Skocz do zawartości

Mr.Meursault

Użytkownik
  • Postów

    228
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Mr.Meursault

  1. Głos rozsądku. Słuchałem może ze 3 minuty, więc mogę nie mieć pełnego wglądu, ale na satyrę się zanosi. Raczej chciano wypunktować praktykę rozmowy/decydowania o kobietach bez kobiet, w tym kwestie antykoncepcji, etc niżeli na poważnie przestrzegać przed depresją poviagralną, czy jak to tam określono. I ja tam nawet jestem za tym, że niech sobie kobiety same decydują co jedzą, co łykają i co robią z własnym życiem. Niech sobie mają swoje programy telewizyjne, lobby i ekspertki. Tak rozumiem nie tylko równość, ale i elementarną sprawiedliwość, gdzie każda z płci ma swoich przedstawicieli, komentatorów i specjalistów. Inna sprawa, że to co rozmaite komentatorki potrafią wygadywać o mężczyznach już niewiele mnie w większości przypadków obchodzi, co zapewne spotka się z pełnym zrozumieniem pań mających alergię na decydujących o ich losach męskich polityków czy duchownych.
  2. Czytam sobie wątek od samego początku i ta wypowiedź uderzyła mnie swą trafnością. Jest w niej niezwykle brutalna i bolesna dla obu płci prawda, że niektórzy po prostu nie nadają się do wyścigu genetycznego. Jasne, zdarzają się historie introwertycznych chudzielców, którzy zaczynają ćwiczyć i na podstawie tych czy innych doświadczeń budują charakter, ale to margines. Nawet praca nad samym sobą ma granice wytyczone przez genetykę. Granice, które należy oczywiście testować, żeby przekonać się jak daleko można dojść. Tym niemniej nie każdy facet nadaje się do założenia rodziny. Nie każdy będzie dobrym kochankiem, dobrym obrońcą, zaopatrzycielem czy ojcem. W większości przypadków pewnie z tymi mniej ogarniętymi kończy się tak, że biorą sobie baby o podobnej mentalności i możliwościach co oni sami albo wdowy/rozwódki, po czym utrwalanie rozmaitych patologii zachowania/wychowania i przekazywanie nienajlepszej jakości genów trwa dalej w najlepsze, skutkując kolejnymi pokoleniami nieszczęśliwych ludzi. Pewnie może niektórym tym momencie zapachnieć eugeniką, której sam nie znoszę, ale naprawdę uważam, że nie każdy jest stworzony do miłości, związku i rodziny. I im prędzej ci mniej fartowni zdadzą sobie z tego sprawę, tym lepiej. Bo niektórych naprawdę się krzywdzi, zachęcając do pogoni za fatamorganami i pocieszając ich, że mogą mieć to samo co cała reszta. Otóż nie, niektórzy z automatu w pewnych dziedzinach życia będą mieć mniej niż nawet ci niezdefiniowani przeciętniacy. Ale uzmysłowienie sobie tego wymaga dużej i bolesnej dawki introspekcji i bezstronnej analizy siebie i rzeczywistości. Każdy może natomiast w miejsce tego zrobić coś ciekawego z własnym życiem. Życie kawalera - nawet z gównianymi genami - może być w tych czasach naprawdę ciekawe.
  3. Zespół jednego hitu, ale za to jakiego. To też dobre, a mało znane:
  4. Sądzę, że bardziej wzmacniający związek jest już tylko rozwód.
  5. Za szybko rezygnujesz, jak na człowieka z tak istotnymi wieściami do przekazania. Dobranoc.
  6. Nie mam szacunku do filmów z youtube. Krótko - dajesz artykuł do Lanceta, Nature albo któregokolwiek szanowanego magazynu poświęconego nauce/medycynie, który nawet niekoniecznie udowadnia, ale chociaż poddaje pod rozwagę głoszone przez ciebie teorie jakoby HIV było taką samą bujdą jak ADHD, czy nie? Jako rzekomemu bywalcowi konferencji medycznych nie powinno ci to sprawić większego problemu.
  7. Potwierdzam, bzdur pseudomedycznych w których się można zgubić i których nie sposób zweryfikować jest od groma i leżą na tych samych półkach co artykuły o "Chorym na ebolę, który zgwałcił księdza w czołgu". Myślałem, że jeśli bez mrugnięcia okiem wysuwasz mocną, żeby nie powiedzieć rewolucyjną tezę, to masz pod bokiem równie mocne dowody na których opierasz opinię. Pomyliłem się?
  8. Pokaż artykuł głoszący te wieści, bo jeśli masz rację, to mamy do czynienia z iście kopernikańskim przewrotem w medycynie. I jeśli można - zalinkuj jakiś prestiżowy magazyn medyczny na łamach którego informacja się ukazała, nie portal z żółtymi napisami. Może być po angielsku.
  9. Nie wiem czy dobry dział, najwyżej się przeniesie. Wpadłem na pomysł, aby założyć wątek, który na bieżąco zbierałby w sobie wszystkie najważniejsze statystyki, wykresy i trendy dotyczące współczesnych związków w Polsce i na świecie oraz całej reszty ciekawych zjawisk tyczących współczesnego życia, które wpisują się w tematykę tego miejsca. Takie forumowe archiwum twardych danych liczbowych z odnośnikami, gdzie zawsze będzie można sięgnąć, gdy chciałoby się podeprzeć wypowiedź fachową informacją nt. tego jakie są współczesne trendy rozwodowe, ilu jest w społeczeństwie singli a ile singielek i tak dalej. Coś co pozwoli odwoływać się w miarę potrzeby do solidniejszych argumentów niż te płynące z prywatnych doświadczeń i intuicji, streszczonych losów znajomych czy też sensacyjnych artykułów z bulwarówek. Sam w miarę upływu czasu będę coś wrzucał ale gdyby inni mieli dostęp do dobrych danych, które już na forum padły i chcieliby podlinkować, nie mam nic przeciwko, ale żeby były to informacje z w miarę solidnych źródeł po angielsku i polsku. Jeśli jakieś ciekawe informacje z egzotycznego języka, mile widziane byłoby tłumaczenie na bardziej zrozumiały. Wolałbym też, aby jeśli to możliwe nie był to temat dyskusyjny, ale archiwum, czyli informacja pod informacją. To tyle jeśli idzie o post założycielski. Zobaczymy jak się temat rozwinie, pozdrawiam.
  10. Nie zawsze, ale jeśli ktoś odpowiada na zaczepkę choćby zdawkowym: To czemu nie próbować dalej?
  11. Zwróć uwagę na to, że wedle przekazów Budda był wychowywany w cieplarnianych warunkach pałacu. Dopiero jak zapuścił się poza niego, to zobaczył po raz pierwszy w życiu starca, osobę chorą i trupa, co położyło podwaliny pod jego oświecenie. A czy dzisiaj nie mamy podobnej rzeczywistości? Ludzi starych społeczeństwo toleruje coraz mniej, coraz częściej znikają z widoku, lądują w domach starców albo wegetują w samotności, z rzadka odwiedzani przez rodzinę, która ma własne sprawy i kariery. Ludzie chorzy leżą po szpitalach, ci ciężko w hospicjach. Jeśli konieczność życiowa, zdrowotna albo zawodowa cię tam nie zagna, to możesz latami nie zobaczyć choć ułamka skali jakim jest zjawisko choroby przewlekłej. Tak samo z trupami. Ilu z was widziało umierającego na własne oczy i ile razy, pomijając telewizję i gry komputerowe? Jaką mamy świadomość powszechności śmierci? W zamierzchłych czasach widok zwłok albo potknięcie się o nie było codziennością, a po drodze turkotał wóz i za opłatą zabierał z ulic trupy do utylizacji. Z jednej strony żyjemy w systemie, który każe zapieprzać jak chomik w kołowrotku i bić się o sukces i życie jak z hollywoodzkiego filmu, ale z drugiej jesteśmy mentalnie odcięci od wielu uniwersalnych i dla poprzednich pokoleń oczywistych elementów życia.
  12. Skoro mądrość ma uniwersalną wartość, to po co odkładać ją w czasie? Że nie powinno się palić też powinniśmy zacząć mówić ludziom po 60tce, jak już mają za sobą 40 lat palenia i nowotwór w rozkwicie? Żebym ja jeszcze widywał te potencjalnie mądre błędy w praktyce: jakieś ryzyko zawodowe, jakąś daleką podróż, nauczenie się egzotycznego języka, zrobienie rzadkich uprawnień. Tymczasem ogromna część "inspirujących" memów to promocja puszczalstwa, złośliwości i pozbawionego odpowiedzialności egoizmu. I żeby nie było - większość memów dla facetów jest podobnie merytoryczna, z promocją chlania i bycia "ironicznym intelektualistą", czyt. chamem, na czele.
  13. Tak. Bo to też koncepcja. Koncepcja o której się wyczytało, usłyszało, ubrało sobie w określone zestawy znaczeń i której się trzyma, bo jeśli ją poszukującemu zabrać, to będzie czuł brak i żal, bo związał się z poszukiwaniem oświecenia i miał wobec niego nadzieje, tak jak poszukiwacze Boga wobec istoty którą chcą odnaleźć. Jedni szukają Boga starego testamentu, inni Boga nowego testamentu, jeszcze inni Bogów politeistycznych, a kolejni Boga filozofów. To też koncepcja, skąd o tym wiesz? Bo czytałeś o tym w książkach albo słyszałeś u jakiegoś guru. Znowu przekaz pisemny lub ustny, doktryny wedle których trzeba podążać, dotyczące doznania rzekomo nieprzekładalnego na pismo bądź słowo Też tak robię. Mam swoje ideały, szkoły filozoficzne/duchowe za którymi podążam, jednak ze świadomością, że tworzyli je niedoskonali ludzie, których ideały zostały nierzadko negatywnie zweryfikowane przez życie jakie prowadzili, więc nie poświęcam się bez reszty żadnej z filozofii/praktyk. Znam osoby, którzy muszą mieć przekonanie, że jakiś guru jest nieomylny, a ścieżka na której są bezwzględnie prawdziwa, bo w innym wypadku tracą grunt pod nogami, zostaje zanegowane całe ich dotychczasowe zaangażowanie i sensowność tego co robili. Tak się rodzi fanatyzm - mniejszy, większy, ale zawsze. A wraz z nim pole do nadużyć. Prywatnie radzę sobie ze świadomością, że nauka może pewnego dnia powiedzieć: sprawdzam i negatywnie zweryfikować większość duchowych systemów za którymi podążają ludzie, w tym moje. Ale póki mnie to choć odrobinę uszlachetnia i czyni życie znośniejszym - praktykuję dalej, choć może precyzyjniej byłoby powiedzieć: inspiruję się.
  14. To prawda, zwłaszcza w dobie postmodernizmu, bo swoje tradycje w końcu mamy, całkiem bogate zresztą. Duchowość i etykę antyczną zapomnieliśmy, katolicyzmu wraz z jego skądinąd bogatymi tradycjami filozoficznymi i metafizycznymi stopniowo się wyrzekamy. Współcześnie jeszcze protestantyzm jakoś się trzyma, ale to moim zdaniem jednak nie ta sama liga co kiedyś. Chrześcijaństwo kojarzone jest z zabobonem krępującym wolności osobiste, ale głód duchowy wciąż zostaje, stąd popularność przetworzonej duchowości Wschodu: rozmaite medytacje new age, taoizm, różne formy panteizmu. Przetworzona i spłycona pop duchowość, taki religijny fastfood z modami na wzór sezonowych ciuchów czy gadżetów.
  15. Nie ma możliwości, byś miał na to jakikolwiek realny wpływ. Chyba że wstąpisz do amiszów, zamieszkasz w ich komunie i tam sobie znajdziesz babę, która będzie cały dzień robiła z tobą na gospodarstwie, a spotykała się z sąsiadami najwyżej na nabożeństwie w kościele.
  16. A według mnie przekaz to kwestia drugorzędna, ponieważ każdy może powiedzieć wszystko, ważniejsze jest świadectwo życia. Przekaz to jest istotny w naukach ścisłych, matematyk może śmierdzieć, mieć krzywe zęby, podły charakter i rozwalone życie osobiste, ale dopóki wyniki obliczeń się zgadzają, wszystko gra. Jego osobowość wylatuje z równania. Ja bym powiedział, że pierwszorzędne. Każdego żargonu da się wyuczyć. Politycznego, ekonomicznego, religijnego. Gdyby było inaczej nie mielibyśmy polityków co kadencję zmieniających partię, ślubujących ubóstwo duchownych goniących za kasą i wpływami oraz charyzmatycznych oszustów wciągających inwestorów w piramidkę za piramidką. Zwłaszcza, że mistycy nawijają o rzeczach, które rzekomo można zweryfikować tylko doświadczalnie, nie o tabliczce mnożenia. Nie ma więc innej metody zweryfikowania tego o czym mówią niż intuicja, obserwacja i prześwietlenie biografii nauczycieli, którzy zapewnienia opierają...na czym? Albo na własnym przykładzie albo odwołując się do autorytetu tradycji za którą podążają, nie udowodnią mi przecież tego empirycznie. W latach 70tych w USA też mieli wysyp mistyków, anarchistów, budowniczych komun i rewolucjonistów z głowami pełnymi wolnej miłości, przemiany wewnętrznej i reformy społeczeństwa. Wielu skończyło później jako spłukani narkomani, choć pewnie w latach poprzedzających upadek gadali rzeczy dla niejednego głębokie i inspirujące.
  17. I to jest kluczowe. Człowiek, który ma chore dziecko, zrzędliwą żonę, kredyt na mieszkanie i pracę w korpo której nie lubi, będzie miał inny stan umysłu, niż ktoś kto siedzi tydzień na wczasach pod palmami, pije drinki, a na obiad ma homara, a nie najtańszą kiełbasę z patelni. Nawet greccy filozofowie głoszący przewagę cnót nad stanem posiadania cieszyli się statusem obywatela, majątkami i niewolnikami. Jeden Diogenes był żebrakiem z beczki i ma za to moją sympatię, bo żył jak mówił. Natomiast pomimo całej krytyki - wierzę w duchowość. Wierzę w stany zmieniające świadomość, dodające hartu ducha i zmieniające priorytety, jednak moim zdaniem bliżej nich są ludzie po przeżyciach traumatycznych niż dzieci z bogatych rodzin. Ktoś powie: "ale trauma ilu ludzi bezpowrotnie zniszczyła psychicznie". I to prawda, ale istnieją też ludzie u których doprowadziła do przemian. Były więzień obozu koncentracyjnego Viktor Frankl twierdził, że kto przeszedł przez obóz nie bał się już później nikogo oprócz własnego Boga. I jestem w stanie w takie przemiany uwierzyć. Przeprowadzano też badania nt. ludzi pozostających w długotrwałej psychoterapii, którzy dowiadywali się o tym, że mają terminalnego raka. W obliczu śmierci ich dotychczasowe problemy gasły. Duchowość spod znaku propagandy uśmiechu i sukcesu potrafi być przyjemna, można mieć z niej nieco frajdy i garść inspiracji, ale raczej szybko gaśnie w konfrontacji z problemami codziennego życia, nie mówiąc już o doświadczeniach dramatycznych.
  18. W niczym, o ile równocześnie nie rozgłasza namiętnie, że życie w nędzy i strachu przed jutrem jest zupełnie niezależne od pieniędzy i stanu posiadania, bo liczy się zwłaszcza nastawienie umysłu, karma, oświecenie, przebywanie w stanie łaski bożej, itp. Wszyscy guru na których nadgarstkach widzę złote zegarki, przemawiający do biednych, że wystarczy myśleć w odpowiedni sposób, a pieniądze nie będą potrzebne, są dla mnie równie wiarygodni, co uwodziciele sypiający co tydzień z inną panienką, a równocześnie głoszący spragnionym pociechy prawiczkom, że seks radości nie daje. Albo politycy pchający się latami po szczeblach władzy, by na końcu serwować obywatelom orędzia o tym jak przyjemne jest życie proste i apolityczne. Jeśli twoja biografia nie świadczy na korzyść twojej filozofii, to do diabła z twoją filozofią. Jesteś tym, jak żyjesz. Już legendarny Budda był wiarygodniejszy, bo zaczął jako bogaty arystokrata, a skończył jako bezdomny wędrowny mistyk wystawiający ręce po jałmużnę. No ale on był podobno oświecony, a co za tym idzie dobra materialne straciły dla niego wartość. Tylko takim mistykom ufam.
  19. No i co to niby za sztuka być "oświeconym joginem", podczas gdy jesteś milionerem pozbawionym podstawowego stresu związanego z walką o materialne przetrwanie? Nie wierzę w opowieści o oświeceniach żadnego zamożnego człowieka. Chyba że mówi, że majątek jest oświeceniem, bo niweluje olbrzymią część stresu, ale że stan posiadania określa byt, to już zauważyli marksiści, więc może pora ich też określić mianem mistyków? Kto twierdzi, że kasa nie gra roli, ten nigdy nie zmagał się z kredytami by sfinansować operacje ratujące życie/poprawiające zdrowie albo ze spłatą komornego za mieszkanie. Najlepszym weryfikatorem autentyczności wszelkiej duchowości/przebudzenia jest życie w biedzie albo chociaż prostocie. Nie wierzę w oświeconych, którzy gnają do zagranicznych klinik limuzynami jak tylko zaczyna szwankować im zdrowie, a na galach po 1000 dolarów za miejsce opowiadają, że jedyne czego ci w życiu potrzeba, to odpowiednie nastawienie umysłu... Ta, jasne.
  20. Jak to ubolewa? Przecież pani mecenas bardzo ten dokument chwali, tu co prawda w kontekście interesów kobiet, ale to nie zmienia faktu, że stawia zjawisko w sposób uniwersalny w pozytywnym świetle. I jeśli panowie taką opinię przeczytają i wezmą sobie do serca, to też tylko na tym zyskają. Z wspomnianego wywiadu: "Zgadzam się z tym, że w Polsce wokół rozdzielności majątkowej panuje niedobry klimat. Moim zdaniem wynika on, brutalnie mówiąc, z niskiej kultury prawnej Polaków. Oznacza to, że jako społeczeństwo, zamiast eliminować potencjalne problemy prawne poprzez zapobieganie im, koncentrujemy się na nich dopiero wtedy, gdy wystąpią. No i ten nasz słynny polski romantyzm wyklucza takie tematy, jak pieniądze! Przecież panuje pogląd, że nie bardzo wypada mówić o finansach, kiedy się kogoś kocha, bo miłość jest najważniejsza. W efekcie często ludzie nie rozmawiają o rachunkach, kredytach itd. A po ślubie dziwią się, że na tym tle wybuchają awantury. Takie sprawy naprawdę warto ustalić wcześniej. Intercyza jest powszechna we Francji i krajach skandynawskich, tam nie bywa tematem tabu". Głos rozsądku, oby takich więcej.
  21. Możesz mieć rację. Tylko znowu pojawia się pytanie - na ile socjalizm jest zaledwie efektem przemian w ludzkiej mentalności/biologii na skutek dobrobytu, a na ile przyczyną tychże zmian? Jest bezpiecznie i bogato - w sposób instynktowny społeczeństwo organizuje socjalizm, feminizm i rozluźnienie społeczne. Robi się niebezpiecznie - w sposób instynktowny wracamy do porządku, który zapewnia przetrwanie, choć zarazem odbierze poprzednie wolności. Pytanie z gatunku: co było pierwsze? Ja jednak sądzę, że najpierw zawsze impuls, instynkt stadny, który dopiero później ubiera się w stosowną ideologię. Ideologię wprost pod ten impuls, żeby porwać tłumy. Najwięksi przywódcy zawsze pozostawali w zgodzie z duchem swoich czasów i wolą narodów, inaczej nie daliby rady rządzić inaczej niż tyranią. A i tyrani zawsze mają swoich popleczników.
  22. John Glubb - The Fate of Empires (1978). Poniżej wersja w 2 językach - angielski/polski: http://physicsoflife.pl/e-books/glubb-fate_of_empires/Glubb_John_The_Fate_of_Empires_and_Search_for_Survival.html "Zapiski ówczesnych historyków Bagdadu tworzone na początku X wieku przetrwały do naszych czasów. Odnajdujemy w nich głębokie ubolewanie nad upadkiem opisywanych czasów, ze szczególnym akcentowaniem obojętności religijnej, narastającego materializmu i rozluźnienia norm moralnych. Znajdujemy w nich także narzekanie na korupcję rządowych urzędników i gromadzenie przez polityków olbrzymich fortun podczas pełnienia swoich funkcji. Historycy gorzko komentują ogromne wpływy, jakie osiągnęli popularni śpiewacy pośród młodych ludzi skutkujące upadkiem seksualnej moralności. "Popowi" śpiewacy w Bagdadzie akompaniowali swoim erotycznym piosenkom na lutniach – instrumencie przypominającym współczesną gitarę. W drugiej połowie X stulecia, rezultatem tego stało się powszechne używanie obscenicznego seksualnego słownictwa. Języka, jaki nietolerowany był w czasach wcześniejszych. Kilku Kalifów wydawało prawa zabraniające ‘popowym’ śpiewakom przebywania w stolicy, jednak ci w przeciągu zaledwie kilku lat zawsze wracali. Wzrastające wpływy kobiet w życiu publicznym również często towarzyszą okresowi zmierzchu. Późni Rzymianie narzekali, iż choć Rzym rządzi światem, to kobiety rządzą Rzymem. W X wieku podobna tendencja była zauważalna w Imperium Arabskim, gdzie kobiety domagały się dostępu do profesji dotychczas zmonopolizowanych przez mężczyzn. Ibn Bessam – ówczesny historyk pisze: "Co mają wspólnego zawody urzędnika, poborcy podatkowego lub duchownego z kobietami? Te funkcje zawsze były zarezerwowane wyłącznie dla mężczyzn". Wiele kobiet praktykowało prawo, podczas gdy inne otrzymywały stanowiska profesorskie na uniwersytetach. Istniała agitacja na rzecz nominowania kobiet na sędziów sądów, która jednak nie dała efektów. Wkrótce potem rząd i porządek publiczny upadły, a obcy najeźdźcy najechali kraj. Powstałe w rezultacie narastające zamieszanie i przemoc uczyniły ulice niebezpiecznymi dla kobiet poruszających się bez męskiego towarzystwa, w rezultacie czego ruch feministyczny [Wg. Glubba feminista/ka to osoba przypisująca kobietom wyłącznie cech pozytywne, a mężczyznom wyłącznie negatywne, utrzymująca jednakowoż, że dąży wyłącznie do zrównania praw obu płci - przyp. tłum.] upadł". Jeśli autor przekłamuje w tym wypadku historię - a wydaje się mieć solidne kwalifikacje, bo to brytyjski generał ze stosunkowo długim epizodem stacjonowania na Bliskim Wschodzie - zaś ty masz w niej rozeznanie, to chętnie usłyszę prawdziwszą wersję.
  23. Ja Petersona lubię tak średnio. Z jednej strony ciekawie opowiada o kulturze, religii, Jungu, etc. A z drugiej to zapalony i być może nieświadomy hodowca białych rycerzy: uważający że mężczyzna powinien spełniać oczekiwania kobiet, założyć rodzinę pomimo tego że współczesne związki naznaczone są ogromnym ryzykiem rozpadu; no i dorosnąć do ról społecznych - podczas gdy, jak wiadomo, społeczeństwo niekoniecznie odwdzięczy mu się dojrzałą troską gdy sam będzie w potrzebie - dlatego też Peterson niespecjalnie przepada za MGTOWersami. Ciekawie się go słucha w pewnych kwestiach, ale nie dałbym mu się przeprowadzić przez życie po całości. Bardziej pasuje mi na źródło inspiracji w tym czy owym, niżeli na mistrza.
  24. Ależ ma, jak sam zauważasz poniżej: Czyli nowoczesna medycyna + antykoncepcja + względne bezpieczeństwo + relatywnie wysoka liczba ludności = uaktywnienie naturalnych postaw feministycznych. Ależ oczywiście. Ale znowu mówimy w tym momencie o naturalnej potrzebie wynikłej z biologii, nie z kultury. Kultura może pewne trendy rozwijać i hamować, ale zawsze pozostaje w ramach natury ludzkiej wyznaczonej przez popędy biologiczne. Rzecz w tym, że gdyby to była tylko propaganda, mogłaby zostać zrównoważona przez inną. Mogłaby nie trafić do przekonania, mogłaby zostać niezrozumiana. A to nie tyle propaganda, co realizacja pewnych uniwersalnych popędów. Feminizm to tylko natura kobieca realizowana metodami politycznymi. I dlatego z czasem przyjmuje się wszędzie gdzie tylko trafi, o ile tylko warunki ekonomiczne są odpowiednie. I o ile pierwiastek żeński dominuje nad męskim. A im więcej dobrobytu, bezpieczeństwa, cywilizacji, pracy niewymagającej siły fizycznej, państwowych regulacji nad autorytetem głowy rodziny - tym pierwiastek męski słabszy. Arabowie zresztą mieli swoją poprzednią dużą epokę feministyczną tuż przed najazdami Mongołów bodajże. Kobiety też chodziły wtedy na uniwersytety i zajmowały stanowiska urzędowe, śpiewacy szerzyli zgorszenie wulgarnością utworów, itp. Najazd znów przywrócił patriarchat, wymuszając męską obstawę.
  25. Rzecz w tym, że podobno jest. Tak samo jak ateizm i inne zjawiska, które oficjalnie się przemilcza. Feminizm to po prostu realizacja interesów (również biologicznych) kobiet drogą polityczną, na ile tylko w danym momencie pozwalają okoliczności. W Iranie zaś zdają się stopniowo przebiegać te same procesy, które na Zachodzie są w pełni rozkwitu. Polecam uwadze poniższy artykuł: http://www.latimes.com/world/la-fg-iran-unmarried-snap-story.html "More than 3 million educated Iranian women over 30 are unmarried, according to Mizan, the official news agency of Iran's judiciary. Their numbers are increasing as divorce becomes more common and more women attend universities, exposing them to careers and incomes independent of men who, by law and custom, are supposed to be their guardians[...] More than 60% of university students in Iran are female, according to official statistics[...] "Because of higher education, women have higher expectations," Azadi said over tea at Tehran's aging Naderi café, a onetime haunt of artists and intellectuals[...] In the last nine months of 2015, the number of registered marriages nationwide dipped by 3.4%, while divorces rose by 4.2% from the previous year, the state IRNA news agency reported". Czy te schematy nie brzmią znajomo?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.