Skocz do zawartości

Feniks77

Starszy Użytkownik
  • Postów

    358
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Feniks77

  1. No to gratulacje. Ja wrzuciłem na luz, wyciszyłem libido, mam głowę zajętą, robię medytacje i treningi, ogólnie minimalizm, regularność, zen i radość z barw spadających liści Akceptuję co jest, pożegnałem co było, zacząłem terapię, dużo i z radością czytam, często widuję córkę, ostatnio adoptowałem kota - i w sumię czuję się tak zakotwiczony, że nie widzę tu jakoś miejsca dla kobiety, nie wspominając o poczuciu braku. W dupie mam powodzenie. Jak mnie przyciśnie to pójdę do divy, mam taką jedną miłą dziewczynę niedaleko. Kliknij wynik w ankiecie
  2. Ma sens, mnie tak celnie ruszyła, że bajka. Od psychologicznej strony, żadnego kołczowskiego pierdololo.
  3. Nie spodziewałem się, że mnie przebijesz, bracie. W sumie to zazdroszczę wyniku. Że pytania mało konkretne to akurat racja. A co do egoizmu - przynajmniej umiesz zadbać o siebie, cała reszta jest mniej istotna. Orócz "No more Mr Nice Guy" po polsku, znalazłem też Glovera "Dating Essentials for Men" po angielsku. Nie czytałem, ale po pierwszej pozycji uważam, że to mądry facet, nie nawiedzony coach tylko normalny psycholog i terapeuta. Jakby komuś trzeba było którąś z nich "pożyczyć" w postaci ebooka - to priv.
  4. Na stronie Roberta Glovera znalazłem test na Miłego Faceta - dobry wstęp do lektury książki. Zwłaszcza jak komuś wyjdzie powyżej 33 pkt.. Niewiele spotkałem pozycji bardziej otwierających oczy (kilka by się znalazło, ale jest w czołówce). Właśnie jestem w trakcie drugiego czytania. Mój wynik - 66 Ciekawe jaka będzie forumowa średnia - mam swoje podejrzenia, ale cicho sza
  5. Od soboty mam uroczego półrocznego kocurka imieniem Dylan. Jest lepszym towarzuszem niż większość ludzi. A wczoraj znalazłem w końcu sensownego terapeutę (faceta rzecz jasna) i zacząłem terapię. Wreszcie.
  6. Generalnie "Six Feet Under" zmieniło moje myślenie o śmierci. Trudno żeby było inaczej, jeśli każdy odcinek serialu zaczyna się od zgonu. Rodzinka grabarzy z serialu jest mocno neurotyczna, ukochana głównego bohatera to borderka, najbardziej normalna jest nastoletnia siostra. Relacje między nimi na przestrzeni tych 5 lat to szkoła życia, dla widza w sumie też. Mnie dodatkowo trzepnęlo że główny bohater cierpi na rzadkie śmiertelnie groźne schorzenie które i ja miałem, ale szczęśliwie się pozbyłem. Serial ma swoje słabsze okresy (3. i 4. sezon), ale pierwsze dwa sezony są znakomite, a piąty to emocjonalny rollercoaster po całości. Zaś finał, ostatnie pół godziny serialu, to najpiękniejsze co nakręcono w historii TV. Dodam, że za serialem stoi Alan Ball, człowiek, w którego głowie powstało "American Beauty".
  7. Hosting z domeną na OVH, do tego Wordpress. Jak ma być względnie prosta to darmowa skórka starczy (są miliony do wyboru) plus podczytać trochę o css żeby dopasować sobie detale, reszta w panelu jest. I rozszerzenia typu galeria czy co tam. Jak bardziej rozbudowana ma być to skórka komercyjna się przydaje - więcej opcji. Ilość możliwości z Wordpresem jest praktycznie nieskończona, kwestia odszukania odpowiednich dodatków w bazie. No i podstawy css się przydają.
  8. Wszędzie gdzie ja sięgałem, zalecają raczej interwały jako znacznie efektywniejsze.
  9. Moja 37-letnia exgf była ciasna jak nastolatka, ale to już 16 lat po urodzeniu córki. Poza tym jest drobnej budowy i od porodu regularnie ćwiczy mięśnie Kegla, więc mimo nieprzeciętnie dużego przerobu bolców jaki miała, kiedy przyszła moja kolej stwierdziłem jak na wstępie ?
  10. @Imbryk Dżizes, to największy spoiler jaki mogłeś wsadzić. Celowo nie pisałem konkretnie o co chodzi... masz jeszcze chwilę na edycję to to usuń, może ktoś nie widział tego filmu...
  11. A pseudonim to w ogóle wzięty jest z najlepszej powieści najlepszego autora kryminalnego od czasów Chandlera, czyli z "Tajemnic Los Angeles" Jamesa Ellroya (tylko tam pojawiło się nazwisko pisane przez jedno "s" - i sama postać się nie pojawia, jest tylko wspomniana i to jako pseudonim nadany przez policjanta nieznanemu z nazwiska mordercy jego ojca). Taka ciekawostka. Poprawka, w książce nie ma tego wątku, jest dopiero dopisany w filmie, w którym zresztą uruchamia fajny twist. I jednak przez podwójne "s". Nie zdążyłem sprawdzić w 15 minut, stąd drugi post.
  12. Mnie dobija dzisiaj robota, mam zlecenie na tekst na deadline a idzie mi jak krew z nosa, więcej siedzę na BS niż nad tym tekstem. I przesadziłem z kawą, kortyzol mi skoczył, mam strasznego stresa, dreszcze, ciśnienie takie że czuję obrzmienie na ryju, i palę jak smok żeby to rozgonić. A no i właśnie - codziennie obiecuję sobie że rzucę palenie i to też jest temat na kolejny wkurw. Palenie potwornie podkopuje mi samoocenę, przez ten cholerny nałóg czuję że jestem słaby i chuja warty. Wkurwiam sie na siebie i ostatnio juz co wieczór wkurwiam się na siebie że dość już tego, i obiecuję sobie że to koniec. Ale myśl o rzuceniu powoduje taki stres że natychmiast chce mi się palić - i koło się zamyka. 25 lat już jaram, z krótkimi przerwami ale jednak, straszna masakra.
  13. Odzyskane w piątek prawo jazdy, pierwszy przejazd po 3 miesiącach przerwy, w sobotę odwiedziny w miejscu młodzieńczych imprez (po 15 latach nieobecności), godzinna medytacja na łonie przyrody, no i w końcu dzisiaj wyspanie się 10 godzin.
  14. No i to jest ten moment, kiedy tą presję trzeba sobie odpuścić, poluzować cugle. Łagodnie i po przyjacielsku wobec siebie
  15. No to sama widzisz. Zrób sobie herbatę i nie wymagaj od siebie za dużo. To minie (jak wszystko zresztą ).
  16. Albo taką, która ma w miarę samodzielne (co najmniej od 15. r. .ż. wzwyż). Na to nie ma mocnych - dziecko będzie dla matki priorytetem i tyle. I nie da się jej za to winić. Moja Młoda (9 l.) co prawda nie mieszka ze mną na stałe, ale dla mnie też to Młoda jest najważniejsza. Jak exgf dwukrotnie i dość wulgarnie skrytykowała moje wychowawcze podejście (sama ma 16-letnią córkę, tylko wychowała ją w zupełnie innym, hardrockowo-imprezowo-alkoholowym stylu, często to koleżanki się mała zajmowały bo matka imprezą była zajęta) - no to był dla mnie pierwszy dzwonek alarmowy. I dziś wiem, że Młoda ucierpiałaby gdybym był z tą akurat kobietą, więc dobrze się stało, że nie jesteśmy razem. Co nie oznacza, że zakładam sobie z powodu Młodej bloka na relacje w ogóle, ale na pewno jest i będzie ona bardzo ważnym elementem całej układanki. Więc pod tym kątem rozumiem samotne matki (pomijam tu całkowicie wątek szukania betaproviderów itp.).
  17. Nie dam się sterroryzować. Obecnie biegam sportowo po trzech dzielnicach, bo dystanse od 5 km nie mieszczą się na mojej własnej, i niektóre trasy są w tej okolicy, ale pierdolę, mieszkamy niecałe 2 km od siebie, a to publiczne drogi. Czasem (sporadycznie) korzystam też z parkingu nieopodal jej bloku, bo mi wygodnie wracając od córki zajechać do apteki albo do sklepu cygaretki (w okolicy nie ma innego gdzie sa na sztuki). I tak było też wczoraj - zajechałem po to drugie przed wyjazdem drodze za miasto. Traf chciał że jak wracałem do wozu to akurat jarała na balkonie (9 piętro) i na bank mnie widziała, ale zlałem temat, wsiadłem i pojechałem. To zresztą nie jest "jej" parking tylko sąsiednia parcela z blokiem, hotelem i sklepami właśnie. W okresie związku sama nagrywała mi zakup mieszkania w bloku 20 m obok własnego, ale miałem na tyle rozumu, że podziękowałem wiedziony zdrowym rozsądkiem i znalazłem lokum nieopodal ale w innej dzielni (zarazem blisko córki). Gdyby nie resztki instynktu, dziś bym ją z okna oglądał codziennie z tym jej pieskiem i kolejnym bolcem.
  18. Menopauzą? A poważnie - nie masz ostatnio ogólnie emocjonalnie trudniejszego czasu, stresu, zniechęcenia? Cos chyba było - przeszło? Wszystko się odbija w sferze seksu też. A może po prostu potrzebujesz do "ochoty" fizycznej bliskości i nie rusza Cię kontakt wirtualny, nawet jeśli chodzi o partnera, i tyle. Tak czy owak nie miej poczucia winy, masz prawo, nie jesteś zaprogramowanym androidem.
  19. Polecam uwadze braci serial "Yellowstone" Taylora Sheridana - chyba obecnie najbardziej męski twórca w Holly, scenarzysta "Sicario" i "Hell or High Water" (rewela), twórca "Wind River" (rewela + świetny Jeremy Renner) i właśnie "Yellowstone" z Kevinem Costnerem w roli właściciela współczesnego rancha w Montanie. W tle walka o utrzymanie rancha, wieczny zatarg z wodzem Indian z pobliskiego rezerwatu, trochę regionalnej polityki. Bajecznie sfilmowane, pełne ciekawie uchwyconych napięć międzyludzkich i klimatycznej muzyki. Ale co ważniejsze: Pod spodem fabuły można przyjrzeć się różnym wzorcom męskości, która w tym pozornie maczystowskim entourage'u jest świetnie zniuansowana. John Dutton (Costner) jest wdowcem, ma dorosłe dzieci - trzech synów i niesforną córkę. Kayce (dobry Luke Grimes) to trochę taki romantyczny chłopiec, idealista, jakiego kobiety kochają, ale ma swoje problemy, jest w małżeństwie z Indianką z rezerwatu (śliczna Kelsey Asbille), co powoduje różne napięcia także wokół ich syna, bo w końcu Indianie prowadzą wojnę podjazdową z Duttonami, dowodzeni przez przebiegłego, świetnie wykształconego wodza (bardzo dobry Gil Birmingham). Z kolei Jamie (trudna emocjonalnie rola Wesa Bentleya) to podkopany niechęcią ojca i pełen emocjonalnych blokad ambitny pragmatyk, prawnik - postać nie budząca sympatii, ale jednocześnie zasługująca (chyba) na współczucie. O Lee nie piszę żeby nie spoilerować. Z kolei Beth Dutton (znakomita Kelly Reilly) to rasowa borderka, zżerana od środka poczuciem winy i burdelem w osobowości, w oczywisty sposób niezrównoważona i nieobliczalna, ale jednocześnie najodważniejsza z rodzeństwa. I - obok Kayce'go - najbardziej kochana przez ojca. Jej relacje z mężczyznami i umiejętność wykorzystania seksapilu to podręcznikowy przykład borderline, ale jest to postac ciekawie pokazana, pogłębiona o trudną przeszłość. To fascynująca laska - dynamitu. Dobry background psychologiczny mają tu zresztą wszystkie postacie, nie wyłączając głowy rodu - Johna Duttona, we wspaniałej interpretacji 63-letniego Costnera. To mocny mężczyzna, ale pełen trudnej przeszłości (począwszy od śmierci żony), i dużej wrażliwości - trzymanej jednak na wodzy. Ale nie wypartej. Z postaci spoza rodziny kapitalny jest szef kowbojów Rip Wheeler (hipnotyczny Cole Hauser), człowiek twardy jak skała, którego jedynym słabym punktem jest sentyment do Beth Dutton (w tle leży ich związek z przeszłości). Ciekawy jest tez agresywny inwestor Jenkins (stary wyjadacz Danny Huston, skądinąd syn legendarnego Johna Hustona), którego oparta na pieniądzach pewność siebie sypie się w proch za sprawą erotycznej gry Beth. Generalnie Sheridan pokazuje świetnie różne modele i ułomności szeroko pojętej męskości i napięcia emocjonalne w relacjach (zarówno damsko-męskich jak i męsko-męskich, w rodzinie i poza nią) w diablo atrakcyjnej scenerii i naprawdę ten serial aż oddycha przestrzenią, w dodatku brzmi świetną muzką (głównie country, ale rock aż do hardrocka też się zdarza). Jestem dopiero w połowie pierwszego sezonu z trzech (na razie), więc nie wiem jak to sie rozwinie dalej, ale jest to dość wyjątkowa produkcja. Taylor Sheridan jest nietuzinkowym twórcą. Oczywiście pod spodem tego wszystkiego jest gdzieś opera mydlana w ranczerskiej scenerii (jak niegdyś "Dallas"), ale na tyle pogłębiona i zniuansowana, że ogląda się z wielką przyjemnością i bez obrazy dla inteligencji.
  20. @maroon Ja nie wiem. Mój przypadek nie jest reprezentatywny, bo mam spierdoloną osobowość (DDRR wychowany przez matkę, parentified child, poniżenia rówieśnicze + wszystkie konsekwencje tychże). To przez to pakuję się w związki nieodpowiednimi kobietami (border, narcyzm, być może dwubiegunówka). U mnie błąd software'u działa juz na etapie selekcji (radar na zaburzone spowodowany m.in. deficytem spontaniczności), a następnie powoduje niefunkcjonalność w relacji (brak granic, uległość itp.). Oba te aspekty wynikają u mnie z tego samego spierdolenia w głowie. No i w konsekwencji - nie mając do tego typu osobowości kobiecej odpowiedniego hartu ducha - związek przeradza się w koszmar (małżeństwo) albo szybko rozpada (ten drugi związek). U podłoża obu tych finałów leży to samo, czyli utrata szacunku, spowodowana tą wyżej wspomnianą spierdoliną. Zmierzam do tego, że moje doświadczenia mogą nie być reprezentatywne. Ale: Wspomniane przez Ciebie napięcie międzypartnerskie, swego rodzaju "walka" w związku (w pewnych granicach i między równorzędnymi partnerami - ja takim nie byłem), to chyba*) coś normalnego. Pisało o tym wiele osób, od Roberta Bly'a, przez Deidę, Lwa-Starowicza, aż po Masłowskiego. To jest napięcie wynikające z różnic osobowości kobiety i mężczyzny, z imperatywu, który każe kobiecie testować niezależność mężczyzny także od niej samej (Deida), gdyż mężczyzna uległy nie jest mężczyzną silnym, a kobieta atawistycznie takiego poszukuje. Gdzieś tu zapewne jest złoty środek, dający się odnaleźć między impulsywnością kobiety (załóżmy optymistycznie że niezaburzonej), a męską stanowczością, siłą, która pozwala dać rozsądny (nie przekraczający granic) odpór i znaleźć kompromis na drodze wzajemnych ustępstw. Wówczas, jak zakładam, mężczyzna broniąc swoich granic i nie pozwalając na zachowania uwłaczające, zyskuje mimo niezadowolenia kobiety - jej szacunek. Ona podświadomie wie i czuje, że facet, który jest stanowczy wobec niej, jest odpowiednim obrońcą stada, oparciem itp. Dlatego - jak już słusznie pisali bracia w innym wątku - błędem jest poszukiwanie u kobiety oparcia w chwili poważnej słabości. Od tego jest męskie grono, a kontakt z nim nie może podlegać podważeniu przez kobietę. To wentyl bezpieczeństwa i źródło zasilania. Tyle zrozumiałem z literatury. Wydaje mi się, że w przypadku zdrowego mężczyzny (nie takiego jak ja) i niezaburzonej kobiety - tak to po prostu działa. W różnym nasileniu, zależnym od temperamentów, ale jednak tak jest i już. Być może nie wszyscy się do tego nadają, ja na przykład na razie na pewno nie, przynajmniej jeszcze długo nie (niżej do tego wątku wrócę). *) Piszę "chyba", bo cały ten akapit to czyste toretyzowanie w oparciu o literaturę, którą czytałem już po rozwodzie i rozstaniu, z praktyki nie wiem i na razie nie mam do niej predyspozycji psychicznych - tyle wiem na pewno. Niech się wypowiedzą doświadczeni praktycy w rodzaju brata @Stefan Batory. Natomiast do zdrowego związku mężczyzna musi mieć mocno i solidnie osadzony środek ciężkości w obrębie podstawy, tj. musi, z grubsza rzecz, ujmując mieć poczucie wartości własnej niezależne od opinii i w ogóle obecności partnerki. Nie chodzi mi o wyjebanie na trwałość związku, ale o rozsądną świadomość, że związek nie jest za wszelką cenę. Wtedy będzie umiał stawiać granice i zachować tą mityczną męską stanowczość. Do tego często, zwłaszcza w przypadku facetów z deficytami (DDRR, DDA itp.) i niską samooceną (zawsze ma ona jakieś swoje podłoże w dzieciństwie), potrzebna jest po prostu terapia, czyli - idąc za Bly'em - etap popiołów (mentalnej śmierci), po ktorym nastąpi etap ogrodu (rozwoju, wzrostu aż do rozkwitu). W ogóle "Żelazny Jan" Bly'a to Biblia męskiej drogi inicjacyjnej, uważam, że każdy mężczyzna powinien ją przeczytać na jakimś etapie swojego życia. Ja w etap popiołów dopiero wchodzę, na razie sam, ale niebawem idę w końcu na terapię. Ale bez rozgrzebania do spodu swojego poczucia wstydu i winy, bez mentalnej śmierci, nie będzie Feniksa. Wtedy może z tego zablokowanego chłopca, którym mimo wieku (43) nadal jestem (w sierpniu dziewczyna na drugiej randce sama wprosiła mi sie do domu, a mnie zjadły zahamowania i kompleksy) - może uda się z niego zrobić mężczyznę. Na razie niestety w głębi serca mam poczucie, że zarówno exżona wyrażając swoje epitety jak i exgf odchodząc ode mnie do swojego Wikinga - po prostu postąpiły słusznie. Dla mnie pozytywnym przykładem faceta walczącego o siebie (i chyba o związek też) jest brat @Turop, którego za "ryjącą banię" (jak sam pisał) terapię bardzo podziwiam i gorąco kibicuję.
  21. Oglądam tylko Ocal siebie. Ale dużo czytam, od grudnia prowadzę tą swoją autoterapię na bazie książek bardziej. I notatek. Mnóstwo mechanizmów mam rozpoznanych, od nieodłączbego od dekad poczucia winy i wstydu przez taki a nie inny dobór partnerek i żony, aż po mechanizm zabójczego zakochania na dekady w tej a nie innej borderce (oczywiście kompensacja deficytów + odbicie mojego ojca). Nowina jest taka, że z nagła trafiłem finanse na terapię na jakieś 10 spotkań, więc kto wie, może jeszcze będą ze mnie ludzie.? Nie wiem czy Ci współczuć, koleżanko, czy przybić piątkę ?
  22. @Grze Wątek alkoholu to nie nawet czerwona latarnia tylko wielka krwistopurpurowa łuna. Co do córki - może się mylę, ale między wierszami odniosłem wrażenie, że jej uczucia do babki to tylko pretekst żeby nie zakończyć sprawy. A myślę, podobnie jak bracia, że ta relacja na dłuższą metę zaszkodzi Twojej córce. W moim przypadku też ten wątek się przewijał (tylko w innej formie) i po wszystkim dotarło do mnie, że nie chciałbym, żeby moje dziecko miało do czynienia z taką osobą jak moja exgf. Przemyśl to też pod tym kątem, ale wg mnie również dla dobra córki (poza własnym) powinniście się jak najszybciej pożegnać. Zanim się od tej kobiety na dobre psychicznie uzależnisz - oby nie było za późno.
  23. Feniks77

    Czytnik e-book

    Podepnę się pod temat. 2 lata temu rozważalem czytnik dla siebie i skłaniałem się ku PocketBookowi, ale nie pamiętam powodów. Za to teraz szukam dla córki na komunię i też nie wiem - Pocket czy Kundel? I który? Cena gra rolę drugorzędną w tym przypadku, liczy się komfort i łatwość użytkowania.
  24. @Grze mnie taka huśtawka z daleka pachnie borderline, ale ja już przewrażliwiony jestem i wszędzie węszę border i ukryty narcyzm, wzglednie dwubiegunówkę. Niech ci doradzą bracia bardziej rozgarnięci z forumowej starszyzny metrykalnej, a ja mam tylko jedno, ale za to dość konkretne pytanie - będziesz w stanie wytrzymać tak resztę życia tylko dlatego, że twoja córka ją polubiła?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.