Skocz do zawartości

t0rek

Starszy Użytkownik
  • Postów

    1170
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez t0rek

  1. Ostatnio jest boom na aktywności górskie w postaci trail/enduro MTB, skitury zimą - te ostatnie to zwłaszcza w Tatrach. Jedynie co mogę podpowiedzieć.
  2. @tytuschrypus Wydaje mi się, że ten mechanizm działa nie tylko u kobiet, tylko u mężczyzn przybiera nieco inne formy i jest postrzegane jako bardziej dziecinne - np. mitomaństwo. Ogólnie poziom "wiary we własne kłamstwo". Ciekawie ta droga degradacji osobowości na podstawie Enneagramu była pokazana w książce Don Riso/Russ Hudson - "Personality Types: Using the Enneagram for Self-Discovery". Szczerze polecam jako pasjonat psychologii i duchowości, choć obecnie tylko po angielsku (kiedyś to Helion opublikował po polsku, ale nie do dostania). Było tam opisanych 9 poziomów zdrowia dla każdego typu i pokazane jak z każdym kolejnym osobowość się dezintegruje, a fałszywe ego się jakby zapętla. Dla przykładu: jeśli głównym strachem będzie lęk przed odrzuceniem, to taka osoba podświadomie zrobi tak, żeby wszyscy ją odrzucili. I ona świadomie nawet nie wie dlaczego tak zrobiła. Tak jakby to fałszywe ego wchodziło w "survival mode" i zrobiło wszystko, żeby się tylko nie rozpadło (bo pewnie oznaczałoby to, na takim etapie odrealnienia, depresję albo poważne załamanie). O to, to. Podobnie trochę też jak tutaj: Często wracam do tego artykułu, ale uważam, że gość to naprawdę dosadnie opisał.
  3. Obstawiam, że jej maska ego (false-ego) tak przejęła kontrolę nad postrzeganiem rzeczywistości, że musi samą siebie okłamywać, żeby jej się system w głowie nie zawiesił. Coś jak patologiczne kłamstwo.
  4. https://swiatducha.wordpress.com/2018/06/18/jak-kobieta-ma-wybrac-sobie-wlasciwego-partnera/
  5. Co ciekawe - vlogerka mówi, że jej tatuażyści się tak nie dają
  6. @Drizzt - tu chyba chodzi o takich, co po osiągnięciu celu muszą znaleźć szybko nowy, żeby nie popaść w depresję. Innymi słowy - podświadoma intencja: "chcę osiągnąć cel, bo kocham to" vs "czułbym się jak szmata, gdybym nie był najlepszy" itd. itd. Samoocena, motywacja zewnętrzna / wewnętrzna i te klimaty. Przynajmniej tak to rozumiem.
  7. Z mojego doświadczenia i obserwacji - te silnie połączone emocjonalnie z ojcem.
  8. Jeśli planujesz długofalowo i np. nagrywasz ciągle w tym samym miejscu, to kombinowałbym też ze światłem - to też robi dużą robotę http://studiomilosc.pl/swiatlo-fotografii-portretowej/ itp.
  9. No właśnie, tylko co/kto ma zagwarantować, że jak sytuacja emocjonalna się zmieni, to pan nie pójdzie na bruk? O to tu chodzi - to jest tykająca bomba zegarowa. Pani się odwidzi, będzie miała zjazd emocjonalny, koleżaneczki przekonają "że to drań był, wyciśnij go jak cytrynę, jeszcze odżyjesz", a system obecnie to wspiera.
  10. @tytuschrypus - no albo taka wiara w motylki, które nie srają jak w feletonie, co niedawno do Rezerwatu wrzucałem. Taka dygresja, bo znam przypadki nietypowe. Dla przykładu parę lat temu moja matka przepisała dom po swoich rodzicach na mojego ojca, ponieważ tak było im prościej załatwić formalności. Pominę tutaj fakt, że mój ojciec kupę hajsu i pracy własnej włożył w remonty tego domu, mieszka tam. Gdy powiedziała o tym koleżankom w pracy, to potraktowały ją jak naiwne UFO "bo przecież teraz to on cię z tego domu może wyrzucić".
  11. A kto będzie współczuł facetom lądującym na bruku albo kiedy owoc ich lat pracy jest im odbierany przez "sprytną" panią?
  12. Jakie znam pasje u znajomych kobiet: - skitouring, - wakeboard, - joga, - taniec (nie tylko kurs bachaty, np. taniec flamenco z byciem instruktorką, a zawodowo IT), - snowboard w wersji freeride w puchu, - jazda konna / konie, - ekstremalne kolarstwo górskie, - fotografia, - sztuka (czynna: od malowania po tworzenie biżuterii), - rozwój duchowy / religioznawstwo, - ogrodnictwo (samemu, a nie, że pańcia dyryguje ekipą za kasę męża), - psychologia sądowa, życiorysy psychopatów itd. (duża biblioteka na ten temat). A tak z moich obserwacji - trochę może kij w mrowisko, ale wydaje mi się, że kobiety zwyczajnie mają mniej spiny w tych hobby. Nie mają parcia na udowadnianie wszystkim jak to się na tym znają - chodzi o przyjemność.
  13. Wiem, wyszło jak wyszło. Bez justowania też wygląda tak sobie. Już edytować nie mogę, za to jest link do oryginalnego artykułu z innym formatowaniem.
  14. Wrzucam bardzo trafny, moim zdaniem, artykuł o trudnym, ale powszechnym problemie kobiet. Autor jest terapeutą ustawień systemowych. https://czarko.pl/kobiety-bez-ojcow/ "KOBIETY BEZ OJCÓW… Pozostają dziewczynkami, które przez resztę życia szukają potwierdzenia swojej wartości, w oczach innych osób. Lecz nawet jeżeli 100 osób, powie im, że są ok. To nic to nie zmienia, bo ten pierwszy tego nie powiedział. Dopóki nie dotrą do taty, pozostają w świecie odczuć, przeczuć, i emocjonalnych burz, które przychodzą i odchodzą, tak jak fale bijące o brzeg. Wierzą w miłość idealną, i w związek idealny, szukają idealnej pracy, idealnego partnera, i mają nadzieje, że gdzieś to wszystko jest, tylko muszą się bardziej postarać. Może jeszcze kolejny kurs, może zbyt płytki wgląd w sedno, może jeszcze powinny coś zmienić w sobie. A tak, naprawdę to dopóki nie dotrą do taty, takiego jaki był, nie poprzestaną, i nie spoczną. Bardziej fantazjują na temat swojej relacji, niż mają kontakt, z tym jaka ona jest. Skupiają się bardziej na falach zalewających je emocji, odczuć, przeczuć, niż na faktach. Więcej gadają, i rozwodzą się za pomocą języka na temat swoich spostrzeżeń, przemyśleń, odczuć, i tego jaki świat powinien być, niż przyjmują czasami bolącą prawdę na temat jaki on jest. Karierę zawodową budują na wkurwie, na męskie, stojąc w jednym szeregu z innymi kobietami, które faktycznie miały prawo być wkurwione, bo zabrakło chłopa, a 8 dzieci była do wykarmienia. Warunki obiektywne i zewnętrzne, nie mają znaczenia – dom, praca, pieniądze, obecność bliskich – bo dziewczynka po pewnym czasie, zauważa, że to co miało być rajem obiecanym, ostateczną mekką jej poczucia bezpieczeństwa w świecie, jest niczym innym jak tylko wypchanym pluszowym misiem, który pomimo ciągłego zasilania, i reanimacji, nie oddycha. I oddychać nie będzie, bo serce do którego chce dotrzeć dziewczynka, jest tak blisko, że aż trudno uwierzyć, bo ramiona w które chce się schować, są tak blisko, że aż trudno pojąć, że ciepło, i oczy pełne miłości, są na wyciągnięcie dłoni. To dla niej za łatwe, to dla niej zbyt proste. Przecież, jako ta mała, robiła wszystko, aby tata popatrzył, a On nie patrzył, bo nie mógł, bo nie umiał, bo nie potrafił, bo był zajęty zarabianiem pieniędzy, albo kłótnią z mamą. Kobieta bez taty dużo gada. Znacznie więcej niż wszystkie inne kobiety. Prowadzi non stop dialog sama ze sobą, jest wewnętrznie skłócona, sama ze sobą. W jej polu nie ma sztywnego słupa, pala, pierdolonego betonowego obeliksa, który stałby nieruchomo. Próbuje oprzeć się o swojego męża, partnera, ale On po jakimś czasie nie jest w stanie wytrzymać tej sytuacji, i idzie w świat, bo żaden partner, nawet taki który widzi, słyszy, czuje, i ma otwarte serce nie wytrzyma, z kimś kto tak bardzo potrzebuje ssać męskie zasoby. I pojawia się kolejne rozczarowanie, i wtedy najłatwiej stanąć koło tych wszystkich kobiet, którym faktycznie zabrakło. W solidarności z nimi, w jednej linii, w jednym rzędzie, na tej samej sali rozpraw, w tej samej ławie, z zaciśniętymi pięściami, z zaciśniętą szczęką, być może z nadczynnością tarczycy, i krzyczeć… i wrzeszczeć, i dawać sobie prawo do tego wkurwu na męskie. Nie swojego… za babki, za prababki, za kochanki… za pominięte, za zgwałcone, za nie ochronione przez silne męskie ramiona. Kobieta bez ojca, chce być idealna. Nie potrafi sobie pozwolić coś spierdolić. Dać gdzieś przysłowiowo „dupy”. Zawalić jakiś projekt, podjąć złą decyzje, przypierdolić się o byle co, lub po prostu skłamać. I nie chodzi, o to, że Ona tego nie robi. Ona to robi, bo jest zwyczajnym człowiekiem. Chodzi o to, że nie umie się przed sobą samą do tego przyznać, a już nie daj Boże, aby wyszło to na światło dzienne względem innych osób. To byłaby śmierć jej wewnętrznego obrazu na temat samej siebie. Gdy, ktoś stawia jej zarzut, Ona zaczyna często swoją grę. Metody, i schematy gry są różne, i to nie miejsce na ich opisywanie, i przedstawianie. Celem gry jest jedno – wygrać. Postawić na swoim, pozostać przy swoim, wytłumaczyć innym, że jest inaczej. Że jest właściwa, że nic nie zawiniła, że nic nie spierdoliła, że to tylko obraz tego, który stawia zarzut, że to tylko wyobraźnia tego, który stawia zarzut. Mało tego… jest w stanie wmówić Ci, że to Ty masz problem, co bez wątpienia też jest faktem, bo próbujesz z nią w ogóle rozmawiać, i przekonać do swego punktu widzenia. Po jakimś czasie ludzie odchodzą, bo nikt nie chce słyszeć, że tylko właściwe spostrzeżenia, ładne, piękne, i zgodne z wewnętrznym obrazem dziewczynki są akceptowane, a każde inne są atakiem, przypierdalaniem się, szukaniem dziury w całym. Cały mechanizm gry jest niczym innym, jak strategią przetrwania fałszywego self. Nie ma ludzi idealnych, i to nie tylko frazes filozoficzny, ale żywa prawda życiowa. Nie ma relacji idealnych. W relacjach są różne fazy, są różne stopnie bliskości, są też tarcia, bo diamenty powstają przy wysokim ciśnieniu, i wysokiej temperaturze. W życiu nie ma punktu, w którym masz już wszystko poukładane, na zawsze. Czasami wszystko chodzi lepiej, czasami coś szwankuje, czasami coś zawodzi. Nie ma nic takiego jak idealna praca. Czasami po prostu się nie chce, czasami klienci wkurwiają, czasami człowiek ma gorszy dzień, czasami tusz się rozmaże, a czasami puści oko w rajstopie, a czasami po prostu gadamy od rzeczy. Dziewczynka, która nie dotarła do taty, i nie została przyjęta taką jaka jest, tego nie kuma. Nie rozumie. Żyje w bańce emocji mamy, żyje w iluzji świata idei. Żyje w swoim wyimaginowanym świecie, i szuka idealnego odbicia rzeczywistości. Pędzi czasami za czymś co jej się spodoba, jak kiedyś jako mała pędziła za białym motylkiem po łące pełnej kwiatów, i wydawało jej się, że to wróżka, z bajki. Na końcu motylek sra jej na rękę. Kobieta która nie znalazła ojca szuka idealnego odbicia. Czasami patrzy na przechodzące po ulicy pary, i widzi tylko miłość, w uścisku dłoni, w spojrzeniu, w gestach zakochanych. Ten obraz odnosi do swego świata, w którym ma do zrobienia zmywarkę, i wizytę u klienta, i rośnie w niej frustracja, bo idealny obraz wciąż wymyka się jej z rąk, wciąż wymyka się z jej świadomości, wciąż ucieka jej jak ten motylek na łące. Została przy mamie. Mama nie umiała dotrzeć do męskiego. I nie ważne z jakiego powodu. Być może z jednego ze 100 które można by tutaj wymienić. Kobieta która nie dotarła do męskiego, nie przeszła przez pierwszą bramę męskiego, tata kobieta nie pokocha nigdy. Nie umie kochać. Umie czuć przyjemność, umie odczuwać podniecenie, ale nie pokocha nigdy, bo nie umie zaakceptować ani siebie trochę spierdolonej, i popełniającej błędy, ani świata który jest trochę zjebany, i czasami przepełniony paradoksem sprzecznych zdarzeń, doświadczeń, i zwykłej banalności dnia codziennego. Wyjście z bańki, z pola matki mogłoby ją uratować, mogłoby ją postawić w prawdzie, ale wyjście z bańki matki, często jest przez nią traktowane jako zagrożenie, jako coś nieatrakcyjnego, jako gówno zrobione przez motylka, na jej idealnej dłoni, w jej idealnym świecie, na jej idealnej łące z motylkiem. Przy tacie motylek który wali śmierdzące kakalce, sra i puszcza śmierdzące bąki, i to też jest ok. Też przynależy do świata. Taki motylek nie jest ohydny, nie jest obrzydliwy, nie jest pozbawiony pierwiastka duchowego, nie jest mniej atrakcyjny – jest ludzki, jest prawdziwy, jest właściwy. Kobieta bez ojca szuka motylka, który nie sra. Szuka śnieżnobiałego jednorożca, szuka partnera, który pokocha ją całą, taką jaka jest, i który będzie niczym rycerz na białym koniu, albo niczym Leonardo Di Caprio na dziobie statku, obejmując swą wybrankę idealną. I chuj… nie doczeka się. Mężczyzna odejdzie… dzieci dorosną… przyjdzie starość, i wylew krwi do mózgu, bo wylew przychodzi wtedy, kiedy nie chcemy zmienić swego spostrzegania świata, przychodzi wtedy kiedy jesteśmy uparci. Kobieta bez ojca, czuje się nie zrozumiana, nie usłyszana, czuje, że ludzie nie dają się jej wypowiedzieć. Często pisze elaboraty, w których sama się gubi, w meandrach swoich odczuć, bo w jej świecie nie ma silnych, stojących w miejscu, obejmujących czułych męskich ramion. Chociaż tak wielu już czekało, z otwartymi ramionami, ale żaden nie był właściwy. Dramatem kobiety bez ojca jest ciągły bieg… i chwile wytchnienia, w której w jej umyśle odbija się idealny świat, idealne samopoczucie, idealne uczucie, idealny moment. Przy Tacie, ten świat ze srającym motylem, z nierówną podłogą, z krzywym nosem, ze źle ściętą grzywką, z wypryskiem na twarzy, z chujowym nastrojem, z facetem który czasami chce po prostu napić się piwa i pierdnąć pod kołdrą jest do zaakceptowania, jest do przyjęcia, jest światem, w którym można się rozgościć jak u siebie w domu. Świat w którym czasami kłamiemy, aby czegoś uniknąć, albo aby coś zyskać, świat w którym ktoś ma prawo uważać, że jestem trochę zjebana, jest światem do zaakceptowania, jest światem do przyjęcia. Świat w którym związki czasami się nie udają, w którym ludzie obrabiają sobie dupę, aby poczuć się lepsi od innych, świat w którym szef potrafi być gnojem, a potem do serca przyłóż, jest dla kobiety, która dotarła do ramion ojca, światem przyjaznym, światem z krwi i kości. Kochane Panie, piękne kobiety, matki, przyjaciółki, żony… w tym dniu, życzę Wam, abyście miały siłę położyć głowę jak małe dziewczynki swojemu tacie na kolanach, i miały odwagę spojrzeć mu w oczy, przez swoje oczy… nie przez oczy matki, która być może była na ojca wkurwiona. Życzę Wam, abyście miały siłę wyjść z bańki idei i stanąć przy Ojcu… poczuć kurz na jego stopach, poczuć pot na jego czole, popatrzeć razem z nim na mającego rozwolnienie białego motylka. Niech się darzy w męskim, do męskiego, przy męskim. A jeżeli tato Wasz już nie oddycha, jeżeli już nie żyje, to życzę siły do napisania do niego listu, który poruszy Ziemię, i Niebo szczerością swego płaczu, siłą wyznanej miłości, i otwartością tęsknoty, i bólu za jego kiedyś tak bliskimi, a jednak wcześniej nie osiągalnymi ramionami. Amen"
  15. Ważny fragment moim zdaniem. I tutaj dobry artykuł, który mówi o tym dalej: https://czarko.pl/kobiety-bez-ojcow/
  16. @jaro670 Chyba raczej normalne. Większość ludzi działa właśnie jak takie bio-roboty na usługach ego. David Hawkins (taki oświecony psychiatra) pisał, że olbrzymia większość dorosłych to takie dzieci w dorosłych ciałach.
  17. Trochę zajeżdża wampiryzmem energetycznym - w sumie u mężczyzn to chyba na tyle rzadki gatunek, że może być pod ochroną
  18. A nauczył zdrowego egoizmu i stawiania granic? Bo to o to głównie chodzi - relacja z "męskim". Stawianie granic, akceptacja porażek (jako droga do bycia lepszym / sukcesu = w sensie przeciwieństwo perfekcjonizmu). Za dobrym... czyli pozwalał ludziom na zbyt dużo? Już w tej chwili zamykasz się w czterech ścianach, bo nie jesteś w stanie wytrzymać PRESJI, którą poniekąd sam na siebie nałożyłeś. Sam odpowiedz sobie na pytanie czy takie dokładnie kolejnego "warunku do spełnienia, żeby być cacy" (w domyśle - w oczach wewnętrznego krytyka) pomoże Ci w tym. W sensie praca nad sobą jak najbardziej, ale wydaje mi się, że zdrowiej poprzez akceptację.
  19. Napiszę krótko i bez cwaniakowania - relacja z ojcem (dlatego pogrubiłem ten fragment). Pogrzebałbym w tym - to, jak ta relacja pracuje w Twojej podświadomości. Czasy szkolne i reszta to już IMO wtórne do tego. Moim zdaniem problem w tej sytuacji nie polega na idealizowaniu kobiety, tylko na błędnej idealizacji w ogóle. Dlatego nie chcesz odrzucić wersji białorycersko-romantycznej - bo jeszcze nie zbudowałeś sobie innej, wedle której mógłbyś żyć i "być cacy" sam dla siebie. Pytanie pomocnicze - co ma zastąpić Ci ta idealizacja? Co ma dać? Jeśli np. "poczucie bycia odpowiednim" - to czemu potrzebujesz tego z zewnątrz? A doraźnie, "przeciwbólowo", to może idź gdzieś, gdzie będziesz poznawał bardziej ogarnięte kobiety niż dyskoteki itd. (bo wywnioskowałem, że to totalnie nie Twój klimat - zrozumiałe). Może jakaś joga czy coś w ten deseń?
  20. @Marek Kotoński Pewnie mleka uszczelniającego mało. Dętkę zawsze tam możesz wsadzić i będzie działać.
  21. @CalvinCandie - oczywiście, że tak. Toż to czysty Cialdini http://lubimyczytac.pl/ksiazka/213077/wywieranie-wplywu-na-ludzi-teoria-i-praktyka
  22. @CalvinCandie @tytuschrypus Z tą fikcyjną potrzebą pomocy to typowy babski myk
  23. @tytuschrypus Ja sobie z tego wszystkiego zdaję sprawę - nigdzie nie napisałem, że pochwalam takie podejście. Aczkolwiek zdaję sobie sprawę, że są warunki, w których takie dość mało etyczne podejście może firmie pasować (albo i managerowi na górze). Sam znam osobiście przypadek kumpla-szefa, który pod sobą ma taką wredną babkę, która jest toksyczna jak sku...syn wobec współpracowników, ale trzymają ją, bo jest niczym pitbull do wypuszczania na przeciwników w grubych akcjach. Czy to jest fajne, ludzkie, etyczne, miłe? Oczywiście, że nie. Po prostu motywacje są różne, tak jak i firmy. Teraz nie potrafię na szybko wygooglować, ale pamiętam, że była jakaś francuska (?) teoria zarządzania poprzez chaos, czy coś w tym stylu. W skrócie chodziło o to, że jak będziesz miał walczące ze sobą grupy albo pracowników, którzy na siebie wzajemnie kablują, to praca idzie wydajniej. Po prostu zakładam, że są firmy, którym duża rotacja i kiepska atmosfera nie przeszkadzają, więc podejdą do tego stricte makiawelistycznie. A co do buntu - jak odpowiednio "zadbasz" przy rekrutacji, żeby pracownicy mieli odpowiednio niską samoocenę, to się nie zbuntują. Po paru latach sami staną się np. team leaderami, którzy te lata poniewierki odbiją sobie na nowym narybku. Niestety piszę to z obserwacji.
  24. I to jest moim zdaniem clou. Pomagać sobie wzajemnie da się jak najbardziej, tylko po prostu trzeba sobie do tego dobrać odpowiednich znajomych i umieć stawiać jasno granice.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.