Skocz do zawartości

Cena posiadania rodziny! Zostać, czy się rozwieść? Historia HARD


Rekomendowane odpowiedzi

W dniu 21.06.2021 o 13:40, Shit test odbiłem rozwodem napisał:

Dyskusji nie czytałem tylko pierwszy post. Stary wypieprzaj i to czym szybciej. Zostaw ją i dziecko - szkoda Twoich nerwów. Zostaw to wszystko jak leci i zajmij się sobą. Przy takim bałaganie to nawet kolorów nie rozróżnisz a gdzie mowa o podejmowaniu rozsądnych decyzji.

Nie mogę!  Nie teraz. Dziecko jest za małe. Mam za mało dowodów. Czekam, aż dziecko dorośnie… najlepiej jakby miało z 8 lat. Albo 12. Chce mieć silną więź z dzieckiem. Chce mieć pewną wygranego rozwodu. Chce mieć dowód że mnie zdradza, zdradzała lub będzie zdradzać. 

 

Ale Adwokata muszę już chyba poszukać, żeby w razie co działać  szybko… bo jak byśmy byli w PL to ona może porwać dziecko i uciec z nim do rodziców i z tamtąd nie wracać. Wtedy, jeśli ona będzie chciała tygodniami siedzieć u rodziców, a ja będę miał ją odwiedzać i dziecko.. wtedy rozwód..

 

Od tygodnia może 2. Super atmosfera. Do wczoraj w nocy, kiedy poprosiłem ją, żeby pokazała co robi. Przeglądała męskie perfumy na Allegro !! Nie mój zapach… nigdy mi nie proponowała takiego zapachu. Nie wiem na 100% ale chyba ten orbiter ich używa. No i nie chciała mi pokazać. Wchodziła w inne zapachy, zakładki. Wziąłem tel. Żeby cofnąć, to ona wzięła tel. I zaczęła wychodzić ze wszystkiego wstecz żebym tego nie zobaczył. Zapytałem wprost: ,,dla kogo to?”. Wymijające odpowiedzi. Zapytałem ponownie ,,dla kogo to?”. Odpowiada, że ,,aaa tak przegląda i dodaje do ulubionych”. Odwróciłem się i położyłem spać. Rano mieliśmy jechać z małym do takiego otwartego zoo… żona miła bardzo, sprzątała wszędzie (jakby miała jakieś wyrzuty sumienia). Wszystko okey. Ja powiedziałem kiedy jedziemy, kiedy wrócimy itd. Zaplanowałem wszystko. Okey.  Ona miała pretensje, ze nie jedziemy nad wodę, tylko tam do zoo z myślą o dziecku.. (myśli tylko o sobie). Nagle ona eksplodowała jak chciałem żeby wzięła dziecko do łazienki, bo płakał za nią bardzo…

Ja - spokój. Potem ona przebiera dziecko, a on płacze mocno, chciał jej, przytulić się, niedawno wstał. A ona widzi, że dziecko płacze i zero reakcji. Jak widzi mnie, że martwię sie małym, ona czuje, ze ja chce zeby sie pospieszyła. I go wzięła, to ona momentalnie mega wolno zaczęła go przebierać ! Wziąłem go na ręcę, żeby się uspokoił. - cały czas mój stoicki spokój. Mówię jej, że nigdzie nie jedziemy dziś ani jutro, może za tydzień. Nie chcę jazd ani kłótni. Bo jej by nie przeszło a tylko by prowokowała kłótnie jakąś. Ona wychodzi z domu… stawiam warunek - jak dziecko się uspokoi. Bo poszłaby z dzieckiem, dziecko by płakało, a ona by nie wzięła go na ręce. Dziecko po pół godziny się uspokoiło, normalnie można było je postawić na ziemi i się bawił. Ale do tej pory, żona zadzwoniła do matki wyżalić się, (nic nie mówiła o tym, że się darła i trzaskała drzwiami itd)., matka jej proponowała oczywiście, - rozwód. Straszyła policją, już chciała dzwonić - mówiłem, że ,,bardzo proszę dzwon”, mówiłem, że wypuszczę jak dziecko się uspokoi. Nie chcę żeby w dziecku zakodowało się, że podczas kłótni trzeba uciekać od taty - że tata zły. Na policję nie zadzwoniła. To powiedziała, ze kupuje bilet do PL i wyjeżdża. Powiedziałem okey, ale musimy ustalić kiedy wracasz, bo nie mogę rzucić pracy z dnia na dzień/ albo brać urlopy tygodniowe na zawołanie, zeby sie z dzieckiem widzieć, bo żona porwała dziecko. Albo bierzemy rozwód, albo musimy ustalić o chuj chodzi. Jak dziecko sie uspokoiło to nie chciała wyjść z mieszkania ! Mówiła, że wyjdzie wtedy kiedy ona chce. Mówię, że może zamówić bilety na dworze, nie musi w mieszkaniu. Nie śpieszyło się jej w ogóle z wyjściem. Być może mnie nagrywała, ale ja ją też. Powiedziała, że chce ode mnie odejść. Jak zapytałem ,,Co? W jakim sensie?” Odpowiedziała: ,,chce wyjechać do PL na jakiś czas, odpocząć”. 

 

Dzisiaj rano, po nocy, wyciągnęła z szeregu książkę którą ja kupiłem sobie i położyła na płasko, żeby było widać. Albo ona sama ją przeglądała. Albo bała się, że domyślam się, że mnie zdradzała i bała się, że ją zostawię. Albo chciała mną manipulować, żebym zwrócił na to uwagę, że jestem ważny dla syna (książka Pt.,,zdradzony przez ojca”).

 

Takich akcji z takimi wyjazdami na wycieczki weekendowe, było mnóstwo. Zjebane wyjazdy. Dlatego nie mogłem się zgodzić i jechać. 

Tak jak pisałeś @Kespert przestała działać świadomie i załączył jej się schemat wzorca z domu:  ,,tzipa zawsze rządzi, pantofel zawsze błądzi"

 

Matka będzie jej już prała mózg cały czas - rozwód, rozwód. Jak i ojciec. Chciałbym, zeby - jak do tego rozwodu dojdzie kiedyś, żeby to ona płaciła alimenty, i wtedy zobaczyła:, jak dobrze jest słuchać głupiej mamuśki i tatuśka. 

W dniu 17.06.2021 o 11:40, spitfire napisał:

@Mugen2 

Cytat

baba robi Ci huśtawkę emocjonalną, po to byś cały czas kręcił się na takiej fajnej hiperboli emocji. 
Oglądnij i wyciągnij wnioski. 

Mega materiał. Mega. No dokładnie tak jest jak piszesz. Dzięki za filmik. Ja natomiast dzięki Twojemu materiałowi trafiłem na ten, Warto obejrzeć !!! 

Cytat

Znam dobrą adwokatkę ale z rejonu Śląska 

 

Nie moje województwo, ale możesz dać namiar.
 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 17.06.2021 o 13:10, Kespert napisał:
Cytat

Od kilku tysięcy lat, nikt nie znalazł odpowiedzi - albo odpowiedzi jest całe mnóstwo, tylko żadna nie jest właściwa. Wolna wola oznacza, że dla każdego z nas - cel jest jego własny, a droga do celu - jego walką.

 

No właśnie jedna pisarka Niemiecka uważa tak:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Tresowany_mężczyzna

 

Tresowany mężczyzna[1][2][3](niem. Der Dressierte Mann) – książka Esther Vilar z 1971 roku. Główną ideą książki jest teza, iż kobiety nie są uciskane przez mężczyzn, ale kontrolują mężczyzn na swoją korzyść[4].

 

Książka próbuje dowieść, że wbrew powszechnie panującej feministycznej retoryce, kobiety w kulturach uprzemysłowionych nie są uciskane, ale raczej wykorzystują ugruntowany system manipulacji mężczyznami.

Vilar napisała: Mężczyźni byli szkoleni i tresowani przez kobiety, nie inaczej niż Iwan Pawłow tresował swoje psy, by stały się ich niewolnikami. Jako rekompensatę za ich pracę mężczyźni czasami korzystają z pochwy kobiety. W książce stwierdziła, że młodzi chłopcy są zachęcani do kojarzenia swojej męskości z umiejętnością seksualnej intymności z kobietą, a kobieta może kontrolować mężczyznę, wzmacniając społecznie jego poczucie męskości. Vilar stwierdziła, że dzieje się to już od jakiegoś czasu.

Autorka stwierdziła, że definicje i normy społeczne, takie jak koncepcja, że kobiety są słabe, są konstruowane przez kobiety z myślą o ich potrzebach. Vilar wyjaśnia, jak to działa: jeśli kobiety są postrzegane jako słabe, oczekuje się od nich mniej, a zatem daje się im więcej swobody w społeczeństwie niż mężczyznom. Vilar twierdzi, że kobiety są generalnie poszukiwaczkami złota(ang. gold-diggers), które próbują wydobyć pieniądze i inne zasoby materialne od mężczyzn. Jednym ze środków, za pomocą których kobiety kontrolują mężczyzn, aby dokonać tego transferu zasobów, jest pochwała. Kobiety chwalą mężczyzn tylko wtedy, gdy ich potrzeby są w jakiś sposób zaspokojone.

Innym sposobem manipulacji jest kalkulowane wykorzystanie emocji. Vilar stwierdziła, że kobiety mogą kontrolować swoje reakcje emocjonalne, podczas gdy mężczyźni nie mogą, i że kobiety tworzą zbyt zdramatyzowane reakcje emocjonalne, aby zwrócić ich uwagę: „szantażują” emocjonalnie mężczyzn.

Kobiety używają również seksu jako narzędzia manipulacji i kontroli, ale również tradycyjnych koncepcji miłości i romansu, które są postrzegane bardziej pozytywnie niż seks, aby kontrolować życie seksualne mężczyzn. Vilar pisze, że mężczyźni nic nie zyskują na małżeństwie i że kobiety zmuszają ich do niego pod pretekstem, że spełnia ono ich romantyczne pragnienia.

Książkę zamyka Vilar stwierdzając, że trudno byłoby zmienić sytuację, odwołując się do kobiet, ponieważ kobiety są nieczułe na los mężczyzn i niechętne do rezygnacji z wygodnej pozycji w społeczeństwie. Od mężczyzn zależy, czy przejdą przez te oszustwa i szantaż emocjonalny i poddadzą go otwartej krytyce, zanim nastąpią jakiekolwiek istotne zmiany.

 

Książka cieszyła się dużą popularnością w momencie premiery, po części ze względu na duże zainteresowanie prasy[5].

Vilar pojawiła się w The Tonight Show 21 lutego 1973 roku, aby omówić swoją książkę. W 1975 roku została zaproszona przez Westdeutscher Rundfunk na telewizyjną debatę z Alice Schwarzer, uważaną za czołową przedstawicielkę ruchu kobiecego w Niemczech[6]. Debata ta wywołała kontrowersje, w szczególności ze względu na wysoki stopień agresji. W pewnym momencie Schwarzer stwierdziła, że Vilar jest „nie tylko seksistowska, ale i faszystowska[7] i porównała jej książkę z nazistowskim dziennikiem Der Stürmer[8].

Vilar stwierdziła, że otrzymała groźby śmierci z powodu książki: Nie wyobrażałam sobie wystarczająco szeroko izolacji, w jakiej znalazłabym się po napisaniu tej książki. Nie wyobrażałam sobie również konsekwencji, jakie miałaby ona dla późniejszego pisania, a nawet dla mojego prywatnego życia – groźby użycia przemoc nie ustały do tej pory[9].

 

Cytat
Cytat

Nie uwierzyłbyś. Gdybyś wierzył w ich opowieści, to do ślubu byś nie dążył. Problem znany, czasem niektórym nie da się pomóc - muszą sami się przypalić, by zrozumieć że ogień jest gorący. Ale to, że ogień jest gorący nie jest samo w sobie złe czy dobre - ogień jest. Po prostu jest sobą. Kobiety są sobą, mężczyźni zresztą też. Ecce homo.

 

Żyłem w Matrixie. 

Cytat

 

 

Cytat

O co takiego się pyta, że Ty zmieniasz temat? Czyżby słynne "czy mnie jeszcze kochasz?" ;)

 

Nie, o to nigdy nie pytała. Pytała gdzie jechałem z pracy, bo mnie widziała (podobno), bo pojechałem się przejechać, usiąść, poczytać forum. Powiedziałem jej. To twierdziła, ze ją kłamię. Ona w nic nie ufa. No i dopytuje do skutku, kiedy ja jej mówię prawdę. Albo próbuje zmienić temat, to jest nieustępliwa.

Cytat

 

 

Kiedyś pewnego dnia, ta pewność przyjdzie.

 

Ja chcę i być i się rozejść. Oba jednocześnie. To, że odejdę to wiem na 100%. Bo nikt mnie nie krzywdził nigdy tak masakrycznie. Tylko nie wiem kiedy to nastąpi.

Cytat
Cytat

Sam musisz znaleźć sposób. Nie ma jednej odpowiedzi, bo każdy z nas jest inny.

 

 

Zauważyłem, ze kiedy ,,jestem jak skała” np. Dziś i wczoraj. I nie rusza mnie nic. To ona tego nie ogarnia. Jakby doceniała to jako moją siłę. Dodam, że podświadomie mnie głowa zaczęła boleć mocno i szum w uszach bardziej. Dziś przeszło (głowa). No i ona powiedziała mi, że ona nie ogarnia tego, w jaki sposób ja to robię, że nie ma bata na to, ŻE JA NIE daję upustu emocjom (według mnie np. Płacz, krzyk, nerwowość, złość, trzaskanie drzwiami). Odpowiedziałem jej, że rodzice mnie tego nauczyli w dzieciństwie i dzieje się to automatycznie - reguluję swoje emocje, czego ona nie potrafi i uważam, że mi zazdrości, że ja potrafię panować nad swoimi emocjami, a ona tego nie potrafi.

No i uzyskałem dzisiaj info pisemnie przez komunikator, ze ona chce rozwodu. Po czym wieczorem poszliśmy na pizzę. Odpisałem jej na to: ,,okey”. Po czym wieczorem byliśmy zamówić pizzę. Pojebane to. Moim zdaniem jest dokładnie tak jak to opisuje w książce. ,,tresowany mężczyzna”. Ta książka została napisana DLA MĘŻCZYZN przez Kobietę. Pisarka została przez to pobita przez feministki i grożono jej. Logiczne byłoby to, że na zachodzie ktoś dążyłbym do tego, żeby wprowadzić i rozpowszechniać ISLAM. 

Cytat

 

Cytat

Nie chcesz tego "ogarniać", uwierz na słowo - nie warto na długą metę. Dla mnie przynajmniej, związek oparty na "ręcznym sterowaniu" to niewiele więcej niż zniewolenie drugiej osoby, a psychopatą aż takim nie jestem. Więzień przykuty łańcuchem jest tak samo zniewolony, jak więzień który wie że odejście oznacza śmierć jego bliskich. I czasem emocje są silniejsze niż fizyczny łańcuch.

Użyłem złego słowa. Miałem na myśli, jak rozmawiać mniej logicznie a bardziej żeby kobieta czuła emocje w rozmowie. Tego trzeba się nauczyć? Czy po prostu to domena głupich? 

 

 

Cytat
Cytat

Jak chcesz, poszukaj sobie w necie informacji o eksperymencie Calhouna zwanym "mysia utopia".

Przeczytałem. No dokładnie to zauważyłem, że to tworzy się na zachodzie. Obecnie też w PL. A Mój ojciec mawiał ,,za dużo jest dobrobytu, to … przez dobrobyt” - miał rację. I moim zdaniem sterowane są kobiety, bo sterując kobietami, steruje się mężczyznami..  Z kolei mój kolega powiedział, że świat jest przeludniony i ktoś dąży do tego, żeby zmniejszyć populację… 

 

Co robić? Jak wychowywać dziecko? W tym społeczeństwie, gdzie dzieciaki nie wychodzą z domów - PC , TV, Smartphony. Jak ich uczyć umiejętności społecznych? Mówiłem do żony, że wiem jakie są tego wady. Że będę chciał dziecku organizować czas wśród ludzi, wśród tych ludzi/dzieci którzy nie siedzą 24h przez PC, TV… Czy to w obecnych czasach też jest utopia? 

 

Cytat
Cytat

Jestem człowiekiem, przeklętym ciekawością. Która kazała mi się zajmować tym, co mnie interesuje - w funkcji czasu. Co nieco z psychologii się też o mnie otarło, bo była potrzeba posiadania powiązanego papieru państwowego. Ale nie, nie jestem psychologiem; zawodowo to dziś logiką zarabiam na chlebek i masełko :) 

Mało konkretne. Nie rozumiem. 

 

Cytat
Cytat

Są rzeczy których nie możesz napisać publicznie na Forum.

Np? Mam wrażenie, że wszystko tu napisałem…

Cytat
Cytat

Są rzeczy, których sam przed sobą pewnie jeszcze nie chcesz przyznać.

Co masz na myśli? Napisz wprost. 

 

Cytat

 

Cytat

Pamiętaj przy tym, że jak w większości zawodów, 80% to partacze albo co najwyżej rzemieślnicy; nie zniechęcaj się jedną czy dwoma porażkami.

Nie zniechęca mnie porażka. Tylko bardziej czas, który cenię.

 

W dniu 14.06.2021 o 13:28, Kespert napisał:

Kult Matki Polki. Wychowanie przez pokolenie kobiet, których mężowie zginęli podczas wojny, w duchu "kobiety nie wolno uderzyć nawet kwiatkiem", czy "musisz być miły dla dziewczynek". I takie wychowanie powoduje blokady, gdy okazuje się że kobieta jest jak najbardziej stworzeniem biologicznym, a "chuj jej w dupę" to nie przekleństwo, a jej życzenie na dzisiejszą noc. Brutalne zderzenie wychowania z rzeczywistością.

 

Nie miałem na myśli wychowania. Jak to możliwe, że takie jest PRAWO ? Że prawnie tak jest? Jak do tego doszło? Skoro mężczyźni są u władzy. Nie kobiety. Feministki to wywalczyły? I jak to możliwe, że nadal prawnie tak jest. Kiedy to się skończy? Mężczyźni są ślepi?  - Kiedy kobiety będą szanować mężczyzn, Czy dąży to do mysiej utopii. ?? 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minutes ago, Mugen2 said:

Tylko nie wiem kiedy to nastąpi.

Albo jak Ty zaczniesz działać w tym kierunku, albo jak ona zacznie działać w tym kierunku.

8 minutes ago, Mugen2 said:

uzyskałem dzisiaj info pisemnie przez komunikator, ze ona chce rozwodu. Po czym wieczorem poszliśmy na pizzę. Odpisałem jej na to: ,,okey”. Po czym wieczorem byliśmy zamówić pizzę. Pojebane to.

Ano, dość mocno. Co kto lubi.

8 minutes ago, Mugen2 said:

Miałem na myśli, jak rozmawiać mniej logicznie a bardziej żeby kobieta czuła emocje w rozmowie. Tego trzeba się nauczyć?

Bądź sobą. Jeśli zechcesz zmienić swoje "właściwe" zachowania, by osiągnąć "jakiś" skutek u innej osoby, to już można zacząć nazywać manipulacją. Stąd uważam, że lepiej się tego - nie uczyć. Inaczej - kwestią decydującą jest "po co?" się tego ktoś chce uczyć.

11 minutes ago, Mugen2 said:

Czy to w obecnych czasach też jest utopia?

Zawsze są jakieś czasy. Czasy bitników, skinów, smartfonowych zombi i influenco-youtuberów - wszystko kiedyś przeminie.

 

13 minutes ago, Mugen2 said:

Co masz na myśli? Napisz wprost. 

Nie wiem - zdolności jasnowidza nie posiadam. Ale wiem, że opisujesz swój punkt widzenia - masz kontrolę nad przekazywaną informacją.

Co do jasności przekazu... ja nie piszę tego, co chcesz usłyszeć. Piszę to, co mi wydaje się, że powinienneś usłyszeć w tej chwili.

14 minutes ago, Mugen2 said:

Nie zniechęca mnie porażka. Tylko bardziej czas, który cenię.

Czy zaczniesz działać w tym kierunku, czy nie, czas i tak upłynie.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do autora:

 

z mojego doświadczenia życiowego wynika, że osoby takie jak Ty, proszą o porady tylko po to, by się utwierdzić we własnych przekonaniach i podbudować swoją kulejącą samoocenę, konsekwentnie obniżaną przez małżonkę.

 

Jednak i tak nie wdrożysz tych rad w życie, jesteś za słaby. Będziesz w tym tkwił, najpierw nazywało się "rok na próbę", potem będzie "dla dziecka".

Wymówki będą wciaz i racjonalizowanie sobie tego stanu rzeczy.

 

Nie mówię, że coś nie tak z Tobą, bo może po prostu tak czujesz i to kontynuujesz ale założę się , że to ona Ciebie zostawi i ogoli do skóry przy podziale majątku.

Sam nic nie zrobisz dlatego nawet nie silę się na jakiekolwiek rady. 

 

Gdybyś był silny to w ogóle do tego ślubu by nie doszło, bo to co przeczytałem , co miało miejsce dzień przed weselem mnie osobiście katapultowałoby 100km dalej.

O reszcie , już po ślubie już nie piszę, nie komentuję.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, Wolumen napisał:

Do autora:

 

z mojego doświadczenia życiowego wynika, że osoby takie jak Ty, proszą o porady tylko po to, by się utwierdzić we własnych przekonaniach i podbudować swoją kulejącą samoocenę, konsekwentnie obniżaną przez małżonkę.

 

Jednak i tak nie wdrożysz tych rad w życie, jesteś za słaby. Będziesz w tym tkwił, najpierw nazywało się "rok na próbę", potem będzie "dla dziecka".

Wymówki będą wciaz i racjonalizowanie sobie tego stanu rzeczy.

 

Nie mówię, że coś nie tak z Tobą, bo może po prostu tak czujesz i to kontynuujesz ale założę się , że to ona Ciebie zostawi i ogoli do skóry przy podziale majątku.

Sam nic nie zrobisz dlatego nawet nie silę się na jakiekolwiek rady. 

 

Gdybyś był silny to w ogóle do tego ślubu by nie doszło, bo to co przeczytałem , co miało miejsce dzień przed weselem mnie osobiście katapultowałoby 100km dalej.

O reszcie , już po ślubie już nie piszę, nie komentuję.

Wyjaśnię CI coś, bo uważam, że nie rozumiesz tego co ja czuję. 

Wyobraź sobie, że dla mnie, największym życiowym celem wręcz marzeniem, było założenie rodziny, szczęśliwej rodziny. Dać poczucie bezpieczeństwa dzieciom i żeby one były szczęśliwe. 

Znalazłem osobę która mi się mega spodobała i z którą się czułem fantastycznie. Zrozum, że ja się czułem wtedy jak NIGDY w życiu. Momentami jakbym miał 2000% dopaminy. Coś nieprawdopodobnego. Ona też się tak czuła - tak mówiła i to było widać. Już przed ślubem było wiele czerwonych flag. Lecz ja nie odpuszczałem. Nie chciałem znowu zaczynać od nowa i myślałem, że wszystko da się naprostować, że to minie ! Było coraz gorzej, więc dałem sobie rok czasu po ślubie. Jeśli nie rozumiesz o co chodzi, to znaczy, że nigdy nie spotkałeś na swojej drodze osobę pokroju socjopatki która robi akcje, potem jest idealna i tak w kółko, do uzyskania swoich korzyści. Jeśli ktoś wpada pod taką osobę i Nie wie z kim jest, to praktycznie zawsze otworzy oczy kiedy zostanie zraniony. A takie osoby potrafią grać na emocjach tak jak zdobywcy Oskarów !!! Może tego nie doświadczyłeś. Ja Tak. 

 

Ja zdawałem sobie sprawę, że jak to nie wyjdzie, ta relacja po ślubie nie wyjdzie na prostą, to ja w przeciągu 5 lat, może 10 lat, będę szukał odpowiedniej kandydatki, żeby założyć rodzinę. A ja nie chciałem tego czasu marnować. Wolałem dać rok szansy.

 

Dlaczego tak się stało? Nie miałem umiejętności miękkich, społecznych. Do czasu studiów mega dużo grałem, oraz TV. Idealizowałem świat, nie sądziłem, że są ludzie na tyle źli. Że rodziny nie są szczęśliwe. Itd. Że kobiety są takie… Nie wiedziałem tego w ogóle. DLaczego tego nie wiedziałem? Skąd miałem się dowiedzieć? Ojciec miał mi tą wiedzę przekazać? Wujek ? Ja nie wiedziałem, dlaczego kobieta się tak zachowuje. Szukałem psychologa on-line tuż przed ślubem, żeby mi ktoś wyjaśnił, żebym zdobył wiedzę, o co chodzi!. 

 

,,dla dziecka”. Chodzi o to, że ja nie znam przyszłości, nie wiem co będzie lepsze dla dziecka. Ale widząc jej rodzinę i ich wychowanie, to wyobraź sobie, że dziecko gdy trafi po rozwodzie do matki i jej domu rodzinnego, to przez moją żonę - socjopatkę i jej matkę - socjopatkę, dziecko też takie prawdopodobnie będzie. Mega duża szansa na to. Mam pozwolić na to, żeby dziecko widziało we mnie bankomat i wykorzystywało mnie tylko i wyłącznie dlatego, że mam kasę ?! I znienawidzi mnie bo matka nastawi tak dziecko? Ja się nie dziwię, że niektórzy ojcowie porzucając rodzinę porzucają dziecko. BO realnie stracili wpływ na wychowanie i realnie tym samym stracili dziecko/rodzine (mowa o tym gdy dziecko trafia do żony socjopatki i jej matki socjopatki). 

 

Z kolei nie wiem, dziecko zostając i będąc z nami razem może przez te huśtawki emocjonalne być doszczętnie zniszczone psychicznie - lęki i zaburzenia. Pomimo iż ja bym dziecko kochał i nie krzywdził i matka też- mogłaby nie mieć do dziecka aż tak złego nastawienia. ALE TO CO BY SIĘ DZIAŁO MIĘDZY NAMI MIAŁOBY WPŁYW DESTRUKCYJNY NA DZIECKO. A Ja widzę, że żona pieprzy jedno a robi drugie - wychowanie dziecka. Lecz ja mam wpływ na to, żeby jej przetłumaczyć z niektórymi rzeczami, albo zabronić. I widzę, że czasami są hardcorowe sytuacje, ale to działa. Gdyby nie ja, to dziecko by źle chodziło, nie wychodziłoby na place zabaw, itd. Itd. Ja mam duży realny wpływ na wychowanie dziecka. Ja to widzę i wiem. Choć nie wiem co będzie jak mały dorośnie i będzie czegoś chciał a zobaczy, że matka się na to godzi i mnie wyśmiewa. Czy dziecko nie zobaczy we mnie kogoś złego i czy nie będzie wtedy stać po stronie matki, bo może uzyskać to co chce… bo matka na to pozwoli i wyśmieje ojca.

 

Jeśli do tego dojdzie.

 

I Ja realnie będę się czuł jak wróg po drugiej strony barykady - ojciec sam - matka z dzieckiem. A nie - ojciec i matka zgodni - dziecko samo = w sensie że dziecko nie będzie szantażowało drugiego rodzica trzymając sztamę z pierwszym. To wtedy zdecyduje o odejściu. Nie będę chciał czuć się jak śmieć wykorzystywany przez dziecko i matkę jednocześnie. Bo matka będzie grać dzieckiem, a dziecko matkom, lub z matką przeciwko mnie. Wtedy będę czuł, że nie mam wpływu na wychowanie, więc odchodzę. 

 

Ale powtarzam jeszcze raz. Ja nie wiem jak będzie. Wiem jak jest tu i teraz. 

 

,,dla dziecka”. Tak, to jest moje marzenie - dziecko. Tak, kocham go nad życie. Dlatego też tak trudno byłoby mi go zostawić. Czy boję się ? Tak boje się. Że wygranie sprawy o dziecko byłoby jak gra w totolotka. Gdybym miał wcześniejsze nagrania to myślę, ze byłoby łatwiej. Czy jestem egoistą? Uważam, że nie. Dlatego szukam rozwiązań które dla dziecka byłyby lepsze. Nie dla mnie. Dla dziecka.

 

,,Gdybyś był silny to w ogóle do tego ślubu by nie doszło, bo to co przeczytałem , co miało miejsce dzień przed weselem mnie osobiście katapultowałoby 100km dalej.”

Może masz rację. Ale u mnie jest takiego rodzaju problem, że przez długi czas nie potrafiłem reagować na krzywdę jeśli ktoś mi wyrządzał. Nie potrafiłem stawiać granic. To jest wynikiem tego co ojciec robił podczas mojego dzieciństwa - czyli on sprawił, że nie potrafiłem się bronić, stawiać granic. Wiem kiedy i czym to sprawił. I sam do tego doszedłem. I po tym co miało miejsce dzień przed weselem i wcześniej, i później, ja nie potrafiłem się zezłościć. Ja czułem ból. Ja czułem najgorsze bóle. Ale nie potrafiłem być zdenerwowany. Wyobrażasz to sobie? Byłem zdenerwowany, ale to się przemieniało w ból. Nie potrafiłem się zezłościć. 

 

Ja miałem kiedyś tak, że nie potrafiłem się zezłościć na jakiegoś kolesia któremu silnie czułem potrzebę Dania w mordę… Czułem mega silną potrzebę zezłoszczenia się, agresji. A czułem spokój !!!! Rozumiesz to? No nie mogłem. Czułem się strasznie, że nie mogę wywołać agresji. I dokładnie to samo było dzień przed weselem i po weselu. 

 

Ale ta agresja przyszła. … mijały miesiące, i przyszła. Ja byłem na siebie wściekły, że ja tak nie zareagowałem jak piszesz. Że ja się nie katapultowałem 100km dalej. I te myśli nie dawały mi spokoju. I zamiast granic które powinienem stawiać od samego początku (parę postawiłem)…  to ja wybudowałem mur nie do przebicia. A Za tym murem eksplodowały we mnie bomby atomowe. No dosłownie. 

 

Ja kładąc się do łóżka jednego dnia, widząc jak wygląda ten związek / ta rodzina, że leżymy obok siebie plecami, że zostałem tak poniżany i poniżony. Miałem eksplozje. Nie do zniesienia. Że ja musiałem wstać z łóżka pójść do drugiego pokoju i zrobić 100 pompek za jednym razem bez przerwy. W ogóle się nie zmęczyłem. Potem znowu 20 pompek w innej pozycji, potem znowu 20 w innej. Nic mi nie przeszła złość. Nic a nic. Musiałem działać, żeby to powstrzymać. Musiałem pójść do żony i jej powiedzieć. Zapytałem jej. Zgadnij jak się czuję w tym momencie. Ona odpowiedziała : … już nie pamiętam co. Chyba ze normalnie… ja jej powiedziałem. Jestem wściekły na 1000000%. Masz mnie przytulić. Ona była PRZERAŻONA. Bo ja wyglądałem normalnie, ale byłem w środku rozrywany przez atomówki. Zrobiła to i powoli mi przechodziło. 

 

Tak więc ja mam niesamowitą siłę woli - skoro ja potrafię zapanować nad swoim porwaniem emocjonalnym. Żeby kogoś nie skrzywdzić. @Kespert pisał, że raczej tego się nie da panować. Da się. Ale to jest cholernie trudne. Trzeba znać techniki, mieć dużo empatii. Ja musiałem zastosować 4 techniki do tego. Ćwiczenia fizyczne, odizolowanie się chwilowe, rozmowa, bliskość.

 

no i złości we mnie było mega. Meeega. Po tym co się stało i jak byłem poniżany. Po prostu ta złość przyszła za późno. I ta złość nadal we mnie siedzi, do tego stopnia, że ja już nie dam się poniżać nikomu! I jak ja mam poczekać 5 lat, 12 lat, rok, parę miesięcy. To ja poczekam. I się rozwiodę. I nic tego nie zmieni. I nawet jak teraz byłoba sielanka do 60 - dziesiątych moich urodzin. 55 moich urodzin. To ja wystawiam jej walizki i mówię, że - za to, to i to, rozwód i dowidzenia ! Jeśli dziecko będzie w wieku dorosłym - że matka nie będzie miała psychicznego wpływu na nie. A Dziecko przeczyta to forum, może uwierzy, może nie. Może będzie miało to w dupie. A ją karma dopadnie. Jak pójdzie do pracy wśród ludzi. Jak dziecko zacznie się odwracać od niej i zgadzać z moim punktem widzenia. 

 

Jak ja żałuję że nie mam nagrania kiedy prosiłem ją o adresy jej rodziny , bo chciałem wysłać im zdjęcia z wesela. Ona na to: ,,nie podam Ci, nie podoba mi się to, coś knujesz”. Zebrałem adresy jej rodziny sam - wszystkich wypytałam czy mi podadzą. Gdyby Jej rodzina to usłyszała !!!! To daję rękę uciąć, że nikt by nie stanął po jej stronie. Jak można zabronić mężowi wysyłki zdjęć ślubnych. Zresztą u mnie w rodzine to tradycja ze się rozdaje i przekazuje zdjęcia rodzinie po ślubie. 

 

Gdybyś czytał uważnie, to byś wiedział, że nie ma żadnego podziału majątku. Ponieważ była spisana intercyza przed ślubem. 

 

Wczoraj albo przedwczoraj wysłała mi zdjęcie ,,oczami dżentelmena”, czy coś podobnego… coś o miłości. Śmieszy mnie to. Ona według mnie ma miłość gdzieś. I powiedziałem jej, że jak byłem mały to wierzyłem w coś takiego jak miłość. Teraz w bajki nie wierzę. 

 

 

Rok temu przeglądając jej tel. Widziałem jak ,,zaczepiła na fb”, 2 kolesi. Wysłała jednemu zaproszenie do grona znajomych. A drugiego polubiała zdjęcia. Tego co zaprosiła, z twarzy wyglada mega średnio, ale jest dobrze wysportowany. Ona już wtedy szukała sobie nową gałąź! Odezwał sie do niej ten Gostek na jej urodziny. A teraz coś z nim pisała w tajnej konwersacji, bo zrobiła screeny i mi pokazała dzisiaj ! O czymś musieli pisać wcześniej i ona mu odpisała, ze ma męża, rodzine i ze życzy mu szczęścia i ze on ja zaskoczył, i ze życzy mu powodzenia i ze dziękuje mu (w sensie ze jest jej miło). A on jej napisał, ,,ze gdyby sie chciała spotkać na …… wiadomo co, to ze mogą sie spotkać.”. Ja to totalnie olalem. Ją to chyba wkurwiło, że nie byłem zazdrosny, albo że nie dopytywałem, albo że mnie to średnio obchodzi, albo że nie doceniam JEJ SZCZEROŚCI…  Ona do mnie, ze się nim brzydzi… Może twarzą, ale szkoda, że nie powie, jakie on ma ciało i że nie powie, ze ciało ma fajne… 

 

ja do niej na to, że na bankomat się nadaje (skoro się nim brzydzisz), nie musisz z nim uprawiać seksu, może raz na pare miesięcy, albo raz na rok. Ważne żeby kasę dawał. 

 

Koleś oczywiście w wiadomościach spuszczony na maksa, złapał przynętę. Jak pies z wywalonym jęzorem. Ona wie, że zawsze sobie znajdzie jakiegoś ,,psa” który będzie jej usługiwał.
Szkoda, ze nie była szczera jak potajemnie pisała z orbiterem…
 

Co do majątku jeszcze raz. Moim majątkiem jest CZAS. Czas spędzony z dzieckiem. Po rozwodzie, kupię czas na spędzanie go z dzieckiem? Raczej NIE.

 

 

 

 

Nie wiem jak Ci to zobrazować, żebyś wczuł się w moje położenie. Żebyś to zrozumiał.

 

 

Kto mówi, że jest na Świecie tylko 7 cudów, ten nigdy jeszcze nie przeżył narodzin dziecka.

Kto mówi, że bogactwo jest wszystkim, jeszcze nigdy nie widział uśmiechu dziecka. 

Kto mówi, że tego świata nie da się uratować, zapomniał, że dzieci oznaczają nadzieję. 

,Honoré de Balzac‘

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 hours ago, Mugen2 said:

Wyobraź sobie, że dla mnie, największym życiowym celem wręcz marzeniem, było założenie rodziny, szczęśliwej rodziny. Dać poczucie bezpieczeństwa dzieciom i żeby one były szczęśliwe.

Ty jesteś częścią tej rodziny, i masz prawo być szczęśliwy.

14 hours ago, Mugen2 said:

To wtedy zdecyduje o odejściu.

Dokonałeś wyboru, określiłeś ramy czasowe.

14 hours ago, Mugen2 said:

Dlatego szukam rozwiązań które dla dziecka byłyby lepsze. Nie dla mnie. Dla dziecka.

Wybrałeś cel Swojego życia - życie nie dla Siebie, a dla innych. Twój wybór, Twoje życie.

14 hours ago, Mugen2 said:

Jestem wściekły na 1000000%. Masz mnie przytulić. Ona była PRZERAŻONA.

I słusznie się bała. Takie zachowanie, nakaz fizycznej bliskości, powiedzmy delikatnie - nie podoba mi się. Prokuratorowi też by się nie spodobał.

14 hours ago, Mugen2 said:

raczej tego się nie da panować. Da się. Ale to jest cholernie trudne.

Dać się da... ale nie zawsze warto, koszty są zaporowe. Czasem lepiej "być sobą".

14 hours ago, Mugen2 said:

I nawet jak teraz byłoba sielanka do 60 - dziesiątych moich urodzin

Cytując "Ona nie jest Twoja, to tylko Twoja kolej".

14 hours ago, Mugen2 said:

Kto mówi, że...

Nigdy i nigdzie nie mamy "władzy" nad innym człowiekiem - zawsze ma on możliwość i prawo samodzielnego decydowania o swoim losie. Nie mamy żadnej gwarancji, że wybierze "nasz wariant", albo że jakikolwiek wariant który nam "odpowiada".

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Kespert napisał:
Cytat

Ty jesteś częścią tej rodziny, i masz prawo być szczęśliwy.

Jak być szczęśliwym z kimś kto nie jest ze mną szczęśliwy?

6 godzin temu, Kespert napisał:

 

Cytat

Wybrałeś cel Swojego życia - życie nie dla Siebie, a dla innych. Twój wybór, Twoje życie.

Rozwiń  - życie dla siebie… ? Jestem odpowiedzialny za rodzinę… za wychowanie dziecka. To ja chciałem dziecka, ja byłem ślepy na czerwone flagi. Więc ja chce żeby dziecko nie było pokrzywdzone z mojego powodu. 

Życie ,,dla mnie” rozumiem jako życie w pojedynkę - gdybym tego chciał, to po co zakładałbym rodzinę? 

Dojrzałym ludziom odpowiedzialność sprawia przyjemność. Pomaganie. Nie myślę czystko egoistycznie tylko o sobie - tak robią narcyzi.

 

6 godzin temu, Kespert napisał:
Cytat

I słusznie się bała. Takie zachowanie, nakaz fizycznej bliskości, powiedzmy delikatnie - nie podoba mi się. Prokuratorowi też by się nie spodobał.

Myślę, że użyłem złego słowa. Bo dokładnie nie pamiętam. A Być może zapytałem, albo stwierdziłem, że potrzebuję tego.

Ja jej wyjaśniłem, że mam takie emocje i że potrzebuję je rozładować. Ona nie bała się mnie, tylko była przerażona, zdziwiona, zszokowana, że po mnie nie było tego widać…  I gdyby nie chciała to by się nie przytuliła. I zmusić też jej do tego nie zmuszam nigdy.  

Bo gdy ona ma takie emocje to rozładowuje je w taki sposób, że ma to negatywny wpływ na innych - krzyk, trzaskanie, rzucanie przedmiotami. Tym może się zainteresować prokurator. Tym, że ktoś nie panuje nad swoimi emocjami i rozładowuje je na innych w taki sposób, że ma to negatywny wpływ na psychikę innych - przemoc emocjonalna.

 

Ja tego nie stosuje. Przemoc ma różne oblicza - fizyczna - widać ja. Emocjonalna - w ogóle nie widać. Ale Mózg nie rozróżnia. Dla mózgu jedna i druga przemoc ma dokładnie takie samo oddziaływanie. Fizyczna jest karalna - bo łatwo ją udowodnić i widać. Emocjonalnej nie widać. I ciężko ją udowodnić i mało którego sędziego to obchodzi. 

 

6 godzin temu, Kespert napisał:

 

Cytat

Dać się da... ale nie zawsze warto, koszty są zaporowe. Czasem lepiej "być sobą".

 

Osoba atakowana, czuję, że ma, powiedzmy… dwa wyjścia, albo atakować, albo uciekać. Moja żona nie ucieka. Ona zawsze atakuje. 

Więc w myśl tego co pisałeś - teraz piszesz przeciwieństwo tego. 

Gdybym ja wybuchł emocjonalnie na nią, albo rozładowywał emocje choćby przy niej. Ona poczułaby się atakowana. I momentalnie miałaby atak agresji silnej. Zaczęłaby krzyczeć, trzaskać drzwiami, doszłoby do jakiejś kłótni. Dziecko by przeraźliwie płakało słysząc to, budziłoby się w nocy. Miałbym dać ponieść się emocjom tylko po to, bo to, łatwa droga, kosztem dziecka, żony? Po prostu byłby horror dla dziecka. Ja taki nie jestem. 

 

Wczoraj ustaliłem, ze jak będziemy sie kłócić, albo jak ona ma unosić głos na mnie, to nie przy dziecku. Bo dziecko od jej krzyków, albo uniesionego tonu, ZATYKA USZY ! Ja jej tłumacze ze to przez to co sie dzieje miedzy nami, żebyśmy sie nie kłócili, albo zeby ona nie unosiła sie jak romawiamy. Bo dziecko sie boi do tego stopnia ze zaczęło zatykać uszy. Przeraża mnie to. A ona Twierdzi ze to nie przez nas. 

 

Kiedyś jej siostry córki (około 11 lat), widziałem jak maja Krzywe zęby. Mówiłem mojej zonie, ze jak nie zacznie sie z tym działać, to dziewczyny dorosną i mogą mieć kompleksy, zeby powiedziała siostrze, zeby podjęła jakieś kroki (skoro jako matka nie dostrzega tego). Żona na to, że one maja proste zęby. Nie rozumiem jak można samego siebie tak okłamywać. Ja tak nie potrafię. I rozmawiałem jeszcze z zona i coś powiedziała siostrze. I po pół roku córki udały się do ortodonty. 

 

Niektórzy tak uciekają przed problemem, idealizują świat, że wręcz sami siebie okłamują. 

 

6 godzin temu, Kespert napisał:
Cytat

Cytując "Ona nie jest Twoja, to tylko Twoja kolej".

Wiem, że nie. Dlatego kiedyś jej mówiłem, że jeśli nie jest ze mną szczęśliwa, skoro się do mnie tak zachowuje, to niech poszuka sobie kogoś lepszego. Na pewno jest mnóstwo ludzi lepszych ode mnie pod każdym względem. Gdyby sobie kogoś znalazła, proszę bardzo. W ogóle bym jej nie zatrzymywał. Życzyłbym jej szczęścia.

 

6 godzin temu, Kespert napisał:

Nigdy i nigdzie nie mamy "władzy" nad innym człowiekiem - zawsze ma on możliwość i prawo samodzielnego decydowania o swoim losie. Nie mamy żadnej gwarancji, że wybierze "nasz wariant", albo że jakikolwiek wariant który nam "odpowiada".

Zgadzam się z tym. I wielokrotnie powtarzałem to swojej żonie, gdy się kłóciliśmy o coś, kiedy ona była zaborcza, albo kiedy ja byłem. 

Ale nie rozumiem, jak to się ma do cytatu ,Honoré de Balzac‘ ? Masz na myśli, że nie każdy chce mieć dziecko ? No nie. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 27.06.2021 o 21:57, Mugen2 napisał:

Jak to możliwe, że takie jest PRAWO ? Że prawnie tak jest? Jak do tego doszło? Skoro mężczyźni są u władzy. Nie kobiety. Feministki to wywalczyły? I jak to możliwe, że nadal prawnie tak jest. Kiedy to się skończy? Mężczyźni są ślepi?  - Kiedy kobiety będą szanować mężczyzn, Czy dąży to do mysiej utopii. ?? 

Bracie, ożeniłeś się, ale z psychiczną kreaturą, patologią i całym przemysłem przemocowo-rozwodowym...

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 hours ago, Mugen2 said:

Jak być szczęśliwym z kimś kto nie jest ze mną szczęśliwy?

Zacząć od określenia swojej własnej definicji szczęścia. I nie zakładać, że definicja jakiejkolwiek innej osoby - będzie tożsama.

Przecież jako istoty racjonalne nie robilibyśmy czegoś, co nas unieszczęśliwia.

19 hours ago, Mugen2 said:

Rozwiń  - życie dla siebie… ?

Wybrałeś jako cel Swego życia poświęcenie się dla innych, dla dziecka. Martyrologia staje się więc celem, nie przekleństwem.

19 hours ago, Mugen2 said:

Więc ja chce żeby dziecko nie było pokrzywdzone z mojego powodu.

To twierdzenie obracasz w drugą stronę. Tkwisz w związku kosztem siebie; tylko po to, by uszczęśliwić dziecko.

19 hours ago, Mugen2 said:

Życie ,,dla mnie” rozumiem jako życie w pojedynkę - gdybym tego chciał, to po co zakładałbym rodzinę?

Więc nie rozumiesz tego tak jak ja to widzę. Życie "dla mnie" to cokolwiek, co wybieram. Jeśli wybiorę samotność, to moim wyborem jest samotność. Jeśli wybiorę rodzinę, to życiem "dla mnie" może stać się rodzina. Zero wartościowania, indywidualny wybór.

20 hours ago, Mugen2 said:

Dojrzałym ludziom odpowiedzialność sprawia przyjemność. Pomaganie.

To akurat programowanie społeczne. Na poziomie "jak mi nie kupisz aj-fona, to jesteś niedojrzałym Piotrusiem Panem". Nikt nie ma prawa definiować mi za mnie, co jest moim wyborem, moją drogą.

20 hours ago, Mugen2 said:

Nie myślę czystko egoistycznie tylko o sobie - tak robią narcyzi.

Nacechowanie emocjonalne słowa "narcyz" jest społecznie negatywne. Ale to też tylko programowanie społeczne.  A tymczasem człowiek który sam dla siebie wybrał dziecko i rodzinę - egoistyczny wcale nie jest; chociaż dokonał wyboru "tylko dla siebie".

20 hours ago, Mugen2 said:

Fizyczna jest karalna - bo łatwo ją udowodnić i widać. Emocjonalnej nie widać. I ciężko ją udowodnić i mało którego sędziego to obchodzi.

Widzę że myślałeś sporo o przyczynach obecnego kształtu naszego systemu prawnego - i to jest jeden z powodów, właśnie.

20 hours ago, Mugen2 said:

Po prostu byłby horror dla dziecka. Ja taki nie jestem.

Bo takiego dokonałeś wyboru. Znowu, zero wartościowania, Twój wybór.

Mówiąc inaczej - mając "łatwą" i "trudną" drogę postępowania, wybierasz jedną z nich.

20 hours ago, Mugen2 said:

Niektórzy tak uciekają przed problemem, idealizują świat, że wręcz sami siebie okłamują.

Nikt od tego nie jest wolny, prawda.

20 hours ago, Mugen2 said:

Masz na myśli, że nie każdy chce mieć dziecko ? No nie.

To też. Ale bardziej, że czasami sami siebie okłamujemy co do dzieci... kim będą, jak nas potraktują. Jak dorosną, same wybiorą swoją drogę - a tu Balzak, i "nadzieja". W dziecku jest dorosły, to tylko kwestia czasu - i lepiej o tym nie zapominać. Sporo z tego co przypisuje się stereotypowym "madk0m Polkom", bierze się z zapamiętywania cudu narodzin i uśmiechów cudownego szkraba... gdy tenże kilkunastolatek pod wpływem dragów właśnie wyciąga na Ciebie nóż, bo nie chcesz oddać mu swej wypłaty. Yep, bliżej mi do Baudelaira.

Albo Kiplinga - "istotą choroby psychicznej jest utrwalenie się stałych i niezmiennych wzorców postępowania"... zapamiętanie się w "uśmiechach i cudach narodzin", zamiast patrzeć tu i teraz.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 28.06.2021 o 23:04, Mugen2 napisał:

Tak, to jest moje marzenie - dziecko.

 

Tylko pamiętaj, że dziecko nie będzie wiecznie nieporadnym, słodkim bobasem. Za jakiś czas ukształtuje się nastolatek, który będzie żył życiem swoim i kolegów czy koleżanek. Jak to nastolatek - nie zawsze lofcia tatę, czasem najchętniej by zamknął starego w piwnicy albo uciekł z domu, normalny etap buntu. Co wtedy z Tobą? Twój jedyny cel egzystencji po prostu zajmie się sobą, swoim życiem, swoimi miłostkami i problemami - tak jak zresztą powinien. Ty zaś będziesz wypalonym człowiekiem żyjącym pod jednym dachem z potworem, który na dodatek straci swój cały sens życia, poświęcenie i wybór. Będziesz kompletnie samotny i jeszcze z przetyraną psychiką od lat poświęceń i pozbycia się zupełnie pierwiastka męskiego w zamian za wypuszczenie w świat kompletnej i gotowej pociechy.

 

I co dalej?

 

Bierzesz pod uwagę, że Twoja relacja z dzieckiem może nie przypominać Twoich wyobrażeń albo hollywoodzkich filmów?

Bierzesz pod uwagę, że Twoje dziecko może mieć taki typ osobowości, że nie będzie za bardzo potrzebowało - od pewnego momentu - Twojej obecności w życiu?

 

Co wtedy zrobisz?

 

Czy nie lepszy będziesz jako realizujący się samodzielnie ojciec, żyjący swoim życiem, przykład dla syna czy córki?

A nie samotny, zbity kukold snujący się po domu bez celu?

Edytowane przez Januszek852
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Januszek852 napisał:

 

Tylko pamiętaj, że dziecko nie będzie wiecznie nieporadnym, słodkim bobasem. Za jakiś czas ukształtuje się nastolatek, który będzie żył życiem swoim i kolegów czy koleżanek. Jak to nastolatek - nie zawsze lofcia tatę, czasem najchętniej by zamknął starego w piwnicy albo uciekł z domu, normalny etap buntu. Co wtedy z Tobą? Twój jedyny cel egzystencji po prostu zajmie się sobą, swoim życiem, swoimi miłostkami i problemami - tak jak zresztą powinien.

Cytat

Ty zaś będziesz wypalonym człowiekiem żyjącym pod jednym dachem z potworem,

Jeśli byłoby jak piszesz, to bym się cieszył. Byłbym dumny i zajął się bardziej sobą. A nie chce, żeby dziecko miało rozjebaną psychikę, i tułało się od psychologa do psychologa. Albo żeby pół życia nie spędził przygwożdżony do PC/TV/smartfona, przez wychowanie matki. Dla której - wszystko jest okey. Albo, żeby nie chlał i nie ćpał. 

 

 

Już się czuję wiele razy wypalony… Jak się powtarzają chore akcje, to trzeźwieje i myślę tylko o tym, żeby zakończyć to poniżanie mnie. Chyba to, czego ostatnio bardzo potrzebuję to szacunek. Wszystko co jej powiem - że mnie nie szanuje, że nie jest ze mną szczera, że nie ma kompletnie do mnie zaufania, to wszystko odbija piłkę w moją stronę. 

Kobieta się drze na mnie przy dziecku, dziecko się boi jej emocji, a za chwilę mówi do dziecka ,,już dobrze”… Po prostu nie kuma, że to co się dzieje, ma wpływ na dziecko. 

 

@Januszek852 Ciężko jest mi się pogodzić z tym, że chciałem założyć rodzinę, dobrą rodzinę. A Wyszło takie szambo. Aż sam nie mogę w to uwierzyć. Że aż się zastanawiam, jak to jest w innych rodzinach. Czy tylko z zewnątrz wyglądają na szczęśliwe.

 

chciałbym, żeby mnie zdradziła. Żebym mógł powiedzieć dziecku… żeby inni zobaczyli. Żeby ona znowu nie wygrała udając niewiniątko. Nie mam sił na to. Muszę jakoś znaleźć adwokata, zrobić ten test DNA, zapisać się do lekrza. Ludzi na forum mają rację. To nie przetrwa. Ona non stop cyklicznie bedzie bluzgać, krzyczeć, okazywać brak szacunku, zaufania. Ona się nie zmieni. Jak nie ma szacunku w związku, to nie ma nic. To są podstawy…  

 

Zastanawiam sie tez, czy na tym forum są jakieś osoby którym wyszło w związku/małżeństwie/rodzinie? Czy być może w dużej większości nie.

 

 

Cytat

Bierzesz pod uwagę, że Twoja relacja z dzieckiem może nie przypominać Twoich wyobrażeń albo hollywoodzkich filmów?

Tak biorę i wtedy żyłbym nadzieją, że będzie dobrze, tak jak teraz siedzę w szambie i udaję, że nie śmierdzi.

Wiem i tego się boję, że może mnie nienawidzieć. I wiem, że mimo tych wszystkich trudności, powinienem go kochać, żeby czuł bezwarunkową miłość. Bo od matki jej nie dostanie. Od madki dostatnie warunkową miłość oraz akcje typu - oko za oko, ząb za ząb. 

I mam wrażeni, że jedyna osoba która mnie kocha, to właśnie ten mały oraz ja sam.

 

Cytat

 

Cytat

Co wtedy zrobisz?

Wiem, że nie będzie wiecznie bobasem. Doskonale zdaje sobie sprawę, zgadzam się z tym co piszesz. Taka jest kolej rzeczy. Wtedy zajmę się bardziej sobą, dziecko sobą, ja sobą. Będę chciał być wzorem dla mojego dziecka. Czy to teraz czy po rozwodzie. 

 

Cytat
Cytat

 

Czy nie lepszy będziesz jako realizujący się samodzielnie ojciec, żyjący swoim życiem, przykład dla syna czy córki?

A nie samotny, zbity kukold snujący się po domu bez celu?

 

 

Tego nie wiem. Ale wiem, że po poprzednim związku, miałem mega depresje, paromiesięczną. Teraz pewnie byłoby lżej, lecz teraz nie czuje się samotnie, jest dziecko. Żona która robi huśtawki emocjonalne, rollercostery, obiady. A jak dziecko zaśnie, to każdy w oddzielnym pokoju. Czyli, poza dzieckiem to czuje się samotny. Po rozwodzie, to też będzie kukold snujący się po domu bez celu. 

 

Bajki o tym, że samotność to jest okey itd. To mit. Ja widzę np. Szwajcarzy - nikomu nie ufają, zamknięci w sobie, większość ma jakieś pieski lub zwierzaczki. To samo Niemcy, albo zatapiają się w pracoholizm (bo samotnie w domu nie mają co robić), albo też ze zwierzątkami.. snują się po wakacjach sami - niby są samowystarczalni - ale w oczach widać samotność. Wiesz, całe dzieciństwo i młodość czułem się wyśmienicie samotnie i to się zmieniło jak wahadło. Czuję potrzebę przebywania z ludźmi, sprawia mi to przyjemność. I jak moja żona i  większość (inni), myślę, że może tak ma, że w dzieciństwie i młodości czuli potrzebę przebywania z ludźmi, a teraz im to jest nie potrzebne. 

 

No i zacznie się, imprezy, snucie się, szukanie jakiejś partnerki - i powtórka z rozrywki.. 

Życie samemu to jest chuj nie życie. Żyłem SAM, miałem skręconą kostkę 5 tyg. To wiem co mówię. Zrób zakupy, pojedź gdzieś itd. Dałem radę sam. Ale to było jak przetrwanie w dżungli.. Problem z kręgosłupem. To już była totalna jazda. 

 

Więc wiem, że będzie jeszcze samotnie po rozwodzie. Poza tym chce się przeprowadzić do PL. Znaleźć jakąś pracę. Zaczynanie od 0. Praca, ludzie z pracy, znalezienie jakiś znajomych - a Tu mam wrażenie, że tych których poznałem to jedynie się kolegowali ze względu na moją śliczną żonę. W tym, ten orbiter.  

 

 

 

 

Wszyscy piszą… rozwód, rozwód. To takie proste. Ale napisano wiele książek jaki wpływ na dziecko, jego psychikę, naukę ma rozwód. Ja tego nie chcę dla mojego dziecka. No nie chcę. Co by nie było to jest chujowo.

 

Ja po prostu nie czaję, jak można nie szanować drugiego człowieka. No nie ogarniam tego. Nie potrafię. To tak działa? Albo jesteś katem, albo ofiarą?. Że nie byłem i nie chcę być katem, to muszę być ofiarą?

Ale wiem jedno. Gdybym miał kolejną kobietę kiedyś, to bym jej zakomunikował - jedno wydarcie się na mnie i koniec relacji. 

 

 

Bez rodziny czułbym się jak bez celu. Jaki miałbym mieć inny cel? Samochód? Dom? Rzeczy materialne? To nie są dla mnie cele. Modny, dobrze sprzedający się samorozwój? 

Jaki jest Twój cel w życiu?

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, Mugen2 napisał:

Byłbym dumny i zajął się bardziej sobą.

+

11 godzin temu, Mugen2 napisał:

Bez rodziny czułbym się jak bez celu.

 

Tutaj trzeba powiedzieć - Bracie, wybierz jedno ;)

Niezależnie od tego, jak dumny będziesz - przecież czymś się będziesz musiał zająć. Tak czy siak samotnie - nastolatek zajmie się swoim życiem z kolegami - potem dorosłym życiem - a Twoja żona harpia i tak prawdopodobnie zajmie się sobą i pójdzie w tango zdrad.

Przez kilka lat, po intensywnej opiece nad małym dzieckiem, gdzie niejako uciekniesz od problemów, wrócą one ze zdwojoną siłą. Będziesz tylko starszy i wszystko (np. poznawanie nowych ludzi) będzie przychodzić Ci trudniej.

I znów - co dalej? Zajmiesz się sobą, mówisz - OK, ale jak to się ma do Twojego stwierdzenia, że bez rodziny czułbyś się jak bez celu? Wtedy będziesz umiał niejako żyć samotnie, a teraz nie będziesz potrafił?

To, na co chcę zwrócić Twoją uwagę tutaj, jest to, że Ty jakby już masz przypieczętowaną samotność, możesz odwlec ten moment oddając się bez reszty ojcostwu, ale i tak na koniec będziesz z odchowanym (częściowo lub całkowicie) dzieckiem które będzie żyło swoim życiem i z wrogiem w postaci żony za ścianą.

Pytanie, które chce Ci tutaj zadać, jest następujące - czy na pewno warto.. odwlekać nieuniknione.

 

Jeśli chcesz jeszcze "pożyć", być może nie warto. Co, gdybyś z kolejną osobą założył kolejną rodzinę?

Możesz też mieć kolejne dzieci. Z tą już raczej mieć nie będziesz. Jeśli rodzina jest dla Ciebie tak ważna, to prawdopodobnie powinieneś mieć więcej, niż jedno.

 

Nie musisz przy tym olewać swojego pierwszego dziecka oczywiście. Nawet nie powinieneś.

 

11 godzin temu, Mugen2 napisał:

Ale napisano wiele książek jaki wpływ na dziecko, jego psychikę, naukę ma rozwód.

 

Napisano równie dużo na temat toksycznej relacji dwóch nienawidzących siebie ludzi i środowisku, w jakim wtedy dorasta młody człowiek.

Gwarantuje Ci, że będzie miał kompletnie spierdolone pojęcie "rodziny".

 

11 godzin temu, Mugen2 napisał:

Bez rodziny czułbym się jak bez celu. Jaki miałbym mieć inny cel? Samochód? Dom? Rzeczy materialne? To nie są dla mnie cele. Modny, dobrze sprzedający się samorozwój? 

Jaki jest Twój cel w życiu?

 

Ja powiem tak: nasz świat jest tak ogromny, tak bogaty i dający takie możliwości, że nie starczy mi życia na to, by poznać go chociaż w małym procencie. I nie mam na myśli jeżdżenia z miejsca na miejsce, tylko o ogólnie rozumianą kulturę ludzkości. Jeden przykład: nawet, gdybym non-stop, nie śpiąc i nie jedząc, czytał książki, to najpewniej nie przeczytam nawet 1/5 za życia 😅A to tylko jedna mała rzecz. Mam mnóstwo hobby i marzenie, by mieć dość czasu, by się nimi zajmować na poważnie. Na przykład - wciąż brak mi czasu, by na poważnie uczyć się gry na fortepianie, a mam tyle pomysłów na aranżacje pewnych utworów, że aż mi smutno ;)

 

Mój cel w życiu to przeżyć jak najwięcej, nim trzeba będzie opuścić ten wymiar.

 

Od zawsze wiedziałem, że nie chcę mieć dzieci. Mam teraz 34 lata i dalej nie chcę -  nie widzę w tym niczego intersującego, nawet minimalnie. Oczywiście każdy jest inny i nie namawiam Cię broń Boże tutaj na porzucenie ojcostwa albo zamianę swoich wartości na moje - to przecież Twój wybór i Twoja osobowość to determinuje, natomiast jedyne, co chcę Ci tu przekazać, to że gdybyś na poważnie wszedł z pasją w pewne tematy, to nie zastanawiałbyś się ani chwili nad tym, "co można robić w życiu", bo nie starczyłoby Ci czasu, by nawet 10% planów zrealizować ;)

 

Życie daje nieprawdopodobne wręcz możliwości, a na świecie są tysiące rzeczy, które warto zrobić, które warto zdobyć i które sprawią, że będziesz niesamowitym człowiekiem. Czy poświęcenie się bez reszty na niańczenie dziecka jest jedną z nich? Dla mnie na pewno nie, ale - jak już wspominałem wcześniej - absolutnie nie chcę Ci sugerować tutaj żadnych zmian, co najwyżej przedstawić Ci perspektywę ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, Januszek852 napisał:

 

Cytat

Pytanie, które chce Ci tutaj zadać, jest następujące - czy na pewno warto.. odwlekać nieuniknione.

 

Rozumiem Cię. Ale czego nauczę dziecko będąc weekendowym ojcem? Jeśli nie będę miał opieki? Ona znajdzie sobie jakiegoś typa i on będzie dla niego ,,tatusiem”. A ja? 

 

Ja chce nauczyć dziecka dużo wartości, żeby miał jaja, żeby nie był cipą, żeby się nie bał. Chce być z niego dumny i chcę być dla niego najlepszym wzorem ! Chce być wzorem dla niego. Mój ojciec nie był najlepszy, ale mega , mega szanuję to, że wywalczył opiekę nad nami. 

5 minut temu, Januszek852 napisał:

 

Cytat

Możesz też mieć kolejne dzieci. Z tą już raczej mieć nie będziesz. Jeśli rodzina jest dla Ciebie tak ważna, to prawdopodobnie powinieneś mieć więcej, niż jedno.

 

No właśnie Ja nie chce. Ja nie chce mieć 2 rodzin. Nie tak jak Wiśniewski, chyba 5 żon i z każdą rozwód i dzieci. Koleś próbuje do skutku. Był z domu dziecka i chyba chce też mieć szczęśliwą rodzinę. I walczy i nie odpuszcza, próbuje dalej. I każde małżeństwo kończy się rozwodem. WTF? 

 

Mając drugą rodzinę, mój syn będzie czuł się gorszy, a tego nie chce. 

 

Nie daj Boże żona wyszłaby za mąż i miała drugie dziecko ! To mój syn byłby przegrany, poniżany i traktowany jak szmata… Wiem coś o tym, bo mam siostrę (z drugiego małżeństwa mojego ojca).

5 minut temu, Januszek852 napisał:
Cytat

 

Napisano równie dużo na temat toksycznej relacji dwóch nienawidzących siebie ludzi i środowisku, w jakim wtedy dorasta młody człowiek.

Gwarantuje Ci, że będzie miał kompletnie spierdolone pojęcie "rodziny".

 

 

Tak, masz rację. Wczoraj żona do mnie podczas kłótni: ,, Ty zjebie, pojeb, debil i taka litania…”. Dziś rano: herbatę mi zrobiła do śniadania. Ja, wstawiam czajnik z wodą, ona mówi, że zrobiła dla mnie herbatę. Ja na to: ,,wczoraj mnie wyzywałaś od zjebów i pojebów… a dziś mi herbatę robisz? Nie kumam”. Podeszła i rzuciła kubkiem z herbatą do zlewu. Ja na to: ,, czemu wylałaś herbatę?” Ona: ,, żebyś się pytał…” po czym on się darła i wyszła i zaczęła sprzątać, zeby uspokoić swoje emocje. Ja jej wylałem kawę do zlewu. Jak ona przyszła, i spytała dlaczego wylałem jej herbatę, ja na to: ,, no, tak samo jak Ty, żebyś się pytała…” ona wzięła słoik pełny wody i z całych sił rzuciła w ścianę obok mnie. Zrobiła dziurę w ścianie i słoik nie pękł, ale się otworzył i pół kuchni zalał wodą. Ona darła się w niebogłosy… po 5 minutach w ,,rozmowie”, jak zapytała: ,, to po co wodę wstawiałeś?”. Ja jej na to, : że chciałem sobie taki zielony proszek (nie pamiętam dokładnie nazwy) zaparzyć”. 

 

Kiedyś panikowałem, byłem w szoku. Teraz - zero emocji. Zmyłem wodę. I pytam czy już się wykrzyczała… Ona kompletnie chyba nie wie co to znaczy szanować drugiego człowieka. 

Jak tak ma co jakiś czas raz na miesiąc/ dwa/trzy miesiące wyglądać sytuacja w domu, to masz rację. Nie chcę czegoś takiego. Ja mogę to olewać, ona będzie mnie szmacić, bo nie radzi sobie z emocjami, albo coś ją zdenerwowało. Ale dziecko będzie to widzieć. Że - jest czasami dobrze - sielanka. A momentami jazda i wybuchy mega i szmacenie mnie. Na co ja, mam nie reagować, być jak skała. OK. Ale dziecko będzie widziało - ona go nie szanuje… będzie widziało: on jest jak skała, ale mimo to, ona go nie szanuje. I będę miał tak jak w filmie ,, American Beauty”. 

 

Zastanawiam się tak:, co miałbym zrobić w przyszłym związku, żeby kobieta mnie szanowała? Albo co robię, że mnie nie szanuje. 

 

Dlaczego: orbiter zapierdalał z nami naprawdę szybko - jak jechaliśmy na jedną imprezę - nie bała się. (Ze mną na początku związku też). Orbiter bił się ze swoim bratem i chciał wymusić na matce spisanie testamentu - żeby on też w nim był. Moja żona kompletnie tego nie krytykowała. Orbiter mówił, że pobije swoją współlokatorkę - żona tego też nie krytykowała. O co kurwa chodzi pytam się ? 

Czemu te zachowania nie są krytykowane, a w moim przypadku byłyby mega krytykowane. 

Jak mam byc traktowany w związku jak cham - a nie będąc w związku mam być być może podziwiany, to na chuj mi związek?? 

 

5 minut temu, Januszek852 napisał:

 

Mój cel w życiu to przeżyć jak najwięcej, nim trzeba będzie opuścić ten wymiar.

 

Na to trzeba mieć czas. I na niektóre rzeczy pieniądze. Skąd go masz? Ja zapierdalam na Etacie, 11 godzin nie ma mnie w domu. Czuję że nie mam czasu na nic. 

Tak się zastanawiałem. Dlaczego dzieci w 90% przypadków trafiają do matek. Bo gdyby było inaczej, to kobiety nie wiązałyby się z mężczyznami, nie rodziły, nie zakładały rodzin. Gdyby zawsze miały być na przegranej pozycji. Ktoś mi kiedyś powiedział: ,,Z kobieta tocząc wojnę, nie wygrasz. Lepiej się poddać, lub mieć je po swojej stronie”

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

58 minut temu, Mugen2 napisał:

Ale czego nauczę dziecko będąc weekendowym ojcem?

 

Bo ja wiem... wiesz, ja w ogóle prawie nie miałem ojca (tzn. miałem, ale to alkoholik, więc go nie interesowałem w ogóle), a zdaje się, że jednak jestem dziś ogarniętym człowiekiem bez większych zaburzeń psychicznych. Dostałem trochę życiu przez to w pizdę, łatwo nie było - musiałem się nauczyć nie bać, w czym skutecznie pomogło mi patologiczne dresiarskie podwórko lat 90, bo byłem dzieckiem lękliwym, ale udało się. Od pewnego etapu (tzn. mniej więcej od momentu pójścia do szkoły) dziecko musi radzić sobie w większości samo i ponosić konsekwencje swoich działań, to zresztą przygotowuje je do dorosłego życia. Nie mówię, że brak ojca jest czymś pozytywnym, ale to też nie jest tak, że każdy dzieciak z rozbitej rodziny kończy jako tchórz, patus, alkoholik, narkoman. Większość wyrasta na ludzi. A mówimy przecież o osobach, które ojca nie mają praktycznie w ogóle. W moim dzieciństwie "tata" był nieznanym przywilejem. Lata 90-te to były lata potwornego pijaństwa, praktycznie wszyscy chłopcy z mojej podstawówki mieli tatę alkoholika, wychowało nas podwórko i matki.

 

W Twoim przypadku w ogóle nie ma o czymś takim mowy, bo uczestniczyłbyś w życiu swojego dziecka aktywnie i spędzał z nim czas.

 

Godzinę temu, Mugen2 napisał:

Nie daj Boże żona wyszłaby za mąż i miała drugie dziecko ! To mój syn byłby przegrany, poniżany i traktowany jak szmata…

 

Tylko że żadna siła nie powstrzyma Twojej żony, jeśli ona sama tego zachce, tj. za rok-dwa wystąpi o rozwód i opiekę, bo poznała gacha albo nawet zaszła z nim w ciążę. Nie jesteś jedynym, który ma prawo domagać się rozwodu, ba - nie możesz nic na niego poradzić, jeśli dojdzie do skutku.

Powiem więcej.

Dla kobiety, która poznała gacha rozwód jest mega korzystny. Jeśli macie jak większość wspólnotę majątkową (dramatyczny błąd życiowy), to Twoja żona bardzo skorzysta na rozwodzie - sąd pewnie da jej dziecko (Ty będziesz tylko dojeżdżającym) i ustanowi alimenty, do tego ona będzie brała pińcetplusa. Ona może się Ciebie pozbyć z życia bardzo szybko i korzystnie dla niej, weź to pod uwagę.

 

Natomiast co do Twojego podejścia, to trzeba po prostu w tej sytuacji zacytować @Kespert. Podjąłeś swoją decyzję - chcesz kosztem swojego życia "ratować" cudze. Nie wiadomo, co wyjdzie z tego ratowania i nie wiadomo, czy wbrew Twoim obawom dziecko i tak nie zrobi czegoś, czego nie aprobujesz - alkoholicy i narkomani też z dobrych domów czasem wychodzą. Pewne jest jedynie Twoje poświęcenie, efekt - niewiadomy. Jeżeli tak wygląda Twój wybór, to żaden z nas nie ma prawa CIę krytykować. Możemy Ci jedynie napisać, że musisz mieć świadomość, co za tym wyborem stoi i że efekty mogą nie być zadowalające.

 

Godzinę temu, Mugen2 napisał:

Tak, masz rację. Wczoraj żona do mnie podczas kłótni: ,, Ty zjebie, pojeb, debil i taka litania…”. Dziś rano: herbatę mi zrobiła do śniadania. Ja, wstawiam czajnik z wodą, ona mówi, że zrobiła dla mnie herbatę. Ja na to: ,,wczoraj mnie wyzywałaś od zjebów i pojebów… a dziś mi herbatę robisz? Nie kumam”. Podeszła i rzuciła kubkiem z herbatą do zlewu. Ja na to: ,, czemu wylałaś herbatę?” Ona: ,, żebyś się pytał…” po czym on się darła i wyszła i zaczęła sprzątać, zeby uspokoić swoje emocje. Ja jej wylałem kawę do zlewu. Jak ona przyszła, i spytała dlaczego wylałem jej herbatę, ja na to: ,, no, tak samo jak Ty, żebyś się pytała…” ona wzięła słoik pełny wody i z całych sił rzuciła w ścianę obok mnie. Zrobiła dziurę w ścianie i słoik nie pękł, ale się otworzył i pół kuchni zalał wodą. Ona darła się w niebogłosy… po 5 minutach w ,,rozmowie”, jak zapytała: ,, to po co wodę wstawiałeś?”. Ja jej na to, : że chciałem sobie taki zielony proszek (nie pamiętam dokładnie nazwy) zaparzyć”. 

 

To brzmi naprawdę jak ciężka patologia, ta kobieta nie nadaje się do jakiegokolwiek współżycia - jest niezrównoważona, agresywna i brakuje jej grama szacunku dla drugiej osoby. 

 

Nie czytałem, z bólem serca przyznaję, całego Twojego wątku. Nie wiem więc, czy dostrzegłeś jakieś czerwone flagi, ale postanowiłeś je zignorować, czy też jej osobowość aż do spłodzenia dziecka była tak starannie ukrywana, że nawet nie dostrzegłeś tego, z kim próbujesz budować sobie życie. Ale na tym etapie to już nieistotne, bo "stało się". Liczy się już tylko to, co z tym faktem zrobisz.

 

Problem Twój polega na tym, że już dałeś sobie wejść na głowę, ona przekroczyła wszelkie granice. Jedynym ratunkiem w relacji z kimś takim jest reagować stanowczo i od razu. To trochę jak zasady współżycia w stadzie (dresów) - jeśli raz czy dwa pozwolisz sobie na zaczepki, wyzywanie, szturchanie i nie będziesz reagować, to dostaniesz łatkę męskiej pizdy. I uwierz mi - oprócz obicia wszystkich naraz w klasie, NIE MA TAKIEJ SIŁY, byś z takiej etykietki się uwolnił, a Twoje próby "reagowania" przy 20-tej zaczepce z rzędu spowodują tylko większą agresję. Bo Twoja reakcja liczy się na początku, potem - jest już tylko paliwem do zostania pobitym, BO NIKT JUŻ SIĘ Z TOBĄ NIE LICZY.

 

Tak samo z Twoją żoną.

 

Skoro pierwszy, drugi, piąty raz "pozwoliłeś" na siebie wrzeszczeć, zamiast od razu i natychmiast powiedzieć pańci, że ma natychmiast przestać krzyczeć i nie będziesz jej pozwalał na takie zachowania (przy drugim wyjść z domu i nie wrócić na noc, przy trzecim wnieśc o rozwód) - to ona po prostu zaczęła eskalować przemoc wobec Ciebie, dokładnie tak, jak robią to ziomki w szelestach. Teraz jest już rzucanie w Ciebie słoikiem z wodą, za jakiś czas dojdą rękoczyny - będzie to eskalować, bo jej szacunek do Ciebie wynosi okrągłe ZERO i nie powstrzymasz słabym oporem tego, co ci się szykuje. Tak działa psychika oprawcy, a Wy macie relację oprawca-ofiara, więc będzie tylko gorzej.

 

Wiesz, co się robi, gdy zniszczyło się sobie reputację w szkole, na podwórku, etc? zmienia się klasę. Czasem sytuacja jest już tak spalona, że nie ma ratunku. Drugie osoby już nie NABĘDĄ do Ciebie szacunku, albo jest to zadanie niemal niemożliwe, np. na podwórku wymagałoby od Ciebie to odbycia "solówy" z każdym agresorem i obicia mu ryja (w tym z osobami znacznie większymi i silniejszymi od CIebie). W przypadku żony najpewniej musiałbyś ją konsekwentnie (ale bez przemocy) zdominować, co prawdopodobnie nigdy nie nastąpi, bo nie masz takiej psychiki i po prostu tego nie potrafisz się tak zachowywać. Dlatego każdy tutaj doradził Ci ucieczkę. Możesz walczyć o odzyskanie twarzy, ale to będzie po prostu niewiarygodnie trudną drogą, w 99% niewartą wysiłku. Jak to przysłowiowe bicie dresów - nawet, jeśli dałbyś radę, a nie masz predyspozycji - bo jesteś np. za mały i za słaby - to ile by to wymagało wyrzeczeń? mnóstwo. Lepiej po prostu zacząć od nowa i tym razem nie pozwolić, by sytuacja znów wymknęła się spod kontroli.

 

Godzinę temu, Mugen2 napisał:

Czemu te zachowania nie są krytykowane, a w moim przypadku byłyby mega krytykowane. 

To pochodna powyższego.

 

Inaczej oceniamy działania osób, do których nie mamy żadnej formy szacunku.

 

Orbiter jest agresywny i robi na niej wrażenie.

 

Godzinę temu, Mugen2 napisał:

Na to trzeba mieć czas. I na niektóre rzeczy pieniądze. Skąd go masz? Ja zapierdalam na Etacie, 11 godzin nie ma mnie w domu. Czuję że nie mam czasu na nic. 

 

Ja jestem w podobnej sytuacji, z tym, że ja zawsze wiedziałem, że mi nie jest potrzebna do szczęścia duża kasa - nie mam hobby polegających na kolekcjonowaniu. Wszystko inne, np. dobry rower, pianino cyfrowe, dobry komputer, różne retro sprzęty elektroniczne - już mam. Tak naprawdę moje zainteresowania nie wymagają dużych nakładów finansowych. Dlatego wybrałem po studiach pracę w państwówce. Kiedy koledzy siedzieli do 22 robiąc kariery, ja wychodziłem o 16:00 i szedłem zajmować się swoimi sprawami. I tak, oni teraz zarabiają po 8-10k PLN na rękę, a ja tylko 4k PLN, ale oni nadal nie mają życia, zresztą w większości spłodzili bombelki, więc kontakt z nimi zanikł - myszki okazują niezadowolenie, gdy po pracy nie pomagają z dzieckiem albo nie spędzają z nimi czasu.

 

Obecnie staram się dostać na uczelnię. Wprawdzie oznacza to przejście poniżającego okresu asystentury (z 2800 na rękę - prawie minimalna dla mężczyzny w moim wieku i z moim CV i doświadczeniem - ech!), ale po doktoracie ma się ok. 4k PLN na rękę, a pensum pracownika badawczo-naukowego to 240 godzin rocznie. Tyle moja dziewczyna w korpo potrafi zrobić w miesiąc, Ty pewnie też. Oczywiście do tego dochodzą inne zajęcia (projekty, przygotowywanie zajęć, pisanie artykułów, konferencje), ale z ręką na sercu mogę powiedzieć (bo mam w rodzinie kogoś na uczelni), że to chyba jedyna praca etatowa, gdzie masz np. wolne dni w tygodniu i w zasadzie dwa pełne miesiące wakacji latem. Jestem za tym, by mieć więcej czasu, nawet kosztem niskich zarobków. Zajmowanie się "moim" życiem (nie zawodowym) daje mi poczucie szczęścia, więc jest to dla mnie droga.

 

Godzinę temu, Mugen2 napisał:

Ktoś mi kiedyś powiedział: ,,Z kobieta tocząc wojnę, nie wygrasz. Lepiej się poddać, lub mieć je po swojej stronie”

Najlepiej nie dopuścić do wojny, albo się w ogóle nie wiązać z kobietą. Wszystko inne to porażka życiowa.

 

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, Januszek852 napisał:
Cytat

Tylko że żadna siła nie powstrzyma Twojej żony, jeśli ona sama tego zachce, tj. za rok-dwa wystąpi o rozwód i opiekę, bo poznała gacha albo nawet zaszła z nim w ciążę. Nie jesteś jedynym, który ma prawo domagać się rozwodu, ba - nie możesz nic na niego poradzić, jeśli dojdzie do skutku.

Czyli co? Złożyć papiery rozwodowe zanim to ona zrobi? Albo zanim ucieknie do rodziców z dzieckiem? 
Zastanawiam się jakby zareagowała, gdybym jej dał papiery rozwodowe. Albo by się wściekła. Albo poker-face. ALBO mówiłaby żebym tego nie robił. Ja bym na to powiedział, że przecież tego chciałaś, nie szanujesz mnie. 

 

5 godzin temu, Januszek852 napisał:

 

 

Cytat

 

Powiem więcej.

Dla kobiety, która poznała gacha rozwód jest mega korzystny. Jeśli macie jak większość wspólnotę majątkową (dramatyczny błąd życiowy), to Twoja żona bardzo skorzysta na rozwodzie - sąd pewnie da jej dziecko (Ty będziesz tylko dojeżdżającym) i ustanowi alimenty, do tego ona będzie brała pińcetplusa. Ona może się Ciebie pozbyć z życia bardzo szybko i korzystnie dla niej, weź to pod uwagę

 

 

Nie mamy wspólnoty majątkowej… 

 

 

5 godzin temu, Januszek852 napisał:
Cytat

Natomiast co do Twojego podejścia, to trzeba po prostu w tej sytuacji zacytować @Kespert. Podjąłeś swoją decyzję - chcesz kosztem swojego życia "ratować" cudze. Nie wiadomo, co wyjdzie z tego ratowania i nie wiadomo, czy wbrew Twoim obawom dziecko i tak nie zrobi czegoś, czego nie aprobujesz - alkoholicy i narkomani też z dobrych domów czasem wychodzą.

Z jej domu rodzinnego wyszli narkomanii, bo ona i jej siostra przez jakiś czas brały. Ile… Tego nie wiem. 

Ja czasami się zastanawiam, czy bardziej nie jest mi żal tego, że będzie rozwód i dziecko zostanie u niej, czy tego, że Ona straciła do mnie szacunek. 

 

 

5 godzin temu, Januszek852 napisał:

 

Cytat

Pewne jest jedynie Twoje poświęcenie, efekt - niewiadomy. Jeżeli tak wygląda Twój wybór, to żaden z nas nie ma prawa CIę krytykować. Możemy Ci jedynie napisać, że musisz mieć świadomość, co za tym wyborem stoi i że efekty mogą nie być zadowalające.

 

Dokładnie to samo może być jeśli będę walczył o prawa nad opieką nad dzieckiem i udałoby mi się wygrać. Wtedy też bym się poświęcał, efekt - niewiadomy… 

 

5 godzin temu, Januszek852 napisał:
Cytat

To brzmi naprawdę jak ciężka patologia, ta kobieta nie nadaje się do jakiegokolwiek współżycia - jest niezrównoważona, agresywna i brakuje jej grama szacunku dla drugiej osoby. 

 

Też tak uważam. Ale nie czaje faktu, że mówiłem jej o wyniesieniu rzeczy - pyskowała, ale poszła, wyniosła jak sprzątała. Robiła obiad i mówiła do mnie, żebym sobie wziął. Na moje pytanie, co jest grane, skoro tak sie do mnie zachowuje. ONA - ,,mam minimum normalności w sobie”. Zabrzmiało to prawdziwie, śmiesznie, i na niekorzyść dla niej, ale ona chyba o tym nie wie. 

 

No i nie czaje tego, ze w tym tygodniu chciała mi ,,zaimponowac” ile to ona wydala na zakupy ( w sensie, ze nie jest ze mną tylko dla kasy), chwaliła sie, co kupiła na grilla, no i w tygodniu była mila… 

5 godzin temu, Januszek852 napisał:
Cytat

Problem Twój polega na tym, że już dałeś sobie wejść na głowę, ona przekroczyła wszelkie granice. Jedynym ratunkiem w relacji z kimś takim jest reagować stanowczo i od razu.

Czyli co? Gadki o tym, że rozmowa jest w związku ważna.. rozwiązywanie problemów..  przepraszanie.. To są bzdury? Czerwona flaga - i dowidzenia? Ja mam poczucie, że po takim rozwodzie, to ja będę miał agresję już do końca życia. 

 

 

5 godzin temu, Januszek852 napisał:
Cytat

Skoro pierwszy, drugi, piąty raz "pozwoliłeś" na siebie wrzeszczeć, zamiast od razu i natychmiast powiedzieć pańci, że ma natychmiast przestać krzyczeć i nie będziesz jej pozwalał na takie zachowania (przy drugim wyjść z domu i nie wrócić na noc, przy trzecim wnieśc o rozwód) - to ona po prostu zaczęła eskalować przemoc wobec Ciebie, dokładnie tak, jak robią to ziomki w szelestach. Teraz jest już rzucanie w Ciebie słoikiem z wodą, za jakiś czas dojdą rękoczyny - będzie to eskalować, bo jej szacunek do Ciebie wynosi okrągłe ZERO i nie powstrzymasz słabym oporem tego, co ci się szykuje. Tak działa psychika oprawcy, a Wy macie relację oprawca-ofiara, więc będzie tylko gorzej.

 

Dlaczego ja tego nie wiedziałem? Że tak trzeba postąpić? 

 

 

 

5 godzin temu, Januszek852 napisał:

Czasem sytuacja jest już tak spalona, że nie ma ratunku. Drugie osoby już nie NABĘDĄ do Ciebie szacunku, albo jest to zadanie niemal niemożliwe, np. na podwórku wymagałoby od Ciebie to odbycia "solówy" z każdym agresorem i obicia mu ryja (w tym z osobami znacznie większymi i silniejszymi od CIebie).

Nie NABĘDĄ szacunku, albo jest to zadanie niemal niemożliwe… Czyli w przypadku kobiety, też.. DLACZEGO? 

 

5 godzin temu, Januszek852 napisał:
Cytat

W przypadku żony najpewniej musiałbyś ją konsekwentnie (ale bez przemocy) zdominować, co prawdopodobnie nigdy nie nastąpi, bo nie masz takiej psychiki i po prostu tego nie potrafisz się tak zachowywać. Dlatego każdy tutaj doradził Ci ucieczkę. Możesz walczyć o odzyskanie twarzy, ale to będzie po prostu niewiarygodnie trudną drogą, w 99% niewartą wysiłku. Jak to przysłowiowe bicie dresów - nawet, jeśli dałbyś radę, a nie masz predyspozycji - bo jesteś np. za mały i za słaby - to ile by to wymagało wyrzeczeń? mnóstwo. Lepiej po prostu zacząć od nowa i tym razem nie pozwolić, by sytuacja znów wymknęła się spod kontroli.

Skoro nie mam takiej psychiki, to w każdym następnym przypadku będzie tak samo. Skoro to miałoby się zakończyć, miałbym uciec/rozwieźć się, to i tak musiałbym pracować nad sobą, żeby być autorytetem dla syna. Musiałbym robić coś żeby mu imponować czymś. Skoro ma być niewiarygodnie trudna droga, to ja wolę tego spróbować niż się poddawać. 

 

Mnóstwo wyrzeczeń… i Gdyby tak miało być, i bym wiedział jak i co robić dokładnie, to ja bym podjął się tych wyrzeczeń. Zrozum. Ja zrezygnowałem z pracy u rodziców - wygoda.. na rzecz odcięcia się i pracy na własny rachunek na etacie. Więc ja nie wybieram łatwych dróg. Ja nie idę na łatwiznę. 

 

 

5 godzin temu, Januszek852 napisał:

 

 

Cytat

Najlepiej nie dopuścić do wojny, albo się w ogóle nie wiązać z kobietą. Wszystko inne to porażka życiowa.

 

A Ty jak nie dopuszczasz do wojny??? Myślisz, że Twoja kobieta kiedyś nie zechce mieć dzieci? 

Co takiego masz w sobie, że jej imponujesz ? Skoro nie tą karierą/kasą?

 

Ja nie chcę tyle pracować godzin. Ale mam wrażenie, że to by się wiązało z wojną z szefem… 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bracia i Autorze, czy się komuś podoba czy nie, to jesteście na wojnie gdzie naruszane są prawa człowieka - Dziecka i Ojca.

 

Macie problem z wariatką - zabieracie dziecko ZANIM ograniczy Wam prawa rodzicielskie, tego samego dnia wysyłacie wniosek o rozwód i dzieci do sądu, a po latach wygrywacie.

Dziecku organizujecie opiekę, edukację, itd. Jak ogarniacie maszyny, oprogramowanie i inne rzeczy, to dziecko też ogarniecie.

 

W innym przypadku czeka m.in. fałszywe oskarżenie o przemoc, pomówienia na szeroką skalę, alienacja rodzicielska i rabunek "na alimenty", a intercyzą można podetrzeć się :D

 

  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, Gościu napisał:

Bracia i Autorze, czy się komuś podoba czy nie, to jesteście na wojnie gdzie naruszane są prawa człowieka - Dziecka i Ojca.

 

Macie problem z wariatką - zabieracie dziecko ZANIM ograniczy Wam prawa rodzicielskie, tego samego dnia wysyłacie wniosek o rozwód i dzieci do sądu, a po latach wygrywacie.

Dziecku organizujecie opiekę, edukację, itd. Jak ogarniacie maszyny, oprogramowanie i inne rzeczy, to dziecko też ogarniecie.

 

W innym przypadku czeka m.in. fałszywe oskarżenie o przemoc, pomówienia na szeroką skalę, alienacja rodzicielska i rabunek "na alimenty", a intercyzą można podetrzeć się :D

 

I broń boże by Twoje dzieci nie spędzały z Tobą lepiej czasu niż z Matką. Dzień wtedy możesz zacząć wkurwem. Przykład wczoraj. Wycieczka z dziećmi do energylandii. Przed wyjazdem kontrola policji wezwana przez jeszcze żonę. Trzeźwość, stan techniczny samochodu itd. Psycholog prosiła by nie dodawać dzieciom problemów, bo już sobie nie radzą. Mówiła w czwartek. No to w sobotę dzieci wystraszone przez policję 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 3.07.2021 o 20:55, Mugen2 napisał:

Czyli co? Złożyć papiery rozwodowe zanim to ona zrobi? Albo zanim ucieknie do rodziców z dzieckiem? 

Niekoniecznie, ale weź pod uwagę, że tak może się stać. Kobiety inicjują najwięcej rozwodów.

 

W dniu 3.07.2021 o 20:55, Mugen2 napisał:

Wtedy też bym się poświęcał, efekt - niewiadomy…

Raczej wiadomy. Dziecko zostanie u niej, Ty będziesz tatą dochodzącym. Nie ma szans na nic innego w tym kraju.

 

W dniu 3.07.2021 o 20:55, Mugen2 napisał:

Czyli co? Gadki o tym, że rozmowa jest w związku ważna.. rozwiązywanie problemów..  przepraszanie.. To są bzdury? Czerwona flaga - i dowidzenia? Ja mam poczucie, że po takim rozwodzie, to ja będę miał agresję już do końca życia. 

Szczerze? Tak, jeżeli widzisz naprawdę czerwone flagi (zachowania, które wskazują na problemy psychiczne albo poglądy, których nie akceptujesz), to tak, stawiasz sprawę jasno, albo odchodzisz.

Bo nie da się "rozwiązać" problemu natury psychicznej, albo namówić drugą osobę, by zmieniła poglądy dla Ciebie. A jeśli np. Twoja żona jest psychopatką, to nic i nikt jej raczej nie pomoże. Żadne rozmowy, przepraszanie... ona po prostu ma coś nie tak w mózgu. Można tylko odejść zawczasu, bo potem (jak jest dziecko) to dochodzi do takich dylematów, jakie masz teraz.

 

W dniu 3.07.2021 o 20:55, Mugen2 napisał:

Dlaczego ja tego nie wiedziałem? Że tak trzeba postąpić? 

A czy miałeś do tej pory kontakt z oprawcami, nawet w dzieciństwie? Tego generalnie trzeba się nauczyć, ew. może to Ci przekazać mądry rodzic, ale on też musiałby się z tym spotkać.

 

W dniu 3.07.2021 o 20:55, Mugen2 napisał:

Nie NABĘDĄ szacunku, albo jest to zadanie niemal niemożliwe… Czyli w przypadku kobiety, też.. DLACZEGO? 

 

Bo szacunek jest jak dziewictwo - raz stracony już nie wraca. Tzn. oczywiście zdarzają się wyjątki (w szacunku, nie w dziewictwie), kiedy komuś naprawdę niesamowicie zaimponujesz. Dajmy na to - uratujesz życie szkolnemu oprawcy, a on przez traumatyczne wydarzenie dostrzeże w Tobie człowieka, a nie śmiecia. Ale to praktycznie się nie zdarza w życiu.

 

Dla Twojej żony zostałeś uznany za jednostkę słabą, której można wchodzić na głowę. Przecież ona krzyczy na Ciebie, rzuca w Ciebie, etc. bo nie boi się żadnych konsekwencji. Wie, że nie zareagujesz fizycznie (nie boi się), co jest OK, ale już to, że pierdoli ją brzydko mówiąc czy np. odejdziesz czy nie - to oznacza, że "stracenie Cię" jest dla niej trzeciorzędnym zmartwieniem. Mówiąc inaczej, niewiele dla niej znaczysz.

 

W dniu 3.07.2021 o 20:55, Mugen2 napisał:

Skoro nie mam takiej psychiki, to w każdym następnym przypadku będzie tak samo.

Niekoniecznie. Nie zrobisz z siebie alfa ruchacza przed obecną, bo nie masz takiej psychiki, ale dla następnej nie musisz przecież być alfa ruchaczem, żeby odbić się od dołka. Powiedzmy (znów użyję przykładu z gry komputerowej), że wracasz do reputacji "50 -Neutral" z nową osobą, i teraz musisz tylko dbać o to, by poprzez błędy nie spadła ona do zera, jak z Twoją obecną żoną. Tu naprawdę nie trzeba wiele, wystarczy, że będziesz po prostu bardzo stanowczo reagował. Kiedy kobieta pierwszy raz powie Ci coś w sposób, który Ci się nie spodoba - mówisz od razu, że nie akceptujesz takich zachowań i np. olewasz ją na dwa-trzy dni, aż Cię PRZEPROSI. Jak nie przeprosi - jednostka stracona, albo jej nie zależy. A jak Cię przeprosi, to DOPIERO odbywasz rozmowę, w której mówisz, że nie będziesz tolerował takich zachowań i ma ich więcej nie być. To nie jest trudne,tylko musisz nie obawiać się, że stracisz cipkę. Uwierz, bo próbowałem tego na paru kobietach - niesamowicie im to imponuje. No chyba, że mają poważne problemy psychiczne, ale tym lepiej - wtedy będziesz wiedział, że należy się ulotnić.

 

W dniu 3.07.2021 o 20:55, Mugen2 napisał:

Ja nie idę na łatwiznę. 

Rozumiem, pytanie, czy warto. Bo przecież możesz np. nie iść na łatwiznę i wjeżdżać na górę na ostatnim biegu na rowerze, mając na twarzy maskę FFP3 ;) Możesz, tylko po co? Są wyzwania, które są "po nic" - moim zdaniem w życiu jest dość wyzwań "po coś", by dokładać sobie jeszcze dodatkowo tych zbędnych.

 

W dniu 3.07.2021 o 20:55, Mugen2 napisał:

A Ty jak nie dopuszczasz do wojny??? Myślisz, że Twoja kobieta kiedyś nie zechce mieć dzieci? 

Co takiego masz w sobie, że jej imponujesz ? Skoro nie tą karierą/kasą?

 

Ja nie chcę tyle pracować godzin. Ale mam wrażenie, że to by się wiązało z wojną z szefem… 

 

Moja partnerka od początku ma podobne poglądy co ja, podobnymi rzeczami się pasjonuje... uwierzysz, że przez 6 lat nie mieliśmy ani jednej kłótni?

Poznałem ją gdy miała 22 lata.

Obecnie już zbliża się do trzydziestki i dalej nie chce słyszeć o dzieciach.

Gdy robię jej test "myszka, może zrobię wazektomię niedługo", słyszę "miś, świetny pomysł, będziemy mieli komfortowo w życiu".

 

Tak więc po prostu najwyraźniej trafiłem na taką, która naprawdę nie chce. To nie jest tak, że wszystkie chcą. Fakt, 95% chce, ale mi zależało właśnie na takiej z 5%.

 

Ona cały czas twierdzi, że imponuję jej wieloma cechami - nie wiem, czy to finalnie nie okaże się ściemą, ale na razie jest OK. Oby tak było dalej.

 

A co do wojny z szefem - tak, to niestety prawdopodobne. Znów wracamy do tematu reputacji - jeśli dałeś szefowi znać, że jesteś osobą ambitną i skłonną do brania nadgodzin, to będziesz je dostawał. Mój były szef miał taką anegdotkę: gdy masz dwa konie w zaprzęgu i jeden ciągnie, a drugi nie, to którego będziesz napierdalać batem? Otóż tego, który ciągnie! Bo drugiemu i tak jest wszystko jedno 😅

 

Naturalnie w większości zawodów zwyczajnie nie da się odmówić nadgodzin, czy pracy ponad miarę, bo zostaniesz po prostu zwolniony. To nie pole do negocjacji. Dlatego ja obrałem misję "kierunek uczelnia", w korpo nie miałbym szans na życie poza pracą i zdaję sobie z tego sprawę. Tu musiałem wybrać... konkretna kasa, albo więcej życia. Coś za coś, niestety.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 4.07.2021 o 21:49, Januszek852 napisał:
Cytat

Niekoniecznie, ale weź pod uwagę, że tak może się stać. Kobiety inicjują najwięcej rozwodów.

 

Ja pierdole, nie mogę się pogodzić, że będzie musiało do tego dojść. Ze względu widywania się z synem..

 

W dniu 4.07.2021 o 21:49, Januszek852 napisał:
Cytat

A czy miałeś do tej pory kontakt z oprawcami, nawet w dzieciństwie? Tego generalnie trzeba się nauczyć, ew. może to Ci przekazać mądry rodzic, ale on też musiałby się z tym spotkać.

 

Miałem, bardzo dużo. Nie nauczyłem się. Nie wiedziałem jak. Rodzic mnie nie nauczył wręcz kiedyś powiedział: ,,jak Cię ktoś uderzy to nadstaw drugi policzek”. Ale nigdy nie czułem się gorszy od innych, ani nie uważałem, że inni są lepsi ode mnie. 

 

W dniu 4.07.2021 o 21:49, Januszek852 napisał:
Cytat

 

Bo szacunek jest jak dziewictwo - raz stracony już nie wraca. Tzn. oczywiście zdarzają się wyjątki (w szacunku, nie w dziewictwie), kiedy komuś naprawdę niesamowicie zaimponujesz. Dajmy na to - uratujesz życie szkolnemu oprawcy, a on przez traumatyczne wydarzenie dostrzeże w Tobie człowieka, a nie śmiecia. Ale to praktycznie się nie zdarza w życiu.

 

Dla Twojej żony zostałeś uznany za jednostkę słabą, której można wchodzić na głowę. Przecież ona krzyczy na Ciebie, rzuca w Ciebie, etc. bo nie boi się żadnych konsekwencji. Wie, że nie zareagujesz fizycznie (nie boi się), co jest OK, ale już to, że pierdoli ją brzydko mówiąc czy np. odejdziesz czy nie - to oznacza, że "stracenie Cię" jest dla niej trzeciorzędnym zmartwieniem. Mówiąc inaczej, niewiele dla niej znaczysz.

 

Rozjebałeś mnie tym tekstem. Serio. Gdybym to wiedział, to myślę, że nigdy bym na to nie pozwolił. Nigdy wcześniej nie myślałem, że kobieta sprawi, że będę chciał ją uderzyć… Naprawdę. A Gdyby nie dziecko, ciąża, to bym zareagował fizycznie. Czyli ona mogła stracić szacunek na sporo przed ślubem. 

To czy się boi okazałoby się, gdybym jej pokazał papiery rozwodowe i zobaczył, czy ona chciałaby mnie powstrzymywać….

Ja się już raczej nie boję rozwieźć.

 

Ostatnio w weekend powiedziałem jej na temat kasy, (bo ona kiedy powiedziała, ze jestem sknerą), ja jej na to, ze nie muszę nikomu udowadniać jaki jestem i ze Ty najlepiej powinnaś wiedzieć, i podałem jej przykład i powiedziałem, ze jednej osobie dałem 2 tysięczny dodatek za zrobioną pracę żeby spędził czas z rodziną.. Ona na to, że innym dajesz a sam nie wyjedziesz nigdzie. Ja jej na to: ,, dałem tej osobie której pracę szanuję i która mnie szanuje”. A Ty oczekujesz, żebym Tobie dał, skoro Twój szacunek do mnie wynosi ZERO ? 

Ona na to: ,, Ja Cię nie szanuję, bo Ty mnie nie szanujesz”. Ja jej na to: ,, rzuciłaś naleśnikiem w okno i krzyczałaś, podaj mi choć jeden powód mojego braku szacunku do Ciebie, że tak postąpiłaś”. Jej odpowiedź: ,,Nie chce mi się rozmawiać na ten temat”. 

 

No i sprawa oczywista. ONA NIE MA, żadnego argumentu, dlatego ucina temat. (I mam nadzieję, że ten dialog nagrał się na dyktafon)… 

 

W dniu 4.07.2021 o 21:49, Januszek852 napisał:
Cytat

Niekoniecznie. Nie zrobisz z siebie alfa ruchacza przed obecną, bo nie masz takiej psychiki, ale dla następnej nie musisz przecież być alfa ruchaczem, żeby odbić się od dołka. Powiedzmy (znów użyję przykładu z gry komputerowej), że wracasz do reputacji "50 -Neutral" z nową osobą, i teraz musisz tylko dbać o to, by poprzez błędy nie spadła ona do zera, jak z Twoją obecną żoną. Tu naprawdę nie trzeba wiele, wystarczy, że będziesz po prostu bardzo stanowczo reagował. Kiedy kobieta pierwszy raz powie Ci coś w sposób, który Ci się nie spodoba - mówisz od razu, że nie akceptujesz takich zachowań i np. olewasz ją na dwa-trzy dni, aż Cię PRZEPROSI. Jak nie przeprosi - jednostka stracona, albo jej nie zależy. A jak Cię przeprosi, to DOPIERO odbywasz rozmowę, w której mówisz, że nie będziesz tolerował takich zachowań i ma ich więcej nie być. To nie jest trudne,tylko musisz nie obawiać się, że stracisz cipkę. Uwierz, bo próbowałem tego na paru kobietach - niesamowicie im to imponuje. No chyba, że mają poważne problemy psychiczne, ale tym lepiej - wtedy będziesz wiedział, że należy się ulotnić.

 

Ona mnie uważała za alfa ruchacza… Ja próbowałem stawiać granice, nie takie jak piszesz. Teraz wiem w czym był błąd. Tylko że nie zawsze stawiane granice są respektowane. Przykład: powiedziałem raz coś matce - nie podziałało. Drugi raz - musiałem podrzeć około 2600zł na jej oczach i wyrzucić do kosza - był szok, ale nie podziałało. Trzeci - odciąłem się i nie kontaktuje. Niektórzy mają wkodowane postępowanie i nie zmienią tego mimo iż stawiasz granicę jasno. No i dopiero po trzecim razie - matka zaczęła się liczyć z moim zdaniem. I to widać dobitnie. 

 

Problem mojej żony polega na tym, że ona jest jak facet. Ona chce dyktować jak ma być i jak jest inaczej, to ona czuje się pod pantoflem. POD PANTOFLEM. A ona jakby nie nawidziła być pod pantoflem. Stawiałem granice i ona je respektowała, ale było darcie i rzucanie przedmiotami po ścianach. Taka walka. Jak widać, nie warta zachodu. Raz była taka sytuacja - dałem jej swój stary telefon. Upadł jej i pęknął ekran. Ona mnie mega przepraszała. Meeega. Ja na to tak: ,,to tylko przedmiot, naprawi się, po co mam na Ciebie krzyczeć? Ważniejsza jest relacja niż przedmiot”. Tego mnie ojciec nauczył. No i co? Kiedyś po kłótni rzucała tym telefonem i mówiła, że nie naprawi go. Jak spytałem ,,a dlaczego tak sie teraz zachowujesz, skoro wcześniej tak bardzo przepraszałaś i chciałaś naprawiać, a teraz kompletnie nie szanujesz rzeczy które Ci dałem?”: ona na to: ,,Bo zauważyłam, że darujesz mi to, że upuściłam telefon i nie zależy Ci tak na nim”. W skrócie - gdybym ją zjebał i nakrzyczał, to ona by szanowała. 
Dla mnie to szok. Moralność i logika i wychowanie podpowiada jedno, a w tej sytuacji, to niewybaczalny błąd. 

 

Ja się obawiam, że już nigdy mi nie będzie zależeć w takim stopniu, żeby się starać o kobietę i nie będę czekał 3 dni, tylko powiem NARA. 

 

Generalnie to ja decyzje już podjąłem o rozejściu się po ostatnim weekendzie. Bo jeśli dziecko będzie widzieć, że matka mnie nie szanuje, to i dziecko nie będzie mnie szanować. A Było tak: ona robi śniadanie. Mila atmosfera. Super wszystko. Ona robi naleśniki dla dziecka z dżemem. Ja zaproponowałem ze zrobie sera do naleśników, ze nie mial tylko z dżemem. I u niej odpaliło się… zapytałem jaki jest przepis na ser - nie chciała podać, pomoc. Pytałem gdzie jest cukier waniliowy - nie chciała powiedzieć. I jak przyszło co do czego, to krzyczała na mnie. Jak powiedziałem ze ma nie krzyczeć, to rzuciła naleśnikiem w okno ! Ja - kamienny spokój…. Nic mnie to nie ruszyło. (A chciałem rzucić w nią tym naleśnikiem), ale za radą @Kespert stwierdziłem, ze po eskalacji przemocy - dziecko będzie płakać mega, a nie chciałem tego. 

 

Minęło parę godzin. Ona sie uspokoiła. I pytam o przylocie do PL na tydzień/2 tyg. Ona do mnie z pytaniem czy dołożę się jej do biletu. Ja na to, że nie. Ona ma pieniądze jeszcze jakieś. Nie musi kupować sobie ciuchów, i innych rzeczy skoro nie ma macierzyńskiego od państwa już. Państwo przestało płacić jej, a miała jeszcze dość sporo kasy, wiec nie kazałem jej dokładać sie do mieszkania, niech ma na swoje wydatki… Ja opłacam mieszkanie 100%, i w 80% jedzenie + jakieś wyjścia.. za LOT dziecka zapłacę, ale za jej - nie. No i ona ma tupet do tego, zeby pytać mnie o kasę. Masakra. Pomimo iż parę godzin wcześniej rzuciła naleśnikiem. Powiedziałem jej… jak kasa Ci sie skończy to ja będę płacił na mieszkanie, jedzenie (wtedy 100%) i dla dziecka (100%) no i dam Ci na ubrania jak nie bedziesz miała a bedziesz potrzebować.. . Dopóki dziecko nie pójdzie do przedszkola.. a jak pójdzie, to Ty szukasz pracy i jak znajdziesz, to dokładasz sie normalnie do życia i mieszkania. 

 

Jej to chyba ten plan kompletnie nie odpowiada. Ona chyba woli - moja kasa - nasza. Jej kasa - tylko jej. Bo tak do tej pory miała z poprzednimi facetami i w domu rodzinnym. 

 

No i mieliśmy tydzień temu jechać z małym do otwartego ZOO. Ale ona urządziła awanturę, wiec ja zrezygnowałem z wyjazdu. Przełożyłem na teraz. Teraz tez była awantura, ale stwierdziłem, ze nie będę tego przekładał w nieskończoność. Szkoda mi czasu/życia. Gdyby mały był duży, to bym ją pierdolił i samo pojechał z dzieckiem pokazać mu coś. A nie czekał aż nadejdzie weekend, kiedy nie będzie awantury. No i na wyjeździe była nie do poznania. Rozjebało mnie to. Nagle zmieniła się w idealną, żonę. Rozjebało mnie to naprawdę. To jak ona potrafi manipulować swoimi emocjami, jak potrafi nastawić swoje emocje pozytywnie, żeby czuć się dobrze na wyjeździe. SZOK. I raz jak przebierała małego na wycieczce, zapytała sie mnie czy zamknę coś - ja na to, że za chwile (dosłownie 5 sekund, bo musiałem zakręcić wodę) i zamknąłbym. Ona - zrobiła sama. Nie miała cierpliwości. W całym, moim życiu widziałem mnóstwo pojebanych akcji, ale w życiu nie widziałem osoby która by nie miała kompletnie cierpliwości. ZERO. 5 sekund poczekać. 

Mówię do bez żadnego koloryzowania. I wspomniałem jej to, o jej cierpliwości i powiedzialem (tak, żeby to było żartobliwie), żeby nie rzucała naleśnikami, jak dziś rano w kuchni. Ją to wkurzyło. I zastanawiam się czy przypadkiem nie dlatego jak @Kespert to powiedział - że nic tak nie wkurza, jak niemoc oprawcy w wyprowadzeniu z równowagi ofiary…

 

W dniu 4.07.2021 o 21:49, Januszek852 napisał:
Cytat

Rozumiem, pytanie, czy warto. Bo przecież możesz np. nie iść na łatwiznę i wjeżdżać na górę na ostatnim biegu na rowerze, mając na twarzy maskę FFP3 ;) Możesz, tylko po co? Są wyzwania, które są "po nic" - moim zdaniem w życiu jest dość wyzwań "po coś", by dokładać sobie jeszcze dodatkowo tych zbędnych.

 

W moim wypadku z pracą - to była konieczność.. Serio.

W dniu 4.07.2021 o 21:49, Januszek852 napisał:

 

Cytat

Moja partnerka od początku ma podobne poglądy co ja, podobnymi rzeczami się pasjonuje... uwierzysz, że przez 6 lat nie mieliśmy ani jednej kłótni?

Na ogólne tematy - ani jednej kłótni? To trochę jakby przegięcie w drugą stronę… Ale możliwe. Aż się nie chce wierzyć. 

A wiesz, czy Cię nie zdradza?

 

W dniu 4.07.2021 o 21:49, Januszek852 napisał:
Cytat

Gdy robię jej test "myszka, może zrobię wazektomię niedługo", słyszę "miś, świetny pomysł, będziemy mieli komfortowo w życiu".

Wiesz, to tylko takie gadanie może być, bo ona może wyczuwać test… Moja żona na każdy test tak by odpowiedziała. Rozumiesz? Kiedyś bym powiedział - nieźle. Obecnie - może nie doceniasz drugiej osoby której robisz test. 

 

Sam zastanawiam się - mega serio, nad tym, czy nie zrobić sobie wazektomii.. i stąd moje pytanie. I mój wniosek. 
Uważam, że jeśli byś nie chciał mieć w życiu potomka, to byś zrobił tą wazektomię już dawno - seks bez gumki lepszy.. 

A skoro nie chcesz mieć dzieci, to dlaczego nie zrobisz wazektomii? ?? 

 

 

 

W dniu 4.07.2021 o 21:49, Januszek852 napisał:
Cytat

Mój były szef miał taką anegdotkę: gdy masz dwa konie w zaprzęgu i jeden ciągnie, a drugi nie, to którego będziesz napierdalać batem? Otóż tego, który ciągnie! Bo drugiemu i tak jest wszystko jedno 😅

 

Dobre :) 

 

W dniu 4.07.2021 o 21:49, Januszek852 napisał:
Cytat

Naturalnie w większości zawodów zwyczajnie nie da się odmówić nadgodzin, czy pracy ponad miarę, bo zostaniesz po prostu zwolniony. To nie pole do negocjacji. Dlatego ja obrałem misję "kierunek uczelnia", w korpo nie miałbym szans na życie poza pracą i zdaję sobie z tego sprawę. Tu musiałem wybrać... konkretna kasa, albo więcej życia. Coś za coś, niestety.

 

Czyli najlepiej - własna działalność, ale szanując czas pracy… 

 

 

 

Co do rozwodu… bo ja mam prawie pewność, ze ona mnie zdradzała. Tylko nie mam dowodu… Ale po cholerę, by sprawdzała na mapach restaurację przy granicy w ładnym bardzo miejscu, kiedy mówiłem jej, że mam wyjechać na 3 dni w delegację. + na Allegro widziałem jak przeglądała męskie perfumy, teraz jak sprawdziłem jej, tel. To już pousuwała je z obserwowanych ! Gdyby nic nie było - to by powiedziała o tej restauracji coś… że może byśmy pojechali, czy coś… chyba, że znalazła gdzieś na insta i chciała sprawdzić gdzie to… Nie wiem jak dojść sytuacje, której byłbym pewien, żeby dać info i ściągnąć detektywa. Ona nie rozmawia przez tel. Tylko pisze. I jak już to w ukrytych wiadomościach - to jest w dzisiejszych czasach nie do namierzenia. Nie ma takiej opcji… i wymyślono to tylko do zdrad, bo nie widzę innego wytłumaczenia. Najwyraźniej 90% ludzi na świecie się zdradza. Można się zgadać, umówić na seks i druga osoba za cholerę się tego nie dowie, chyba, że ściągnie się detektywa. 

 

Jak dojść do tego?

 

Jeszcze jedna kwestia : Ona chyba zaczęła kraść. Bo widziałem jak kupiła sobie magnes do klipsów. I chyba sprzedaje te rzeczy. Nie czaję, co jest motywem chęci kradzieży… 

Jest sens pójść do sklepów które ona odwiedza i poinformować ich, żeby ją złapali na kradzieży? Nie wiem jakie dokładnie jest prawo w tym kraju za kradzieże w sklepach… 

Nie wiem czy na 100% kradnie, ale myślę, że tak. Bo po co by kupowała te magnesy…. 

W dniu 4.07.2021 o 21:24, Matthew88 napisał:

I broń boże by Twoje dzieci nie spędzały z Tobą lepiej czasu niż z Matką. Dzień wtedy możesz zacząć wkurwem. Przykład wczoraj. Wycieczka z dziećmi do energylandii. Przed wyjazdem kontrola policji wezwana przez jeszcze żonę. Trzeźwość, stan techniczny samochodu itd. Psycholog prosiła by nie dodawać dzieciom problemów, bo już sobie nie radzą. Mówiła w czwartek. No to w sobotę dzieci wystraszone przez policję 

Myślałem, że rozwód masz już długo i dawno za sobą… Bo w takich sytuacjach nie utrzymuje się kompletnie kontaktu z matką, żeby nie wiedziała co będziecie robić. Ja pierdole… psychopatki… w ogóle nie liczą się z dziećmi… Serio miałeś taką akcję ?????? 

 

W sumie w mojej rodzinie mój kuzyn miał podobne akcje. Policja się śmiała z byłej żony…. Jak przyjechała na akcję…

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, Mugen2 napisał:

Ja pierdole, nie mogę się pogodzić, że będzie musiało do tego dojść. Ze względu widywania się z synem..

Jeśli pojawi się gach, taki poważniejszy, to istnieje poważna szansa, że Twoja żona będzie chciała rozwodu.

 

8 godzin temu, Mugen2 napisał:

Gdybym to wiedział, to myślę, że nigdy bym na to nie pozwolił.

No niestety, pewnych rzeczy nie da się odkręcić, tak samo, jak w życiu zawodowym, czy wśród znajomych. Czy w każdym innym środowisku, w niektórych jest nawet gorzej, np. w więzieniach. Reputacja jest praktycznie niemożliwa do odrobienia.

 

8 godzin temu, Mugen2 napisał:

No i sprawa oczywista. ONA NIE MA, żadnego argumentu, dlatego ucina temat

Kobiety zwyczajowo (nie wszystkie, ale Twoja wygląda typowo) kierują się emocjami, a nie logiką.

 

A tego typu zachowania są najczęściej manifestacją jej niezadowolenia. Jej nie podoba się w tej relacji, być może jej życie nie sprawia jej satysfakcji i swój gniew przenosi na Ciebie.

 

8 godzin temu, Mugen2 napisał:

W skrócie - gdybym ją zjebał i nakrzyczał, to ona by szanowała. 

Najwyraźniej ona po prostu oczekuje takiej właśnie relacji. Nie wydrzesz ryja, to jesteś miękka faja. Może coś w domu rodzinnym miała podobnego i taki system wartości sobie przyjęła.

 

8 godzin temu, Mugen2 napisał:

Ja się obawiam, że już nigdy mi nie będzie zależeć w takim stopniu, żeby się starać o kobietę i nie będę czekał 3 dni, tylko powiem NARA. 

Wiesz, że większość z nas po kilku związkach dochodzi do wniosku, że to jedyny słuszny model? Natomiast przy pierwszym większym starciu po prostu warto dać tej osobie jedną szansę na zreflektowanie się, bo możliwe, że wystarczy i będzie już ok, gdy ustalicie "kolejność dziobania".

 

8 godzin temu, Mugen2 napisał:

Jak powiedziałem ze ma nie krzyczeć, to rzuciła naleśnikiem w okno ! Ja - kamienny spokój….

Jest zrozumiałe, że nie chcesz robić scen przy dziecku (bo one nic nie dają), ale ona ewidentnie nie odbiera Twojego spokoju jako siły, wręcz przeciwnie - dla niej to słabość. Nie postawisz się, nie kontrujesz, odpuszczasz = miękka faja.

Wiesz, ja uważam, że już za późno na reakcję, ale prawda jest taka, że brak jakiegoś konkretnego zachowania to JEST słabość, bo ona może robić co chce i nie ma żadnych konsekwencji z tego tytułu. Ty potem rozmawiasz z nią normalnie i nawet próbujesz dociekać "czemu to co się stało się stało", taki biedny skrzywdzony miś, który pyta ze smutną miną "dlaczego". Ona może zachowywać się jak psycholka i zero reakcji, na drugi dzień (albo po paru godzinach) wracamy do zabawy w dom. Teraz już na to trochę późno, ale generalnie tak nie powinno być. Nie musisz (i nie powinieneś!) reagować przemocą na jej zachowania, ale MUSI być jakaś forma reakcji, bo będzie kolejna eskalacja, i kolejna, aż wreszcie po prostu dostaniesz w japę.

 

Kobiety mają zakodowaną w sobie pogardę do słabości mężczyzn. Wiesz, jaka była reakcja mojej partnerki, pomimo charakteru naszej relacji, gdy pokazałem jej ten humorystyczny filmik?

 

 

Powiedziała, że mimo, że powinna współczuć osobie takiej jak John z tej animacji, to czuje irracjonalną pogardę do niego 😅 Takie są kobiety.

 

9 godzin temu, Mugen2 napisał:

Na ogólne tematy - ani jednej kłótni? To trochę jakby przegięcie w drugą stronę… Ale możliwe. Aż się nie chce wierzyć. 

A wiesz, czy Cię nie zdradza?

Czemu przegięcie? Ja nie lubię się kłócić, bo i po co. Ona też nie. Normalnie rozmawiamy zamiast drzeć mordy na siebie.

 

To, czy ona mnie zdradza, czy nie, to tylko ona wie, ale póki nie chowa telefonu, bo nie mam obaw ;) Nie kojarzę historii, w której zdradzająca partnerka pokazywałaby ochoczo telefon i zostawiała go idąc pod prysznic (oblokowanego).

 

9 godzin temu, Mugen2 napisał:

Uważam, że jeśli byś nie chciał mieć w życiu potomka, to byś zrobił tą wazektomię już dawno - seks bez gumki lepszy.. 

A skoro nie chcesz mieć dzieci, to dlaczego nie zrobisz wazektomii? ?? 

Zrobię, tylko gdy kupowałem działkę budowlaną, to liczył się każdy grosz i po prostu nie było na to kasy.

 

Nigdy nie rucham w gumkach ;) moja partnerka ma jakieś hormonalne głupotki więc i tak musi brać piksy żeby nie mieć np. potwornie bolesnych i obfitych okresów.

 

9 godzin temu, Mugen2 napisał:

Ona nie rozmawia przez tel. Tylko pisze. I jak już to w ukrytych wiadomościach - to jest w dzisiejszych czasach nie do namierzenia.

Jak nie rozstaje się z telefonem, to możesz mieć bardzo uzasadnione podejrzenia. Widziałeś kiedyś, choćby przez ramię, z kim ona właściwie pisze na codzień?

 

9 godzin temu, Mugen2 napisał:

niech ma na swoje wydatki… Ja opłacam mieszkanie 100%, i w 80% jedzenie + jakieś wyjścia.. za LOT dziecka zapłacę, ale za jej - nie. No i ona ma tupet do tego, zeby pytać mnie o kasę. Masakra. Pomimo iż parę godzin wcześniej rzuciła naleśnikiem. Powiedziałem jej… jak kasa Ci sie skończy to ja będę płacił na mieszkanie, jedzenie (wtedy 100%) i dla dziecka (100%) no i dam Ci na ubrania jak nie bedziesz miała a bedziesz potrzebować.. . Dopóki dziecko nie pójdzie do przedszkola.. a jak pójdzie, to Ty szukasz pracy i jak znajdziesz, to dokładasz sie normalnie do życia i mieszkania. 

 

Jej to chyba ten plan kompletnie nie odpowiada. Ona chyba woli - moja kasa - nasza. Jej kasa - tylko jej. Bo tak do tej pory miała z poprzednimi facetami i w domu rodzinnym. 

 

To jest typowy model dominującego babona z partnerem kukoldem.

 

Ty jej nie strasz, tylko przy kolejnym rzucaniu czymkolwiek po prostu wprowadź to w życie.

 

Misio przyjmuje słoik na twarz, a mimo to opłaca w 100% mieszkanie, w większośći jedzenie i funduje wyjścia. Czujesz? M.in. dlatego ona nie ma do Ciebie szacunku. Po prostu robi co chce a Ty potulnie płacisz.

 

9 godzin temu, Mugen2 napisał:

I wspomniałem jej to, o jej cierpliwości i powiedzialem (tak, żeby to było żartobliwie), żeby nie rzucała naleśnikami, jak dziś rano w kuchni. Ją to wkurzyło. I zastanawiam się czy przypadkiem nie dlatego jak @Kespert to powiedział - że nic tak nie wkurza, jak niemoc oprawcy w wyprowadzeniu z równowagi ofiary…

 

Mnie też by to wkurzyło, ale nie z tego powodu, że nie wkurwiłem kogoś rzucając w niego naleśnikiem, tylko że ta osoba daje sobą tak pomiatać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

On 6/29/2021 at 10:07 PM, Mugen2 said:

Rozwiń  - życie dla siebie… ? Jestem odpowiedzialny za rodzinę… za wychowanie dziecka. To ja chciałem dziecka, ja byłem ślepy na czerwone flagi. Więc ja chce żeby dziecko nie było pokrzywdzone z mojego powodu. 

Życie ,,dla mnie” rozumiem jako życie w pojedynkę - gdybym tego chciał, to po co zakładałbym rodzinę? 

Dojrzałym ludziom odpowiedzialność sprawia przyjemność. Pomaganie. Nie myślę czystko egoistycznie tylko o sobie - tak robią narcyzi.

Też mam dzieciaka i myślę że dla niego dobry ojciec, to szczęśliwy zrealizowany człowiek który jest przykładem jak żyć. Jeżeli będziesz stawiał się na pozycji poświęcenia się i bycia cierpiętnikiem to będziesz przykładem negatywnym. 

Dla przykładu wczoraj poświęciłem dziecku tylko z 30 min, byłem zmęczony, niedospany poszedłem spać. Dziś odespałem i się chętnie pobawię, nie z musu poczucia obowiązku a z chęci. Oczywiście do tego są potrzebni oboje rodzice o określonych rolach w rodzinie. Rolą ojca było tradycyjnie utrzymanie materialne i utrzymanie porządku w rodzinie. Nie zaspokajanie potrzeb emocjonalnych partnerki czy nawet dziecka (od tego jest matka). Ty możesz dziecku pokazać jak działa świat. 

Tylko czy takiej toksycznej, jak twoja, relacji to możliwe? 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, Orybazy napisał:
Cytat
Cytat

Wiesz, że większość z nas po kilku związkach dochodzi do wniosku, że to jedyny słuszny model?

 

Było - słowo klucz. Teraz kobieta nie potrzebuje faceta do tego. Role się odwróciły.

5 godzin temu, Orybazy napisał:
Cytat

Ty możesz dziecku pokazać jak działa świat. 

Właśnie się dowiaduje z forum jak działa. 😬

 

5 godzin temu, Orybazy napisał:

 

Cytat

Najwyraźniej ona po prostu oczekuje takiej właśnie relacji. Nie wydrzesz ryja, to jesteś miękka faja. Może coś w domu rodzinnym miała podobnego i taki system wartości sobie przyjęła.

Myślę, że nie. Jak dziecko dorośnie, to ona oleje dziecko, a sama pójdzie do pracy - po pracy dziecko olane…

 

11 godzin temu, Januszek852 napisał:
Cytat

Jeśli pojawi się gach, taki poważniejszy, to istnieje poważna szansa, że Twoja żona będzie chciała rozwodu.

O ile już nie dążyła do tego swoim zachowaniem.

 

11 godzin temu, Januszek852 napisał:

 

Cytat

Jej nie podoba się w tej relacji, być może jej życie nie sprawia jej satysfakcji i swój gniew przenosi na Ciebie.

Oczywiście, ze nie. Ona po 30.. nie miała parcia na dziecko. Zbyt długo siedziała na kuta**ch, a że ładna, to korzystała ile wlezie. I ma pewnie ochotę korzystać jeszcze. Jak przejeżdża jakiś głośny samochód, to działa na nią jak płachta na byka… No i na 100% jej się nie chce pracować. Ona szuka bogatego frajera który będzie ja utrzymywał i woził na wycieczki. Ona ma w dupie odpowiedzialność. A ja ją mocno sprowadziłem na ziemię. Ona chce żebym to ja zajmował sie małym, a ona bedzie robiła wszystko inne w domu. Parę razy to ona miała SZAŁ, jak ja wyszedłem sobie z domu… Poza tym jak rozmawialiśmy ostatnio o rozwodach, to ona powiedziała, ze facet ma fajnie, bo przez 2 tygodnie nie musi sie zajmować dzieckiem, tylko w weekend. To ją sprowadziłem na ziemię i powiedziałem, że gdyby było odwrotnie, to kobieta musiałaby zapierdalać na alimenty non stop. Miała zmieszaną minę..

 

11 godzin temu, Januszek852 napisał:
Cytat

Najwyraźniej ona po prostu oczekuje takiej właśnie relacji. Nie wydrzesz ryja, to jesteś miękka faja. Może coś w domu rodzinnym miała podobnego i taki system wartości sobie przyjęła.

 

Tylko jest jeden problem. Nie ma dziecka - mogę się wydrzeć, że ogłuchnie i jednocześnie wyrzucić walizki za drzwi. Ale jak jest dziecko, to nie chcę przy dziecku się wydzierać. Bo ona będzie to samo robić i rzucać rzeczami. Po co mam robić przykrość dziecku? I Traumę dziecku?  

11 godzin temu, Januszek852 napisał:
Cytat

Wiesz, że większość z nas po kilku związkach dochodzi do wniosku, że to jedyny słuszny model?

Nie wiedziałem.

11 godzin temu, Januszek852 napisał:
Cytat

"kolejność dziobania". 

Dziobania ??

11 godzin temu, Januszek852 napisał:
Cytat

Nie odbiera Twojego spokoju jako siły

Ja Nie mam czasu na kłótnie, szkoda mi życia. Kobieta która to rozumie, to spoko, szanuję czas. Dlatego dążyłem do tego, żeby szybko się godzić. I wyciągałem rękę - rozmawiałem. Ona miała gdzieś. + to, że ona tak lubi testować mnie baaardzo często. 

Do tego, ona potrafiła nie rozmawiać ze swoim byłym aż miesiąc czasu. Powiedziała mi to, jak zapytałem jak długo ze sobą nie rozmawiali podczas kłótni. Po takim czasie nie rozmawiania, mieszkając razem - tydzień czasu, ponad dwa tyg. To trzeba zlać pannę i to ostro.. Teraz już wiem jak działać. 

 

Kupowanie kwiatków i przynoszenie w zębach, kto tego uczy. Mój kolega radził mi kiedyś kupno kwiatów. A sam kiedyś zamiast kwiatów kupowania to dał po twarzy swojej kobiecie. Nie wiem czemu tak radził. Ale powiedziałem, mu, że bredzi. 

 

11 godzin temu, Januszek852 napisał:

 

Cytat

Wiesz, ja uważam, że już za późno na reakcję,

Też uważam, że za późno :/ 

trzeba było nakreślić granicę od samego początku. Jak jej powiedziałem, że gdy kobieta mnie uderzy w twarz, to ją zostawiam, to, to działa jak magiczna różdżka.

 

11 godzin temu, Januszek852 napisał:

 

Cytat

ale prawda jest taka, że brak jakiegoś konkretnego zachowania to JEST słabość, bo ona może robić co chce i nie ma żadnych konsekwencji z tego tytułu. Ty potem rozmawiasz z nią normalnie i nawet próbujesz dociekać "czemu to co się stało się stało", taki biedny skrzywdzony miś, który pyta ze smutną miną "dlaczego". Ona może zachowywać się jak psycholka i zero reakcji, na drugi dzień (albo po paru godzinach) wracamy do zabawy w dom. Teraz już na to trochę późno, ale generalnie tak nie powinno być. Nie musisz (i nie powinieneś!) reagować przemocą na jej zachowania, ale MUSI być jakaś forma reakcji, bo będzie kolejna eskalacja, i kolejna, aż wreszcie po prostu dostaniesz w japę.

 

Słuchaj, Ja chciałem się dowiedzieć, dlaczego ona się tak zachowuje. Byłem tak wściekły brakiem wiedzy, że musiałem się dowiedzieć. No i dociekałem do upadłego. Do upadłego. Chciałem rozmawiać, pytać, i to nic kompletnie nie przynosiło efektu. Teraz już wiem dokładnie, bo wreszcie dowiedziałem się tego z tego forum. Fakt jest też taki, że ja reagowałem parę razy tak jak mówisz. - szedłem spać do innego pokoju. Ona przychodziła i prosiła zebym wrócił. Albo chciałem pojechać na wycieczkę bez niej. To byla wściekła i smutna, ze chce ją zostawić samą. 

 

Tylko jest jeden haczyk. Ona nie ma kompletnie cierpliwości. Jak raz poszedłem spać do pokoju obok, to ona tylko pierwszego dnia przyszła, żebym spał z nią. Drugiego dnia miała już to gdzieś… było jej smutno, ale nie przyszła po mnie. 

 

No i takich akcji było bardzo dużo. Ona nie ma cierpliwości. Poza tym ona dokładnie zachowuje sie jak facet. To ona przestaje gadać, olewa itd. I to ona chcę żeby do niej przychodzono. Jak jej się nie podoba Twoje zachowanie, to zaczyna manifestować i olewać. Ona działa jak facet. I ona ma wywalone… czuje się pewnie, bo miała dużo facetów i wie, że może takich uwieść. 

11 godzin temu, Januszek852 napisał:
Cytat

Powiedziała, że mimo, że powinna współczuć osobie takiej jak John z tej animacji,

 

Fajny film. Tylko jest jedno ALE. Kobieta chce żeby facet miał kasę, i kazał kobiecie być na jej miejscu i żeby był ruchaczem Alfą… 

Tylko jakoś gdy jest się w stałym związku, to jak facet bedzie ruchaczem alfą i będzie ruchal na boku, to kobiecie się to nie podoba i odchodzi. A teraz są czasy, że nie każda kobieta chce siedzieć z bobasem, albo w domu sprzątać i gotować i pracować na etacie i etc. 

11 godzin temu, Januszek852 napisał:

 

Cytat

to czuje irracjonalną pogardę do niego 😅 Takie są kobiety.

 

Wiem, bo słyszałem jak gardziły facetami którzy płaczą. Ale jak u mnie zobaczyła kiedyś łzę, pierwszą na początku związku, to się ucieszyła mega ! Potem, po ślubie i przed zbyt wiele razy mnie mega zraniła, że nie mogłem powstrzymać, i ona to widziała. Ale już na mnie prawie totalnie to nie działa. Uodporniłem się na te smutne emocje. Zrozumiałem jak to działa. 

 

11 godzin temu, Januszek852 napisał:
Cytat

Czemu przegięcie? Ja nie lubię się kłócić, bo i po co. Ona też nie. Normalnie rozmawiamy zamiast drzeć mordy na siebie.

Nie znam związku który by nie kłócił się tak długo. Hmm., no ja też rozmawiam. A moja się zaczyna denerwować i zaczyna unosić głos. 

 

 

11 godzin temu, Januszek852 napisał:
Cytat

ale póki nie chowa telefonu, bo nie mam obaw ;) Nie kojarzę historii, w której zdradzająca partnerka pokazywałaby ochoczo telefon i zostawiała go idąc pod prysznic (oblokowanego).

 

 

To może kompletnie nic nie znaczyć. Kiedyś usłyszałem od kogoś. Że jak się zdradza, to ma się drugi telefon i broń Boże nie przynosi się go do domu. To co piszesz, to może też być zasłona dymna. Może a nie musi. Jak zostawia odblokowanego? Dzisiaj każdy telefon ma Touch ID, albo Face ID. To musi specjalnie nie zablokowywać. Mega dziwne. Dzisiaj, żeby dostać się do telefonu partnera to jest koszmar. Moja ma iPhone. Obecnie to ja mogę odblokować tel. Na chwilę dosłownie, jak jest pod prysznicem np. a kiedy to zrobię, to mogę zobaczyć tylko pierwsza otwarta kartę (apkę) albo druga otwarta, bo jak przewinę dalej ( otwarte w tle), to ona zaczai które miała otwarte, albo zamknięte. W nocy nie ma szans. Ma lekki sen. Już wiele razy sie budziła. Pare razy mnie przyłapała. Ze coś robiłem. 

 

Jak ktoś chce ukryć to ukryje i zdradzi, że można będzie tylko z detektywem dojść. Poczytaj książkę ,, jak zdradzają Polacy”, chyba taki tytuł… 

Generalne widać po zachowaniu - sytuacja w łóżku - chowanie telefonu. To 90% że zdradza. 

 

11 godzin temu, Januszek852 napisał:
Cytat

Jak nie rozstaje się z telefonem, to możesz mieć bardzo uzasadnione podejrzenia. Widziałeś kiedyś, choćby przez ramię, z kim ona właściwie pisze na codzień?

 

Ona od początku chowała swoją prywatność mega, ale był taki okres że spała na telefonie. Żałuje że wtedy nie nagrywałem na dyktafonie… Co Ty… u mnie nie ma mowy o tym, że pokaże mi z kim pisze przez ramie. Jak cokolwiek robi na telefonie, to go chowa, albo ma ściemniony na maksa ekran. Już od lat mi nie pokazuje co robi. Na początku zwiazku pokazywała. Nawet treści rozmów. Potem przestała. Chyba przed ślubem już. Twierdziła, ze ją kontroluje. I że sam jej nie daję przejrzeć telefonu. Na codzień pisze z nikim. Bo ona prawie z nikim nie utrzymuje kontaktu. Mama do niej CODZIENNIE wysyła grafiki z tekstami ,,miłego dnia kochanie”. Dobrego dnia”, etc. I pisze często ze swoim tatą, siostrą i mamą - ma grupę utworzoną. Albo z siostrą. Albo z kuzynką - raz na 3 miesiące się odezwie coś. A tak to z nikim. 

 

Ona nie ma potrzeby kontaktów, nie gada tak. My ze sobą praktycznie nie gadamy. Dla mnie to jest chore - nie gadać. Ona ma jak facet. Mogłaby nie gadać zbyt dużo. 

11 godzin temu, Januszek852 napisał:

 

Cytat

partnerem kukoldem.

 

Co to kukołd?? 

11 godzin temu, Januszek852 napisał:
Cytat

 

Ty jej nie strasz, tylko przy kolejnym rzucaniu czymkolwiek po prostu wprowadź to w życie.

 

Misio przyjmuje słoik na twarz, a mimo to opłaca w 100% mieszkanie, w większośći jedzenie i funduje wyjścia. Czujesz? M.in. dlatego ona nie ma do Ciebie szacunku. Po prostu robi co chce a Ty potulnie płacisz.

 

 

Ja już zastosowałem to daaaawno… żeby się dokładała do mieszkania i życia. Wiesz jaka byla wojna? A mimo to nie uspokoiła się. 

 

Ja się zastanawiam, czy nie zastosować akcji typu - jak jeszcze raz tak zrobisz, to się rozwodzimy. Choć myślę, że powie w emocjach- to się rozwiedźmy..  ale ja jej powiem to jak sie uspokoi już - po kłótni. I jak nast. Razem tak zrobi, to papiery od prawnika rozwodowe i ciągnąć temat do końca. 

Pisałem wcześniej, powiedziałem, że ma nie trzaskać drzwiami i wyniosłem wszystkie drzwi z mieszkania - oprócz tych od łazienki. 

Raz jak była wściekła po kłótni to trzasnęła tymi od łazienki. I te od łazienki chciałem wynieść, to ona chciała się spakować i lecieć do mamusi… Na nią jakby takie granice nie działają. 

Albo jest za późno i za pózno stawiałem granice, albo stałem się zbyt słaby i ona to zobaczyła. Albo nie da się zmienić jej sposobu zachowania podczas wkurwienia.

 

 

11 godzin temu, Januszek852 napisał:

 

Mnie też by to wkurzyło, ale nie z tego powodu, że nie wkurwiłem kogoś rzucając w niego naleśnikiem, tylko że ta osoba daje sobą tak pomiatać.

Mogłem od razu na początku wyznaczyć granicę jak pisałeś. I zwyczajnie odejść jak już…. . Za bardzo mi zależało. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.