Skocz do zawartości

Margrabia.von.Ansbach

Starszy Użytkownik
  • Postów

    1113
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    4
  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Margrabia.von.Ansbach

  1. No i tyle. Mogłeś więc skorzystałeś. Teraz trzy deko osobistego wpisu. Loguję się tutaj z poszukiwaniu wiedzy. Linków, polecanych lektur, twórców ciekawych treści. Szczęśliwie jest ich tu dużo. I kilku, kilkunastu wartościowych userów. Naprawdę wartościowych. Z wiedzą, trafnymi przemyśleniami i na dodatek popartych doświadczeniem. Ale są dni czy tygodnie. Gdy odganiam się od treści, napiszmy dyplomatycznie, dyskusyjnych. Które gdzieś tam zagnieżdżają się w podświadomości. I później zatruwają. A wówczas odechciewa mi się logować.
  2. Od dłuższego czasu staram się praktykować odcięcie. Odcięcie od negatywnych bodźców, szczególnie w necie. Bo pompują podświadomość negatywną energią i frustracją. Która później szuka ujścia lub pożera nas od środka jak rak. Nie zawsze się da. Jak z tym Azerem z BMW. To co widzę od dobrych kilku lat. To animalizacja stosunków międzyludzkich w społeczeństwie. Odrzucenie norm współżycia ujętych kulturowo. A powrót do reguł jaskiniowo-małpowych. Coraz więcej alfa-sralfa mma demonstrujących postawę agresywną dookoła 24h na dobę. Spięci jak sprężyna i gotowi wybuchnąć agresją z byle błachostki. To samo w ruchu ulicznym. Nawet parkowania bokiem i zajmowania dwóch miejsc. Bo co? Nie podoba się?! Idziemy ostro w Darwina. Tu niestety nie pomoże medytacja. Tu pomoże wyłącznie 9mm albo 5.56 I piszę to jako człowiek spokojny. Ludzi zaśmiecający sobą publiczną przestrzeń kontaktów społecznych. Drapieżnicy i cwane pasożyty. Znają tylko język siły. To są wahadła. Siły, które próbują nas wciągnąć w orbitę swoich wpływów. Zaprogramować, byśmy automatycznie rezonowali w negatywny sposób. Czym jest wahadło widać na koncercie porywającym publiczność. Czyste rezonowanie emocjonalne ukierunkowane. Człowiek zatraca swoją osobowość i staje się bezwolnym uczestnikiem. Rezonującym jak reszta. Jaka jest cena odcięcia od wahadeł i uzyskania spokoju? Stagnacja czasem zahaczająca o adhedonię. Bo odcinając się od negatywów stępiamy również nasze reakcje na pozytywny. Takie spłaszczenie linii reakcji. Jak zawsze w życiu. Coś za coś.
  3. Kojarzę gościa z podkastów Zen Jaskiniowca. Gość z kategorii "nakur_iać, nakur_wiać, nakur_iać na 120%!!!". IMO opcja nie dla każdego.
  4. I za pędzące po niebie jerzyki. Też kojarzą mi się z latem, ciepłem, słońcem, większym luzem w sercu
  5. Jam nie pontonowy inżynier czy neurochirurg. To że doceniam wizualnie nie oznacza że muszę spuścić ciśnienie ASAP Co do tych trzech miesięcy. Doceniam także za kwitnące jaśminy. I obłędnie pachnące kwitnące lipy. W centrum Wwy tego nie ma za dużo. U mnie, na szczęście, są. Bajka!
  6. Perfekcja w kręceniu biodrami. Długo zajęło Koledze opanowanie tej sztuki?
  7. Za co lubię ciepłe miesiące w Polsce? Oprócz kwestii oczywistych, także za to: Kwieciste letnie sukienki na mieście. Połączone z butami na wysokich obcasach. Bardzo lubię Post dokonany pod wpływem ulotnego widoku. Widoku młodej, zgrabnej damy idącej Senatorską. Dzięki za przypomnienie, Nieznajoma.
  8. Na moment wskoczę w rolę adwokata diabła. Tylko na moment. Kobiety często tak reagują nie z powodu tzw sukowatości. Ile w odruchowej reakcji obronnej. Wiele razy słyszałem od kobiet. Że ona tylko starała się być miła i uprzejma dla nieznajomego mężczyzny. A ten to od razu odbierał jako formę zachęcenia, zalotów i uderzał w konkury. Dla owych panien niechciane i zaskakujące zaloty. Więc bezpieczniej wrzucić maskę 'bitch face'. Nigdy nie zapomnę ex-koleżanki z działu. Która dużo jeździła w delegacje Wwa-KRK, Wwa-Wro, WWa-Gdańsk. Pendolino. Co się naopowiadała, jak próbowali ją drętwo podrywać randomowi współpasażerowie. I jakie odwalali godowe toki. To śmieszność przeplatała się z żenadą. Tak więc oprócz naturalnej młodym kobietom, wybrednej hipergamii. (zauważam tylko arystokrację urody i portfela, wszyscy poniżej są dla mnie niewidoczni!) Część mężczyzn też dokłada się do tego. Ci wszyscy spod szyldu 'zagwiżdżę na lasię i zagadam - ej lala bucik się rozpier_ala, hie, hie, hie... Poza tym uważam, że pomimo pozytywnych zmian. Nadal sztuka flirtu i zagadywania w Polsce kuleje. I często trąci swojskim paździerzem. Albo nieśmiały romantyk-piwniczak albo fifa-rafa pseudo-alfa wyciągnięty prosto z teledysków disco-polo.
  9. Podpisuję się prawą i lewą ręką. Akceptując w pełni rewolucję seksualną lat 60 tych. Oraz dalszą jej ewolucję do lat dzisiejszych. Mężczyźni, jako masa, strzelili sobie w kolana, stopy i nos. Każdy przeciętny i poniżej przeciętnej Kazimierz, Walther, Jean-Pierre, Carl czy John. Myślał, że teraz będzie kopulował prawie za free i bez ograniczeń. A tylko poprzez przyzwolenie na rozwiązłość i puszczalskość. Otworzył Puszkę Pandory z napisem "EWOLUCYJNA NATURALNA HIPERGAMIA KOBIET". Coś, co ostro ograniczały główne religie monoteistyczne. Coś, co starały się ograniczać normy społeczne i obyczajowe. Wypełzło w pełnej krasie na piedestał. I skończyło się tak, jak było do przewidzenia. Te 10-15% obdarowanych genetycznie (tzw. chadzi) i finansowo (bogaci i wpływowi). Posuwa do oporu. Dla reszty przeciętnych i poniżej zostają ochłapy z pańskiego stołu bądź żalenie się. I nikt mnie nie przekona, że jest inaczej. Nawet zmiana geolokalizacji na Azję czy biedny Wschód to nic innego jak działanie pod dyktando hipergamii. Bo tam się jest tym "10%" i hipergamicznie bije na głowę lokalnych samców. Pozwolono na wypełźnięcie ponownie hipergamii to mamy tego efekty. Parafrazując Gogola, którego już przytoczono w tym wątku. Z czego się śmiejemy? Z samych siebie, jako męskiej masy, się śmiejemy.
  10. Siema ziomuś, w temacie. Z reguły są kolejki do damskich kibli. Tu też warto atakować. Jak przyczepi się ochrona czy policja. To broń się zaimkami. Atakuj.
  11. Uuuuuu.... To połowa marketingu i sprzedawców marzeń będzie musiała zmienić branżę. Co do tematu. Znam kilka par, gdzie mężczyźni mają żony o 10 czy więcej lat młodsze. Tak. Są wysoko pozycjonowani na skali zawód-dochody-prestiż-zarządzanie ludźmi. Tak, da się. Ale jak wszystko 'premium' na tym świecie. Jest to dla nielicznych.
  12. Napiszę mocno hermetycznie. Bo nie dla wszystkich, kwestia ilości doświadczenia życiowego. Aktualnego flow i fazy cyklu życia. Oraz spadających kartek z kalendarza. Męczy (a precyzyjniej - nuży) mnie to, że z roku na rok muszę coraz szybciej kręcić kołowrotkiem "wszystkiego". By w sumie stać w miejscu. Jak wspomniałem. Wpis dla raczej 40+.
  13. Dużą rolę odgrywa pojawianie się stałych dolegliwości organizmu. Związanych z procesem zużycia. Kwestia, napiszmy szczerze, nie do przeskoczenia. Można tym w miarę zarządzać i częściowo niwelować, ale to takie pierwsze Lemowskie 'smugi cienia'. Pogorszenie wzroku. Coraz dłuższa regeneracja po kontuzjach i urazach. Metabolizm i ogólna energetyka. Zmiany hormonalne. Oprócz właściwego prowadzenia spore znaczenia ma genetyka. Widziałem staruszkowatych czterdziestolatków zajechanych jak łyse szkapy. Jak i nader młodo wyglądających i energicznych pięćdziesięcioparolatków. To jeszcze nie memento mori. Ale poczucie 'smugi cienia' zdecydowanie tak.
  14. Pamiętam aż za dobrze. Szczególnie w moim, upadłym wówczas z przemysłu, mieście. Taki dowód anegdotyczny teraz wejdzie. To było z 3-4 lata temu. Gdy złapałem się po raz pierwszy, że mam deja vu. Bo widuję cyklicznie stare BMW i Audi z ponownie przyciemnianymi szybami. A w środku, znowu!, karki. Tym razem karki nieco zmodyfikowane genetycznie, bo farmacja robi postępy. Karki lat 90 to były ulańce bezszyjne. Obecne, zmodernizowane farmakologicznie karki, są bardziej docięte a mniej nalane. No i zdecydowanie bardziej widocznie podziarane niż w najntisach. A prywatnie to zastanawiałem się, kiedy na ulicę wyleje się moda ostatnich lat na kluby MMA i fajterzenie itp. Długo nie czekałem.
  15. Czy zauważacie, jak właśnie kreuje się ta 'polska ciężka atmosfera'? Tu. Na tym wątku. Prześledźcie post po poście i zauważcie moment eskalacji. I dalszy jej postęp. Przeanalizujcie proces poszczególnych argumentacji i sposobu ich artykułowania. Moment przekroczenia punktu bez odwrotu. Fantastyczna lekcja in vivo. Doceńcie! W imieniu bacznych i dociekliwych Obserwatorów, dziękuję za nią. Nic nie uczy tak jak życie.
  16. Nie @Patton. To ciekawy przykład monetyzowania popytu. Groteskowy, owszem. Ale ciekawie przedstawia mechanizmy. Dokąd będą chętni by płacić za taki 'towar'. Dotąd będą próby zagospodarowywania tego popytu.
  17. Nie lubię się powtarzać. Ale od dłuższego czasu uważam i piszę na forum. Że wracają lata 90te. Zmienione oczywiście, ale w tym klimacie. To widać na ulicach.
  18. Czyli trzymając się meritum wątku. I 'atmosfery' o której piszemy. Skąd bierze się takie podejście Polaków i ta atmosfera? Zabory? Bez żartów. To prehistoria. II WŚ? Mało już kto żyje, kto ją pamięta. PRL lat 1945-1989? Zakończył się 34 lata temu. Półtora pokolenia! Ludzie 18-40 właściwie go nie doświadczyli. Katolicyzm? Bez jaj. Ludowy i obrzędowy, typowo na pokaz. Skąd to się bierze? Nie zabory. Nie II wś. Nie PRL. Nie religia. Skąd?
  19. I zdań kilka odnośnie "nietowarzyskości". Przykład mało wiarodajny, bo własny. Więc obarczony błędem sobiewidzizmu. Przeprowadziłem się z mieszkania w bloku do domu jednorodzinnego. Organizowałem długimi latami: - sylwestre - urodziny - grille - spotkania towarzyskie. Rekord to chyba impreza na 50 osób. Tak, pięćdziesiąt. Standardem było między 20 a 30 na grillach itp. Konkluzja? Ludzie przyjść chętnie przychodzili. Odwzajemniały się zaproszeniem 2-3 pary. Reszta? Więc ze 3 lata temu się zbiesiłem. I organizuję od wielkiego dzwonu. Mnie też można dopisać na listę "nietowarzyskich". To chyba wynika też z pewnego klimatu kulturowego w Polsce. Klimatu 'bycia sprytnym i zaradnym'. Czym można zaplusować w oczach Polaków. Taka postawa "sprytnego Jasia Parobka". Co dzięki sprytowi mało pracował, dziedzica kiwał. A nawet od czasu do czasu coś mu się udało ze dwora ukraść. Spryciarz! Tu akurat 'bycie sprytnym i zaradnym" to pójście na imprezę do kogoś. Fajne spędzenia czasu. Ale kosztami (sprzątanie, zużycie) obarczenie kogoś innego. A samemu nie zapraszać. Bo po co sprzątać. Dodatkowo wypoczynek za 24 ratki 0% się jeszcze nie daj Boże zabrudzi czy uszkodzi. To w Polsce jest bardzo widoczne. I należy do elementu owej "atmosfery" o której pisano powyżej. Obarczanie kosztami innych. A szukanie korzyści dla siebie bez ponoszenia kosztów własnych. Cwaniacy kontra frajerzy. Spryciarze kontra naiwni i dobroduszni. Myślę, że tracimy mnóstwo energii i uwagi. Na zabezpieczanie się przy wykorzystaniem przez innych rodaków. Stąd niski poziom zaufania. Pisanie opasłych umów w biznesie na każdą ewentualność. I zakładanie z góry, że druga strona będzie chciała nas w jakiś sposób wykiwać. Mechanik na naprawie auta. Sprzedawca wciskając gorszy towar. Kontrahent podsuwając nierówną umowę. Kafelkarz kładąc płytki "na odpier...l". Na przykład w Warszawie to postawa, z którą spotykam się bardzo często. Zawodowo i prywatnie. To strasznie drenuje z energii. Cały czas w trybie czuwania i detekcji zagrożeń. Tak zostawiam do przemyślenia. I zasadnicze pytanie za 5 punktów? Czy przemawia przez mnie typowo polskie zgorzknienie? Czy też bazująca na doświadczeniach realna ocena rzeczywistości w której funkcjonuję?
  20. To ciekawe o czym piszesz, bo zbiega się z moim doświadczeniem i przemyśleniami. Temat wręcz z kategorii "ezoteryka". Nie zmierzysz tego ani nie zważysz. A czujesz, że jest i w jakiś sposób wywiera wpływ. Dzień po dniu, kwartał po kwartale. Rok po roku. Nie można z tym walczyć konfrontacyjnie. Bo nie da się trzymać gardy 24h/dobę i 365 dni w roku. Chwila słabości i bach. Tu można tylko praktykować 'odcięcie'. Ale to też jest bardziej 'sztuka' niż praktyka. Działanie "czuciem" a nie mierzeniem algorytmem. Pisząc więcej. Nawet do treści publikowanych forum trzeba podchodzić z filtrami percepcyjnymi. I korzystać bardzo, bardzo wybiórczo, krytycznie i umiejętnie. By się nie skaleczyć. Lub dać zdominować pewnemu bytowi energoinformacyjnemu. Egregorowi czy też wahadłu, zwał jak zwał.
  21. Panowie. Macie rację. Zakochane gołąbki a znudzone miny dzieli czas. Upływ czasu! Stawiam stówkę, że każda znudzona minka. Była kiedyś zauroczoną gołębicą. Kolejny kamyczek do ogródka z tabliczką o treści: Długie związki są nieopłacalne. I bezproduktywne pod względem "nakłady - zyski". Reasumując. Nie jesteśmy, emocjonalnie, stworzeni do długich relacji. Kilka lat i adieu. Następny, następna.
  22. Luźny wpis, bo o dziwo, na "hołm łofis" dziś siedzę. Czyli szczerze pisząc, udaję że pracuję. Bo "pracy" mam na 2 godziny. Ale to nie o tym wpis. Trzeci maja. Nie ruszam z rodziną nad morze. Ani w góry. Pomny, że wypad majowy oznacza ścisk, tłok, korki i kolejki. A mi, zgodnie z wiekiem i zużyciem biologicznym, już się po prostu i po ludzku - nie chce. Pojedziemy tydzień, dwa później. Luźniej, spokojniej, taniej. Więc destynacja lokalna, mazowiecka. W miarę blisko, w sam raz na jednodniowy wypad. Zamek mazowiecki, historycznie bogaty. A na zamku - atrakcje. Pojedynki rycerzy. Konkursy. Strzelanie z kuszy i łuku. Zabawy z wieków minionych. Gotowanie potraw z XV wieku. Namioty rycerskie. Średniowieczne rękodzieło itd. Dla każdego coś miłego. Małżonka z latoroślami wybywa oglądać komnaty książęce. A von.Ansbach z lubością leży na dziedzińcu na trawce. Ludzi mrowie, wszak majówka. A miejsce blisko od Wwy. Tak, że zaparkować cieżko. Słońce grzeje przyjemnie więc zajmuje się tym, co robić można. Obserwuję. Z czystej, ludzkiej ciekawości - pary i małżeństwa (tudzież pary z dziećmi). Widok przedni i jakże pouczający. Świeżo gruchające gołąbki. On i ona. Zapatrzeni, uśmiechnięci do siebie. Pozytywna energia, którą ciężko przeoczyć. Szczerze? Miło popatrzeć. Gdzieś tam w sercu, na ten widok, aż cieplej się robi. I wracają, zakurzone, wspomnienia. A po drugiej stronie medalu? Coś co nie ujdzie uwagi przeciętnego obserwatora. Zniechęcone Polki z charakterystycznym grymasem na twarzy. Ten grymas dezaprobaty i zniechęcenia jest tak charakterystyczny. Że mógłby stanowić ikoniczny obraz. Gdzieś tym mnie zabrał? Nuda! Tu się nic nie dzieje! Anka,Kaśka,Zuza w Turcji,Grecji,Egipcie tyłek grzeje i na IG foty daje po retuszu filtrami. A ja co? Tutaj mnie zabrałeś? Wiocha! Wstyd! Nie ma się czym pochwalić! Nuda! Żenada! Znudzona jestem i nawet nie zamierzam maskować, że jest inaczej. I widok panów nadskakujących. Starających się by cień zainteresowania dla przywiezionych z sobą pań wykrzesać. Bo choć na ułamek paznokcia doceniły. Ale nie! Wykrzywione, znudzone miny pełne dezaprobaty. Był ostatnio wątek @zychu o ekspatach. Gdzie przewinął się też motyw naszych witaminek. Wiecie co. Niech sobie ci ekspaci biorą te nasze witaminki. O tych wiecznie znudzonych, pałających dezaprobatą pyszczkach. Najlepiej niech biorą i zabiorą do siebie. Do Bari, Neapolu, Braggi czy hiszpańskich miasteczek o klasie polskiego zadupia B czy C. Szczerze. Powodzenia! Taka luźna obserwacja. Ale tak cholernie charakterystyczna dla ostatnich lat. I rynku matrymonialno-związkowego w Polsce. Ceńcie się Koledzy. I nie traćcie czasu i zasobów na kobiety, które nie potrafią docenić i się zrewanżować. Dawajcie od siebie wyłącznie wtedy, gdy sami dostajecie.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.