Skocz do zawartości

Ograniczam chlanie do absolutnego minimum.


Skrzypo

Rekomendowane odpowiedzi

Myślałem, że sobie zrobię takie postanowienie noworoczne, ale po ostatnich moich krzywych akcjach stwierdziłem, że nie ma co czekać tylko wziąć się za siebie od razu. Dużo nie chleję(głównie soboty), ale jak już siadam do wódki to walę tak aż padnę. Prawie zawsze mnie gdzieś nosi, często pierdoli mi się we łbie. Ostatnie dwie akcje odpierdoliłem będąc w towarzystwie kobiety i szczególnie po jednej z nich było mi wstyd jak skurwysyn. No ale było, minęło i trzeba w końcu odstawić to co działa na mnie negatywnie. Cytując słowa kpt. Bednarza ''wódka jest dla mądrych ludzi'' ;)

 

Z początkiem tego roku miałem takie postanowienie i nie piłem praktycznie nic przez około 4 miechów. Wziąłem się też za treningi i dietę także samopoczucie było zajebiste. Niestety jedna, druga impreza i chuj strzelił wszystko. Po prostu nie potrafię zrobić tak, że wypiję określoną ilość wódy i odstawiam kieliszek. Wypiję kilka i płynę a potem już wszystko mam w dupie. Oczywiście nie zawsze tak jest, ale często.

 

Także Bracia z dniem dzisiejszym postanawiam i przysięgam nie brać wódki do ust minimum do Świąt a piwo ograniczyć do absolutnego minimum powiedzmy na poziomie jednego w tygodniu. Do tego po weekendzie co 2 dzień bieganie, co drugi dzień siłownia oraz jako taka dieta - przede wszystkim wyjebanie śmieciowego żarcia, słodyczy oraz słodkich napojów.

Edytowane przez Skrzypo
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@SkrzypoJa piłem od 18 roku życia do 38. Codziennie z przerwami po pare miesięcy. Piwo, wódkę w drinkach, czasem wino. Najdłużej nie piłem 11 miesięcy. Jesteś normalnym alkoholikiem i zdaj sobie z tego sprawę. Alby alkoholik przestał pić musi zrobić coś, co spowoduje aby uwierzył, że osiągnął dno. Wtedy przestanie pić, jeśli chce żyć i ma po co żyć.

 

To dno dla każdego jest inne. Dla kogoś to może być pierwszy pobyt w izbie wytrzeźwień. Inne rodzaje dna to pierwsze urwanie filmu, pobudka z pasztetem wielorybem w łóżku lub pobudka w celi z informacja od policjanta, "wstawaj śmieciu wczoraj najebany samochodem zabiłeś na przejściu dla pieszych kobietę z dwójką dzieci". Dla mnie dnem było stukanie bardzo nieodpowiedniej kobiety. Na szczęście bez konsekwencji. Są tacy, co kończą na cmentarzu.

 

Ja przestałem pić z dnia na dzień. Tak po prostu. I tak przez 3 tygodnie organizm sam produkował coś, co powodowało, że chodziłem napruty. Tak to działa. Do dzisiaj śni mi się, że pije i budzę sie z kacem (suchy kac). Parę razy w roku. I tak będzie do końca życia. Ale jak to ktoś kiedyś napisał któryś z moderatowów: "informatycy (.....) i cechuje ich skrajny materializm" za bardzo kocham pieniądze i picie po prostu nie opłaca mi się.

 

Nie chce Cię martwić i nie polubisz mnie za to co napisze, ale z tego co piszesz, to nie osiągnąłeś jeszcze swojego dna. I jeszcze musisz coś spektakularnego odpierdolić. I z całego serca życzę Tobie aby było to TYLKO OBCIACHOWE. Dla mnie właśnie takie było.

Edytowane przez Grzenio
literówki
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No wiem, że alkoholizm nie występuje tylko wtedy gdy się chleje codziennie, ale również wtedy gdy człowiek nie potrafi nad wódą zapanować i leje ile wlezie choć wie jak to się może skończyć. Czy nie osiągnąłem już tego dna? Zależy jak na to patrzeć, bo izba już była, mandatów nałapane sporo, gazowanie przez ochronę na różnych imprezach x razy, bójki itd.

Nie chcę by kiedyś doszło do jakiejś tragedii, bo ewidentnie puszczają hamulce i gdy źle mi się w głowie przestawi to robię rzeczy, których bym na trzeźwo nigdy nie zrobił. Także u mnie przyszedł czas na ogarnięcie, wyznaczyłem cel i będę dążył do tego by go zrealizować. Problem niewątpliwie z alkoholem mam.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@SkrzypoTrzymam kciuki, bo to nie są proste sprawy. Latami nie dopuszczałem myśli, że mam z tym problem. Moi rodzice nie dożyli czasów jak przestałem pić. Dużo skrzywdzonych ludzi, starsze dzieciaki, które swoje widziały, gigantyczne pieniądze poszły się paść (nosz kurwa mać - już dawno ten Huracan by był). Ja się cieszę, że mam to za sobą. W Polsce "leczą" alkoholików metodą, stop i nigdy więcej. Na "zachodzie" niby uczą jak pić w sposób kontrolowany. Ale ja w te metody nie wierzę i wolę nie próbować. Skoro nie zacząłem pić jak mi taka jedna kanalia z oddziału Hematologii I Onkologii dziecięcej kazała dla 2.5 letniego syna trumnę kupować, to już chyba się nie napiję. Jakbyś chciał pogadać to na priv dawaj znać. Mieszkam 4500km od PRL ale z alkoholem nie ma żartów w miarę możliwości pomogę.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To jest  bardzo poważna sprawa. Wszystko jest dla ludzi, ale dla tych, co potrafią pic. Sam mam tak, że alkohol piję bardzo rzadko, a kiedy już piję, to kończę na jednym piwie, bo tak sobie postanawiam i potrafię odmówic. Mam znajomych, którzy wprost mi mówią, że oni nie potrafią skończyc na piwie, muszą wypic konkretnie, żeby się dobrze poczuc. Po prostu tracą kontrolę, nie zapala się lampka i wędrują dalej do sklepu. I tu jest pies pogrzebany. Ty masz chyba podobny problem. Dobrze, że zdajesz sobie z tego sprawę. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

43 minuty temu, Skrzypo napisał:

(...)Problem niewątpliwie z alkoholem mam.

Nie gniewaj się na mnie, bracie. Całe swoje życie spędziłem wśród alkoholików i doświadczenie uczy, że osobiste deklaracje bywają raczej, hmmm..... puste :(

Tak jak mówi @Grzenio przychodzi moment, w którym z alkoholem nie ma żartów, nie ma wielu takich którzy poradzili sobie w pojedynkę, Trzymam kciuki, ale raczej za to żebyś trafił w dobre ręce.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A co poradzić kiedy jesteś alkoholikiem wieczornym w niskich dawkach , piwko-dwa lub setka-ćwiartka ? W ciągu dnia nie cierpię  alkoholu i się nie napiję bo po pierwsze nie lubię a po drugie gdyby mi fajny, słoneczny dzień minął na chlaniu zamiast na rowerze, motocyklu, jakimś kajaczku to bym się wkurwiał na maxa. Natomiast jak przychodzi godzina 20-21 następuje zamiana w wilkołaka. Drineczek ,piwko i zawsze w fajnym humorze z uśmiechem. I nigdy to nie są za duże dawki bo nawet jak z chłopakami się spotkam to nie lubię się zalać w trupa, często po powrocie do domu nawet prowokuję rzygi żeby nie czuć balastu na drugi dzień którego mi zwyczajnie szkoda na bycie najebanym/skacowanym. 

W całym swoim ponad 40 letnim życiu raz wypiłem na kaca z rana i jak już koło 12 w południe widziałem swoją pijaną gębę w lustrze to bym najchętniej sobie przyjebał.

Nigdy nie piłem na kaca, rzadko go miewam bo piję nie za dużo i w sumie można by powiedzieć że ten mój nałóg nie jest aż tak bardzo zły gdyby nie to że już mnie to wkurwia że coś ma nade mną władzę i pod wieczór wraca po swoje i tak od 8-10 lat. Może wiecie jak takiego gówna (niby nieszkodliwego ale nie chcę go ) się pozbyć ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@MnemonicWidać jestem wyjątkowy :D  Ale jest jeszcze jedna rzecz, która mnie zmotywowała aby przestać pić i to związane z tematem głównym forum. Wtedy jeszcze piłem i byliśmy z moją ówczesną jeszcze żoną u teściów. I jestem świadkiem takiej sytuacji. UWAGA, bo to kuriozum absolutne. Żona ze szwagierką wracają z zakupów. Teściowa bierze 0,7 litra z siatki z zakupami i mówi: dajcie mu (teściowi) wódki, nachleje się, pójdzie spać i będzie święty spokój. Miałem tylko szwagierki zero szwagra. Nosz kurwa mać. Od razu wyobraziłem siebie siebie za 20 lat.  Ale żeby nie było. Duży dom, luksusowo ogólnie, widać, że dużo kasy itp. Na bogato. Facet sprowadzony do podnóżka. 2 miesiące później już nie piłem. Było mi łatwiej - to taki Hint dla autora tego tematu.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie to sprawa wymaga pomocy osób trzecich. Alkohol to bardzo poważna sprawa i nie ma z tym żartów. Z obserwacji znajomych widzę, że właśnie takie picie na kaca tworzy błędne koło. Czujesz się źle, wypijesz jedno piwo, drugie piwo czy tam parę kieliszków i dalej jesteś pijany. I tak w kółko. Nie ma bezpiecznych dawek według mnie. Jeden będzie tak do końca dni pił dwa piwa w tygodniu i świetnie się kontrolował, a drugi zacznie od takich dawek i będzie zwiększał, zwiększał i zwiększał aż upadnie. Jak ktoś nie umie się powstrzymac to znaczy, że ewidentnie ma problem i potrzebuje pomocy. To, że ktoś tam na siłę raz czy dwa odpuści picie, bo musi, bo praca, bo dzieci, to nie znaczy, że nie ma problemu. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@ciekawyswiata

 

Jeśli chodzi o mnie to ja na kaca czasem trzasnę 2-3 piwka a czasem w ogóle nie mam ochoty na alkohol na drugi dzień. Po grubej imprezie w sobotę mogę potem nie pić 2-3 tygodnie wódy no chyba, że jest jakaś okazja. Okazji na siłę nie szukam.

Problem leży gdzie indziej. Jak zaczynam pić to nie potrafię się kontrolować. Jakiś czas temu zadzwonił kumpel czy zrobimy flaszkę. Wypiliśmy 0,7 i powiedział, że styknie rozchodzimy się. Gadam mu, że jeszcze bym chlapnął jedną flaszkę, bo mam smaki. On, że nie, bo gdzieś nazajutrz miał jechać. No to ja już cały chodziłem, bo trzeba gdzieś dolać i z innym kumplem obaliłem jeszcze jedną plus 2 czy 3 piwka. Gdyby mnie nie zmuliło to pewnie bym jeszcze poleciał na jakąś imprezę i dalej chlał.

Tak było wiele, wiele razy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja nie jestem specjalistą w tym temacie, ale mam również znajomych, którzy nie potrafią się skontrolowac. Mówią, że piją, bo lubią. Mówią, że oni nie potrafią skończyc na jednym piwie. Ja mówię, że nie piję. Gdy mówię, że dzisiaj wypiję 1 piwo, to oni zadowoleni, bo wtedy sobie usprawiedliwiają, że nie piją sami. I wypijają 7 piw. Chyba każdy sobie musi odpowiedziec na pytanie, czy już ma problem czy jeszcze nie. Nie ma jakichś norm, ile można, a ile nie. Jeśli ktoś się nie umie powstrzymac i idzie dalej do sklepu, to ewidentnie ma problem. Da się życ bez alkoholu i nie pic nawet na sylwestra, urodziny, itd. Sprawa wygląda tak- są ludzie, którzy do końca życia spożywają alkohol, ale nie zwiększają dawek, piją mało, rzadko, powiedzmy raz w tygodniu 2 piwa i tak zostanie. Są też tacy, którzy od takich dawek zaczynają, ale niestety odczuwają potrzebę spożywania więcej, częściej i mocniej. I się staczają na samo dno. Jedyną gwarancją, że człowiek nie wpadnie w sidła alkoholizmu jest nie pic wcale, zero, nic. Kto mówi inaczej niestety kłamie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla Ciebie, autorze wątku (i innych wypowiadających się tutaj), mam tu swój wątek "Jeśli możesz, Drogi Bracie, to nie pij!". Polecam przeczytać mądre wypowiedzi chłopaków. Wiem, że znaczna część forumowiczów czytała ten wątek, a niektórzy mogą nim już rzygać. :-) Ja, żeby nie odświeżać już swojego wątku (i prosiłbym też o to innych, którzy nie mają nic sensownego do dodania), zbłądziłem w maju tego roku. Kilkanaście razy w wakacje też popiłem. Nie wiem do końca, dlaczego to zrobiłem. Nie było nacisku kolegów itd.

 

Tak czy inaczej, wróciłem już na dobrą drogę życia. Dzisiaj ten swój wątek o alkoholu napisałbym trochę inaczej. Zastanawiam się, czy nie napisać jakiegoś PDF-a na ten temat. Być może złożę przysięgę o niepiciu do końca swoich dni w tym ziemskim życiu albo sporządzę umowę i podpiszę ją krwią! Choć, nie wiem, jak miałaby wyglądać taka umowa.

 

Przytoczę tutaj słowa Marka, które wypowiedział chyba w jednej ze swoich audycji. Nie zacytuję dokładnie.

 

"Wlać w swoje ciało truciznę, zrobić krzywdę swojemu ciału, okazać mu brak szacunku i jeszcze zapłacić za to pieniędzmi!". Dodam od siebie: Czy istnieje większa głupota?

 

"Dusza mogłaby tyle zrobić, ale nie zrobi, bo jest pijana!" - to też słowa Marka.

 

Kilka dni temu w polecanych filmikach na YT wyświetlił mi się ten:

 

 

 

Powodzenia, Panowie!

 

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Każdy jest od czegoś uzależniony, i wcale nie musi to być alkohol, papierosy,  narkotyki , seks...czyli taka klasyczna czwórka...

Równie dobrze  (i wcale nie mniej szkodliwym) uzależnieniem jest: internet, gry komputerowe, czaty z laskami, FB, ZAKUPOHOLIZM, seriale, słodycze,  ale też: siłownia, solarium, czytanie książek...

 

Problem jest wtedy, kiedy uzależnienie rozwala nam życie, lub ewidentnie szkodzi zdrowiu.

Nawet książki w nadmiarze mogą być szkodliwe (wzrok, + zapchanie mózgu ogromną ilością informacji)...

 

Przykładowo ja piję alkohol (wódka czysta) tylko w soboty (dziś raczej nie , wyjątkowo :D)  , ale nigdy nie rozrabiam, nie jestem agresywny, wręcz przeciwnie - emanuję szczęściem i czuję się świetnie...

Jeżeli nie idę do swojego ulubionego lokalu z muzyką lat 80-tych, to raczej nie piję, nie mam takiej potrzeby.

Ale generalnie uwielbiam wyjść na sobotnią imprezę, poczuć ten stan euforii, spotkać się z ludźmi , pobawić się...

Alkohol dodaje mi wtedy +10 do szczęścia, proste...:lol:

 

Od papierosów, narkotyków, sterydów, czatów, nałogowego podrywania,  Pejsbooków, zakupoholizmu, pracoholizmu, gier, słodyczy, seriali  itp. - jestem wolny.

I dobrze mi z tym !

 

 

 

 

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja mam to szczęście, że w miarę kontroluję to, co robię i gadam po pijaku.

Ostatnio w knajpie rozmawiałem z jakimiś laskami i nawet nie wiem, co im nawijałem. Później rozmawiałem z nimi na trzeźwo. Twierdzą, że wyglądałem normalnie i gadałem sensownie.

Jak ktoś odwala jakieś numery po pijaku, to najlepiej chlać w domu, albo wcale. Sam jestem zwolennikiem picia na chacie, bo wtedy najbliżej do wyra ;) 

Alkohol strasznie wyniszcza organizm. Całkowitą rezygnację z niego popieram jak najbardziej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 5.11.2016 o 19:07, Dobi napisał:

Sam jestem zwolennikiem picia na chacie, bo wtedy najbliżej do wyra ;) 

 

Ja również, ponieważ, gdy mój stan jest już mocno wskazujący z automatu załącza mi się azymut na łóżko :D

 

PS: Trzymam kciuki Bracie, bądź wytrwały w postanowieniu :)

Edytowane przez Przemek1991
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja wiem, że mogę wychlać dość sporo, choć to zależy od dnia. Po sporej ilości alkoholu nawet nieźle się trzymam i raczej nic mi nie odwala, chociaż zdarza się. Czasami rozmawiam później z ludźmi i twierdzą, że niczego złego nie zauważyli... a ja byłem po ok. 0,7 l wódy.

Szczerze dziwi mnie to, że niektórzy ludzie żyją od weekendu do weekendu i czekają na piątek i sobotę, aby się narąbać. Ja bym tak nie potrafił i nawet nie chcę.

Nie ma co szaleć. Czasami człowiekowi wydaje się, że czuje się dobrze, ale zaczyna tracić kontrolę i później jest wioska. Po co się wstydzić za swoje zachowanie.

Na imprezach wydaje mi się, że lepiej być w miarę trzeźwym. Większość gości chla i loszki od takich uciekają :) Można się bawić bez alkoholu. Na mnie alkohol nie działa rozluźniająco. Jak nie mam ochoty na zabawę, to nawet wóda nie pomoże.

Generalnie alkohol strasznie wyniszcza organizm :( Najlepiej by było całkowicie z niego zrezygnować, tak dla własnego zdrowia.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.