Skocz do zawartości

Mr Sinister

Użytkownik
  • Postów

    106
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Mr Sinister

  1. Marek Dyjak w szczycie swojej 'kariery alkoholowej' walił po litr wódki dziennie, więc chcąc nie chcąc to z bomby raczej nie schodził . Receptory cały czas są pobudzane, a gdy puszcza agonizm to zaczyna się piekło i wtedy wali się kolejną dawkę, bo mocnych, którzy to wytrzymają na cold-turkey to raczej za dużo się nie znajdzie. Można się obudzić w środku nocy z padaczką, halucynacjami i lękami tak silnymi, że wyjrzenie spod kołdry to Paranormal Activity i Blair Witch Project na jawie . A kac najprawdopodobniej wynika z zatrucia aldehydem octowym, odwodnienia, zmniejszenia potencjału antyoksydacyjnego organizmu, niedoborów elektrolitów i hipoglikemii, więc występuje pomimo bycia na bombie, najwyżej jesteśmy trochę znieczuleni na jego efekty... Albo to naprawiamy . Ale to tam pół biedy w porównaniu z tym co się dzieje z psychiką.
  2. Józef zapomniał o jednym ważnym szczególe "Nie warto być dobrym dla ludzi kosztem samego siebie."
  3. Szczęścia I wszystkiego, czego potrzebujesz, aby czuć się szczęśliwym.
  4. "Na pytanie, co zrobić, aby zintegrować osoby, które uzyskały w Szwecji prawo pobytu, Magdalena Andersson odpowiedziała, że szybciej musi przebiegać ich wejście na rynek pracy." Pytanie czy oni chcą na ten rynek pracy wejść . Czy mają dobry socjal i do roboty się nie garną, bo i po co? "Więcej dzieci musi dorosnąć i zobaczyć swoich rodziców w pracy. Więcej rodzin musi mieć odpowiednie warunki mieszkaniowe, a dzieci uczyć się w szkole tego, co jest im niezbędne. Nie ma innych potrzeb dla osób, które tu przybyły niż dla nas, którzy się w Szwecji urodzili" Jak ta pierwsza opcja, to życzę powodzenia. I wcale nie ma innych potrzeb dla osób, które tam przybyły niż dla tych, którzy urodzili się w Szwecji. Wszyscy jesteśmy jednością i zapewne imigranci świetnie się socjalizują, a Szwedzi są wręcz zachwyceni wzbogaceniem kulturowym. A takie nagłówki to przypadek
  5. Nie mam zielonego pojęcia, czy ludzie sto lat temu mieli takie odczucie. W sumie wtedy żyli całkiem inaczej, nie było takiego wyścigu szczurów (chyba?), nadmiaru bodźców, więc o ile mieli takie odczucie to mogło być to właśnie związane z tym, że czas nam się dłuży gdy się nudzimy, stresujemy etc, a gdy jesteśmy podekscytowani to leci szybciej. Może to być właśnie tylko odczucie i tak to właśnie traktuję. Ale relacje o tym, że mnichom brakuje czasu na rytuały modlitewne, a wcześniej im go nie brakowało+ wzmianka o krócej palących się lampach są co najmniej dziwne... Może rzeczywiście zależy to od czegoś więcej niż subiektywnych odczuć, zasady kontrastu etc.
  6. https://bractvospasa.wordpress.com/2016/08/09/dlaczego-dni-i-lata-tak-szybko-przelatuja/ Całkiem ciekawe spojrzenie na sprawę.
  7. @radeq Ciepło zaburza pracę jąder. To się wydaje takie najbardziej bezpośrednie, z termometrem tam co prawda nie chodzę, ale obstawiam, że mimo wszystko bardzo często się przegrzewają... skoro zazwyczaj po prostu wiszą, aby się schłodzić i temperatura w mosznie z reguły ma być niższa niż w reszcie ciała... a w sumie ciekawi mnie jak to wygląda w praktyce po założeniu bokserek i luźnego dresu Brzmi trochę #psycho. Może czujnik temperatury jąder by był dobrym pomysłem na biznes ... http://www.tandfonline.com/doi/abs/10.3109/01485018808987051 https://academic.oup.com/endo/article/141/4/1414/2988074 A idąc dalej: Wystawienie na zimno powoduje aktywacje nerwu błędnego. https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/11447037 To normalizuje oś podwzgórze-przysadka-nadnercza - w konsekwencji -> obniżenie kortyzolu https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/16005439 który może być podniesiony np. przez stres psychiczny/fizyczny (np. ekstremalne ćwiczenia, de facto też w celu podbicia testosteronu) https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/11139007 "Results showed that increases in heart rate, lactate, adrenalin, noradrenalin, and growth hormone reflected the relative workload, in contrast to increases in adrenocorticotropic hormone, beta endorphin, and prolactin, which were observed only after exercise reached an intensity of 80% VO2max. Increases in cortisol were found just after exhaustion." https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/11139007 Podniesiony kortyzol blokuje wydzielanie testosteronu przez jądra https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/6348068/ HIIT/ćwiczeniami podbijesz sobie testosteron, masz też szansę na podbicie kortyzolu, który by go zablokował, ale będziesz mógł go sobie później zbić np. tymi zimnymi prysznicami, więc z tego co widzę to efekty pośrednie i cała sieć powiązań i jeszcze by się tego zapewne więcej znalazło. edit: ciekawi mnie czy jakbym poszukał dowodów na obniżenie testosteronu przez zimne prysznice to też bym znalazł
  8. Zrobiłem sobie mały research, żeby przekonać swoją podświadomość, bo ostatnio miękką pipką byłem i zaniechałem trochę tej praktyki (w postaci zimnych pryszniców), ale jakoś automatycznie wszyscy się dziwią, że wychodzę w taką pogodę jaką dzisiaj mamy w wiatrówce na dwór i mi nie jest zimno , więc może to dobra droga, aby stopniowo wprowadzać też taką zmianę w życie i przechodzić na kolejne levele . Mam nadzieję, że mi to pomoże w wyrobieniu tego nawyku na dobre, więc wklejam korzyści płynące z wystawiania się na zimno: -Szybsza utrata tkanki tłuszczowej (białej- magazynującej smalec ) i zwiększenie aktywności brązowej tkanki tłuszczowej (ta odpowiada za zużywanie kalorii i wytwarzanie energii), czyli na ludzki język- jesz, masz więcej energii i palisz smalec zamiast go magazynować. Żeby zwiększyć aktywność tej drugiej można jeszcze dodatkowo brać coś z kapsaicyną (np. chili) -Działanie przeciwzapalne -wzmocnienie układu odpornościowego -redukcja bólu mięśni po treningach/bieganiu etc/ możliwie szybsza rekonwalescencja po zwichnięciu kostki, szybsze gojenie ran po zabiegach chirurgicznych -może zwiększyć poziom adiponektyny- hormonu uwikłanego w regulację poziomu cukru we krwi- zwiększyć wrażliwość na insulinę (więc spoko opcja dla cukrzyków) -lepsza jakość snu (jakaś organizacja non-profit zaleca sen w pokoju o temperaturze 16-19 stopni celsjusza). W sumie jakiś czas temu przypadkiem natknąłem się chyba na jakiegoś francuza w "Dzień Dobry TVN", który o tym akurat wspominał... to raczej dzięki endorfinom , tak samo jak redukcja bólu, ale z drugiej strony podbija to też adrenalinę. Ja tam osobiście jestem i bardziej rześki i łatwiej mi zasnąć jak wezmę wieczorem. -zwiększony poziom glutationu (więc działanie antyoksydacyjne i lepsza detoksykacja organizmu), może polepszać zdrowie kości (poprzez redukcję tkanki brązowej) -i nienaukowe zwiększenie siły woli, co w sumie jest mimo wszystko dosyć logiczne. Na subredditach dot. no fapu dużo o tym gadają. Skoro masz jaja, żeby zamiast tej ciepłej wody odkręcić zimną na swoje jaja, które zaraz się... skurczą to będziesz miał potem większe jaja... brzmi trochę jak gotowanie jajek na zimno . -No i w sumie podbity testosteron, o czym gdzieś już wcześniej pisałem+ lepsza cera
  9. Ano, widzisz... bo do psychiatry to się idzie po konkretny lek i mówi mu się to, co on chce usłyszeć, aby mógł Ci go przepisać .
  10. Proszę podaj mi chociaż jeden przykład z wiarygodną, dokładną historią tej osoby- szczególnie okresu dzieciństwa i wieku młodzieńczego- z czystej ciekawości, bo jeszcze o takim nie słyszałem. Co do sprawiedliwego ukarania oczywiście się zgadzam- niebezpieczne jednostki trzeba izolować... tylko jak prześledzisz historię tej osoby, to nie wiem czy dojdziesz do wniosku, że te ukaranie jest sprawiedliwością (i jest i nie jest jak dla mnie, paradoks). Jak spełnisz pierwszy warunek (miłość do dziecka i mądre wychowanie), to z dziecka nie wyrośnie degenerat, morderca etc i wymierzanie sprawiedliwości nie będzie konieczne. Prawo przyczyny i skutku, ot.
  11. Nawroty wynikają z uszkodzenia mózgu zapewne w wielu przypadkach. Wydaje mi się, że jest dokładnie tak jak mówisz- z małym ale. Uświadamiasz sobie coś- wydaje Ci się, że dotarłeś do sedna problemu, wydaje Ci się, że to rozwiąże Twoje problemy, rozbudziła się w Tobie nadzieja, stwarzasz sobie iluzje w głowie, próbujesz ją utrzymać, wcielić w życie rady, które dostałeś na psychoterapii, ale to płynięcie pod prąd i wymaga ogromnych pokładów energii... Spoko... może się udać, ale patrzenie na takie problemy tylko i wyłącznie z płaszczyzny mentalnej to wg mnie droga donikąd. Co prawda jest możliwa teoretycznie- mózg jest neuroplastyczny, możemy zaakceptować pewne rzeczy, pooszukiwać siebie, że jest spoko, ale to pęka (mówię o swoim przypadku) jak bańka mydlana na wietrze. Jak popatrzy się na to z perspektywy np. takiej, że osoby, które doświadczyły przeróżnych traum mogą mieć np. atrofię hipokampu, dysfunkcje receptora kappa-opioidowego, zdownregulowany receptor MU-opioidowy, dysfunkcje układu nagrody (brak motywacji do czegokolwiek), uszkodzone receptory serotoninergiczne, GABAergiczne. Życie z takimi problemami najzwyczajniej w świecie nie jest możliwe. Mówię tu o życiu, a nie wegetacji. Szczerze życzę i sobie i wszystkim innym naprawienia tego terapią. Mówię tu już o ekstremalnych przypadkach np. tak pogardzanych przez społeczeństwo narkomanach. Nie neguję tego, że niektórym osobom terapia naprawdę może pomóc np. rozmowa obniży poziom hormonów stresu po traumatycznym wydarzeniu, przez co nie dojdzie do takich ekstremalnych następstw jak te, które wymieniłem powyżej. Umożliwi osobie kontakt z drugim człowiekiem, który jest absolutnie potrzebny do egzystencji, a wiele osób np. neurotycy to wieczni samotnicy... ale z drugiej strony przecież do terapeuty nie możesz się przywiązać bo to przeczyłoby profesjonalizmowi... więc w tej kwestii o wiele większą funkcję terapeutyczną pełniłaby osoba z wiedzą, ale z którą możesz nawiązać relację. Gorzej, gdy mleko jest już rozlane i doszło do takich ekstremów jakie opisałem powyżej. Wtedy pójdziesz do psychologa i co usłyszysz na takie argumenty? Musisz się z tym pogodzić? Nauczyć się z tym żyć? Pocieszy Cie? Dla mnie to jawna kpina, o ile istnieją inne metody, na które przez taką gadkę możesz się zamknąć. Iluzja, która pęka bo wymaga zbyt dużych pokładów energii do jej utrzymania. J/w. To było pytanie retoryczne? Chyba mam problemy niekiedy z wyczuwaniem tego... to pewnie przez tego "Atypicala" na netflixie . Ze mną wszystko jest w porządku... Jest masa badań, że to dysfunkcje w funkcjonowaniu receptorów, zaburzenia struktur mózgu etc. Można to zapewne odwrócić w pewnym stopniu w sposoby bardziej naturalne np. przez stymulowanie neurogenezy, przez co tworzą się nowe neurony, ale to tylko kolejny wycinek z wielopłaszczyznowości tego problemu.
  12. Pierwsze zdanie to strzał w dychę i obstawiam, że to kwestia bardzo osobnicza. W pierwszym etapie rzecz jasna- zdjęcie mechanizmów obronnych, uświadomienie sobie pewnych przykrych rzeczy etc wiadomo doprowadzi do bólu, ale jak na to zareaguje pacjent? Albo sobie z tym poradzi, zaakceptuje, ale efekty mogą być całkowicie odmienne- popełni samobójstwo, wpadnie w jeszcze większego doła... Co do pytania- to koniec końców życie w prawdzie jakakolwiek by nie była zawsze będzie wg mnie lepsze patrząc z szerszej perspektyw. Na początku zazwyczaj musi być gorzej, żeby było lepiej, ale... Jak dla mnie to celem terapii jest w wielu przypadkach terapia sama w sobie, jakkolwiek absurdalnie to może dla niektórych zabrzmieć- czyli de facto dobre samopoczucie klienta. Nie neguję faktu istnienia terapeutów, którzy naprawdę chcą i są w stanie pomóc ale gdy czytam sprawozdania z wielu lat terapii to szczerze zaczynam w takich przypadkach wątpić i (może błędnie, a może nie) dochodzę do wniosku, że z wysokim prawdopodobieństwem niektórzy ludzie się po prostu uzależnili od samego procesu 'terapii'. Odczuwają chwilową ulgę po podzieleniu się z kimś ze swoimi problemami. Czy jest to złe? I tak i nie. Spadają im zapewne poziomy hormonów stresu etc., tylko czy to coś naprawia, czy stwarza iluzję, a przyczyna może jednak tkwi kompletnie gdzie indziej i zostaje nieruszona? Uważam, że niektórych problemów samą rozmową niestety nie da się już rozwiązać. Dla mnie skuteczność jest miarą prawdy i tkwienie w terapii 7 lat to pomyłka o ile celem ma być 'wyleczenie' z czegokolwiek a nie sam proces 'leczenia', który jest kompletnie niemiarodajny, bo zależy od subiektywnej oceny 'samopoczucia etc' pacjenta, a na to mogą wpłynąć czynniki kompletnie niezwiązane z samym procesem terapii. Problem jest tak BARDZO złożony, że obstawiam, że psychologowie nie mają pojęcia o istnieniu wielu czynników, a skoro nie mają o nich pojęcia to siłą rzeczy nie mogą ich zmienić. Mówię tu stricte o kwestiach, którymi powinna się zajmować psychiatria, ale i w tej kwestii to jest niestety śmiech na sali. Przepisywanie na zaburzenia lękowe/depresje od ręki SSRI. Jednopłaszczyznowe patrzenie na problem, który jest tak złożony (w końcu jesteśmy ORGANIZMEM) sprawia, że podchodzę do nich z ogromnym dystansem. Diagnoza oparta na rozmowie i wypisywanie lekarstwa na chybił trafił w 99% przypadków. Oczywiście istnieją pewnie wyjątki od tej reguły, jeszcze na nie nie trafiłem, ale mam wielką nadzieję, że wkrótce to się zmieni . Albo jestem głupcem... Tutaj niestety mój mindset przedstawia się następująco- idziesz do psychiatry to zdobywaj wiedzę na własną rękę bo niestety ja odnoszę wrażenie, że duża część z tych osób cierpi na znieczulicę i robi sobie jawne eksperymenty/ 'sprzedaje' akurat promowane obecnie leki, albo po prostu wiedzę wynieśli ze studiów i cały czas jadą na utartym schemacie napisanym w jakimś odgórnie narzuconym protokole. Oczywiście z wielu przypadkach są one potrzebne, pomocne, ale trzeba wiedzieć co się robi. Miałeś dużo stresu w dzieciństwie? Cierpisz na anhedonię? Nie odczuwasz bodźców zewnętrznych? Masz skłonności do introspekcji w towarzystwie? Analizujesz wszystko? Cierpisz na poczucie winy? Masz problemy z motywacją? Skłonności do uzależnień? Jesteś w niemal permanentnym stresie/napięciu?
  13. @Stulejman Wspaniały Hmm. Boli Cie po tej betainie żołądek jak mniemam? Jeśli tak to: a) spróbuj zmniejszyć dawkę, a jak stosujesz najmniejszą dawkę- czyli ta jedną kapsułkę i jak dalej boli to przejdź do opcji kolejnej bo obstawiam, że betainę spisałeś już na straty b ) ocet jabłkowy- łyżka na jakąś 1/4 szklankę wody i pite przez słomkę, żeby szkliwo nie dostawało po szkliwie -> jak to też odpada to kolejna opcja c) zacznij pić strasznie mocną herbatkę z piołunu- nie za dużo, bo to niby trucizna- byle tylko poczuć gorzki smak. Ja tam piłem wywar z 2x10g, ale w celu leczenia alkoholizmu- negatywów nie doświadczyłem. Ale tutaj nie o to chodzi- gorzki smak stymuluje wydzielanie soków trawiennych -> jak po tym też Cie brzuch boli to kolejna opcja, o której wspominałem c) ocet jabłkowy- łyżka na jakąś 1/4 szklankę wody i pite przez słomkę, żeby szkliwo nie dostawało po szkliwie -> jak to też odpada to kolejna opcja... no bo w sumie wszystkie oscylują wobec jednego patentu... zakwaszania żołądka etc d)zmieniasz całkowicie dietę na jakiś czas iiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii JESZ SAME ŻÓŁTKA- nic innego. Bodajże surowe. Robisz sobie jakiś kogel mogel. Cały myk w tym jest taki, ze jak to zrobisz to nie będą wydzielać Ci się kwasy w żołądku, przez co nie będzie co miało drażnić śluzówki i ona się samoczynnie uleczy. Tu nawiązujesz do jelit i IBS? Mdłości tzn. cofa Ci się? Zbiera na rzyganie? Masz refluks?
  14. O, przyda mi się ten temat, żeby wiedzieć co kiedyś nadrobić Dzięki @VerminatorX 1. The Wire- klasyka klasyki klasyki 2. Breaking Bad 3. The Shield 4. O.A 5. Stranger Things 6. Hannibal 7. The Sopranos 8. Zakazane imperium- całość świetna! 9. Mr Robot- pierwszy sezon był świetny, drugi narazie odpuściłem 10. Gra o Tron (do pewnego momentu... nie pamiętam gdzie skończyłem. Ale pomimo tego, że niekiedy wiało nudą to jakoś się dowiem, wrócę i nadrobię zaległości ) 11. Dexter- na koniec robi się nudno 12. True detective (1 sezon) 13. Sense8 1. sezon pomimo natarczywego promowania tolerancji mnie strasznie jarał. Soundtrack wygrał wszystko. Drugiego jeszcze nie ogarnąłem. 14. The Knick 15. Fargo 16. Obecnie grany Mindhunter- polecam 17. Manhattan- pierwszy sezon był świetny. Dzięki Tobie @VerminatorX chyba ogarnę sobie drugi. 18. Suits 19. Spartakus 20. Wikingowie- nie mam pojęcia gdzie skończyłem, ale była petarda . Muszę się dowiedzieć... 21. Narcos- pierwszy sezon był świetny, drugi po pierwszym odcinku jakoś zaniechałem 22. Ray Donovan- tez był świetny... pytanie czy mam coś do nadrobienia. 22. House of Cards- do pewnego momentu, potem zaczął mnie nudzić 23. Sherlock 23. Pitbull- polskie mistrzostwo 24. Sons of anarchy- pierwszych parę sezonów, potem było nudno
  15. Brałem przez jakiś czas w celu prewencyjnej kuracji przeciwpasożytniczej. Czy pomogło? Nie mam zielonego pojęcia. W teorii miała je odwadniać, przez co miały zdychać. Odwadniała na pewno mnie i to potężnie. Nie mam zielonego pojęcia czy jakiegokolwiek w ogóle miałem. Jak już miałbym się bawić w tym kierunku ponownie to poleciałbym w zentel. Obecnie myślę, że w ogóle niemyślenie o takich rzeczach jest najbardziej korzystne dla mojego zdrowia bo czytając te strony o pasożytach itp. można bardzo łatwo skończyć z objawami podobnymi do schizofrenii paranoidalnej- wszędzie te pasożyty! Do auta nie wejdę bo cała tapicerka itp. z bromu! Wyprą mi jod! Tarczyca zginie! A 3 miesiące później w drodze do psychiatryka słuchasz No, ale fakt faktem może warto te rzekome zagrożenia jakoś uporządkować, selekcjonować, weryfikować na podstawie skuteczności. Sorry za mały offtop .. Na pewno pomaga na cerę bo dostarcza organizmowi krzemu (który też jest ważny przy wykorzystaniu bodajże wapnia i pełni wiele innych ważnych cech) i to było baaaaardzo zauważalne, ale nie robiłbym tego na dłuższą metę za pomocą ziemi okrzemkowej ze względu na w/w dehydratację (lepiej polecieć w jakąś kaszę gryczaną czy inne temu podobne w celu dostarczania sobie tego pierwiastka). Może również dostarczać do organizmu metali ciężkich, co warto również wziąć pod uwagę. Rozważyłbym te czynniki na Twoim miejscu i zapytał sam siebie czy warto po ewentualnym sprawdzeniu rzeczywistego działania w praktyce i ocenieniu bilansu zysków/strat.
  16. Myślisz bardzo dobrze. Takie wpajane nam (mężczyznom) do głów myślokształty (typu: faceci nie płaczą) pełnią odwrotną funkcję od zamierzonej. Możemy stłumić nasze negatywne emocje i nie ukażemy ich np. w obecności osób trzecich, co może być dla nas korzystne krótkoterminowo (społeczeństwo nie przyklei do nas upadlającej łatki), ale jak takie coś przekształci się w potencjalny nawyk i sprawi, że nie będziemy potrafili płakać nawet w samotności, zaczniemy tłumić wszelkie emocje powszechnie uznawane za negatywne/niemęskie etc. to staniemy się po prostu kalekami w mniejszym lub większym stopniu, z biegiem czasu. Ucierpi na tym nasza psychika, ewentualnie utracimy cząstkę siebie, a co za tym idzie zaczną się dużo bardziej złożone problemy typu stłumienie układu odpornościowego na skutek tłumienia własnego ja. Wzrastają poziomy hormonów stresu, które sieją spustoszenie w całym ciele. W imię czego? Więc coś co niby ma nas czynić bardziej męskimi w dłuższej perspektywie może stworzyć z nas człowieka z zaburzeniami psychicznymi i ogólnie kogoś, kto wpisuje się w ramy "słabego samca". Uwarunkowania biologiczne/genetyka etc to w dużej mierze wg mnie wymówka i tkwienie w mentalności dziecka, aby tylko zrzucić odpowiedzialność z nas samych (jako tych, którzy kreują np. własne dzieci, siebie samych) na czynniki zewnętrzne, niezależne od nas. Kształtujemy się pod wpływem środowiska, w którym przebywamy, więc takie destrukcyjne gadanie ma zarówno wpływ na zachowanie i ukształtowanie naszego mózgu. Oczywiście takie negatywne konsekwencje zależą też od wielu innych czynników, ale niewątpliwie to jest jednym z nich. Wzorce, wzorce, wzorce, wzorce...
  17. Nie, to nie jest normalna reakcja w nienormalnym świecie. W szalonym świecie tylko szaleńcy są zdrowi psychicznie. "It is really no measure of health to be well adjusted to a profoundly sick society." I tak dalej... i tak dalej...
  18. Nie nawiązywałem akurat w ogóle do seksu w powyższej wypowiedzi. Tak, wiem normalność nie istnieje ale za definicję przyjmijmy- normalne tj z życia codziennego niekoniecznie związanego z seksem. Czy potrafi czerpać przyjemność z czegokolwiek dosyć przyziemnego- np. obejrzenie zajebistego serialu, filmu, słuchania muzyki etc?
  19. A jak z odczuwaniem innych emocji? Pustka? Normalne bodźce nie wystarczają? Może po prostu nie odczuwasz ich prawidłowo i potrzebujesz silnych bodźców, żeby poczuć, że w ogóle żyjesz?
  20. @Drizzt Ja bym na Twoim miejscu zszedł na niższy. Albo może zjedz jakieś węgle z 30 min przed? Banana? Dzisiaj zrobiłem 4. dzień z treningu dla przedziału 26-30 (21,25,21,21, 27). Muszę też na tempo bardziej zwracać uwagę, bo chyba za szybko je trochę robiłem.
  21. Mi coś świta w głowie, że wykonuje się krzywą kortyzolu przez całą dobę, ale to tylko świta... a już zmierzch, więc nie ręczę za swoją pamięć. A co do tego wniosku, to o to w tym wszystkim może chodzić. Somatyzacja ma Ci zniwelować negatywne emocje, wyparte etc. przez co manifestują się one cieleśnie, a nie psychicznie. To Cie przed nimi chroni- stąd nazwa mechanizm obronny.
  22. Co do depresji i zaburzeń psychicznych pomimo wpływu zanieczyszczeń, zatruć, niedoborów, zaburzeń metylacji etc, dopatrywałbym się mimo wszystko wpływu coraz bardziej stresującego środowiska. Ale fakt faktem... istnieją takie perełki jak ODD- opositional defiant disorder. Nie mam pojęcia co za idiota to wymyślił. "Zaburzenia opozycyjno-buntownicze przejawiają się tendencją do buntu i konfliktów z osobami reprezentującymi autorytet (rodzice, nauczyciele, inni opiekunowie). Dziecko odmawia spełniania poleceń, postępuje na przekór oczekiwaniom, przeciwstawia się ustanowionym zasadom, często „wchodzi w dyskusje” z dorosłymi, zamiast spełniać ich polecenia, zachowuje się prowokacyjnie, z rozmysłem sprawia innym przykrość, a jednocześnie jest bardzo wrażliwe na swoim punkcie i długo rozpamiętuje urazy. Zdarzają się ataki gwałtownej złości i agresji, zwłaszcza wtedy gdy coś się dzieje nie po jego myśli. Rodzice często opowiadają, że dziecko potrafi jednak zapanować nad swoim postępowaniem i zachowuje się bardzo poprawnie w nowych sytuacjach lub wobec mniej znanych osób." Jak można zdiagnozować takie coś w oderwaniu od czynników zewnętrznych, na które wystawiane jest dziecko? Jak to może być zaburzeniem samym w sobie? Przecież opozycyjność z definicji musi być skierowana na coś. Więc trzeba by się było przyjrzeć relacjom z rodzicami, temu jak one wyglądają etc. Przecież to są zdrowe, NATURALNE reakcje w określonych warunkach.
  23. Dla mnie osobiście to jedno wielkie bagno. Oczywiście istnieją lekarze, którym zależy na dobru pacjenta, więc nie można tego wrzucać do jednego wroga... ale ja osobiście unikam jak mogę... niestety jednak niekiedy muszę skorzystać z pomocy lekarza, ale tylko w przypadkach,w których dokładnie wiem, czego chcę uzyskać od lekarza i wiem jak go zmanipulować do wypisania recepty na specyfik, który chcę sobie łyknąć. Od paru ładnych lat męczyłem się z nerwicą natręctw. W skrócie straciłem całkowicie panowanie nad swoim ciałem. Czułem przymus wykonywania rytuałów niczym z Makbeta. W środowisku medycznym schorzenie to jest leczone SSRI (inhibitorami wychwytu zwrotnego serotoniny) i jest uznawane za nieuleczalne. Gówno to pomagało... Zacząłem drążyć temat na własną rękę. W końcu po zainteresowaniu się biochemią, drążeniem tematu na własną rękę zdecydowałem się zagadać do pewnej osoby z pewnego forum, która prawdopodobnie jest w przedziale wiekowym 18-22 lata. Teraz jestem w 99% zdrowym człowiekiem. Szpitale to jeden wielki śmiech na sali. Człowieka traktuje się jako jednostkę totalnie oderwaną od czynników zewnętrznych. Każdy organ ciała traktowany jest osobno. Nie likwiduje się przyczyn chorób, tylko sprzedaje leki maskujące objawy. Nie ufam im w najmniejszym stopniu. Żeby nie było tak negatywnie to oczywiście w niektórych przypadkach jest to potrzebne- bo jak złamię sobie nogę to gdzie pójdę... Brat miał operowanego tętniaka mózgu. Jedna błędna diagnoza. Podejrzewali zapalenie opon mózgowych, ale na szczęście pewna pani lekarka przyjrzała się sprawie ponownie i zaleciła dodatkowe badania. Gdyby nie jej postawa to najzwyczajniej w świecie odwiedzałbym go już na cmentarzu. Ale tak czy siak po wyjściu ze szpitala dostał informację, że dieta to na to nie ma wpływu, co wg moich informacji jest bujdą. Bodajże Hipokrates powiedział, że pożywienie powinno być lekarstwem, a lekarstwo pożywieniem. Na taki i wiele innych aspektów po prostu nie zwraca się uwagi. Ale... ale... prawda jest smutna i brutalna- jeżeli sami nie zaczniemy szukać informacji na dany temat, interesować się to dostaniemy opcję standard. Może taki jest cel tego wszystkiego, w myśl zasady Ordo ad Chao? Kto nie chciał ruszyć tyłka, aby dowiedzieć się o relacjach damsko-męskich cierpi. Kto nie szuka informacji nt. swojego zdrowia dostaje opcje standard. Jest w tym pewien sens, skurwysyński, ale mimo wszystko sens. Tak czy siak bilans zdecydowanie przechyla się w mojej ocenie na niekorzyść służby zdrowia. Bo te dwa wyrazy wg mnie to baaaaardzo duże szyderstwo z tematu. Kolejną kwestią jest np. podejście do leczenia bólu... jakim cudem ludzie podczas raka cierpią katusze? Jakim cudem po operacji durnej przepukliny nie mogli wyeliminować mojego bólu do zera? Ból to tylko informacja, że coś jest nie tak. Spełnił swoją funkcję informacyjną- trzeba pomachać mu ręką na pożegnanie. Ale nie, w kraju istnieje istna narkofobia i leki przeznaczone do uśmierzania tego bólu są traktowane jak jakiś zakazany owoc, który można zerwać z drzewka minimalną ilość razy, oby tylko Bozia się nie obraziła. To jakiś kult cierpienia, przenoszący się na każdą płaszczyznę życia. O przyczynach takiego mindsetu nawet nie będę się rozwijał bo jest to obecne w wielu płaszczyznach naszego życia, a są to mimo wszystko tylko i wyłącznie moje przypuszczenia i spekulacje. Jakiś czas temu rozmawiałem ze studentem medycyny i powiedział mi jedno zdanie "Wiesz, jak się idzie do lekarza- to trzeba wiedzieć co chce się uzyskać i jak to zrobić." Ot, stricte manipulacyjne podejście i takie mam zamiar wcielać w swoim życiu.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.