Skocz do zawartości

Messer

Starszy Użytkownik
  • Postów

    1643
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    20
  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Messer

  1. Otworzyłem artykuł. Przeczytałem. Cały. Wpadła mi do głowy tylko jedna myśl - spłodzenie potomka na tym łez padole byłoby jedną z najgorszych kar dla jakiegokolwiek dziecka. Nie przyłożę do tego ręki, i takiego jednego też. Dziękuję za uwagę.
  2. Hahahah, koniec końców skądś ta zaraza musiała przypełznąć. Gdyby nie była finansowana, to by szybko zdechła.
  3. Panowie, zaraz mi się skończy limit łapek na dzisiaj - temat wyczerpany. Od siebie dodałbym, że ten "kryzys" jest ściśle kontrolowany. To nie jest tak, że to przyszło w toku ewolucji - męskość dla mężczyzny i kobiecość dla kobiety jest bardzo przyjemna jako stan bytowania. Ciekawostka: znam się z jedną przedszkolanką. Już od dawna dostały procedury, że: UWAGA! Młodzi mężczyźni mają bawić się w UBIERANIE LALEK a dziewczynki zaczęły się bawić w STRAŻAKÓW!! Naturalną kolejną rzeczy dla osób, które zarządzają tym całym cyrkiem ziemskim jest to, że trzeba jak najbardziej zepsuć psychikę każdego człowieka - widać to wychodzi wręcz idealnie. Ale ta Pani z tekstem "kobieta otyła jest po prostu otyła" tego nie jest w stanie zrozumieć. Dla zobrazowania, proszę rzucić okiem na te dwie grafiki. To mówi wszystko - zasadą dekonstrukcji człowieka jest odwrócenie wszelkich naturalnych wartości, więc to jest tu idealnie pokazane. Patrzcie na ułożenie kolorów: 1) 2) Jak widać flaga LGBT (ułożenie kolorów) jest symbolem splunięcia w twarz wszystkim cywilizowanym narodom. Chłopaki na górze muszą się turlać ze śmiechu, jak widzą że niewolnicy bronią swojej własnej dekonstrukcji psychicznej. Uważanie, że to jest "kryzys" jest po prostu śmieszne. To jest wojna, którą przeżyją tylko jednostki - jak na tym forum.
  4. Tego nie trzeba powtarzać. Kiedyś też się nad tym zastanawiałem - do czego doszedłem? Pasja dla mnie jest zajęciem, które mógłbym robić, nawet wtedy gdyby mi nikt nie płacił - pod warunkiem, że miałbym za co żyć. Gdybyś miał pieniądze - 4k miesięcznie za nic - programowałbyś nadal? Programowałbyś, z tą świadomością, że to nie jest konieczne w Twoim życiu? Gdybyś mógł mieć więcej $$$ z programowania (czyli więcej możliwości) to nadal byś w to wchodził i uczył się w taki sposób jak nadal, czy sobie odpuścił? Oczywiście, pomijam tu takie zachowania jak walenie browarów, masturbacja, ganja itp. itd. - słowem, nałogi. Ja zadałem sobie to pytanie. I odpowiedź była taka, że zrobiłbym to. Za te pieniądze kupiłbym sobie książki, szkolenia i w to szedł. Całym sobą. Bo bym się zanudził w tym życiu na śmierć bezczynnością. To by nadało życiu sens, żeby to bicie serca nie poszło na marne. Wiadomo, zmiana zawodu to nie jest decyzja do podjęcia w parę sekund. Musisz to rozstrzygnąć tylko i wyłącznie w sobie, nie wiem czy jest jakaś inna odpowiedź poza Tobą samym. W dodatku, czas nagli, rodzice na karku, a pieniędzy brak, natomiast informatyka daje jakieś możliwości, natomiast pasja to trzeba się przebijać z własnym biznesem, i tak dalej - do tego potrzeba czasu i pieniędzy. Wiem co czułem gdy chciałem w IT wejść - rozpacz. Odpuszczenie sobie tego było jak wyzwolenie, powtórne narodzenie. Jedyne czym się pocieszam to to, że nikt mi nie obiecał że w życiu będzie łatwo - czyż nawet w najlepszych warunkach życie nie jest trudne?
  5. Dokładnie @Ksanti. Myślę, że nawet biologicznie nie jesteśmy do tego przystosowani - całe dnie siedząc, patrząc w tą obrzydliwą biel monitora, a tymczasem życie ucieka między palcami klikającymi w klawiaturę. A ciało, umysł i dusza pragnie walczyć z tym przysłowiowym mamutem. Wydawało mi się, że pasja to słowo klucz, a tu psikus. Całkiem właśnie niedawno - z miesiąc temu - zrozumiałem, że jeżeli nie chce być niewolnikiem na łasce pańskiej, muszę włożyć bardzo dużo w to co chcę, bo niestety kosmici mi tego nie dadzą. Zrozumiałem nawet, że wolałbym myć statek u jakiegoś bogacza w przytulnie ciepłej Ameryce Południowej a po pracy łapać falę, niż oddać całe życie jakiejś organizacji.. Tak jak powiedziałeś, IT to dobry przystanek na drodze życia, ale nie cel dla osoby, która nie myśli o tym z przyjemnym drżeniem ciała pół dnia.
  6. To co napisał @Metody nie jest takie głupie. Wiadomo, musisz iść pracować - ale czy praca dla kogoś ma być celem życia, za nędzne ochłapy? Ty dla kogoś zrobisz robotę, ucieszysz się z 4k na miesiąc, a ta osoba zarobi na Twojej pracy 10 razy tyle. Czy Twój życiowy Mount Everest, na który się wspinasz jest praca jako trybik w korpo? Jeżeli odpowiedź brzmi "tak", to nic nie mówię. Do mnie to dotarło całkiem niedawno - przecież mam wiedzę, na której mógłbym pomóc tysiącom ludzi, a sam chciałem się rzucić na programowanie - kupiłem książkę o C++ (Stephen Prata) której max co przeczytałem to 30 stron - prawie się popłakałem z rozpaczy, gdy sobie uświadomiłem w pewnym momencie, że miałbym tak spędzić życie. A rzuciłem się na to, bo nie wierzyłem że nie osiągnę spełnienia w tym co naprawdę lubię, a przecież potrzeba programistów do korpo. Jeżeli chodzi o sam fakt mieszkania z rodzicami - to nie jest wstyd, szczególnie w tym kraju. To może być wstyd w Stanach, gdzie tam się dobrze zarabia, a nie to co u nas. Porozmawiaj z rodzicami - wyłóż sytuację, że ćwiczysz nowy zawód, pójdziesz do pracy (tak bym zrobił na Twoim miejscu) i z Twojej ewentualnej pensji odłożysz się coś na podatki. Wyprowadzanie się na swoje nie ma sensu, bo całą kasę byś przepuścił na przetrwanie, i wracałbyś z pracy do pracy - uwierz mi, próbowałem tego - po pewnym czasie nachodzą myśli samobójcze i cały wysiłek pójdzie się, za przeproszeniem, jebać. Nie jesteś maszyną nie to zatarcia, która może pracować blisko 16h na dobę, 7 dni w tygodniu - za to co zarobisz, przepuść jakąś cześć tylko i wyłącznie dla własnej przyjemności - divy, cokolwiek. Poprawi się kreatywność i ochota do dalszego zarabiania, bo na dłuższą metę tak się nie da. Jak już na serio wchodzisz w programowanie, to życzę powodzenia. Powtórzę się, na Twoim miejscu poszedłbym zarabiać żeby mieć coś na pocieszenie duszy - nawet Twoje oczy nie wytrzymają całego dnia patrzenia w monitor.. Byłem w technikum, w którym podstaw programowania uczył nas autor książek o programowaniu. Co ciekawe, chłop był po kilku operacjach na oczy.. Gdy raz mu w nie spojrzałem, to tak jakby spojrzeć w oczy diabłu - takie przekrwione. Polecam zluzować z tempem, i iść do pracy gdzie nie musisz męczyć wzroku, mieszkając z rodzicami. Jeżeli są ludźmi, to zrozumieją. Powodzenia raz jeszcze!
  7. "Normalne" dziewczyny tak nie piszą - hej jesteś fajny, idziemy się pukać? Gdybym sam dostał coś takiego to.. Obstawiałbym: (1) to jest jakiś żart (2) ktoś jej wszedł na konto i postanowił się pobawić (3) sprawiam dla tej Pani na zdjęciach wrażenie osoby, na której można swobodnie pożartować. Kiedyś miałem koleżankę, nazwijmy ją Ania, która chciała moje zdjęcie z siłowni, bo słyszałem że dobrze wyglądam. Wysłałem - zwykła samojebka w lustrze jeszcze za czasów rycerskich - teraz bym tego nie wysłał. Ta Ania mi nie odpisywała przez ponad 2 minuty po tym jak jej to wysłałem. Co najlepsze, za parę chwilek dostałem wiadomość od jej koleżanki - najlepszej koleżanki Ani. Okazało się, że Ania chciała się pochwalić mną, że mnie zaliczy, swojej najlepszej psiapsiółce - oczywiście że moje zdjęcie przesłała dalej, mi łaskawie nie powiedziała. Ta jej "najlepsza" koleżanka wyskoczyła z grubej rury, i po małym wstępie dostałem jej zdjęcia, który zwykły rycerz dostałby po wielu miesiącach obskakiwania. To był jedyny raz, kiedy z nią rozmawiałem - zablokowałem, bo uznałem że chociaż ładna to normalne laski się tak nie zachowują - czułem nosem problemy, nawet jako rycerz. Anię opieprzyłem, że tak się nie robi i ta znajomość również się sypła. Dzisiaj zrobiłbym tak samo. Dlatego autorko, zależy na kogo trafisz. Jakiś dres albo pustaczek pewnie by się ucieszył. Znowu, osoba o trochę bardziej rozwiniętym mózgu może się zdziwić i możesz natrafić na problemy. Poza tym My, jako mężczyźni mamy we krwi zdobywanie - jesteśmy łowcami, nawet ten otyły i pryszczaty informatyk ma w sobie trochę Bruca Lee, Beara Gryllsa i Chucka Norrisa. Kochamy podbijać i zdobywać. Jeśli zdobędzie się to, co wydaje się bardziej nieosiągalne, tym lepiej. Jak mu się wystawisz z automatu, to z marszu tracisz parę punktów. U mnie np. straciłabyś pewnie wszystkie.
  8. Za młodziaka, ojciec mi woził dupę gdy tego potrzebowałem. W zamian, od czasu do czasu mu to auto umyłem - nigdy nie lubiłem pasożytować i w ten sposób czułem, że jesteśmy kwita. Na Twoim miejscu bym to umył, ale nie robił tego często, żeby samiczka się nie przyzwyczaiła. Ja uważam zdrowy związek za wzajemną wymianę tego co potrzebują partnerzy - nie wiem czy dajesz coś od siebie w innych kwestiach, ale w tej tylko bierzesz, albo tak mi się wydaje. To moje zdanie, bo wynika to z mojego dzieciństwa. Wrzucę to od siebie jako ciekawostkę, ale posłuchaj bardziej obytych w boju Braci.
  9. Właśnie widać, że to pisze ktoś z talentem. Trochę praktyki i będziesz polskim Stephenem Kingiem. Powodzenia życzę!
  10. @blck.shp Obrócenie w żart kończy się w taki sposób, w jaki to rozegrasz. Do tego trzeba znać chociaż trochę psychikę kobiet, i być osobą która nie przejmuje się takimi bzdurami - taki "image". Mam kuzyna, puka Panny wręcz nałogowo, i ma w sobie dużo z naturalnego alfy. Czasem jak jesteśmy razem i mówi coś do kobiet, to te teksty są tak genialne, że aż wyciągam telefon i je zapisuje - autentyk. A to wychodzi z niego naturalnie. On nie myśli czy kobiecie się spodoba odpowiedź, bo traktuje je jak małe dzieci - przerobił tyle towaru, że po prostu sam widzę po nim, i po sobie jak dobrze to działa. Z automatu się stosuje coś, co działa albo sprawia takie pozory. Traktowanie kobiet poważnie działa na kobiece krocze jak chuchnięcie komuś twarz zapachem, który nie był odświeżany szczoteczką przez parę dni - wybacz słabe porównanie, ale mam mało czasu na wymyślenie czegoś lepszego. W psychologii to się nazywa przeramowanie. W tym wypadku pominąłem charakter Panny, bo jeżeli jest zaborcza i bardzo niepewna siebie to będzie naciskała tak długo, aż odpowiedź uzyska - szczególnie jak widzi, że facet wyraża swoją niepewność (wszystko co związane z mową ciała) bo szuka w głowie odpowiedzi, którą mu podali na forum - nie tędy droga. Po moich obserwacjach wnoszę, że w 80% zależy to od sposoby bycia mężczyzny. 20% to charakter Pani - psychopatki, albo drugiego biegunu - niepewności, raczej się nie przeskoczy takimi sposobami jak przeramowanie. Fakt. Ale to tylko moja opinia, nie żaden fakt, i ja tak postępuje. U mnie działa, osobie która może to czytać, już może się nic nie udać, nawet gdybyśmy wykorzystali ten sam model zachowania na jednej i tej samej dziewczynie, tylko w różnych odstępach czasowych - powtórzę się, ale wydaje mi się że pierwsze skrzypce gra sposób w jakim jesteś na tym świecie - samoocena.
  11. Przypomniał mi się klasyk od Ala Bundy'ego, który wkleję. Zawsze staram się obracać sytuację w żart, np. "oczywiście, że nie pączusiu!" - jak znasz logikę Pań, to się obruszą i zaczną atakować a Ty musisz zdać ten test - zaczynasz się droczyć. Mi tu bardzo pomaga poczucie humoru, bo bardzo lubię obracać prawie wszystko w żarty - żartuję też z siebie - więc mi zawsze się udaje wybrnąć z tej sytuacji. Jeżeli uznasz, że Panna faktycznie mogłaby zrzucić trochę miłości do kochania, to jej to powiedz - mi też to wychodzi. Panie zaczynają nienawidzić w pierwszym impulsie, ale ta nienawiść może zamienić się w strach, który popchnie ją w kierunku ruszania się. To jest, jakby nie było zachowanie samca alfa, bo beta skuli głowie i powie: -nieeee, kochanie, wszystko jest okej, wiesz, tylko.... - Tylko co?! -Tylko ja cię będę kochał na dobre i na złe, bo jak możesz sobie myśleć, że ja mogę coś od ciebie wymagać.. -Kochany jesteś, Sławku. (podświadomie : co za cieć). Jeżeli Panna nic nie trybi, to tak jak powiedział Marek - trzeba ją zrugać - w tej sytuacji nie dopomogę, bo nigdy nie miałem tej sytuacji w życiu, ale wydaje się logiczna. Zawsze gasiłem ten shit test w zarodku, jak napisałem w punkcie pierwszym. Zresztą, gdzieś widziałem cytat jakiejś tęgiej głowy, że gdy jest źle to pozostaje się roześmiać - a pozornie ta sytuacja wydaje się patową, więc może w ten sposób mi się udaje to rozwiązać.
  12. Nie jestem w stanie znieść tej podniszczonej Pani - jak to ładnie ujęła w około 5:30 - "w dobrych intencjach" rzuca subtelnymi przekleństwami a nienawiść wylewa się z niej aż uszami. Obrzydliwe, jak za pomocą wyrafinowanych słówek rysuje się na intelektualistkę, która ledwie nad sobą panuje. Coś tak mocno od niej odpycha, że tego się nie da oglądać - jak dla mnie. Na marginesie - chyba wolałbym już puknąć wyborczynię KOD'u niż ją. A jeżeli chodzi o samego Patryka, to wiadomo że popełniał i popełni sporo błędów, dał się prowokować, i teraz ma na karku całą ekipę różnej maści guru, żerującą na naiwności i braku wiedzy amatorów siłowni. Wybaczam mu to, co zrobił złego i gdzie popełnił błędy - uratował wiele ludzkich żyć od kalectwa, wiele portfeli (legendarne 16kg mięśni na HMB w miesiąc ), a pasożyty za ukrócenie ich hochsztaplerskich interesików mu tego przenigdy nie wybaczą. Zrobił wiele dobrego, ale w pewnych sytuacjach "dał dupy" - osobiście nie biorę żadnej ze stron tylko z lekkim zażenowaniem obserwuję ten konflikt. Znamienne, że strony "bociana" mało kto broni, ale znowu sami kołcze (naturalnie reklama supli w każdym filmiku ) krzyczą bardzo głośno i podżegają żeby mu wylać na głowę wiaderko z gnojówką. Aż zanuciłem pod nosem niegdysiejszy hicior: it's all about the money, it's all about the dum dum daradardum..
  13. Wybacz, ale nie walnę. No ale cześć.
  14. Wow, to się naprawdę dobrze czyta! Uwielbiam takie fragmenty. Fajne nawiązanie do mitologicznych Parek. I takie Ale widzę parę rzeczy, które mi się nie podobają. Eliza Orzeszkowa jest nazywana królową lania wody, ponieważ w swojej książce "Nad Niemnem" poświęciła wiele drzew, które oddały swoje cenne wnętrze na kartki, na których przez wiele stron opisywana była tylko przyroda. I w sumie nic się więcej nie działo. Przyroda, tu i tam gra świerszczyk. Nic się nie dzieje. A czytelnik się trochę nudzi. Trochę bardzo. Właśnie trochę to rozciągasz, i obywatel dzisiejszej rzeczywistości może się tym znudzić. Nie lubię takich fragmentów, zawsze mnie drażnią, i przy tym czuję że autor chciał uzupełnić coś, na co nie miał lepszego pomysłu. Taka zapchajdziura. Powinieneś może zrobić coś w stylu: ślady czegoś tam -> nocnej libacji, miejsca snu jakiegoś pana od którego odeszła żona i przy okazji chapnęła mu wszystko co miał.. I skonstatować to mądrym: dzień jak codzień. Trochę żartuję tutaj, a trochę nie. Nie bierz jakoś tego bardzo do siebie, nie podobały mi się może 2-4 fragmenty, a cała reszta jest bardzo okej. Ale każdemu nie dogodzisz, może dla innej osoby cały tekst będzie idealny Fajny masz zasób słów, i widać że masz ku pisaniu predyspozycje. Sam czuje dziwny ciąg, żeby rano usiąść i zacząć pisać - cokolwiek, ale czas goni i chwilowo nie mam kiedy tego zrobić. Mam parę pytań. Długo już sobie pisujesz? Od zawsze Cię do tego ciągnęło? Co mówiły polonistki na Twoje wypracowania w szkole? Chciałbyś iść w tym kierunku finansowo?
  15. Nie chcę żeby to było zrozumiane jako prowokacja, atak czy coś w tym stylu, ale dawno nie widziałem takiego cyrku. Ba, nigdy. Członek tajnych bractw pisze delikatnie sugerując Pana S. że ma się trzeba od niego odstosunkować. Następnie mówi, że pracuje w zwartym i elitarnym kręgu Wybranych. Następnie mówi wprost, że: w ten sposób niejako się zdradzając, że raczej żadnego kręgu nie ma - kto z osób trzęsących państwami albo co najmniej magnatyczno-korporacyjno elita ma czas i ochotę na analizę jakichś youtuberów? Swoją drogą ponad 800 filmów, a autor maila wyraźnie zapamiętał że Marek zażartował z siebie, że zbyt lotny nie jest - a to przecież nie jest sugerowane w każdym filmiku: Brzmi znajomo. Idąc dalej można zauważyć, że opis działania, jaki sugeruje autor maila, jest zbliżony do działania służb specjalnych jaki opisał Marek w swych audycjach. Kolejny cytat, który aż za bardzo mówi sam za siebie. Aż ciężko mi uwierzyć, że jakiś multimilioner albo nawet miliarder punktuje takie rzeczy. Wydaje mi się, że o to mieć problemy może osoba zarabiająca 3k miesięcznie, i od czasu do czasu mocząca nogi w górach. No ale może ja nie znam życia. W sensie chodzi o "gospodynię z Podkarpacia"? Znowu, ciężko uwierzyć, że osoba która rozpaczliwie pragnie dostać imię i nazwisko jednego z moderatorów (kłaniam się!) ponoć osoby publicznej i nie udaje jej się to zrobić, a zna sekrety z życia osoby, która jest w sumie nieuleczalnie chora i niejako skazana na swoją kawalerkę. Hmm. Brzmi aż zbyt znajomo :> O podobnych propozycjach gdzieś też już czytałem i słuchałem. Czy to przypadkiem nie polegało, że usunie się wszystko o takim jednym wykładowcy marketingu, a on czegoś tam nie opublikuje? No cóż, życie to nieustanna ewolucja, to i interesiki zmieniają się na bardziej subtelne. No i wisienka na torcie. W końcu dojeżdżanie charytatywnie i progresywnie wszelakiego "ludziego śmiecia" w Internecie sprawia, że chcąc niechcąc się o takich rzeczach wie. Kiedy byłem młody bardzo lubiłem chodzić do cyrku. W szkole średniej niesamowicie lubiłem jak polonistka zabierała nas klasowo do teatru. Jednak takiej tragikomedii jaka orbituje wokół właściciela tego Forum, nie postawiono na żadnych deskach jakiegokolwiek teatru. Przecież taka sytuacja postawiłaby włosy na sztorc każdemu psychologowi, psychiatrze i prokuratorowi. Nie chce się - jak to ładnie zauważył autor maila - wpierdalać między wódkę a zakąskę bo to nie moja rzecz, ale to już nawet nie budzi zdziwienia, a raczej dogłębne przerażenie. Około 11 lat * 365 dni = 4015 dni. Czyli ponad 4015 dni jeden człowiek non stop walczy na binarnych rumakach z dobrym chłopakiem z Pragi. Kolejny odchodzi (a raczej kuleje odchodząc ze względu na kolana, z którymi Bóg jeden wie co się stało) w glorii i chwale - ale czy odchodzi z powrotem schować się do szafy? Następny zgrywa najbardziej popularnego zdrajcę z historii - Judasza, i kąsa dopóki nie postraszono papierami. Skończyły mi się słowa - szlus. To jest za dużo na moją głowę.
  16. Szanowny Panie S., Ciężko mi uwierzyć, że Pan jako znany krasopisarz przyklaskuje temu, że inny pisarz (trzeba przyznać, że mniejszego formatu bo mało kto ma w Polsce miliony czytelników) traci pieniądze, bo jego dzieło jest udostępnione publicznie. Wiadomo, że postawy i emocje z nimi związane, diametralnie się różnią, kiedy chodzi o kwestię pobierania czyjegoś dzieła, a udostępniania swojej ciężkiej pracy za darmo. Zachodzę w głowę, dlaczego Pan - wielkiej klasy pisarz i mówca, który powinien wiedzieć, że przecież miliony czytelników drogą nie chodzi (chyba dosłownie ), popiera taki sposób postępowania. Czy nie doświadczył Pan tego na własnej aksamitnej skórze, że krzywdzenie nie popłaca? Czy nie czuł Pan tego wewnętrznego rozdarcia, kiedy to lata ciężkiej pracy stukania w klawiaturę mogą w jednej chwili obrócić się w niwecz? Czy jako wybitny znawca ludzkiego umysłu i serca, nie czuje Pan że osoba, która to udostępniła postąpiła w sposób nieodpowiedni? Po Pańskim oświadczeniu zacząłem dogłębnie odczuwać, że moje życie rozsypało się jak domek z kart - nigdy sobie nie wybaczę, że mój autorytet moralny tępiący różnej maści "dewiantów" i nieuleczalnie chorych - charytatywnie i progresywnie oczyszczający Internet ze wszelkiego "śmiecia", mógł się tak zachować. Bardzo mi przykro, ale wydanie Pańskiej Książki musi okryć się purpurą, co stanie się już jutro. Były oddany fan i czytelnik, M.
  17. Messer

    Poprawianie sobie humoru

    Pytanie jest bardzo złożone. To co określane jest jako zły humor jest po prostu brakiem energii życiowej. Co to znaczy? To znaczy, że zazwyczaj ze złym humorem paraduje zgryźliwość, agresywność, chęć zaczepki innej osoby (wampiryzm energetyczny), dokopanie komuś na wykopie czy kafeterii albo bardziej subtelnie - sugerować osobie z nieuleczalną chorobą, że przegrała życie bo samemu chodzi się raz na miesiąc do kina. Cała sztuczka w "poprawianiu sobie złego humoru" polega na podniesieniu sobie poziomu energii. Najbardziej prymitywne metody to wampiryzm energetyczny (robienie awantur z dupy, opowiadanie o swoich problemach), energetyki, tłuste i słodkie jedzenie (najlepiej żeby występowały razem - np. pączki czy ciastka), narzekanie (czyli folgowanie sobie), alkohol, porno, fajeczki, gry komputerowe. Na poziomie ciała to jest energetyka, a na poziomie mózgu (neurochemicznym) przewaga otępiających hormonów, np. prolaktyna, z tego powodu mózg rozpaczliwie pragnie strzału dopaminy. Moja praktyki to zazwyczaj: głębokie oddychanie, spacer, lekkie ćwiczenia. Szczerze powiedziawszy, to prawie wcale na mnie nie działa - działanie jest minimalne. Sauna i zimne prysznice - to działa, ale też trochę. Jak jestem w złym humorze (mało energii) staram się z nikim nie rozmawiać jeżeli nie muszę, i po prostu to muszę przeczekać. Nie poprawiam sobie w żaden sposób nastroju jedzeniem ani podobnymi, bo to stworzy nawyk, że zły humor się łata jakąś formą nałogu. Po prostu zasada wahadła - dzisiaj sam jestem w kiepskim nastroju, ale wiem że nic z tym nie muszę robić bo jutro już wstanę lepszy - mam nadzieję. A jak nie jutro to za dwa dni i nic się nie stanie. Życie to sinusoida, dlatego spokojnie czekam aż się poprawi i nic z tym nie robię. To co napisałem wynika z założenia, że ma się odżywione (magnez, krzem, jod, cynk, b12, b6, d3, k2, miedź, bor, wit. c, wit. a, wit. e, może lit) i oczyszczone ciało i nie ma chorób psychicznych jak np. dystymia, gdzie brakuje jednego z przekaźników w mózgu i pogorszenie nastroju jest chroniczne.
  18. To co napisał, niekoniecznie musi być prawdą. To może być najzwyklejszy marketing - przecież taki pro-kobiecy facet ściągnie na siebie mnóstwo klientek, które będą żyły iluzją że dzięki paru ćwiczeniom i diecie będą miały ciało jak jego dziewczyna / żona. Z drugiej strony, gdyby napisał że trzyma swoją wybrankę krótko, żeby znała swoje miejsce, to która Pani z chęcią coś u niego kupi? No ja jako facet bym może kupił, ale takich jak ja, z moimi poglądami jest max procent w społeczeństwie To może być prawda, ale niekoniecznie. Jak dla mnie pierwsze skrzypce grają w tym wszystkim pieniądze - za dobrze znam życie, żeby stwierdzić że chodzi o sam fakt jakiejś wydumanej miłości.
  19. Gdy to przeczytałem, moją pierwszą myślą było to, ile potencjalnych istnień ludzkich mogło zostać uratowanych przez przypadkową audycję, a nie będzie. No cóż, w tym wypadku psy nie oszczekały jadącej karawany, a przybiegły grupą i trochę nadgryzły nogawkę. Powodzenia Marku, mimo wszystko jednak trzeba jechać dalej.
  20. Jeżeli chodzi o same studia, to ja byłem na prawie. Byłem, bo po jakimś czasie po prostu nie wytrzymałem nerwowo - nie moja rzecz, i bardzo szybko to zrozumiałem. Jeżeli chodzi o same studia to nauka jest bardzo toporna. Uczenie się wygląda często tak - pobierz sobie np. Kodeks Cywilny i postaraj się nauczyć jakiegoś artykułu czy paragrafu na pamięć - tak wygląda głównie nauka. Oczywiście, wykładowca często tłumaczy co znaczy i co ze sobą niesie dany artykuł jeżeli nie jest oczywisty, ale często musisz go znać na blachę. Nie doszedłem do tego etapu na studiach, ale często widziałem spacerujących studentów korytarzem, którzy z kodeksem w ręce kują na siłę, na blachę słowo w słowo jakiś artykuł.. Problem z prawem jest taki, że język prawniczy jest żargonem, którego znaczenie jest ściśle związane z szykiem zdania, użyciem specjalnego słownictwa w specjalnym miejscu w zdaniu - w sumie prawie wszystkich to męczyło. Mózg jest plastyczny, to możesz się do tego typu nauki po czasie przyzwyczaić. Ja nie dałem rady nerwowo, i rzuciłem ten kierunek - myślę, że to była dobra decyzja bo teraz idę w kierunku pasji. Tyle mogę powiedzieć o samym fakcie studiowania. Ale to tylko moja opinia a nie fakt - tych, w tym co napisałem jest parę. I popytaj studentów jak wygląda nauka. Bo ja tego dobrze nie wspominam.
  21. Akurat muzyka głównie metalowa i rapowa zbyt dobrze na głowę nie działa. Przeprowadzono mnóstwo badań na ten temat, i ogólny wniosek jest taki, że użytkownicy muzyki metalowej mają tendencję do depresji, myśli samobójczych, mają zdesynchronizowane półkule mózgowe, często się wycofują od ludzi a często uważają się za dużo lepszych i mądrzejszych, wpadają w nałogi. Widziałem badanie, bodajże na narkomanach, gdzie osoby które nadal słuchały muzyki metalowej nie rzuciły swego nałogu, a reszta grupy która słuchała czegoś innego, to zrobiła. Możesz zapytać wujka google - najlepiej po angielsku - i Ci potwierdzi to co napisałem o tym jak działa metal. Znowu, rap zachęca do przemocy, wulgarności, agresji, stawia niepowodzenia i często (czyli nie zawsze, żeby nie było że jestem zero jedynkowy) biedę za coś szczytnego, słuchacze rapu często tracą zainteresowanie sukcesem, a zaczynają "jebać wszystko" jak mówi guru nawijający do mikrofonu. Tak mówią przynajmniej badania. Gdy się przypatrzyłem osobom, które nadużywają wyżej wymienionych gatunków muzyki, to faktycznie ma dużo sensu. Co innego muzyka klasyczna, tu ciężko znaleźć coś szkodliwego, chyba że kogoś to bardzo denerwuje. Dużo mniej dewastująco działa nawet pop i hip hop.
  22. Powiem tak. Kiedyś zaczytywałem się o konfliktach, polityce, masonach, lożach, wojnach, kolejnych artykułach o szczepionkach, symbolach masońskich, Chinach, geopolityce i tak dalej, i tak dalej - chyba wiesz o co chodzi, prawda? - i wiesz co się stało? Zaobserwowałem, że podświadomie coraz bardziej zaczynam uważać innych ludzi za debili, a sam uważam się za oświeconego mędrca. Zauważyłem, że ciągłe przejmowanie się losami krajów, ludzi itd. coraz gorzej się na mnie odbija - coraz mniej czasu dla siebie, który mógłbym wykorzystać na coś znaaaacznie bardziej korzystnego i konstruktywnego, ludzie wychodzili przy mnie - oświeconym mędrcem który korzysta z wiadomości z drugiej ręki - na zwykłych cymbałów, z którymi ciężko jest nawet porozmawiać o czymś poważnym. Zmieniłem taktykę. Zamiast zaczytywania się w newsach, czytam tylko to co mnie interesuje - prawnie, rynek itp., i tylko o jakichś ważnych wydarzeniach w świecie. Całkowicie inaczej się czuję - większa żywotność, znaczna poprawa nastroju (te newsy to w większości tragedie, prawda?), pojawił się czas na znacznie ważniejsze rzeczy do zrobienia, niż przejmowanie się czymś, czego w żaden sposób nie mogę zmienić. Odciąć się całkowicie? Nie. Zredukować do minimum? Oo, tak! I tu dla osób, które mają ezoteryczne inklinacje : czytanie takich rzeczy je pogarsza, bo zasila się energią kolejną tragedię, i podświadomość to notuje (świat, życie = tragedie, niepowodzenia, wyzysk, katastrofy). Moja poprawa żywotności wynika znacznie z tego, że przestałem się przejmować rzeczami, których w żaden sposób nie mogę zmienić. Zamiast napychać sobie głowę bzdurami, których w sumie większości nie pamietam, przeszedłem na dietę niskoinformacyjną - cudowny wybór.
  23. Dokładnie tak, jednak to mimo wszystko szokuje. Pociesza świadomość tego, że jesteśmy mniej więcej takimi filozofami jak kiedyś w antyku - Sokratesami, Arystotelesami itp. a to co pociesza, i jest również różnicą, to jest to że nas ewentualnie można opluwać przez monitor, a ich tępiono w sposób bardziej fizyczny, czasem się pozbywano. Dziwna jest świadomość tego, że przeciętny człowiek jest człowiekiem tylko optycznie, a pod powierzchnią tkwi dzikie zwierzę, odczuwające cichą satysfakcję z różniej formy bólu innych istot. Z jednej strony wiadomo - ewolucja, czyli przeżycie za wszelką cenę, a z drugiej to trochę jednak zniesmacza. No ale temat nie o tym, nie chce się rozwodzić z jakąś filozofią.
  24. Świadomość tego, że gdybym skrzyknął paru patusów z okolicy, zapłacił im kilka zł i postawił parę piw, zrobił z nimi rozpierduchę, uderzył np penisem w twarz jakąś koleżankę, wrzucił to w youtube, powtórzył parę razy i miałbym więcej pieniędzy niż po latach pracy szlifując pasję.. Takie coś demotywuje. Słaba jest kondycja ludzkości, skoro filmiki z wiedzą mają po ~2k wyświetleń, i często są opluwane, a patologia wiedzie prym i ma po 100k a czesem więcej, wyświetleń. Albo ja po prostu nie jestem nowoczesny, i nie mając nawet 30tki zacznam tetryczeć.
  25. No to zależy. Ja dużo ćwiczę, uczę się i działam raczej aktywnie, więc dla mnie jedzenie ma działać. Całkiem ostatnio zjadłem coś na mieście ze znajomymi - energia runęła w dół jak z przepaści, nie wiem co ci rodowici Chińczyki wrzucają do tego ryżu. Nauczyłem się nie stymulować jedzeniem, fajna sprawa bo profity z energii, przyjemności z lekkości ciała przebijają smak. Na początku było ciężko się zmusić, a teraz po prostu nie wyobrażam sobie żeby np papryka z marchwią była rozgotowana Po prostu nawyk.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.