Skocz do zawartości

Matthew88

Użytkownik
  • Postów

    172
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Matthew88

  1. Wydaje mi się, że tak małemu dziecku jeszcze nie idzie zrobić prania mózgu. Jedynie można alienować, albo tak jak mówisz całkowicie wywieźć z miejsca zamieszkania. Pytanie czy żonka ma się gdzie podziać i czy jej rodzina stanie za nią murem.
  2. Dokładnie. Przez cyrki rozumiem też to, że mogą być co chwilę jakieś wnioski o podwyższenie. @Mugen2 oczywiście, że nie rozwód psuje dzieci tylko relacje między rodzicami, ale jeśli ktoś ma dobre relacje to się nie rozwodzi. Oczywiście, że są wyjątki, ale to dalej tylko wyjątki. Nie myśl co będzie kiedyś jakbyś wywalczył samodzielną opiekę, w sensie takim co by było gdyby dziecko pojechało do matki na weekend. To są tylko Twoje projekcje. Skup się na tym co masz tu i teraz i co chcesz z tym zrobić.
  3. Rozwód rozwodem, ale autorowi chodzi o dziecko. Masz dwa wyjścia moim zdaniem. Pierwsze to po prostu odejść i zapomnieć, że będziesz miał jakikolwiek wpływ na dziecko, do tego do końca nauki będziesz miał cyrki z alimentami. Drugie wyjście to nagrywać wszystkie krzywe akcje i samemu nie dać się sprowokować. Nikt teraz w polskim sądzie nie da Ci wyłącznej opieki nad tak mały dzieckiem, ale za dwa lata już może być inny temat. Pytanie czy wytrzymasz psychicznie i czy dasz radę sam wychowywać dziecko. Twoje życie, Twoje wybory. Wszystkie trudne, bo masz bardzo nieciekawą sytuację...
  4. Cukoldzki, ale to było ponad 10 lat temu. Piszę jak było, nie ukrywam i nie zgrywam bohatera. Niech ktoś uczy się na moich błędach. Uważam, że to zależy od osobnika i ilość partnerów nie ma większego znaczenia.
  5. Opowiem trochę ze swojej strony. Miałem partnerki seksualne przed poznaniem swojej żony. Ja byłem jej pierwszym facetem. Byliśmy parą, potem narzeczeństwem 5 lat. Miałem obawy jak w temacie, dlatego będąc uczciwym sam ze sobą, zaproponowałem jej, że jeśli chce to może spróbować z kimś innym jak to jest przed ślubem bo potem to już nie wchodzi w grę. Po prostu chciałem by nie rozmyślała w przyszłości o tym. Nie chciała. Skończyło się na zdradzie i sprawie rozwodowej za miesiąc. Czy to że nie spróbowała jest przyczyną? Podejrzewam, a widziałem jej wiadomości z przyjaciółką, że jest to jeden z, powodów. Tak więc, super jest mieć dziewicę za żonę, ale z naturą ciężko wygrać. Ja byłem uczciwy. Proponowałem, nie skorzystała, zrobiła świństwo, jest dla mnie zerem.
  6. Dla mnie większość co tutaj piszecie to bzdura. Wszystkie te SMV to liczą się tylko w sieci. Ciężko wyrwać coś na tinderze, bo pisząc z kimś tak naprawdę nie da się zaciekawić sobą tylko można pokazać zdjęcie, bo już emocji nie przekażemy. W realu jest inaczej. Możesz być 10/10, ale zachowując się jak pipa tak samo gówno osiągniesz. W życiu codziennym liczy się Flow. Facet nie musi być "ładny". Facet musi być przedewszystkim czysty, zadbany, ubrany, pachnący i wysyłający pozytywną energię. Uśmiech na ryju i zdobywasz świat. To jak z laskami - nie wiem jak wam, ale mi zdażyło się poznać czasem grubszą kobietę (normalnie lubię tylko szczupłe, zadbane) i powiedzieć sobie: kurde, ona ma to "coś" co przyciąga. Kobiety mają tak samo. Jeśli masz to "coś", może to być coś charakterystycznego z wyglądu, zachowanie, styl po prostu bycia, to jesteś w stanie zaciekawić fajną laskę. Trzeba wierzyć w siebie, mieć wysoką samoocenę i nie przejmować się niepowodzeniami. Forum powstało na pojęciu ewolucji, a o tym zapominamy. Nasi przodkowie poddawali się gdy nie upolowali czegoś? Silniejszy wojownik był w lepszej pozycji wyjściowej, ale ten z natury słabszy używał wtedy więcej mózgu i zastępował siłę sprytem. To jest samo życie.
  7. Właśnie wszystko zależy od podejścia. Jeśli rodzic nie rozmawia, albo nie potrafi, bo wbrew pozorom to nie jest takie łatwe rozmawiać z dziećmi, to dziecko starsze też nie będzie tego robić. Autor ma dzieciaki w wieku przedszkolnym czyli tak jak ja. Spotkania to nie tylko zabawa. Słucham dzieci, nie przerywam, nie neguję, nie szukam za nich rozwiązania. Najważniejsze - nie kłamię i nie obiecuję nic bez pokrycia. Minęło 7 miesięcy, ale nie zauważyłem obniżenia więzi, a widzę, że Nasze rozmowy są głębsze, bo wiedzą, że staram się je zrozumieć i skupiam się na nich. Matka robi to wszystko z telefonem w dłoniach bądź krzyczy gdy dzieci chcą coś zrobić inaczej niż ona chce, zamiast adekwatnie do wieku wytłumaczyć im dlaczego tak lub podobnie, a nie inaczej. Autorze wszystko zależy od Ciebie i Twojej konsekwencji. Polecam lektury: jak mówić by dzieci nas słuchały, jak słuchać by mówiły. Jakoś tak to szło. Są chyba 3 różne.
  8. Bracia chciałem się podzielić swoimi pewnymi spostrzeżeniami po 7 miesiącach od wyprowadzki. Na początku zostałem "obwiniony" o wszystko, po rycersku przyjąłem na klatę. To było długich siedem miesięcy rozkmin, spojrzenia na siebie z innej strony i chyba już po mału wychodzę na prostą. Najważniejszą rzeczą, którą musiałem sobie uświadomić, jest to jak się zmieniliśmy oboje przez czas narzeczeństwa, małżeństwa. Ja byłem przed poznaniem żony "kozak". Nie urodziwy, lecz z charakterem, wesoły, z kupą pomysłów. Moja żona taka szara myszka z ambicjami. Wraz z trwaniem małżeństwa, ona uciesniona przy złym mężu, rozkwitła w łabędzia. Miała wszystko co chciała. Dodatkowo umożliwiałem i motywowałem ją do samorozwoju. Ja w tym czasie - zdziadziałem. Byłem kurem domowym, bankomatem, pomylą na wszystkie żale. 7 miesięcy po wyprowadzce, wróciłem. Schudłem, zainwestowałem w nowy styl ubierania, głowa pęka od pomysłów, po ulicy chodzę z wysoko podniesioną głową, mam plany na przyszłość. Znowu staję się szczęśliwym człowiekiem. Brak dzieci i samotność dokuczają, ale jest to niezbędny etap na dalsze przemyślenia. Zaczynam mieć w dupie zachowania mojej żony. Niech dalej popełnia błędy, życie ją zweryfikuje. Ja wiem, że za rok o tej porze będę w całkiem innym miejscu, gotowy na wszelkie wyzwania. Będę żył i spełniał swoje marzenia bez oglądania się wstecz. Nie pozwolę by drugi raz ktoś doprowadził mnie do ruiny. Chcę wykorzystać życie na Maxa. Pozdrawiam wszystkich co się ogarnęli i żyją pełnią życia.
  9. Sam jestem w takiej sytuacji, więc mógłbym coś powiedzieć, ale uprzedzam, że jeszcze nie ogarnąłem do końca swoich emocji, więc może to być trochę nieobiektywne. Dla Dzieci jestem w stanie zrobić wszystko. No prawie. To co piszecie wyżej jest jak najbardziej racjonalne, prawdziwe... Ale... No właśnie, w takich sytuacjach myślisz trochę inaczej. Jaki wpływ masz na dzieci, wychowując je tylko np w co drugi weekend? Dzieciaki przejmują wartości rodzica, z którym mieszkają. Dopiero gdy dorosną do jakiegoś tam swojego nastoletniego myślenia, są w stanie zacząć zauważać, że faktycznie ta matka nie ma racji i że gadki i zachowania ojca są bardziej normalne. Jednak już gdzieś tam w głowie matka zostawiła ślady i one będą się ujawniać coraz bardziej w dorosłym życiu. Jakby się nie dogadywać po rozwodzie, zawsze będzie istniała chociaż minimalna rywalizacja o bycie tym lepszym rodzicem, co nie jest dobre wychowawczo. Mając na uwadze to powyżej, a są to jak wiadomo tylko strzępki konsekwencji, bo dochodzi nowy gach, nowa ewentualnie partnerka itd trzeba sobie zrobić jakiś rachunek zysków i strat. Trochę przewartościować siebie. Opcja pierwsza najlepsza to po prostu zaakceptować ten fakt, zdać sobie sprawę, że nie mamy na to wpływu, nie do końca to my zawaliliśmy i kopnąć pańcię w tyłek. W większości przypadków, które znam to pańcie dużo gorzej na tym wychodzą, bo spieprzą nowego gacha, spieprzą dzieci, przychodzi ściana i zaczynają żałować i czasem chcą wrócić. Wtedy kolejny raz trzeba zasądzić kopa w zad. W tej opcji dużo zależy jakim było się ojcem w małżeństwie. Czy wychowywało się dzieci faktycznie, czy też było bo było. Jak to drugie to zdecydowanie najlepsza opcja. Opcja druga to pewnie trochę plontaniny i ryzyka. Trzeba stanąć po prostu na nogi, łyknąć pigułkę, ale tak naprawdę i ustawić kobietę do pionu. Spróbować stworzyć związek na nowo na nowych zasadach i być konsekwentnym. Dużo tu zależy od partnerki, co zrobiła, jak zrobiła, czy w ogóle ma chociaż trochę skruchy itd. No i czy wytrzymamy psychicznie i stworzymy razem normalny dom. Ja jestem daleki od tego, by skreślać wszystkich od razu gdy popełnią coś glupiego. Każdy popełnia błędy, sztuką jest wyciągnąć z nich wnioski. Jeśli ktoś widzi szansę, że będzie potrafił to ogarnąć to niech próbuje. Ja raczej nie dałbym rady z moją żoną, gdyż jest narcystyczną jedynaczką wychowaną przez starszych rodziców i jest strasznie rozszczeniowa. Wszystko musi być po jej myśli. Takiej już nie da się ustawić. Życzę powodzenia następcy i będę grzecznie czekał aż dzieci podrosną i oleją mamusie i wrócą do ojca.
  10. Do tego właśnie dążę. Klikając w to, przyczyniamy się do rozwijania tego badziewia. Nie kliknie jeden, potem drugi, 15 czy też 10-cio tysięczny i popularność spadnie. Wiem, że to puste myślenie życzeniowe, ale zawsze od kogoś trzeba zacząć, a najlepiej zaczyna się od siebie.
  11. Tylko właśnie to robienie show jest puste i nikomu niepotrzebne. Nikt po takich rozmowach nic nie dostaje, tylko pan Stanowski hajs. Pamiętajcie, że wszystkie te treści zamieszczone w YT będą oglądały Nasze dzieci itd. Oglądając to, sprawiamy, że ktoś ma sens to robić i będzie dodawał coraz więcej debilnego materiału do tego serwisu. Oczywiście 1 osoba nie sprawi i nie zbawi całego świata, ale nie ma co patrzeć na kogoś z boku tylko zacząć od siebie. Z tymi treściami jest jak z bajkami Disneya. Były księżniczki, książęta, żyli długo i szczęśliwie. W prawdziwych realiach "książęcych" nie było sielankowych miłości tylko brutalne wyliczenia korzyści. Mało tego, ta księżniczka nie miała nic do powiedzenia. Od wielu lat bajki nauczyły kobiety, że wszystko się należy, a facetów, że trzeba służyć tymże księżniczką tylko za to że są.
  12. Dotrwałem do końca i jestem sobą rozczarowany. Pierwsze to zmarnowałem ponad 2 godziny na coś co nie wniosło nic wartościowego do mojego życia. Może jedną rzecz - znowu się upewniłem, że ten świat jest strasznie spierd... Pomijam Jasia, dla mnie to osoba nie do końca zdrowa umysłowo, ale to kwestia właśnie wychowania w tym spierd... świecie. Oglądnąłem program, który jest tak naprawdę prostacki dzięki czemu ktoś przez to moje kliknięcie zarabia hajs i dalej rozszerza spierd... Jedynym pozytywem był telefon gościa, który powiedział ważną rzecz opierając się na muzyce lat 90, nawet i późniejszych. Wyławiało się tych najbardziej uzdolnionych (wiadomo, że jakieś plecy też robiły robotę), a teraz każdy może zrobić jakiś gniot i coraz bardziej spierd... społeczeństwo płaci za to pieniądze. Mądre korzystanie z internetu jest bardzo rozwijające i ułatwiające życie, ale niestety coraz częściej służy do karmienia się bzdetami, które nie dość, że nic nie wnoszą, to jeszcze robią nam sieczkę z mózgu i zabierają tak cenny czas, który moglibyśmy poświęcić na samorozwój czy też czas np dla rodziny. Jeśli już ktoś chce pobierać opłatę ze sprzedaży sprzętu elektronicznego, to niech bierze, ale nie płaci "artystą", a komuś, kto będzie już od przedszkola uczył dzieci, że życie jest zbyt piękne i zbyt krótkie, by smartphona używać tylko do tępych rozrywek. Może się mylę i ktoś może mieć inne zdanie, ale trudne sytuacje życiowe sprawiają (a raczej mogą sprawić), że otwierają się oczy na to co ważne, a co nie. Ze mną tak się stało i zacząłem od usunięcia FB, który wciągał mnie jak narkotyk między innymi głupimi filmikami czy też zdjęciami. Niestety jeszcze mam słabsze momenty i trafiam na tego typu treści zamieszczone np tutaj na forum.
  13. @Januszek852dokładnie. Poza tym napisała dużo bardziej wartościowe rzeczy, które nabyła dzięki tej relacji. Poskacze trochę z kwiatka na kwiatek lub zaciąży z bad boyem i będzie pisać jeszcze raz list tym razem błagalny. Jej decyzje, jej konsekwencje. Nie bierz tego do siebie, bo z tego co napisała to jesteś wartościowym, choć może trochę "leniwym" gościem. Nie wiem gdzie mieszkasz, ale ja np nie lubiłem chodzić po górach. Po rozstaniu z żoną wyciągnięto mnie parę razy i już planuje zakup sprzętu typu buty, odzież. 50 km i zaczynają się jakieś górki, wystarczy trochę paliwa, a cały dzień zapełniony na aktywny wypoczynek. Z każdym krokiem przełamujesz siebie i to jest fajne.
  14. Człowieku ciesz się życiem. Dramat to jest gdy masz dzieci i byłeś /jesteś z nimi zrzyty, obecny i zaangażowany. Gdy zostajesz bez nich to wtedy naprawdę można się załamać. Masz szansę zacząć wszystko od nowa, bez balastu, za to z doświadczeniem. Wyjdź do ludzi, zajmij się czymś i żyj. Za max pół roku będziesz się z tego śmiał.
  15. Witajcie bracia. Znalazłem coś takiego w necie. Oczywiście autorka oraz wiele kobiet oburzonych słowami Grega, a ja uważam, że powinien zostać twarzą reklamującą forum bracia samcy razem z Markiem. https://plejada.pl/newsy/greg-collins-w-rozmowie-o-seksie-milosci-i-kobietach-internauci-oburzeni/v2nxc6k
  16. Fora internetowe to tylko ułamek procenta. Wielu facetów w ogóle nie wypisuje, nie udziela się, więc ciężko gdzieś tam prowadzić jakieś statystyki. Rozumiem tych, którzy wypisują na kobiecych forach. Tonący brzytwy się chwyta. Każdy jeden z Nas, którzy się rozwodzą /rozwiedli, przechodzi przez pewne etapy. Szukamy pomocy gdzie tylko się da. Masz kumpli w realu, szukasz w realu. Żona zdominowała kumpli, szukasz w necie. To jest tylko pewien etap. Im niżej się upadnie tym wyżej można się odbić. Ja wierzę, że autor, który napisał na netkobiety już jest w innym miejscu swojego życia. Być może ma też już tutaj swoje konto. Wierzę, że zrozumiał, iż większość tamtych rad było krzywdzących go, że nie ma co liczyć na kogoś, a tylko na siebie. Żeby zrozumieć, że coś się potrafi, trzeba spróbować to zrobić. Żeby zrozumieć co jest dla Nas dobre, to trzeba do tego dojść poprzez to co nas krzywdzi. Nie ważne jak ktoś zaczyna, ważne jest jak kończy. Też większość mężczyzn, po mocnym kopie w dupe od żony, ma uraz do kobiet, a wtedy dużo łatwiej wszystko połączyć w kropki. Pamiętajcie, że w większości rozwodów są dzieci, a dla Nas są one bardzo ważne i na początku to dla nich chcemy naprawiać, nie widzieć prawdy itd.
  17. Akurat w zeszłą niedzielę zastanawiałem się z bratem - w jakim zawodzie kobieta jest lepsza od mężczyzny? Najlepsi lekarze, kucharze, fryzjerzy, projektanci mody, naukowcy itd to wszystko faceci. Oczywiście nie twierdzę, że kobiety nie są świetnymi lekarzami. Są, jednak strzelam - na 10 mężczyzn, przypada jedna lekarka. Tak samo są wyjątki jak np Skłodowska- Curie. Po dłuższej rozmowie, doszliśmy do wniosku, że są zawody, gdzie kobiety wiodą prym. Są to wszelkie zajęcia związane z opieką: pielęgniarki, opiekunki osób starszych, przedszkolanki czy nauczycielki szkół podstawowych.
  18. My sobie możemy marzyć o tym by to zatrzymać. Jesteśmy z 15 lat za zachodem i u Nas tak naprawdę dopiero to się zaczyna. Nasze córki będą jeszcze gorsze. Może wnuczki coś zrozumieją, ale w to też bym wątpił.
  19. Ja bym nie chciał, by moje dzieci komukolwiek pluły w twarz, gdyż to oznaczałoby, że nie zostały nauczone szacunku... Jednak zgadzam się, że za jakiś czas, teraz małe alienowane (dla mnie alienacja to wszystko poniżej opieki naprzemiennej gdy ojciec ma warunki i chce) dzieci - bardziej pójdą za ojcami niż matkami. Będzie tak, gdyż dzieciaki w dzisiejszych czasach dużo szybciej dorastają, a przynajmniej tak im się wydaje, są bardziej świadome swoich praw dzięki tv i internetom, a także dużo wcześniej potrzebują "luzu". Im bardziej matka nagada głupot na temat ojca, tym dziecko bardziej będzie chciało iść za nim, gdy odkryje, że to kłamstwa. Nastoletnie dzieci, widzą dużo więcej niż nam się wydaje. Gdy miałem 10-13 lat, to cały dzień biegałem za piłką, nie interesowałem się polityką, swoimi prawami itd. W dzisiejszych czasach, taki nastolatek wie, że klaps w dupe to zło i może nawet zgłosić to na policji czy też u psychologa szkolnego, a tym bardziej wie, że gdy nie ma pełnej rodziny, że ma prawo wyrazić swoje zdanie przed sądem z kim chce mieszkać. Każdy nastolatek przeżywa swego rodzaju bunt, a jak sprawić największego psikusa rodzicowi, z którym się mieszka? Odejść i zamieszkać z ojcem. Ostatnia rzecz to ten luz. Kobiety z natury muszą wszystko kontrolować, mają swoje niespełnione ambicje i przelewają je na dzieci. Matki (oczywiście nie generalizujmy, ale większość) chce by dzieci pokończyły studia itd i najlepiej by mogły się tym chwalić wszystkim na około. Ojcowie, akceptują i rozumieją zdanie dzieci. Ja byłbym bardziej dumny, gdyby syn skończył szkole zawodową w kierunku, który go interesuje i miałby w tym przyszłość nie tylko materialną, ale mógłby pracować z pasją niż gdyby dla udobruchania rodziców szedł na studia, których nie na widzi i pracował po nich w żabce czy innej stonodze, bo tak mu zostało zakodowane. Matka wypytuje o wszystko i wszystkich, a ojciec pyta tylko o rzeczy ważne lub czeka aż dziecko samo będzie miało chęć się czymś podzielić. Dla ojca lepiej by syn grał w piłkę lub uprawiał jakieś inne sporty, które go interesują, a matka dorzuci mu do tego tańce, konie i alpaki. Matka goni sprzed PlayStation, a ojciec zagra z dzieckiem i będą się przy tym świetnie bawić i budować więź. Żadne świadomy ojciec, nie pozwoli by jego nowa partnerka skrzywdziła, narzucała się, wychowywała inaczej niż on chce jego dziecko. Matki, albo zmieniają partnerów co chwilę, albo dla nowej miłości i by utrzymać gościa godzą się na wszystko czego on chce. Oczywiście do czasu, aż go owinie wokół palca, ale wtedy wracamy do pierwszego punktu czyli zmiany na inny model. Gdy dziecko zrozumie, że ojciec jest inny niż mama mówiła, potrafi zrozumieć jego potrzeby i nie jest nachalny, świetnie się razem bawią i dogadują, a do tego dzieciak zna swoje prawa, że może z ojcem zawalczyć o wspólne mieszkanie - efekt może być tylko jeden.
  20. Cześć. Zainwestuj w adwokata. Nawet jeśli tutaj ktoś Ci doradzi to i tak w sądzie będziesz musiał to udowadniać i zbijać z alimentów. Poza tym wszystkie rozmowy, planowanie to pic na wodę. Sam adwokat Ci powie, że każdy sędzia interpretuje wszystko po swojemu. Nic nie jest pewne i nic nie da się przewidzieć. Nastaw się, że wyrok będzie bardziej korzystny dla żony, niż dla Ciebie. Wypłacaj oszczędności - jak możesz to przechowaj u rodziców lub kogoś zaufanego. Zbieraj dowody na wszystko, nawet jeśli coś uznasz za niewartościowe. Nie pij alkoholu, nie ćpaj, nie bzykaj nic na boku. Tyle mogę zasugerować, sam jestem w trakcie rozwodu. Doświadczenie bracia pewnie Ci więcej doradzą.
  21. Dzięki za wszystkie odpowiedzi. Są dla mnie bardzo pomocne. Odpowiem @RedChurchill. Tak naprawdę to nie mam nic do stracenia. Zawsze można wyjechać na saksy czy też zatrudnić się w Lidlu i jakoś żyć. Przed rozwojem trzymała mnie rodzina. Teraz już nie mam nic do stracenia, bo dzieciaki jak będą chciały to będą kochać ojca czy to biednego czy bogatego. Ja byłem przy nich od urodzenia, angażowałem się w wychowanie. Najpierw ogarnę co tak naprawdę chcę robić, by to nie było tylko odbębnienie dniówki, ale żebym umiał chociaż trochę wyrazić siebie w tym wszystkim. Wiadomo, że jak jest pasja to jest większa szansa na sukces. Dopiero później będę mógł obrać konkretną drogę, czas itd do spełniania marzeń.
  22. Napisałem że wszystko i nic. Nie mam dwóch lewych rąk, głowę na karku też trzymam dosyć mocno. Ta stolarka stoi u mnie wysoko z racji tego, że mój brat jest z zawodu stolarzem (jeździ na tirach), ma nawet średnie wykształcenie w tym kierunku. Zawsze służyłby pomocą. Robiliśmy też razem szafy na wymiar po rodzinie. Lubię to robić, bo też jak pisałem coś się tworzy. W tej sytuacji nie musiałbym wyjeżdżać bo 100 tys powinno starczyć na start i jakąś poduszkę finansową. Problem jest z projektowaniem. Mam rok, aby się tego nauczyć. Ma ktoś może jakieś doświadczenie, jaki program itd? Na internetach jest wszystko, wszyscy zachwalają każdy jeden. Ja chciałbym poznać opinię kogoś, kto może tym się zajmuje na codzień. Też zdążyłbym zrobić kurs stolarski, a dodatkowo mam możliwość po pracy skręcać wszystkie meble na zlecenie dużej firmy. Pozwoliłoby mi to się trochę wprawić. Myślicie, że to dobry kierunek?
  23. Witajcie bracia. Proszę Was o pomoc i jakieś sugestie. Jestem w trakcie rozwodu. Prowadziłem dobrze prosperujący pub, ale zrezygnowałem dla żony niestety by być więcej w domu, wolne weekendy itp. Żona zaczęła dobrze zarabiać, więc ja niestety posłuchałem i mogłem obniżyć swoje. Teraz pracuję w firmie tokarskiej. Masówka do automotive. Zarobki od 3500 do 4500 netto zależne od premii. Miasto powiatowe. Zanosi się u mnie na dosyć duże alimenty bo dzieciaki mają trochę zajęć, a do tego mieszkanie dosyć drogie. Muszę zdecydowanie zwiększyć swoje możliwości finansowe, by żyć na normalnym poziomie do którego przywykłem niejako w małżeństwie. Dochodzi mnie też pragnienie zmiany wszystkiego i chcę zacząć wszystko od nowa. Po rozwodzie powinienem mieć ok 100 tys w gotówce. Taką drastyczną zmianą byłby wyjazd za granicę, ale dzieci trzymają, chociaż jak widzę jak ex je alienuje to mi się odechciewa. Mógłbym wrócić do zakładu gdzie pracowałem przed ślubem i zarabiać 2500 - 3000 euro. To najbezpieczniejsza opcja, ale traktuję ją jako ostateczność. Zanim napisze co robiłem, co potrafię to napiszę co bym najbardziej chciał. Mieć mały pensjonacik w Chorwacji, tak z 4 pokoje. Do tego małą łódź, aby obwozić turystów. Na to trzeba wygrać w lotto jednak, albo ciężką pracą odłożyć na emeryturze. Dobra koniec marzeń. Co potrafię? Wszystko i nic. Wychowałem się w rodzinie handlowców. Targowisko, sklepy itd. Od małego byłem zaangażowany w to. Później ojciec się jakby przebranżowił i praktycznie zostałem wychowany w takiej restauracyjce nad jeziorem. Stąd był mój pociąg do pubu. Jednak nie chcę do tego wracać, bo już przywykłem do wolnych sobót wieczorami. Wykształcenie mam średnie handlowe. Byłem przedstawicielem bankowym jednak zrezygnowałem gdyż pojawiła się możliwość bycia managerem restauracji. Fajnie było, ale prywaciarz bardzo mocno podniósł czynsz za wynajem i się posypało. Następnie praca w Niemczech na produkcji, pub na spółkę z bratem, a potem większy już swój. Jak pisałem, obecnie pracuje na tokarce. Z racji tego, że ojciec był złotą rączka, potrafię amatorskie prace remontowe, majsterkowanie itp. Dosyć biegle posługuję się komputerem. Język niemiecki do przypomnienia i po angielsku potrafię się dogadać. Moje plusy są takie, że gdy się w coś angażuję to wchodzę w to na Maxa i bardzo szybko się uczę nowych rzeczy. Lubię kontakt z ludźmi i pracę, gdzie widać efekty (np lepsze stawianie ścianek, malowanie niż np gipsowanie). Do szkoły szedłem z myślą że będę przedstawicielem handlowym jakiejś dużej firmy i będę robił to, co lubię czyli sprzedaż, bajerowanie ludzi itp. Niestety brak doświadczenia sprawia, że ciężko dostać się gdziekolwiek. Kolejny pomysł - kuchnie na wymiar. Zdążyło mi się poskręcać dwie i całkiem sensownie wyszło. Mam brata stolarza z wykształcenia, mógłby wejść w to ze mną. Nie trzeba już mieć jakichś specjalnych pił itd, bo u Nas koszt pocięcia płyty wraz z oklejeniem to 30 zł. Fronty też można zamówić gotowe. Wiadomo, że trzeba mieć parę narzędzi, ale to nie są jakieś duże koszta (może z 2000 - 3000 zł) Problemem są projekty. Trochę trzeba mieć smykałkę do tego, a ja raczej jej nie mam. Można komuś zlecać, tylko, że to dźwignie koszta. Budowlanka. Cały czas to mi chodzi po głowie. Myślę o czymś w jednej specjalizacji np fundamenty, płoty, ocieplenia lub coś innego. Można pójść też w jakieś nowe technologie. Mam trochę czasu, aby się gdzieś zaciągnąć, nauczyć się. Mogę też się przebranżowić i porobić jakieś bootcampy w IT, ale obawiam się, że rynek pracy w moich okolicach jest zbyt mały, żeby znaleźć pracę jako junior. Też na początek, o ile uda się coś znaleźć, nie zarabia się najlepiej. Nad tym myślę bardziej jednak pod kątem pracy zdalnej. Moją pasją są podróże, więc z czasem można by było trochę to połączyć. Więc jak widzicie, rozbieżność mam dosyć dużą. Wszystko to są tak naprawdę niewiadome i zmienne. Mam około roku, aby się doszkolić, porobić jakieś kursy, przygotować. Chciałbym jednak zacząć jak najszybciej i nie tracić czasu na rozmyślanie i już pomału uderzać w jednym kierunku. Może ktoś by coś doradził, może zaproponował coś innego? Kazda opinia jest dla mnie ważna. Chciałbym by była to moja ostatnia tak duża zmiana w moim życiu, stąd tak wiele różnych kierunków. Jednak tak jak pisałem wyżej, chcialbym w coś wejść tak na 120 procent. Jestem uparty i nie załamuję się niepowodzeniami, a dostrzegam w nich szansę, na poprawę czegoś. Z góry dzięki za pomoc.
  24. Bracie udało się zdobyć. Różnymi drogami. Często pod górkę. Ja też lubię się poużalać nad sobą. Fajnie, że to robisz tu na forum. Ja mam tak, że gdy to robię to zaczynam dostrzegać gdzie zrobiłem błąd, albo kiedy mogłem zrobić coś inaczej. Użalanie się nad sobą pomaga dostrzec te czasem małe niuanse, które do tego doprowadziły. Ważne by to nie trwało w kółko, a ważne by w końcu wziąść się do ciężkiej pracy. Tak jak inni radzili. Obierz cel i kop małą łyżką. Nie bój się ryzykować. W końcu jesteś facetem to nasz żywioł. Bezpieczeństwo zostaw kobietom. One w każdej jednej dziedzinie życia potrzebują drugą gałąź. Facet ma walczyć, a nie zastanawiać się i kalkulować co by było gdyby.
  25. W wieku 27 lat miałem żonę, dwójkę dzieci, dobry samochód, własne mieszkanie i własny biznes. Teraz mam 32 lata i nie mam nic z tego co wyżej. Zaczynam od nowa. Czy dam radę? Dałem wcześniej, więc i teraz dam, mimo kotwicy z alimentów. Jestem bogatszy o nowe doświadczenia. Chcesz na kogoś liczyć to licz tylko na siebie. Narazie otrząsam się emocjonalnie po stracie, ale jak już stanę do pionu to nic mnie nie zatrzyma i będzie mi się żyło jeszcze lepiej niż do tej pory. Pewnie upadnę kilka razy, otrzepię kolana i pójdę dalej dopóki będzie zdrowie dopisywać.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.