Skocz do zawartości

Normik'78

Starszy Użytkownik
  • Postów

    252
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Normik'78

  1. W tamtym tygodniu byłem na urodzinach kumpla i zjawił się tam typ z którym do jednego ogólniaka chodziliśmy, za młodu było dobre kumpelstwo teraz się to rozlazło. Typ 46 lat, miśkowaty z wyglądu ale dość wysoki, po rozwodzie, dziecko dorosłe, z kasą stabilnie ale bez szału (jeździ Dusterką 😉) i ten gościu przyprowadził "poznaną w internetach" 37 letnią panią uczącą w szkole językowej (7/10) zadbana, szczupła, nawet z sensem gadająca, rozwódka, córka uczy się w ogólniaku własne M i auto. Też mógł narzekać jak tu często-że za stara, po karuzeli kutangów i z bachorem i że dybie na jego M3 i Dacię 😅 Ale prawda jest taka, że w jego wieku i z jego aparycją (nie tragiczną ale do Chada mu daleko) to mógłby bardziej wybrzydzać i skończyć tłukąc wieczorami Niemca po hełmie. Jak to śpiewa klasyk- nie szukaj Scarlett jak nie jesteś Rudolf Valentino 😎
  2. @DOHC Gdybym się hipotetycznie rozwodził, to pewnie faktycznie miałbym trudno na rynku matrymonialnym, z pewnością nie szukałabym jednak wśród julek, to nie moje rejony fizycznie i intelektualnie 😉 A rady? Rad zawsze warto słuchać z krytycyzmem oczywiście. No może faktycznie taki gość jak ja po czterdziestce, z dość długim stażem małżeńskim nie będzie robił wykładów Oskarkom, bo rzeczywiście problemy 20 letnich gości, którzy np. rozpaczają po tym jak zostawiła ich dziewczyna z którą nawet nie byli, to dla mnie jakiś pierdolony kosmos 😎 Ale już nieco starsi, będący w poważniejszych związkach mogliby od takich pierników jak ja i paru innych na tym forum wynieść parę użytecznych informacji 🤘
  3. Żonaci raczej tu po prostu nie trafiają albo trafiają niezwykle rzadko, tak jak i ci w szczęśliwych lub względnie szczęśliwych związkach. Jak się dopiero coś rypnie to zaglądają tu, a to i tak mniejszość bo większość szuka szczęścia w innych, następnych związkach i red/ black pille raczej do nich nie przemawiają
  4. Życie to potencjalna możliwość dostania raka, zawału albo Parkinsona. Wyjazd autem na drogę to potencjalna możliwość zostania kaleką itd. W związki wchodzić świadomie, z jasno sprecyzowanymi oczekiwaniami, ze świadomością zagrożeń (ale nie na zasadzie paniki lub totalnej schizy) i wyznaczeniem granic. Ja w życiu w kilku związkach byłem, różnie się to kończyło ale wspomnienia mam raczej miłe 😅 a i nauki człowiek sporo z tego wyniósł. Dziś mi to procentuje w dość długim już pożyciu małżeńskim 😉 i nie tylko zresztą.
  5. Ja z żoną nie mam intercyzy ale finansowo jesteśmy na podobnym poziomie (żona nawet ostatnio nieco lepiej niż ja zarabia) no i wkład w nasze wspólne miejsce do życia jest dość podobny, a nawet tu małża włożyła nieco więcej, bo pochodzi z zamożniejszej rodziny niż ja i miała więcej na start. Na szczęście nie jestem, często tu podnoszonym przykładem "misia", który tyra na panią
  6. Taka prawda. Kłoda w łóżku po 20 latach małżeństwa, to jeszcze jakoś można by tłumaczyć ale młoda dziewczyna z chłopakiem, to przy zdrowej relacji nie powinna grać kłody. Jedyna opcja- gościu jej tak naprawdę nie kręci. Słaby prognostyk.
  7. Kolejny lumpen liberalny kanapowy byt założony z myślą o podłączeniu się pod większych typu- Hołownia, PO albo Sojusz Lewusów Demokratycznych i czerpania korzyści z doczłapania do parlamentu (przynajmniej kilku głośniejszych nazwisk)
  8. Fakt, jeśli sam nie masz fajnego życia, hobby, swoich znajomych, a co za tym idzie towarzystwa do wspólnych wypadów itd. to stajesz się bardziej zazdrosny, zaborczy wręcz wobec partnera/ partnerki, która potrafi sobie doskonale zorganizować czas bez ciebie. Czujesz się słabszą stroną w związku. Przerabiałem kiedyś to i ja. Z drugiej strony jednak sytuacja w której dziewczyna spędza sporą część weekendów bez swojego faceta, daleko, ze swoimi znajomymi jest jednak trochę dziwna. Szczególnie w takim związku względnie świeżym, to człowiek chce być jak najczęściej z tą drugą częścią związku, a nie ucieka do swoich spraw, swoich zainteresowań aż w takim stopniu jak tu opisał założyciel tematu. Uważam że ten związek nie ma zbyt jasnej przyszłości. Laska jest bardzo niezależna, potrzebuje dużej przestrzeni, dużego grona znajomych (chętnie SWOICH, a nie WSPÓLNYCH), a facet z mniejszym poziomem zdolności do nawiązywania kontaktów, bez "zaplecza towarzyskiego" jest sfrustrowany i coraz bardziej dobity całą sytuacją. Pytanie czy jest tu jakaś realna szansa na zmianę? I czy warto się męczyć, nawet jeśli z tyłu głowy jest obawa, że przy przecięciu relacji gościu zostanie na dłużej sam, a panna pewnie szybko znajdzie absztyfikanta. Trzeba być gotowym na przełknięcie tej pigułki.
  9. W stałym związku łażenie bez siebie do klubów, na tańce itd jest dla mnie nie do przyjęcia. Pani z psiapsi na kawę do restauracji albo facet z kumplem na piwo do pubu OK, powrót o normalnej godzinie, nie w stanie upodlenia alkoholowego... Przecież można tak.
  10. Konflikt tragiczny jak w greckiej tragedii, co zrobisz i tak będzie źle. Prawda jest taka, że przyszłość tego waszego związku rysuje się w czarnych barwach. Jak w tym memie: "stary, to jebnie", kwestia tylko kiedy.
  11. Tak. Dla mnie byłoby to zbyt wiele. Ale może ja jestem uprzedzony z powodu negatywnych doświadczeń. W moim otoczeniu jest gostek, którego żona zajmuje się organizacją imprez i regularnie nie ma jej w domu w weekendy, często do późna w nocy. On to akceptuje albo nie ma wyjścia po prostu😅 Ja bym w taki układ nie poszedł.
  12. Takie kobiety wcale nie są najgorsze wbrew pozorom, czytasz z nich jak z otwartej księgi- toksyczna patuska, prostaczka i chamidło. To jednak margines. Najgorsze to są te, które na pierwszy i drugi rzut oka są fajnymi, miłymi dziewczynami, takie które potrafią zamaskować czerwone flagi i wprowadzić w błąd nawet obytego gościa.
  13. Szczerze? Nie wiem jak Ty to znosisz. Ja bym nie dał rady Ale ludzie są różni...
  14. Tak, w moim pokoleniu. A dziś nazywanie przez dziewczynę swojego faceta "cwelem" i "frajerem" jest czymś powszechnym? Jasne... Patologia i margines jak napierdalanie swojej laski po pijaku.
  15. No, OK ale to raczej skrajna patologia, a nie zwyczajna relacja. 44 lata żyje na tym świecie ale ani do mnie, ani w mojej obecności żadna dziewczyna nie odezwała się tak do swojego faceta. Nie twierdzę, że takie patologie nie istnieją ale to margines marginesu.
  16. Ja jako małolat byłem zafascynowany Zachodem, część mojej rodziny "siedzi w RFN" W latach 80/90 Zachód wydawał mi się rajem. Kiedy na przełomie lat 90/2000 pojechałem pierwszy raz do RFN mój wujek mieszkał jeszcze w bloku w imiranckiej dzielnicy i pamiętam to swoje rozczarowanie- blok jak u mnie w mieście podobnie zapuszczony, brud, masa cyganów, arabów i ogólnie ludzi niezbyt przyjaźnie nastawionych... Centrum miasta było piękne ale reszta mocno mnie rozczarowała. Kilka lat później pojechałem z kumplem na południe Włoch i tam wszechobecny syf bił na głowę, to co do tej pory i tak szokowało mnie w moim małym, polskim miasteczku.... Przez kilka miesięcy mieszkałem też w Czechach, tam było bardziej swojsko niż w DE czy we Włoszech ale i tak to poczucie obcości dobijało mnie każdego dnia. Ja "u siebie" czuje się w moim miasteczku, z małym ryneczkiem, z "panem Jasiem", któremu pod Delikatesami Centrum daję "dwójkę" do piwa, z panią Zosią u której w sobotę strzelam "na chybił trafił," w mini lotka. To mój dom i innego bym nie chciał. Może i zarobił bym więcej gdzie na Zachodzie ale dla mnie ta gra nie warta jest świeczki. Sporo w tym moim małym świecie zmieniło się ostatnimi laty na plus- bloki ocieplili, kamienice wokół rynku odnowili, powstało kilka nowych lokali z piwkiem i szamą... Z drugiej strony mój kumpel obieżyświat wylądował 7 albo 8 lat temu w Belgii i nie wraca i sobie chwali... Ilu ludzi tyle wyborów...
  17. Może to jakaś kwestia związana z adaptacją w innej rzeczywistości? Ja np.dobrze czuję się zagranicą ale tak max kilka tygodni. Kiedyś zmuszony byłem dłużej (kilka miesięcy) zakotwiczyć w Czechach i choć bardzo lubię ten kraj, na dłuższą metę było to męczące i z ulgą wracałem do siebie, do PL. Stąd też nigdy nie rozważałem pracy zagranicą, to nie dla mnie.
  18. Ciężka sprawa. Druga szansa po zdradzie? Moim zdaniem raczej nie. Choć mój dobry kumpel taką szansę dał jak mu się wtedy jeszcze narzeczona puściła napruta na imprezie firmowej- płaczu, dramy i nerwów było od cholery, a w marcu obchodzili 15 rocznicę ślubu 😅 i dwójka dzieci jest i na FB wspólne zdjęcie z rodzinnych wakacji z Chorwacji ale jak to teraz faktycznie w czterech ścianach domu u nich wygląda to nie wiem.
  19. Oczywiście! Ale obsadzony w roli anty-Putina będzie się dobrze nadawał do tego by jako "nowa twarz" móc współpracować z Zachodem. Nikt przecież na Zachodzie nie chce niszczyć Rosji, jest zbyt cenna w utrzymaniu gospodarczej równowagi. Nawalny zadba i o spokój w Rosji, będzie akceptowalny dla Rosjan, bo nie będzie uciekał od wielkorosyjskiej retoryki i jednocześnie Zachód będzie mógł go przełknąć jako bardziej przewidywalnego (przynajmniej w teorii)
  20. Taka prognoza na kilka lat, zabawię się we Wróża Marcina czy jak mu tam Ruscy muszą zdobyć tyle, żeby im się ta krwawa wycieczka opłacała i żeby przed społeczeństwem móc zgrywać zwycięzców, czyli zajęcie Donbasu i okolic + możliwe odepchnięcie Ukrainy od Morza Czarnego. Przy okazji zniszczą co się da i miną pewnie z 2-3 dekady zanim Ukraina stanie na nogi. Te Ruskie męczarnie potrwają pewnie jeszcze z rok, później opadnie kurz, a zachodnie firmy ze wsparciem UE + USA w postaci nowego Planu Marshalla zaczną odbudowywać Ukrainę zarabiając przy tym kokosy i majoryzujac gospodarczo władze w Kijowie. Istotnym jest byśmy nie dali się odepchnąć od tego "stołu". Gadkę o tym że nic w tym kierunku nie zrobimy, bo Kaczor nie lubi przedsiębiorców zbywam machnięciem, sprawy będą się rozstrzygać przez najbliższe kilka lat i nie na poziomie siedziby PiSu tylko znacznie wyżej. Od nas i co ważniejsze od międzynarodowego układu sił zależy czy coś uszczkniemy. A Ukraina? Okrojona i osłabiona przez Ruskich będzie łatwym łupem dla Brukseli, przez jakiś czas będzie mieć podobny status jak Serbia, z prośbami Kijowa o pełny akces od UE i z doradcami typu Balcerowicz, Belka albo ich niemieccy albo francuscy odpowiednicy. W Rosji Putin w ciągu kilku lat kopnie w kalendarz, zastąpi go Nawalny albo jego klon i Zachód będzie mógł wrócić do "biznes as jużual".
  21. Nikt na Ukrainę nie wejdzie, dolary przeciwko orzechom. Ukry są może i rozbici ciężkimi walkami z Rosją ale zmotywowani i patriotycznie usposobieni są jak nigdy dotąd dlatego takie wkroczenie na tereny Zachodniej Ukrainy zakończyłoby się rozlewem krwi. Żeleński na samą wzmiankę o jakichś "misjach pokojowych" zareagował alergicznie. Małe Węgry mogą sobie pobrzękiwać szabelką ale tak naprawdę to możliwości mają mizerne, a w długotrwały konflikt z bojowymi Ukraińcami nikt trzeźwo myślący nie będzie się pakować. "Wkroczenie" na Ukrainę oczywiście będzie miało miejsce, po zakończeniu działań wojennych. I będzie to wkroczenie gospodarcze, odbudowa kraju, nowy Plan Marshalla z ogromną kasą i świetnie by było gdybyśmy w tym mogli uczestniczyć.
  22. Gdzie tam, żadne dobijanie Ruskich, żadne inkorporacje, jesteśmy za krotcy na takie fantazje. Ale twarda walka o możliwość uczestniczenia polskich firm w odbudowie Ukrainy? To powinien być priorytet dla polskich władz. Tam będzie ogromną kasa do zgarnięcia.
  23. Przed Polską ciekawe czasy Są duże zagrożenia ale i szanse. Ruskie w końcu, po zajęciu Donbasu z przyległościami wycofają się, Ukrainę trzeba będzie odbudować i jeśli nie damy się jak zwykle zrobić na szaro, to jako państwo możemy na tym dobrze zarobić. Oczywiście konkurencja będzie silna Polska powoli przestaje być jednolita narodowo, napływ pracowników że wschodu + teraz uchodźców na stałe zmieni obraz PL. To może powodować napięcia i konflikty Wojny z Rosją się nie obawiam. Ruskie ugrzęźli na Ukrainie i jeśli Putin nie zwariuje to nie będzie dążył do konfliktu z NATO, bo to byłoby dla niego samobójstwo. Przed nami kilka chudszych lat, inflacja, niedobory na rynku energii, przystosowywanie się do życia w bardziej zróżnicowanym narodowościowo państwie. Jednak jeśli ktoś miał trochę oleju w głowie i nieco możliwości, to się pozabezpieczał, bo już od początku pandemii zapowiadało się jakieś tąpnięcie. Z żoną kosztem wyrzeczeń naplacilismy sporą część kredytu i dokończyliśmy małą rozbudowę domu, która ma przynieść dodatkowe zyski. Z kraju wyjeżdżać nie zamierzam, za dobrze mi się tu żyje i za dużo pracy i czasu włożyłem w stworzenie tu dla siebie komfortowego "swojego miejsca" Ogólnie uważam, że z tego dołka jako państwo za kilka lat wyjdziemy ale te kilka chudszych lat nas nie ominie. Zresztą nie tylko my mamy taki dołek, znajomy Czech z którym czasem współpracuję też narzekał na spadek dochodów i rosnące ceny. To taka rzeczywistość na najbliższe kilka lat
  24. Ja chyba za stary jestem, bo ciężko mi pojąć jak można odczuwać taką stratę, po tym jak dziewczyna z którą się NIE BYŁO znalazła sobie faceta. No okej, można żałować że się w ogóle nie spróbowało ale mieć takie jazdy z powodu hmm... odejścia nie swojej dziewczyny? Dla mnie kosmos 😎
  25. Lewacy nawet na tak wątpliwe zapowiedzi, jak te Muska o bardziej zbalansowanym podejściu do podbudowy ideologicznej Twittera reagują totalniacką histerią. Musi być po tęczowemu albo ciul, zaorać...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.