Skocz do zawartości

NIEłatwy sposób na rzucenie palenia - HELP.


Drizzt

Rekomendowane odpowiedzi

Witam Was,

 

Niedawno kolejny już raz poległem w walce z moim śmierdzącym nałogiem. Chciałbym Wam pokazać co już próbowałem zrobić, jak to na mnie wpłynęło. Być może macie jakiś inny pomysł na zerwanie z paleniem. Byłbym wdzięczny.

 

Co próbowałem:

 

1. Na pierwszy ogień poszła książka Allena Carra "Łatwy sposób na rzucenie palenia." Byłem pełen entuzjazmu, chętnie wypaliłem "ostatniego" :) papierosa. To była moja najdłuższa przerwa - 1,5 roku. Zaczęły się większe problemy z dziewczyną, niby zerwanie na miesiąc. I tak od imprezy do imprezy popalałem, aż w końcu kupiłem paczkę i się skończyło. Ale coś się zmieniło. Od tamtej pory papierosy przestały mi "smakować". Dym zaczął śmierdzieć, mimo, że jestem palaczem, mam tak do tej pory. Wcześniej tak nie było, więc jakieś zmiany zaszły. Na moje nieszczęście zaczęli wypuszczać fajki z kulką, które nie były aż takie złe.

 

2. Tym razem przeczytałem inną książkę, chyba "Jak przestać palić" polskiego autora. Do tego dorzuciłem sobie jako zamiennik daktyle. Jak chciałem zajarać, wpieprzałem daktyla. Ogólnie książka taka sobie, głównie ma za zadanie przestraszyć i obrzydzić palenie. Ta pierwsza była zdecydowanie lepsza. Zapaliłem po pół roku.

 

3. E-papieros. Niby fajne. Nie capi, tańsze i niby nie aż tak szkodliwe. ALE. Dusiły mnie w gardło mocniej niż mocne malborasy. Do tego, zrezygnowanie z tradycyjnych fajek na rzecz e-fajka wymaga prawie takich samych wyrzeczeń jak zwykłe rzucenie. Dla mnie bez sensu. Wytrzymałem miesiąc.

 

4. Allen Carr po raz drugi. Dwa miesiące niepalenia, definitywny koniec z kobitą i L&M welcome to.

 

5. Kolejna próba. Tym razem pomagałem sobie Tabexem. Do tego nie piłem alkoholu. Nie paliłem 2 miesiące.

 

6. Tabex po raz drugi. 3 tyg...

 

 

Czuje się niamal ekspertem od rzucania palenia. Haha :). Tylko, że kurwa dalej palę. Taki ze mnie ekspert jak z koziej dupy klarnet. Wiecie, ja świadomie nienawidzę tego gówna. Wiem, że śmierdzi, jest trucizną, nie pomaga w stresie (wręcz odwrotnie), nie ma właściwie żadnych pozytywnych aspektów palenia. Sory, jest jeden. Poznajesz ludzi na fajce. Tyle. Reszta to sam syf i kłamstwo. Wiem jak mi zainstalowano ten program, że nie jest mój, jak działa, co się dzieje z moim organizmem itd. To jedna z najgorszych rzeczy jakie zrobiłem za gówniarza, bo ciągnąc się będzie ze mną ten shit całe życie. To świadomość.

 

ALE.

 

Problemem jest jak zwykle, to co siedzi w podświadomości. Czuje niemalże namacalnie, że ona lubi palić. Po prostu kojarzy sobie to z czymś fajnym. Jak jest spokój, chlliout to fajnie sobie zapalić. Jak się wkurwisz to też fajnie. Tak ona sobie myśli, a raczej czuje. Ja to wiem, ale nie potrafię jej wytłumaczyć, że to błąd.

 

Bez zmiany w podświadomości, wiem, że na dłuższą metę nie dam rady. Mogę się wstrzymać na pewien czas, ale w końcu pęknę, bo podświadomość mnie namówi.

 

Macie jakiś pomysł jak sobie z tym poradzić? Jak to zmienić? Najchętniej posłucham kogoś kto to przerabiał i wygrał. Ale inni też mogą mieć znaczące uwagi. Chodzi mi o to, że chcę zniszczyć ten nałóg w sobie doszczętnie, za równo świadomie jak i podświadomie. Może jakaś terapia, medytacja, nagrania? Chcę być wolny.

 

Pozdro.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Palenie rzucałem dwa razy. Pierwszy raz po niepaleniu dwa lata wszedłem w środowisko palaczy i zacząłem podpalać. Na początku mi się wydawało, że kontroluję nałóg, bo paliłem dwa, trzy pety w pracy na przerwie, jednocześnie budując socjal. Później przyszła impreza i wypaliłem chyba z półtorej ramki, rano już kupiłem sam. Drugi raz rzuciłem skutecznie, będąc na nartach i widząc swoją wydolność versus reszta. Po prostu przestałem palić - tydzień męka, drugi ciężko, trzeci coraz lepiej, po miesiącu w miarę spokój. Nie palę ponad 10 lat  - uważam, że nie ma metod połowicznych, epapierosy, jakieś gumy to jest goowno. Silna wola i wiara, że jest Ci to do niczego nie potrzebne - to mój sposób.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z dnia na dzień rzuciłem, nałogowo przez kilka lat paliłem. Bardzo się wystraszyłem tego, że faktycznie jestem uzależniony i coś mnie zniewala totalnie. Paniczny strach mi pomógł, że jestem niewolnikiem takiego gówna. Żadnych książek nie czytałem. Nie przechodziłem żadnych terapii. Po prostu kurwa WYTRZYMAŁEM. Tyle. Podejmujesz decyzję i się jej trzymasz. Znaczenie przysięgi przed samym sobą jest ogromne. Albo jesteś cipa, albo jesteś gość. Nie ma alternatyw. Dla mnie to proste. Rzucasz i nigdy nie wracasz, niezależnie od wszystkiego. 

 

To, że stosujesz jakieś tam metody to tylko pułapka. Możesz zrzucić odpowiedzialność, że to metoda nie zadziałała, a nie ty. Nie zwalaj kurwa na podświadomość i na wszystko inne. Masz jaja? To mówisz tak: rzucam dzisiaj i nigdy nie wracam, niezależnie od okoliczności zewnętrznych i się trzymasz decyzji. 

 

U mnie przez pierwsze 2 tygodnie były jazdy, czysto fizyczne. Czułem, że ciało pragnie papierosa. Później to już bajka i po miesiącu to już zapomniałem o petach. 

 

Rysiek w sumie temat wyczerpał. I nie ma czegoś takiego jak "próbowanie". Albo robisz, albo nie. Nie ma spróbuję. 

 

Gwarantuję ci, że rzucisz, jeżeli dostaniesz diagnozę - nieuleczalna choroba. Takich w szpitalach od chuja. Nałogowiec rzuca z dnia na dzień po 30 latach, bo chce żyć. Jebani nigdy nie dostrzegają konsekwencji obecnych decyzji. Ty też nie dostrzegasz. Dla ciebie to zabawa i przyjemność. To baw się dalej :D 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jest tylko jedna skuteczna metoda aby rzucić palenie ... uwaga! .... metoda ta, to... >Nie palić<. Po prostu!

Żadne książki, żadne prochy, plasterki srerki i inne gówna. Wszystkie te 'pomagacze' i tak prowadzą cię do jednej rzeczy >nie zapalenia< zatem po co to rozciągać w czasie i kombinować.

 

Paliłem 20 lat paczkę czerwonych marlboro dziennie i uwielbiałem to!

 

Rozwiązałem temat w jeden dzień.

W 'rozmowach' ze sobą zrobiłem to jednak inaczej jak @mac właśnie  spróbowałem.

Powiedziałem sobie: "spróbuję dziś nie zapalić i zobaczę gdzie mnie to zaprowadzi", "to tylko jeden dzień", "w każdej chwili mogę sobie znowu zapalić"

Tym sposobem nie przestraszyłem podświadomości udupionej w nawyku lecz dałem jej wyzwanie. Następnego dnia zrobiłem to samo, po 5 dniach wiedziałem już, że wygram.

Odruchy zastąpiłem chodzeniem do sklepu nie po fajki, ale po słonecznik, jak chciałem sięgnąć po coś to łupałem i łupałem aż mi się znudziło.

 

Po tygodniu zaczął wracać smak jedzenia, zacząłem realnie odczuwać przyjemność z bycia czystym, to była nagroda, smak, zapach, uśmiech, wolność, podziw da samego siebie i przed bliskimi, którym nawet nie powiedziałem, że rzuciłem i czekałem aż sami zauważą. To był mój system nagrody jakim się karmiłem.

 

Tak naprawdę nie rzuciłem lecz spróbowałem rzucić i było to baaardzo zgodne z moim wnętrzem, obdarzyłem mój nałóg szacunkiem dla jego mocy i wielkości, nie wypowiedziałem mu jawnej wojny bo bym przegrał sromotnie, tak jak ty wielokrotnie.

Nie palę już 11lat z uśmiechem na ustach i z niczym nie muszę walczyć nawet jak przy mnie palą. Jestem wolny, czego i Tobie @Drizzt serdecznie życzę.

 

Edytowane przez wwojtas
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za odp.

 

Tak "na sucho" też rzucałem. Wytrzymywałem ze 2 tygodnie. Wytrzymać ten niby najgorszy okres 2-3 tygodni, kiedy jeszcze fizycznie ciągnie, jestem w stanie. Dla mnie trudniej jest potem, kiedy już niby jestem wolny, ale co jakiś czas przychodzi nie wiadomo skąd taka ochota (najczęściej przy alkoholu). Miałem tak nawet po roku-półtora wolności.

 

Trzeba się po prostu pilnować z tym całe życie... Kurwa. Zrobię to, wiem o tym. Nie wyobrażam sobie całe życie palić. Tylko że już mi się samemu z siebie śmiać chce, gdy kolejny raz to robię. Bo niby dlaczego po tylu nieudanych próbach teraz miałoby być inaczej. Zawsze miałem przekonanie, że już więcej nie zapalę.

 

A chuj, w końcu się uda. Nawet jak nie, to zawsze te kilkadziesiąt papierosów wypalonych mniej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Paliłem jakieś 6 lat. Rzuciłem z dnia na dzień jakoś w styczniu tego roku, bez większych problemów. Na początkowy okres gdy jeszcze obecny jest 'głód' dobrą opcją jest bupropion- jest antagonistą receptorów nikotynowych w mózgu... agonistą dopaminowych i noradrenalinowych :). Fajki smakowały jak gówno więc i ochota na fajke znika, ale jako stymulant mi nie przypasił. 

 

Możesz jeszcze zrobić pożytek z plastrów nikotynowych- ale tutaj to wszystko kwestia tolerancji i może być ona u Ciebie problemem. Zamienić szkodliwy dym na nootropową nikotynę :) imo dobra opcja i w końcu sam stestuję.

 

A cała reszta to kwestia samokontroli i eliminacja skojarzeń typu 'łokurwa 10 minut przerwy> fajka' - z tym akurat jakoś większego problemu nie miałem.

Walcząc z tym... nie wygrasz... (nie chce źle wróżyć :D ) Po prostu trzeba przestać bo CHCESZ przestać... Walka to oszukiwanie siebie. 

Edytowane przez psychodelanajawie
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja mam taką metodę: 

 

1) Żadnych tabsów plastrów, gum. Niczego.

 

2) Rzucasz od razu. Najlepiej po jakimś dobrym strzale motywacyjnym. Ja np. spędziłem raz dzień w towarzystwie alkoholika i po wysłuchaniu opowiadanych przez niego bzur postanowiłem sobie, że nie chcę być w nic wjebany. Nigdy. Nie palę do dzisiaj. 

 

3) Swiadomość: Trzeba mieć w głowie myśl, że to uzależnienie gdzieś jednak siedzi. Że nie ma, że nie paliłem x-czasu to jeden nie zaszkodzi. Tak właśnie poległem ostatnim razem. Po pierwszym nie wróciłem, po drugim i trzecim też nie, a po czwartym spaliłem całą ramę.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Allen dzialal. Po wielu latach palenia przestalem z dnia na dzien.

Jednak on sam napisal ze jak juz sie rzuci - nie tknąć tego.

Ta ksiazka dziala naprawde, ale dziala TYLKO RAZ.

Ja nie palilem po niej z pol roku, rzuciwszy z dnia na dzien, ale gdy w ciagu tygodnia rozstalem sie z kobieta i wywalili mnie z pracy po kilkunastu latach - kupilem butelke wodki i paczke fajek, wypilem flaszke i wypalilem cala paczke.

I tak to sie skonczylo.

 

Niemniej - pamietam do dzis jak sie wtedy czulem.

Cos jak NIETYKALNY.

Mogli mi dmuchac w nos dymem, to nie mialo zadnego znaczenia.

Bylem ponad tym.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 26.07.2016 o 11:53, Drizzt napisał:

Dzięki za odp.

 

Tak "na sucho" też rzucałem. Wytrzymywałem ze 2 tygodnie. Wytrzymać ten niby najgorszy okres 2-3 tygodni, kiedy jeszcze fizycznie ciągnie, jestem w stanie. Dla mnie trudniej jest potem, kiedy już niby jestem wolny, ale co jakiś czas przychodzi nie wiadomo skąd taka ochota (najczęściej przy alkoholu). Miałem tak nawet po roku-półtora wolności.

 

Trzeba się po prostu pilnować z tym całe życie... Kurwa. Zrobię to, wiem o tym. Nie wyobrażam sobie całe życie palić. Tylko że już mi się samemu z siebie śmiać chce, gdy kolejny raz to robię. Bo niby dlaczego po tylu nieudanych próbach teraz miałoby być inaczej. Zawsze miałem przekonanie, że już więcej nie zapalę.

 

A chuj, w końcu się uda. Nawet jak nie, to zawsze te kilkadziesiąt papierosów wypalonych mniej.

 

 

Kolego, za pół godz. zaczynam modlitwy, chcesz czy nie? Muszę mieć Twoją prośbę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Aumakua napisał:

Kolego, za pół godz. zaczynam modlitwy, chcesz czy nie? Muszę mieć Twoją prośbę.

 

Moja prośba poszła, ale inna, była dla mnie wyższym priorytetem :) Dzięki za pamięć.

 

11 godzin temu, JoeBlue napisał:

Allen dzialal. Po wielu latach palenia przestalem z dnia na dzien.

Jednak on sam napisal ze jak juz sie rzuci - nie tknąć tego.

Ta ksiazka dziala naprawde, ale dziala TYLKO RAZ.

Ja nie palilem po niej z pol roku, rzuciwszy z dnia na dzien, ale gdy w ciagu tygodnia rozstalem sie z kobieta i wywalili mnie z pracy po kilkunastu latach - kupilem butelke wodki i paczke fajek, wypilem flaszke i wypalilem cala paczke.

I tak to sie skonczylo.

 

Niemniej - pamietam do dzis jak sie wtedy czulem.

Cos jak NIETYKALNY.

Mogli mi dmuchac w nos dymem, to nie mialo zadnego znaczenia.

Bylem ponad tym.

 

 

Miałem to samo i takie same wnioski...

Edytowane przez Drizzt
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jedno wiem npod żadnym pozorem nie zapalić ani razu.Gdy na imprezce znajomi mówią zajaraj od jednego nie umrzesz to każdy nałogowiec popłynie.Paliłem 20 lat choroba bardzo mocne przeziębienie powiedziałem sobie koniec z dnia na dzień bez bólu i głodu nikotynowego już będzie ponad półtorej roku bez palenia.Widziałem palaczy którzy wracają do palenia po 8,12 latach .Jak już nie palisz a paliłeś pod żadnym ale to żadnym nie bierz tego do ust,pod żadnym pozorem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.