Skocz do zawartości

deleteduser14

Użytkownik
  • Postów

    190
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez deleteduser14

  1. Przeczytaj sobie swój wpis ponad tym tekstem powoli... i nabierz pewności. Chyba, że nie chcesz wierzyć w to, czego nie będziesz w stanie zaakceptować. Jak to było? Pewien nieufający żonie mąż udaje się w podróż w interesach. Przed wyjazdem mówi synowi:- Patrz, co robi matka, a gdy wrócę wszystko mi opowiesz. Po powrocie mężczyzna pyta syna: - Czy podczas mojej nieobecności mama robiła coś niezwykłego?- W nocy po twoim wyjeździe – odparł syn – do naszego domu przyszedł obcy mężczyzna. Na powitanie pocałował mamę w usta i długo się ściskali.- A potem? – pyta mężczyzna.- Mamusia zabrała go do sypialni.- I co potem?- Zajrzałem przez dziurkę od klucza. Ten pan zdjął spodnie, koszulę i bieliznę.- A potem?- Zaczął rozbierać mamusię, cały czas ją całując.- I co potem?- Potem mamusia zgasiła światło i nic nie widziałem.- Gott in Himmel – mówi mężczyzna, chwytając się za głowę. – Ta niepewność mnie zabije.
  2. Pier****ie Hipolicie. Tak właśnie brzmi gadanie tych, którzy nie znają już miary w liberaliźmie. Ostatnio czytałem o dwojgu ludzi mających dziecko. Obecnie zamienili się płciami, w tym hormonalnie i operacyjnie. Dziecko zaś póki co jest bezpłciowe, niech sobie wybierze. Warto przyjąć do wiadomości, że są granice. Są konwencje. Są rzeczy, które się robi i których się nie robi. Tak jak nie wszystko to, co robisz, musisz opowiadać. A może szefowi też powiesz, że jest starym capem i go nie znosisz, ale przychodzisz do roboty dla kasy i tylko z tego powodu wysłuchujesz jego przydługich nieśmiesznych ani nic nie wnoszących monologów? To przecież też oczyściłoby atmosferę i pozbawiło hipokryzji. Jeżeli to jest takie super, dlaczego pokolenia ludzi nie wychowały się do tej pory w orgiastyczno-poliamorycznych stadach? Jak nasza wsteczna, z zatrutą atmosferą i hipokryzyjna kultura doprowadziła ten świat do takiego postępu? (w którym teraz żyją i z którego korzystają wygodni liberalni femihedoniści)? Jeez. Ludzie - zabawki? Seks - zabawa?
  3. @Messer dzięki za ciekawą wypowiedź jak to powiedział Vader: "Impressive... most impressive" ale, żeby pozostać w tej konwencji - I am not the jedi yet... Widzę, że jesteś nofappro, ja póki co szukam tylko sposobu, żeby odgonić pokusę - w miarę możliwości bez konieczności zmiany stylu i trybu życia. Coś właśnie takiego, jak radzi @Silny88 (dzięki, wypróbuję) czyli: kiedy cię bierze, to wskakujesz pod prysznic. Szukam takich patentów i jestem ciekawy, co na kogo działa.
  4. Czyli co? Łapie cię ochota, to przerywasz to co robisz i biegniesz, podciągasz się albo idziesz pod prysznic?
  5. Nie rozumiem. Domyślam się, że chodzi o to, żebym poszedł do dziwki. To znaczy: siedzę, piszę na kompie, albo leżę w łóżku i czytam, łapie mnie ochota, więc przerywam to co robię, otwieram stonoę typu roksa czy odloty, przepraszam żonę, bo muszę wyjść w pilnej sprawie, idę do dziwki i wracam? Napisałem że: - proszę praktyków, - proszę o konkretne porady, Jestem żonaty i mam zazwyczaj możliwość uprawiania seksu z żoną.
  6. deleteduser14

    Cześć

    Sekretarka u nas w firmie skarżyła się latami na ból pleców, od kilku dni jak ręką odjął - podobno ktoś sowicie napierdział jej w plecy. Kojarzysz może?
  7. Jeszcze nie teraz. Jako członka naszej społeczności obowiązują Cię określone zasady. Pierdnięcie w plecy (pojedyncze)- to żałośnie mało, żeby nasza idea zwyciężyła. I nie koloryzujcie towarzyszu, że "sowicie", bo my tu nie takie pierdy robiliśmy. Wymagana ilość pierdnięć dla pomszczenia zniewagi zadanej rodzajowi męskiemu = waga paszteta (w kilogramach) x ilość ruchów frykcyjnych wykonanych w pasztecie. Wykonać!
  8. Dzielni woje z Nofapowa, Będę wdzięczny za rady praktyczne, jak w trybie natychmiastowym zwalczyć gwałtowną ochotę na koniobijstwo i porno. Chodzi mi o metody radzenia sobie z napadami popędu (w stylu "walę się IV Wydaniem Baśni Graci Grimm w serdeczny palec"), a nie generalne zasady życia typu "znajdź sobie zajęcie i organizuj dzień tak, żeby ...", bo to wiem i znam. Rzecz w tym, że jak mnie napada, to żadne zajęcie nie jest ważniejsze od tego, żeby dać ujście ciśnieniu. Mój przypadek polega na tym, że mam takie momenty, że w różnych porach dnia i nocy napada mnie ochota i jej ulegam - a nie chcę tak robić. Obecnie mam chwilową, wywołaną niezależnym i zewnętrznym czynnikiem przerwę od ciupciania z żoną i myślałem, że przez ten czas (2 tygodnie) wytrzymam bez rękodzieła, a tu dzień w dzień napady (w dodatku z punktu widzenia napdającego skuteczne). Celem do którego dążę jest wyprowadzanie konia do bitwy tylko w obecności damy.
  9. Przyjmij z mojej strony pod rozwagę to, co napiszę. Podobają mi się Twoje wpisy, wierzę w Twoje dokonania i mamy trochę wspólnego, w tym wiele wartości i cech drogi do obecnej pozycji. Piszę bez żadnych negatywnych motywów. Nawiązując do Twojego nicka: w świecie Warhammer 40.000,00 istnieje taka jednostka Kosmicznych Marines Chaosu (fuzja człowieka, zbroi, sprzętu i demona). Nie gram w gry, ale kiedyś interesowało mnie to uniwersum, artworki. W każdym razie w ramach tego uniwersum istnieje też historia upadku Eldarów. Eldar - to takie jakby elfy, humanoidalna rasa, ale o wiele bardziej zaawansowana od człowieka. Ich cywilzacja, wiedza i rozwój były tak posunięte, że nie musieli już pracować ani wykonywać rzeczy koniecznych czy użytecznych - ale mogli poświęcić się jedynie zaspokojaniu przyjemności. Zatracili się w tym i ich cywizacja upadła, zostały tylko niedobitki - ci, którzy nie zatracili się jak ich pobratymcy i w czas zaprzestali. Swingując wstępujesz na drogę, w której nie ma już układu seksualnego Ty i żona. Dochodzi ktoś jeszcze. Na początek, ktoś, kto Tobie jest potrzebny, bo - żona już Ci nie wystarcza. Spodoba Ci się z koleżanką? Może potem dwie? Może kolega? Może dla każdego coś miłego? Uważam, że sam wiesz w głębi, że to co chcesz robić nie jest moralne. Wydaje mi się, że możesz myśleć, że przyjemności z zaspokojenia żądzy przytłumią to delikatne poczucie, że coś jest tu nie tak. Ale - na każdy bodziec organizm się uodparnia i istnieje wzajemna zależność między dawką a pobudzeniem. Trenig trzeba intensyfikować i zmieniać w celu wzrostu mięśnia. Dawki używek i narkotyków trzeba zwiększać, bo organizm już nie jest stymulowany wystarczająco dotychczasowymi dawkami. I takie samo coś grozi Ci, kiedy zaczniesz wchodzić na drogę perwersji z kolejnymi partnerami. A teraz ona - czy jesteś pewien, że Twój seks z inną kobietą spłynie po żonie jak po kaczce? Jesli tak - to chyba warto się zastanowić, czy jest sens tworzyć związek z człowiekiem, dla którego znaczysz najwyżej tyle co obrazek w komputerze obcego mężczyzny kopulującego z obcą kobietą. Jeżeli nie - to czemu chcesz krzywdzić żonę, którą kochasz? No i wreszcie - ciąg dalszy. Znam Twoje podejście i chęć rozgrywania spraw uczciwie i fair - czy jesteś gotowy na spełnienie takiej samej prośby żony? Chcesz, żeby inny mężczyzna ją przeleciał? A nawet, jeśli się zgodzisz - jesteś pewny, że on nie spodoba się jej bardziej od ciebie? Przemyśl też: jak zaprywać się na Cebie będzie żona, jeśli zobaczy, że jesteś gotowy ją oddać? Bez walki? Ot tak? Niech inny ją posuwa? Ostatnia sprawa - Twoje szanse powodzenia. Pamiętam wpis, w którym pisałeś, że: gdy przeprowadzałeś kolegę ubrany w zwykły t-shirt byłeś dla pań przezroczysty, ale za to interesowały się Tobą gdy widziały Twoją kasę, pozycję zawodową. W swingers klubie, czy pomiędzy innymi kobietami czy w obecności ogiera, który zerżnie ci żonę - jesteś tylko Ty i Twoje ciało. Goły. Jesteś pewny, że to dobra sytuacja? Jakie są Twoje aktywa? Z czym przystępujesz do gry? Pisałem szczerze i dosadnie ale z sympatią.
  10. 2x popieram. Panowie (czy tam Panie) co tu się odp...tentego? Temat to jakaś prowokacja. Historyjek jak z rękawa, autor w pogotowiu przed kompem od wczoraj, postów od groma, akcja-reakcja (może wakacje, albo w biznesie się coś słabo kręc i ma czas). A właśnie, dziś piątek, nie czas już szykować się na kolejną swingerską imprezę (np. z przyjaciółmi - wiecie, z tymi, co dzieci tych par się potem razem bawią). Co do tematu swingowania, to jest to jedno wielkie spierdolenie. Niszczenie dla czystego głupiego hedonizmu. 1) Od strony mężczyzny: a) Zachowanie zupełnie sprzeczne z naturą i mechanizmami prokreacyjnymi, które nakazują samcom zwyciężać, odganiać inne samce, parzyć się z samicami i przekazywać swoje geny. Zamiast tego taki swingers/cuckold czy inny wykolejeniec dopuszcza innych do swojej kobiety. b) Degrengolada i poniżenie - od innego mężczyzny. Seks to dominacja. "Dymam twoją kobietę" to raczej nie jest rzecz, którą chce się usłyszeć. c) Degengolada i poniżenie - od swojej (a raczej "swojej") kobiety. Baba ci daje znać, że chciałaby żeby inny ją grzmocił, czyli ty jej nie wystarczasz. Odpowiedź: "Jasne kochanie, dla ciebie wszystko". d) zero pragmatyzmu - kobiecie spodoba się odmiana (nawet tylko dla samej odmiany) i w cipkowo wywołanym szale wniesie o rozwód, rozjebie do reszty rodzinę, kochanek jej zawróci od cipki do głowy. 2) Od strony kobiety. Kobieta, która nawet zezwoli z takiej czy innej motywacji na to, żeby jej mężczyzna spał z innymi: a) nie kocha go w taki sposób, że go nie pożąda na własność, b) nie boi się go stracić: dopuszcza możliwość, że kochanka mu bardziej podpasuje, inna kobieta go odbije. Kobieta, która coś takiego dopuszcza, ma na tego faceta wyjebane (żadna kobieta, która cię chce nie douści zarazem, żeby inna takiego partnera odbiła), c) wcześniej czy później będzie chciała będzie zrobić to samo. Fantazje można mieć, ale w ich spełnianiu trzeba mieć jakiś umiar. Swingi i cuckoldy mają się nijak do rozwoju, samorozwoju, prowadzenia związku, siły, kontroli, czy wreszcie celów takich jak chyba przyświecają MGTOW i naszemu forum. Gardzę takimi swingersami i cuckoldami. Taka spierdolina hedniostyczna podkopuje wszystko. Niszczy rodzinę, dewaluuje męskość, promuje uleganie babskim fantazyjkom i słabość.
  11. @SpecimenSix Myślę, że przekroczony został punkt "stop loss" (nie wiedziałeś, że go ustawiłeś, ale pewnie byś go ustawił, gdybyś podchodził do tego na chłodno, przed zaangażowaniem się w związek). Dziewczyna zrobiła Ci świństwo. Zrobiła coś, czego w związku nie akceptujesz. Jeżeli zostaniesz i ona nigdy tego nie powtórzy oraz dodatkowo (wszystkie warunki powinny być spełnione łącznie) jesteś pewien, że nigdy w chwili złości, słabości, nieporozumienia nie będziesz jej wypominał i miał za złe tego epizodu - możecie sobie być razem. Ale ja w takie idealne sytuacje nie wierzę i ich nigdy nie doświadczyłem. Cytat Rollo Tomassi jaki podał @Garrett jest świetny i bardzo akuratny. Dziewczyna zrobiła Ci świństwo - mimo, że między wami było OK. To do czego będzie zdolna, gdy wasz związek będzie miał chwilę kryzysu? Według mnie kobiety nie mają wyczucia ani współczucia, jak leżysz i kwiczysz tym chętniej zrobią Ci wała, bo Cię nie szanują ani nie jesteś dla nich atrakcyjny, kiedy jesteś słaby. Nadto - jeżeli robi takie krzywe akcje, to ma jakieś tendencje, inklinacje do działania w tym kierunku. Okazje będą czynić złodzieja. Masz możliwość kończenia tego teraz. Mam mizerne, ale jakieś, doświadczenia w sytuacji zdrady emocjonalnej, rozczarowania. Z uwagi na dzieci, nie mogłem ze swoją żoną się rozejść tak, jak chciałbym i uważałem to w chwili odkrycia tego swiństwa za słuszne - to znaczy poprzez zerwanie wszytkich kontaktów i posłanie jej w diabły. I przez to długo jeszcze muszę być z kimś, kto zachował sie wobec mnie podle, a mimo to musi być w moim życiu. Ale gdyby to była tylko moja dziewczyna a nie matka moich dzieci, w kilka minut sprawa byłaby załatwiona. Ty tak nie musisz. Jeśli zerwiesz teraz, będziesz mógł ją wykreślić z życia, wyrwać zupełnie z korzeniami. Jeżeli ma tak być, to lepiej teraz, niż gdyby miały sprawy zajść dalej (wspólne mieszkanie, dzieci, ślub). Lepiej raz a porządnie przeżyć gorycz rozstania, niż n-razy borykać się z wyrzutami, niepewnością, poczuciem zgniłego kompromisu. Z dziewczynami też się rozstawałem (długie związki, zaangażowanie emocjonalne) i wiem, że z takich związków chłopak-dziewczyna się wychodzi bez szwanku, tylko z doświadczeniami (a po latach i tak pamięta się raczej te dobre rzeczy).
  12. @XYZ dzięki, ale chyba do sosu ze mną domieszałeś niepotrzebinie tego/tą RealLife, autora (autorkę?) wątku i wypowiedzi, który (która?) opisje siebie jako męża uwikłanego w wieloletni romans i jeszcze kręcącego na boku. Może chodziło Ci raczej o @Obliteraror? W każdym razie, oczywiście ja mam też czasem tęsknoty i rozkminy Shreka rodem ze "Shrek Forever", ale kiedy rozważam tzw. plusy dodatnie i plusy ujemne życia z żoną (jedną) jako jedyną kobietą i matką moich dzieci i jakieś wariacje tego tematu lub dekompozycję, to jednak wiem, że jest to układ może nie idealny, ale z istniejacych dla mnie najlepszy - pomimo bolesnych doświadczeń i czasem gorzkich wpomnień na temat tego, co kobieta odwaliła. A co do siwizny, temat póki co abstrakcyjny - bardzo ważnym spoiwem dla mnie są dzieci i potrzeba ich wychowania. Z ciekawością, czy nawet może: niepokojem (ale w rozumieniu pewnej obawy przed nieznanym, nie strachu) oczekuję co będzie, jak dzieci będą dorosłe i nie trzeba będzie już ich razem w jednym domu wychowywać. To już raptem za 10 lat. Wtedy może się okazać, że jej albo mnie będzie bardzo nie po drodze z tym drugim i ja już nie będę z taką determinacją bronił ancien regime. Nie wiem, nie zakładam, ale czasem zastanawiam się, co by wtedy było. Ogólnie ja i moi równieśnicy, z żonami w wieku około 35 lat mamy trochę przefikane. Patrzę na moją i widzę oraz wiem, że dopadło ją to, że widzi, że się starzeje. Ostatnio się nawet popłakała przy mnie z tego powodu (notabene absurd: siedzimy w kafejce niedaleko Kolosseum, brzuchy pełne, wrazenia cudowne, kawa pyszna, pogoda i otoczenie wspaniałe a kobieta dostała chwilowej załamki - może to ta bliskość zabytków ?). Zrobiła sobie teraz sztuczne rzęsy i bardzo dba "o wyglądanie". W każdym razie widzę, że dla niej jest tragedią to, że nie jest już 20-letnią młódką. Ona i chyba inne kobiety nie mają tak jak my, którzy czujemy w miarę upływu czasu wzrost siły, możliwości, wiedzy, władzy itd (ja np. teraz jestem w najlepszym do tej pory momencie mojego życia, w formie fizcyznej jeśli chodzi o sport i osiagi porównywalne z wiekiem 17-24 lat, czyli z okresu sprzed początków zaniedbywania się, chociaż tłuszczu jeszcze trochę do zgubienia jest). Przykre to, jeśli chodzi o kobiety, ale ja ją obserwuję i widzę, że one same sprowadzają się takim zachowaniem właśnie do obiektów stricte seksualnych. Pokazują, że tylko urodę i seks mają (albo: same się funkcjami rozrodczymi determinują), zatem cierpią wraz ze stratą głównego aktywa. Ja to widzę, raz nawet argumentowałem ("zobacz na wiele kobiet, które są atrakcyjne bedąc dojrzałymi, jak można irytrować się na coś, na co się nie ma wpływu, tj. na upływ czasu"), ale nie liczę na to, żeby to była kwestia intelektu i można było ją "przekonać". Oczywiście jest i ciemniejsza strona tego kobiecego kryzysu wieku średniego - kobieta może chcieć sprawdzić, czy arsenał nie zaśniedział i czy jest nadal wystarczający i szukać atencji na boku - ale tutaj nasza (mężczyzn mężów) w tym rola, żeby być na tyle atrakcyjnym partnerem, żeby się pani takich prób nie zachciewało. Ja w każdym razie takich prób od kobiety nie chcę, bo psuje mi to życie i każdy jego aspekt. Zjawisko tego babskiego kryzysu jest zresztą powszechne chyba, bo jeden trochę ode mnie starszy biznesowy partner (kasiasty, sam inteligenty i fajny, ale trochę mało zadbany jak na swoje możliwości, ma całkiem atrakcyjną i bardzo fit żonę, która ma bardzo dobre genetyczne warunki, co widać) wspominał mi, że "około 40-ki wszystkim kobietom odbija". Na marginesie polecam tutaj innym stary wartościowy forumowy temat o kryzysie wieku średniego - wspomina się tam, że nie ma czegoś takiego u mężczyzn, ale jest to tylko związane z utratą zdolności reprodukcyjnych przez stałą partnerkę (to one się starzeją i mają kryzys, nie my). W każdym razie ja trzymam szczególnie kciuki szczególnie za wszystkich tych mężów pań 35+.
  13. Opiszę na swoim przykładzie. Przyczyny nieżarciowe i niefizyczne przytycia: - brak zainteresowania tym, ile kalorii ma dane żarcie - nie widziałem zależności pomiędzy dobrym wyglądem a: dobrym samopoczyciem, sukcesami zawodowymi, biznesami, - nie wiedziałem, że dla swojej żony roztyty staję się tak nieatrakcyjny, - zajdanie stresu, - szukanie uczucia przyjemności na skróty: upiję się to bedzie kolorowo, obejrzę coś na kompie i wpieprzę czekoladę to odpocznę - w późniejszym etapie - spirala zjebania: jestem gruby, boli mnie jednak to, to żeby poprawić sobie ad hoc humor wpierdolę coś słodkiego Przyczyny żarciowe przytycia: - słodycze i chipsy na przemian - za dużo każdego rodzaju jedzenia, - za mało warzyw i niekalorycznego, ale wypełniającego jedzenia Przyczyny fizyczne przytycia: - brak ruchu. "Proste jak pierdolenie" - jak to niektórzy mawiają. Jestem obecnie daleko od Polski i widzę tutaj: nieruchliwych grubasów w trybie all inclusive, roztytych meżczyzn, znudzone żony z wytatuowanymi skropionami na łopatce, tyjące dzieci, bezmyślną konsumpcję, coraz większy rozstrzał pomiędzy ludźmi zadbanymi i zapuszczonymi (coraz mniej tych tzw. normalnych). Wczoraj widziałem rodzinę grubasów (Anglicy): kobieta i mężczyźna otyli, córka w wieku lat 12-18 (nie da się powiedzieć z uwagi na tuszę). Zamówili (każde z nich) słodki, czekoladowo-waflowy deser, w oczekiwaniu na niego palili papierosy. Ludzie niszczą siebie i zabijają swoje dziecko. Myślałem o tym facecie i wydaje mi się, że: on wie, że się zjebał, że seksu od lat nie uświadczył, że jest nikim dla innych i dla samego siebie, ze krzywdzi - nie tylko nieludzko ale i w spoób dla żadnego stworzenia niepojety -własne dziecko. Ona tego nie może znieść i cierpi, ale może już tylko doraźnie uśmierzać ten ból: papierosem (skok zadowolenia po zażyciu narkotyku) i słodyczami (w sumie ten sam efekt). Uważajcie na siebie chłopaki.
  14. Panowie, użytkownicy (ci prawdziwi, którzy mają swoje życie, dokonania, przemyślenia, chęć nabywania i dawania wiedzy - "you know, who you are!" że polecę tekstem z podziękowaniami z inlay'ów kaset i płyt z czasów mojej młodości, Taka moja mała obserwacja: wydaje mi się, że szkoda waszego czasu i energii na rozpychanie tego grajdołka, żeby się więcej śmieci w nim pomieściło. Kolejne nowe konta nowych użytkowników, z których każdy zarzuca temat o romansach, mężatkach i w innych tematach śmieci, byleby się tylko wtrącić coś o romansach z mężatkami (low quality bait - dzięki @Clarence Boddicker ). Ktoś tutaj wie, że temat jest nośny i antagonizujący, wiec sobie robi jaja i dolewa oliwy do ognia. Ja tam ignoruję tych użytkowników i ich zaczepki i widzę, że co poniektórzy tutaj, nieudolnie prowokowani też przestali karmić tych, którzy mają za dużo czasu i (złej) energii. Powtórzę się: im więcej takich tematów, tym trudniej znaleźć wartościowe wpisy. Może już czas na jakąś akcję moderacji?
  15. EDIT: @teddy1 widzę, że niemal równocześnie napisaliśmy posty ze zbieżnymi obserwacjami i wnioskami. Może to dla innych będzie potwierdzeniem zasadności pewnych obeserwacji i istniejących prawidłowości.
  16. Myślę, że użyłeś całkiem akuratnego określenia. W związku - zwłaszcza długoletnim z dziećmi, rutyną dnia codziennego, nieświeżym oddechem z rana, początkowym brakiem kasy, urwanym tłumikiem w drodze na zakupy, kiedy macie mało i wybór jest pomiędzy naprawą samochodu a kupnem odkurzacza - trzeba jednak dbać o siebie i o innych szczególnie. Zrobiłeś (zrobiliście) kiedyś na sobie dobre pierwsze wrażenie i było ono na tyle dobre, że pobraliście się, są dzieci itd. Po latach jednak z tego impulsu niewiele zostaje - mężczyźnie niekoniecznie to musi przeszkadzać, ale kobiecie chyba już bardzo. Nie mogę się wypowiadać o jakiś regułach, bo jest to moje pierwsze i jedyne małżeństwo a doświadczenia z poprzednich, tych nawet kiluletnich związków z poprzednimi dziewczynami na niewiele mi się w małżeństwie przydały. W każdym razie: tak, uważam, że muszę być na tyle atrakcyjny, żeby żona nie miała tej swojej babskiej potrzeby dla szukania alternatywy. Ale nie nazwałbym tego byciem "bawidamkiem". Jeżeli będę atrakcyjnie wyglądał, miał kasę i możliwość atrakcyjnego życia na tzw wyższej stopie (brak troski o codzienne potrzeby czy wydatki w ramach domowo-rodzinnego budżetu, dobre ciuchy, atrakcyjne wyjazdy, aktywne weekendy w Polsce, citybreak'i itd.) - to znaczy, że to JA się dobrze czuję, JA jestem atrakcyjny (widzę tu synergię), JA mam fajne życie. Żona chce w takim życiu, ze mną uczestniczyć sama z siebie. To nie jest świat i układ stworzony dla niej i pod nią - to jest mój świat, w którym ona się odnajduje i którego nie chce opuścić. W każdym razie póki co tak to działa - mam jeszcze wiele lat do sprawdzenia czy skutecznie. "Przekonać" to złe określenie. W takich sprawach, zwłaszcza z nią (czyli kobietą) nie używa się argumentów racjonalnych. Raczej obecnie jest tak, że ona nie ma potrzeby szukania sobie atrakcji na zewnatrz i trochę się zestrachała konsekwencji tego, co odpierdoliła. Ad 1. Oczywiście, tutaj musisz teoretyzować, ale przecież w małżeństwie, z dziećmi itd., nie byłeś, więc z konieczności wiedzę masz książkową, także żadnego obrażania się. Jeśli tylko coś z tej teorii pomoże Ci potem w praktyce, to wszyscy, w tym ja, bedziemy szczęśliwi. Popełniłem mnóstwo błędów właśnie z braku tej teorii i musiałem odbyć przykre kursy doszkalające metodą per rectum. Ad. 2. Tak, popełniłem błędy - nie byłem najlepszą wersją siebie, najlepszym "ja" na którego mnie stać. Lenistwo, apodyktyczność, zaniedbanie, przykry charakter, małostkowość. Nie zwracałem uwagi na spadek swojej atrakcyjności, wiedzy teoretycznej nie miałem - no to się doczekałem. Teraz się nadal uczę, codziennie. Ostatnio miałem sytuację niebezpieczną dla dzieci (ot, taki losowy wypadek w wodzie, ostatecznie tylko strata materialna i dużo strachu). Mimo, że była tam też żona i ona pokpiła pewną sprawę, to ja winię siebie - bo to ja powinienem pewne rzeczy przewidzieć. Ogólnie, po nabyciu wiedzy o charakterze kobiet i dość ograniczonym zaufaniu do nich - wzrasta samoświadomość i samoodpowiedzialność. Wymagaj od siebie, to się nie rozczarujesz, a w każdym razie nie rozczarujesz mniej, niż gdybyś liczył na żonę. Ale, żeby nie było tak minorowo - małżeństwo polecam. Bardzo fajna sprawa - stała kobieta pod ręką (tudzież w innych okolicach ciała), dzieciaki, dopełnienie życia, jakaś baza, punkt odniesienia, jaskinia. Co do seksu, to zreszą ja w ogóle lubię intymność, uczucie, także nawet łóżkowo jest mi pisana dłuższa relacja. W ogóle mam takie przemyślenie, ze gdyby mężczyźni znali te wszystkie możliwe okropieństwa małżeńskie (które zdarzją się, nie ma co ukrywać), to nikt by się nie żenił i tych dzieciaczków by prawie nie było. Ten haj hormonalny to strasznie cwana pułapka jest i ma to wielki sens. Według mnie problemem w małżeństwie nie jest jednak haj, seks, natura kobiet (bo to jest, było i będzie i jest konieczne dla prokreacji) ale błędne myślenie mężczyzny, że skoro jest już dobrze, to bez dalszych działań mężczyzny dobrze będzie zawsze. Konkluzja: żenić się, ale po ślubie nad sobą pracować oraz nie osiadać na laurach.
  17. Popieram. W dodatku na ten piedestał sami (mężczyżni) żeśmy je tam wepchali, a rzesze wielbicieli internetowych tworzą kordon bezpieczeństwa. Nie wiem, czy ten tekst cytowany naprawdę to napisała kobieta, ale nie jest to ważne - brzmi to właśnie tak, jak kobieta mogłaby napisać. Brutalne, ale prawdziwe. Dziś, ("gdy sam jestem dziadkiem" niczym w reklamie Werther's Original) wiem już, że wygląd i forma to zajebiste atuty. Zajebiste bo proste, bezdyskusyjne, nie podlegające polemice. Bez odbudowania naszej fizyczności jako mężczyźni nie ugramy za wiele. Język ciała i fizyczności do kobiet (zwłaszcza, ale nie oszukujmy się, do każdego) przemawiał i przemawia, tylko za często sobie wmawialiśmy, że jest inaczej.
  18. Niestety przyznaję się również do takich postępowań w przeszłości z równie niskich pobudek...
  19. @Klapaucjusz bardzo ciekawe uwagi, zwłaszcza ta z coraz dynamiczniejszą różnicą międzypokoleniową.
  20. Kiepski jestem w te klocki. Wyłumacz mi to powoli, np w miejsce wielokropków wstawiając właściwą treść. 1. Wprowadzają 500+. 2. Ludzie zaczynają grymasić, bo myślą .................. więc mówią Januszowi biznesu: teraz jest 500+ u nas, więc jeśli nie bedziesz płacil więcej, to my .............. bo .................. . 3. Janusz biznesu myśli: mają rację, skurwesyny. Jeśli .................. to ........................ więc podnoszę im pensje o ......................... .
  21. A ilu było, a raczej: czuło się, ze jest się gotowym? W naszym życiu nie ma takiego (uzasadnionego) uczucia pewności. Nie ma sensu na tym bazować. Jak będziesz miał dziecko i masz dwie ręce i rozum, to zepniesz poślady i zapewnisz mu byt. Pamiętaj: kasę zawsze możesz zarobić, a czasu nigdy nie cofniesz (innymi słowy: młody zarobić może, a stary nie odmłodnieje). Znając te dwie prawidłowości - miej dziecko pókiś młody. W tej dziedzinie mędrkowanie dla ogarniętych jest bez sensu. Od dziecioróbstwa powstrzymać tylko należy (albo życzeniowo myśląc, sami się powinni) menele i patologia.
  22. Kolejna trafna uwaga. Co taki ważki temat dla mężczyzn robi w Rezerwacie, tudzież TYLKO w Rezerwacie? Może chociaż dubelek na męskiej części. A merytorycznie - weźcie no, panowie teoretycy, posłuchajcie tych, którzy dziećmi starszych facetów byli. Nię będę argumentów innych powtarzał, ale jako dzieciak też patrzyłem, ja i moi koledzy, jak na wielkie dziwo na tych zdarzających się starych starych. Zresztą - mówicie, jaki to mężczyzna nie może mieć profitów i bonusów w wieku lat 35+? I dobrze, powiem wam, mówicie! No to zastanówcie się, czy w wielku tych 45-50 lat wolicie być pomiędzy, pardonnez moi! obsranymi pieluchami czy w najlepszym razie odbierać dziecko z przedszkola bądź codzić na wywiadówki w ramach nauczania początkowego - czy też mieć już dorosłe dzieci, załatwioną sprawę biolgicznego następstwa i dzedzictwa i korzystać z pełni samczego życia na dlaszych jego etapach - mężczyzny wolnego, decyzyjnego, silnego ciałem, duchem, zasobami i doświadczeniem. Więcej praktyki panowie bezdzietni kawalerowie albo chociaż szacunku i wsłuchiwania się w głos praktykantów Dziecko w wieku lat około 30 dla mężczyzny to najlepszy wybór.
  23. Przecież wiesz, o co chodzi. Nie prosić kobiety zakochanej, żeby się ładnie ubrała wiedząc z góry, że się ją wystawi do wiatru. Okrucieństwo, którego spodziewałbym się prędzej od kobiety niż od brata samca.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.