Skocz do zawartości

Cortazar

Starszy Użytkownik
  • Postów

    2052
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1
  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Cortazar

  1. A dziękuję, wszystko w porządku. Tylko nie pisz, że wracamy do tematu ruchania mężatek... Czekam na kolejne ciekawe historyjki i anegdotki z życia wzięte. Pozdrawiam serdecznie pana Spawacza.
  2. Porządny drążek wkręcany do sufitu, taki coby utrzymał masę ponad 300kg. Np taki, konkretny na dużo kołków rozporowych: To do podwieszania i podciągania. Podwieszać można worek bokserski, duży i porządny. Podwiesić też można taśmy TRX na których świrować można do woli wszystkie partie mięśni szczególnie jeśli ma się jakiekolwiek problemy ze stawami. Dobre podwieszenie taśm ma bardzo duże znaczenie jeśli chodzi o bezpieczeństwo podczas ćwiczeń. Ćwiczę na podobnym zestawie prawie od roku w domu i bardzo sobie chwalę. Mimo 40+ i licznych dawnych kontuzji dalej mogę ćwiczyć bez bólu i ryzyka o kolejne kontuzje. Kilka filmików na yt rozjaśni sprawę taśm TRX bardzo szybko. W razie czego chętnie służę pomocą na priv.
  3. Ekipa Fapanny della Aqua po cichutku czmychnęła z wioski i skierowała się w kierunku Borów Fapolskich. Spotkanie z cesarzem w celu uzyskania odpowiedniej armii było teraz dużo ważniejsze niż próba odbicia zamku. Należało zagryźć zęby i podążać za celem głównym, co też starała się tłumaczyć podążającymi za nią Incelami, których ubywało jednak z każdym dniem. Tracili oni wiarę i nadzieję, że kiedykolwiek uda im się jeszcze zwyciężyć. Wątpliwości miała również Fapanna ale otwierała wtedy Pismo, które kiedyś podarował jej Wielki Prorok Incelizmu i czytała je chłonąc każde słowo, każdą frazę i każde zdanie niczym sucha ziemia chłonie każdą kroplę dżdżu, która raczy na nią spaść. Fapodragon - bo tak właśnie zwał się ów Wielki Prorok Incelizmu - wyjaśnił także Fapannie jak ważne na drodze rozwoju duchowego jest czytanie i medytowanie słów Pisma, zwanego również Wielką Księgą Incelizmu lub po prostu Wielką Księgą. Księga ta powstała za sprawą legendarnego już Walikoniosa Wspaniałego, pierwszego Wielkiego Proroka Incelizmu, który spisał wszystkie swoje wizje podarowane mu łaskawie przez samego Wielkiego Incela. Po dziś dzień miejsce gdzie owe wizje oraz zasady i obyczaje zostały spisane i opatrzone komentarzami i objaśnieniami jest miejscem mistycznym dla wszystkich Inceli. Powstało tam Mauzoleum Walikoniosa, wspaniała budowla upamiętniająca zarówno wydarzenie jak i postać tego wyjątkowego Proroka. Księga zaś stała się Wielką Księgą Incelizmu i stanowi zbiór praw, zasad, metod i sposobów postępowania i kierowania ścieżką duchową wszystkich Inceli. To opasłe tomiszcze zasługuje na osobną kronikę gdyż wspaniałość i dosniosłość jej zawartości przewyższa cokolwiek innego powstałego po obecne czasy. Natomiast każdy kolejny Wielki Prorok Incelizmu jest jej niezależnym i najznamienitszym reprezentantem, znawcą, mistrzem i mentorem namaszczanym przez samego Wielkiego Incela. Aby zostać Wielkim Prorokiem Incelizmu należy przejść wielozodiakowe szkolenie za murami klasztoru Fapo-Lin, gdzie trafiają dokładnie wyselekcjonowani adepci ze specjalnymi umiejętnościami wrodzonymi. Nikt poza wtajemniczonymi mnichami nie wie gdzie znajduje się ów klasztor. Szkolenie natomiast jest wieloetapowe i niezwykle trudne o czym świadczyć może liczba kursantów kończących szkolenie policzalna na palcach jednej ręki. Co więcej, nie wszyscy dożywają do końca szkolenia. To tyle co mogę w tej chwili na ten temat napisać gdyż po pierwsze zapewne cenzorzy i tak usuną szczegóły a po drugie lepiej nie kusić losu na spotkanie z Incelami w Czerni. Wróćmy jednak do podróży Fapanny della Aqua, która po męczącej wędrówce dotarła do Borów Fapolskich z dwoma najbardziej zaufanymi Incelami. Cesarz Fapuliusz III przyjął Fapannę na specjalnej audiencji i wysłuchał jej przemowy po czym zamyślił się a następnie rzekł: - Droga Fapanno, dostaniesz kilka oddziałów doborowych żołnierzy, którzy będą do Twojej dyspozycji. Mam nadzieję, że twa misja zakończy się zwycięstwem i przywróceniem należytej chwały Wielkiemu Cesarstwu Incelskiemu. Powodzenia i nie zawiedź mnie. Możesz odejść. - Och, dziękuję Waszej Cesarskiej Mości... - uradowana Fapanna nie zdążyła jednak dokończyć, gdyż straż na skinienie cesarza wyraźnie dała do zrozumienia, że czas opuścić cesarską komnatę. Na zewnątrz podszedł do niej wicekanclerz i kazał pójść za nim. Gdy weszli do sali strategicznej dołączyli do nich kapitan Fapatriste oraz kapitan Incelić. Wicekanclerz powiedział: - Omówmy teraz szczegóły kampanii, co, gdzie i jak, krok po kroku. - Myślałam, że przedstawię swój plan cesarzowi osobiście. - zdziwiła się Fapanna. - Dziecko, cesarz nie zajmuje się takimi rzeczami, ma wiele innych spraw na głowie. I tak miałaś sporo szczęścia, że w ogóle cię przyjął, nie mówiąc już o tak hojnym geście jak armia. A teraz przejdźmy do szczegółów. - Dobrze więc, mój plan jest taki... - i pochyleni nad mapami omawiali strategię do późnych godzin wieczornych przy okazji sącząc niespiesznie incelskie czerwone wytrawne. - Zostawcie mnie! Puszczajcie! - Fapanna della Aqua rozpaczliwie krzyczała szarpiąc się i wyrywając trzymającym ją napastnikom. Skrępowali jej ręce i nogi i ciągnęli w kierunku namiotu głównego antyfapistów. Po serii pięciu zwycięskich bitew i zdobyciu trzech zamków nadeszła gorycz porażki. Decydująca bitwa z antyfapistami pod Fapowicami wydawała się łatwa, szybka i dająca całkowite zwycięstwo nad heretykami. Nawet jej początkowe zaskoczenie rywali śmiałym atakiem kawalerii z lewej flanki nie zwiastowało porażki. Nadchodzące posiłki dały jej odpór a skierowanie dodatkowego ostrzału procarzy zmusiło kawalerię do odwrotu. Na nic zdał się atak z prawej flanki laserowych pikinierów gdyż czekały tam już na nich dobrze wyszkolone jednostki inżynieryjne z tarczą antyrakietową na czele. Szybki nalot dywanowy antyfapistów zaskoczył dowództwo i samą Fapannę i praktycznie zmiótł pikinierów z powierzchni placu bitwy. Na nic zdał się także atak frontalny. Nawracające jednostki lotnictwa zaatakowały od tyłu główny trzon armii Fapanny i nie było już czego zbierać po zrzuconym napalmie. Kapitan Incelić zginął, natomiast kapitan Fapatriste i Fapanna dostali się do niewoli. - No proszę, proszę, kogo my tu mamy? - antyfapieski generał Juha Fappokainen pękał z dumy. - Wypuść mnie bo pożałujesz, zniszczę cię i wasze herezje - wściekłość Fapanny była już poza skalą mierzalności. - To nie było by zbyt rozsądne z mojej strony, nie sądzisz? - Generał Fappokainen napawał się zwycięstwem - Poza tym mam nieco inne plany co do ciebie. - Niby jakie? Znam kogoś kto mnie wykupi tylko daj mi zadzwonić! On dobrze zapłaci! - Moja droga, nikt nie płaci lepiej od Fapieża. - uśmiechnął się Fappokainen - Ale w razie czego mogę zadzwonićdo twojego tajemniczego nieznajomego i się upewnić. - Dzwoń! Na pewno mi pomoże! - Nadzieja w Fapannie gasła jednak niczym ogarek świeczki po całonocnym czytaniu Pisma. Konferencja pokojowa w Fapheranie zwołana na wniosek cesarza Fapliusza III Imperatora Wielkiego Cesarstwa Incelskiego wzbudzała wiele emocji. W świetle fleszy i przy aplauzie publiczności do stołu zasiadali kolejno: na honorowym miejscu cesarz Fapuliusz III, po jego prawej stronie Fapież Słafapir IV z adiutantem i sekretarzem, po lewej Wielki Mistrz Zakonu Fapucynów Rafaelos Refluxos de la Incelquez y Fapierdad z adiutantem i sekretarzem. Nastepnie zasiadał generał Antyfapistów Juha Fappokainen w zastępstwie chorego na koklusz Antyfapieża Rusłana Fapkonienko i na wprost niego No-Fapież Niefapian I. Dalej za nimi Król Czadu Shat-an I z synem Shat-anem juniorem a na końcu protokolanci, sekretarze i urzędnicy. Przed omawianiem najważniejszych kwestii zamknięto drzwi wypraszając reporterów, dziennikarzy i kronikarzy jednakże po zakończeniu sesji wszystko zostało podane do wiadomości publicznej, z której to wynikało co następuje: - Rozgromiona przez Fapucynów pod dowództwem Wielkiego Mistrza Rafaelosa Refluxosa de la Incelquez y Fapierdad armia Królestwa Czad pod dowództwem króla Shat-ana I d'Eamon'a oraz Wielkiego Księcia Tschatsexu Rogera d'Eath musi się wycofać za swoje granice, które zostają przesunięte na południe pod twierdzę Fuckborough. Armia zostaje zredukowana do stanu wystarczającego obronie przeciwko Mokembinom i Mondziołom i przesunięta na te granice. System edukacji zostanie podporządkowany jurysdykcji Ministerstwa Edukacji Wielkiego Cesarstwa Incelskiego. Dla wszystkich Czadów wprowadza się bezwzględny nakaz otrzymania wizy wjazdowej do Wielkiego Cesarstwa Incelskiego pod jakimkolwiek pretekstem. To przynajmniej w jakimś stopniu powinno rozwiązać kwestię Czadów. - Odłamy Antyfapieski oraz No-Fapieski dostają przywileje i zostają ustawodawczo uznane jako odłamy Incelizmu z własnymi zasadami i prawami i nie mogą być dalej uznawane jako herezje. Nie otrzymują jednak żadnych nadań majątkowych, utrzymywać się mogą z darowizn wiernych i poddanych a ich armie zostają rozbrojone. Na zamku Fuckborough panowała grobowa atmosfera i narodowa żałoba po przegraniu wojny z Wielkim Cesarstwem Incelskim. Upokarzające warunki traktatu pokojowego były dla Czadów nie do zniesienia. Wszystko miało się zmienić. Profesor Harry d'Irty odchodził na emeryturę. Zastępował go profesor Harry Le Quinn. Nadchodziła zmiana w systemie szkolnictwa z czego cieszył się tylko Shat-an junior. - I kim ja teraz jestem? - rozpaczał król Shat-an I d'Eamon wlewając w siebie kolejny kielich czadowskiego ciemnego półsłodkiego mocnego. - King Nothing! - Zagrzmiał metalicznym głosem Wielki Książe Tshatsexu - And that's my friend of misery! - dodał zataczając rękoma po Królestwie Czad po czym cisnął pustym już kielichem o ścianę i oddalił się chwiejnym krokiem, a echo rozbrzmiewało za nim jeszcze długo i ponuro. Fapsburski rynek od samego rana tętnił wzmożonym ruchem. Przybywało kramów, budowano ławki, ustawiano stosy a podróżni krzątali się z bagażami zajmując wynajęte lokale w tawernach, oberżach i karczmach. Zjeżdżano z najdalszych stron Wielkiego Cesarstwa Incelskiego aby na własne oczy zobaczyć efekt końcowy procesu zdrady stanu o jaki oskarżona i skazana została zarówno Fapanna della Aqua jak i pozostali czekający na wyrok skazańcy. A wyrok za takowe wykroczenie mógł być tylko jeden - spalenie na stosie. Szarpiącą się Fapannę wprowadzano na rynek aby przywiązać do pala otoczonego chrustem gdy obok przechodziła świta z Fapieżem na czele kierująca się do swojej loży na widowni. - Mieliście zadzwonić do Mirka, on by mnie wykupił!- krzyczała zdesperowana Fapanna w stronę fapieża. - Owszem dzwoniliśmy - odparł jej Fapież Słafapir - ale nie odbierał. Zadzwoniliśmy nawet pod ten drugi numer co nam podałaś i odebrał jakiś Fapimir. - I co? i co? - Ostatnia iskierka nadziei tliła się jej w oku. - I nic. Powiedział tylko, że Mirka zwanego Handlarzem Incelami nie ma bo wyemigrował do kraju Mokembinów. Podobno znalazł tam sobie jakąś młodą sztukę, zapłodnił ją kilka razy i żyją sobie szczęśliwie pośród innych mieszkańców szczepu Bac-terii. Tyle. Tak czy owak ten Mirek i tak niczego by nie wskórał. Układ, który został podpisany ustalony został już jakiś czas temu. Potrzebowaliśmy jedynie kozła ofiarnego żeby to jakoś poskładać. A że się sama zgłosiłaś na ochotnika? Cóż, tak to bywa. Żegnaj Fapanno della Aqua. Fapanna nic już nie odparła. Zatkało ją, zamurowało i zabetonowało. Spuściła tylko wzrok i zrezygnowana dała się ponieść w kierunku przygotowanego stosu, ku końcowi ostatecznemu. Zgromadzonym osobistościom, widowni oraz gawiedzi robiło się cieplej w ten chłodny wieczór gdy jeden po drugim stos rozpalał się żywymi płomieniami. Kat stanął z pochodnią w ręku przed stosem Fapanny i spojrzał w kierunku loży gdzie zasiadał fapież Słafapir IV wraz ze swą świtą. Fapież niemal niedostrzegalnie skinął mu głową i kat skierował pochodnię w stronę stosu. Nagle, nie wiadomo skąd i jak, nad rynkiem zahuczało, zagrzmiało i zawiało aż pochodnia kata zgasła. Tumany kurzu wzbiły się ku górze mieszając się z dymem płonących już stosów. Publiczność zasłaniała oczy gdy w tym czasie z szarej chmury wysunęła się lina po której spuścił się nieznany osobnik, szybkimi ruchami odciął więzy Fapanny, objął ją wpół ramieniem i wciągnął ku górze znikając w odmętach ciemności. Najnowszy model ponaddźwiękowego odrzutowca typu 'Super Hornet' z Fapanną i Fapodragonem na pokładzie zostawiał z tyłu fapsburski rynek zmierzając w stronę zachodzącego słońca. Koniec.
  4. A to dlatego dziś gramy z Ukrainą w Chorzowie na Śląskim...
  5. W takim razie przepraszam was wszystkich za moją ignorancję. Sypię głowę popiołem.
  6. Poczytałem sobie przez chwilę to forum 'Faceci w sieci' i mam wrażenie jakby arch wziął kilka nicków stąd i sam ze sobą pisał. @Reflux No chyba, że faktycznie jesteś tam adminem?
  7. - No halo! Słafapir, słyszysz mnie? - Cesarz Fapuliusz III trzymał słuchawkę przy uchu i denerwował się coraz wyraźniej. - Słyszę, słyszę, czego się tak wydzierasz? - Fapież Słafapir IV przeciągnął się i przeciągle ziewnął zasłaniając dłonią słuchawkę żeby druga strona nie usłyszała co i tak nie pomogło bo miał włączoną funkcję głośnomówiącą. - A ty znowu śpisz? Pewnie pobalowałeś ostatniej nocy? Znowu? - Oj tam pobalowałem... Kameralna imprezka wyszła, jakoś tak sama z siebie... - Słafapir ponownie ziewnął przeciągle. - Incelskie herezje się rozwijają, Czady atakują a ty balujesz? Znudziła ci się władza? - Fapuliusz irytował się coraz donośniej. - A ty to niby co? Inwazja, herezje a ty se na polowanko jedziesz nagle jak gdyby nigdy nic? I co? Upolowałeś jakąś sikorkę? Hehe! - Musiałem w spokoju zebrać myśli. - Taaa... jasne. Pewnie zamiast myśli kwiatuszki zbierałeś. - Słafapir, ty mnie nie doprowadzaj do nerw, bo ty wiesz, że ja cię mogę w każdej chwili, wiesz co... - cesarz buzował już czerwony ze złości. - Spokojnie, wyluzuj... Wszystko jest pod kontrolą. - Fapież jakoś nie mógł przestać przeciągle ziewać. - A może dokładniej? - Yyy... no ci... jak im tam... Fapucyni... no, są już w drodze, także ten, luzik, nie? - kolejne ziewnięcie oczywiście przeciągłe. - I, że niby co? Mam się przestać martwić? Bo Fapucyni także ten? Gadaj mi tu z sensem albo inaczej pogadamy. - Irytacja cesarza sięgała zenitu. - No dobra, nie przeciągajmy. Fapucyni załatwią Czadów. Ja załatwię Antyfapieża i No-fapieża. sprawa już jest w toku tylko potrzebuję trochę czasu żeby odsączyć ziarna od plew czy jakoś tak. Wiesz o co chodzi, nie? - Fapież jakoś nagle przeszedł do konkretów ale zrobił krótką przerwę żeby przeciągle ziewnąć. - A ta? Jak jej tam? Co to armie zbiera i że niby jakąś misję ma czy coś? Orientujesz się? - cesarz się nieco uspokajał. - Fapanna? Nie no, daj spokój. Nie ma problemu, a nawet jak się pojawi to mamy odpowiednie procedury... - Dobra, to jesteśmy w kontakcie, nara! - Cesarz odetchnął i pociągnął porządny łyk incelskiego czerwonego wytrawnego. - No jeszcze kawałeczek! Teraaaaz! Do ataaaaaku! - świstające koło uszu kule, strzały i bełty nie robiły wrażenia na Fapannnie. Trwało właśnie oblężenie zamku A'Nalkondoux i atakujący wdzierali się od tyłu zaskakując obrońców śmiałością i odwagą. Pomysł Fapanny della Aqua po raz kolejny sprawdzał się w warunkach bojowych. Trzy tygodnie oblężenia nie dające żadnej przewagi zmieniły się w natarcie na drugi dzień po przybyciu oddziałów Fapanny. Atak od dupy strony miał miażdżącą siłę argumentów. Obrońcy poddali się bez negocjacji. Kolejny sukces, kolejne zwycięstwo na drodze do wyzwolenia i oswobodzenia Incelizmu w Wielkim Cesarstwie Incelskim. Antyfapieski zamek stojący u brzegów rzeki miał całkiem spore znaczenie strategiczne. Jego zdobycie poszerzało zasięg wpływów fapieskich a także ułatwiało dostawy zaopatrzenia i pozwalało zachować spokój i bezpieczeństwo w okolicy. Zamek A'Nalkondoux i jego zdobycie było także w planach głównodowodzących armią Czadów Rogera d'Eath i króla Shat-ana I, którzy z gotową do ataku armią spokojnie obserwowali natarcie oddziałów Fapanny z bezpiecznej odległości. - Ciekawy manewr, nie sądzisz Roger? - Król był pełen podziwu dla zdobywców zamku. - Musimy uzbroić się w cierpliwość. Rozbijemy obóz i rozpoczniemy oblężenie a w odpowiedniej chwili zastosujemy ten sam sposób i zdobędziemy zamek. - And nothing else matters. - Metaliczny głos Wielkiego Księcia Tshatsexu niósł się po okolicy niczym mroczne dźwięki starych ballad granych niegdyś na ludowych spędach. Zdobywcy zamku A'Nalkondoux byli tylko przez chwilę wdzięczni Fapannie i jej ekipie za pomoc w szturmie bo już przed zmrokiem okazało się, że nie ma dla nich miejsca w zamku ale za to mogą przenocować i posilić się w pobliskiej wiosce. Bardzo szybko przekonali się także jak wielki był to błąd, gdyż w momencie gdy ekipa Fapanny zniknęła za horyzontem, zwiadowcy dostrzegli zbliżające się oddziały Czadów. Czadowie tymczasem widząc otwarte bramy, nieprzygotowanie i niezdecydowanie obrońców postanowili zaszturmować zamek od razu co przyszło im nadzwyczaj łatwo. Część obrońców uciekała w panice a tych którzy zostali czekał marny koniec. - The Four Horsemen! - Krzyknął Roger d'Eath na swoich przybocznych jeźdźców. - Seek and destroy! Pobliska wioska otoczona była rzadkim laskiem na skraju którego znajdowało się niewielkie jeziorko. Pomimo, iż słońce już dawno zaszło było zaskakująco widno za sprawą księżyca, który był właśnie w swojej pełni. Takie warunki sprawiały, że Fapanna nie mogła zasnąć, postanowiła więc wybrać się na spacerek. Gdy minęła lasek uśmiechnęła się pod nosem i czym prędzej wyskoczyła z ubrań aby wskoczyć do jeziorka. Przyjemnie zmęczona pluskaniem i odprężona ciepłą wodą położyła się na brzegu wracając wspomnieniami do czasów szczęśliwej młodości w rodzinnej wiosce. Nagle usłyszała zbliżające się kroki i jakiś nieznany głos. Zaczaiła się w gęstej trawie i gdy nieznajomy podszedł bliżej wyskoczyła z nożem w dłoni obezwładniając intruza. - Kim jesteś i czego tu szukasz? - spytała Fapanna della Aqua. - Ja nie znać, ja być niegroźny, ja sorry! - Nie znasz Incelskiego? A zatem musisz być Czadem. Giń zatem! - Zdziwienie i nienawiść mieszały się w oczach Fapanny z ciekawością i poznaniem wroga więc nóż na gardle Czada nie przesuwał się. - Dobra, czekaj! Tylko nawet nie drgnij! - Wyjęła trytytkę i podała Czadowi pokazując żeby związał nią sobie ręce. Następnie ubrała się i włączyła aplikację tłumacza w IncelFonie. - Dobra, teraz gadaj wszystko jak na Incelskiej spowiedzi, tylko bez kłamstw i kręcenia bo cię dziabnę tym kozikiem. - Fapanna pomachała Czadowi nożem przed oczyma. - Nazywam się Shat-an junior i jestem synem króla Czadów Shat-ana I. Właśnie zdobyliśmy wasz zamek a ja postanowiłem nie świętować z innymi tylko przejść się po okolicy i porozmyślać. - Myślący Czad, a to dobre. - Prychnęła Fapanna - A czemuż to nie chcesz świętować zdobycia zamku? - Ja to w ogóle jestem przeciwny tej całej kampani przeciwko wam, no ale co mogę zrobić? Tata się uparł i każe mi z nim jeździć. Wierz mi, że wolałbym sobie spacerować, podziwiać przyrodę i rozwijać duchowo zamiast walczyć z kimkolwiek. Jestem przeciwny przemocy i wiem, że ta wyprawa będzie nas słono kosztować. Jak chcesz to mogę ci zdradzić wszystkie nasze plany, choć pewnie i bez tego sobie poradzicie. Fapanna zdziwiła się tym co usłyszała. Zdziwiła się też tym, że przygląda się pociągającej linii szczęki Juniora ale otrząsnęła się i spytała: - Podaj mi datę urodzenia i miejsce to zerknę na twój kosmogram. Zobaczymy co tam gwiazdy powiedzą. A jak będzie trzeba to i tarota postawimy. Całą noc tak przegadali o życiu, wszechświecie i całej reszcie zgodnie stwierdzając, że mają wiele wspólnego i że żyją w podłych czasach na jednym z tych nie najlepszych ze światów. Uścisnęli się na pożegnanie i postanowili się jeszcze kiedyś spotkać w bardziej sprzyjających do tego okolicznościach. c.d.n.
  8. Jeżeli tylko jeden cytat skłoni do rozmyślań to warto rozpocząć rozmyślania dlaczego inne nie skłoniły.
  9. @Obliteraror Ech Ty białorycerzu herbu cuckold, jak śmiesz wyrywać młode egiptoloszki? Guru mówi, że nie wolno to nie wolno, masz się słuchać bo on ma księstwo we władaniu, a poza tym to pomidory uprawia we własnym ogródku więc ma rację. @Hatmehit Jak śmiesz mieć własne zainteresowania i tak bezwstydnie mamić samców swoimi pasjami. Widzisz co narobiłaś? Zrobiłaś cuckolda z @Obliteraror. Powinnaś natychmiast dać się kilka razy zapłodnić Archowi i zajmować się jego dziećmi, a on w zamian będzie Cię rozpieszczał. Dodatkowo macie wstąpić do sekty 'Żółtych napisów z kościoła YT (Króla Energii w języku reptilian) i składać codzienne raporty z wzrastania sadzonek jęczmienia. Ech poniosło mnie, ale nie trawię domorosłych i wszystkowiedzących guru z osobistymi zapudrowanymi problemami. @Obliteraror i @Hatmehit Z wyrazami szacunku i mam nadzieję, że ironia zrobiła swoje.
  10. Na przykładzie Archa można udowodnić reinkarnację. Szach i mat.
  11. Nie szalejecie tak z tymi ocenami bo to dopiero rozdział pierwszy. Czyżby szykowały się Kroniki Obliteraroryjne?
  12. @Yolo a Marcin powiedział, że jego tata powiedział, że wynajmowanie takich apartamentów to szalony pomysł, szczególnie w obecnych czasach.
  13. Robert Lewandowski zaapelował do noszenia maseczek: https://www.meczyki.pl/newsy/fc-bayern-robert-lewandowski-zaapelowal-do-kibicow-nosmy-maseczki-badzmy-odpowiedzialni/153524-n O przekupstwo go nie posądzam bo kasy ma jak lodu. Czyżby zdrowy rozsądek zanikał wprost proporcjonalnie do zdobywanych goli? ?
  14. Podróż Fapanny della Aqua do Fapsburga była odwrotnie proporcjonalna do dziejów Wielkiego Cesarstwa Incelskiego, a zatem zaskakująco szybka i przyjemna. Otóż już po krótkim marszu znalazła była opuszczony teleporter i sprawnie wpisując odpowiednie dane włączyła przycisk 'start' aby po chwili znaleźć się na fapsburskim rynku głównym. Niemniej jednak droga do cesarskiej audiencji była już zarówno chaotyczna jak i burzliwa, podobnie jak wiadomo co. Zaczęło się w recepcji gmachu głównego Naczelnej Izby Urzędniczej ds Administracji Pałacowej i Pozwoleń Wszelakich. Pierwszy formularz przedwstępny wypełniła nawet sprawnie, wymagał jedynie kilku poprawek i już po chwili miała w ręku kolejne dwa. Tu zaczęły się pierwsze problemy bo nie miała stałego miejsca zameldowania i nie posiadała aktualnego numeru IncelFona. A bez tego ani rusz dalej, a zatem pierwsze koszty. Tu znowu problem jak zdobyć środki na zakup tych niezbędnych rzeczy. Na szczęście na zmianie akurat była niejaka panna Malvina della Vino, która z uśmiechem na twarzy chętnie służyła poradą Fapannie. Najpierw doradziła jej aby złożyła wniosek o przyjęcie na słynną Akademię Incelizmu, obojętnie jaki wydział. Już jako studentka będzie mogła się ubiegać o kartę biblioteczną tejże słynnej Akademii, i to da jej do ręki prawny dokument tożsamości. To z kolei pozwoli na to żeby postarać się o studencki kredyt za który będzie mogła nabyć IncelFona. Składanie wniosków, wypełnianie formularzy i ankiet trwało mniej więcej dwa tygodnie tylko dzięki pomocy panny della Vino bo inaczej zajęłoby pewnie trzy razy dłużej. Akcja zakończyła się sukcesem i Fapanna mogła wreszcie przejść na pierwsze piętro gmachu głównego Naczelnej Izby Urzędniczej ds Administracji Pałacowej i Pozwoleń Wszelakich. Fapanna serdecznie podziękowała Malvinie za pomoc i z teczuszką wypełnionych formularzy ruszyła po schodach. Tam w okienku głównym dowiedziała się o różnego rodzaju opłatach skarbowych, orzeczeniach majątkowych, podaniach przedwstępnych, wstępnych, właściwych, osobowych, zawodowych i innych, a także zaświadczeniach, poświadczeniach, oświadczeniach, opiniach i kolejnych wnioskach i podaniach z uzasadnieniami. Zaliczała kolejne okienka wędrując od jednego do drugiego a w każdym napotykała na pozbawione wyrazu twarze westchnieniami okazujące swoją opinię o niezrozumieniu i nieogarnięciu petentów. Przejście każdego piętra trwało mniej więcej dwa księżyce. Gdy była na ósmym nosiła ze sobą już sporą teczkę w której znajdowały się odpowiednio posegregowane dokumenty. Na dwunastym papierologia się podwoiła a na piętnastym potroiła. Gdy wydawało się, że audiencja jest tuż tuż, zasłyszała w kuluarach, że cesarz od jakiegoś czasu przebywa na polowaniu i nie zanosi się na jego rychły powrót. Zrezygnowana Fapanna miał już dość tej całej urzędniczej zawieruchy. Wędrowała po piętrach zdobywając coraz to nowe zaświadczenia i pozwolenia a wizyta u cesarza i tak była daleka. Wracając na kwaterę nagle usłyszała: - Pssyt! Zaświadczonko? Potwierdzonko? Pozwolonko? - Patrz ile już tego mam, ledwo mogę to nosić. Następny papier nic mi nie pomoże w dostaniu się na audiencję do cesarza. - odparła Fapanna. - Pewnie, że nie, bo cesarz jest na polowaniu i unika jakichkolwiek audiencji. Nie wie co ma robić i boi się podjąć jakąkolwiek decyzję, zwyczajnie gra na zwłokę. - Dobrze wiedzieć. Tylko po co mi to mówisz? No i kim w ogóle jesteś? - Jestem Fapimir i pracuję dla Mirka zwanego Handlarzem Incelami... - Mirek Handlarz Incelami? - Zdziwiła się Fapanna - Ten Mirek Handlarz Incelami? - Jest tylko jeden, znasz go? - Nie, ale wędrując po piętrach tego gmachu wiele słyszałam. Powiadają, że potrafi załatwić dosłownie wszystko, prawda to? - Nie inaczej. Jest szefem i kontroluje czarny rynek w Fapsburbu i nie tylko. Z audiencją co prawda łatwo nie będzie lecz nie znaczy to, że się nie da. Jak chcesz to możesz iść ze mną do Mirka, na pewno coś wymyśli. - Chętnie ale to pewnie będzie kosztować krocie a ja IncelCoinami nie śmierdzę. - Z Mirkiem zawsze się można dogadać. - Fapimir się uśmiechnął i machnął ręką, żeby szła za nim. - A po co ty w ogóle się chcesz z nim spotykać? - Mirek sprawdzał właśnie jakość wykonania podrabianej pieczęci często używanej w sekretariacie podskarbiego fapieskiego i zadowolony z efektu zdjął solidne podświetlane laserowo szkła powiększające. - Miałam wizję, ukazał mi się Wielki Prorok Incelizmu i kazał zebrać armię, rozgromić antyincelskie herezje i pod zjednoczonym cesarskim sztandarem odeprzeć najazd Czadów. Wszyscy zebrani w warsztacie nagle przestali robić to co do tej pory robili i zaskoczeni spojrzeli po sobie. Nastała chwila krępującej ciszy po czym wszyscy niemal jednocześnie ryknęli śmiechem. Jedni skręcali się wpół, inni wskazywali palcem, łapali się za czoła, odchylali głowy do tyłu, klaskali dłońmi o uda i tym podobne śmiechawskie wygibasy. Brakowało tylko tarzania się po podłodze. W końcu Mirek opadł z sił, chusteczką otarł oczy z łez i powiedział: - Masz dziołcha bajerę, to ci trzeba przyznać. - Jeśli nie jesteś w stanie mi pomóc to nic tu po mnie. Marnuję tylko czas. Żegnam. - Fapanna nie była zachwycona obejrzanym i usłyszanym koncertem. - Czekaj... nie ma się co obrażać. Każdy ma swoje sprawy. Siadaj i dokończ herbatkę a ja zaraz wrócę, tylko zamienię z kimś słówko. - No dobra... - powiedział Mirek gdy wrócił - Tu masz adres, przepustkę, zaświadczenie i pozwolenie. - Wręczył Fapannie dokumenty. - Co to za adres? - Bory Fapolskie. Jest trochę ogólny ale w tamtym rejonie 'poluje' cesarz, będzie tam sporo jego świty to szybko zasięgniesz języka i będziesz mu mogła przedstawić swój pomysł. Kto wie, może akurat wypali. - Ile mam ci zapłacić? - spytała niepewnie Fapanna - Już zapłaciłaś. - Mirek szeroko uśmiechnął się - Dawnośmy się tak wszyscy nie uśmiali, to cenniejsze od IncelCoinów. - Dziękuję! Obiecuję, że uwolnię Wielkie Cesarstwo Incelskie od heretyków i pogonię wszystkich wrogów i wspomnę cesarzowi o twych zasługach - wzruszyła się uradowana Fapanna. - Może lepiej nie wspominaj, nasza działalność mogłaby mu się nie spodobać. A jak będziesz kiedyś czegoś potrzebować to wal jak w dym. Mirek zawsze do usług. No i ciekawym co z tego wyniknie. Król Shat-an I siedział w sali głównej twierdzy Fuckborough, której projekty zostały skradzione incelskiemu geniuszowi architektury Antonio Fapaudiemu, a która to składała się z 365 okien symbolizujących ilość dni w zodiaku, z 52 komnat symbolizujących ilość tygodni w zodiaku i z 12 wież symbolizujących ilość księżyców w zodiaku oraz z 2564 schodów, które niczego nie symbolizowały i starał się wychowywać swojego syna. - Junior, nie możesz się tak zachowywać! Jesteś następcą tronu! Jak zajmiesz moje miejsce będziesz musiał kontynuować moje dzieło zniszczenia Inceli wspólnie z kuzynem Ryszardem, tak jak ja to robię z twoim wujem Rogerem d'Eath. - Kiedy ja nie chcę - upierał się Junior - Czyli wolisz się poddać Incelom i zostać ich niewolnikiem? Zupełnie już oszalałeś? - Przecież kiedyś żyliśmy w przyjaźni, nie musieliście ich atakować, nic nam nie zrobili. - Do czasu. Ich ekspansja jest nienasycona. Prędzej czy później by nas zechcieli zniszczyć. My tylko zrobiliśmy atak prewencyjny. Korzystamy z ich wewnętrznych problemów. Im szybciej dotrzemy do ich stolicy tym mamy większą szansę ich pokonać. - To bez sensu. Mają przecież taką przewagę, że w każdej chwili mogą nam skopać zadki. - Nie bluźnij synu! Żaden Incel nie skopie żadnego Czada. Jesteśmy od nich lepsi pod każdym względem. Tylko spójrz w lustro. Żadna Incelka ci się nie oprze. Moje pokolenie zacznie, twoje będzie kontynuować a następne dokończą dzieła zniszczenia. - Ale tato... - Nie 'ale tato' tylko przez ciebie siedzimy tu zamiast zdobywać kolejne miasta. Tracimy historyczne chwile przez twoje mazgajstwo. Jutro ruszamy i bez dyskusji. Shat-an junior spuścił głowę i wyszedł bez słowa. Był następcą tronu Królestwa Czad a to wymagało poświęceń. Sprzeciw ojcu oznaczał bunt, rebelię i zdradę za co kara mogła być tylko jedna. A on nie miał ani zwolenników ani planu ani niczego co dałoby się wykorzystać przeciwko ojcu. Poza tym nie chciał się buntować przeciwko ojcu ale i po drodze im nie było. No a tak w ogóle był jeszcze za młody. Shat-an I był wściekły. Podszedł do barku i nalał sobie czadowskiego ciemnego półsłodkiego mocnego (słabe było dla kobiet) i pociągnął dwa porządne łyki po czym głęboko odetchnął. Nie lubił tak besztać juniora ale nie miał innego wyjścia, tylko tak mógł mu przekazać na czym polega siła i władza z jednej strony a posłuszeństwo i uległość z drugiej. Poza tym jeśli on go tego nie nauczy to kto? Incele? Prychnął w myślach i napełnił kielich ponownie. Tymczasem w głównej siedzibie Zakonu Fapucynów, Wielki Mistrz Rafaelos Refluxos de la Incequez y Fapierdad przeglądał ostatnie raporty gdy do komnaty wszedł jego adiutant. - Wasza Eminencjo, jesteśmy gotowi w 99,99% i z samego rana możemy ruszać. - zameldował adiutant Incelowicz - Doskonale. Wyruszymy jednak po zmroku. Zwiad donosi, że Czadowie przechwycili dwie nasze satelity. Udało nam się jednak do nich włamać i przeprogramować w taki sposób, że będą mogli z nich korzystać tylko za dnia. Pozwoli nam to na atak z zaskoczenia ale podróżować będziemy musieli w nocy. Wtedy też prawdopodobnie rozegra się bitwa. - W takim razie wydam odpowiednie polecenia. - Nad ranem jak zobaczą naszą armię w niewielkiej odległości od Incelundum, zdziwią się. - Rafaelos Refluxos uśmiechnął się do adiutanta. Incelowicz spojrzał na rozłożoną na wielkim stole mapę i potarł dłonią brodę, zamyślił się po czym odparł: - Mistrzu, a nie lepiej byłoby pod osłoną nocy dotrzeć do tej tutaj miejscowości - wskazał palcem - Analouax? Moglibyśmy się schować w tamtejszych rozległych magazynach, które to podobno ograbili antyfapiści i niezauważeni zaatakowalibyśmy z zaskoczenia. Wielki Mistrz, przyjrzał się mapie. - Zmieści się tam cały nasz sprzęt? Bo trochę tego będzie. - Cały może nie ale część można ukryć w pobliskim lesie, to praktycznie po sąsiedzku, proszę spojrzeć tu. - Incelowicz znów przesunął palec po mapie. - Hmmm... świetny pomysł. Ich zdziwienie będzie większe niż przypuszczają a nam i tak się nie spieszy. Jak wszystko pojdzie dobrze nie ominie cię nagroda, a i pewnie jakiś order wpadnie. - poklepał Incelowicza po ramieniu i uśmiechnął się po czym dodał: - To będzie szybka i króciutka kampania. No to za Wielkie Cesarstwo Incelskie - i zadowoleni wznieśli toast incelskim czerwonym wytrawnym. Fapsburscy sklepikarze nie byli tak wspaniałomyślni jak Mirek Handlarz Incelami i za niezbędny do wędrówki ekwipunek policzyli Fapannie po zwykłym kursie. Nie znalazła także żadnego opuszczonego teleportera więc zapowiadała się długa i męcząca wędrówka. Wielki Prorok Incelizmu miał jednak baczenie na Fapannę i w chwilach zwątpienia ukazywał się jej napełniając kolejnymi porcjami nadziei. Wędrując poprzez wioski i miasteczka Fapanna głosiła słowo incelskie starając się przekonać prostych Inceli by walczyli z herezjami i wspierali ją czym tylko mogą. Po księżycu szła za nią około setka wiernych i gotowych na wszystko Inceli. Kilka razy udało im się nawet pokonać niewielkie oddziały no-fapistów zdobywając przy okazji trochę broni, amunicji, wyposażenia i zapasów. Wieści o Fapannie rozchodziły się szybko docierając także do samego cesarza Wielkiego Cesarstwa Incelskiego...
  15. @mac Ja to się właściwie zgadzam z tym co piszesz w 99,99%. Często nie ma co dodawać bo po prostu wyczerpujesz temat. Nie podoba mi się natomiast, że nadal masz Androgeniczną w ignorowanych. I tak już niczego nie napisze bo dostała perm bana, ogarnij się trochę.
  16. @Eleanor Podoba mi się, że wróciłaś na forum. Bez Ciebie czegoś tu brakowało. (Łyczek ziółek)
  17. Rety, jak tu słodziutko... zaparzę wrotyczu dla równowagi (za pozwoleniem @wrotycz oczywiście) zanim tu coś napiszę.
  18. @Ważniak Nie podoba mi się, że tak wychwalasz Archa i jego multi konta. Co w nim takiego wyjątkowego poza smutkiem nad jego chorobą psychiczną? No chyba, że to kolejny objaw Twojego zwariowanego poczucia humoru. Jeśli tak to śmiechnę szczerze i z oddaniem.
  19. Jak na takiego bystrzaka to coś Ci się chyba trybiki zawieszają, kolego Arch. 2 + 2 albo jakoś tak. No weź... Zostań już przy jednym koncie a obiecam Cię lajkować.
  20. Hahahahahahaahahahahahh A lusterko w domu masz? Kolego... najwyższy czas iść do lekarza.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.