Skocz do zawartości

deleteduser144

Starszy Użytkownik
  • Postów

    443
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    20.00 PLN 

Treść opublikowana przez deleteduser144

  1. Mam podobne podejście. Wczoraj nie wróci, a jutro może nie nadejść. Cieszmy się z DZIŚ. Zbytnie rozkminianie i analizy przeszłości, kto po co i dlaczego, też nie zawsze pomagają, wręcz przeciwnie, zapędzają w kozi róg. Szkoda życia.
  2. moje się trzymają nawet, karmiłam obu po ok 6/7 mcy, ale sporo pływam, to pewnie też ma znaczenie. Rozstępów też jakoś nie mam specjalnie, natura dla mnie łaskawa jest. Dwa szwy - jeden pięknisty, drugi masakra
  3. cieszę się, dorzucę jeszcze o pilnowaniu by leżało na obu stronach na boku, żeby się jedna strona nie odgniotła (czaszki i buzi) i co gorsza nie zrobił się przykurcz bo później bolesna dla maluszka rehabilitacja. Koleżanka, która urodziła mniej więcej w tym samy okresie, nie pilnowała i później płakała razem z dzieckiem na rehabilitacji jak miało pół roku. Moich chłopaków przezornie kładłam raz na prawej stronie, raz na drugiej - mają idealny kształt czaszki :D. 4 kilogramy to słodziak?
  4. Hm, miałam kolkę nerkową i wydałam kamień na świat, miałam też dwa porody (nie miałam bóli z tzw krzyża tylko "opasające brzuch", one podobno "łagodniejsze" są, bo parte wszystkie jednakie ), i to bolało i to, z tym, że przy porodzie, masz chwilę na odsapnięcie, i czekasz na dziecko, jesteś ciekawy mimo wszystko co "wyjdzie"; inne odczucie, a przy kolce nerkowej i rodzeniu kamienia myślałam, że umieram na serio...leżałam dwie godziny pod kroplówką i dosłownie skakałam z bólu (samoczynnie) a z podłogi na izbie przyjęć musi mnie zanieść bo nie byłam w stanie wstać. Więc to chyba bardzo indywidualne, odczuwanie bólu.
  5. Tak było 19 lat temu: Pierwsze dziecko 24 lata, drugie 28. Nie miałam żadnych dolegliwości, prócz zarówno w jednej jak i drugiej ciąży - nie mogłam pić kawy, po prostu z dnia na dzień zapach mi nie pasował (nie wymiotowałam). W pierwszej kilogramami jadłam mandarynki, w drugiej batoniki mars i milki way - widocznie było tam coś czego mi brakowało w organizmie. I nie brońmy się przed tym. Będąc w obu ciążach czułam się normalnie, w drugiej (chyba przez słodycze) więcej przytyłam i w zaskoczeniem było w pewnym momencie, ze nie widzę stóp ale to był temat do żartów no i przekonałam się jak ciężko jest na co dzień osobom otyłym. Poza tym pod koniec ciąż nie spałam, bo ciągle musiałam wstawać do toalety. Lubiłam być w ciąży, lubiłam czuć w sobie płód, czkawkę dziecka i wyobrażać sobie, że przez chwilę jestem taką kobieto-mężczyzną, bo mam w sobie siusiaka i nadal jest dla mnie ogromną tajemnicą i cudem świata, taka ciąża. Co do porodu - pierwszy 24 godziny, hardcore, rzucona na łóżko, bo zanikało tętno, tlenu i inne (nie wiem co). Nie zdążyłam zadzwonić do męża ani do lekarza. Okropnym było potraktowanie mnie jak przedmiotu (nie użalam się- fakty), nic mi nie mówiono, nie dano telefonu, kpiono z moich próśb o telefon, a na dodatek zaproszono stażystów do oglądania porodu bez poinformowania mnie o tym (choć akurat wówczas było mi wszystko jedno kto i gdzie patrzy). Straciłam przytomność, a pierwsze co usłyszałam po urodzeniu syna "cud ze się urodził żywy" i tylko dlatego, ze ważył 2 kg przeżył, był 3 razy owinięty pępowiną, w tym razy razy wokół szyi. (Chodziłam prywatnie do lekarza i usg miałam dzień przed porodem). Dlatego drugi raz byłam przezorna, opłaciłam lekarza, zakazałam badania siebie przez inną osobę niż on, zakazałam masażu szyjki macicy (okropność). Poród trwał ...15 minut, lekarz był obok i był pomocny. Czułam się bezpiecznie, czego nie mogę napisać o pierwszym porodzie. Dlatego zawsze dobrze jest mieć albo kogoś zaufanego obok (siostra, przyjaciółka), wiem, że teraz jest to możliwe. Podczas samego porodu bardzo pomagało mi siadanie na piłce podczas zbliżających się skurczów. Co do karmienia, to pierwszy syn był trochę w inkubatorze, wiec zanikł mu odruch ssania, męczarnia, trzy nieprzespane noce, bo nie chciał jeść (a chudy jak patyczek), ja obolała (wtedy myślałam, ze już nigdy nie dane będzie mi z impetem czy nawet odruchowo usiąść:D, ale okazało się, że to siedzenie na rogu łóżka przejściowy stan :)) Pielęgniarki nie wytłumaczyły i nie pokazały jak karmić, dlatego drugi raz jak rodziłam, byłam mądrzejsza i pamiętam, ze pól sali pierworódek pokazywałam i objaśniałam co i jak. ( bo pięlęgniarki były nieprzychylne i opryskliwe) .Dodam, że po drugim porodzie, po 2 godzinach...śmigałam. (dosłownie). Wspominam to wydarzenie, poprzez zachowania personelu jako dosyć upokarzające, te późniejsze obchody, zaglądanie wiadomo gdzie i komentarze...często poniżej poziomu plus niewybredne żarty. (wiadomo dla nich to praca i chleb powszedni, ale empatii zero, oczywiście widoczne" lepsze "traktowanie osób, które chodziły prywatnie do lekarza. Choć faktem jest, ze wtedy przełączasz się na inny tryb, nie przeszkadza Ci, kto i gdzie zagląda, byle już było po, a później po jest ...nadal wszystko jedno kto i gdzie zagląda bo cieszysz się, że jest już po. Dlatego tak ważna jest wiedza na ten temat, na temat swoich praw, przebiegu porodu i okoliczności towarzyszących by nie dać się zbić z pantałyku. Radzę Wam dziewczyny, zjawisko" olać", nie przejmować się tym zaglądaniem bo niestety trzeba tam zaglądać, tak to natura wymyśliła, ale wymagać szacunku, intymności na ile się da i rzetelnych informacji w rozmowie na linii lekarz- pacjent, czy pielęgniarka-pacjent. Fizycznie po porodzie bardzo wypadały mi włosy, brałam Merz specjal i wróciło do normy. Pierwszy kontakt z dzieckiem pełen strachu, bałam się kąpieli; na szczęście mąż ma większe dłonie (wykorzystać tę fizjonomię) i swobodnie utrzymał noworodka. Bardzo mi w tym czasie brakowało obecności mamy; pomogła chrzestna. Ważne by mieć wsparcie bliskiej kobiety jeśli jest taka możliwość. Maż też jest ważny i jego wsparcie, ale to nie to samo. Nie znaczy, że jest gorszy czy coś, po prostu to emocje kobiece, porozumienie płci. Pierwsze trzy miesiące nazywam "wycięte z życiorysu", skupiałam się wyłącznie na dzieciach. W chwilach kryzysu, nie wahać się poprosić o pomoc! Nie czekać do ostatniej chwili rozstroju, bo takie chwile na pewno się pojawią, ja chyba jak drugi syn miał 4 tygodnie, pierwszy 4 lata, wyjechałam do siostry na dwa dni (200 km dalej); to był ten moment kiedy czułam, że muszę na chwilę opuścić tych trzech sympatycznych panów. Maż został z chłopakami. Dwa dni w innym otoczeniu pomogły. Nie polecam używać tylko pampersów, ale tetrowych pieluszek - bardzo ważne, można kupić ich 50 i mieć na tyle by zmieniać. To na ile poświęcicie się w tych pierwszych dniach dzieciom, tyle zyska ich zdrowie później i fizyczne i psychiczne. Warto to zrobić. Tulić, śpiewać, całować, ale nie nosić na rękach, bo później Wam kręgosłup padnie. Odkładać do łóżeczka, miziać po buźce, czytać, śpiewać, mówić, zaznaczam, że może to trwać trochę, ale zaprocentuje, dziecko będzie usypiało bez kołysania. Pierwsze kołysałam 3 lata, drugie już nie - doświadczenie, ból ręki i nieprzespane noce mnie nauczyły. Po trzech miesiącach wracać do żywych, te trzy miesiące dać sobie czas, na oswojenie się z nową sytuacją, na spanie, na zajmowanie się tylko malcem, na wyłączenie się z chaosu zewnętrznego, chodzenie w piżamie, nie malowanie się (mężczyźni zrozumcie), pamiętam, ten moment kiedy zdałam sobie sprawę, że teraz każdą decyzję by podjąć muszę uwzględnić najpierw w niej dziecko (wyjście czy cokolwiek). To było trudne, ale radość jaką dają maluchy - dla mnie przynajmniej - była nie do zastąpienia. Starsze dzieci to inna para kaloszy już :D. Znowu mi wyszedł wykład. Czas zamilknąć. Powodzenia przyszli Rodzice. ?
  6. 1. O^O 2. Z ludźmi bystrymi, konkretnymi, energicznymi, z poczuciem humoru i dystansem do siebie. 3. Z ludźmi o ograniczonym, wąskim, sposobie spojrzenia na świat, mającym zaciśnięty światopogląd, flegmatykami. ? w uproszczeniu.
  7. Śmierć mamy ( miała 45 l ja 24) nauczyła mnie, że wszystko dzieje się po coś, złe wydarzenia są potrzebne by Ci co ich doświadczają zatrzymali się i przyjrzeli swemu życiu wyciągnęli wnioski. Że życie chce nam coś wskazać a my musimy wykazać się obiektywizmem i przyjąć najbardziej niewygodną dla nas myśl.Wtedy też zrozumiałam, że nie ma gorszego uczucia niż bezsilność. Ktoś potrzebuje pomocy a Ty nic nie możesz zrobić choć robisz. Nawet uczucie strachu nie jest tak straszne bo ze strachem mogę sobie poradzić. Kolejna historia też wydarzyla się dawno, ok 26 l miałam. Byłam 4 mce kierowcą, kiedy w grudniowe popołudnie pani w wieku ok 50/60 l ( ciemno i deszczowo) "wyskoczyła" zza busa prosto na maskę mojego auta. Jechalam ok 40 km bo to bylo tuż po skręcie z głównej( bus stal do wlaczenia się do ruchu), nie było tam przejścia dla pieszych. Huk ogromny rozsypane 3 siatki z zakupami swiatecznymi i pani leżącą obok i ja -niedoswiadczony kierowca. Pani lekko potłuczona, ja w szoku. Pogotowie, policja, mimo iż nie dostalam mandatu ( pomógł kierowca busa, ktory byl świadkiem bo ja nie potrafilam logicznie myśleć) strasznie przeżywałam to, że moglam zabić człowieka. Wtedy rozmowa z moim szefem, który naświetlił mi to z innej strony, ( bylam bardzo zdziwiona że jest jakaś inna strona, inna interpretacja, inne widzenie tego samego) sprawiło, że przestałam czuć się winna, zrozumiałam wtedy sporo: że zawsze na problem dobrze spojrzeć z kilku stron, poznać czyjś punkt widzenia; że bardzo dużo dla człowieka znaczy rozmowa, analiza i szukanie rozwiazania wspólnego przy odwolywaniu się do uczuć ale i do faktów; że praktyka zawsze jest ponad teorią czy to w nauce jazdy czy w osobistym przeżywaniu czegokolwiek( nikt jeśli czegoś osobiście nie przeżył nie wie jak to jest, może tylko domniemywać); że warto słuchać mądrych, doświadczonych rozsądnych ludzi i takich wyszukiwać wokół; że kobiety tachające trzy wielkie siaty przed świętami bez niczyjej pomocy to smutna bardzo sprawa; i osobiście dla mnie: że powinnam zwolnić z pracą zawodową, a nie wyrabiać nadgodziny przed świętami, zamiast siedzieć z synkiem w domu. I mnóstwo innych, mniejszych, ale te chyba najbardziej mnie przeorały.
  8. Mój tekst nie jest zerojedynkowy. Nie ma obowiązku także go ogarniać. To, że kiedyś kobiety nie nosiły strzelby tu nie ma nic do rzeczy. Nie to miałam na myśli. PS Kto te wojny wszczynał? Kobiety?
  9. Facet jaki jest każdy widzi i należy to zaakceptować, bo tak jak nie chciałybyśmy być zmieniane my kobiety, tak i faceci na to nie zasługują. Ja nie mam żalu do mężczyzn za to że są mężczyznami. Taką ich natura stworzyła. Lubię mężczyzn, pracuję z mężczyznami i dobrze mi się z nimi porozumiewa. Natomiast mam żal, że pozwalają się na to by systemy, religie i inne duperele nie traktowały kobiet na równi, ubierały w stereotypy, uważały, za głupsze i gorsze. To się czuje niestety. Dlatego obecnie kobiety, poczuły zew wolności i nie umieją sobie z nią poradzić, zachłysnęły się, dlatego że przez lata były traktowane jako gorsze. Jest 21 wiek a my nadal musimy udowadniać, że jesteśmy ludźmi. Czytałam artykuł napisany przez psychologa(mężczyznę), który postawił tezę, iż mężczyźni nie chcą tak rozwijać się i ulepszać jak kobiety (w sensie nauki, podróży itp), w większości są oni domatorami pragnącymi ciepła domowego ogniska, bezpiecznego domu, miłej kobiety i dzieci obok. Kobiety, które przez wieki siedziały w domach, tego mogą nie zaakceptować, nie rozumieć i w przyszłości może stać się tak że nie będą potrzebowały mężczyzn tylko będą (ambicjonalnie) tworzyć związki lesbijskie...szczerze przeraziła mnie ta wizja, a oczom ukazała się Seksmisja. Nie chciałabym żyć w takim świecie. Odnośnie żalu to przez wiele lat miałam żal do swego taty. Ale dorosłam, wybaczyłam mu, starałam się zrozumieć jego postępowanie dla samej siebie, bo gdybym tego nie próbowała rozumieć mogłabym postępować podobnie, a tego nie chciałam. Będę gdy mnie będzie potrzebował na starość, ale nie czuję się dobrze i swobodnie w jego towarzystwie. Ogólnie wszystko jest kwestią porozumienia. A my jakoś niechętnie z bliskimi lubimy porozumiewać się. Nie wiem czemu tak się dzieje. Miłego dnia!
  10. a.jolie...z tego co piszesz, chyba Wasze relacje są przyczyną Twojego samopoczucia. Tak nie da się na dłuższą metę żyć. Spróbujcie usiąść i porozmawiać, przedstawić (bez kłótni) swoje racje, ale i przyjrzeć się racji partnera. Uderzyć w pierś jeśli zajdzie potrzeba. Powiedz mu co czujesz w różnych sytuacjach, tak jak tu opisałaś, czego Ci brak (czułości)i uważnie posłuchaj co on ma do powiedzenia na ten temat. Bez rozmowy, wydaje się zasadnym odseparowanie się na jakiś czas od siebie i sprawdzenie czy jesteś spokojniejsza, czy nie masz myśli o skręcaniu w drzewo, poobserwowaniu siebie i swoich odczuć. Jeśli partner Cię dołuje i nie liczy się z Twoim zdaniem, to na pewno się samo nie zmieni, nie wiem czy w ogóle się zmieni. Czy zawsze tak było? Czy jedna strona stała się dojrzalsza, zmieniła priorytety, czy druga chce tego samego? Nie znamy wersji drugiej strony, jak Ty traktujesz partnera? Łykanie D3 i samotne spacery tu chyba niewiele zdziałają. ROZMOWA przede wszystkim, ustalenie granic w traktowaniu, intonacji bo to wszystko ma znaczenie. Związek to masa kompromisów, podział obowiązków (nie zawsze 50:50), ale i świadomość, że żaden człowiek nas nie jest w stanie uczynić szczęśliwym jeśli sami siebie nie kochamy/lubimy lub jesteśmy wobec siebie zbyt krytyczni. Trzymam kciuki.
  11. a.jolie, nie znam, ale Nordic Walking codziennie, pływanie (teraz zamknięte), sauna to na pewno naturalne metody i rozmowa. Rozmowa z psychoterapeutą, ale też z przyjaciółką, mamą, ciocią czy siostrą. Jeśli chciałabyś porozmawiać z kimś obcym, to jestem.
  12. Colemanko, pierwsza sprawa to taka, że nie każdy studiuje. Dziś wiele zawodów (zresztą kiedyś też tak było)nie potrzebuje wnikliwego studiowania. I nie rozkłada się to, na wysokość zarobków także. Zatem, gdybym miała córkę, i ona chciała studiować, po prostu pomogłabym jej czy to przy dziecku (moje dzieci spore, ja jeszcze pełna energii ;)), czy to finansowo. Na pewno wsparcie najbliższych jest bardzo ważne. Ja zaczęłam studiować dziennie (20 lat wstecz, trochę inne czasy), ale praca mnie znalazła przez przypadek, uznałam, że to znak, i dokończyłam studia wieczorowo (nie wiem czy teraz są w tej formie), czyli 8-16 praca, potem biegiem na uczelnię od 16-21 dzień w dzień studiowanie.(Opłaciłam z pracy, pomocy rodziców niewielkiej i kredytu studenckiego). Łatwo nie było, ale jakoś szczególnie trudno też nie. Był czas i na imprezy :O. Obecnie jest ogromny nacisk by MIEĆ JUŻ NATYCHMIAST TERAZ. Ta presja bardzo blokuje człowieka. Uważam, że całe życie mamy na zdobywanie, gdybyśmy w wieku 24 lat byli wszyscy "ustawieni", to co z resztą życia? Podróże i nicnierobienie lub robienie tego co chcę też się nudzi prędzej czy później, a z kolei nie możemy mieć na świecie tylko samych artystów i rękodzielników ;), ktoś musi wypiekać chleb. Taki jest mój punkt widzenia. Co do dzieci to dodam jeszcze, że teraz zmieniłabym też różnicę wieku miedzy nimi, by nie była większa niż 2 lata, albo jeśli później to przynajmniej 7/8; u mnie jest 4 lata, to sporo. Dopiero teraz 19 i 15 znajdują wspólny język. Ale być może to sprawa bardzo indywidualna. Pozdrawiam i życzę wyborów bardziej płynących z serca i intuicji niż rozsądku...ale w porozumieniu z nim. ?
  13. Z doświadczenia: urodziłam pierwsze dziecko 24l, drugie 28l. Wówczas myślałam, że to za wcześnie, że powinnam była poczekać do 30 z urodzeniem pierwszego, że straciłam czas na imprezowanie itd. Teraz, z perspektywy 44 lat, gdybym miała córkę, namawiałabym ją by zdecydowała się na dzieci (oczywiście jeśli miałaby z kim) w wieku 20-24. Człowiek młodszy inaczej podchodzi do dzieci, nie certoli się z nimi (mama na myśli mamy w wieku lat 30 kilka rozbierające siedmiolatków(!) w szatni w przedszkolu i nakładający im rajtuzki zamiast kalesonek - fakty), młodsi rodzice mają więcej siły fizycznej, nie są zblazowani życiem i wygodniccy. Uważam, że dzieci do lat 5/ 6 powinny być wychowywane w domu przez mądre, spokojne mamy i kochających ojców, bez szeleszczących kolorowych zabawek i książek z kolorami zabijającymi wzrok, bez smartfonów i komputerów, a zabawami w sklep, gdzie towarem jest cokolwiek, chlapaniem wody, zakładaniem garnków na głowę imitując rycerzy, wygłupami na podłodze itd. Wówczas około 30stki dzieci są już na tyle spore, że mama może zająć się pracą zawodową, rozwijaniem pasji, to jest fajny wiek na myślenie o sobie. Taki mój punkt widzenia, poparty wnikliwą obserwacją i doświadczaniem własnym. Za "moich czasów", macierzyński trwał tylko 3 miesiące, potem 6, bez żadnych dodatków finansowych. Ogromnie żałuję, że nie mogłam sobie pozwolić na dłuższy pobyt z dziećmi w domu.
  14. Nie wiem skąd piszesz, ale jeśli chcesz spójrz na fejsie na "pracownia krawiecka Margaret" , dziewczyna na talent do tworzenia pięknych sukni. (obiektywna ocena, nie reklama).
  15. Piękny krój; dla mnie za dużo u góry "się dzieje" wolałabym gładką, może nieco koronki na ramionach, dół śliczny. Jednak to Tobie ma się podobać, każdy ma inny gust. Generalnie jest fajna.
  16. " powinny wyglądać" ... Jeśli człowiek (kobieta, mężczyzna) jest szczęśliwy, kochany, akceptowany, nieoceniany czy wyszydzany - zawsze wygląda dobrze. A najlepiej wygląda nago, bo tak go natura stworzyła... :)
  17. Staram się nie wkurzać. To bez sensu. Bezsilność to najgorsza z emocji jakiej doświadczyłam. Na głupotę i brak samodzielnego myślenia rady nie mam, a wiem, iż stres szkodzi mojemu zdrowiu. ( stosuję głębokie oddechy w razie mega podłoża WkUrwu, liczę do 10 i przypominam sobie co co już wiem na temat "wkurzania się". Jeśli coś mocniejszego, rzucam wszystko i idę się przejść, popływać lub na saunę; w zależności co najszybciej i dostępne. Myślę o przyjemnościach, nie o podłożu, które miało na celu zainicjowanie tzw. wkurwu. Zawsze pomaga. ?
  18. deleteduser144

    Elo

    cześć Gigi (fajna ksywka :-))
  19. Hm. To Twoja myśl, Mężczyzno. ? Mnie by do głowy nie przyszła, a pamiętam jak po urodzeniu drugiego dziecka, narzekałam właśnie, że przytyłam i chciałabym coś z tym zrobić, a mąż (mężczyzna; wolę uściślić w dzisiejszych czasach): - Dobrze wyglądasz i dobrze wyglądasz. Po kilku moich gadaniach i rozpoczęciu diety, rzucił właśnie coś w ten deseń, że grubsza będziesz się mniej podobać innym facetom. Wtedy tego nie analizowałam w tak szerokim zakresie jak Wy tutaj wszystko rozkminiacie, roześmiałam się i zapomniałam. A tu widzę, że to była podstępna manipulacja mną? Nagrabił sobie teraz! ? ?
  20. Nawzajem sobie sprawiacie. Zarówno kobieta jak i mężczyzna mogą to zrobić z powodzeniem oddzielnie. Słowo "powinien" w pytaniu mnie odrzuciło, jedyne co się powinno to "chcieć", a jak się nie chce, komuś na czymś/kimś nie zależy, to się analizuje kto co powinien.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.