Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

Hej wszystkim. Jestem tu od całkiem niedawna i coraz częściej stwierdzam, że zaczyna podobać mi się te forum, bo nie ma tu niepotrzebnego owijania gówna w ładny papierek i dużo jest tu życiowych historii, które w jakimś stopniu pokazują jak ludzie zepsuli i psują dalej ten świat.  


Chciałabym tu przedstawić historię jednej pary, u której ja razem z moim partnerem mieliśmy (nie)przyjemność mieszkać jeszcze za czasów wynajmowania pokoi. Jeśli nie przerażają Cię typowo damskie, tasiemcowe historie - zapraszam do lektury. Jednak uważam, że niektórym może pomóc wyciągnąć pewne wnioski i czego nie robić jeśli chce się mieć znośny związek.
Na celowniku są typowi Sebix i Karyna, których historia powinna być dla każdego przestrogą i przykładem zmarnowania sobie już na samym starcie cennych lat życia.

 

Obserwując ich dobre parę dobrych miesięcy na emigracji pod jednym dachem dało nam to dość wyraźny zarys tego co się dzieje jak dwoje prostych ludzi, którzy nie posiadają w ogóle umiejętności refleksji nad swoim zachowaniem, życiem i mają zero jakichkolwiek ambitnych planów na przyszłość zakładają " rodzinę". Historia dalej trwa. Jedynie my się odsunęliśmy bo nie chcieliśmy już na to patrzeć i psuć sobie nerwów.To nie towarzystwo w którym chcemy się obracać ale co mieliśmy zobaczyć, zobaczyliśmy.Co więcej, przeraża nas fakt, że to nie jedyny taki przykład, który napotkaliśmy. Tu w Anglii jesteśmy wręcz otoczeni zewsząd takimi parami przez co odczuwamy deficyt ogarniętego towarzystwa.

 

Więc tak: 


Para w przedziale wiekowym 20-25 lat. Obydwoje po ok. 3 letnim związku zdecydowali się się na ślub, zaraz po tym dzidzi. Ona sprawia wrażenie przebojowej, hulajdusza uczuciowej Karynki, przy której bębenki wysiadają bo potrafi się z różnych powodów ( i w sumie bez powodu też) wydzierać krzykliwym głosem. Przy tym bardzo od razu też rzuca się jej brak odpowiedzialności. On natomiast zachowuje się jak 60 letni gburowaty dziad, kanapowy niedźwiedź siedzący głównie przez tv przed i po pracy, z wieczną miną ukazującą niezadowolenie z życia, niezależnie gdzie jest, co robi.


Pewnego dnia, jeszcze na początku naszej znajomości obydwoje siedząc z nami przy piwie opowiadają nam o swojej "true love", jak to się zaczęło etc. Powiedzieli nam przede wszystkim, że po ślubie razem zaplanowali dziecko i generalnie wg nich nie pośpieszyli się wcale. ba, stwierdzili nawet, że im szybciej tym lepiej, bo im mniejsza różnica wiekowa między rodzicami a dzieckiem tym lepsza komunikacja... ple ple ple. 


Po dłuższym czasie znajomości Mój od niego się dowiedział, że on wcale nie chciał dziecka, że to ona naciskała i że jest za wcześnie. A ona mnie na osobności powiedziała, że obydwoje się zdecydowali. - jak dla mnie perełka, która już pokazuje, kto w związku ma siłę przebicia i że pantofel dość mocno przycisnął i że ktoś już chciał się ustabilizować na przyszłość. Zgadnijcie kto. ;) 
Urodził się Brajanek. Piękne cudowny bobo jak zawsze - dopóki nie zaczęło chodzić. Od razu widać, że wcale się nie przygotowali nawet psychicznie do tego dziecka. Ona wysyła dziecku co chwile sprzeczne sygnały na zasadzie: Brajanek zbroił - wydziera się na niego.

 

Dziecko zaczyna płakać już histerycznie - idzie go przytulić, bo ono takie biedne. Zero konsekwencji i brak jakiekolwiek wiedzy na temat psychiki dziecka i jego wychowania. A Ono dalej wchodzi na głowę, zwłaszcza matce. Ojciec niby jakiś autorytet ma. Jak z kolei on wrzaśnie na dziecko raz - cisza i spokój. Ale na tym kończy się jego interakcja z dzieckiem. Zero zabaw. tylko " poszukaj Brajanku tableta i idź się bawić". 


Jak wygląda sprawa między małżeństwem? Klasyka gatunku. Zaraz po ślubie czar prysł a jeszcze bardziej po porodzie. Obydwoje mówią, że rutyna ich zabija. 

Problem tkwi przede wszystkim w komunikacji i braku zaufania. Facet za bardzo pozwolił kobiecie się panoszyć. A ona jest jeszcze skora do manipulacji i zbytniej atencji. przykład i przy tym perełka nr 2: 

 

Ona odkryła, że on czyta wszystkie jej wiadomości. Zwierzyła się koleżance, i umówiły się, że mąż tej drugiej "biały rycerz" pomoże w sprawie. Wykminiły plan, gdzie pan mąż zaczął pisać zalotne smsy do Karynki. Bardzo mało brakowało a by stracił zęby przez tą intrygę. Oczywiście Sebix się o tym dowiedział i kipiał z wściekłości ale tylko na tym się skończyło. Mnie kompletnie brakło słów i zamurowało po tym. 

 

No ale już kończąc...

 

Związek jest podtrzymywany jedynie przez fakt, ze jest dziecko i że rozwód kosztuje. Po za tym Jego przygniata fakt, że w momencie rozwodu to on jest na przegranej pozycji. 

Czy widzicie jakieś rozwiązanie i ratunek dla tej pary? Bo ja niezbyt. Już za późno, już jest pozamiatane. ;) Ale jak macie jakieś spostrzeżenia albo inne równie interesujące historie - podzielcie się. :)

 

 

  

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Standard. Ludzie nie zdają sobie sprawy co to znaczy mieć dziecko. Wsród moich znajomych wygląda to niemal identycznie. Wpadka.

Na początku wielkie podniecenie wsród Karyn, pokładane nadzieje o stworzeniu super pięknej rodzinki z obrazka.

A potem jedno wielkie rozczarowanie macierzyństwem :

- pozostałości po ciąży, często spadek atrakcyjności: rozstępy, cellulit, opadnięte piersi, często nieodwracalne i z pewnych siebie wesołych lasek stają się cieniami siebie, włącza im się patologiczna zazdrość o inne atrakcyjniejsze, a to budzi frustracje i wybuchy złości w niespodziewanych i nieadekwatnych sytuacjach skierowane w stronę swojego partnera, bo on na tym biologicznie nie stracił, nie poświęcił swojego ciała, jak był atrakcyjny tak jest, a jeszcze śmie wypominać, że o siebie nie dba lub ogląda się za innymi. 

- opieka nad dzieckiem nie jest tak kolorowa, właściwie to ciągłe sprzątanie i zmęczenie fizyczne a przed wszystkim psychiczne, bo dzieci są bardzo absorbujące, bo to jest ciągle coś i to coś nie ma końca, trwa 24 h/ na dobę z przerwami na spanie; a jeszcze przy braku jakichkolwiek umiejetności psychologicznych i wychowawczych produkują malego potworka nad którym nie sposób zapanować 

- ojcowie się odsuwają i nie pomagają, Karyny mają o to do nich pretensje i żal, zaczynają się pretensje i rozszczenia, meżczyzn to jeszcze bardziej odpycha, uciekają w pracę albo znajomych 

 

Mam znajomych w wieku 20-28 lat i spora częsc ma dzieci w wieku 0-5 lat i jakieś 80% matek (bo z ojcami nie mam tak ścisłych relacji), przy szczerych rozmowach po kilku piwkach, twierdzi że kocha swoje dzieci nad życie ale gdyby mogły cofnąć czas to by się na nie, nie zdecydowały. Te pozostale 20 % jakoś daje radę i specjalnie nie narzeka, i realnie widać zadowolenie i spełnienie z rodzicielstwa ale przeważnie te osoby mają duże wsparcie rodziny, babć, dziadków, cioć; parter realnie im pomaga; dziecko jest wyjątkowo spokojne; oraz gdy sami rodzice są nieco mniej prymitywni, co przekłada się na rozsądniejsze wychowanie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

   Pierwsze dziecko miałem w wieku 26 lat, pobraliśmy się jak miałem 24, ona 23 lata. 

Nie sądzę abyśmy oboje byli niedojrzali do małżeństwa i macierzyństwa-tacierzyństwa.

Duża w tym zasługa mojej teściowej która dużo pomagała w opiece nad dzieckiem. Ale ona jest ze starego chowu.

Pomagała głównie małżonce, bo ja czułem się ogarnięty. Pierwsza kąpiel, przewijanie, (pieluchy tetrowe), wszystko ja.

Moja bała dotknąć się dziecka. Co do sfery emocjonalnej, owszem były awantury, na zasadzie docierania się.

Ale dziecko zawsze było na pierwszym miejscu. Moja nie próbowała grać dzieckiem, wiedziała i widziała że ojciec jest bardzo potrzebny.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Hippie napisał:

 ba, stwierdzili nawet, że im szybciej tym lepiej, bo im mniejsza różnica wiekowa między rodzicami a dzieckiem tym lepsza komunikacja... ple ple ple. 

Tą teorię zaczerpnęli z Pudelka? :D 

 

31 minut temu, Lalka napisał:

"Historia ku przestrodze" szczerze to myślałam, że temat będzie konkretniejszych, da do myślenia. Nie zaprzątam sobie głowy tym jak moje znajome się dogadują z partnerem. Nawet nie chciałabym wysłuchiwać takiego lamentu.

Polecam, to dobry materiał eksperymentalny. Mieszkałam kiedyś z parą, gdzie dziewczyna miała coś w rodzaju nerwicy natręctw. Ustawiła cały dom na nogi, aby zlew był zawsze wycierany do sucha. Jak zobaczyła gdzieś kropelkę dostawała dzikiego szału. Jak łatwo się domyślić, w szybkim czasie stałam się jej wrogiem. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie absurdem samym w sobie jest mieszkanie z kobietą i obcymi ludźmi w wynajmowanych mieszkaniu. Przecież to musi prowadzić do chorych sytuacji, że o braku jakiejkolwiek prywatności nie wspomne. Zreszta brak własnego lokum to pierwszy krok do frustracji kobiety...facet może być pewien, że Panna przy pierwszej okazji spierniczy na lepszą gałąź 

Edytowane przez dobryziomek
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie umiałabym chyba mieszkać z kimś razem na wynajmie. Dużo osób mi to proponowało żebym znalazła współlokatorke/ współlokatora. Nie umiem sobie tego wyobrazić.

@SelqetJa też lubię nadmierna czystośc, lubię sprzątać ale nie wpadam w paranoje :)  Chociaż nie wiem czy nie wpadłabym na punkcie czyszczenia toalety/ łazienki w takiej sytuacji.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@dobryziomek Oni wynajmują mieszkanie (jak w sumie większość w uk, Malo kto sie decyduje na własne mieszkanie) a nas wtedy przygarnęli na pokój, można powiedziec ze mieliśmy male problemy ze znalezieniem pokoju a jeszcze nie byliśmy gotowi na wynajem mieszkania więc nam pomogli ale widac bylo ze po dłuższym czasie juz draznilismy siebie nawzajem. Fakt, mieszkanie u kogoś jest bardzo ograniczające i na dłuższą metę męczące ale od czegos trzeba bylo zacząć. Trzeba bylo to przetrwać. Wtedy tez ja z moim przez cala ta sytuacje mieliśmy male problemy miedzy sobą ale poradzilismy sobie z tym i mysle ze to tylko bardziej umocniło nasz związek.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Lalka Szczerze to nie wiem co się z nimi teraz dzieje ale nie spodziewam się cudów. Jak jeszcze mieszkaliśmy z nimi nie było widać porozumienia między nimi, żadnej chemii. Widać było że się nie dobrali w ogóle charakterami. Najgorsze jest to jak traktują dziecko i wychowanie jego. U ojca wyraźnie widać, że ma niechcianego syna bo nim się w ogóle nie zajmuje. Jak było młodsze nawet go nie przebierał bo się brzydził a po za tym dotknięcie syna zwłaszcza luloka uważał za coś wstydliwego i odpychającego. 

Jak razem wychodzili gdzieś (co też było rzadkością) to jak wracali zamiast uśmiechów na ich twarzach było widać naburmuszone miny + płaczące dziecko. Jak na osobności z nami rozmawiali to było: " Brajanek nas wkur^&$ł" " popsuł cały spacer" 

Jakby im się udało ustabilizować to co jest między nimi to by znaczyło, że zaczęli być świadomi co robią źle, że ogólnie doszli do jakichś autorefleksji. Oni wydają się na to za prości. Łatwiej zwalić na tę drugą osobę niż poszukać pierw błędów u siebie. 

I to nie tak, że im życzę źle. W żadnym wypadku. Ale ktoś to by zobaczył to od srodka stwierdziłby raczej to samo ... że nie ma dla nich ratunku. Nikt przede wszystkim nie jest w stanie pomóc takiej parze - sami muszą się ogarnąć. Ale widać, też że mają wiele żalu do siebie samych i nie mogą zapomnieć krzywd sobie wzajemnie wyrządzonych, nie ma w tym związku w ogóle zaufania. Dlatego są na straconej pozycji. 

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

On 28.10.2017 at 11:40 AM, Hippie said:

Jedynie my się odsunęliśmy bo nie chcieliśmy już na to patrzeć i psuć sobie nerwów.To nie towarzystwo w którym chcemy się obracać ale co mieliśmy zobaczyć, zobaczyliśmy.Co więcej, przeraża nas fakt, że to nie jedyny taki przykład, który napotkaliśmy. Tu w Anglii jesteśmy wręcz otoczeni zewsząd takimi parami przez co odczuwamy deficyt ogarniętego towarzystwa.

10 lat na wyspie - spotkałem z jedna fajna osobę. Może tam wrócę ale chyba z przyczepa książek.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.