Skocz do zawartości

Mr.Meursault

Użytkownik
  • Postów

    228
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Mr.Meursault

  1. Ogarnij sobie ten dom w PL, wyremontuj go i wynajmij - np. studentom na pokoje - a potem jedź do UK i rób to, do czego cię ciągnie. Dopływ gotówki co miesiąc będziesz miał, więc pod mostem nie skończysz, a w razie jakby w UK nie okazało się tak różowo, albo temat cię zmęczy - zawsze będziesz miał dokąd wrócić i na czym zarabiać. Ryzyko zminimalizowane do minimum, idealna sytuacja do eksperymentów.
  2. Niedługo. W miarę realistyczne lalki erotyczne już są, jeden producent eksperymentuje nawet z oprogramowaniem umożliwiającym kilka trybów osobowości, rozmowy na różne tematy i reagowanie na dotyk. Że użytkowanie seks robotów to forma uprzedmiotowienia kobiet i powinny zostać zakazane.
  3. Prezenter zapomniał powiedzieć o skuteczności tego rodzaju stron internetowych w kojarzeniu par, a ta jest słaba - według ich własnych badań - ponieważ kobiety uganiają się za małym procentem najatrakcyjniejszych facetów, przeciętniacy robią tylko sztuczny tłok, zresztą są na ogół oceniani przez użytkowniczki niesprawiedliwie i przesadnie nisko. Inna sprawa, że te związki rodem z sieci są podobnie trwałe, co łatwe. Problem polega też na tym, że o tych nowych metodach wciąż myśli się, jakby prowadziły do tych samych konsekwencji co kilkadziesiąt lat temu, tyle że za pomocą innego medium: że wciąż jesteśmy na randce, że wciąż chodzi o miłość i wspólne życie...a to błąd ogromny, ponieważ internet zmienia dynamikę relacji międzyludzkich. To już powoli nie kultura randek, miłości i związków, a szybkiego i przelotnego podrywu. To subtelna, ale ogromna różnica, za którą niestety wielu komentatorów nie nadąża i dalej mówi starymi definicjami w nowym świecie. Myślicie zresztą, że przyszłym pokoleniom będzie się chciało tak komplikować i tak już niełatwą sytuację na rynku matrymonialnym: bawić się w dopasowywanie DNA, dawać komputerowi zaglądać do szafy? Jeśli znalezienie baby będzie równie skomplikowane co zrobienie doktoratu z fizyki, to następne pokolenie rzuci randkowanie w cholerę, kupi sobie zaawansowanego seks robota i będziemy mieli tu drugą Japonię. Zresztą mam to gdzieś. Sam rodziny nie zakładam i dzieci po sobie nie pozostawię, więc na nadciągające problemy tego świata patrzę w ogromnej mierze jako na ciekawostkę.
  4. A musicie tak koniecznie skłonić go do tej refleksji? Skoro jest już dorosły, to podejmuje własne decyzje, może pora aby wraz z nimi popełnił też własne błędy? Jeśli jest zdecydowany, to im bardziej będziecie mu perswadować, tym bardziej umocni się w podjętej decyzji. Nie lepiej aby kuzyn osiadły przedstawił kuzynowi przyjezdnemu jak to widzi, jakie to będzie miało konsekwencje dla jego pracy i pobytu za granicą - w razie jakby wyjechał, a finalnie z tą dziewczyną mu nie wyszło - a potem niech chłopak podejmie decyzję znając wszystkie za i przeciw? Bo co jeśli tamten za wszelką cenę przekona go do pozostania, a później przy byle konflikcie będzie robił za tego złego, który zniszczył piękną i potencjalnie dożywotnią miłość? A może być i tak, że w Polsce też mu się ułoży. Niezbadane są wyroki życia. W każdym razie nie widzę sensu w nawracaniu kogokolwiek na cokolwiek na siłę.
  5. Obnoszenie się pieniędzmi jest dla ludzi bez własnego stylu, to pozerstwo. Ten kto ma własny styl dba raczej o to, aby jego wizerunek był przede wszystkim spójny z prywatnymi gustami. A im bardziej te gusta indywidualne, tym ciężej jest ocenić zamożność. Wszyscy kojarzą kasę po określonych markach samochodów, metkach ciuchów, etykietach alkoholi, elektronice. Ale kto z was rozezna się np. na tym ile wart jest teleskop i odróżni drogi od taniego? Albo na malarstwie japońskim? Albo na klasycznych instrumentach? Albo na wędkach? Jeśli ktoś postępuje w pierwszej kolejności w zgodzie z gustami/fascynacjami, to będzie budował spójny wizerunek własnego życia bez względu na to czy zainwestuje w nie mało czy dużo kasy. Natomiast człowiek obnoszący się będzie ubierał się z myślą przewodnią aby zaakcentować ubiorem zamożność. Tak samo będzie, pił, jadł i odwiedzał określone kluby. Obnoszenie się pieniądzem ma niewiele wspólnego z potrzebami ekonomicznymi, a bardzo wiele z potrzebami psychicznymi i społecznymi: "Zastaw się, a pokaż się". Nie żebym był spójny nie tyle z własnymi gustami, bo mogę nawet ich nie mieć, ale ze stereotypowym wizerunkiem bogacza. Oto człowiek nie tyle którego stać na bycie sobą, ale który bycie sobą utożsamia z tym, że go stać.
  6. Na ucięcie kontaktu z ludźmi z którymi nie łączy cię nic oprócz niewiążącej znajomości nigdy nie jest za późno. Zresztą większość takich przelotnych znajomości i tak kończy się samoczynnie przy okazji zmiany towarzystwa/pracy/przeprowadzki.
  7. Ale z tego by wynikało, że kościół nie ma realnej władzy, bo ludzie wybierają sobie z jego przekazu to co im wygodne, a resztę obchodzą. Czyli kościół jest taki jak chce społeczeństwo, a nie społeczeństwo takie jak chce kościół. Moim skromnym zdaniem chrześcijaństwo swoimi naukami przygotowało grunt pod wojujący feminizm, zmiękczyło i nadal zmiękcza mężczyzn, ale równocześnie - co paradoksalne - utraciło w ogromnej mierze i wciąż traci wpływ na społeczeństwo. Wierni posłuchają kościoła, ale tylko w tym, w czym im wygodnie, wyłączając grupkę naprawdę oddanych ortodoksów, których jest u nas dużo mniej niż się wydaje. Dlatego kościół może w najlepsze mówić już tylko to, w co ludzie sami wierzą i czego chcą słuchać: że kobiety są niewinne i święte niczym Matka Boża, że mężczyzna powinien być podporą rodziny i wykazywać się odpowiedzialnością. I tak dalej. Zakres sprawowanej władzy zawsze testuje się głosząc rzeczy niepopularne. A u nas kościół wie, że jakby zarządził coś naprawdę niepopularnego, np. oczekiwał od każdego małżeństwa minimum trójki dzieci celem zażegnania kryzysu demograficznego, to naraz by się okazało, że jego władza jest iluzoryczna, bo ludzi bardziej obchodzi ekonomia i wygoda życia, a kapłan to jest najwyżej od święcenia jajek, a nie dawania wytycznych życiowych. Moim zdaniem mentalnie jesteśmy już tacy sami jak Europa Zachodnia, a nasza religijność to w większości przypadków tylko pokazówka i blaknące dziedzictwo przeszłości.
  8. Zaraz, powoli. W Polsce nie ma dzieci, bo ludzie słuchają kościoła, a kościół popiera feminizację, przez co maleje liczba związków, dobrze rozumiem? Ale przecież kościół głosi jednocześnie dogmat posiadania licznego potomstwa i unikania antykoncepcji. Więc jeśli miałby być wpływowy na tyle, by narzucać społeczeństwu feministyczne modele zachowania, to równocześnie powinniśmy mieć boom demograficzny, bo ci wszyscy odmawiający paciorek do Maryji powinni jednocześnie zabezpieczać się najwyżej kalendarzykiem.
  9. Dodajmy, że sam wszechświat i obecne na nim życie nie jest zdaniem naukowców i wielu filozofów sensowną oraz celową konstrukcją. Wymagać od ludzi znalezienia, kultywowania poczucia sensu w obojętnym i przypadkowym wszechświecie którego są częścią, to tęgi absurd i spora presja. Dlatego warto się wyluzować, obniżyć własne wymaganie, poskromić samokrytykę, cieszyć się z naprawdę drobnych rzeczy, bo pogoń za celami trwa praktycznie przez całe życie, aż do śmierci.
  10. Atrakcyjna kobieta włącza w męskim towarzystwie instynkt uwodziciela/zdobywcy. Zaczyna się flirt, przekomarzanka, epatowanie własnymi atutami, rywalizacja o uwagę. Mężczyźni we własnym gronie, a mężczyźni w gronie kobiet - dodajmy atrakcyjnych i wolnych - to często dwa zupełnie różne towarzystwa.
  11. Ale czujesz różnicę, że żołnierz, policjant czy strażak ryzykują życie w służbie publicznej? Że będą dla ciebie strzelać się z wrogiem na granicy, że przyjadą ryzykować życiem w momencie jak będziesz miał napad na mieszkanie, że wejdą do płonącego mieszkania by cię wyciągać? Na ich pensje idą publiczne pieniądze. Ty masz prawo wymagać tego ryzyka, oni mają obowiązek się nim wykazywać, bo za pieniądze twoje i twoich sąsiadów żyją. To obarczona niebezpieczeństwem niezbędna służba publiczna. Natomiast ludzie wchodzący na szczyty z własnej inicjatywy nie są przydatni społecznie niemal wcale. Robią to dla własnej satysfakcji z której najwyżej skapnie narodowi momencik wzruszenia i przypływ patriotycznych uczuć o których chwilę później się zapomina. Przydatne są za to służby, które później zdobywców z tych szczytów ściągają ryzykując własnym życiem. Nie mam nic do tych ludzi, o ile z pełną świadomością ryzykują własnym życiem i własną kasą albo pieniędzmi z publicznych dobrowolnych zbiórek. Ale jeśli wiesz, że masz potencjalnie śmiercionośne hobby, to po co wciągać w to innych, po co płodzić dzieci do których możesz w pewnym momencie nie wrócić? Dlaczego nie sprawić sobie rodziny wtedy, gdy będziesz czuł się już spełniony i gotów do innego stylu życia? Nie brak dojrzałości i odwagi by iść na górę i potencjalnie tam zamarznąć, ale by odpowiednio poukładać priorytety to już mega problem? Jak przykładowo jestem hazardzistą i lubię grać ostro w pokera albo ruletkę, to też mam prawo przepieprzyć przyszłość moich dzieci, a one mają mnie później podziwiać, jak pójdę siedzieć za długi, bo tata miał jaja i pokazał co to znaczy dać z siebie wszystko? Bo nie pozwolił aby sentymenty i zobowiązania stanęły mu na drodze pasji? I może jeszcze państwo powinno mi w przypływie uczuć patriotycznych spłacić/umorzyć długi, bo mam ułańską fantazję jak z filmu? W życiu czasem po prostu nie da się mieć wszystkiego. Z czegoś trzeba rezygnować, aby nie pociągnąć innych za sobą.
  12. Bo mężczyznę w sieci poznaje się po avatarze, który dodatkowo zmienia gdy tylko ktoś zarzuci mu niemęskość. Nie masz ci twardziela większego niż uległy konformista. A kto jest uległy w kwestii pierdół, ten będzie uległy i w każdej innej.
  13. Nie miałbym, to przecież niewiarygodny poziom luksusu w stosunku do tego co było na świecie powiedzmy 150 lat temu. A i dziś ogromna liczba ludzi nadal może pomarzyć o posiadaniu własnego pojazdu silnikowego, a jeżdżą najwyżej autobusami albo pociągami. Zdarzają się i takie miejsca na świecie, gdzie ludzie wciąż podróżują na zwierzętach - w siodle. Jeśli nie wstyd chodzić pieszo: w laczkach albo sandałach, to dlaczego wstyd jeździć jakimkolwiek pojazdem silnikowym?
  14. "Kobieca pobożność" "Może te maminsynki się odnajdują" "Tam nie ma ducha walki" Widać trafił się odważny ksiądz. Reszta będzie tkwiła w zaprzeczeniu, a ilość uczęszczających do kościoła będzie spadać dalej.
  15. Chrześcijaństwo z definicji nigdy nie było męskie i zawsze silny w nim był pierwiastek kobiecy. Póki jeszcze silne były również naleciałości i dotychczasowe etosy narodów, które je przyjęły, wszystko jakoś się kulało. Jak trzeba było podbijać/nawracać lokalne narody w imię wiary, to zawsze znalazł się pretekst polityczny, by akurat w tym przypadku tego przysłowiowego policzka nadstawiać nieco mniej. Mocniejsze postawy męskie masz w Starym Testamencie, który chrześcijan obchodzi nieco mniej niż Nowy z jego pacyfistycznym i miłosiernym przesłaniem Jezusa. W Starym masz takich bohaterów jak Gedeon, Samson czy Król Dawid, a w nowym najwyżej Jezusa, Józefa czy apostołów. Nie mówiąc już o Marii, która doskonale tę potrzebę kultu pierwiastka żeńskiego wypełniła. Oczywiście katolicy/chrześcijanie w większości przypadków mocno nie zgodzą się z taką diagnozą ich wiary, ale po nich nie spodziewałbym się niczego innego. Chrześcijaństwo jest kobiece. Przyciąga kobiety i zmiękcza mężczyzn. Niektórym to nawet wychodzi na dobre, innym nie.
  16. Przecież płeć i narodowość nie mają w kontekście tej sytuacji żadnego znaczenia. Francuzkę uratowano, bo była w lepszym stanie i schodziła. Polaka nie, bo wedle tego co na ten moment wiadomo, to nie dość że był wyżej niż ona, to jeszcze w fatalnym stanie zdrowotnym, niezdolny do chodzenia, może nawet w agonii. No i zbliża się załamanie pogody.
  17. Dlatego nie jestem entuzjastą posiadania potomstwa. Bo w przypadku ryzykownego trybu życia pociągniesz za sobą kogoś więcej niż samego siebie. Mi taka filozofia rezygnacji odpowiada. Jeśli komuś innemu nie i chce kombinować, i łapać kilka srok za ogon, jego sprawa. Ale klaskał nie będę. Widać niewystarczającą, skoro w przypadku problemów musi interweniować budżet państwa. Czyli ryzyko kasą = choroba, ale już ryzyko życiem = pasja? Wygodne. Każdy kto osieroci własne dzieci w imię hobby to ryzykant godzien chwały, a każdy kto przepieprzy majątek to chory człowiek. W efekcie obaj spadają na cztery łapy: Jeden jest ideałem zza grobu dla sierot, drugi za siebie nie odpowiada, więc zero pretensji proszę. Postawy modelowe. No nie wiem...Z jednej strony nie chciałbym uchodzić za białego rycerza i sprzeciwiać się utartym dogmatom, bo ile to potencjalnego uznania pójdzie w plecy. Uzanania, które można by utrzymać prostymi deklaracjami konformizmu i niewychylaniem się, ale z drugiej strony chciałbym mieć też własną opinię i podtrzymać ją nawet pod groźbą etykietkowania i zarzucania słabości charakteru. Trudny wybór... A raz się żyje, stawiam na własną opinię.
  18. Doprowadzasz do absurdu to co powiedziałem, ale nic nie szkodzi. Mówię tutaj o odpowiedzialności - albo się bawisz w ryzykanta w imię hobby albo się bawisz w ojca. Odpowiedzialny mężczyzna ma ten luksus, że może wybierać co mu bardziej leży. Zdominowany pantoflarz nie może, tak samo jak uzależniony. A nie o pantoflarzach ani nałogowcach mówię, lecz o ludziach mających kontrolę nad własnym życiem. Trupowi wszystko jedno co się stanie z dziećmi po tym gdy zszedł w efekcie własnej pasji, ale jeśli żywemu podobnie obojętne, to już mamy problem. W pewnym momencie zwyczajnie trzeba zadecydować co stanowi w życiu priorytet, bo konsekwencje pewnych czynów nie znikną. Nie widzisz istotniejszej różnicy pomiędzy pracą zawodową a hobby? To patrz inny przykład: hazardzista który przepieprza całą wypłatę na grę w kasynie, zamiast utrzymać za to rodzinę, którą sobie sprawił. Też bohater samorealizacji, cnotliwy ryzykant? Też trzeba klaskać gdy wstaje od stołu spłukany, bo cóż za wyczyn się dokonał? A że od jutra będą całą rodzinką wybierać ze śmietników, kogo to obchodzi, dziś to król życia. Białorycerz dobry na wszystko, a najlepiej na różnicę poglądów, bo nic tak nie uspokaja jak etykietka.
  19. Ja podziwiam ludzi ryzykujących w imię pasji własne życie, testujących granice własnej wytrzymałości. Jest w tym klasyczny męski romantyzm. Jedno co mnie tylko uwiera w takich historiach, to fakt że niejednokrotnie idą nieprzygotowani, nieopłaceni, a później trzeba ich ratować w oparciu o państwowe pieniądze. Jeśli wiem że mogę zginąć albo utknąć w obcym kraju, to nie sensowniej zrobić zrzutkę na wyprawę uwzględniającą pełne ubezpieczenie? Jeśli ktoś jest ryzykantem i chce manifestować własną zaradność, to czy elementem tej zaradności nie jest zabezpieczenie się na każdą okazję, tak by w pewnym momencie nie musiała ruszać cała machina medialna wzywająca do udzielenia pomocy? Inna sprawa, że jeśli wiedziałbym, że mam podobne hobby, to nigdy nie decydowałbym się na rodzinę i dzieci. Albo robię to co lubię na maksa i w efekcie żyję lub ewentualnie ginę samotnie, nie obciążając moją śmiercią nikogo poza mną samym, albo zawieszam pasję w momencie gdy jestem odpowiedzialny za rodzinę/dzieci, które powołałem do istnienia. Życie dzieci bywa wystarczająco trudne i w pełnych rodzinach, by skazywać je dodatkowo na potencjalny los sierot. A jeśli ryzykujesz własnym życiem mając dzieci, to równocześnie ryzykujesz ich przyszłym losem.
  20. Ja nie lubię ani zazdrościć, ani gdy ktoś zazdrości mi, bo zazdrość to negatywne uczucie, które prowadzi do negatywnych konsekwencji. Jeśli ktoś ci zazdrości samochodu, to prędzej ci go porysuje gwoździem, niż potraktuje go jako inspirację do tego by samemu więcej pracować i w efekcie kupić sobie podobne auto. Ucieszy się też zapewne gdy auto stracisz albo rozbijesz, bo sednem tego uczucia jest żal że ktoś ma więcej, w efekcie zazdrość prowadzi do całej gamy negatywnych zachowań: wandalizmu, plotek, złośliwości. Natomiast pozytywnym i konstruktywnym odpowiednikiem zazdrości jest moim zdaniem podziw. Jeśli coś/kogoś podziwiasz, to nie chcesz dla tego czegoś/kogoś źle, a wręcz przeciwnie. Jeśli podziwiasz sąsiada, to chcesz pójść w jego ślady, jeśli podziwiasz jego samochód, to chcesz sobie sprawić podobny. Podziw w przeciwieństwie do zazdrości budzi w ludziach wznioślejsze uczucia.
  21. Już prędzej hodowla w próbówce się przyjmie niż coś takiego. Romantycy i pragmatyczki będą chcieli na całe życie, a ci którzy zlewają oficjalne układy będą żyli na kocią łapę albo w ogóle oleją temat związków i potomstwa, co udowadnia postawa społeczeństwa Japonii.
  22. Niekoniecznie. Ale robią na mnie wrażenie ludzie nie mający nic do stracenia, a przez to skłonni do drastycznego przebudowania życia z roku na rok. Ciekaw jestem jak się takie projekty udają.
  23. Zapomnieli w tym artykule, że to nie wiek ma znaczenie, a mentalność, poziom zamożności i to jak jest skonstruowane zaplecze socjalne, które ułatwia decyzję o rozstaniu. Związki naszych dziadków nie były tak trwałe ze względu na to, że wychodzili za siebie krótko po 20tce, ale ze względów: - obyczajowych - bo wypadało trwać przy sobie do końca, bo co ludzie powiedzą? - materialnych - jak bez chłopa utrzymać gospodarstwo rolne tuż po wojnie? - seksualnych - bo udowodniono, że im mniejszą masz liczbę parterów seksualnych na przestrzeni życia, tym bardziej się do nich przywiązujesz. Analizowanie sytuacji matrymonialnej w oderwaniu od tych danych - a pewnie jest i sporo innych istotnych - i skupianie się wyłącznie na kwestii wieku, to w tym kontekście absurd, bo badania pokazują, że pierwsze młodzieńcze związki obarczone są ogromnym ryzykiem rozpadu, ale gdy jesteś doświadczonym rozwodnikiem dobijającym do 50tki, to statystyki też nie są po twojej stronie. Zmieniają się powody, ale efekt końcowy ten sam.
  24. I jak tam przeprowadzka, zrealizowana? Jak się żyje w Albanii?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.