniejsze lokale socjalne" - tak, i zalejmy betonem wyspy (obszar turystyczny) na którym stoi tysiące pustych lokali - na pewno obszar zyska turystycznie. Jedną z istotnych kwestii jest to, że w wielu przypadkach "właściciele" z kasą wypchaną sianem prosto z drukarki, za kurnik zażądaliby opłaty jak za pałac - nie wiem, czy świadomie, czy nie, ale mam wrażenie, że nadal myślisz, że gospodarka światowa opiera się na zasadach kapitalizmu - jeżeli tak uważasz, to jesteś bardzo naiwny, jeżeli myślisz, że właściciele owych nieruchomości posiadają kapitał zarobiony a nie sztucznie wykreowany, to tym bardziej współczuję oderwania od rzeczywistości - mam nadzieję, że to jednak Twoja ignorancja i że nie twierdzisz, iż nie ma niczego złego w pompowaniu wykreowanym z powietrza "kapitałem" lokalnych rynków w celu wywrócenia lokalnej ekonomii Tu się zgadzamy. A to już nie. A dlaczego? Znowu wracamy do problemu "prywatyzacja zysków, uspołecznianie strat" - gdyby nie było tego mechanizmu i gdyby korporacje odpowiadały za swoje błędne decyzje (jak to powinno być w kapitalizmie a nie w socjalizmie korporacyjnym w którym żyjemy) to jak najbardziej. Problem jest w tym, że nie odpowiadają za swoje błędne decyzje i w razie "wtopy" uruchamia się "programy pomocowe". Był czas aby zareagować i wynająć bądź sprzedać - widocznie nie taki był cel owych "inwestycji". "odbieranie komukolwiek jego własności to jest zabór, ... (...)" - a jak nazwiesz w takim razie "prywatyzację zysków i uspołecznianie strat"? Nie jest to grabież? Nie jest to okradanie?
  20. Zawsze się coś kiedyś zaczyna i kiedyś kończy. Jednak sytuacja jest daleka od normalności gdyż na obszarze, gdzie są ograniczone możliwości zabudowy, stoją tysiące pustych domów a ludzie mieszkają na ulicach. Kiedyś było takie hasło "Wasze ulice, Nasze kamienice" - warto czasem pomyśleć o przeszłości. Nie jestem zwolennikiem ideologii lewicowej, jednak obecna sytuacja jest daleka od normalnej - wykupywanie przez korporacje domów pod "inwestycje" które stoją puste ponad dwa lata, docelowo może zniszczyć ekonomię regionu jak również spowodować wyludnienie. Co z tego, że jak ludzie wyjadą to za jakiś czas "inwestycje" popadną w ruinę - nikt nie będzie zainteresowany odwiedzaniem kolejnego Detroit. Duże korpo podpięte do drukarki mogą bez problemu wykupić nieruchomości na małych wysepkach i zostawić, aby się rozsypały - bo stać ich, ale czy na pewno jest to korzystne dla mieszkańców tamtego regionu... szczerze mam wątpliwości. Nie, artykuł przedstawia zakrzywioną wersję rzeczywistości. Po pierwsze, nikt nikomu nie "zabrał" nieruchomości. Nieruchomości nadal należą do właścicieli i otrzymają za ich użytkowanie wynagrodzenie rynkowe. Jednak nie dziwi mnie, że akurat tamten portal opublikował owego gniota, od czasu zmian na stołku redaktora naczelnego, jakość treści tam publikowanych szoruje po dnie. Owszem, bardzo dużo mówi o przedmiocie sporu. Domy stoją puste, nikt ich nie używa od lat, ludzie mieszkają na ulicy i nie mają dachu nad głową, a korpo nie chce nic z tym zrobić, tylko czekają na kolejnego jelenia, który kupi drożej lub powstrzymują się przed sprzedażą aby nie wykazać strat inwestorom. W przypadku, gdyby owe korporacje wynajmowały te nieruchomości, gdyby prowadziły tam chociaż najem okazjonalny to rzeczywiście był by to rozbój w biały dzień - ale nie, nic z tych rzeczy, kapitał spekulacyjny najpierw wywindował ceny a teraz klientów brak. Dodatkowo: ustawa została opublikowana w 2018 roku, minęło 3 lata - sporo czasu, aby znaleźć najemce - no, chyba, że nie taki był cel owej "inwestycji". Sorry, ale moim zdaniem lepsza jest sytuacja, w której korpo dostanie pieniądze za wynajem i jednocześnie ludzie będą mieli dach nad głową, niż sytuacja w której nieruchomości stoją puste i niszczeją, a ludzie żyją w tekturowych pudłach na ulicy. Efekty takich "inwestycji":
  21. Czasem warto poszukać "o co naprawdę chodzi", zamiast skupiać się na krzykliwych nagłówkach i rozsiewać FUD... (sorry, ale czasami mnie nosi jak ktoś bez pojęcia i bez sprawdzenia informacji potwierdza swoją ignorancję wklejając takie "artykuły") Więc o co chodzi? Ano: Ministerstwo Mobilności i Terytorium Rządu Balearów wydało pierwszą rezolucję o tymczasowym wywłaszczeniu 56 pustych domów należących do dużych korporacji w celu wykorzystania ich na wynajem socjalny przez siedem lat. Przeniesienie użytkowania czasowego wpisuje się w zatwierdzone w 2018 roku Prawo lokalowe Balearów i pozwala na ratowanie mieszkań z rynku spekulacyjnego i oddanie ich w ręce mieszkańców archipelagu, którzy zapłacą czynsz dostosowany do ich możliwości ekonomicznych które nigdy nie przekroczy 30% Twojego dochodu. Regionalne prawo mieszkaniowe definiuje dużego posiadacza jako osoby fizyczne lub prawne, które mają dziesięć lub więcej mieszkań i stanowi, że nieruchomości są uważane za niezamieszkane, jeżeli nie były zamieszkane przez dwa lata lub dłużej bez uzasadnionej przyczyny. Regionalne służby kontrolne wykryły na wyspach około 6000 nieruchomości należących do dużych funduszy Przez siedem lat nieruchomościami będzie zarządzał rząd Balearów Ponieważ jest to procedura wywłaszczenia, administracja będzie musiała zapłacić właścicielom godziwą cenę za korzystanie z domów w ciągu tych siedmiu lat.
  22. "Niech przeto ten, komu się zdaje, że stoi, baczy, aby nie upadł." 1 Kor 10:12
  23. Brakuje (nie tylko na forum) wiedzy odnośnie JAK myśleć a nie CO myśleć. Odwieczny problem zindoktrynowanych mas, którym wciska się (niestety również tutaj) co mają myśleć, co mają robić, zamiast nauczyć jak myśleć, jak używać tej szarej masy między uszami - temat rzeka, temat trudny i do tego mało "widowiskowy" więc zapewne zainteresowanie nim będzie nikłe. Oraz w dobie ostatniego wylewu wątków w stylu: jestem słaby, nic mi się nie chce, pogłaszcz mnie, u-je-b-ao mi jaja wiedzy "Jak wyhodować jaja (aczkolwiek nie kurze, lecz bycze)".
  24. Wskazuję: wynika to z kontekstu Twojej wypowiedzi oraz ze znaczenia słów w zdaniu, które napisałeś: "Bycie dobrym rzadko procentuje. Bycie złym często." Gdyby było inaczej, nie stanowiło by to dla Ciebie problemu. Owszem, zawiść to nie bycie złym, przeczytaj jeszcze raz tamto zdanie, i jeszcze raz i kolejny raz ale ze zrozumieniem.. czasem parę głębokich oddechów pomaga. Przeczytaj powoli całość wypowiedzi, a nie wyrywasz z kontekstu kawałek i się wściekasz jak jakiś rozemocjonowany pięciolatek. Zawiść to zżera Ciebie drogi kolego, że komuś, kto wg Twoich standardów jest zły - się układa, no ale To już Twój problem. Sory, ale dalej już to trochę odleciałeś... trochę za bardzo jak na moje standardy (ale cieszę się, że nie zahaczyłeś o fizykę kwantową ) ... więc zakończę w tym miejscu.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.