Skocz do zawartości

QueenCreole

Samice
  • Postów

    132
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez QueenCreole

  1. Jak już wspomniałam w innym temacie - nie miewam. Nigdy nie miałam z samcem swojego la petite mort. Okropna sprawa. Nie muszę chyba dopisywać, że nie czuję się dzięki temu jak kobieta. Dziękuję bardzo tabletkom anty i porąbanym doświadczeniom, które doprowadziły do hipolibidemii i "seksualnego uśmiercenia". Nie polecam. Nie wiem, czy kiedykolwiek się z tego uleczę, a próbuję od lat.
  2. Mam jedną zabawkę, używałam za czasów bycia singielką. Teraz, kiedy jestem z kimś, nie używam. Facet sobie nie życzy, a ja to szanuję, i po zabawkę nie sięgam, chyba, że z nim.
  3. Dalej są. Choć kiedy ja byłam dziewicą, faceci raczej się ze mnie naśmiewali, niż mnie pożądali. Bo cnotka niewydymka, bo widocznie bardzo brzydka albo coś z nią nie halo, skoro jej nikt jeszcze nie obrócił, bo nie ma powodzenia, bo nikt jej nie chce, etc.
  4. Pokaż mi gdzie. I przeczytaj mój post powyżej, w którym opisałam, jak to wygląda w hodowli psów. A w tym temacie siedzę od 20 lat.
  5. Ja byłam nałogową palaczką od lat. Także też ekscesy z paleniem były. Aczkolwiek zawsze, nawet podczas palenia, bardzo dbałam o zęby.
  6. Ojciec miał. Temat rzeka.
  7. A masz jakieś doświadczenia, osobiste lub "zasłyszane" na temat tych uczuć do rodziców? Mój ojciec na przykład jest moim ojcem w 100%, ponieważ był pierwszym partnerem mojej mamy. Natomiast ja z nim osobiście więzi nie czuję, ponieważ odczuwam, jakoby był on tylko ojcem na papierze. Ma swoją firmę, swój biznes, nigdy nie zajmował się należycie rodziną, nie poświęcał nam czasu, nie zacieśniał więzów. Więc wydaje mi się, że nie jest to do końca prawdziwe stwierdzenie, aczkolwiek miło jest poznać Twoje odmienne zdanie i jak najbardziej je szanuję!
  8. Wszyscy wiemy skąd się biorą dzieci i wszyscy grzecznie uczęszczaliśmy na lekcje biologii, prawda? Twoje pytanie może być uznane za trochę zabawne bo zasady dziedziczenia oraz zagadnienia rozrodu ssaków są znane już od dawna. ALE... O genetyce molekularnej, w tym mechanizmach cross-over wiemy wciąż na tyle mało, że nie powinniśmy wykluczać rozmaitych opcji. Dla jasności - ja nie twierdzę, że telegonia istnieje, bo moja wiedza o tym jest śladowa, ale uważam, że za mało wiemy, żeby wykluczać... W internecie (http://18s.pl/dobry-blog/czym-jest-telegonia-i-dlaczego-dziewice-sa-tak-cenione/) znalazłam zabawne spojrzenie na hodowlę psów, i aż za głowę się złapałam, jako przyszły hodowca: "W praktyce jest ona jednak wykorzystywana wśród hodowców zwierząt rasowych niemal od samego początku tej branży. Jeśli pierwszym partnerem suki danej rasy był przedstawiciel innej, to nie może ona już wydać na świat psów z rodowodem. Szczenięta bowiem, mimo w stu procentach czystych rasowo rodziców, wykazują cechy owego pierwszego psa, który pokrył samicę. Widoczne są różnice w budowie ciała, gęstości i długości sierści, a nawet charakter. Psy takie, mimo teoretycznej przynależności do rasy uznawanej za łagodną i posłuszną, często stają się agresywne, a ich tresura to istna męczarnia. Dlatego też hodowcy robią wszystko, co w ich mocy, aby odseparować swoich czempionów od innych ras, a jeśli już dojdzie do wpadki, potomstwo suki sprzedawane jest po niższych cenach." Jak się ma wiedzę choćby z podstawówki to się umie odróżnić prawdę od bzdur. Tu naprawdę nie trzeba wiedzy ponadpodstawowej. A internet wszystko przyjmie. Każdy w internecie może napisać artykuł, w którym poda się za światowej sławy uczonego czy mistrza genetyki. Jako przyszły hodowca psów rasowych i osoba siedząca w genetyce powiem Wam z własnego doświadczenia i wiedzy. Nie istnieje ani u psów, ani tym bardziej u ludzi zjawisko telegonii. Bynajmniej nie w kontekście czysto genetycznym. W hodowli psów nie występuje zjawisko telegonii, gdyby tak było, hodowca wybierałby najlepszego psa, z najlepszymi genami dla swojej suki, jako jej pierwszego partnera. W hodowli kojarzy się suki z różnymi samcami, nie powraca się raczej do tego samego reproduktora, właśnie dlatego, że liczą się geny oraz ulepszanie genotypu oraz wzorca rasy. Załóżmy, że suka uciekła właścicielowi z podwórka. Rasowa suka. Odbyła stosunek z kundelkiem, wróciła i co? Wykluczyć taką z hodowli, bo do końca życia rodziłaby już kundelki? Albo! Można by raz sukę pokryć rasowym, doskonałym genetycznie reproduktorem, a potem kryć ją zwykłymi kundelkami, a suka do końca życia rodziłaby same Czempiony. Ale by był biznes. Na psach widać doskonale to, jaką brednią jest telegonia - gdyby ona istniała, to czy mielibyśmy obecnie tyle ras, typów i rodzajów psów? Czy wzorzec danej rasy zmieniłby się tak bardzo na przełomie tylu lat? A jeśli pies skoczy na kotkę, to dlaczego nie rodzą się kotopsy? Czy jako hodowca będę kretynką i trwonić będę pieniądze - duże pieniądze na krycia dobrymi psami? I będę po raz drugi kretynką bo będę się starać mieć coraz lepsze suki i kryć je coraz lepszymi psami? Bo idąc tropem opisywanego tu zjawiska powinnam na dobre krycie wydać raz jeden jedyny a później kryjąc kundlem za darmo czerpać garściami wszystko to co daje mi telegonia. Myślę, że w przypadku pewnej mutacji (na przykład w wyniku promieniowania) mogłaby nastąpić jakaś domieszka skrawka DNA pozostawionego "w suce". Ale w normalnych warunkach jest to niemożliwe - natomiast w laboratorium możemy już się w to pobawić. Spójrzmy na to logicznie tym razem u naszego gatunku - po co testy na ojcostwo, dlaczego dzieci podobne są do swoich ojców? Pomyślmy chwilę - czy kobieta rodząc dziecko ze związku kazirodczego (takie były popularne wśród arystokracji) zawsze rodziła dziecko z tą samą pulą genetyczną? Ja traktuję dziedziczenie jako proces wyłącznie zależny od informacji zapisanej w DNA. Jeśli było by to niewiarygodne, to dowody w postaci zebranego materiału genetycznego nie były by używane w sądach ani w hodowli. Telegonia owszem działa, ale u niektórych bezkręgowców (samiczka przechowuje sobie pakiecik z nasieniem samca na dłużej). Bardzo polecam przeczytać książkę dr Carin Bondar "Dziki Seks. Niesamowite, zaskakujące i absolutnie porażające fakty z życia intymnego zwierząt" - polecam. I oczywiście w przypadku mężczyzn telegonia, jeśli już, też działa. Pierwsza partnerka faceta też musiałaby zostawiać jakieś geny czy energię na przyrodzeniu faceta. I potem te geny z przyrodzenia z powrotem do pochwy nowej partnerki tego faceta. I okazało by się, że dzieciak nie tylko ma dwóch ojców, ale też kilka matek. Czyli kobieta mogłaby podać o alimenty pierwszego swojego partnera (męża) na dzieci z następnego małżeństwa. A jeśli telegonia istniałaby, to ludzie musieliby się parować raz, na całe życie i nigdy nie zmieniać partnerów, a jest to praktycznie niemożliwe, głównie dlatego, że nikt nie jest w stanie przewidzieć, gdzie zaprowadzi ich dana relacja i czy ona się w pewnym momencie nie posypie. Tylko nielicznym się udaje, by byli dla siebie pierwszymi i ostatnimi. Mnie niestety parę razy się nie udało, choć mocno wierzyłam w to, że ci faceci będą tymi jedynymi, z którymi wezmę ślub. Nigdy nie wiązałam się z nikim z braku laku, nie uprawiałam też nigdy seksu dla zabawy, albo po bardzo krótkiej znajomości, czy na samym początku związku. Bardzo długo zawsze z tym czekałam i bardzo ubolewałam, kiedy związki dobiegały końca. Za wszelką cenę próbowałam to naprawiać, ale co ja jedyna, sama, swoimi siłami mogłam zdziałać? Co mogłam zrobić, dowiadując się, że mój jedyny zdradził mnie, bo poznał kogoś bliżej siebie, że nagle przestał mnie kochać? Nie wyszło mi. Nie raz mi nie wyszło. Ale nie sądzę, bym z tego powodu nie była nic warta i nie zasługiwała na miłość i małżeństwo. Nie uważam siebie za złą kobietę. Nigdy świadomie nie zadałam bólu mężczyźnie, nie zdradziłam, nie okłamałam - brzydzę się takimi zachowaniami. Partnerstwo i związek to dla mnie świętość i zawsze traktuję partnerską relację bardzo poważnie i bardzo oficjalnie. Dlatego nie lubię, kiedy ktoś stawia mnie na równi z kobietą promiskuistyczną, która seks i fcetów traktowała jak zabawę, lub zmieniała partnerów jak skarpetki. A teraz hit - mój pierwszy raz był wymuszony. Ogólnie mam fobię na punkcie tego słowa i nie lubię go używać, ale z tego co wiem, nazywa się to gwałtem. No i co teraz? Ktoś mnie zmusił, ktoś wziął siłą, nie miałam na to wpływu, bo byłam fizycznie o wiele słabsza. Czy zatem też ciąży na mnie klątwa telegonii, osnuta całym tym smutnym kultem dziewictwa i kompleksem bycia pierwszym partnerem seksualnym? Nie ważne kto był pierwszy, ważne kto będzie ostatni. Ja osobiście uważam, że osoba, która ma za sobą już kilka związków i doświadczyła bólu zdrady czy rozstania, wypalonej miłości, o wiele bardziej potrafi zaangażować się w związek niż dziewica/prawiczek. Takiej "czystej", "nieskalanej" osobie ciężko jest nawet docenić to co ma, bo nie wie jak ciężko znaleźć w życiu tą właściwą osobę, osobę wartościową i wartą zachodu. W każdym razie telegonia jest myślę ciekawym tematem, który wciąż jest jeszcze badany. U niektórych gatunków ma miejsce, ale czy u ludzi? Myślę, że nie tyle z genetyką ma cokolwiek wspólnego, ale ze swego rodzaju energią już mogłoby mieć. Telegonia na pewno dotyczy muszek owocówek i innych owadów, i to na podstawie tych gatunków bada się zjawisko telegonii. Czy można kierować się tym w kontekście homo sapiens? Wątpię. ".....Zmiany te są nagłe, skokowe i określamy je mianem mutacji, a czynniki je wywołujące nazywamy mutagenami. Mutagenami są m. in.: różne rodzaje promieniowania (alfa, beta, gamma, Roentgena, ultrafioletowe) oraz niektóre związki chemiczne, np. kolchicyna...." Na zdrowy rozum. Wszystko co jemy dostaje się do krwioobiegu jak i pewne środki chemiczne i inne takie. Więc i to musiałoby wpływać na potomstwo. Pytanie czy w sposób znaczący? Nie sądzę. Poza przypadkami zatrucia toksynami. Ciekawe artykuły w języku angielskim jak i polskim: https://www.telegraph.co.uk/news/science/science-news/11133203/Could-previous-lovers-influence-appearance-of-future-children.html https://onlinelibrary.wiley.com/doi/full/10.1111/ele.12373 https://www.amjmed.com/article/S0002-9343(05)00270-6/abstract http://kosmos.icm.edu.pl/PDF/2004/271.pdf http://kasiagandor.com/2015/12/epigenetyka-co-steruje-twoim-dna/ http://pracownicy.uwm.edu.pl/wasowicz/w2.pdf https://pl.wikipedia.org/wiki/Łożysko_(anatomia) (krew matki i płodu się nie miesza. Mogłyby ewentualnie przeniknąć przeciwciała, ale to nie komórki, nie niosą materiału genetycznego. Także jeśli nawet w matce gdzies krążą ślady obcego DNA to nie przeleżą. Nowych jaj też nie stworzy, może sobie nazbierać resztki po dowolnej ilości partnerów ale jaja już są dawno zrobione i nie ma to wpływu na ich zawartośc. To, że w dorosłym organizmie może coś zostać to nie znaczy że jest w stanie przeniknąć do potomstwa a szczególnie w takiej ilości, żeby się urodził mulat kobiecie, która 20 lat temu przespała się z murzynem. Teoretycznie jest to bzdurą. Praktycznie nie mamy obecnie jeszcze tak zaawansowanej wiedzy albo chociaż rzetelnych dowodów czy badań, by zawracać sobie głowę zjawiskiem telegoni. Nie wybierajmy czystych, nieskalanych partnerów na siłę. Wybierajmy takich, którzy są warci tego, by z nimi być i by ich kochać. Każdy człowiek zasługuje na szacunek i miłość, dopóki on daje innym (i sobie samemu) to samo. Zwracając uwagę i wciąż wnikając w te wszystkie teorie spiskowe, można na prawdę nieźle się poschizować, wpaść w panikę, histerię. Dla własnego dobra, traktujmy to z przymrużeniem oka. Róbmy i działajmy tak, by nie ranić siebie ani innych, wtedy wszystko będzie okej.
  9. Kocham kawę. Nie zauważyłam, ponieważ staram się sięgać po gumy do żucia po kawie (żuję 20 minut max). Poza tym ja bielę kawę mlekiem. Sam oceń: Nie stosowałam nigdy jeszcze żadnej metody wybielania zębów. Po prostu dbam o nie i co najważniejsze, nie spożywam cukru. Polecam zamienić go na ksylitol, który ma na zęby bardzo dobry wpływ.
  10. Musisz zmieszać sodę oczyszczoną z pastą do zębów, nałożyć taką mieszankę na kawałek folii aluminiowej, przyłożyć do zębów i "owinąć" zęby taką folią. Tak powinno to wyglądać.
  11. Ecodenta - uwielbiam. Aczkolwiek efekt wybielania węglem jest słaby. Krótkotrwały i niezauważalny. Znam sposób z sodą oczyszczoną i folią aluminiową, ale jeszcze nie próbowałam.
  12. Nigdy w życiu się nie głodziłam. Nawet kiedy chudłam z 85kg do 45kg, nigdy nie pomyślałam nawet, by się głodzić. Głodówka nic nie daje, a tylko może zaszkodzić, pogorszyć i spowodować efekt JOJO. Nie krzywdź się w ten sposób, serio. Jeśli chcesz to na priv podam Ci tipy jak ja schudłam bez zbędnego krzywdzenia się. Schudłam zdrowo i z głową - tak sądzę. Siedzę trochę w dietetyce i w zdrowym żywieniu, więc no.
  13. Ogólnie bardzo polecam ten artykuł i odpowiedzieć sobie na pytanie: czy wybieram wierność czy brak zdrady? Bo to ogromna różnica! - https://volantification.pl/2017/07/16/wybierasz-wiernosc-czy-brak-zdrady , odpowiedzieć sobie na pytanie - czy nie zdradzam, bo nie mogę czy nie zdradzam, bo nie chcę? Czy chcę, ale nie mogę, czy mogę, ale nie chcę? To bardzo ważne. "Tracą przy tym z oczu najważniejsze – nie chodzi o to, żeby osoba, z którą jesteś, cię nie zdradzała, ale o to, żeby nie chciała cię zdradzać. Jaka to różnica? Teoretycznie to tylko gierki słowne. W praktyce ta różnica jest wielkości Mount Everest. Brak zdrady jest wtedy, kiedy facet nie zdradza cię, bo nie umie albo nie ma takiej możliwości, bo ma na sobie obrożę i smycz przywiązaną do budy o wielkości 52 metrów kwadratowych na drugim piętrze. Jesteś wtedy z bohaterem „Niewiernych”. Jego ciało należy tylko do ciebie, ale jego głowa jest pełna innych kobiet. Niekoniecznie lepszych. Po prostu tych, które nie są tobą. Z takim facetem możesz chodzić trzymając się za ręce, oglądać filmy w kinie, jeść pizzę i makarony. Tylko, że to wszystko jest podszyte kłamstwem i brakiem wolności. Kobiety tworzą takie relacje, bo to jest łatwiejsze. Możesz wtedy czuć, że masz wszystko pod kontrolą (chociaż nie masz). Możesz oszukiwać się, że jeśli masz przy sobie kogoś, kogo możesz dotknąć i poprosić o nalanie kieliszka wina, to nie jesteś samotna (chociaż pewnie jesteś). Miliony kobiet to robią. Wierność to coś całkiem innego. To sytuacja, w której ktoś jest przy tobie i nie wtyka części swojego ciała tam gdzie nie powinien, ale nie dlatego, że nie może, ale dlatego, że tak WYBRAŁ. Bo mu z tobą dobrze na przykład. Albo dlatego, że jest przekonany, że ze wszystkich kobiet jakie poznał i jakie może poznać, to ty jesteś najlepsza. Albo dlatego, że ma takie zasady, że jak z kimś jest, to zachowuje się ok." Niektórzy mają parcie na zdradę, ale nie mogą zdradzić, bo boją się, że to mogłoby się wydać, lub boją się czegoś innego. Inni znów nie zdradzają, bo nie chcą - kochają partnera/partnerkę i nie w głowie im nawet szaleństwa na boku.
  14. Ale rozumiesz, co mam na myśli? Zawsze kusi nas to, co nowe i nieznane, dopóki tego nie zdobędziemy. Zawsze uważamy, że coś jest lepsze, że gdzie indziej jest lepiej, a może się okazać, że jest jeszcze gorzej. Partnerka się nudzi, więc wybieramy sobie inną, która jest nowa, kusząca, wspaniała. Tyle, że jest taka do czasu. Do czasu, aż znów nie powieje nudą.
  15. Porzucając swą skromność, myślę, że dosyć wysokie, patrząc na swoje tzw. 'powodzenie' wśród samców. Interesują się mną zarówno ci bardziej rozrywkowi i energiczni, jak i ci bardziej no-life'owi. Ja jednak zawsze wybierałam ten drugi typ, z jakichś powodów. Uważałam, że spokojny i stonowany facet będzie bardziej emocjonalny, uczuciowy, przywiązany i wierny. Nie generalizując, oczywiście, ale tak właśnie mi się zawsze wydawało - im spokojniejszy i bardziej cichy, tym bardziej skupi się na mnie i naszym związku, nie szukając szaleństw na boku. Nie chodziło mi o to, by facet nie miał pasji, nie bawił się, i abym była jego jedynym oczkiem w głowie. Chodzi o to, że zawsze chciałam mieć u boku faceta uczuciowego, wrażliwego i kochającego zawsze i wszędzie, a nie tylko na chwilę. Także jestem jak widać z tych, które wybierają właśnie takich a nie innych facetów, więc autor postu jak najbardziej ma szanse znaleźć tą jedyną.
  16. Wszystko co nowe, jest dla nas wszystkich kuszące, wiadomo. ALE... Nowa kobieta jest zawsze nowa, dopóki nie będzie Twoja. Warte zapamiętania.
  17. Zatem ciekawi mnie, dlaczego zawsze wybierałam właśnie takich chłopaków jak Ty - spokojnych, cichych, podpierających ściany na imprezach no-life lub nerdów bez życia. Pewnie dlatego, że sama taka jestem - cicha, spokojna, obracająca się w świecie gier i książek. Bardziej rozrywkowy i energiczny facet nie jest partią dla mnie, tym bardziej, że mam kompleks bycia wyjątkową i jedyną dla swojego partnera i jestem straszną zazdrośnicą. Nie bez powodu jak widać wybieram całe życie niedoświadczonych i aż nazbyt spokojnych samców. PS: To Bawarka na Twoim avatarze?
  18. Jakie są według Was najgorsze typy, najgorsze osobowości, najgorsze charaktery zarówno kobiet jak i facetów, których szczerze nie znosicie i z którymi nie moglibyście się zadawać, nie mówiąc o wchodzeniu w żadną bliższą relację?
  19. Szanuję o wiele bardziej niż takich, którzy co tydzień mają nową i są z gatunku: ruchacz pospolity. Nie jestem typem kobiety, która lubi łobuzów. Wolę spokojnych, wrażliwych, spokojnych i ciepłych facetów. Czyli coś ze mną nie tak.
  20. Nie mam z tym problemu. Wiem, że partner mnie kocha, on wie, że kocham jego, więc wszelkie uległości czy dominacje są dobrze przyjmowane. Nigdy nie robimy niczego w łóżku bez zgody drugiej osoby.
  21. Biorę 8 lat, są plusy i minusy. Minusy: - Libido umarło. - Wahania wagi. Plusy: - Można "skipnąć" okres. - Praktycznie NIE MA MOŻLIWOŚCI zajścia w ciążę - jeśli się przyjmuje PRAWIDŁOWO. - Okres nie jest bolesny - Piersi większe - Cera idealna Aczkolwiek, szczerze, wolałabym mieć wysokie libido niż piękną cerę czy duże cycki. ?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.