Skocz do zawartości

Waginator

Użytkownik
  • Postów

    234
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1
  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Waginator

  1. A ja się spytam, dlaczego uważacie się za gorszych w odczytywaniu mowy ciała od kobiet? Czego Wam brakuje, nie potraficie stwierdzić czy jakaś kobieta jest zainteresowana, czy ktoś Was lubi albo nie? Czy ktoś jest duszą towarzystwa albo będzie zamulał na imprezie? Nie potraficie rozpoznać po tonie głosu czy ktoś jest podekscytowany, radosny, wkurzony albo znudzony? W jakim aspekcie uważacie, że kobiety są lepsze? A jak to jest z intuicją kobiet? Chyba nie najlepiej skoro mamy sporo "samotnych matek z dzieckiem" albo tych, które płaczą, że zostały "wykorzystane" na raz (takie to strasznie ciężkie zauważyć, że facet chce jedynie daną kobietę zaliczyć) albo latają bezskutecznie za badboyem. Mało tego, często jestem zasypywany przez żeńską część rodziny jakimiś tekstami typu "czy wszystko w porządku/coś się stało?", "widzę, że jesteś przygnębiony" itd., kiedy wszystko jest tak jak zawsze i jedynie ciśnienie mi się podnosi jak muszę po raz kolejny mówić, że jest ok i w odwecie słyszeć, żebym nie kłamał i że mogę liczyć na wsparcie. To gdzie jest ta intuicja? Niektórzy widzę, że nadają kobietom jakieś nadprzyrodzone zdolności. Podrapiesz się po nosie, mrugniesz 2 razy za szybko i kobieta wyczuje, że jesteś miękką fają, a jej krocze zamieni się w jałową pustynię. Aż dziw, że tyle facetów jest w związkach, którzy robią znacznie gorsze rzeczy niż te powyższe. Zgadzam się z częścią, że faceci są bardzo skąpi ekspresyjnie. Jak się jeszcze nie uśmiechają to już w ogóle ich twarz jest w zasadzie taka sama przez cały dzień. W sumie nie trzeba do tego żadnych badań, to widać na pierwszy rzut oka po chwili rozmowy z każdą z płci. Ale nie zgodzę się z kwestią, że faceci są gorsi w odczytywaniu mowy ciała, a już na pewno nie w takim stopniu jaki się sugeruje.
  2. Kiedyś w pizzerii siedziała obok mnie jakaś dziewczyna, która gadała z koleżanką. Z kontekstu zrozumiałem, że studiowała fryzjerstwo i generalnie ubolewała straszliwie nad tym jakie jej studia są ciężkie. Kiedy się odwróciłem i spojrzałem na nią to zrozumiałem dlaczego. Facjata cała wytapetowana, kilkanaście kolczyków na uszach, jeszcze jakiś w nosie i włosy pofarbowane na fioletowo. Dodatkowo nadwaga. Osobiście w życiu bym nie poszedł do takiego fryzjera. Tak jak mówię, pewnie na prawie, architekturze, może weterynarii jest podobnie.
  3. Mam podobne doświadczenia. Jeśli miało się coś wydarzyć to często było to już przy pierwszym spotkaniu. Im więcej czasu mija bez bliższego kontaktu fizycznego tym większa szansa na dostanie się do friendzone, więc uważam, że do takiego kontaktu trzeba dążyć jak najszybciej. A co do samego wydostania się z friendzone to niegdyś próbowałem całego mnóstwa sztuczek z różnych stron, PUA i takich tam. Oczywiście nie dało to żadnego efektu oprócz kolejnych straconych miesięcy w nerwach i rozmyślaniu co można jeszcze zrobić, żeby zmienić kolej rzeczy. A jedyne co można zrobić to nie wjebać się w to następnym razem.
  4. Mam takie małe spostrzeżenie z moich etapów edukacji. Ilość stosowanych dodatków "upiększających" jest mocno skorelowana z poziomem intelektualnym kobiety. Na medyku większość kobiet jest bardzo słabo wymalowana, rzęsy, usta, to pod oczy są rzadkością, paznokci prawie żadna nie maluje. Inaczej było np. w liceum, gdzie prawie każda była odmalowana, a im bardziej tym większe dno intelektualne prezentowała. Osobiście już od dawna stosuję kryterium malowania do odrzucania kobiet, im więcej makijażu i dodatków tym mniejsza szansa, że będę zainteresowany.
  5. @self-aware Właśnie tak, taniec użytkowy. Tutaj masz np. ten co ja się uczę (są różne rodzaje, ale w gruncie rzeczy różnią się one tylko krokiem): Myślę, że na zwyczajną potańcówkę nic lepszego nie znajdziesz. Praktycznie wszystkie figury jakich się uczę można zastosować na osobie, która nigdy z nimi nie miała do czynienia, wiem, bo sprawdzałem
  6. Wiele tańców rzeczywiście takich jest. Teraz jak jestem na tańcu towarzyskim i tańczymy czaczę, walca i jakieś inne to jeśli druga osoba nie zna kroków i figur to jest słabo chyba, że się umie już tak genialnie prowadzić to może coś się da zmajstrować. Od siebie polecam na wszelkie przyjęcia, wesela i potańcówki taniec użytkowy. Partnerka nie musi znać żadnych figur, kroki są bardzo proste i łatwe do wyczucia, a po jakichś 10-15 godzinach ćwiczeń już się zna całkiem pokaźny repertuar figur, więc nie wieje nudą. Tylko z drugiej strony to nie jest taniec zbyt ambitny, więc jeśli partnerka będzie wybredna lub doświadczona w tańcu to możemy jej tym nie zachwycić. Jednak jeśli ktoś chce szybki i w miarę pewny efekt to polecam. No i warto też się skupić na mowie niewerbalnej podczas tańca, żeby ten taniec nie stał się klepaniną kolejnych figur jakie przyjdą do głowy (co mi się zdarza), bo to jednak nawiązanie pewnej więzi z drugą osobą wydaje się istotą tańczenia. A na tym aspekcie się na kursach jakoś nie skupia.
  7. Jak jest mega pasztetem to nic nie pomoże, ale już przeciętnej kobiecie charakter daje bardzo duży plus i większość kobiet, którymi byłem zainteresowany zainteresowały mnie charakterem, a nie wyglądem. A zauważ, że większość kobiet/facetów to nie są mega pasztety (a z tych co są większość ma szansę nad tym popracować) tylko osoby przeciętne, więc nie ma co spekulować na skrajnościach. SMV należy traktować orientacyjnie, to nie jest matematyczna zależność, która zawsze się sprawdza.
  8. Ja chodzę od 4 miesięcy na kurs tańca użytkowego, a od jakiegoś miesiąca dodatkowo na taniec towarzyski. Fakt, że chodzę tylko raz w tygodniu, ale powiem szczerze, że korzyści w stylu większej pewności siebie raczej nie odczułem. A przynajmniej nic takiego co by się rzucało w oczy. Jedyna zaleta (poza wypełnieniem czasu, jakąś rozrywką itp.) to, że jestem w stanie coś zatańczyć na parkiecie i nie zrobić z siebie pośmiewiska (ahh te czasy licealne, gdzie jedyne co potrafiłem zrobić to obrót ). Niemniej mam bardzo duże opory, żeby jakąś nieznaną dziewczynę zaprosić do tańca chociaż pewnie jakbym się przełamał 2-3 razy to by poszło dalej lekko. I z pewnością jest różnica czy na kursie się tańczy z jedną partnerką czy z wieloma. Ja miałem jedną, stałą partnerkę i szybko następuje przyzwyczajenie. Co innego jak jest wymienianie partnerami, znacznie większa ilość nowych bodźców i to bardziej rozwija. Wtedy rzeczywiście może się to przełożyć jakoś na pewność siebie.
  9. Polemizowałbym z tym stwierdzeniem. Według badań ankietowych (strzelam trochę z tymi procentami, bo dokładnie nie pamiętam) 20% kobiet w ogóle nie odczuwa potrzeby seksu, a drugie tyle określa go jako mało istotny w ich życiu, a chyba tylko 5% określiła popęd jako bardzo duży. Inne badanie ankietowe z kolei wskazało, że kobiety wolą pójść na zakupy niż uprawiać seks z atrakcyjnym facetem. Aczkolwiek badania ankietowe nie są zbytnio wiarygodne, bo ludzie mogą nieco nazmyślać, a zwłaszcza kobiety. Jak miałbym stwierdzić czym spowodowana jest ta różnica w wyrażaniu popędu to bym postawił na sposób jego odczuwania. Mianowicie faceci mają łatwo rozbudzający się popęd, wystarczy, że przejdzie ładna kobieta, pojawi się obrazek z kawałkiem cycka albo w ogóle nic szczególnego się nie stanie i facet już może być rozbudzony. Natomiast kobieta po pierwsze pobudza się długo, po drugie mniej pobudza się bodźcami wizualnymi, a raczej emocjonalnymi. Dlatego o ile facet może się podniecić w zasadzie z niczego tak kobieta musi mieć indukowane podniecenie rozmową, dotykiem etc. Stąd też samica w związku, jeśli jest zaangażowana emocjonalnie może być znacznie podniecona przez dłuższy czas, podczas gdy będąc samą może zachować celibat, dopóki ktoś jej nie rozbudzi. A jak ktoś będzie białorycerzył i zabierał się do tego jak pies do jeża to na pewno jej nie podnieci.
  10. A w jaki sposób Ty poprowadziłeś rozmowę w ciągu tych 6 minut? Bądź co bądź wydaje mi się, że pójście na spontanie nie jest najlepszym rozwiązaniem (chyba, że ktoś ma naturalnie gadane, ale wtedy raczej nie przychodzi na takie spotkania), jednak przyjście z notatkami jest już dla mnie zadziwiające.
  11. Marku, miałeś znalezioną przyczynę tej krwi w stolcu? Krwawienie nie jest objawem IBS.
  12. Chyba masz na myśli poligamię. Zajmowanie się kilkoma kobietami oznacza, że zapoznaję się i utrzymuję kontakty z kilkoma kobietami naraz, nie mówię tu o kontaktach seksualnych. Ma to zapobiec sytuacji w której po dłuższym lub krótszym czasie relacji z kobietą dostaję informację "to nie to" i muszę zaczynać od zera z kolejną kobietą. Jeśli kobieta otwiera się seksualnie i nadaje się do związku (i ja tego związku też chcę) to w to wchodzę, a z pozostałymi ograniczam kontakt. Nigdzie nie wspominałem, że planuję być w kilku bliższych relacjach naraz, bo i nawet nie miałbym tyle czasu. A w porównaniu do kobiety też nie pisałem, że ma ona kilku facetów jednocześnie tylko grono orbiterów, które zajmuje miejsce faceta, jeśli nie spełnia oczekiwań. To jest ta sama strategia.
  13. Można też tutaj zobaczyć jawny przykład propagowania matriksa. Treści takie jak te pojawiają się na forach, fejsach, przekazywane przez mamy, ciocie, koleżanki. Dowiadujemy się, że facet ma się nie śpieszyć, spokojnie odkrywać, nawiązywać więzi, a już broń boże pomyśleć o jakimś seksie przed 5 randką (która będzie odpowiednia? 10? 20?). Młody facet słucha takich porad, myśli sobie, że mówi to kobieta to chyba wie co mówi. Zapoznaje jakąś kobietę, postępuje według "instrukcji", mijają 1-2-3 miesiące, seksu ani widać ani słychać. W końcu zaczyna się niecierpliwić, zaczyna napierać, żeby dowiedzieć się co jest grane i zazwyczaj wtedy słyszy legendarne teksty "przecież jesteśmy przyjaciółmi", "nie jestem pewna swoich uczuć", "nie jestem jeszcze gotowa". Ona niczego mu nie obiecywała, a że nie wspominała iż nigdy nie planowała z nim seksu? No przecież nie pytał (jakby śmiał, przecież wyjdzie, że mu na seksie tylko zależy!), więc jestem niewinna. Nie wie też o tym, że kolega Ahmet odblokował simlocka u tej panny 3 lata wcześniej po 30 minutach rozmowy na imprezie. Facet myśli sobie, że to przypadek, źle trafił, sytuacja powtarza się jeszcze kilka razy i jest to z reguły pierwsza rysa w matriksie. Wtedy dopiero zaczyna szukać czemu to nie działa. Może trafi tu na forum, może gdzieś indziej, zwykle jednak przed 20 rokiem życia nie trafia. Z dzisiejszym doświadczeniem uważam, że głupotą jest zajmować się tylko jedną panną w tym samym czasie. Kobieta ma wtedy monopol, tak jak jeden sklep w okolicy może robić ludzi w balona nakładając nieadekwatnie wysokie ceny tak kobieta, gdy widzi, że facet nie ma wyboru nakłada nieproporcjonalnie wysoką cenę za swoją osobę. Kobiety właśnie tak to robią. Facetowi się nie podoba, że po 5 spotkaniach do niczego nie doszło? Niech spada, biorę następnego orbitera z kolejki. A bolcować się będę co weekend na klubach.
  14. Dostałem parę razy takie zaproszenie. Zanim to oleję to zawsze piszę czy skądś się znamy. Nigdy nie otrzymałem odpowiedzi, więc albo zbierają znajomych albo są to jakieś fejkowe profile.
  15. Nie zdziw się. Wykładowca na uczelni w prywatnej rozmowie powiedział kiedyś, że lubi wyrywać młode studentki. Jak same mu powiedziały chcą czuć fejm, że bzyknęły wykładowcę. Do dłuższego związku to się nie nadaje, ale jak widać jednorazowe numerki się sprawdzają.
  16. Święta prawda. Pamiętam jak jedna dziewczyna mówiła mi, że utrzymuje ze swoim byłym kontakty "przyjacielskie" (ona oczywiście zerwała). Mówiła też jak on cierpi, że nie wyobraża sobie życia bez niej i myśli o samobójstwie... Nie, wróć. Ona o tym nie mówiła. Ona się tym chwaliła.
  17. Waginator

    Dziewica

    Uważaj, bo bardzo łatwo możesz wejść w ramę adoratora i orbitera. Seksu nie zobaczysz przez kolejne kilka miesięcy, będziesz sobie tłumaczył, że to dlatego, że jest dziewicą i potrzebuje czasu, a w rzeczywistości ona nigdy tego z Tobą nie planowała. W końcu się zirytujesz albo ona sama to skończy i usłyszysz "przykro mi, ale ja tego nie poczułam" i tyle z tego będzie. Relacje z takimi osobami często są ryzykowne, bo możesz stracić mnóstwo czasu i wyjść z niczym.
  18. 1) Nie ma jej, ale w gruncie rzeczy i tak nie wniosłaby ona niczego wartościowego w życie młodzieży. Filozofią to można się zainteresować na studiach lub później, w wieku lat nastu większość ma takie rzeczy w dupie. 2) No to jest prawda. 4) Żeby kogoś nauczyć psychologii trzeba poświęcić mnóstwo czasu i mieć świetną kadrę co jest nierealne. Zobacz zresztą na absolwentów psychologii, czy wydają się być rzeczywiście dobrze obeznani z tematem? A spędzili nad tym 3/5 lat studiów, które sami wybrali, a nie kilka godzin w szkole. 6) Odżywianie i dietetyka są w gruncie rzeczy intuicyjne i większość ludzi doskonale wie, że wysiłek fizyczne, warzywa i owoce są zdrowe, a słodycze, McDonald i fajki nie. Wiedza na ten temat w żadnym stopniu nie współgra z zastosowaniem tego w praktyce co widać chociażby na przykładzie palenia papierosów (25-30% społeczeństwa). 7) Język polski i kilka pomniejszych przedmiotów próbowały mnie uwrażliwić na estetykę, kulturę, poezję itd. Nikomu się to nie udało. Domyślam się, że Ciebie ciekawi temat architektury, ale jak spojrzysz obiektywnie to zobaczysz, że tak naprawdę nikomu to do szczęścia nie jest potrzebne. A ja bym się wzbraniał rękami i nogami przed nauką historii architektury, nawet teraz. Ale pomijając te punkty, Twoje założenia są z góry skazane na niepowodzenie. Dlaczego? Bo nie ma żadnej gwarancji, że ktoś się tego rzeczywiście będzie uczył. Tak naprawdę to czego się będziesz uczył zależy przede wszystkim od czynnika ludzkiego w szkole, czyli tego jak bardzo nauczyciel będzie cisnął. Ja w liceum nie używałem prawie w ogóle książek, moja wiedza z historii jest bliska zeru, tak samo z WoSu, geografii, fizyki, niemieckiego, przysposobienia obronnego, religii i informatyki. Szczerze powiedziawszy to od końca podstawówki niewiele się już nauczyłem nie licząc przedmiotów kierunkowych. Bo ciężko się nauczyć jakiegoś przedmiotu skoro nauczenie się kilkunastu stron podyktowanych notatek w zeszycie wystarczało na ocenę 4 ze sprawdzianu, a często nawet 5. Gdzie tu zachęta, żeby może do jakiejś książki sięgnąć? Jeśli system ogólnokształcący miałby działać tak jak zakłada to po każdym roku nauki, po każdym przedmiocie powinien być robiony test dla każdej szkoły. Najlepiej w czerwcu, gdzie i tak się nic już nie robi. 100 pytań abcde, 50% na zaliczenie, poprawka w lipcu/sierpniu, nie zdajesz to powtarzasz klasę. Odgórne przyciśnięcie to jest jedyny sposób, żeby szkoła jako taka miała sens i żeby jakaś wiedza została po tych latach edukacji. Można to zrealizować tak jak napisałem, mielibyśmy całą masę wykształconych wszechstronnie, pozostaje tylko pytanie... Po co? Niech każdy się przyzna sam przed sobą ile razy w życiu mu się przydała ta wiedza z historii, geografii, matematyki (pomijając studia oparte na niej), języka polskiego, chemii, biologii i całej masy innych przedmiotów. Bo mi większości z nich ani razu. Jak dla mnie szkoła powyżej podstawówki ma jedno zadanie. Ma przedstawić różne kierunki rozwoju, żeby człowiek mógł później wybrać ten kierunek w którym będzie się chciał specjalizować. Wiedza niezbędna do funkcjonowania codziennego ogranicza się do szkoły podstawowej, jak chce się coś znaleźć to można w 10 sekund znaleźć to na necie. Jedyne czego potrzebujemy to wiedza specjalistyczna. Jak ktoś idzie do lekarza to ma to w dupie czy ten lekarz zna historię Polski, geografię czy program polityczny PO. On ma znać się na swojej dziedzinie. A jak będzie chciał to zawsze sobie może poczytać hobbystycznie o innych rzeczach. Dlatego uważam, że wszechstronny rozwój na poziomie gimnazjum i liceum jest w gruncie rzeczy zbędny i niewiele wnosi tak naprawdę praktycznego do życia.
  19. Obowiązkowe szczepienie jest bodajże od roku 94', więc starsze osoby (a w zasadzie wszyscy) powinny zrobić sobie badanie krwi za kilkanaście złotych na przeciwciała przeciwko HBV, a jeśli wyjdą poniżej 100 to się zaszczepić. WZW C pomimo, że jest bardziej niebezpieczne niż WZW B to jest mało prawdopodobne, żeby doszło do zakażenia przez kontakt seksualny, w dodatku w dzisiejszych czasach jest wysoka szansa na wyleczenie. HIV niestety jest szansa aczkolwiek mało prawdopodobna w przypadku zabezpieczania się.
  20. Śmieszna sytuacja. Przyjechałem na ferie do domu i w sobotę przyszła do mnie babcia. Zaczęło się pieprzenie o walentynkach, żebym coś wysłał koleżance, zaprosił do kina, kupił coś, blablabla, bo w ten sposób się podtrzymuje znajomości (no w końcu jak nie ma z ciebie pożytku to po co miałaby się kobieta z tobą przyjaźnić) i facet powinien zabiegać o kobietę. Kilka lat temu pewnie bym się nad tym zastanowił, teraz ją tylko wyśmiałem, zbiłem jej wszystkie argumenty i powiedziałem, że to ja robię łaskę koleżance, że się z nią zadaję, a nie ona mi i na jej miejsce są dziesiątki innych, więc to ona powinna o mnie zabiegać i mi coś kupować/wysyłać. Przysiągłbym, że mówiła to na serio i dalej jestem tego pewny. Dzisiaj rano przyszła specjalnie do mnie po to, żeby powiedzieć, że tylko żartowała i żebym przypadkiem nikomu niczego nie wysyłał i że ja wiem najlepiej jak być powinno
  21. Czytając Wasze wypowiedzi przyszedł mi do głowy pewien paradoks. Kobiety bardzo często narzekają, że faceci lecą tylko na ich wygląd, że zależy im tylko na seksie i traktują jako obiekt seksualny. Natomiast facetów często boli fakt, że są traktowani jak bankomaty i kobietom zależy głównie na ich pieniądzach. Pomijając wyraźną analogię pomiędzy tymi dwoma postawami można tu dostrzec pewien paradoks. Mianowicie zarówno kobiety i mężczyźni doskonale wiedzą, że wygląd kobiet jest ich głównym atutem, co zresztą same wykorzystują, a pomimo to narzekają na ten fakt. I w drugą stronę faceci, część świadomie, większość podświadomie wiedzą, że kobiety pragną hajsu, który jest głównym atutem mężczyzn, a pomimo to często uznają to za zjawisko negatywne. Takie zjawisko może tłumaczyć negatywny wpływ niektórych wyrażeń facetów: "Masz piękne oczy/jesteś piękna" to tak jakby kobieta powiedziała "Masz drogie auto". "Podobasz mi się/jesteś dla mnie atrakcyjna" to analogicznie "Podoba mi się, że jesteś bogaty". "Chciałbym uprawiać z tobą seks" -> "Chciałabym, żebyś mi kupił..." Takie zwroty usłyszane przez faceta wywołują poczucie zażenowania i uśmiech politowania (chyba, że wypowiada je kobieta 10/10 to się zasady naginają). Podobnie w przypadku kobiety takie teksty spełniają rolę odwrotną do oczekiwanej (chyba, że ponownie 10/10...). W istocie kobiety potrafią bardzo dobrze maskować swoje zamiary i nieświadomy facet często nie widzi jaką rolę spełnia. W przeciwieństwie do tego u facetów często widać ich zamiary, co może obniżyć w ten sposób ich atrakcyjność. I tak paradoksalnie wartość kobiety, która jawnie mówi, że pociągają ją pieniądze faceta zaczyna spadać tak samo wartość faceta u którego widać, że zależy mu na seksie również zaczyna spadać. Ta alternatywna teoria wyjaśnia dlaczego niezainteresowani danymi kobietami faceci są dla nich bardziej pociągający, a komplementy często wywołują odwrotny skutek do zamierzonego.
  22. Nawet nie trzeba zdobywać bogactwa czy odnieść jakiś spektakularny sukces. Wystarczy nagle stać się lepszym od kogoś. Pamiętam pierwszy semestr moich studiów. Nie potrafiłem wtedy do końca się uczyć, wyniki miałem poniżej przeciętnej, nie szło mi to za bardzo. Ale miałem wtedy jakieś znajomości w obrębie grupy, ludzie zapraszali mnie na imprezy, byłem zwyczajnym gościem. W drugim semestrze stwierdziłem, że ucząc się tak dalej bankowo nie zaliczę tego roku, wziąłem dupę w garść i zacząłem się ostro uczyć. Efekty w nauce było widać, widzieli je też inni. Z przeciętniaka stałem się zagrożeniem. Ludzie zaczęli się odsuwać, wyczuwałem dystans, zapraszanie na imprezy się skończyło, niektórzy wprost mi mówili, że mnie popierdoliło, że się tyle uczę. Jakby to był ich zasrany interes co robię z wolnym czasem. Jakby nie patrzeć to wciąż mentalnie żyjemy w jaskiniach, faceci są nakręceni na rywalizację i osoba, która odnosi sukces staje się dla nich niewygodna.
  23. Taki powód w ogóle nie powinien występować w papierach. Jak można stwierdzić niezgodność charakterów po xx latach związku? Charakter i cele życiowe drugiej osoby widać po kilku spotkaniach, maksymalnie kilku miesiącach. Jakoś samice doskonale potrafią odsiać słabego samca już po kilku minutach rozmowy, a tu nagle po kilku latach uświadomienie, że ten facet to jednak zły charakter miał. Tak naprawdę instytucja małżeństwa będzie się rozpadać, ponieważ nie spełnia już swojej pierwotnej roli: 1. Po pierwsze i najważniejsze, kobieta nie jest już zależna finansowo ani pod względem bezpieczeństwa od faceta, więc nie jest jej potrzebny tak jak kiedyś. 2. Nie żyjemy już w małych kilkuset osobowych wioskach tylko w miastach z dostępem do ogromnej liczby ludzi. Faceci mogą realizować swój biologiczny program zapładniania jak największej ilości kobiet, a kobiety swój program hipergamii. Można teraz przebierać i wybierać. 3. Większe społeczne przyzwolenie na rozwody i puszczanie się po bokach i sama antykoncepcja, która znacząco to ułatwia. 4. Dłuższy wiek życia, biologiczny program kilku lat haju emocjonalnego (żeby zapłodnić) i kilkunastu lat przywiązania (żeby wychować) nie sprawdza się, bo jak kiedyś przypadał na końcówkę życia tak teraz na jego połowę. Pewnie z tego powodu najczęstsze są rozwody właśnie z 5-9 letnim stażem. 5. Coraz większa świadomość facetów, że małżeństwo nie daje im żadnych przywilejów, a tylko je odbiera. To jest jeszcze marginalne, ale za sprawą właśnie takich artykułów na internecie, komentarzy pod nim, tego forum i ogólnego rozpowszechniania wiedzy o działaniu kobiet ten odsetek będzie cały czas rósł. Podsumowując, dawne mechanizmy biologiczne, które mamy zakodowane są nieadekwatne do czasów w których żyjemy, a efekty tego są coraz bardziej widoczne.
  24. To w sumie mógłby być ciekawy pomysł na filmik na yt z kategorii "social experiment" z ukrytą kamerą. A odnośnie tematu. Mam jednego znajomego ruchacza. Jeśli wierzyć jego opowieściom to nie znam nikogo kto miałby chociaż połowę liczby kobiet, które on miał (chociaż ja przebywam raczej w 'poprawnym' środowisku). W żadnym wypadku nie nazwałbym go draniem, badboyem, oschłym itd. Jego osobowość bardziej przejawia cechy bycia osoby towarzyskiej, ekstrawertycznej, pewnej siebie i z poczuciem humoru. W dodatku posiada elementy uwodzicielstwa, umie eskalować dotyk, prawić komplementy i odpowiednio dawkować zainteresowanie. Raz mówił, że na jakiejś imprezie panna powiedziała, że podoba się jej koleżance (jakaś gruba i brzydka), a on stwierdził, żeby sobie nie żartowała, bo on tu przyszedł dla niej. I godzinę później byli w łóżku. Oczywiście, jeśli nie naciągał faktów. No i nie ukrywam też, że o wygląd dba. Według mnie jednak chodzi o to, że ci badboye zwykle mają bardzo wysokie umiejętności społeczne, często są na imprezach, mają okazje, żeby kogoś poznać, nie boją się dotykać panny i pociągnąć tego dalej. A taki przeciętny facet siądzie pół metra od laski, będzie pieprzył o farmazonach i zanudzał. Sama mimika, ekspresja, emocjonalność, taka wewnętrzna energia, którą facet będzie wykazywał już doda mu wiele na plus, zadziałają neurony lustrzane, panna się rozemocjonuje i będzie znacznie bardziej chętna.
  25. @tour de PRO life Generalnie trzeba działać szybko i odważnie. Jak coś się przedłuża to znaczy, że idzie to wszystko w złym kierunku. A poczucie winy, którego doświadczasz to nic innego jak jedna z metod manipulacji, która ma za zadanie skłonić Cię, żebyś dalej adorował. Mnie też tak kiedyś "więcej niż koleżanka" manipulowała, teksty typu "czy nasze koleżeństwo nic dla ciebie nie znaczy?", "ale jak możesz tak po prostu zakończyć, nie możemy się spotykać od czasu do czasu?", "dla ciebie liczy się tylko jedno" itd. Gdy te argumenty nie zadziałały rozpłakała się i powiedziała, że "szkoda kończyć taką wartościową znajomość", "rozmowy z tobą były dla mnie cenne", a na koniec jeszcze posmyrała mnie po ręce i wyszła. Niestety po tych wszystkich metodach uległem i powiedziałem, że możemy jakiś kontakt utrzymywać (chociaż ograniczony). To był początek końca i nic z tego dobrego nie wyszło, a laska jak poczuła, że mnie trzyma za jajca to już wrzuciła wyjebkę na mnie. Tak naprawdę nie można brać na serio żadnego zdania, które kobieta wypowiada podczas kłótni. Wszystko jest doskonale zmontowane w tym kierunku, żebyś przypadkiem nie odszedł, a jak się przekona w końcu, że nie odejdziesz to dalej będzie miała Cię w dupie. Tutaj mogą też się czaić haczyki, jeśli nie ulegniesz i skończysz rozmowy z nią to nie zdziw się jak nagle zacznie być szczególnie miła albo nawet z łaski swojej powie, że pójdzie na tę kawę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.