Skocz do zawartości

Czym jest mityczne "trzymanie ramy"?


bassfreak

Rekomendowane odpowiedzi

Najlepiej aby było to podane na przykładach albo nawet z życia wzięte czyli jedna sytuacja opisana w dwóch wariantach A i B, A gdzie gościu trzymał ramę B gdzie nie trzymał. Pytam bo czytając to forum można czasem ochujeć i trzymanie ramy kojarzy mi się z byciem tyranem i 100% szowinistą ale nie na tym rzecz chyba polega.

 

Zaraz ktoś napisze że trzymanie ramy to nie dać wejść sobie na łeb babie ale jest to zbyt ogólnikowe stwierdzenie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mityczne(bo chyba to miałeś na myśli) trzymanie ramy jest brakiem jakiegokolwiek zastanawiania się nad trzymaniem ramy. Kurtyna.

Zastanawianie się nad ramą jest działaniem pod kobietę typu czego ona oczekuje, jaki mam być dla niej a to przeciwieństwo tejże mocnej ramy przynajmniej w moim rozumieniu.

 

Ps. poszukaj po forum bo było jakieś mniej więcej 999999999 razy.

Edytowane przez jaro670
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mosze Red zmienił(a) tytuł na Czym jest mityczne "trzymanie ramy"?

1. Wstaję w sobotę u dziewczyny, około 8-9:00. Ona też przy mnie się budzi. Mówię, że dobra, muszę się zbierać, jadę na trening, później kilka spraw do załatwienia. Spotkamy się później, jak wypadnie, ale nie gwarantuję. Nie wiem, jak się wyrobię. A ona, zostań dzisiaj, nie idź na trening. No i praktycznie Pani rozstawia nogi. I pytanie, czy jestem sobą i zrobię to, co mówiłem, czy dam się wciągnąć w kobiece sidła. W tamtym momencie przeszło mi przez głowę. A może faktycznie zostanę w ciepłym łóżeczku. Ostatecznie górę wzięła rutyna i pojechałem. Dla mnie rama to wybór i utrzymanie siebie. I czy to był test, czy nie, to nie jest istotne. Ona później na 100% by się zastanawiała, że oo, to byłam ważniejsza dla niego od treningu, który tak kocha, uprawia tyle lat? Taka jedna prośba zadziałała? Kobieta niczego nie przegapi. Kobiety obgadują relację na wszystkich poziomach i stawiają mnóstwo hipotez. I taka też zostałaby pewnie postawiona.

 

2. Przykład, w którym ramy się nie trzyma to facet, który rezygnuje ze wszystkiego na rzecz kobiety i staje się kanapowym, kontrolowanym, zdradzanym misiem, bez żadnego szacunku. Mężczyzna zapatrzony w kobietę, który na zło reaguje maślanymi oczkami. Złe zachowanie kobiety musi mieć konsekwencje, nawet ostateczne, związane z zerwaniem. Paradoks taki, że wyciąganie konsekwencji ze złych zachowań, albo schłodzenie kontaktu wywołuje tylko u kobiet większy szacunek.

 

Obiad rodzinny. Wstaje Pan domu od stołu, żeby nalać sobie wody, bo mu się po ludzku pić zachciało. Nalał, wypij, usiadł ponownie. Żona do niego w tym momencie mówi to może innym też nalejesz i mi przy okazji, a nie tak sam sobie wszystko. I gościu ma dwie reakcje do wyboru. Odpowie, sama nalej i nie stresuj gości, albo wstanie i naleje, jak ludzka łajza, bo to ewidentny przytyk. Czekała świadomie, aż usiądzie, a mogła mu od razu powiedzieć przy tym, jak nalewał sobie napoju 2 metry od niej, co widziała. To właśnie takie sytuacje, de facto kluczowe dla dalszego rozwoju relacji i poczucia własnej wartości. Taka szpileczka wbita, chociaż miałeś drogę ratunku, ale się zgodziłeś na wbicie szpilki i olałeś.

 

Wiesz na pewno intuicyjnie, kiedy olałeś coś, czego nie powinieneś olać i to jest właśnie zaburzenie ramy. U mnie rama kojarzy się z niezachwianym zaufaniem do siebie, do własnych decyzji, z elementarnym szacunkiem do własnego życia.

  • Like 9
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, mac napisał:

Żona do niego w tym momencie mówi to może innym też nalejesz i mi przy okazji, a nie tak sam sobie wszystko.

Takiej sytuacji nie miałem ale coś czuję 90% przypadków pod tytułem "sama nalej i nie stresuj gości" skończy się jakąś hardkorową awanturą.

Za pewne to miało na celu spowodować zwarcie styków u pańci, ja pewnie bym wstał i nalał nie myśląc nad tym z drugiej strony zależy od sytuacji kogo rodzina, gdzie itd.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem, czy to trzymanie ramy, ale parę sytuacji z prozy życia małżeńskiego.

 

Przykład nr 1 - śmierdząca sprawa. Trochę już lat temu zauważyłem, że mi w samochodzie zaczęło cuchnąć. Na początku delikatnie, z czasem coraz mocniej. Nie jestem wyjątkowym estetą, ale nie wożę w wozie żadnych odpadków, resztek żarcia ani innego ustrojstwa. Klima na full - na początku pomogło. Potem już nie pomagało. Nawiew - nic. Coraz mocniej śmierdzi lekką zgnilizną. Zaglądam po maskę (to też zrobiłem w sumie od razu, jak smród narastał), czy mi jakieś zwierzęce biedaczysko nie przykleiło się do silnika od dołu i zrobiłem z niego przypadkowo marmoladę. Auto wtedy parę razy stało blisko lasu pod chmurką w trakcie kilku wyjazdów. A takie zdarzenia ze zwierzakami już miewałem, kuna albo inny czort poskubała mi raz sondę lambda. Nic. Minął dzień, drugi, trzeci. Nic. Ale zauważam, że smród leci od strony schowka pasażera. Zaglądam - a tam głęboko schowana zielona kanapka, w stanie takim, że powinna sama już z tego schowka wyleźć.

 

Opierdoliłem wtedy żonę jak święty Michał diabła, zupełnie nie w moim stylu. Komunikuję się cicho, spokojnie i nie jestem skłonny do ponoszenia głosu.

Jak to @Stary_Niedzwiedz mówi zawsze, reakcja była klasyczna - miś, ja nie wiem, jak to się tam znalazło! Dlaczego krzyczysz? Ale jakoś parę dni woziłem ją wcześniej do pracy.

 

No ja też nie wiedziałem. Ale pomogło. To był pierwszy i ostatni raz, kiedy takiego zgnilca i śmierdzącą niespodziankę w wozie znalazłem.

 

Przykład nr 2. Porządek. Żona dba o dom, nie robi chlewu, ale długo walczyłem z głupim nawykiem jej nieodnoszenia po sobie talerzyka po jedzeniu do kuchni. Naczynia nigdy nie tworzyły w zlewie wieży Jenga (przy dwóch osobach to w sumie trudne byłoby do zrobienia), ale ten nawyk, że to leży, a moje nigdy nie leży, doprowadzał mnie do szewskiej pasji. To raz, po n-tym poproszeniu o odniesienie do kuchni, znalazła brudny talerzyk w swojej torebce, gdy poszła do pracy. Obraziła się potem na mnie na kilka dni i się nie odzywała do mnie. Ale nie pamiętam, by przez ostatnie lata kiedykolwiek nie odniosła czegoś po sobie.

 

Przykład nr 3. Kwiaty. O tym już pisałem, ale powtórzę. Lubię kwiaty i lubię dawać kobietom kwiaty przy różnych okazjach. Najczęściej żonie. A że bywałem w rozjazdach, to czasami zamawiałem je przez kuriera, by jej było miło przy jakiejś rocznicy, gdy wiedziałem, że się np. cały dzień nie zobaczymy do późnego wieczora. I raz, przy jednej okazji, zamiast miłej (jak się spodziewałem) reakcji na miły gest, który oboje lubiliśmy, dostałem pretensje: a po co to, a ludzie o mnie gadali w pracy, bo głupie to jest itd. Skwitowałem - ok. Jak głupie, to kończymy zabawę, dopóki nie przetrawisz swojej reakcji i tego, jak się poczułem. No i tak na ponad rok z hakiem kwiaty wypadły z mojego prezentowego budżetu :)


Zero badyli, przy okazji jak i bez okazji. Koniec. Aż dotarło.

 

Wolę chyba określenie konsekwencja.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ramy sramy, konsekwencje, pierdololo. 

 

Są dwie prawdy i tylko dwie:

 

1) Gdy kobiecie będzie się to kalkulować, to od ciebie odejdzie. Jeżeli nie odchodzi i jest wierna, to dzisiejsza kalkulacja jest na twoją korzyść. Jednak jutro może się to zmienić. 

 

2) "Rama" to posiadanie na tyle silnej psychiki, aby w przypadku zaistnienia pkt. 1) nie uronić żadnej łzy, tylko zaakceptować to co się wydarzyło i ew. zminimalizować straty. Czyli nie podchodzisz do związku emocjonalnie. 

 

Dlatego "rama" jest tak ciężka do uzyskania. 

 

Na prawdopodobieństwo wystąpienia pkt. 1) można wpływać konsekwencją, stanem posiadania, wyglądem, doborem partnerki, etc., ale nigdy się go do 0% nie sprowadzi. 

 

Masz słabą psychikę (w stosunku do kobiet), jesteś emocjonalny, to jesteś w grupie podwyższonego ryzyka. 

Edytowane przez maroon
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.