Skocz do zawartości

Rick

Użytkownik
  • Postów

    241
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Rick

  1. Nie wiem jak inni, ale jeżeli o mnie chodzi... "O! Modzie, zamknij temat!" - oprócz słabego bait'a i braku konkretnej treści nic tutaj więcej nie ma, a więc:
  2. Czy ktoś z braci w ogóle poświęcił chwilę na przeczytanie tychże zaleceń WHO? Są ogólnie dostępne na ich stronie nawiasem mówiąc. Nie, żebym był zagorzałym zwolennikiem czy coś, lecz zanim ktoś uwierzy w tekst pisany w mediach, warto samemu się do-edukować troszku bezpośrednio u źródła: https://unesdoc.unesco.org/ark:/48223/pf0000260770 Dlaczego? Gdyż w tych zaleceniach nie ma żadnego słowa na temat edukacji 3 i 4 latków, a co dopiero o "zabawach w lekarza" celem poznania swojego ciała... Podoba mi się za to jeden z ich punktów programu, dla 5-8 latków: Co do samego seksu, co udało mi się tam znaleźć, odnośnie edukacji nt. genitaliów dla najmłodszej (5-8 lat) grupy wiekowej to: W dodatku w innym punkcie można przeczytać: Powtarzam oczywiście jeszcze raz - nie jestem zwolennikiem wychowywania dziecko przez państwo, zamiast przez rodziców. Dodatkowo, wspomniane zalecenia WHO oczywiście wchodzą srogo w "oko saurona" wszystkich "tęczowych", którzy przecież tak bardzo są niesprawiedliwie traktowani w poprawnej politycznie europie. Sporo zapisów tam zawartych budzi moje zastrzeżenia - gdyż popierają one wątpliwość co do własnej płci i poszukiwanie "tej prawdziwej" dla przykładu. Więc zgadzam się, że jest to "lewackie pie*dolenie" poniekąd. Są też jednak w tym programie zapisy, które osobiście obowiązkowo bym dołączył do programu nauczania w szkole, jak choćby wspomniany przeze mnie powyżej... Druga sprawa - te całe "LBGT+QWERTYUIOP{}ASDFGHJKL:"|" karta. To odróżnia homoseksualistów od zwykłych peda*ów: - homoseksualistami nazywam tych, którzy "żyją i dają żyć (i rzyć) innym" i nie domagają się z tego tytułu lepszego traktowania - peda*ami natomiast określam ludzi, który robią z tego sposób na życie i głośno krzyczą o swoje prawa, jakby ich ku*wa mieli za mało (czyli tyle ile wszyscy mają) Tak więc pomysł z kartą "LBGT+QWERTYUIOP{}ASDFGHJKL:"|" to z mojego punktu widzenia - że tak określę prostacko - zwykłe p*dalstwo...
  3. Nigdy, ale to nigdy w swoim życiu nie trafiłem jeszcze na normalną i kompetentną kobietę na stanowisku decyzyjnym - zarówno żyjąc w Polsce, jak i obecnie w Wielkiej Brytanii. Jedna różnica moim zdaniem - naszym rodaczkom znacznie bardziej odpie*dala władza w UK, proporcjonalnie do kursu wymiany GBP/PLN.
  4. Osobiście wolę wyrzuty sumienia, zresztą - jakie wyrzuty sumienia? Skoro typ na własne życzenie się wpycha w takie bagno, to przecież nie będę na siłę dorosłemu chłopu mówił, co ma w swoim życiu robić, zwłaszcza jak wysoce prawdopodobne jest, że uzna to za atak na swoją osobę, a nie próbę pomocy ze strony autora. W tym przypadku na 99% zostanie to odebrane na opak, niż autor miał na myśli, a jeszcze i do Myszki to dojdzie, co o niej naopowiadał "zły jej kumpel" i będzie niezła "moda na sukces". Myszka na 100% zaprzeczy informacjom, jeszcze nasra troszkę w "papiery" autora w odwecie. Lepiej krótko: "Goościu wszystko git, powodzenia na nowej drodze życia" Żeby gościowi pomóc i go oświecić w tych sprawach, przede wszystkim on sam musi tego chcieć - widocznie jeszcze nie doznał tego "oświecenia", albo za mało się sparzył... Nie każdemu da się pomóc, nawet na siłę próbując... "Lajf is brutal, ful of zasadzkas, end somtajms kopas w dupas"
  5. Dobra, doczytałem dokładnie - honor tutaj zwracam. Fakt, że nigdy się bracie nie spotkałeś z takim traktowaniem, nie wyklucza automatycznie, że takie traktowanie nie ma tam miejsca. Ja niestety spotkałem się z takim traktowaniem, co pomogło mi wyciągnąć wnioski na temat podejścia Angoli do przyjezdnych, jakich firm unikać, na co zwracać szczególną uwagę podczas szukania zatrudnienia. Zasięgnąłem porady w związku zawodowym, poznałem dokładnie swoje prawa... Teraz za taki numer wiem dokładnie gdzie się udać i co zrobić w razie konieczności. Za "złe traktowanie" w UK łatwo można podać do sądu o mobbing, brytyjskie związki zawodowe mają większą siłę przebicia. Stąd ten tzw. "szacunek".
  6. Nie do końca jestem w stanie się z tą wypowiedzą zgodzić bracie. Oczywiście sama idea tej teorii jest piękna, ale w praktyce z mojego punktu widzenia wygląda to mniej więcej tak: Konsekwencją ustalania płacy minimalnej jest "dumping" stawek na tych lepiej płatnych stanowiskach, a na tych najmniej płatnych coś takiego jak płacowa konkurencja - w zasadzie nie istnieje. Wszędzie to samo "g*wno"... Za tą samą stawkę... Ceny produktów/usług również rosną, gdy rośnie płaca minimalna. Pozornie pracownicy o niskich kwalifikacjach dostają "więcej", bo minimalna rośnie, jednak w praktyce płacą również więcej, bo ceny nieznacznie rosną w tym samym czasie, więc w najlepszym przypadku wychodzą na zero, a najgorszym - pieniądz traci swoją siłę nabywczą, więc wydają troszeczkę więcej niż w zeszłym roku, a oszczędności pozostaje w skarbonce minimalnie mniej, pomimo wzrostu wynagrodzenia. Dla odmiany Ci lepiej opłacani są na gorszej pozycji od samego początku, gdyż najczęściej żadnej podwyżki w tym samym czasie nie dostają, co Ci na "minimalnej", a ceny, więc i wydatki miesięczne - rosną... Po co pracodawcy mają podwyższać, skoro już w tym momencie płacą więcej, niż ustawowo jest nakazane płacić? Co jest jednak najgorsze? Pracownicy na tych pozornie "najmniej płatnych" stanowiskach często mają więcej obowiązków, niż Ci na tych "lepiej płatnych", oczywiście za minimalną. Secundo - pracownicy na "minimalnej" często są traktowani w miejscu pracy na równi z gównem leżącym sobie majestatycznie na trawniczku przed firmą. Pracuje - bo musi ktoś tą ch*jową robotęprzecież za g*wniane pieniądze odwalić, ale skoro są i pracują - to znaczy że albo głupi, albo desperaci, albo obie opcje - więc z reguły są tak traktowani właśnie jak g*wno, aby przypadkiem nie zapomnieli, gdzie ich miejsce w szeregu jest i jak bardzo g*wno są warci na rynku pracy. Ot - taka etyka biznesu, nie tylko w Polsce zresztą.
  7. Jeszcze żyjąc w Polsce 5 lat temu często zadawałem to pytanie, zwłaszcza w miejscach pracy. Kiedy sam próbowałem podjąć inicjatywę, jakoś ludzi zjednoczyć w walce o lepsze warunki w miejscu pracy - spotykałem się ze zdziwieniem, często pogardą, a nawet niejeden szedł i donosił, że ja "dysydent" jestem. Często słyszałem: "młody jesteś i Ci się w dupie poprzewracało, porobisz trochę, pożyjesz, to się przyzwyczaisz i spokorniejesz". Problemem jest podejście samych ludzi, gdyż: - dla jednych jest "chu*owo, ale wciąż stabilnie" - mało kto widzi wspólny interes, większość dba jedynie o swój własny - większość panicznie się boi przeciwstawienia władzy/systemowi - "somsiad nie może mieć lepiej ode mnie" Myślę, że to dłuższa dyskusja jest na osobny temat jest...
  8. @Perun82 i błędne koło się zamyka, a głupcy się cieszą... Jednak im głupszy elektorat, tym łatwiej go kupić, więc dla "władzy" to sytuacja "win-win".
  9. @Perun82 jeżeli za socjal da się wyżyć jak z pensji, to ile warta jest praca ludzi na pensji minimalnej? Tyle co siedzenie przed TV cały dzień? Wielkie nic?
  10. Bo socjalny rząd to najlepszy "przyjaciel" obywatela, jednakże... Ktoś za to płaci, a tak konkretnie - wszyscy, nawet Ci którzy te "socjale" otrzymują, odprowadzają z tego podatek w formie VAT choćby... Pamiętać trzeba, że rząd swoich pieniędzy nie ma.
  11. Witam bracia Pomimo, że ostatnio więcej tutaj czytam niż piszę, podzielę się z wami swoim punktem widzenia na temat płacy minimalnej, a jako przykład czemu uważam, że to nie działa - posłuży mój niedawny jeszcze etat w pewnej firmie w UK. Zatrudniłem się przez agencję pracy do firmy zajmującej się produkcją lamp wszelkiej maści do samochodów i sprzętu budowlanego. Po niedługim czasie przenieśli mnie na jeden z najbardziej skomplikowanych działów, gdzie od zera do samego końca lampy składałem ręcznie, a wartość jednej gotowej sztuki wynosiła minimum 450 GBP, zależnie od modelu. Sztuk tygodniowo z działu wychodziło ok. 30-40. Sporo błędów możliwych do popełnienia na etapie montażu, testowania, czyszczenia, klejenia, itp. Oczywiście, żeby nie brzmiało to zbyt pięknie i profesjonalnie - pracowałem na minimalnej krajowej, durnie wierząc, że firma po okresie próbnym przez agencję, da mi sporą podwyżkę już na kontrakcie zakładowym. Wiadomo - każdy dba o swój interes i musi potencjalnego kontraktowego sprawdzić, a zatrudnienie przez agencję to najlepszy na to sposób. Otóż niestety moje oczekiwania były złudne... Firma uznała, że podwyżki przecież dawać nie musi - płacą mi w końcu wymaganą przez prawo kwotę. Na dodatek, żebym podstaw nie miał do podwyżki na swoim stanowisku - ponownie otrzymałem okres próbny już na kontrakcie, ale mniejsza już o to. Co mnie najbardziej zirytowało w tym wszystkim to fakt, że firma postawiła mnie - osobę odpowiedzialną za cały łańcuch produkcji lamp, do firm typu Lotus, McLaren - na równi z osobami, które ledwo swoimi rękami potrafią poprawnie kable do złączek wsunąć. Posiadam różne certyfikaty, do tego mam już sporo doświadczenia jeżeli chodzi o produkcję, a jestem stawiany na równi z jakimś lewarem, co nie umie nawet wkrętarki poprawnie w ręce utrzymać, czy odczytać poprawnie rysunek techniczny wykonywanego produktu. To jest według mnie główny problem pensji minimalnej - często osoby wykonujące swoją pracę znacznie lepiej i wydajniej od innych, posiadające lepsze kwalifikacje od współpracowników - otrzymują minimalne wynagrodzenie, niczym osoby bez doświadczenia (świeże na rynku pracy), bez odpowiedniego wyszkolenia/wykształcenia, czy nawet chęci do pracy. Jest to wybitnie frustrujące. W zasadzie rozwiązanie istnieje - zmienić pracę na lepiej płatną. Nie zawsze jest to jednak takie łatwe, kiedy sporo firm w rejonie wychodzi z podobnego założenia, albo dajmy na to nieoficjalnie jest w rejonie układ, żeby firmy sobie wzajemnie konkurencji nie robiły (tak, są takie zmowy firm, choć głośno nikt o tym nie mówi). Konsekwencją tego jest sytuacja, gdzie między firmami w danym rejonie nie ma konkurencji, pensje te same (minimalne), więc ludzie z braku wyboru często się takiej pracy chwytają, żeby móc opłacić choćby te minimalne, podstawowe potrzeby życiowe. Drugi problem - minimalna idzie w górę, więc równocześnie wymagania firm - również idą w górę. Sporo pracodawców dochodzi do wniosku, że skoro minimalna płaca rośnie to znaczy, że wymagania wobec pracowników również muszą rosnąć, pomijając oczywisty fakt, że proporcjonalnie do minimalnej, ceny też idą w górę i rachunki za media etc. Dochodzi dzięki temu do sytuacji, gdzie szeregowy pracownik na proste stanowisko musi posiadać magistra, aby jego kandydatura mogła zostać w ogóle wstępnie rozpatrzona, bez względu na wynik końcowy. Oczywiście na tym stanowisku dyplom tej osoby może pełnić co najwyżej funkcję papieru toaletowego, ale ważny jest sam fakt posiadania. Tak więc gdy byłem na interview we wspomnianej wyżej firmie, byłem maglowany na wszystkie strony: - jakie ma pan certyfikaty - jaki poziom języka angielskiego - proszę opowiedzieć o doświadczeniu zawodowym - jest pan informatykiem, proszę opowiedzieć - co by pan zrobił gdyby... Hasła, że "potrzebujemy sprytnych i wydajnych pracowników, lojalnych wobec firmy" bla bla bla... Za minimalną pensję mogę być po prostu pracownikiem, mając absolutnie minimalny stosunek do wykonywanej przeze mnie pracy i nic ponadto. Nie zrozumcie mnie źle - szanuje pieniądz i znam jego wartość. Dochodzę jednak do wniosku, że w moim wieku (30 w lipcu będzie), mając plik różnych certyfikatów, doświadczenie i płynny język lokalny i tak dalej - oferta minimalnej pensji, niczym dla 20-latka, to jak strzał w ryja z hasłem zaraz po ciosie: "Fajnie że to wszystko masz i nam oferujesz, ale dla nas gówno to znaczy i gówno Ci za to zapłacimy".
  12. Uszczęśliwił mnie dzisiaj chaos w moim byłym już miejscu pracy, powstały na skutek mojej rezygnacji z piastowanego stanowiska. Chaos powstał w wyniku faktu, że byłem jedyną w pełni przeszkoloną osobą do wykonywania mojej pracy szybko i wydajnie - żadna inna osoba w firmie nie ma nawet podstawowego przeszkolenia, z wyjątkiem główmegp inżyniera, który to jednak ma milion innych zajęć i musi nadzorować 3 działy jednocześnie, jest od wszystkiego w firmie (a więc jest do wszystkiego - a jak coś jest do wszystkiego...). Moja "rezygnacja" polegała na wyjściu z firmy ze swoimi rzeczami zaraz na początku dniówki, a podobno wyraz twarzy menadżera i jego reakcja na "dobrą nowinę" były bezcenne. Jaka szkoda, że "przypadkiem" nie podałem firmie mojego aktualnego numeru telefonu, na wypadek gdyby chcieli się skontaktować i zapytać o przyczynę mojej decyzji... Zresztą na ch*j im wyjaśniać, skoro były 4 rozmowy na temat podwyżki, słyszałem o wielu "możliwościach", dwa razy grzecznie uprzedziłem, że przy minimalnej krajowej odejdę do pierwszej firmy, gdzie dostanę jakąkolwiek wyższą stawkę, gdyż obecna w ogóle nie jest konkurencyjna, a ja nie przychodzę dla samej przyjemności spędzania w firmie czasu. Nie wzięli mnie na poważnie, a tu proszę - niespodzianka. Szkolenie teraz dwóch nowych pracowników będzie ciuli kosztować znacznie więcej, niż podwyżka, której żądałem przez parę miesięcy, a Ci skutecznie mi odmawiali zasłaniając się pustymi argumentami...
  13. Tak, gdyż przecież trzeba ukarać ją za to, że zapytała Cię czy może iść ze znajomym na studniówkę, a Ty się przypadkiem zgodziłeś, więc ona z tym gościem pójdzie... . .. ... Najlepsze z Twojej strony co teraz możesz zrobić - pisząc całkiem serio - to życie dalej tak, jakby nic się szczególnego nie wydarzyło, gdyż nic szczególnego się nie wydarzyło. Pozdrawiam
  14. Źródło: https://auto.dziennik.pl/aktualnosci/artykuly/585310,bartoszyce-mechanik-urzad-skarbowy-sad-zarowka-10-zlotych.html @Tomko wygląda na to, że odpuściła. @DOHC kolega z pracy, którego zabieram swoim autem w obie strony uznał, że jest zbyt biedny żeby jakiekolwiek koszty ponosić, bo na zasiłkach, dodatkach, a tu dziecko w drodze... Oczywiście codziennie szluga w pysku miał, a w ręku energy drinka, którego wypijał jeszcze przed wejściem do auta. Wku..wiłem się i w końcu powiedziałem krótko - za następny tydzień zrzucasz się do paliwa, albo idziesz pieszo. Masz na fajki i energola dzień w dzień, ale na wachę już pieniążków nie ma? Taki wał. I co? Grzecznie teraz płaci, a kwota zrzutki nie jest duża, bo nie chodzi mi tu o tankowanie w pełni za cudze, a o sam udział częściowy w kosztach paliwa - nic więcej.
  15. Tak się składa, że to jest procedura wynikająca z prawa podatkowego: Nieznajomość przepisów nie zwalnia z obowiązku ich przestrzegania, nawet w przypadku tych 10 PLN. Chcąc nie chcąc - facet zawalił sprawę, nie ewidencjonując tego przychodu na kasie fiskalnej. Z punktu widzenia prawa jest to karalne. Wkurwia mnie jednak fakt, że panie te zrobiły z tego sensację jakby ten facet drugie "Amber Gold" założył. Wystarczyłoby zwykłe i grzeczne pouczenie, czy też wyjaśnienie sprawy na miejscu, bez niepotrzebnego ciągania po sądach i "gównoburzy". Może jakaś nowa ustawa w drodze i trzeba czymś sensacyjnym zająć umysły obywateli. Czym innym jest tylko wyrażenie swojej opinii, na zasadzie "mam wyjebane", a czym innym przekonanie do niej słuchaczy. Samymi jajami świata nie zwojujesz bracie.
  16. @ZamaskowanyKarmazyn wierz mi bracie, że gdy w kobiecej grocie mokro, to przeszkody do uprawiania seksu nie istnieją w jej głowie. Wtedy nawet głupi serial jest nieistotny, kiedy w pobliżu gotowy do działania penis. Polecę klasykiem typu "zmień pracę, weź kredyt": "Zmień pannę, weź gumki" @Master Proponuję jeszcze lepszą sztuczkę - pomęczyć "kaczora" przy niej, a potem wytrzeć go o firankę. Oczywiście metoda zalecana tylko wtedy, kiedy jesteś u niej
  17. Z punktu widzenia prawa, przyjął lewe pieniądze. Pohamowałbym się jednak ze stwierdzeniem, że jest to "znaczny stopień szkodliwości społecznej", skoro z tych 10 PLNów to państwo z podatku od tego nawet na jednorazówkę z biedronki nie uzbiera. Druga sprawa, że wspomniany mechanik, jeżeli ceni sobie uczciwość, nabiłby te 10 PLN dnia następnego - po otwarciu kasy. Podobno jednak p. Naczelnik odpuściła: --------------------------- Nie mogę się z tym w pełni zgodzić. Dlaczego? Ponieważ (według mnie) w takim przypadku to również kwestia podejścia człowieka do wykonywania poleceń służbowych, a nie jedynie samej płci. Niektórzy dla pieniędzy i "prestiżu" w firmie zrobią wszystko, jednak nie tylko i wyłącznie kobiety. Druga sprawa, jeżeli zarówno kobiecie jak i mężczyźnie na pracy zależy, gdyż na przykład kiepsko z finansami - zgodzą się oni na każde, choćby najgłupsze polecenie firmowe, żeby tylko nie stracić źródła stałego dochodu. Jeżeli jeszcze okazuje się, że te źródło dochodu jest państwowe, dodatkowo w lepszej kwocie niż przeciętna w danym mieście - moralność zarówno u kobiet, jak i mężczyzn najczęściej schodzi na drugie miejsce. Zgodziłbym się z Twoją wypowiedzią w pełni, gdyby brzmiała mniej więcej tak: Warto podkreślić, że "sporo z nich", a nie po prostu "miałoby wyj...e". Kobiety jak większość tutaj wie, mają nieco bardziej elastyczne podejście do tematów moralności, jak również są mniej skłonne do analizowania logicznej struktury danej sprawy/myśli/czynu. Biorąc te czynniki pod uwagę, mogę od siebie powiedzieć, że z pewnością w statystykach takich "wyczynów" jak wspomniana w tym temacie prowokacja - prym w wykonywaniu takich akcji będą wiodły panie. Nie zmienia to jednak faktu, że również w męskim gronie znajdzie się paru (choć prawdopodobnie w mniejszej ilości w stosunku do pań) chętnych do tego typu działań, niezbyt moralnych jegomościów. Nie odbierz mnie (jak i reszta braci) źle przypadkiem - nie napisałem tego w celu obrony damskiego grona tego forum, a jedynie po to, by nie popadać tutaj w przesadne skrajności w dyskusjach na zasadzie - "bo wszystkie baby to ch..., a my chłopy to święte". Sprawiedliwiej będzie brzmiało "Nie wszystkie baby to ch..., ale my chłopy też nie wszystkie święte". W stworzonym tutaj temacie akurat się w pełni zgadzam, że te panie urzędniczki to bardzo wredne "męskie narządy rozrodcze". Nie znaczy to jednak automatycznie, że wszystkie pozostałe na świecie kobiety również takie są. Pozdrawiam
  18. Najgorsze jest to, że reszta Polaków w miarę "ułożonych" na zachodzie, jest oceniana przez pryzmat właśnie niziny społecznej.
  19. Mnie żal dupę ściska, jak widzę kolejnego nowego użytkownika pozbawionego elementarnej zdolności czytania regulaminu ze zrozumieniem. A to, że facet chce mieć normalną rodzinę z normalną kobietą, która nie dojebie mu rogów, nie wyrucha finansowo i ostatecznie nie przypnie łatki damskiego boksera i pedofila, żeby przy rozwodzie zgarnąć jak najwięcej benefitów, to już według Ciebie normalne nie jest? Taki zwykle też nie wiąże się z kobietą umową, która (z wysokim prawdopodobieństwem) w przyszłości zniszczy mu cały dorobek i zdrowie, jak tylko jej się znudzi. Z pewnością udzielą Ci odpowiedzi zgodnej z faktami. Jeszcze dopisz koniecznie, że kobiety nie pierdzą, tylko gazy szlachetne wypuszczają, fiołkami pachnące, a i kupy też nie robią, bo zbyt szlachetne to istoty. Po Twoim stylu pisania wnioskuję, że większość, jak nie wszyscy tutaj, są znacznie starsi od Ciebie, przynajmniej umysłowo.
  20. Mam wrażenie, że w tym pytaniu jest odpowiedź (tylko skreśl niepotrzebne), a wtedy wyjdzie: Moja osobista rada: Odpuść sobie tą "drugą" - gołym okiem widać, że pogrywa z Tobą w swoje gierki. Jak jej zależy - sama się wykaże inicjatywą. Ciesz się miłymi chwilami z "pierwszą". Pozdrawiam
  21. Przypomniała mi się historia ostatnia, jak to moja stara znajoma (a obecnie prawniczka po skończonych studiach), mieszkająca w Polsce, potrzebowała fachowca do stworzenia strony internetowej na jej domenie, nie tak dawno temu. Padło dziwnym trafem na mnie, choć nie odzywała się z własnej nie przymuszonej woli dobre x lat. Skrzyżowanie introwertyczki z kobietą o znacznie zbyt wysokim mniemaniu o sobie. Rozmowa (o ile pisanie na facebooku "rozmową" nazwać można) toczyła się względnie gładko do momentu, kiedy to padło pytanie z jej strony o cenę za moje usługi. Rzuciłem po zastanowieniu, że 500 PLN mnie zadowoli - 500 PLN za wszystko, czyli zainstalowanie i skonfigurowanie CMS-a, następnie wrzucenie odpowiednich grafik jej kancelarii, wrzucenie całej treści tekstowej i wytłumaczenie jej, jak w przyszłości edytować treść na jej własnej witrynie z poziomu panelu administratora, bez potrzeby kontaktowania się ze mną. Po zapoznaniu się z ceną za moje przyszłe usługi, Pani dyplomowana prawnik zachowała pełnię klasy i po prostu opuściła konwersację bez słowa, strzelając prawdopodobnie prawniczą odmianą kobiecego focha Czekałem 24h na jakikolwiek odzew, a po tym czasie w nagrodę zablokowałem permanentnie na tym durnym portalu. 500 było za dużo, chociaż normalnie kroją za takie usługi około 1500-2000 i więcej. Jednak jako "dobry kolega" powinienem to za flaszkę zrobić, albo za zwykłe "dziękuję". Drugi przykład - chciałem sprzedać auto po moim zmarłym ojcu, a była to starannie zadbana Skoda Fabia. Czas gonił, bo wylot z powrotem do UK, więc cenę ustaliłem na 1000 PLN (choć mogłem znacznie wyższą, jak się potem okazało). "Dobry" znajomy z dawnych lat, z którym utrzymywałem kontakt stwierdził, że "jego brat chętnie nabędzie pojazd, gdyż szuka czegoś taniego w LPG". Zadowolony byłem, że uda mi się szybko sfinalizować transakcję, ale niestety fakt, że mieszkam i pracuję w UK, skutecznie mi w tym przeszkodził. "Dobry kumpel" i jego brat z uporem maniaka zaczęli negocjować, żebym zszedł z ceny do 800, a następnie 700. Głównym ich argumentem był fakt, że przecież ja i tak mam więcej kasy niż potrzebuję w tej Anglii, "więc co Ci za różnica te 200-300 złotych". Odpowiedziałem, że owszem - jest to dla mnie różnica, tak jak między szacunkiem, a robieniem kogoś w ch...a. Nie sprzedałem, choć próbowali nawet po paru głębszych jeszcze mnie przekonywać do słuszności ich ceny. Samochód został sprzedany za 1500 z "pocałowaniem ręki" innej osobie, gdyż po sprawdzeniu całej dokumentacji pojazdu okazało się, że przebieg auta ( 80 parę tysięcy kilometrów), był autentyczny, a instalacja gazowa miała niespełna 2 lata i serwisowane było zawsze na czas - spokojnie by poszło nawet za 2000, ale czasu już na to nie było, a i ja nie jestem typem pazernego na pieniądze człowieka. Sporo mógłbym jeszcze tutaj przykładów wymieniać, ale dzień jest za krótki... Do meritum - nie obnoszę się z faktem, że żyje mi się lepiej, nie mówię o swoich zarobkach wszystkim dookoła, czy też o sytuacji materialnej, a jednak często spotykam się w Polsce z sytuacją, że znajomi traktują mnie jak wroga, złodzieja, ch...a, cwaniaczka, albo kogoś, kogo można wydymać finansowo, bo przecież "on ma więcej niż potrzebuje". Byłem "dobry kumpel" i szanowany dopóki miałem tyle samo co oni i trwaliśmy tak wszyscy we wspólnej biedzie. Zrealizowałem swoje plany, zmieniłem coś w swoim życiu, a sporo dawnego towarzystwa to odebrało tak, jakbym udowodnił czy tez pokazał, że są oni gorsi ode mnie.
  22. Osobiście dałbym znak równości pomiędzy starszymi jak to bracie określiłeś - ropuchami, a "młodymi, pięknymi dziewczynami". Dlaczego? Im młodsza i piękniejsza, tym najczęściej ma jeszcze mocniej (za przeproszeniem) najebane w palniku, niż wspomniane ropuchy, gdyż jej wygląd zewnętrzny i atencja utrzymują ją w przekonaniu, że jest najważniejszą i najpiękniejsza istotą na ziemi. "Ropuchy" za to nadganiają efekty upływania czasu i co za tym idzie - urody, doświadczeniem i wyrafinowaniem w swoich "partyzanckich" działaniach, przez co mogą znacznie skuteczniej upie*dolić samca w miejscu pracy, niż te młodsze. Druga rzecz - często obserwuję, że im BRZYDSZA i GRUBSZA kobieta sprawuje decyzyjne stanowisko, tym bardziej potrafi być znacznie bardziej mściwa i nieuprzejma względem innych (zwłaszcza samców, choć to nie reguła). To też oczywiście opinia na podstawie moich nabytych doświadczeń. Za przykład przytoczę "superwajzerkę" z firmy, w której przepracowałem nieco ponad 3 lata i w końcu odszedłem już chwilę temu, przez właśnie tą kobietę głównie. Brzydka, otyła i nie dbająca o siebie samica, bez podstawowej wiedzy technicznej i metodzie rozwiązywania problemów w pracy na zasadzie zwalania winy na innych. Mściwy typ - gdy ktoś jej wygarnął publicznie, że gówno wie, czyli potwierdził(a) w zasadzie stan faktyczny, potrafiła bardzo długo polować na moment, żeby również publicznie wytknąć tej osobie błąd, choćby był to błąd nawet nieistotny dla procesu produkcyjnego - grunt, że pokazała, kto nosi spodnie w firmie. Oczywiście ona nie wyciągała żadnych lekcji/wniosków z wytkniętych jej błędów - po prostu uważała się za najmądrzejszą na zmianie. Nikt nie jest w stanie odpowiedzieć, jakim cudem ta kobieta sprawuje dalej to stanowisko, no i kto był na tyle głupi, aby taką niekompetentną osobę na to stanowisko awansować. Ta kobieta nawet suwmiarki poprawnie nie potrafi obsługiwać, a odpowiada m.in. właśnie za kontrolę jakości produktów, czyli sprawdzanie wymiarów i ich tolerancji - suwmiarką, w razie ewentualnych problemów jakościowych. O znajomości maszyn nie wspomnę, gdyż raz tylko powiedziałem jej, że skoro uważa, że niepoprawnie ustawiam maszynę, to niech sama przyjdzie i pokaże mi - jak ją poprawnie ustawić z jej punktu widzenia. Powiedziała "ok", po czym kazała jednemu z inżynierów ustawić mi poprawnie maszynę. Cyrk na kółkach. Wiele szczegółów rzuca się w oczy, jak tylko wchodzę do budynku nowego miejsca pracy. Kobieta lider - zwykle w takim miejscu ma miejsce ledwo zorganizowany chaos, nikt wie dokładnie za co odpowiada, x razy dziennie następuje nagła i gwałtowna zmiana wykonywanego zajęcia, gdyż nagle się pani lider przypomina, że miało wyjść zamówienie dzisiaj, za 2h, a jeszcze nic nie zrobione, choć zlecenie zostało przyjęte do systemu tydzień temu... Długo bym mógł rozprawiać, ale podsumowując - gdy widzę, że w nowym miejscu pracy przeważają kobiety nad mężczyznami, a funkcyjne stanowiska należą do kobiet - szybko się z firmy takiej ewakuuję. Nigdy nie miałem przyjemności pracować z kobietą-przełożoną, która wykonywałaby swoją pracę zgodnie z założeniami tego stanowiska, bez zbędnych gównianych gierek... Ps. Jak już wspomniałem, ale się powtórzę - to jedynie moje wywody na podstawie moich nabytych doświadczeń. Mocno wierzę, że jest tu w gronie osoba, która trafiła choć raz na normalną kobietę-przełożoną w swoim życiu.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.