Skocz do zawartości

deleteduser134

Użytkownik
  • Postów

    324
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez deleteduser134

  1. No tak kurwa 100/100 zaburzonych. XDD Strzelam, że pan psychiatra jest w stanie dostrzec dwadzieścia osób z zaburzeniami osobowości w drodze po bułki do warzywniaka. Prawda @NoHope jest ogarniętym gościem, ale rage pill mu wjeżdża strasznie. To o czym sobie tutaj piszemy to nie normalne życie. Ludzie się zakochują, kobiety sypiają nie tylko z modelami z okładek, naprawdę znam masę przyjebanych ludzi w udanych związkach, da się, tylko wystarczy tyle nie myśleć. Jedynie co to zgadzam się co do agegapa, że to przywilej bogatych i top przystojnych, ale takich 1-2% mężczyzn. Wasza grupa docelowa to m/w moje rówieśniczki i na tyle na ile je znam to póki nie stracą rozumu na imprezie czy coś to im przez myśl nie przejdzie, żeby się przeruchać albo co lepsze wejść w związek z 30sto paro latkiem. Jak wy to sobie wyobrażacie wgl? Od 15 roku życia taka laska przyprowadzała do chaty swoich rówieśników i nagle wyjeżdża na studia i na pierwszy obiad wraca z 36 letnim Markiem, który ma więcej wspólnych tematów z jej starym niż z nią.
  2. Ogólnie wpis na plus, ale chyba nie zrozumiałeś autora. Nikt tu nie pisał o tym co jest miarą sukcesu, kolega jedynie podzielił się sprawdzonym sposobem jak zachować do siebie szacunek i więcej poruchać. Raczej wszyscy tutaj się zgadzamy, że kolega pisarz dobrze postąpił nie simpując za byłą, więc nie do końca rozumiem kogo chciałeś oświecić swoim wpisem. pozdro
  3. @Jorgen Svensson zupełnie nie zrozumiałeś sensu mojej wypowiedzi. Przekręciłeś go, żeby móc wyjechać z filozofią self improvmentu (żeby nie było sam w tym siedzę, ale mi nie o to chodziło, żeby siedzieć na dupie, tylko o to co jest najważniejsze na końcu drogi). To tylko twoja wizja. Ładnie tutaj wszyscy cisną po Januszkach, jakie to z nich nieszczęśliwe przegrywy, bo mają żonę i dzieci, a to przecież zło wcielone. Prawda jest taka, że 90% z nich to ludzie zadowoleni z życia, z tego co im daje. Nie są ofc wiecznie uśmiechnięci, nie wyglądają jak żywcem wyrwani z reklam, ale też nie mają chronicznej depresji jak większość ludzi siedzących w self improvmencie (nie bez powodu ktoś zaczyna całe życie podporządkowywać pracy, to jest wynik głębokiego niezadowolenia z życia). Na koniec życia Janusz będzie miał całkiem dobrze spędzonych 70 lat życia, odchowane dzieciaki, prawie dorosłe wnuki, paru innych przyjaciół Januszy, a Mirek będzie się wieczorami zachwycał nad geniuszem Nietzschego a potem dochodził do opowiedzianej pięknymi słowami banalnej prawdy, że życie nie ma sensu.
  4. Ale po co człowiek ma zadawać sobie te wszystkie pytania? Żeby mógł połechtać ego wśród jemu podobnych "o patrzcie my tacy światli, myślimy o Bogu i sensie, a reszta tylko się najebać i nawpierdalać". Im starszy jestem tym bardziej rozumiem, że takie myślenie do niczego nie prowadzi. Życie się przeżywa i ostatecznie najważniejsze jest to na ile zadowolonym spędzisz swoje lata na Ziemi, a paradkos jest taki, że statystycznie bardziej zadowolony z życia jest ten Janusz na etacie niż goniący za niezależnością Mirek, który się brzydzi pójść schematem, jakby to gorszyło w człowieka robić 40h tygodniowo w cudzej firmie.
  5. Temat ma potencjał na ciekawą dyskusję filozoficzną, ale z takimi przykładami to God Damnn... A co do samego pytania w tytule, to tak: Zleży kogo nieszczęścia i w jakiej sytuacji. Zdrowa psychicznie matka będzie duma z syna osiągającego sukcesy, dobry kolega też, a fałszywy nie i wtedy przyczyniamy się do jego nieszczęścia. Dla jednej osoby odrzucenie (bo ktoś inny dostanie posadę w firmie) będzie motywatorem do pracy, która przyniesie super korzyści, a dla innej będzie powodem do zachlania się na śmierć. Tak więc wszystko zależy od osób i sytuacji. Moim zdaniem jest tak wiele możliwych kombinacji (osób i zjawisk), że jakiekolwiek uogólnianie w stylu "nasze szczęście powoduje nieszczęście/szczęście innych" nie ma sensu. Życzę wam wszystkim szczęśliwego dnia kosztem waszej ciężkiej pracy!
  6. Wiem, że jest w tobie dużo cynizmu, ale mimo tego, nie głupio ci tak pisać o sobie stary? Dla mnie cringe straszny. Domyślam się, że jeśli odpowiesz to czymś w stylu "mam wyjebane na zdanie p0laczka", jednak musiałem zwrócić uwagę bo odpychający jest ten twój styl.
  7. Ty serio chłopie wykazujesz intelekt pięciolatka. Jakie twoje pytania? Wyraźnie napisałem: Czego ty kurwa nie rozumiesz? TEŹ UWAŻAM, ŻE AKTUALNA WŁADZA W POLSCE ŹLE ROBI I MOGŁOBY BYĆ DUŻO LEPIEJ. Naucz się czytać, do kurwy nędzy. Jakie twoje refleksje? Myślisz, że Ameryka odkrywasz pierdoląc o orlenie czy umowach na gaz? Jedyne co napisałem to to, że komunizm wywarł wpływ na to co jest teraz, a ty jak katarynka o zachodzie. Co za łeb zakuty
  8. A kto zadaje głupie pytania, które świadczą o brakach w podstawowej wiedzy? 😏 Z resztą twojego posta jak najbardziej się zgadzam i nie wiem dlaczego mi to wszystko tłumaczysz, skoro nigdzie nie przeczyłem temu co napisałeś. Jedyne do czego się odniosłem to to: W tym pytaniu zawarta jest teza, jakoby szkody wyrządzone przez "ruskich" nie miały wpływu na aktualną sytuację co jest bzdurą kompletną. A z tym, że jesteśmy teraz chujowo zarządzani nigdzie się nie kłóciłem.
  9. No jak to co? Wspierali przedsiębiorczych ludzi, znaczną część wydobycia ze swojego kraju przywozili nam (w imię Polsko--Rosyjskiej przyjaźni rzecz jasna), mądrze inwestowali w niezbędne do funkcjonowania kraju zakłady pracy, brali w naszym imieniu przemyślane kredyty inwestycyjne, badali nowe technologie i tak dalej, napisałbym więcej, ale cały dzień można by tak wymieniać i wymieniać. Weź kurwa wróć na lekcję historii do podstawówki a potem zadawaj pytania, bo wstyd, żeby dorosły Polak z takim czymś wyjeżdżał.
  10. @Casus Secundus ale kolega napisał, że wygląd liczył się mniej, a nie, że nie liczył się wcale. Ja nie narzekam na to, bo miałem farta do wyglądu, ale no faktem jest, że social media mocno podkręciły znaczenie wyglądu u chłopów, tu nie ma o czym dyskutować, to jest fakt. tu pełna zgoda, w tej kwestii można działać wiele samemu. Pozostaje kwestia determinizmu, genów, że syn przewrażliwionej matki i ojca ciamajdy ma 100x trudniejszy start od syna ogarniętej kobiety i krnąbrnego faceta. Niemniej jak najbardziej jestem za rozwojem, przełamywaniem barier itd. Kwestia, że to nie jest takie łatwe, nie można tak w pełni powiedzieć komuś kto nie jest właśnie takim zawadiaką, że "ej chłopie, stań się odważny, zobacz X potrafi, to takie proste"
  11. hmm, no jak 3 to lipa, ale jeśli masz dobrze gadane, a masz z tego co mówisz to powiem ci dziwne, że aż tak słabo to idzie. W sensie z moich obserwacji: wygadany 5/10 > taki nawet nie zakompleksiony, ale zwykły typ 7/10, ale wiadomo to moje odczucia a nie badania socjologiczne, pozdro
  12. Dużo o tym piszesz stary, mogę spytać na ile tak realnie oceniasz swój wygląd? Nie lubię tej skali, no ale o inną tu ciężką, więc tak wiesz od 1 do 10.
  13. Czasy są takie jakie zawsze: niby dużo się dzieje dookoła (wojna, lewackie ideologie, hipergamia), ale tak naprawdę dla typowego normika to co to za różnica? Trzeba robić papier, mieć dobrych ziomali, rodzinę założyć (jak się chcę ofc) itd. - to wszystko jest stałe jak poglądy Korwina. Raptem 30 lat temu upadła komuna, więc naprawdę nie jest źle teraz. Druga sprawa - jak jest alternatywa dla planowania? Nie planowanie? Carpe diem? Przecież każdy z nas wie jak to się kończy: jest fajnie do czasu, aż nie przychodzą efekty hulaszczego życia: zniszczone zdrowie, chujowa praca, ogólnie gnicie na dole drabiny. Cel to jest podstawa w życiu mężczyzny, bez tego się więdnie. Nawet siłownia dużo daje, bo trzyma nieco w ryzach człowieka. Nie mówię już o większych rzeczach jak studia, kariera, pogoń za marzeniami. To prawdziwe szczęście (w połączeniu z ułożeniem sobie innych rzeczy). Peterson dużo o tym mówił. To pułapka Piotrusia Pana. Żeby osiągnąć sukces w jakiejś dziedzinie koniecznym jest zamknięcie się na wszystkie inne. Nie ma takiego co jest we wszystkim dobry. Trzeba obrać jakiś cel i do niego dążyć, jak się po drodze wypalisz, coś przestanie cię interesować, to wtedy możesz zmienić kurs, ale ważne żeby ruszać się do przodu. A i to nie znaczy, że się zamykasz na inne szanse, przecież jak coś przyjdzie do ciebie to zawsze możesz to przemyśleć. Nie wiem ofertę pracy w innej branży czy coś. Cel to przecież nie cyrograf. Podobnie i mega sobie to cenie, nie potrafię już sobie wyobrazić dnia, który jeśli nie jest przeznaczony na melanż czy odpoczynek po ciągu pracy, to nic w nim nie robię, nie wiem gram w Lol'a a potem oglądam serial, mam ok20 lat, ale już ten czas beztroski minął (i dobrze).
  14. Trochę off topic, ale nie wiem czemu tak wielu ludzi chciałoby być bardzo inteligentnymi. Realne korzyści z wys. inteligencji można wyciągnąć dopiero w odpowiednich okolicznościach, za to problemów z tym cała masa i to non stop 24/7. Serio, moim zdaniem najlepsze iq to takie trochę poniżej średniej. Inne rzeczy są ważne, żeby osiągnąć w życiu sukces, inteligencja to kula u nogi i choć potrafi wywindować niektórych na szczyty (Morrison, T.Beksiński byli high iq) to większości ludzi nie pomaga za bardzo w karierze, za to jebie nieźle każdą inną sferę życiową.
  15. Dokładnie. Pół biedy (dla niej ofc, bo obiektywnie to sytuacja patologiczna po prostu) jeśli jest ładna, wtedy może rozkocha w sobie jakiegoś młodego prawnika, ale jeśli jest brzydka i ma tylko kasę... ciężka sprawa. W ogóle ze strony mężczyzny to wszystko też kurewsko trudne rzeczy. Znam osobiście kilku w chuj bananowych gości i trochę boli człowieka, że są dupy do których ty nie masz dostępu, a oni mają, tylko z tego względu, że tamci się "dobrze" urodzili i mogą sobie pozwolić na wycieczki, restauracje, modne miejsce (laski z ich środowiska raczej nie bujają się z ludźmi klasy średniej). Jeszcze gorzej, że zwykle są ona naprawdę zadbane, już nie tyle piękne, co po prostu dobrze się prowadzące co bywa ważniejsze od naturalnej urody. Nie odbierzcie tego postu jako pustego narzekania, bardziej obserwacji.
  16. Kurwa nie wiedziałem do teraz, że musk miał operacje plastyczne. Ciekawe Jak dla mnie nie łam się @Pocztowy. Jeśli masz taki problem to zrób wszystko co możesz, żeby z nim zawalczyć, ale resztę toksycznego myślenia spróbuj sobie odpuścić, bo w niczym to nie pomaga. Wygląd jest ważny, ale nie aż tak jak myślisz. Póki nie wyglądasz jak któryś z mieszkańców Szkolnej 17 to wszystko możesz nadrobić charakterem, hajsem itd, bo przecież o baby ci chodzi, gdybyś miał tak wyglądać przy kolegach to pewnie by ci to wisiało. Serio, jak widzę po tobie to zdajesz się mieć dobry, męski mental i moim zdaniem to zajedziesz o wiele dalej, niż przeciętny chłopak 7/10 (który może mieć siano w głowie, albo być pełen kompleksów - tak też się zdarza). Pozdro
  17. Powodzonka ogólnie, ale moim zdaniem zafiksowałeś się w myśleniu (spoko - ja też fiksuje czasem) i szukasz czegoś co masz przed nosem (rozwiązania). Prawdopodobnie różnisz się od typowego Kowalskiego i nie pomaga to w życiu, fakt. ALE. To nie tak, że jesteś innym gatunkiem. W życiu jest 6 sfer, które zaspokojone, prawie że gwarantują człowiekowi dobre samopoczucie - rodzina, znajomi, miłość, duchowość, robota i zapomniałem ostatniego. Z tego co piszesz, to brakuje ci wszystkie oprócz pracy. Moim zdaniem nie znajdziesz spokoju w podróży po świecie, jeżeli jedziesz tam wybrakowany. Życie to nie film, ani książka. Próbuj, skoro tutaj już wykorzystałeś wszystkie opcje, to leć dalej. Ale dobrze widzę z twoich postów, że tym czego prawdziwie pragniesz jest miłość i przyjaźń, rzeczy z definicji raczej stałe. Nie za bardzo wiem, jak filozofia życia rodem z fight clubu ma ci pomóc w ich odnalezieniu. Przelecisz laskę w Brazyli, poznasz kumpla w Meksyku, a za tydzień polecisz do Stanów i tyle było z relacji międzyludzkich. Przepracowałeś w ogóle te emocje z lat bullingu w szkole? Czy zakopałeś je głębiej w sobie i zacząłeś próbować być jak Tom Cruise, bo jeśli tak, to (moim zdaniem) na kij się zda zdobywanie świata, skoro w sobie nosi się tony gówna.
  18. hmm zdaje mi się, że może być coś z tym, że wzrost oceniasz w 100% obiektywnie, a morda teoretycznie też albo jest ładna albo brzydka, ale tam jest o wiele więcej pola do oszukiwania (siebie i innych). Ktoś może powiedzieć, że mu się taka albo inna podoba bardziej, no a 180 masz albo nie.
  19. no dobra stary, z tym też się zgadzam, że zasada 80/20 działa w naturze tylko ludzie i to, że mają świadomość jest niejako wybrykiem owej natury. Z tego co mi wiadomo jesteśmy jedynym gatunkiem zwierząt, który tworzy związki monogamiczne NA CAŁE ŻYCIE (dałem capsa, bo niektóre zwierzęta łączy się w pary, ale na okresy jakiejś tylko). Bez wątpienia najsilniej odczuwamy emocje (o ile większość innych zwierząt odczuwa cokolwiek poza bólem, głodem itd.) w tym też miłość. Nie można tego tak po prostu przełożyć ze świata innych zwierzaków na nasz. Ludzie mają naturalną potrzebę łączenia się w pary, to nie dżungla w której najsilniejszy chodzi i rucha każdą napotkaną samice, a kiedy ktoś się do niego zbliży to go zabija. Wiem - dużo w tym analogii do klubowych ruchaczy, ale to wciąż nie to samo. Kobiety też dążą do łączenia się w pary, a tych najlepszych jak napisałeś jest tylko 20%, więc tak czy srak muszą się złączyć z resztą. Może gdyby chodziło tylko o jebanie i zapładnianie to by ta zasada miała sens, ale tak nie jest. Coraz mniej z nich wgl chce rodzić to też świadczy o tym, że to nie jest już w 100% naturalny świat.
  20. 100% zgoda, ale warto warto uwzględnić fakt, że takich "niemożliwych do poprawy" (tzn. że wszystkie działania na chuj się zdadzą) jest pewnie z 5%, podobnie jak tych pięknych i ekstrawertycznych ludzi. Pozostałe 90% jest gdzieś pomiędzy i ma swoje wady, zalety - jeden przystojny, ale mało pewny siebie, drugi na odwrót, trzeci żadne, ale z hajsem od starych. Z takiego punktu widzenia nikt nie jest na straconej pozycji, każdy z nich może zbliżyć się do ideału, kwestia włożonej pracy. Także powtarzam, bo ważna rzecz - w porównaniu do kogoś kto się urodził w bogatej rodzinie, z wys. wzrostem, ładną buzią i bajerą Don Juana wszyscy jesteśmy kurwa zerami, tylko że tacy ludzie to 0.01% społeczeństwa. Z całą resztą jak najbardziej możemy (nawet powinniśmy) stawać do wyścigu po swoje.
  21. No kurwa nie właśnie. Rozumiem o czym piszesz, ale JP nie jest częścią tego zjawiska. Sam zaznacza, że jest ciężko i chujowo i nie obiecuje, że po chwili się odmieni. Mówi jedynie, że każda krok naprzód przybliża cię do (choć trochę) lepszego życia. "Posprzątanie pokoju" to tylko początek drogi, potem jest przełamywanie lęków, praca z ludźmi itd. Zdaje sobie sprawę, że na skrajnych defetystów (jakich na forum nie brakuje) jakiekolwiek motywacyjne treści mogą nie działać, bo oni dostali w dupę od życia i widzą, że "nic nie ma sensu". Ale skoro są już tacy światli to powinni być sobie w stanie wyobrazić, że na świecie żyją też nie-neurotycy, którzy się zagubili i im takie "pierdolamento" Petersona realnie pomaga, bo nie kwestionują każdej wiadomości jaka do nich dotrze, tylko starają się pomóc samym sobie.
  22. Próbujesz zrobić ze mnie debila (choć ci to nie wychodzi i sam się tylko upokarzasz), piszesz jakimiś zdrobnieniami (wiadomo w jakim celu - żeby mi umniejszyć) i na koniec pytasz gdzie w tym jad i sarkazm? Nie wiem rodzice też tak się do ciebie zwracali i traktujesz to za normę, czy po prostu strugasz kretyna? Druga sprawa: Filozofia jest jedną z CZTERECH nauk z których czerpie psychologia, przy czym o wiele więcej bierze z socjologii oraz biologii, więc co ty mi tu gadasz, że niby Kant, Schopenhauer, Spinoza mają coś wspólnego z psychologią w dzisiejszym rozumieniu? Czytałeś chociaż jedno z ich dzieł? To typowa metafizyka, pisanie palcem na piasku (w najlepszym stylu, to fakt), rozważania o moralności i innych abstraktach, to ni chuja nie ma się do klinicznej psychologii, którą zajmuje się Peterson. Życie musi musi być ciężkie, gdy człowiek nie ma pojęcia o czym się wypowiada- współczuje.
  23. Niewielu psychologów ,a nie filozofów panie oświecony co nie umie dokładnie zdania przeczytać Na resztę szkoda mi czasu odpowiadać bo nic tam nie ma oprócz jadu i sarkazmu.
  24. trolololo. Gość nie struga guru tylko realnie pomaga ludziom na całym świecie, a na benzo jechał przez parę ostatnich lat, do poziomu na którym jest teraz doszedł bez wspomagaczy. Sam się nie raz przyznawał, że ma wrażliwą osobowość i nie ma co go jebać za to, że jak mu córka zaczęła odpierdalać, a żona chorować to się chłop załamał. Bywa - ważne, że wrócił na właściwe tory. Rozumiem, że do niektórych może on nie trafiać, ale to jest fakt, że jego wykłady pomagają wielu osobom. Jako jeden z niewielu psychologów dobitnie przyznaje, że życie to jest kurwa siedlisko cierpienia i mówi wprost: wiem, że się nie zabijesz, więc co ci zostaje - grać na kompie czy choć trochę poprawić swoją sytuacje? Jak dla mnie bardzo pożyteczna osoba.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.