Skocz do zawartości

Sceptyczny?

Starszy Użytkownik
  • Postów

    643
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    6
  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Sceptyczny?

  1. Historia dla mnie jest tak nieprawdopodobna, że aż ciężko mi w nią uwierzyć. Strach przed kobietami pozostał, a nauczyłeś się je podrywać i czasem to robisz dla sportu?
  2. @deomi Po co mam to robić skoro i tak wybierzesz tylko te wpisy, które Ci pasują i użyjesz ich do podparcia tezy postawionej a priori? Nie będzie wniosków, tylko wybiórcza argumentacja w celu przedstawienia swoich tez, które już są postawione. A tezy te sprowadzają się pewnie do tego, że mężczyźni są tak samo lub bardziej wyrachowani niż kobiety i jeszcze bardziej bezwzględni. Mam rację?
  3. Męska logika każe przestać biadolić na forum w celu zracjonalizowania swoich działań i zająć się swoim życiem.
  4. Tak, też mi obrzydły, ale to raczej dlatego, że wszystkie relacje damsko-męskie wydały się jakieś miałkie. Jednocześnie bawi mnie to jak widzę teraz wyraźnie ich gierki, sondowanie itp. Tak czy inaczej wolę być świadomy, niż tkwić w białorycerstwie.
  5. Z tego co wiem to na większości kursów samoobrony/sztuk walki odradza się konfrontację. Kiedyś nawet słyszałem taką historię, że jeden menel zaczepił innego gościa, który okazał się być trenerem jednej ze sztuk walki. Ten spuścił menelowi sromotny wpierdol, problem był taki, że złapał przez kontakt z krwią menela zapalenie wątroby. Nie rozumiem za bardzo potrzeby konfrontacji z kimkolwiek. Bezsensowne "sprawdzanie swojej męskości". Nie można nic zyskać, a można wiele stracić - pieniądze, wolność, zdrowie czy życie. Po co to komu?
  6. Ja rozumiem, że facet ma naturę badacza, ale co Ty chcesz z nią stworzyć? Chyba friendzone, skoro laska wprost zaprasza Cię pod prysznic, a Ty ją zlewasz.
  7. Może ja też coś wtrącę od siebie. Moja matka też była nadopiekuńcza i trochę też mnie wykastrowała. Na szczęście zawsze miałem mocny charakter i sobie w kaszę dmuchać nie dawałem. Aż do przesady, bo potrafiłem z byle powodu zrobić awanturę z każdym. Zazwyczaj to ja bardziej byłem tym gnojącym niż gnojonym (chociaż to nie jest zdrowe, bo co innego zdrowa pewność siebie, a co innego agresywna postawa, która zazwyczaj wynika z jakichś tam nieprzepracowanych problemów). Recepta jest prosta: miej wszystkich w dupie i wchodź z ludźmi w relacje na zasadzie umowy. Jak ktoś ją łamie to niech zabiera manele i wypierdala z Twojego życia. Stawiasz granice i bezwzględnie ich przestrzegasz. Ustalasz warunki z góry i albo ktoś je akceptuje albo nie i niech spada na bambus, ewentualnie je negocjujesz. Zawsze kieruj się tylko i wyłącznie swoim interesem. Zawsze sobie zadawaj pytanie czy Ty musisz to zrobić, a jeśli nie to co będziesz z tego miał jak to zrobisz. Może mi się to łatwo mówi, ale to naprawdę nie są trudne rzeczy. Z twojej wypowiedzi wynika, że masz bardzo niską samoocenę. Czemu? Wygrzebałeś się z naprawdę trudnej sytuacji. Mało kto by to potrafił. Zainteresuj się co teraz robią Twoi dawni "oprawcy". Pewnie większość robi po budach z kebabem albo cieciuje w supermarkecie. Zestaw to z sobą i odpowiedz sobie na pytanie, kto sobie lepiej w życiu radzi. Podejrzewam, że Ty.
  8. Kobiety w momencie urodzenia mają określoną liczbę komórek jajowych, która cały czas maleje. Facet produkuje plemniki przez cale życie. Trzeba dalej tłumaczyć?
  9. A propos tego co napisal @LuckyLuck to też słyszałem wiele historii o tym co się dzieje np. na Erazmusie. Jedna laska nawet nie wie z kim ma dziecko. No ale nie wybielałbym Pań z innych krajów, natura i schematy te same. U nas jest im po prostu łatwiej niż u nich, bo dla naszych dam czuć od nich dolary, euro czy funty. No i ta egzotyka. W ogóle to polecam film "Darling I Lowe ju".
  10. Jeśli nie podchodzisz do kobiet ambicjonalnie, że musisz wyrwać najlepszą laskę to wydaje mi się, że chodzi o wygodę. Łatwiej wyrwać gorzej wyglądającą dupę (ale mieszczącą się w Twoich standardach), niż taką co by mogła być modelką. I pewnie sama się będzie bardziej starać. Kwestia samooceny też na pewno ma znaczenie. W ostatecznym rozrachunku, jak spuścisz z krzyża to i tak nią stracisz zainteresowanie, więc po co tracić czas. No i weź jeszcze pod uwagę, że faceci raczej wiedzą, w której lidze grają. Każdy by chciał modelkę z dużym cycem, ale jednak nie każdemu SMV na to pozwala.
  11. Zamiast sprawiać wrażenie alfy, zbuduj w sobie cechy alfy i miej w dupie co laska o Tobie pomyśli. Cały czas rozmyślasz co zrobić, żeby ona odebrała Cię tak a nie inaczej. Co Cię to obchodzi?
  12. Któryś raz na forum spotykam się z myśleniem (dorozumianym), że kiedyś było lepiej. Nie było. Ludzie też się zdradzali i robili to co robią teraz, tylko bardziej się z tym kryli. To co ta Pani opisała to jest zwykłe partnerstwo oparte na umowie. Tylko takie prawdziwe parnerstwo. I nawet w takim partnerstwie kobieta dalej będzie kobietą i będzie zachowywać się zgodnie ze schematami. Tak samo facet. Nie więcej nie mniej. I jak każda umowa w obrocie rynkowym ma to do siebie, że w każdej chwili może zostać zerwana. Aby trwała jest konieczne to, aby to co strony sobie świadczą nawzajem było maksimum tego na co mogą liczyć na tymże rynku. Jeśli ktoś złoży lepszą ofertę to po prostu zmienia się kontrahenta. Kobiety to rozumieją. My się dopiero uczymy.
  13. Zaciągnij ją do łóżka i wypuść z nasieniem we włosach, gdy będzie wracać do swojego chłopaka. Przejdzie mu ochota na żeniaczkę.
  14. Nie chce, bo nie ma na co. Rzeczona Pani ma faceta, którego puszcza kantem. Więc na co czekać lub o co się starać? Na tym ta gra polega, ona też święta nie była.
  15. @hermangering Ja może nie miałem takich problemów jak Ty, ale widzę kilka analogii. Pierwsza z nich to taka, że też jestem mrukiem i moja matka trochę mnie wykastrowała w dzieciństwie. Moje zdolności socjalne były na słabym poziomie i jestem typowym introwertykiem - po kontakcie z ludźmi muszę pobyć sam, żeby naładować baterie. Pewność siebie, ale taka prawdziwa niekłamana pewność siebie nie będąca elementem aktorstwa, przyszła wraz z pierwszą pracą, w której zacząłem sobie radzić. Bazując na swoich doświadczeniach polecam terapie wstrząsową - idź pracować do marketu przynajmniej na jakiś czas (pół roku/może rok). Pracę powinieneś dostać, bo nie ma chętnych do pracy. Jest to zajebiście ciężka praca, gdzie masz kontakt z masą ludzi. Jak sobie tam będziesz radził to sobie poradzisz i gdzie indziej. Po prostu przywykniesz do tych bodźców, które teraz Cię przerażają. Kasa słaba, ale i tak wiele lepsza niż to co masz w tej chwili. Jak się ogarniesz to zacznij rozwijać swoje kompetencje i inwestować w siebie. Dziewczynami się teraz nie zajmuj, bo tylko sam sobie dosrasz. A jeśli już musisz to wysupłaj kilka złotych i idź na divę. Ale nie baw się w randkowanie itp. bo to jeszcze bardziej pogorszy Twój stan. Co do wzrostu i fizyczności, to nie przejmuj się głupotami. Znam gościa, który też ma koło 1,7 wzrostu, urodą nie grzeszy, ale ma pewność siebie i jaja jak byk. Po prostu ma w dupie co myślą inni i nie narzeka na brak zainteresowania Pań. W pracy też odnosi sukcesy.
  16. Byłeś na jej orbicie i akurat nikt lepszy (a tacy byli wcześniej tylko się wykruszyli) nie był pod ręką w danej chwili.
  17. Nie wierz w takie rzeczy, że jak ona Cie nie widzi to nic nie wie. Na pewno macie jakichś wspólnych znajomych, których masz dodanych na swoich kontach. Jak samica ma jakiś interes to zbiera informacje lepiej, niż Mosad. Kiedyś spotkałem się z samotną matką, jeszcze na etapie białorycerstwa. Na szczęście do niczego nie doszło, bo byłem zbyt dużą pizdą. Paniusia miała niezły przemiał i miała epizod z gościem, który ją okłamał, żeby poruchać. Kobieta spisała numery jego auta, sprawdziła blachy, a samego gościa szukała na jakimś forum kobiecym. Pytałem się o adres. ale nie podała. Milutko, co nie?
  18. Z moich doświadczeń ostre BDSM czy seks grupowy to nie jest standard. No ale może problem leży we mnie, np. taki, że akurat mnie to nie kręci więc nigdy nawet się nie starałem. Bądźmy jednak szczerzy, czy gdybyś miał setki albo tysiące chętnych lasek na wyciągnięcie reki, to byś miał inne podejście do tego niż one? Większość facetów woli duże jędrne piersi, kształtny tyłek i chętnie poszłoby w tango w trójkącie z dwoma laskami. W świetle tego, obwinianie kobiet, że im się marzy wielki kutas, czy gangbang to są podwójne standardy - domena kobiet i matrixowe myślenie w jednym. No tak, to są schematy tutaj dokładnie opisane. Zgadzam się z nimi. Odpowiedź jest prosta - bo mogą. Nie łudźmy się, że bylibyśmy inni, gdybyśmy to my faceci mieli masę chętnych lasek i to one by się musiały starać. Ma wszystko co tylko chce, seks, darmowe przysługi od orbiterów itp. Problem nie jest w nich, tylko w nas i tym, że jesteśmy tani (większość z nas). Też kiedyś taki byłem, żeby nie było nieporozumień. 40% rozwodów, czyli 60% małżeństw się utrzymuje. Gdzie tu widzisz większość? Stosujesz kobiecą retorykę. Odwracasz kota ogonem. Najpierw połowa, potem 80%, a powołując się na dane, które podałeś jest to w Polsce 40%. Szanujmy się. Kolejny przykład damskiej retoryki - wybiórczość argumentowania. Szwecja jest to kraj, który wielokrotnie był opisywany na forum, jako taki, gdzie kobiety są jeszcze bardziej wyzwolone niż w Polsce. Sam fakt pozostawania w związku małżeńskim nie oznacza, że się on utrzyma o czym sam pisałeś wyżej. Ponawiam prośbę - szanujmy się. Odnoszę wrażenie, że przez wiele osób przemawia frustracja, że sprawy wyglądają tak jak wyglądają. A frustracja bierze się z połknięcia czerwonej pigułki, ale jej nie przetrawienia. Masz wiedzę i już w tej chwili masz dużo więcej niż inni faceci. Od Ciebie zależy co zrobisz z tą wiedzą - czy będziesz ruchał ile wlezie i z beta-bankomatu staniesz się gościem od wyrywania mężatek i młodych dup, czy będziesz szukał himalajki czy np. zrezygnujesz z relacji z kobietami.
  19. @Taboo Odnosząc się do Waszych wypowiedzi mam też jeden przykład z życia. Para, która jest ze sobą odkąd skończyli bodajże 14/15 lat. On - prawie 28 lat, z patologicznej rodziny, wygląd maksimum 3-4/10 (nie ma prawie żadnych zębów - wypadły), problemy zdrowotne wynikające ze słabego odżywiania się w czasie dzieciństwa. Ukończone tylko liceum, żadnych umiejętności, zarabia jak kierowca na busach. Osobowość otwarta, łatwo nawiązująca kontakty, ale całkowicie niezaradny życiowo (musiałem go rok temu uczyć jak wyprasować koszulę, gdy żony nie było, rachunków nie umie zapłacić itp). Wyjątkowo chamski i bezczelny w stosunku do ludzi, których nie zna. Wobec partnerki pantofel, na każde zawołanie - w stosunku do niej nie przejawia żadnych zachowań bad boya, po prostu ciepła klucha/pantofel. Ona - bodajże rok młodsza. Również z patologicznej rodziny. Pracuje w markecie, żadnych umiejętności, ale bardzo zaradna życiowo (robi wszystko - sprząta, gotuje, płaci rachunki itp). Z wyglądu również może 3/4 na 10, otyła. Osobowość podobna jak jej męża, prawie identyczna. W związku to ona nosi spodnie i trzyma faceta pod butem. Związek udany, oboje się wspierają. Kobieta nie może lecieć na kasę bo jej po prostu nie mają i perspektyw również nie. Mają dziecko i żyją jak normalni ludzie. Oboje pracują, wynajmują mieszkanie, kasą z tego co widziałem też się jakoś dzielą. Nie jest ona wspólna, ale mają jakiś swój system rozliczeń. Czy schemat jest złamany? Tego nie wiem. Można powiedzieć, że zdroworozsądkowo patrząc nikt inny ich obu by nie zechciał, a życie w ciągłym trybie przetrwania sprzyja emocjom u kobiety. Natomiast związek dla nich obu jest udany, wydaje się że każdy ma to czego oczekuje.
  20. Patologia rysuje się na tle "normalności", więc zarówno patologia jak i normalność to pojęcie względne w czasie, położeniu geograficznym itp. Ergo - są jednostki normalne i są jednostki patologiczne. Taka kolej rzeczy. @dyletant Co do reszty Twojego posta: To tak, widzę zezwierzęcenie, ale po obu stronach. Zarówno u kobiet jak i mężczyzn. Ktoś w końcu musi wyruchać tę kobietę, sama za siebie tego nie zrobi. Wina leży po obu stronach, po stronie kobiet jak i mężczyzn, którzy przestają być męscy. A tak nawiasem mówiąc, nie wierzę, że dawniej było dużo lepiej. Kobiety jak i mężczyźni zdradzali tak jak dziś, realizowali swoje dziwne fantazje tak jak dziś tylko o tym nie mówili tak otwarcie jak obecnie. A te tradycyjne role, o których piszesz, wynikały po prostu z tego, że kobiety miały ograniczone prawa i były zdane na łaskę bądź niełaskę faceta. Ot co. Teraz w związku z zanikiem norm, po prostu wychodzi z nas (obu płci) nasza prawdziwa natura i obustronne zezwierzęcenie. Bo może, bo nikt Cię za to nie będzie poddawał ostracyzmowi. W końcu jesteśmy tylko zwierzętami.
  21. Czytam od dłuższego czasu forum (wcześniej anonimowo) i zgadzam się ze wszystkim co tu jest pisane nt. natury kobiet, ich manipulacji oraz schematycznych zachowań. Trafiłem tutaj, jak podejrzewam większość, po tym jak któryś raz dostałem po dupie od samiczki. Trafienie tutaj, szczerze przyznam, to jest coś co z całą pewnością w dużym stopniu odmieniło moje życie. Czytając jednak te wszystkie historie dochodzę do przekonania, że piszemy tutaj o najbardziej "patologicznych" przypadkach, z którymi się zetknęliśmy i na tej podstawie tworzymy nasze wyobrażenia o całej populacji. To by mogło sugerować, że białorycerzę, jednak jak już wcześniej wspomniałem uważam, że wszystkie schematy kobiecych zachowań tutaj opisane są zgodne z prawdą w 100%. Uważam jednak, że jeśli facet tu trafił tzn. że dostał ostro po dupie od samiczek, które spotkał na swojej drodze. Nie mam zamiaru tutaj powoływać się na pecha, nieszczęśliwe zbiegi zdarzeń czy inne bzdury. Uważam po prostu, że przyciągamy ludzi podobnych do nas i jeśli ktoś ma swoje nieprzepracowane problemy to również będzie przyciągał jednostki reprezentujące podobny poziom "patologicznych zachowań" co my. Piszę to z całą świadomością, że mnie to się też dotyczy. Przechodząc do sedna. Jak wystarczająco dobrze poszukasz, patologię znajdziesz wszędzie - zarówno u kobiet jak i mężczyzn, w każdej grupie społecznej, zawodowej itp. A te bardziej wartościowe samice szybciej znikają z rynku (zazwyczaj to kobiety, które mają faceta jeszcze od liceum, początku studiów). Większość użytkowników tutaj ma koło 30 i lepiej (sam jestem w drugiej połowie lat 20) i wychodzę z założenia, że jeśli ktoś w tym wieku nie wszedł w związek i go nie utrzymał to po prostu się do niego nadaje (w tym ja). A odnosząc się do pierwszego posta. Żadna się nie umówiła i jedna zaczęła pisać o swoich fantazjach. Dla mnie to jest fishy trochę. Sprzedałeś się jako dobrze sytuowany lekarz, który ma potencjał, żeby zapewnić samiczce zasoby. Schematycznie to rzeczona dama, powinna się zacząć przymilać do Ciebie, tworzyć mit, że jest inna niż wszystkie i zacząć Cię urabiać a nie pisać, że lubi grupowe ostre rżnięcie w klimacie BDSM. No chyba, że Ty wcześniej napisałeś, że to są Twoje klimaty, to wtedy jest to kolejny schemat i kolejny kit, który może starać Ci się wcisnąć, żeby dobrać się do zasobów pana doktora. @wapas Ile wynosiła próba kobiet w tym badaniu?
  22. Od ładnych paru lat co jakiś czas bierze mnie na przemyślenia. Rozmyślam nad różnymi rzeczami, ale zawsze jak widmo powraca jeden i ten sam temat - "Właściwie jaki sens ma moje życie?". I nie, nie chodzi tutaj o myśli samobójcze, czy też inne autodestrukcyjne zachowania (chociaż tutaj mam wątpliwości, ale o tym dalej). I na to pytanie odpowiedziałem sobie dosyć wcześnie w moim życiu, bo gdy miałem lat 13 (aktualnie druga połowa lat 20). Zacząłem uczęszczać na lekcje filozofii, gdzie zetknąłem się z teorią Arystotelesa, zgodnie z którą, każdy człowiek dąży do szczęścia. Zgadzam się z nią w 100%. Jednak tutaj pojawia się kolejna trudność/pytanie - "Co właściwie daje mi to szczęście?". I właściwie jak je mogę osiągnąć, gdy mam świadomość, że to wszystko jest i tak na marne, bo przepadnie, gdy przycisk z moim imieniem przejdzie w pozycję "off" (tutaj może być element wcześniej wspomnianych myśli autodestrukcyjnych - poczucie bezsensu). Uprzedzając pytania - nie jestem wierzący. Odpowiedź wydaje się być jasna - żyć chwilą. Ale tu pojawia się kolejny problem - pieniądze. Tak wiem, zaraz ktoś wyskoczy z gadką, że szczęścia nie powinno wiązać się z pieniędzmi itp. Teoria świetna, ale nie wytrzymuje zderzenia z rzeczywistością - no bo jak można być szczęśliwym będąc głodnym lub bezdomnym? I żeby nie było nieporozumień, pieniądze są dla mnie tylko środkiem do celu, a nie samym celem, jednak są środkiem niezbędnym. Ale nie o pieniądzach tu mowa. Czy ktoś z Was kiedyś przeanalizował swoje życie? Jak ono wygląda? Jaki jest schemat? Ile czasu ma naprawdę dla siebie? Czasu w ogóle nie związanego z zarabianiem pieniędzy czy zabezpieczaniem swojej przyszłości? Ja tak i wygląda to mniej więcej następująco. Spisz (8h), wstajesz rano, ogarniasz się do roboty (powiedzmy 1h czasu), potem jedziesz do roboty (załóżmy 30 min w jedną stronę minimum), pracujesz (8h min.), wracasz (30 min.), jakieś jedzonko (1h czasu) i znowu się ogarniasz - toaleta itp. (1h). Łącznie 20h. Zostają 4h czasu wolnego. No ale, żeby dobrze zarabiać i żyć godnie to trzeba się rozwijać, więc często czas poświęcony na pracę jest dłuższy lub też uczysz się również poza pracą. Powiedzmy 1h dodatkowo. Czyli 3h, gdzieś pod koniec dnia, gdy jesteś już zmęczony. Do czego się to sprowadza? Praca, jedzenie, potrzeby fizjologiczne. Czy to nie jest smutne? No ale dość marudzenia. Chciałem się zapytać Was, czy kogoś kiedyś naszły podobne myśli? I jeśli tak to jak sobie z nimi radzi? Co Wam daje szczęście? Czy Wasze pasje/hobby rekompensują Wam czas "stracony" w robocie?
  23. Sceptyczny?

    Witam.

    @Adolf Rozumiem, że chodzi o nick? Właściwie do wszystkiego, ale mam nadzieję, że to co mnie nurtuję opiszę we wpisie, który aktualnie tworzę.
  24. Sceptyczny?

    Witam.

    Witam wszystkich :).
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.