Skocz do zawartości

Dobi

Starszy Użytkownik
  • Postów

    1208
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    10
  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Dobi

  1. Moja ex po złożeniu pozwu rozwodowego i mojej wyprowadzce pojechała do mojej matki z płaczem: "Bo on się wyprowadził! " Oczywiście nie wspomniała o tym, że o rozwodzie mówiła mi pół roku wcześniej i codziennie kazała wypierdalać z jej mieszkania. Później twierdziła, że po rozwodzie znowu będziemy razem, ale teraz musi mnie niszczyć, bo adwokatka tak kazała - Czy to jest normalne? Ja mam popierdolonych starych i nawet im mówię to wprost. Włażą w dupę ex, napierdalając na mnie bez przerwy: "bo chcesz zabrać dziecko naszej 'córce'". Sorry, ale czyje to jest dziecko? Czy należy d ich "córki"? Ja wiem, że ex nie chciała tego rozwodu. Matka kazała. Została wychowana tak, że matka wie najlepiej, co jest dobre dla córki. Ex jest głupia i nie rozumie, kto najbardziej jej szkodzi - tą osobą jest jej własna matka. Ale do rzeczy. Dziś córka zabrała prezenty dla ex: płytę z kolędami (bo córka chciała), bombonierkę taką, jaką lubi ex (bo jej wcisnąłem). Niech ma na święta Ciekawe, co zagra w tym gadzim mózgu, gdy dostanie prezent ode mnie Nie mam zamiaru wracać do ex. Ona nigdy nie przyzna się do tego, że popełniła błąd słuchając matki. Będzie wmawiać sobie na siłę, że jest szczęśliwa - trudno, jej życie. Kiedyś córka mówiła, że jak mamie przejdzie, to znowu będziemy razem. Teraz pyta, kiedy znajdę sobie nową żonę..... To jest dla mnie jednoznaczne. Kiedyś ustaliłem sobie cenę za rozmowę z ex. Cenę, którą mieliby zapłacić jej rodzice za wpierdalanie się w nasze życie. Oni tego nigdy nie zapłacą, a ja mam argument przeciwko nim - nie zapłacili - nie ma o czym rozmawiać Jestem czysty. Córka w odpowiednim czasie dowie się co i jak. Nie sądzę, aby zechciała dalej mieszkać z matką.
  2. Kierownik naszej mafii ogarnia życie. Im dłużej go słucham, tym bardziej to sobie uświadamiam. Czasami się z nim nie zgadzam i już zaczynam pisać komentarz na Youtube, ale gość przywali takim argumentem, że nie ma dyskusji. Nie daję rady podważyć tego co mówi szef. Jako jeden z niewielu braci, przeszedłem dość długą drogę. Zacząłem szukać odpowiedzi na pytanie "dlaczego". No i znalazłem ją tutaj. Szukałem w wielu miejscach, ale ciągle coś było nie tak i zawsze miałem jakieś wątpliwości. Jedynie kierownik naszej mafii potrafi wyjaśnić wszystko wprost i ma takie uzasadnienia, że ja nie śmiem wątpić w jego słowa Bardziej wyjaśnia mi to, co przeżyłem niż tłumaczy nieznane zjawiska. Stąd to moje uznanie dla szefa. Ja wiem, że ma rację, a w audycjach szukam tylko odpowiedzi na niektóre pytania. Czasami myślę sobie "no nie! kolejny wróżbita Maciej!" Ale nie! Szef wie. On nie wróży z kart. To, co mówi, sprawdza się. To my decydujemy o tym, kto znajdzie się w naszym otoczeniu. Nie ludzie, którzy się tam znajdują. My możemy ich usunąć, odejść. Mam takie ulubione powiedzenie: "W dupie to mam". To jest dobre. Pomaga w życiu Idziemy do przodu, sami. Nikt nas nie hamuje, nikt nie ogranicza.
  3. A ja mam gdzieś te święta Dziś ubrałem z córką choinkę, choć nie planowałem tego nawet. Chciała - niech mat. Kiedyś była choinka żywa, ale pogardziła, więc teraz jest sztuczna Mam gdzieś zakupy, przygotowywanie posiłków. Wkurza mnie to, że w Biedzie są coraz dłuższe kolejki.... :-/
  4. Najciekawsze jest to, że politycy PO bali się narodu już w roku 2010 i 2011. Wówczas dopiero co zdobyli władzę. Później debile wybrali ich na kolejną kadencję, czego zrozumieć nie potrafię. Nie jestem zwolennikiem PiS, ale pomiędzy politykami tej partii, a tymi z PO jest naprawdę ogromna przepaść. To widać gołym okiem, nie tylko w rządzie, ale także w samorządach.
  5. Mam kilka takich doświadczeń. To było naprawdę bardzo dziwne. Kiedyś, naglę zacząłem się bać o to, że córce może stać się coś złego, jakiś wypadek, złamania, blizny itp. Uświadamiałem ex, ale miała w dupie dziecko. Telewizor był ważniejszy. Następnego dnia zadzwoniła i usłyszałem "Zuzi miała wypadek, jest w szpitalu". 13 szwów na czole, blizna na całe życie. Ech... wystarczyło tylko, aby głupia pinda posłuchała męża zamiast swojej popierdolonej matki...
  6. @TPakal1 Powiem tak, z własnego doświadczenia: Gdy wiedzę o świecie czerpałem tylko z telewizora i z mediów, to polityk wydawał mi się jakimś mędrcem, kimś wyjątkowym, niedostępnym. Gdy miałem okazję porozmawiać z nimi tak na luzie, to często zastanawiałem się "co ten człowiek pierdoli?". Zacząłem jeździć do Warszawy na Marsz Niepodległości i zupełnie zmieniła mi się perspektywa. Zrozumiałem, że polityk, to jest taki sam człowiek, jak my. Poseł, premier, prezydent. To jest gość, który znalazł się w odpowiednim miejscu we właściwym czasie. Tyle w temacie. A tak trochę poza tematem: Byłem parę razy na rocznicy 10 kwietnia. Zarówno 10 kwietnia, jak i 11 listopada było pełno polityków PiS. Szli prywatnie. Ludzie podchodzili do nich, ściskali ręce, rozmawiali. Wówczas rządziła PO - żaden nie wyszedł. Jeśli już, to byli okrążeni kordonem policjantów. To o czymś świadczy, jak dla mnie. Antoni Macierewicz był kilka lat temu na dożynkach w gminie niedaleko mojego miasta. Nikt go nie wyzywał, nikt nie rzucał w niego kamieniami. Nie miał żadnej ochrony. Myślicie, że przekupił wszystkich ludzi? Nie! Na tym polega polityka. Jeśli polityk służy narodowi, to nie ma czego się obawiać.
  7. Jeśli chodzi o kibicowanie... Mądry człowiek powiedział: "Polacy, to dziwny naród. Najpierw nikt nie wierzy, że wyjdą z grupy, a później wszyscy wierzą w zwycięstwo w meczu z mistrzem świata" lub coś w tym stylu Boimy się, o wynik meczu z Angolą, ale wszyscy wierzymy, że wygramy z niemcami Jeśli chodzi o jednoślady... teksty o zabijaniu bardzo mnie niepokoją. To nie motocykl/skuter się prowadzi, ale jego właściciel. Mam moto od paru lat. Lubię... ale odwaliło mi w momencie, gdy urodziła się córka. Wiedziałem, że mam dla kogo żyć i nie mogę zrobić sobie krzywdy. Jeżdżę sporadycznie, praktycznie wcale - ze strachu. Właściwie to nie jest strach, ale respekt. Wiem, co może się stać, gdy ja albo inny uczestnik ruchu popełni błąd. Przez tych kilka lat działałem trochę w naszym lokalnym środowisku motocyklistów. W tym czasie pochowaliśmy paru bardzo fajnych kumpli. Jedni trochę szaleli, inni jeździli naprawdę spokojnie. Wiem, z czym wiąże się jazda na motocyklu. Po prostu boję się o własne życie. Nawet jeśli ja będę jechał zgodnie z przepisami, to ktoś inny może ich nie przestrzegać. Nie siadam na moto bez pełnego "umundurowania": - dobry kask; - spodnie i kurtka z ochraniaczami; - dodatkowe ochraniacze na kolana; - buty motocyklowe; - rękawice; do tego jeszcze bluza, getry, kominiarka.... nawet skarpety i majtki Wiem, co może się stać. Wiem, co spotkało kolegów, którzy czuli się zbyt pewnie i tych, którzy znaleźli się w nieodpowiednim miejscu w nieodpowiednim czasie. Nie chcę, aby mnie spotkało to samo.
  8. @RedBull1973 Ja miałem trochę inną wersję... Zarabiałem znacznie więcej niż wszyscy jej kuzyni (którzy byli dla niej jak bracia - tak mówiła), do tego wyciągałem trochę z akcji. Może nie jakieś wielkie sumy, ale jakieś 10 tys.zł w skali roku się zebrało.... No i byłem zły. Bo mamusia tak powiedziała Bo mnie zależy tylko na pieniądzach, dlatego zarabiam tak dużo. Mam dobrą pracę, bo jestem głupi, a głupi ma zawsze szczęście - że też jej cudowni kuzyni i brat takiego szczęścia nie mieli - normalnie pech. Kasiory może nie było jakoś oszałamiająco dużo, ale jakieś 5 tys.zł miesięcznie spokojnie mogłem wygospodarować. Jak na polskie warunki - nie jest to źle. Tym bardziej, że ona nie pracowała. Mnie też zabraniała kontaktów ze znajomymi, choć widywałem się z nimi raz w tygodniu po ok. 2 godziny. Nie wiedziała, jak grać, to grała dzieckiem: "bo dziecko jest małe i kontakt z tatą jest dla niego bardzo ważny" - Ta? - A gdy córka miała 2,5 roczku to z dnia na dzień zabroniła jej kontaktować się z tatą, bo tak kazała adwokatka, bo to rozwód. Teraz córka widzi tatę przez 9,5 godziny w tygodniu. Teraz jest dobrze.... "bo ona sobie nie poradzi"... a ja, jak ten głupi, jechałem do domu, aby pomóc jej wykąpać dziecko. Starsi kumple mówili wprost: "Ja nigdy takich rzeczy nie robiłem, to była sprawa żony". To jest wszystko strasznie popierdolone. Dobrze, że jest to forum. Człowiek przestaje myśleć, że jest inny od wszystkich, a zaczyna dostrzegać, że to wszyscy zwariowali.
  9. @JaP A nie powiedziała czasem, że mężczyzna powinien zarabiać więcej i być lepiej wykształcony od niej? Jeśli nie powiedziała, to ja wyjaśniam: Szuka gościa, który ma więcej kasiory niż ona i lepsze wykształcenie. Co do tematu rozwodów i kobiet... Bardzo ciekawą sprawą jest zachowanie kobiet po rozwodach, które niszczą swoich mężów. Wiele z nich przyznaje wprost, że nie pozwolą na to, aby on był szczęśliwy. Po rozmowach z innymi kobietami przyznają, że swojego męża traktują jak "wyjście awaryjne" na wypadek, gdyby z innymi nie wyszło. To jest ciekawe zagadnienie. Wiem o tym zjawisku od kobiet Z reguły baba szantażuje swojego męża dzieckiem: "jak będziesz z kimś, to nie pozwolę dziecku spotykać się z tobą!". Coraz częściej to zauważam. One nie chcą odejść. One chcą korzystać z profitów, które gwarantuje rozwód. Chcą jednak mieć męża pod kontrolą, aby móc do niego wrócić, gdy z innymi nic nie wyjdzie.
  10. Patrząc na siebie sprzed kilku lat widzę, jaki postęp zrobiłem. Aż się dziwię, że wcześniej ktoś w ogóle ze mną wytrzymywał. Nawet jeśli miałem wokół siebie przychylnych ludzi, to zawsze odwalałem coś, co ich do mnie zniechęcało. To chyba było wyniesione w domu. Zacząłem rozumieć, że tak nie jest dobrze, przede wszystkim dla mnie. Ja na tym tylko tracę, a ludzie mają gdzieś znajomość ze mną. Przemyślałem wiele spraw, zacząłem robić różne rzeczy, które mnie zmieniały. Wcześniej byłem nieśmiały, więc zacząłem prowadzić szkolenia. Tak na siłę, aby przełamać ten głupi lęk. Wiedziałem, że on jest tylko we mnie. Stopniowo, powoli wszystko zaczęło się zmieniać. Później było nabieranie pewności siebie. Dziś nawet w pracy niektórzy mówią wprost, że są pod wrażeniem tego, w jaki sposób ja rozmawiam z ludźmi. Wszyscy są spięci, a ja prowadzę rozmowy bezstresowo, spokojnie i na luzie... z ludźmi, których nie znam i najczęściej nie mam pojęcia, jak wysoko są w hierarchii. Nawet gdy oni się denerwują, to potrafię rozładować stres. Najczęściej pośmiejemy się, pożartujemy i wszystko gra Podobno z zewnątrz wygląda to tak, jakbym rozmawiał tylko z kumplami Nawet kobiety, które są bardzo nerwowe i jakoś negatywnie nastawione do wszystkiego, da się rozmontować przez kilka e-maili Jeśli spotykam tych ludzi np.: na spotkaniach firmowych lub na szkoleniach, to z reguły po usłyszeniu nazwiska już wiedzą, o co chodzi i relacje z nimi są naprawdę dobre Niektórzy z współpracowników mieli do mnie nawet pretensje o to, że jestem za bardzo miły dla ludzi, z którymi rozmawiam... pewnie dlatego, że oni sami tak nie potrafią Także można wyjść z takiego bagna Już jakiś czas temu odciąłem się od ludzi, którzy mieli na mnie negatywny wpływ. Nie rozmawiam z nimi, nie spotykam się. Choć to w większości rodzina, niektórzy, to tzw. "najbliższa rodzina". To oni sprawili, że kiedyś byłem taki, jaki byłem. Nie chcę do tego wracać, dlatego kontakt z nimi jest mi zbędny. Jeśli chodzi o znajomych, to jest ich niewielu. Są kumple, na których można liczyć w każdej sprawie, choć od dłuższego czasu nie utrzymujemy prawie żadnego kontaktu. Jak potrzebuję pomocy, wysyłam SMS i kumpel załatwia sprawę. Jeśli on ma problem - robi to samo Bez problemu pożyczamy sobie kasiorę, jeśli ktoś potrzebuje. Kiedyś pracowaliśmy razem, ale nasze drogi się rozeszły. To była najlepsza praca w moim życiu. Podobno do tej pory nas tam wspominają Nie zależy mi na byle jakich relacjach, dlatego się nie staram. Jeśli widzę, że mam do czynienia z sensownym człowiekiem, to sam go wspieram i promuję jak tylko się da. W pracy jest taki jeden człowiek. Szef miał o nim nie najlepsze zdanie, ale wyprowadziłem go z tego błędu. Nie chce mi się poznawać nowych ludzi na siłę. Nie muszę mieć znajomych. Naprawdę mam to gdzieś Często nawet w knajpie, czy na jakiejś imprezie widać po prostu, że z kimś da się pogadać, jest jakieś porozumienie. Częściej z facetami niż z kobietami. Wystarczy usiąść przy barze i zawsze znajdzie się ktoś, z kim można pogadać Nie jestem specjalistą od duchowości, ale coś z tym jest. Znam ludzi, z którymi ni cholery nie potrafię nawiązać kontaktu. On ze mną też nie umie. Znam dobrze jego żonę i z nią dogaduję się przyzwoicie, ale z nim - nie da się. Nikt nikomu nie zrobił krzywdy, ale jest jakaś taka niechęć albo rywalizacja. Nie wiem. Z dwustu innymi osobami mam swobodny kontakt, ale z jednym człowiekiem - nie. Nie wiem, z czego to wynika. Podobno to jest kwestia silnej osobowości. Obaj jesteśmy bardzo silni i rywalizujemy, kto jest silniejszy. - Nie wiem, nie znam się. Wracając do tematu... Kiedyś denerwowałem się na wiele rzeczy, później zacząłem sobie wszystko przestawiać w głowie. Robiłem rachunki zysków i strat, analizowałem, co robię źle. Sam w sobie widziałem problemy. Jeśli ktoś mnie krytykował, to nie plułem na niego, ale zastanawiałem się - "dlaczego on tak robi?" Większość zachowań wynosi się z dzieciństwa. Ja naprawdę byłem popierdolony w wieku 20 lat. Teraz mam trochę więcej i mogę nazywać rzeczy po imieniu. W wieku 20 lat byłem taki, jakim ukształtowali mnie rodzice. Później ja sam nad sobą pracowałem. Teraz jestem taki, jakim chcę być. Jest jeszcze trochę do zrobienia i niektórzy z tego forum strasznie mi wjechali na ambicje (taki @GluX) Ale co? - Ja nie dam rady? Inni sobie radzą, a ja sobie nie poradzę? - A ja wszystkim udowodnię, że są w błędzie!
  11. Będzie to miało jakieś znaczenie. Baba w todze może stwierdzić, że zostawiłeś rodzinę wyprowadzając się i Ty jesteś wyłącznie winnym rozpadu małżeństwa. Ja tak miałem Nie można dawać sądowym szmatom żadnych argumentów, bo wszystko będzie wykorzystane przeciwko Tobie. No chyba, że z ex da się jakoś rozmawiać... Jednak skoro jej matka już tam panuje, to raczej nie sądzę.
  12. Może tak być.... Ale Tuska przeżyliśmy, a gorszej zarazy chyba nie ma....
  13. Dobi

    Wynagrodzenie

    Ja znam kilku gości, którzy zarżnęli swoje firmy przez chciwość i próbę wzbogacenia się na tańszych pracownikach. Wcześniej mieli dobrych pracowników, którym płacili więcej niż konkurencja, ale potrafili oni sami poprowadzić budowę (instalacje elektryczne). Chcieli zaoszczędzić, wyrzucili doświadczonych pracowników i na ich miejsce zatrudnili "świeżaków", którzy godzili się na niższe stawki. Problem polegał na tym, że tym ludziom w ogóle nie zależało na pracy - za takie pieniądze bez problemu mogli znaleźć inną. Zastanawiałem się nad zorganizowaniem grupy ludzi, z których można by było stworzyć małą firmę budowlaną. Problem polega na tym, że trudno jest znaleźć konkretne osoby do takiej pracy. Ludzie wolą pracować na etacie za 1500zł niż po kilka godzin w tygodniu za podobne pieniądze. W gruncie rzeczy zarobienie 2000zł w branży budowlanej nie jest jakimś szczególnym wyczynem, jeśli pracuje się na siebie Oczywiście tutaj mówimy o znacznie większych kwotach i mało kogo zadowolą 2000zł za ciężką pracę.
  14. Z babami trzeba gadać inaczej. Przede wszystkim nie można pokazywać, że coś wiesz, że na czymś się znasz. Jeśli wyczuje, że masz pojęcie o sprawie, to już przegrałeś - ona za wszelką cenę udowodni Ci, że się mylisz, że to ona jest lepsza i mądrzejsza Z facetami czasami można sensownie porozmawiać. Sam dochodziłem się w sprawie podatków z gośćmi w urzędzie skarbowym. Rozmawialiśmy normalnie i jakoś doszliśmy do porozumienia. Wcześniej przeczytałem ustawę i wiedziałem co i jak. Na koniec sam wydrukował mi kwit, abym nie musiał płacić odsetek i mógł uregulować podatek od razu i wszystko dokładnie wyjaśnił. Nie sądzę, aby z kobietą było to możliwe. ... Chociaż raz się udało, ale tę sprawę załatwiała właściwie kobieta w moim towarzystwie
  15. No troszkę to wszystko przereklamowane. Ja bym jednak dał im szansę. Niech porządzą trochę. Zobaczymy, co będzie za kilka lat. Od początku mówiłem, że jeśli ludzie nie odczują znacznej poprawy, to PiS po następnych wyborach zniknie tak, jak UW jaki czas temu.
  16. Rozmawiałem z kilkoma kobietami, które w dzieciństwie były przez swoje matki izolowane od taty. Wszystkie mówią to samo: - Nienawidzą swoich matek; - Obwiniają matki za zniszczenie rodziny; - Chciałyby nadrobić teraz czas bez taty, spędzając z nim jak najwięcej czasu; - Niektóre nie utrzymują z matkami prawie żadnego kontaktu, a ich relacje z ojcami są bardzo dobre, bo niczym nieograniczone; - Nie dziwią się temu, że ojciec odszedł i rozumieją, że nie mógł z babą wytrzymać (w przypadkach, gdy to mężczyzna wyprowadził się z domu); - Jeśli osiągnęły pełnoletność i ojciec zaczął przelewać alimenty na ich konto, wówczas relacje z matką uległy pogorszeniu (skończyła się kasa, a dziecko nadal generowało koszty, więc trzeba się go pozbyć). Nie rozmawiałem na ten temat z mężczyznami, którzy byli wychowywani przez matki. Interesowało mnie to, co może czekać moją córkę, gdy dorośnie, co ona może myśleć o tym wszystkim, jak będzie to przeżywać. No i dowiedziałem się sporo. Wiadomo, że każda sytuacja jest inna, jednak mam już jakiś obraz tego, czego mogę się spodziewać za parę lat. Zgadzam się z @JaP Pomimo tego, co dziecko bardzo przeżywa izolację od taty, to i tak regularne spotkania choćby po kilka godzin w tygodniu będą dla niego lepsze niż życie w "pełnej" rodzinie, gdzie rodzice się nienawidzą i nie szanują. Dziecko ma u taty zupełnie inny świat. Jest więcej radości, mniej problemów i nerwów. Gdy widzi szczęśliwego tatę, samo jest szczęśliwe. "Mamuśki" z reguły nie okazują takiej radości. Gdy przez dłuższy czas nie mogą znaleźć sobie nikogo, to dochodzi do nich, co straciły. Karmią się nienawiścią do byłego męża i żyją tym całymi latami. Dziecko to widzi i czuje. U taty jest zupełnie inny świat. Nie ma matki, która ciągle poprawia i krytykuje. Nikt niczego nie narzuca, nie mądruje się. Same zalety Szczerze mówiąc, to na początku sprawy rozwodowej byłem naprawdę naiwny myśląc, że ex jest normalna i rozumie potrzeby dziecka. Przecież widziała, jak córka przeraźliwie krzyczy i woła, że chce do taty, gdy ta ją ode mnie zabierała... no i nic. Pewnie gdzieś tam w tym gadzim mózgu plączą się te wspomnienia, ale są skutecznie tłumione jadem.
  17. Dobi

    Wynagrodzenie

    Tak sobie myślę o tym wszystkim, co tutaj piszecie: o innowacyjności, o pomysłach, wykształceniu, pracy... i coś mi się przypomina. Niedawno podczas remontu pokoju wymyśliłem sobie, że wymienię grzejnik. Zadzwoniłem do hydraulika: przyjechał, zdjął grzejnik, wymienił jeden zawór i zamontował dodatkowy, zamontował nowy grzejnik i wziął za to 170zł. Pracy było może na 40 minut. Nie sądzę, aby skończył studia, aby jego praca była jakoś szczególnie innowacyjna, nie korzystał z zaawansowanych narzędzi. Gość jest dość konkretny i zajmuje się różnymi rzeczami. Przyjmując nawet, że pracuje od poniedziałku do piątku po 8 godzin dziennie i w godzinę zarobi 100zł, to daje prawie 17 tys.zł miesięcznie. Te szacunki są zapewne zawyżone, jednakże gość ma sporo zleceń. Długo musiałem czekać aż do mnie przyjedzie Gdyby pracował dla kogoś, to ile mógłby zarobić? - 12zł... 15zł na godzinę? Zawsze dziwiłem się ludziom, którzy mają jakieś umiejętności, a pracują w firmach budowlanych za parę zł. Nie rozumiem tego. Niektórzy i tak dorabiają po godzinach. Często pracują dodatkowo 4-5 godzin potrafią zarobić drugą wypłatę. Nie tylko w innowacyjnych branżach są pieniądze. Nie każdy będzie informatykiem. Niektórzy się do tego nie nadają albo ich to nie interesuje
  18. Najlepsze było to, że rozwiązywania zadań z fizyki uczył mnie kolega, który rok wcześniej nie powtarzał rok przez ten przedmiot Nauczył mnie, zrozumiałem i już nigdy nie miałem z tym problemów.
  19. Jest mi z tego powodu strasznie wszystko jedno
  20. @SledgeHammer Ja nie zgadzam się z tym, że to jest taka sama grupa, jak PO i poprzednicy. Dla mnie wygląda to na dwie grupy walczące ze sobą o wpływy. Oczywiście żadnej nie zależy na interesie Polaków i rozwoju Polski. Załatwiają tylko swoje sprawy. Coś jak ruscy walczący z niemcami na terenie Polski. Odnośnie programu 500+, to wyraziłem już swoje zdanie. Dodam tylko jedna rzecz. Ludzie, którzy pobierają te pieniądze, teraz się z tego cieszą. Nie rozumieją, że mogą je dostawać max. do osiągnięcia przez dzieci pełnoletności (o ile program nie zostanie zlikwidowany wczesniej), a składać się na niego będą przez całe życie Ich dzieci też będą się do niego dokładać. Taki to interes Coś jak pożyczka w Providencie.
  21. Podstawową sprawą jest to, aby być u siebie. Żadnego mieszkania u kobirty, choćby nawet pałac miała. Nie i koniec. Poza tym to, co mówi @Subiektywny. Trudno jest postawić na swoim, gdy jest cyrograf, wspólnota majątkowa, dzieci i kredyty. Kobiety wiedzą doskonale, że cały świat jest po ich stronie. W takiej sytuacji, to one rozdają karty. Jeśli małżeństwo trwa, to tylko i wyłącznie dlatego, że loszka tak chce. Jeśli coś przestanie jej się podobać, to szybko jej pozew rozwodowy znajdzie się w sądzie. Do kobiety nie ma co się przywiązywać. Wybór jest naprawdę ogromny. Nie ta, to inna. Jeśli mężczyzna jest wystarczająco atrakcyjny na "rynku matrymonialny", to bez problemu znajdzie sobie inną. O ile same nie będą się pchać do związku. Kobieta musi wiedzieć, że w każdej chwili jej miejsce może zająć inna. Jeśli czuję się zbyt pewnie, to zaczyna jej po prostu bić. Nawet mało atrakcyjne zaczynają mieć o sobie mniemanie, jakby były boginiami. Trzeba to dusić w zarodku.
  22. Dobi

    Wynagrodzenie

    Jako, że interesuje się różnymi rzeczami i szukam ciągle odpowiedzi na wiele pytań, to niedawno z ciekawości wziąłem udział w warsztatach ustawień systemowych według Hellingera. Do rzeczy. Tam wyszło, że kiedy mnie zależy na pieniądzach i relacjach z ludźmi, to one uciekają i nie mam do nich dostępu. Gdy zaczynam mieć to wszystko gdzieś, to przychodzą same. W sumie może coś z tym jest, bo nigdy jakoś nie dążyłem do tego, aby coś osiągnąć. Po prostu robiłem swoje najlepiej, jak tylko się da. Czasami praca sprawiała ogromną przyjemność, ale dawała niezbyt duża kasę. Innym razem było więcej pieniędzy, ale praca nie dawała radości. Wszystko jest kwestią wyboru. Żeby było śmieszniej, najlepiej wspominam pracę w kopalni jako górnik. Miałem świetna ekipę. Choć czasami warunki były ciężkie, to i tak chodziło się tam dla przyjemności. Nie chciałem pracować fizycznie i zmieniłem stanowisko. No i już nie było tak fajnie. O co mi chodzi... Chcę pokazać, że nie zawsze kasiora jest najważniejsza. Nie każdy musi pracować w biurze, niektórym taka praca po prostu nie odpowiada. Wiadomo: prestiż itp. Ale to nie wszystko. Gdybym jako górnik zarabiał tyle, co obecnie i miał możliwość powrotu do kopalni, to nawet chwili bym się nad tym nie zastanawiał. Wróciłbym natychmiast. Człowiek zrobi swoje, wraca do domu i może działać dalej. Teraz po prostu się nie chce. Moim celem jest mieszkanie na wsi zabitej dechami. Mieć własny dom, duża działkę, kawałek lasu, sąd, ogródek i trochę zwierząt. W taki sposób mógłbym żyć. Zajmowałbym się swoimi sprawami. Najpewniej miałbym parę samochodów i motocykli w garażu i przy ich renowacji spędzałbym całe dnie Nie czuję potrzeby, aby pokazywać, na co mnie stać. Na wsi jednak nie ma takiego ciśnienia, aby jeździć nowym autem czy nosić modne ubrania. Nikt nie przywiązuje do tego wagi, więc po co się wyróżniać? Mam kilka pomysłów, ale ciągle jest jakiś głupi strach przed ich realizacją. Trzeba to przełamać i zacząć działać
  23. Wiecie, co... Wnerwia mnie to, co PiS odwala w Spółkach Skarbu Państwa. Na stanowiska kierownicze i stawianie są "swoi". Ludzie bez żadnego przygotowania, ale z odpowiednią pozycja w partii. Nigdy tak nie było, nawet za rządów PO. Tamci awansowali swoich, którzy już pracowali w firmie. Ci sprowadzają ludzi kompletnie obcych. Przykład: Dyrektorem działu informacji korporacyjnej został nauczyciel. Bardzo mi się to nie podoba, ale takie zagrywki w zasadzie można było przewidzieć po tym, gdy wybory na prezydenta miasta wygrała nauczycielka z PiS. Na wiceprezydenta mianowała swoją koleżankę - też nauczycielkę. Drugim wiceprezydentem został gość z innego miasta. Szefami spółek miejskich są ludzie z miast oddalonych od naszego o jakieś 100km, którzy chyba nigdy tutaj nawet nie byli. Bardzo mi się to nie podoba. To po prostu razi. Zwykłych pracowników chcą zwalniać "bo za dużo", wszelkie wydatki są mocno ograniczane, ale dla nowych dyrektorów zawsze jest stanowisko i dobra kasiora.
  24. Moim skromnym zdaniem: Jeśli ma nadzieję, że uda jej się coś naprawić, to lepiej jej z tego błędu nie wyprowadzać. Jeżeli zrozumie, że wszystko już przepadło i rozwód jest nieunikniony, to będzie jak wściekły byk. Nie cofnie się przed niczym, aby Cię zniszczyć. Z tym trzeba uważać. One mają swoich doradców, fundacje, prawników. Wiedzą dobrze, co zrobić, aby mężczyznę zniszczyć i upokorzyć.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.