Skocz do zawartości

Sugar Johnson

Użytkownik
  • Postów

    176
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Sugar Johnson

  1. @Chicco W zasadzie mogę się zgodzić że patrząc w ten sposób może to się wydawać „patologiczne”. Aczkolwiek sporo zależy od konkretnej sytuacji i - przede wszystkim - od jej uczestników. To powinny być spontaniczne działania. Spotykasz się z 3-4 laskami i jedna rokuje najbardziej więc w naturalny sposób wchodzisz z nią na wyższy poziom i z czasem (jeśli wszystko idzie dobrze) pozostałe talerze się tłuką. Tak samo powinno to wyglądać u drugiej strony. Ewentualnie ex-talerze lecą na orbitę i tyle. Zgoda natomiast, że może się z tego zrobić niekończąca się gra która może zmęczyć. Nie zmęczysz się natomiast, jeśli osiągniesz stan wyższego wyjebania - czego każdemu i sobie życzę
  2. Nad tym radzeniem sobie to bym się zastanowił jednak. Jeśli masz na myśli kierowanie dynamiką rynku matrymonialnego - owszem, radzą sobie dobrze bo wykorzystują sytuację - głównie dzięki facetom którzy psują rynek i niestety będą go psuć dalej. Można to jednak obrócić na swoją korzyść, wystarczy iść swoją drogą i nie patrzeć się na żałosne wzorce które zalewają popkulturę. Natomiast co z radzeniem sobie w życiu? Z własną głową? Większość kobiet jest nieszczęśliwa, zagubiona i rozstrojona emocjonalnie. Niby rozdają karty na rynku ale myślę że gdzieś tam w głębi na poziomie psychologiczno-biologicznym ta sytuacja im nie służy. Mówię o sytuacji gdzie zwyczajnie zaczyna brakować silnych samców.
  3. Sam fakt, że facet obraca nie oznacza że kobieta tego nie robi. Myślę, że jeśli dochodzi do sparowania dwojga atrakcyjnych i ogarniętych ludzi to obracanie trwa w najlepsze po obydwu stronach i toczy się gra. Z tego co zrozumiałem w tej taktyce chodzi po prostu o to żeby być panem sytuacji na tyle na ile to możliwe. I o bezcenny spokój psychiczny - to zajebiście ważne żeby gdzieś tam po drodze pierdolca nie dostać. Wrzucić na luz i odrzucić blackpillowe pierdolamento.
  4. @johnnygoodboy Ty to zawsze potrafisz uderzyć we właściwe tony. Mam podobne odczucia co do forum. Co prawda znalazłem tu sporo przydatnych informacji oraz inspiracji do pracy nad kwestiami mindsetowymi ale z drugiej strony mam (podobne jak Ty) przeświadczenie, że dominuje tu negatywna energia. Tematy o czadach, mokabe, o tym jakie to p00lki są złe... mam wrażenie, że trochę za dużo tego. Po co się tak wzajemnie nakręcać negatywnie? Zauważyłem, że to właśnie te tematy mają często najwyższą popularność, co mnie szczerze mówiąc lekko dobija. Wolałbym, żeby były to raczej treści postowane przez Ciebie, czy np przez @spitfire Ale cóż, jak to powiedział któryś z użytkowników (nie pamietam dokładnie kto): szwedzki stół. Bierzesz czego potrzebujesz Bardzo dobry i potrzebny temat! SJ
  5. Właściwie w tych dwóch zdaniach można zamknąć podsumowanie obecnej sytuacji mężczyzn. Sam jestem dość młody i do niedawna pojawiały się jeszcze myśli o tym jak tu uratować ten spie***lony świat i umartwianie się bieżącą koleją rzeczy. Od pewnego czasu robię wszystko żeby przyśpieszyć proces samorozwoju i ogólnej świadomości i coraz rzadziej wchodzę z kimkolwiek w dyskusje bo to zupełnie bezcelowe, człowiek jest zalewany hurtową ilością gównianych i głośnych argumentów . W realnym życiu mam może jednego, dwóch znajomych, z którymi mogę normalnie gadać na takie tematy jak sytuacja na rynku matrymonialnym czy polityka.
  6. Wydaje mi się, że najważniejsza jest poprawna ocena swojej wartości na rynku, właściwy stosunek sił do zamiarów. Chociaż z drugiej strony... można próbować i z topkami. Zauważyłem, że często są znudzone do kwadratu powtarzalnymi schematami i nieporadnością kolejnych adoratorów, głównie z tindera xD
  7. Nie chcę się po prostu za bardzo wkręcić w jedną pannę. Póki co jestem po pierwszej randce z nią i serio mi się podoba (a na pewno bardziej niż poprzednicznki). Jesteśmy już umówieni na drugą i na tej planuję już bardziej konkretnie zaatakować przy sprzyjających okolicznościach. Chwilę później wyjeżdża też z Polski na 3 tygodnie, więc może nie będzie miała zbyt silnych hamulców
  8. Nawet spoko żeby zakreślić jakieś podstawowe ramy ale do ogólnej analizy zdecydowanie najlepszy był enneagram
  9. Stosuję od pewnego czasu, ale już pojawiają się przeszkody. Mam generalnie mocno specyficzny gust i rzadko ktoś mi się mocniej spodoba. Ostatnie kilka tygodni randkuję regularnie (między 1 a 3 randki tygodniowo), ale niedawno poznałem pannę, która w przeciwieństwie do innych serio przypadła mi do gustu. Oczywiście we łbie od razu pojawiły się natarczywe odruchy i autosugestie że teraz to chuj z innymi, ale staram się z tym walczyć. Chcę to wyprzeć bo wiem, że to tylko spier***ona reakcja organizmu, który dawno nie był kimś tak na serio biologicznie "zainteresowany". Inne dziewczyny były spoko, ale z reguły czegoś tam brakowało i nie było ognia z mojej strony. Póki co planuję z tym walczyć dalej i (choćby dla zasady) kontaktować się z innymi laskami.
  10. Dobra chłopaki, podczepię się pod temat bo w sumie kwestia mi bliska ostatnimi czasy. Generalnie sądzę, że na randkach wciąż jestem trochę pizdą, mam słabo wykształconą umiejętność kierowania się hm... instynktami pierwotnymi? Generalnie niezły ze mnie towarzysz, całkiem wygadany i z przyzwoitym arsenałem tematów do poruszenia. Wyglądam też nieźle (tendencja wzrostowa z racji ćwiczeń) i mam mw tyle wzrostu, co autor tematu, więc duży chłop. Problemy zaczynają się gdy trzeba/wypada zainicjować dotyk. Czasami dostrzegam delikatne sygnały ze strony przeciwnej, czasami nie, niemniej jednak ciężko mi wyjść z inicjatywą. Mogę się ładnie uśmiechać i czarować głosem & gadką ale mam jakąś blokadę jeśli chodzi o dotyk, prawdopodobnie podświadomie 1. cykam się odrzucenia, 2. nie jestem przyzwyczajony. Problem może być zakorzeniony gdzieś głębiej w psychice bo (tak jak pisałem jakiś czas temu w "Świeżakowni") jako nastoletni szczaw nie ogarniałem kontaktów z kobietami i nie wierzyłem w to, że mogę się komuś podobać. To się potem zmieniło, ale to zawsze ja byłem podrywany przez dziewczyny, rzadko inaczej. I nie, to wcale nie takie fajne bo jako facet to ja mam potrzebę bycia zdobywcą, inicjatorem. Czytając Wasze wypowiedzi dochodzę do wniosku, że jedyna droga dla mnie to po prostu konsekwentne próby przełamania się - pytanie tylko, czy na początku nie będzie to trochę cringe? Z drugiej strony jeśli będzie chemia, to powinno to wyjść spontanicznie. Póki co byłem na kilku randkach i żadna pani mi się bardziej nie spodobała, natomiast z jedną mam wrażenie że zjebałem z w/w powodów. Mam nadzieję @Arthur Morgan, że nie stworzyłem Ci offtopu :D
  11. 100% agree. Trzeba kuć żelazo póki gorące bo 70-80% użytkowników to faceci xD Szybka wymiana wiadomości, przeniesienie rozmowy na insta/msg i tam umawiasz się na spotkanie. Blitzkrieg. Użytkowniczki dłuższe stażem też da się urobić ale z nimi już trzeba więcej pogadać żeby zobaczyły że nie jesteś zwykłym spermiarzem i attention-providerem xD E tam. Uderzaj do każdej która Ci się podoba, do stracenia nie ma nic.
  12. U mnie też nie najgorzej ostatnio. Wszystkim narzekającym na słaby połów polecam cierpliwość - zauważyłem, że są takie dni/tygodnie, że naprawdę nic ciekawego nie wpada i można się zniechęcić a potem nagle wpadają matche z 8-kami czy 9-tkami, w dodatku chętnymi do kontaktu i na spotkanie. Jest naprawdę git i w czym wybierać.
  13. Myślę, że młodsi i mniej doświadczeni (ze mną włącznie) potrzebują takich eye-openerów. Dzięki @spitfire. Latami popełniałem ten błąd. Zawsze była jakaś "ona", zawsze liczba pojedyncza. Zdarzało mi się obserwować kilka lasek ale do działania wybierałem tylko jedną. Nawet nie z pobudek moralnych czy coś, po prostu instynktownie jeden cel. Tak o. Teraz w sumie jest dobry czas na sprawdzenie tej strategii i są do tego warunki. Głównie dzięki tinderowi i innym portalom randkowym, mimo że wciąż uważam, że to pewien rodzaj syfu. Głowa do góry i ćwiczymy, spotykamy się
  14. Ano właśnie, nawet lepiej to opisałeś. Najwyraźniej odczuwamy chwilowe szczęście/satysfakcję na wyższym poziomie niż przeciętny człowiek, ale płacimy za to sporą cenę w postaci wspomnianego "zjazdu". Ja jeszcze mam to do siebie, że lubię intensywnie odczuwać - czyli wszystko by się kleiło ze sobą. Właśnie chciałbym wypracować w sobie takie umiejętności prowadzenia dialogu wewnętrznego, bo póki co robię to sporadycznie. Chciałbym móc "przełączać się" na tryb pragmatyczny lub żelazno-logiczny w dowolnym momencie albo i tylko tym się w życiu kierować. Trzeźwa ocena sytuacji i samokontrola, tego mi często brakuje, choć odnoszę wrażenie, że i tak jest lepiej niż było 2-3 lata temu. Jako osobie (najprawdopodobniej) wysoko wrażliwej jest mi czasem ciężko, ale próbuję Ciekawa przekmina z tymi atraktorami. Tak to mniej więcej może u mnie wyglądać, te atraktory kuszą, przyciągają i czasami naprawdę ciężko nie zareagować. Dlatego chce sobie wyrobić jakąś odporność na to i (tak jak piszesz) umieć oprzeć się i nie zareagować. Zagłuszanie (czyli po prostu duszenie w sobie) to z kolei już pewna forma masochizmu - staram się nie praktykować, chociaż ten proces czasami zachodzi podświadomie gdy człowiek boi się poznać prawdziwe źródła i rozwiązania swoich problemów. Dzięki za filmiki, zapoznam się dzisiaj wieczorem Myślę, że przede mną jeszcze masa pracy nad samokontrolą i świadomością. Zarządzanie energią, uwagą i zasobami czasowymi... to jeszcze trochę kuleje u mnie. Chcę iść do przodu i chętnie poznam jakąś ciekawą literaturę z tematyki samorozwoju. Zauważyłem, że wiele osób poleca tutaj "Technikę uwalniania" Davida Hawkinsa. Może to jest dobra pozycja na początek? SJ
  15. Mam nadzieję, że nie stworzę tym off-topu, ale autorze, bracia - macie czasami tak, że realizując cel, doświadczając jakiegoś chwilowego szczęścia lub satysfakcji wmawiacie sobie podświadomie, że zaraz zostanie to "zrównoważone" jakimś negatywnym wydarzeniem? Zero logiki, coś na poziomie lekkiej paranoi. Myślenie, że po każdym małym sukcesie przyjdzie porażka i nie ma czegoś takiego jak dobra passa. Piszę o tym bo miewam podobne problemy z samooceną co autor tematu i powyższe może być tego jakimś pokłosiem. Jakbym "nie zasługiwał" na więcej szczęścia.
  16. Na szczęście nie! Ale w sumie na farcie, bo dałem się namówić kilka razy na seks bez zabezpieczenia. Głupi ja.
  17. Czy ja wiem? Rzadko o tym już myślę, w ogóle wręcz. Ostatnio sobie akurat przypomniałem, że jest trochę niedopowiedzeń, natomiast nie powodują u mnie jakiegoś wielkiego dyskomfortu jakby co ;)
  18. Tak mnie naszło. Chciałbym podzielić się z Wami historią, która przytrafiła mi się około 3 lata temu i potrwała z przerwami mw rok. Na dzień dzisiejszy jestem już z nią (od około roku) pogodzony, natomiast swego czasu była ona źródłem chaosu i spustoszenia w moim życiu, a także (po czasie) pośrednią przyczyną odkrycia przeze mnie tego forum. Piszę głównie po to, żeby wyrzucić z siebie resztki dawnego niepokoju i poznać Waszą opinię, ponieważ to co się wydarzyło z jednej strony wpasowuje się w omawiane na forum schematy, a z drugiej nie do końca. Do rzeczy. Bohaterowie: * ona, 20 lat, w 3-letnim związku * ja, podobny wiek, singiel od jakiegoś czasu * jej chłopak, podobny wiek Poznałem ją w pracy, typowo studenckiej (teatr). Nie zawróciła mi w głowie od samego początku, zaczęło się od zwyczajnych koleżeńskich pogawędek. Jak się trochę lepiej poznaliśmy to zauważyłem, że ich tematem staje się coraz częściej jej chłopak – jak to o nią nie dba, jaka to rutyna w tym związku i jak jej się nudzi (info podane w takiej formie, żeby mnie nie odstraszyć). Po czasie zrezygnowałem z tej pracy a nasz kontakt osłabł na kilka miesięcy, niemalże zanikając. Coś mnie jednak podkusiło, żeby odezwać się z propozycją spotkania, bo w sumie się dobrze gadało itd. Chętnie się zgodziła. Był to początek maratonu kilku spotkań w niedługim przedziale czasowym. Z każdym kolejnym przychodziła ładniej ubrana a tematy stawały się coraz bardziej dwuznaczne. Rzecz jasna w parze z tym szły postępujące narzekania na swojego chłopaka. Zbliżaliśmy się tak stopniowo do siebie, aż w końcu zaproponowałem jej wyjazd w góry z wcześniej zebraną ekipą moich znajomych. Przyłączyła się i to nas zbliżyło jeszcze bardziej, można powiedzieć że do czegoś już doszło. Po powrocie stwierdziła, że zrywa z tamtym i jest zainteresowana mną. Oczywiście ja jako niewyedukowany biały rycerz stwierdziłem, że skoro tamten o nią tak nie dba to kto zrobi to za niego lepiej jak nie ja… no i zero moralniaków, że jednak wpierdzielam się komuś w związek z niemałym stażem. Niestety już po krótkim czasie przekonałem się, że jest to dziewczyna z dużymi problemami. Z bipolarem na czele. Ale cóż, byłem tak zaślepiony wiadomo czym, że bez mrugnięcia okiem podjąłem się roli tzw. opiekuna-wybawcy. Nie minęły 3 tygodnie jak zapragnęła wrócić do swojego byłego, będąc „męczona wyrzutami sumienia”, że tak go potraktowała i nie zrobiła sobie nawet przerwy między jednym związkiem a drugim. Prawdopodobnie miała rację, lecz ja wtedy oczywiście tego nie rozumiałem – robiłem sceny i awanturowałem się, czym „wywalczyłem” sobie odroczenie wyroku, jakim było kopnięcie mnie w dupę. Zero szacunku do siebie z mojej strony. Postanowiliśmy zrobić sobie tzw. „przerwę” podczas której oczywiście przespała się z byłym. Niestety stało się tak, że jej współlokator, będący także moim znajomym, powiedział mi o tym (wspomniała mu, zaprzyjaźnili się ale bez podtekstów). A potem oznajmił jej, że to zrobił. Podobno zaczęła krzyczeć i histeryzować. Próbowała też zrobić sobie krzywdę – gdy o tym usłyszałem, przyszedłem do jej mieszkania, żeby powiedzieć że… wybaczam jej i „spróbujmy jeszcze raz…”. Poważnie. Widać, że próbowała sobie podciąć żyły, lecz cięcia były płytkie. Koniec końców wszystko zostało usprawiedliwione jej chorobą, została ze mną a były dostał znowu kosza. Tym razem na około 2 miesiące. Po tym czasie nastąpiła… powtórka z rozrywki, tyle że akurat bez kolejnej zdrady. Po prostu powiedziała, że nie jest w stanie, kocha i mnie i tamtego, a co do niego ma wyrzuty sumienia i w sumie jego kocha bardziej… tego typu pierdolenie. Tym razem wkurwiłem się i odszedłem. Rycerz w końcu zmądrzał? Cóż, nie do końca. Przez kolejne 2 tygodnie dochodziły mnie słuchy (informatorem wspomniany współlokator), że dziewczyna poza powrotem do byłego zaliczyła też dwa ons-y. Zupełnie jej odwaliło, przestała kontrolować swoje zachowania seksualne. Wtedy tłumaczyłem to sobie fazą „manii”, niestety znowu się nią zainteresowałem. Dziewczyna się szmaci, a ja idę ją „naprostować” (ehh). Skończyło się na rozmowie, w której mówiłem jej, że jeśli tak dalej pójdzie to skończy jako wrak itp. itd. Ona na to… że wszystko sobie przemyślała, kocha tylko mnie. I taka bzdura wystarczyła, żebym wrócił do niej. Tym razem zostalismy ze sobą dłużej, bo aż na 3 miesiące, wszystko wydawało się być na miejscu, wiem też że mnie nie zdradzała. Była wdzięczna za to, że „wyciągnąłem ją z tego wszystkiego”. Oczywiście po tych 3 miesiącach nastąpiło co… to samo. Znowu odszedłem i powiedziałem sobie, że to już absolutny koniec. Czy na pewno? Otóż nie. Po 2 miesiącach nieodzywania się zaczęła do mnie wypisywać na komunikatorach z przeprosinami i wyrzutami sumienia. Spotkałem się z nią… po kilku dniach zdradziła ze mną swojego nowego-starego do którego oczywiście wróciła. Wznowiony kontakt potrwał około miesiąc. Szczęśliwie po tym epizodzie powiedziałem sobie: dość i zacząłem długi i mozolny proces ogarniania podejścia do relacji damsko-męskich, który trwa do dziś. Pytanie dlaczego zajęło mi to aż tak długo i czemu nie pokazałem jej drzwi mimo że miałem ku temu z 5 okazji? Odpowiedź jest prosta: seks i uzależnienie od niego. Wtedy myślałem, że najlepszy jaki mogę mieć. Dorobiłem do tego „wielką miłość”, iluzję którą karmiłem się przez cały ten czas. Pozostają pytania: - Czemu tak konsekwentnie wracała do swojego byłego, mimo iż nie jest on żadnym bad-boyem ani samcem alfa? Nie trzymał tez jakoś specjalnie ramy, a po rozstaniu płakał i był zazdrosny. Został zdradzony ze 3 razy, wszystko jej wybaczał, non-stop. Krótko mówiąc – prawie tak samo jak ówczesny ja, biały rycerz. Prawdopodobnie są ze sobą do dziś. Czy to już ta wielka miłość? Jak sądzicie? - Czemu wracała do mnie, mimo iż upodliłem się do granic możliwości i zachowywałem jak pizda? Nie są to pytania najwyższej wagi ale jak już sobie przypominam o całej tej akcji to tak się czasami zastanawiam. Wybaczcie ścianę tekstu. Oczywiście wszystkie te słowa piszę jako inny już człowiek i ze sporym dystansem. Dostałem za swoje z nawiązką. Przepracowałem temat i idę dalej. Z pozdrowieniami, SJ
  19. Z reguły to tak działa, z tego co zauważyłem. Podświadomie szukamy w potencjalnych partnerach i w relacjach z nimi czegoś innego niż to, co wynieśliśmy z domu. Mogę podać swój przykład w kontrze do Twojego - ja z kolei byłem wychowywany przez nadopiekuńczą samotną matkę i czułości (+ bezpieczeństwa, tzw „parasol ochronny”) nigdy mi nie brakowało, stąd też jej nie szukam. Podświadomie ciągnie mnie za to do dziewczyn niezbyt stabilnych emocjonalnie, potrzeba odczuwania emocji i przeżywania przygód jest u mnie nadzwyczajnie silna.
  20. Co było to było, nie myślę o tym. Inaczej by mnie łeb rozbolał bo swego czasu byłem mistrzem marnowania okazji xD O porażkach się nie myśli. Raz nie wyszło - neeext. + tak jak kolega @horseman ostatnio wrzucał cytat: "Nie goń kobiet i autobusów - za 5 minut będzie kolejny/a" :)
  21. Mały raport z innego pola bitwy. Randki fb - zarejestrowałem się tam za namową kumpla, podobno spoko panie i do tego za darmo (usługa, bo panie to w sumie nie wiem xd). Pobyłem sobie z tydzień i jest gorzej niż na tinderze. Panie z przeciętnym smv na poziomie 2-5/10. Lepsze pokazują się sporadycznie. Mam wrażenie, że zakładają tam konto osoby, którym na tinderze się nie powiodło. Ja założyłem z ciekawości, że może będzie łatwiej niż na tindku, ale niestety nic z tego. Zostaję przy tinderze, tam przynajmniej mam regularne efekty i randki.
  22. Oj, znam temat aż za dobrze. Ale zazwyczaj po jakimś czasie (2-3 związki lub 2-3 lata) zaczynasz podłapywać temat i wyciągać wnioski. Co się kukoldowało to się nie odkukolduje ale zawsze jest spora szansa na rehabilitację dla takich agentów. U mnie proces trwa.
  23. Testowane, rok temu faktycznie był to 100% legit cheat. W tym roku już nie działa, tinderowscy spece od algorytmów musieli się skapnąć.
  24. Na Tinderze jest podobnie, bez konta premium trzeba kombinować. Wydaje mi się, że te 2-3 lata temu było łatwiej o matche z atrakcyjnymi paniami. Ktoś kiedyś odradzał restartowanie konta (jako sprzeczne z algorytmem) ale ja powiem inaczej - to jedna z niewielu rozsądnych opcji. Zakładasz konto, łowisz panny co się w miarę podobają, po 4-5 dniach spadasz w rankingach (bez większego powodu). Zakładasz drugie konto, łowisz 3-4 dni i od nowa. Znalazłem w ten sposób kilka możliwych lub nawet fajnych z wyglądu panien panien (smv 7-7,5/10, czasami odrobinę lepiej lub odrobinę gorzej) i spotykamy się.
  25. Słodki Jezu... na poważnie to pytanie? Jak widzę tego typu panny to w pierwszym odruchu chce mi się rzygać, a chwilę później płakać...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.