Skocz do zawartości

deleteduser54

Użytkownik
  • Postów

    190
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez deleteduser54

  1. Nie jest jeszcze tak źle. U mnie moje SPQR jest o 2 większe niż PMS mojej żony.
  2. A beta to nie jest ktoś, kto to forum czyta z koleżanką?
  3. Alkohol to badziew. Upajając się, odcinasz się od rzeczywistości, ergo: boisz się z nią zmierzyć, życie jest dla ciebie dyskomfortem. Przypomina mi się scena w "Plutonie" Stone'a, w której Barnes (pojeb, ale nie narkotyzujacy się) z pogardą odnosi się do palacych mówiąc: "Rzeczywistość to ja". Na bani wszystko wydaje się łatwe, przyjemne, rodzą się świetne pomysły, ego szaleje. Niestety, to tylko wewnętrzna projekcja. Po pijaku masz pomysł, że będziesz grał na istrumencie? Szkoda tylko, że plączą się paluchy i nie widzisz nut/tabulatury. Masz pomysł, że będziesz super kozakiem z super ciałem? Szkoda tylko, że alkohol to puste kalorie, w dodatku niszczący syntezę białek i powodujący spadek wszelkich osiągów, nie mówiąc już o tym, że po pijaku nawet prostej figury na drążku nie zrobisz (wiotkość ciała, brak kontroli, wariujacy błędnik itd.). Zarywasz do lasek na parkiecie? Szkoda tylko, że każdy widzi potykającego się, bełkoczącego frajera i pośmiewisko. Picie jest dla słabych. O rzyganiu, starcie kasy, kacu, brzuchu piwnym, ośmieszaniu i żałosności własnej, stwarzaniu zagrożenia dla siebie i innych już nawet nie piszę, bo to oczywiste. Niezwykle cieszy mnie to, że wywaliłem alkohol ze swojego życia.
  4. Świetny temat i zagadnienie do rozkminki, od jak zwykle niezawodnego Szymiego, Tym razem poznał kobietę (zobaczył? przywitał się? nie wiadomo) i już kmini, co z tego będzie. Zero wiadomości co do tego, czy też ma coś być, czy wybranka już wie, jakie szczęście ją spotkało i czy przejawia jakąś chęć i czy w ogóle wie, kto to jest Szymi (może otwierał jej akurat drzwi albo go minęła i ktoś obok na zmywaku powiedział: "to córka szefa".) Ale cóż: skoro na forum są tematy ambitne, to muszą być i takie zdupne dla równowagi też. Szkoda prądu dla autora.
  5. Wywód ciekawy, ale (obok 39 latki) zainteresowało mnie to. Jakie to są? Umięśniona klata czy ginekomastia?
  6. Chodziło mi o to że masz np % udziałów w firmie X. To z taką wiedzą i słownictwem pozostań przy tym najwijaniu makaronu głupim dziuniom.
  7. https://wiadomosci.onet.pl/kraj/wyprowadzil-50-mln-zl-z-podatku-vat-wpadl-przez-aktywnosc-partnerki-w-sieci/67xr0t8 Szybkie wnioski: 1. W wieku 60 lat da się trzymać formę. 2. W wieku 60 lat, będąc twardzielem-skurwielem-gangsterem-alcaponiewiadomokim- można nadal sfrajerzyć się przez młodą pipkę, której za dużo się dało wiedzy i luzu. 3. Viagra jednak ma niekorzystne działania uboczne.
  8. Po pierwsze, długi się spłaca. Typowa moralność Kalego - swoim dłużnikom też tak będziesz doradzał? .... No widzisz. Po drugie nic Ci nie umorzą. Co najwyżej mogą (mogą! nie muszą!) ulec przedawnieniu.
  9. A ja si,ę pytam: to ten temat nie jest już zamknięty? Dla Ciebie temat już powinien być traktowany jako zamknięty. Kobieta potraktowała Cię z buta. Boli, ale straconej (niewyrobionej) ramy już nie zbudujesz z nią. To koniec. Nawet, jesli dopuści Cię znowu do siebie, to w roli totalnego szmaciarza. Już wie, że może Tobą sobie wytrzeć buty, a Ty jeszcze podziękujesz. Odzyskaj kasę, przynajmniej koszt nauki się zwróci. Jak masz faktury na siebie, to będzie Ci łatwo udowodnić, ile włożyłeś. Jak nie - trudniej. Idź do adwokata/radcy prawnego, bo sama możliwość udowodnienia wysokości nakładów nie załatwia jeszcze sprawy, tzn. nie powoduje, że świadczenie uznane zostanie za nienależne (a ona zobowiązana do zwrotu). Byliście w zwiazku, zawsze można te nakłady przedstawić jako darowiznę, względnie są jeszcze inne okoliczności, które mogą sprawić, że sąd oddali Twoje żądanie.
  10. Zabawne, mam tak samo. /Sorki za off-top/ Ja też. Zazwyczaj jest to biologia w liceum albo łacina na studiach. W tym śnie zarazem męczę się ze świadomością, że skoro to nie jest zaliczone, to matura, dyplom magisterski i wszelkie dalsze stopnie edukacji są nieważne. Został mi ostatni dzień (względnie jestem już pod klasą/salą) i wiem, że ni huhu się nie nauczyłem i nie ma szans, żebym się nauczył. Potem się budzę, i to uczucie ulgi jest wspaniałe
  11. To ja też krótko, bo to off-topic. NIe wiem, na czym opierasz swój pogląd. Znam od lat wielu przedstawicieli zawodów wykonywanych "w togach i mundurach", stykam się z nimi na codzień, i znam realia tych zawodów. Nigdy nie spotkałem się z popełnianiem "oczywistych, umyślnych błędów i przeoczeń", ani tym bardziej z korupcją. Jednostkowe wypadki -a znam je wyłącznie z mediów - które zdarzają się oczywiście wobec każdego funkcjonariusza publicznego, w środowiskach sędzowskich i prokuratorskich występują marginalnie.
  12. Skoro to takie istotne, że masz to w sygnaturce - rozwiń temat przestępców w togach i mundurach.
  13. @Adolf szacun za autorefleksję. Wóda, wyzwiska, rękoczyny - po co to komu? Na marginesie - a może jakaś zmiana co do alkoholu? Albo rzucić, albo pić bez towarzystwa, ostatecznie: nie pić na spotkaniach rodzinnych, a tylko pomiędzy zaufanymi kolegami. Ja akurat sam się dwa lata temu zweryfikowałem co do alkoholu negatywnie i po odpierdoleniu kilku akcji przeszedłem na zupełną abstynencję, którą bardzo sobie chwalę.
  14. Punkt A i punkt B sobie zaprzeczają. Ale już masz punkt zaczepienia - doedukuj się w nieruchomościach, najmie krótkoterminowym, itp... Zbyt lapidarnie to ująłeś, nie zrozumiałem. Od razu mówię, że w kwestiach nieruchomości czy najmu (nie wiem, co rozumiesz pod pojęciem "krótkoterminowego") w Polsce jestem wyedukowany (stwierdzam fakt, żadne stroszenie piórek) na najwyższym, profesjonanym poziomie. Obce mi są za to, póki co, kwestie związane z nieruchomościami zagranicznymi, w tym zwłaszcza w wytypowanych przeze mnie lokalizacjach/jurysdykcjach. Dlaczego uważasz, że punkt A i B sobie zaprzeczają?
  15. Dzięki za szczerość. W takim razie stary, pizgnij te żałosne gierki w kąt od razu. Gry komputerowe to tylko rozrywka. Osiągniecie w nich czegokolwiek (jeśli nie jesteś pro i to nie jest Twoje źródło utrzymania) nie zmienia w Twoim życiu nic. Jest gorzej - te gry zabierają Ci czas i energię na rzeczy, które realnie mogą właśnie coś zmienić na lepsze w Twoim życiu. Marnujesz życie grając, a czasu nikt Ci nie odda. Siedzisz przed komputerem nie robiąc dla siebie nic, co jest niepowetowaną stratą, zmieniajac się w przykurczonego troglodytę. Powiem Ci krótko coś, co ktoś mi kiedyś powiedział: "Ogarnij się."
  16. Na youtube można zobaczyć zarówno dokument o Tomaszu Beksińskim, jak i nagrania robione u nich w domu (na przykład z marszandem) oraz program "Wywiad z wampirem" w którym T. Beksiński był gościem Jagielskiego. Widziałem to w każdym razie ze trzy lata temu i wyłaniał mi się faktycznie obraz totalnego freaka, człowieka ambitnego, jednak z biegiem lat coraz bardziej świadomego swojej ułomności i nieatrakcyjności. W kwestiach damsko-męskich facet był strasznym romantykiem i bardzo był "needy". Szkoda gościa, ale faktycznie dziwakiem to on był. Według mnie mia też też tego świadomość. ale nie oderwał się od gatunkowo-płciowej tożsamości na tyle, zeby go to nie uwierało. Samotny, wyłysiały, cherlawy, w brzuszkiem, niesamodzielny - gdy zabrakło matki a jego romantyczna miłość nie ziszczała się, nie wytrzymał już.
  17. Nie sprawdzam, ale to pewnie jakaś ranga. Po co Ci to?
  18. Póki co nie mam zamiaru rezygnować z pracy zawodowej. Jestem mocno uzależniony od pewnego źródła dochodu i cały pomysł wziął się z tego, że jeśli to źródło wyschnie, to mogę nie mieć ochoty znowu tutaj rzeźbić zawodowo za ułamek obecnych dochodów. W Polsce trzyma mnie rodzina (dzieci są jeszcze w szkole, trzba je wykształcić i usamodzielnić) no i właśnie to, że nigdzie nie zarobię tak jak tu. Ale, jak już dzieci będą dorosłe, to będzie zupełnie inna bajka. NIe muszę już wtedy być bogaty, zwiększać dochodu itd. Naprawdę zależy mi na wygodzie, szczęściu i spokoju - ale nie osiąganym zarobkami tylko zdrowiem, ruchem, słońcem, otoczeniem itd. PIszesz - kupić nieruchomość. Jeżeli się przerprowadzę, a nieruchomość będzie w Polsce, będę musiał nią zarządzać przez pośrrdników - dodatkowe ryzyko i koszty. Dlargo myśałem o nieruchomości na (egzotyczynym) miejscu, która przynosiłaby dochód z wynajmu np. za pośrednictwem AirBNB. Nie byłęm tam jeszcze, ale pewnie będę. Jakoś kultura Azji Południowo-Wschodniej mnie nie kręci i wydaje mi się, ze to coś zupełnie z innej, nie mojej bajki. Śmieci rzycane jak popadnie, brak szacunku dla ludzi i zwierząt. Jak myślę o tym regionie to mam widok jakiegoś siedzącego w kucki żółtego pana, ładującego w folię rybę czy ośmiornicę, a za nim jest stos klatek upchanych kurczakami. Dodatkowo, to nie są kraje stabilne - korupcja, reżimy wojskowe. No i kwestia jezyka - musiałbym się już w Polsce nauczyć miejscowego. NIe moje rewiry. Klimat nie ten, dużo biedy i bandytki, niepewna sytuacja polityczna gospodarcza. Dzięki. Daję sobie minimum 10 lat na decyzję i przygotowanie, nie będę działał pochopnie. Tak samo jak poprzednie - zwłaszcza na Haiti nie ma żadnego minimum bezpieczeństwa ekonomicznego czy osobistego. Dziki kraj. Masz trochę rację - bo faktycznie te pieniadze tylko leżą i odrobinę tylko puchną o jakiś śmieszy procent... Akurat nie za bardzo mam czas rozwijać się w nowych dziedzinach. Założenie jest takie, że za te 10 lat już nie chcę się bogacić (inwestować) tylko żyć sobie skromnie, choć wygodnie. Dlarego najbardziej uśmiecha mi się nieruchomośc do wynajmu dla turystów w moim nowym miejscu zamieszkania. Może się powtórzę, ale założenie jest takie, żeby mieć święty spokój. Czyli: jakaś normalna praca (pytanie - jaka?) i dodatkowe źródło "pasywne". Kraj musi być stabilny, dlatego właśnie tak mi się podobają te wymienione USA i Antyle. Dużo dobrego czytałęm też o Nikaragui. Tutaj jednak trochę mi się nie podoba latynoskie podejście do czasu i pracy - współpracowałem kiedyś z Hiszpanami i straszni leserzy to byli.
  19. Panowie, Mierzi mnie nasza polska aura coraz bardziej, telewizji nie oglądam, bo mi aż wszystko chodzi od tego bałaganu i dziadostwa. Obecnie mam bardzo dobrą sytuację materialną i zarobki w wysokości kilku średnich krajowych. Mam akurat dobry moment życia i myślę, ze jeszcze kilka lat tak będzie. Jednak każde dzieło ludzkie i ludzka działalność ma swój kres, więc nie mogę oczekiwać, że tak dobrze będzie zawsze. Z drugiej strony, jako 38-latek znam samego siebie na tyle dobrze, że za Blendersami mogę nucić "Biribomba - każdy z nas najlepiej wie, co nas kręci a co nie". A lubię - ruch, przyrodę, ciepło. No i czuję się dobrze w swoim towarzystwie. Myślę poważnie o wyjeździe za 10 lat do innego kraju i urządzenia się tam na swoich zasadach. Zdrowe jedzenie, natura, miejsce do robienia pompek i podciągania się, własny czysty kąt, dostęp do komutera i sieci - tyle mi wystarczy. Założenia na życie są następujące: a) rentierstwo, b) praca zarobkowa c) kombinacja a) i b). Oczywiście, każdy z punktów ma swoje wariacje. Na przykład - jeśli rentierstwo: to gdzie źródło przychodu? Na miejscu zamieszkania czy gdzie indziej (w tym w Polsce). W Polsce system prawny i regulacje znam, ale nie będę na miejscu. Na miejscu - mogę być jak dziecko we mgle. Dokąd zatem? Znam trochę USA i myslałem o Florydzie. Kraj (USA) stabilny i historia pokazuje, że żadne dziejowe zawieruchy tam nie docierają. Nadto znam bardzo dobrze angielski i w krajach anglojęzycznych czuję się swobodnie. Minus - nie wiem, jak za te 10 lat tam będzie z pobytem, legalną pracą i biznesem dla nieobywateli. Ostatnio myślę o francuskich Antylach: Martynika, Gwadelupa. Są to zamorskie departamenty Francji, a zatem... Unia Europejska. W ramach swobodnego przepływu (teraz) praca i pobyt możliwe od początku na legalu. Ale tm jest 90% kolorowych, nie znam francuskiego (jednak mam czas i mogę się nauczyć) W każdej lokalizacji -czy siedzieć i pierdzieć w stołek, czy pracować. Jeśli pracować - to jako kto? W wieku 50 lat na zmywaku się nie widzę. Niestety nie mam żadnego fachu w ręku - jestem intelektualistą i wiem, że poza Polską mje wykształcenie i dotychczasowe umiejętności zawodowe są warte funta kłaków. Trzeba by się czegoś nauczyć - ale niestety nie miełm nigdy i nie mam ciągot do elektryki, hydrauliki, mechaniki, całego tego stuffu. Za to jestem silny, odporny i wytrzymały, z bardzo dobrym zdrowiem i wykształceniem ogólnym, więc myślałem o: - zrobieniu kursu na instruktora nurkowania (inwestycja rzędu 15-10 tysięcy USD) i zarabianiu w jakiejś szkółce, jako przewodnik itd, - zrobieniu kursów w ramach budowlanki jako cieśla, murarz, tynkarz. Najchętniej połaczyłbym dwa źródła dochodów: kupiłybym na miejscu nieruchomość na wynajem i zatrudniłbym się też na miejscu (dla dochodu i zdrowia psychicznego), co łączyłbym z blogowaniem (takie drobne marzenie, ale bez zamiaru wymyślania prochu). Na inwestycję mam kwotę obecnie około 400 tysięcy złotych. Będę wdzięczny za wszelkie wypowiedzi.
  20. Święta i po świętach – coś się w życiu i przemyśleniach uzbierało. Co do świąt, to religijny w żadnym obrządku ani trochę nie jestem (ba! nie jestem nawet chrześcijaninem, bo nie mam chrztu – jakoś tak wyszło), a odkąd nie ma śnieżnej, mroźnej zimy – nawet i klimatu już nie ma. Ponieważ odkryłem radość z rozwoju fizycznego i osobistego jako absolutnego źródła szczęścia – przedmioty i żarcie też mnie nie kręcą i tym staram się też zarazić dzieci – więc nawet w aspekcie zakupowym/prezentowym/stołowym jakoś nie korzystam. Za to - był czas i na kino (niestety straszna szmira ten Skywalker: Odrodzenie, nuda, gadanie, poprawność polityczna i misz-masz bez ładu i składu) i na spacer rodzinny z psem i przemyślenia. Z żoną idzie wszystko dobrze - akurat ma dni płodne, więc mnie co rano budzi dziarskim chwytem za ptaka. Z córką były znowu awantury, bo rozwydrzyła się pannica - ja się w miarę opanowuję, ale żona już mniej. Uspokajam obydwie jak mogę, bo przecież dziecku trzeba pokazać spokój, jeśli chce się samemu od niej tego samego wymagać. W ogóle mam plan i wymagam od siebie zaraźliwego przykładu: jak ja będę spokojny w sytuacjach nerwowych, to zarażę tym żonę, a ona córkę (syn jest z nas najspokojniejszy i bez zarzutu). Niestety, w ciągu ostatniego tygodnia zdarzało mi się krzyknąć. Natychmiast po pierwszym wybuchu od razu sam się przywoływałem do porządku i uspokajałem się od razu, ale nawet ten jeden raz to o jeden raz za dużo! Dawałem sobie samemu opierdol i… czekam do kolejnej sytuacji nerwowej, żeby zobaczyć, że teraz już dam radę! Zmiany i wymagania trzeba zacząć od siebie i liczyć się z tym nawet, że przez pewien czas będzie się osamotnionym w tej postawie. Ale tak być musi, bo sam jestem tak sobą sfrustrowany za każdy przypadek nieopanowania, że lepiej będzie (w ogólnym bilansie), jak będę opanowany, niż jak sobie będę popuszczał. Opanowanie przyda mi się i z tego względu, że na początku kolejnego roku będę musiał wszcząć kolejne kroki związane z należnymi mi pieniędzmi od pewnego podmiotu. Sprawa zakończona prawomocnym wyrokiem, a pieniędzy – mimo obiecanek reprezentantów podmiotu - nie ma. Zaplanowałem w tej mierze pewną akcję. Całość zachowania, jakie znam i mam utrwalone (w tym w dokumentach, również publicznie dostępnych) ma znamiona czynów karalnych. Mam nadto w telefonie aplikację ACR, więc wszystkie rozmowy z reprezentantami podmiotu mam zapisane. Dlatego mam zamiar niedługo złożyć niespodziewaną wizytę u prawnika – pełnomocnika tego podmiotu i krótko zakomunikować, że przegięli pałę i daję im dwa dni na zapłatę. Mam zamiar opowiedzieć w ogólności, jakie mam materiały, z czym i z jaką odpowiedzialnością się to wiąże (prawnik zrozumie) oraz wytłumaczyć, że nie chce mi się tracić czasu na policji, w prokuraturze i sądzie, bo zależy mi na zapłacie zasądzonych mi pieniędzy, ale nie dają mi wyboru, bo im nie odpuszczę. Jeżeli zaś złożę zawiadomienie, to już nic z tym potem nie zrobię, gdyż w takich czynach ściganie nie zależy od woli pokrzywdzonego (nawet jak mi zapłacą po złożeniu zawaidomienia, to już niczego nie odkręcę). Cała akcja wymagać będzie opanowania i konkretu, wygłoszenia gotowej gadki i rezerwy. Miałem pewne obawy (nawet o bezpieczeństwo osobiste i rodziny) ale myślę o tym i wiem, że to są pieniądze duże, zasądzone i dlaczego mam do diabła się krygować w ich dochodzeniu, skoro należą się mi (i mojej rodzinie, jako zabezpieczenie przyszłości) jak psu zupa i to powinien być problem moich dłużników. A propos przyszłości – wykluwa się też pewien plan na przyszłość (+10 lat). Myślę o emigracji w ciepłe, przyjemne miejsce i rozważam pewien plan – założę odrębny temat i opiszę.
  21. @Foster miała baba tupet. Ale jak to kobieta: bezrefleksyjna, niezdolna do samokrytyki czy umiejętności samooceny moralnej. Oczywiście - nie odpisuj i zlej. Dobrze, że tu piszesz. Nawet Kuklinowski z "Potopu", choć szwarccharakter i w trochę innym kontekście prawił: "Waćpan może imienia zdrajcy się boisz?… Pluń na tych, co cię tak nazwą! Chodź do naszej kompanii… ".
  22. Panowie, chcę coś ogłosić. Bywają tematy i wypowiedzi takie, że że wstydem odkładam smartfona, ale są i takie jak ten - sprawiające, że jestem szczęśliwy, że jestem tu z Wami. Widzę ciekawe, mądre wypowiedzi, różne punkty widzenia, ciekawa polemika. Tak trzymać, z uwagą czytam.
  23. Jak to było? Aaa, coś jak "męskie forum", potem jeszcze szło, że dla mężczyzn, coś w ten deseń. @leto nabijam się, ale posłuchaj @Morfeusza, może nawet już czas, na tego mitycznego
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.