Skocz do zawartości

Xellos

Starszy Użytkownik
  • Postów

    282
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Xellos

  1. Ojej, ojej, biedne kobiety i ich wątła kreatywność, tłamszona przez męskie ego i program 500+. P.S. I tak nie zaruchasz, @Rnext nigdy nie pisał takich rzeczy.
  2. Koronnym argumentem kobiet i ich szlachetnych obrońców, padającym po zetknięciu się z tego typu ,,nie do końca pochlebnymi'' treściami na ich temat, jest domniemany przegrywizm i seksualna frustracja autora. Widzę, że spore doświadczenie wynikające z trzech przebytych małżeństw również może zostać wykorzystane przeciwko niemu. Jak chce się uderzyć psa, to kij zawsze się znajdzie. A mógł iść do biblioteki.
  3. Zaiste, piękna gównoburza. Gratuluję wszystkim zaangażowanym użytkownikom. Czyli wszystko było w porządku, dopóki nie wyszło na jaw. Eee, nie. 24 KC, jeżeli już.
  4. @Lalka C - pasztety, kompletne wariatki (desperatki, stalkerki, narcyzki), emocjonalne wampirzyce, agresywne feministki, kłody. B - samotne matki, umiarkowane wariatki (w sensie, że jedno spotkanie na tydzień da się wytrzymać), ostre imprezowiczki, nowoczesne światopoglądowo, brzydzące się rodzeniem i rolą ,,kury domowej''. C - słynne himalajki, prawie całkiem normalne (w sensie, że da się z taką mieszkać), szanujące mężczyzn, z tradycyjnymi rysami światopoglądowymi. Wizualnie możesz to sobie przedstawić jako piramidę. @Claudianne Nie mówię, że nie ma to żadnego znaczenia, ale szczerze mówiąc, to skłaniam się do przekonania, że jakość tamtego seksu (lub jej brak) ma stosunkowo niewielki związek z tym jego bolesnym milczeniem.
  5. Przez pierwsze osiem lat życia. Potem już tylko rośnie.
  6. Mężczyzna, od którego zaczął się ten temat, jakoś nie chce tego robić - a przecież ma okazję. Z czego może to wynikać? Pewnie seks był tak fantastyczny, że wystarczy mu do końca życia. Takie przerzucanie odpowiedzialności na drugą stronę ma raczej niską praktyczną wartość. Bardziej pożyteczne byłoby zastanowienie się, jak druga strona nas oceniła. Ogólnie rzecz biorąc, kobiety dzielimy na trzy główne kategorie - nadające się: a) do związku, b) do ruchania, c) do niczego.
  7. Użyteczności terminu nie mierzy się jego...emocjonalną przełykalnością...tylko zgodnością z rzeczywistością. Zresztą, biorąc pod uwagę...jak by to dyplomatycznie ująć...sporą wagę, którą kobiety przywiązują do swojego wyglądu i seksualnej atrakcyjności...można powiedzieć, że to określenie jest w sumie dosyć łagodne. Jestem pewien, że gdybym wrzucił do internetu ogłoszenie o treści: ,,zbudowałem magiczne Ferrari, wsiądź do niego, rozpędź się porządnie i wpierdol się w ścianę - jeżeli przeżyjesz, to zamienisz się na stałe w super lachona 10/10'', to miałbym większe wzięcie niż wynalazca leku na raka i szczepionki na koronawirusa razem wzięci.
  8. Ech... Myślałem, że przed zagładą ludzkości będą jakieś zadymy i orgie seksualne, wszyscy będą biegać po ulicach i rozwalać/podpalać/gwałcić. Będzie przynajmniej na co popatrzeć albo wziąć udział (dla niektórych byłaby to w sumie niezła okazja). Okazuje się, że wszyscy mają zamiar nakupić sobie konserw i pozakopywać się w ziemiankach albo pozamykać w piwnicach. Nuda! Co za czasy, co za ludzie...nawet porządnie panikować nie potrafią. Jestem zdegustowany zawartością tego tematu.
  9. Sprzedam wiadra. Zainteresowanych proszę o kontakt na priv.
  10. @Mosze Red, w grupie wiekowej 60 plus PiS ma największą przewagę nad pozostałymi partiami (głosuje na nią ponad 50% zaawansowanych wiekowo wyborców). Poza tym urządzenie hekatomby obywatelom może wywołać znaczący spadek poparcia społecznego. To duże ryzyko, zwłaszcza w państwie demokratycznym...zresztą, w totalitarnym też. Niektórzy zaczynają się zastanawiać, czy Xi Jinpingowi uda się przetrwać aktualny kryzys.
  11. Mówienie czegokolwiek o takim czy innym pokoleniu jest ryzykowne. Zazwyczaj wychodzi z tego opis własnego doświadczenia, które z jakiegoś powodu ekstrapolujemy na całą populację. Chciałbym podejść do problemu od strony jednostki, indywidualnej psychiki. Pojawiło się w tym temacie sporo narzekania na rodziców (przede wszystkim ojców), ich bezużyteczność czy wręcz patologię takich czy innych zachowań. Co nam dali nasi ojcowie? Odpowiedź brzmi - życie. Kiedyś myślałem, że to nic nie znaczy, dzisiaj wiem, że tak naprawdę tylko to się liczy. Cała reszta to nieistotne szczegóły. Ojciec jest tym, który sprawił, że pojawiłeś się na tym świecie. Co z tym zrobisz, jak wykorzystasz ten dar - to już twój problem. Takie narzekania, że tata nie nosił na barana, nie było męskich rozmów, w domu była wódka i przemoc - to jest płacz małego dziecka, które chciałoby, żeby tata je w końcu przytulił. Poprowadził za rękę, jak w tej piosence Arki Noego. No cóż, nie zrobił tego. Pewnie już nie zrobi. No i? Można do tego podejść na dwa sposoby - spróbować samodzielnie zapewnić sobie to, czego rodzice nam nie dali...albo wybrać prostszą drogę obwiniania ich i użalania się nad sobą. To ostatnie jest całkiem kuszące, ale z tą opcją wiąże się pewien problem - ryzyko utkwienia w dziecięcym sposobie odczuwania i pojmowania. Gdy byłem dzieckiem, mówiłem jak dziecko, czułem jak dziecko, myślałem jak dziecko. Kiedy zaś stałem się mężem, wyzbyłem się tego, co dziecięce. Jeżeli nienawidzisz swojego ojca, to nie możesz nazywać siebie mężczyzną.
  12. Tak lepiej. Rozwiązanie jest proste - zdecyduj się na coś. Samodzielnie. Rodzinie każ się odwalić. Nie ich związek, nie ich interes.
  13. Widzę w tytule wątku dramatyczne obwieszczenie - katastrofa! Myślę sobie, oho, nie jest dobrze. Wykorzystał i porzucił? Umarł ze starości? Zaglądam do wpisu otwierającego i czuję się jak Różewicz czytający Augustyna. Okazuje się, że wspomniana katastrofa polega na tym, że: Ach! Mama i tata nie lubią mojego chłopaka! Myślałam, że może nie zauważą, że jestem w związku. Ach! Ja sama już nie wiem, czy go kocham, czy nie! Bez porównania również może się taki wydawać. Uff! Bogu niech będą dzięki. Chyba nie dam rady udzielić jakiejś porady. Było jedno czasopismo, do którego zawsze można się było zwrócić z tego rodzaju problemami, ale niestety zamknęli je w 2017.
  14. Dłuższy komentarz specjalizującego się w tematyce wojskowej youtubera. Trochę informacji na temat samego samolotu, trochę na temat perspektyw jego implementacji do systemu polskich sił zbrojnych.
  15. To dwie różne rzeczy. Twój błąd polega na niepotrzebnym łączeniu ich ze sobą. Liczy się tylko to ostatnie. Chodzi o to, żeby pragnąć bez pragnienia. Milioner nie pragnie mieć prywatnego odrzutowca i rezydencji pełnej służących, po prostu je ma. Jeżeli wizualizujesz coś przez pół godziny a przez resztę dnia myślisz: ale fajnie by było mieć to, co se wizualizowałam...efekty będą raczej marne. Dlatego lepiej zwizualizować i zapomnieć. Cały sekret prawa przyciągania to zamiana ,,chcę mieć'' na ,,mam''. Marzenia się nie spełniają, jak słusznie zauważył Vadim Zeland (napisał kilka książek na te tematy, dosyć ciekawe ujęcie problemu, polecam).
  16. Czyli mówisz, że działający Gripen jest lepszy niż nie działający F35? Z tak postawioną tezą nie ośmielę się polemizować.
  17. Mówimy o wojnie obronnej, rozgrywanej na naszym terytorium. Jeżeli mamy robić coś więcej, niż reagować na działania przeciwnika - jakoś przedrzeć się przez jego linie i coś tam istotnego mu rozpiździć...to myślę, że łatwiej nam będzie dolecieć na miejsce akcji samolotem z technologią stealth niż dojść piechotą/dojechać transporterem.
  18. No tak...na tym polega problem z pacyfizmem. Działa tylko wtedy, gdy obejmuje 100% ludzkości. Wystarczy, że jedna jednostka się wyłamie i całą idyllę kończy... Nawet Rosjanie nie pozwoliliby sobie na takie barbarzyństwo. Jestem pewien, że ewentualna inwazja nastąpi w poniedziałek, we wczesnych godzinach porannych.
  19. Można odwrócić to pytanie - co będzie w stanie go skutecznie zachęcić? Myślę, że gdybym miał atakować Szwajcarię, to znając ich podejście do obronności, na wszelki wypadek kazałbym swoim żołnierzom od razu strzelać do wszystkich sprawnych mężczyzn, bez względu na to, czy akurat byliby uzbrojeni, czy też nie. Jest faktem, że gdyby wszyscy ludzie na planecie solidarnie odmówili służby wojskowej, to żadnych wojen już by nie było. Ze względu na pewną ułomność ludzkiej natury jest to raczej niemożliwe, ale to nie znaczy, że pacyfizm jest niesłuszny. Mogę powiedzieć, że jest...trochę niepraktyczny. Przypomina mi się takie opowiadanie science fiction, które kiedyś przeczytałem. Niektóre zwierzęta mają pewien mechanizm przeciwdziałający zabijaniu osobników własnego gatunku - gdy dwa wilki walczą o pozycję samca alfa, jeden może się poddać (przewrócić się na plecy, demonstrując tym swoją bezbronność) i zostanie oszczędzony. Główny bohater opowiadania był naukowcem, który postanowił wprowadzić taki mechanizm w gatunku ludzkim poprzez dodanie jakichś chemikaliów do wody pitnej. W scenie finałowej do jego laboratorium wpada jakiś generał, ale okazuje się, że jest już za późno - naukowiec wykonuje odpowiedni gest i wychodzi. To jest całkiem ciekawa koncepcja. No ale dopóki jej nie wprowadzono, uważam, że powinniśmy (jako państwo) posiadać jakieś instrumenty do zabijania bliźnich. Powinniśmy posiadać armię, chyba nawet trochę bardziej liczną i trochę lepiej finansowaną, niż obecnie. Po prostu nie wydaje mi się słusznym i potrzebnym uczynienie całego narodu jej częścią.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.