Z pełną świadomością mogę napisać, że zbliżenia służą przede wszystkim budowaniu relacji. Mam bardzo dużo seksu od początku związku, czyli ok 15 lat i to nie uchroniło mojego małżeństwa przed poważnym kryzysem.
Przez łóżko odreagowywałem przede wszystkim stres, ale robiła to też moja małżonka. Oboje baliśmy się prawdziwej bliskości i szczerego zaangażowania emocjonalnego, każde z nas robiło coś wbrew sobie.
Zamiast skupiać się na nas dwoje oboje nakręcaliśmy się bodźcami z zewnątrz. Ja miałem wokół siebie sporo atrakcyjnych kobiet, żona opędzała adoratorów.
To dawało nam pozorne wrażenie wzrostu atrakcyjności, w rzeczywistości była to ciągła gra, napięcia, uważanie na słowa, aby drugiej strony nie urazić i jednocześnie aby nie okazać słabości...
Był to bardzo trudny okres, gdzieś drenowana była energia poza rodzinę.
Przypomina mi to teorię żonglowania talerzami, ale to całkowicie złudna praktyka, która pozwala budować jedynie mur między partnerami.