Skocz do zawartości

bogumil_h

Użytkownik
  • Postów

    45
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez bogumil_h

  1. Pisałem na ten temat kiedyś w innym wątku, ale tam odbiór był inny. Pierwsze spotkania, to zawsze ja płacę za tą przysłowiową kawę. Na kolejnych obserwuję i w 90% przypadków panie poczuwają się do rewanżu. Sprawiedliwie nie zawsze oznacza pół na pół. Jedna z za wschodniej granicy mi się trafiła, która jakoś do wykazywania inicjatywy i płacenia się nie wyrywała. Także ja bym nie generalizował.
  2. Ciągle jak mantrę powtarzasz, że Tobie to nie pasuje. Zastanów się z jakiego powodu i popracuj nad tym.
  3. A tyle się mówi, że gdzie jesz, tam nie sraj.
  4. Mi pomogła, ale dopiero trzecia. Pomogła w takim sensie, że uwierzyłem, iż mój świat się nie skończył. Co do samotności, czy raczej bycia samemu. Ma to swoje plusy, ale pod warunkiem, że jest to świadomy wybór, a nie konieczność. Mnie od rozwodu, a minęło już kilka lat, nie udało się zbudować jakiegoś LTRa. Dziś wzdrygam się na myśl, że ktoś miałby mi po mieszkaniu chodzić. Wcześniej nigdy sam nie mieszkałem. Zatem wszystko jest kwestią interpretacji. Głowa do góry, działaj dalej.
  5. Byłem w nieco podobnej sytuacji, choć u mnie pojawił się "dayman". Nieco się ogarnąłem, zmieniłem zawód, bo praca na morzu nie ułatwia. Żałuję tylko, że tyle czasu mi to zajęło. Zabezpiecz majątek, rozwód ustal na własnych zasadach. Może się zdarzyć, że wrócisz z morza, a konto wyczyszczone, zamki pozmieniane. Mało to się słyszało takich historii w mesie? Panie, kiedy jest im za dobrze, to jest im źle. I tu jest klucz. Tego co było, nie zmienisz, ale możesz kreować to co będzie. A z tej mąki chleba nie będzie.
  6. Zacznij kreować... Zmień pracę, weź kredyt... A nie, to nie ta bajka. Ale to jest prostrze niż się Tobie wydaje. Owszem, szczęście trzeba mieć, ale mówią, że szczęściu trzeba pomóc.
  7. Primo a) pracujesz za dużo. Secundo b) nie trzeba być imprezowiczem, by wyjść do pubu. Tu kwestia, czy masz takie dla "zwykłych" ludzi w swojej okolicy. Ja na swojej "wiosce" na przykład nie mam, ale w pół godziny jestem w stanie dojechać do miasta wojewódzkiego, gdzie jest lepiej. C) spróbuj wyjść do ludzi, na jakieś zajęcia, kursy czy coś, ale tu weź pod uwagę a). Tinder nie jest złą opcją, jak się do niego umiejętnie podejdzie i zna jego wady oraz zasady gry.
  8. Jak duża miejscowość i jakie filtry ustawiłeś? Póki bana nie wyhaczyłem, to rezultaty podobne do Twoich miałem.
  9. Panowie, przecież pisał, że jedna chwilówka na spłatę kolejnej itd. Pisał też, że składają się na życie i płacą po połowie. Pani przez jakiś czas zarabiała za mało, albo wcale. Wiele trzeba, by kilka tysięcy "zniknęło" na pierdoły typu chleb, szynka czy rachunek za gaz?
  10. Zaiste prawdę rzeczesz... Gdy byłem jeszcze młodym studentem, to pracowałem w szkole jako cięć. Odwiedzała mnie taka jedna małolata z okolicy. Rzuciłem ją któregoś razu na materac na sali gimnastycznej. Wtedy do niczego nie doszło, ale zaczęliśmy się znowu spotykać po latach i jedną z pierwszych rzeczy, które wspominała, to była właśnie akcja z materacem... Ciągnięcie za włosy i odchylanie przy tym głowy tez działa...
  11. Ja miałem to szczęście, że osoba nie wróciła, choć bardzo tego chciałem. Niestety za późno znalazłem to forum i kilka lat jak krew w piach... Bycie samemu z wyboru jest fajne, ale z konieczności nie bardzo. Także w jakiś tam sposób rozumiem.
  12. I na tym bym się skupił. Wątek ukraiński jest raczej ciekawostką, z którego nic nie będzie.
  13. Stary jestem, to wiem jak to powinno działać. No i wg mnie, w tym przypadku nie działa.
  14. Dzięki bracia za poświęcony czas na przeczytanie i odpowiedzi, bo jest za co. Odpowiem tak trochę zbiorczo... Zawodowo jestem ogarnięty, trzy lata temu zmieniłem zawód, rozwijam się, jestem zadowolony, mam możliwości. Tu idzie bez problemu, zgodnie ze ścieżką, którą sobie obrałem. Natomiast zmiana ta, niesie za sobą pewne konsekwencje, które muszę ponosić, nauczyć się funkcjonować w nowej rzeczywistości. Kiedyś byłem marynarzem, więc był czas w pracy i czas w domu. W tym drugim było dużo czasu na wszystko, dużo możliwości działania spontanicznego. Ot, chciałem coś, to robiłem. Teraz jest czas po pracy, weekend i urlop. Dla większości normalne, dla mnie wciąż trochę nowe. Co mnie kręci, co mnie podnieca... Uwielbiam gotować, a niektórzy mówią, że nawet potrafię. Prowadzę coś w rodzaju bloga, ale regularność leży i kwiczy. Chetnie bym krecił jakies video, no ale ktos tu wspomniał o perfekcjoniźmie. Gości do domu też dawno nie zapraszałem. Chciałbym wrócić do biegania. Żaden tam wyczyn, ot ze 3-4 razy w tygodniu. Chwilę odpuściłem i teraz ciężko się zmobilizować. Do tego przydała by się siłownia. Mam karnet, ale co z tego. Dawniej dużo latałem na symulatorze, ale komp się zestarzał i zarzuciłem. Widziałem na YT, że poszło mocno do przodu. Od dawien dawna chciałem zbudować makietę kolejową. Teorię znam. Bardzo dobrze znam teorię... Ogarnąć mieszkanie, garaż i piwnicę. Rzeczy bieżące idą w miarę, ale zrobienie grubszego remanentu nie bardzo. Nauka rysunku. Zacząłem, ale znów brak regularności. Chciałbym efektów, a bez treningu wiem, że nic z tego nie będzie. Takich przykładów mógłbym wymienić jeszcze kilka, a nawet kilkanaście. Te były akurat pierwsze na liście. Pomysłów nie brakuje, tylko egzekutywa słaba.
  15. Faktycznie może pytanie tu nie wybrzmiało, albo nie umiecie czytać miedzy wierszami lub tytuł w języku obcym brzmi właśnie obco. Jak rozkręcić życie? Tyle piszecie tu o samorozwoju, o sporcie, hobby, pasjach. Jak przejść od chcę, do robię, bo od samego chcenia nic się nie dzieje, poza zwiększającą się frustracją?
  16. Tu jest moja kolejna słabość. Brak umiejętności planowania, albo niechęcią do niego. Nie lubię, gdy mi coś nie wychodzi zgodnie z planem, a jego brak i nurzanie się w chaosie ten czynnik eliminują. Tak, wiem... to tylko wymówka. Z tym dziennikkem to jest super pomysł. Gdy pracowałem na statku, to prowadziłem taki. Kilka myśli, faktów. Nazwanie rzeczy po imieniu. Próbuję obczaić na czym to polega, ale podobnie jak z medytacją nie trafiłem jeszcze na łopatologiczne wyjaśnienie. Przedzieram się przez "No more mr nice guy" oraz słucham namiętnie "Musisz wiedzieć". Nie chcę się porywać na zbyt wiele jednocześnie. Skończę najs gaja, to pójdę dalej.
  17. Może nie tyle bojkotował, co starał się go maksymalnie przyspieszyć. Interes mój i terapeuty są tu sprzeczne. On chce zarobić, ja ponieść jak najniższe koszty. Przerabiałem to już dwa razy i za każdym razem popełniłem ten sam błąd. Skończyłem zbyt wcześnie. Co do wątku ukraińskiego... Wszystko co tu piszesz jest prawdą i ja zdaję sobie z tego sprawę, między innymi dzięki lekturze tego forum. Dawny ja brnął by w to w ciemno, bo pani wykazuje zainteresowanie moją osobą. Ma w tym interes. Ja mniejszy. Utrzymuję ją na orbicie, trochę z nadzieją, że sama odpusci. Tu dochodzimy do kolejnej mojej dysfunkcji - trudnościami w kończeniu relacji. Raz mi się to udało tak tylko i wyłącznie z mojej inicjatywy, czynnie (to jest swietny materiał by go opisać dla potomnych, co uczynię pewnie niebawem). Cała reszta była po stronie pań, albo ja uprawiałem ghosting. Skąd inąd, takie przelanie myśli na forum pozwala mi jednoznacznie określić moje słabe punkty, nad którymi chciałbym popracować.
  18. Dzięki bracia za odpowiedzi. Mam tego świadomość, powoli, pracując u podstaw można coś zmienić, ale to nie jest clou mojego wpisu, a jedynie jego wyzwalacz. Ogólny poziom musi być podobny, bo ja siebie znam i będę próbował sobie wmówić, że już jest okej i dalsza terapia nie jest mi potrzebna. To musi być ktoś, kto to wyłapie. Pewnie jest tego sporo. Myślę, że gdzieś tu pies jest pogrzebany. Tylko jak się tego pozbyć? Generalnie mam wrażenie, że całe moje życie, wszystko co robiłem i robię do tej pory jest po to, by być atrakcyjnym w oczach kobiet, a szerzej całego otoczenia. Jak się tego wyzbyć? Mam różne zainteresowania, w jednych jestem lepszy, w innych trochę mniej. Sprawia mi to przyjemność. Potrafię spędzac czas sam ze sobą. Nie mam parcia na poważny związek, wręcz nawet się czasem zastanawiam czy byłbym w stanie z kimś mieszkać. Niemniej jednak frustracja przychodzi w momencie, kiedy nie jestem w stanie ogarnąć jakiegoś FWB. Po co w takim razie to wszystko?
  19. Nie, nie będzie o powieści Sienkiewicza... Okres przełomu października i listopada nie należy do moich ulubionych. Niby minęło 8 lat od kiedy rozstaliśmy się z żoną. Pisałem o tym w innym temacie. Wyszedłem z tego z jakimś stratami, trochę się ogarnąłem, poprawiłem wygląd, image, zmieniłem zawód, znalazłem to forum, przyswajam wiedzę. Niemniej jednak wciąż czuję się jak gówno w betoniarce. Kręcę się bez rezultatów. O ile z byłej żony się wyleczyłem, to jakoś nie udaje mi się życia popchnąć dalej. Myślałem, że jest inaczej. W ciągu tego czasu poznałem kilka pań, z którymi jednak nie udało się nic więcej niż kilka czy kilkanaście spotkań. Były takie chujowe, że sam wiedziałem, iż nic z tego nie będzie, ale były też rokujące, a mimo to nie wyszło. Wtedy nie wiedziałem dlaczego, dziś już wiem (no bo musisz wiedzieć). Dzisiejsze, a właściwie już wczorajsze spotkanie z bratem przy kieliszku czegoś mocniejszego uświadomiło mi, że coś muszę zmienić. Sam sobie nie poradzę. Opowiedziałem o jednej Ukraince, która na mnie leci, ale jest jedną wielką czerwoną flagą. Fizycznie mi się podoba, ale jest 11 lat młodsza, nieco infantylna, niezbyt przystająca poziomem życia do mojego, chcąca mnie na wyłączność, mimo, że jej nie puknąłem, w dodatku niezbyt poczuwająca się so tego by w miarę rowno partycypować w kosztach randek. Generalnie do pożegnania. Wspomniałem też bratu o niebieskich kartach, intercyzach i o zabezpieczaniu się przed posiadaniem nieplanowanych dzieci. Brat stwierdził, że pierdolę kocopoły i tak do życia nie można podchodzić. Ja rozumiem jego wyparcie, bo ostatnio został szczęśliwym ojcem itp. Niemniej jednak dało mi to trochę do myślenia... Z poznawaniem nowych kobiet idzie mi średnio. Życie zawodowe mam ogarnięte, finansowo jest nienajgorzej, perspektywy są, natomiast samorozwój stoi w miejscu. Przy takich okazjach jak dziś wylewają się frustrację. Dostałem sugestie by iść na terapię. Tu jednak pojawia się problem. By ta była skuteczna, to terapeuta musi być bardziej inteligentny ode mnie, bym podświadomie nie próbował go ograć. A może psychiatra? Miałem już epizod depresyjny po śmierci mamy, ale się podniosłem. No ale to było leczenie objawowe. W międzyczasie ogarnąłem zmianę zawodu, poznałem fajną kobietę i jakoś ten wózek się rozkręcił. Niestety zwolnił i szczerze nie wiem co robić. Mam wrażenie, że zaraz wszystko znowu stanie. Sam nie rozkręcę, bo się kręcę jak to wyżej wspomniane gówno w betoniarce (albo w przeręblu).
  20. Do akademika kurde, do... No chyba, że na dachu urzędowaliście. A tak w ogóle to dobra lista, ciekawe spostrzeżenia. Ja bym zwariował po dwóch dniach. Trzymaj się Bracie.
  21. Co do Ukrainek, to mam doświadczenie z jedną. Jest jak Bracia wyżej piszą. Na kilka spotkań, tylko raz chwyciła za portfel i zapłaciła. Ogólnie strata czasu i pieniędzy. Generalnie nie polecam.
  22. Korzystam wymiennie z randek na fb i tindera. Problemu z parami nie mam. Część nawet coś odpowie, ale trzeba je mocno za język ciągnąć. Znaczna część nie odpowiada - atencjuszki? Twarze się powtarzają w obu miejscach. Umówić się da, ale... czasem pani jest pasztetową, albo ja jestem pasztetem. Życie.
  23. Mam w domu takiego norweskiego trola. Hełm ma jak wiking, na nim rogi, a na nich wisi moja obrączka. Tak ku przestrodze, gdyby mi się jeszcze kiedyś chciało żenić
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.