Skocz do zawartości

Avanti!

Użytkownik
  • Postów

    226
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Avanti!

  1. Takie czasy - facet może być z wyglądu 7/10 wzrost powyżej 180 cm, w miarę wysportowany i może wcale nie mieć pozytywnych sygnałów od kobiet (z różnych względow), młoda kobieta do 30tki może być przeciętna 5-6/10 mina księżczniki, może nie potrafić nawet się wysławiać, a i tak raczej nie ma opcji, że nie będzie wyrywana
  2. Mi wyszło 75% You are pretty! Prominent Features Good face shape Big forehead Good interocular distance Good nose for face Normal mouth size Chin too small Bad face symmetry Ale to jakaś ściema, bo trzykrotnie porównywałem ze zdjęciem legitymacyjnym kumpla, który jest ode mnie dużo przystojniejszy i on ma 59%
  3. Koledzy dobrze radzą, uciekaj z tej patologii czym prędzej plus terapia, żeby podnieść psyche. Ja jestem od Ciebie starszy (rocznik 79), a jakiś czas temu u mnie próbowala szczęścia kobita 50+ (rocznik 65 zdaje się), fryzjerka w dodatku, ale uciąłem znajomość od razu jak zobaczyłem, że "coś jest na rzeczy".
  4. Nie wiem do końca, ale z tego co zrozumiałem, to oni przed jego wyjazdem na granicę zmienili umową z właścicielem i to ona stała się wynajmującym. To jest typ gościa, który jest w miarę rozgarnięty w swojej działce zawodowej, ale naiwny do kobiet. Np. po rozwodzie przez jakiś czas liczył, że cyt. "żona zrozumie swój błąd i powróci do niego"
  5. Dokładnie, tyle, że ten mój kolega nie miał jakiejś tragicznej sytuacji. Wyleciał z powodu jakiś walk wewnętrznych koterii czy diabli wiedzą co ... Ma dobry zawód i super wieloletnie doświadczenie, ogólnie dobry fachowiec z niego. Rozstał się za porozumieniem stron oficjalnie i dostał list referencyjny, szybko znalazł nową pracę, znalazłby szybciej gdyby nie szpital. W obecnej ma chyba nawet te parę procent więcej niż w poprzedniej i zarabia w ojro. Przypomina mi się jedna z pierwszych audycji Marka o skutkach służenia kobiecie w charakterze trampoliny.
  6. Wiem, że takich tematów jak ten jest na pęczki, ale lepiej chyba powtarzać jedno i to samo w kółko, dzięki czemu niektórym coś się może zakoduje. Sytuacja w zasadzie typowa i nie powinna dziwić. Mój znajomy, rocznik 81, po rozwodzie, jedno dziecko - płaci na nie alimenty. Pochodzi z miasta X - trochę mniejszy ośrodek akademicki, praca jest jak wszędzie teraz, ale perspektywy nie za duże. Po rozwodzie przeniósł się do mojego miasta i mieszkał tu przez kilka lat, miał ciekawą pracę w dobrej firmie, fajne zarobki. Jakiś czas temu poznał na tinderach albo instagramach, już nie pamiętam, pannę ze swojego miasta X, rocznik 1993, 6-7/10 moim zdaniem. Kończyła akurat studia w swoim mieście, no i oczywiście na fali wielkiej miłości przeprowadziła się do mojego kumpla. Kumpel wynajął na ten cel ładną dużą kawalerkę w fajnej okolicy (swoje własnościowe miał w rodzinnym mieście X i je odnajmował, udało mu się je uchronić przed eks-żoną, bo przed rozwodem, było oficjalnie na jego rodziców, a kolega jest jedynakiem), oczywiście za mieszkanie płacił on, pomógł też dziewczynie znaleźć pracę - typowa robota na help desku z językami, czyli kasa 3,5-3,7k na łapę, dla takiej świeżo upieczonej absolwentki bardzo fajna opcja Po pół roku, kolega został oddelegowany na kilka miesięcy za granicę do centrali swojej firmy. Panna została w mieście, co dwa-trzy tygodnie się widywali, przylatywał, do kawalerki z tego co wiem wciąż się dokładał. To się wszystko pięknie i ładnie ciągnęło przez kolejne pół roku, gdy mój kolega został nieoczekiwanie zwolniony z pracy. Trafił też do szpitala z powodu problemów z woreczkiem żółciowym. Całe szczęście udało mu się szybko załatwić nową pracę, w tym samym mieście za granicą, do ktorego został oddelegowany i w którym już od paru miesięcy mieszkał. I jakoś zaczął stawać na nogi. Do kawalerki przestał się przez jakiś czas dokładać bo dwa miesiące był bez pracy, a alimenty tez trzeba płacić. Wraca ostatnio do swojego "gniazdka miłości", a tam zamki wymienione, pancia oczywiście nie wpuściła, wychodzi z bloku, a tu sms, że rzeczy ma spakowane i nowy chłopak odwiezie mu je na lotnisko albo do hotelu, czy gdzie tam sobie życzy. Wcześniej coś przeczuwał, ale nie usłyszał wprost. Po prostu albo ignorowała jego wiadomości, albo odpisywała bardzo zdawkowo. Morał banalny - nie robić za trampolinę. W miarę ładna panna, zwłaszcza pozostawiona na samopoas w większym mieście od razu przycąga hordy amatorów swych wdzięków i prze dalej do celu ku karierze i lepszemu życiu.
  7. U mnie kiedyś zbroja lśniała. Do tego wyniesione z domu przekonanie, że "kobiety nawet kwiatkiem...", traktowałem kobiety jako uduchowione istoty, takie pół-anioły, a szczęście utożsamiałem z miłością. Do tego nieźle sobie w życiu radziłem, byłem tzw. rokującą partią o charakterze typowego beta-providera. Miałem dziewczynę, bardzo ładną, byłem zadurzony po uszy. Nie dopuszczałem jakiejkolwiek krytyki pod jej adresem. Gdy kolega mi powiedział, że w pewien czwartek widział ją w klubie z jakimś gościem, podczas gdy ja byłem w delegacji i mówi do mnie: "ty, ona się na 100% puszcza", to dostał ode mnie przysłowiowego liścia, bo jak to moja niunia. Potem na jakimś wyjeździe ze znajomymi (tak, pozwalałem, bo "zaufanie") poznała "tylko kolegę" - typ sportowca zresztą po AWF-ie zdaje się, rajdowiec samochodowy, wysoki, przystojny, bardzo towarzyski, wianuszek dziewczyn wokół. Utrzymywała z nim kontakt i była bardzo tym rozemocjonowana - a gdy mi zaczęło zapalać się czerwone światło i próbowałem interweniować, to było, że "jestem dziecinny, nieodpowiedzialny, nie nadaję się do związku, nie wiem co to zaufanie, to tylko kolega jest no co ty, też możesz mieć koleżanki". Aż kiedyś doznałem jakiegoś olśnienia dzięki ... GOFROM. Otóż, w poniedziałek miałem wyjechać służbowo na tydzień za granicę, chciałem jakoś mojej myszcze wynagrodzić nieobecność - było kino, pizza, potem jeszcze narobiłem całą masę gofrów w gofrownicy Gdy dzwoniłem do niej z zagranicy to oczywiście była zapracowana, stęskniona etc. Wracam, a tu sąsiadka mnie bierze na bok: "Panie, jak pana nie było to całą noc jakiś chłop w pana mieszkaniu siedział z tą pana lafiryndą" (cytat). No to ja do niej z wyrzutami, a ona: "narobiłeś tych gofrów, ktoś to musiał zjeść, zaprosiłam, go przecież to mój kolega ... co nie ufasz mi"... Nie zerwałem, ale coś we mnie się ruszyło, zacząłem spotykać się z inną koleżanką, i tak się przypadkowo złożyło, że zbiegło się to ze znalezieniem przez tego "kolegę" nowej zabawki, a moja eks poszła w odstawkę. Wtedy zaczęła mi robić wyrzuty, że "czuję, żę ją zdradzam". Wtedy zerwałem To było długo zanim odkryłem forum, mimo zdecydowanych ruchów wtedy jeszcze i tak trochę błądziłem przez dłuższy czas.
  8. Generalnie mam 110% procent pewności, że ten chad w moim mieszkaniu nie tylko jadł gofry z moją eks. 2-3 lata po tym temacie, miałem takiego kumpla, z którym razem chodziliśmy na karate do jednej sekcji i zostalem zaproszony na domówkę. Okazało się, że ten rajdowiec to jego jakiś znajomy i też tam był. Nie rozmawiałem z nim, ale była kulturka. W pewnym momencie ten typ - miał już ostro w czubie - i podchodzi do mnie z tekstem: "ty staaary, ja nie wiedziałem, że ty taki spoko gościu jesteś, tyyy przepraszam cię, naprawdę, napij się ze mną"
  9. Też jestem z charakteru typowy beciak. Taki co ogarnie, prawie zawsze znajdzie wyjście z krytycznej sytuacji, daje sobie ogólnie radę. Musiałem ostro sobie poprzestawiać w łepetynie, żeby nie dać się wiecznie dymać bez wazeliny. Myślę, że w takiej sytuacji są dwa wyjścia : a) tak jak radzą Ci koledzy - chirurgicznie odcinać taki brak szacunku wobec Ciebie. Rozumiem, że będąc betą i ucząc się dopiero być alfą dla swojej kobiety może być ciężko, a może i za późno już dla tych relacji więc b) znaleźć koleżankę - ja miałem bardzo podobnie jak Ty, też był "kolega" - typowy chad, motocyklista, rajdowiec samochodowy, bardzo aktywny życiowo, przystojny, wyższy ode mnie o 15 cm (miał 195 cm), mega-towarzyski, uwielbiany przez kobiety. Zawsze jak próbowałem oponować to było - "nie ufasz mi, ograniczasz mnie, tą drogą nigdzie nie zajdziemy, ja Tobie nie bronie miec koleżanek". U mnie już doszło do tego, że jak wyjeżdzałem w delegację to wiem, że ten jej "przyjaciel" był u mnie na mieszkaniu, " bo narobiłem w niedzielę przed wyjazdem za dużo gofrów i ktoś to musi zjeść" - czaisz motyw - "chad brał ją jak chciał na moim łóżku, a ona jeszcze robiła mi wyrzuty, jak idiocie. Coś we mnie pękło, bo pomimo lśniącej zbroi i "zadurzenia" w niej głupi przecież nie jestem.. Napatoczyła się akurat taka koleżanka, której zawsze trochę się podobałem i akurat rozstała się ze swoim, zaczęły się wspólne wyjścia, spędzanie czasu. Na to moja zaczęła robić mi ostre akcje - "że co ja wyprawiam, nie szanuję jej, spotykam się z inną babą, ona jest pewna, że ją zdradzam". To było akurat wtedy, gdy jej kolega chad, który miał pełno fanek, akurat znalazł sobie chwilowo inną zabawkę. Na co ja powiedziałem jej: "jesteś hipokrytką, najpierw mówisz, że mam znaleźć sobie koleżankę, że się nie ograniczamy, sugerujesz półotwarty związek, a później zachowujesz się jak niedojrzała małolata - zawiodłem się na Tobie". I to ja zerwałem. Oczywiście był płacz, obrabianie mi dupy na boku przez współnymi znajomymi, jaki to skur... ze mnie. Ale mówię: to się nieświadomie zbiegło z olaniem jej przez chada
  10. Rozkwitowi cywilizacji potrzebna jest eksploracja, podbój, odkrycia. Kosmos jak najbardziej, ale również w ograniczonym zakresie eksploracja dna oceanicznego ma sens i jest pożądana.
  11. Dokładnie. Na chwilę obecną mamy postęp technologiczny, ale cywilizacyjny regres. Odcinamy kupony z przeszłości. W sumie mamy możliwości, by zrobić technologiczny krok do przodu, ruszyć w kierunku wykreowania osobliwości technologicznej, ale chyba to celowo jest spowalniane. Niektórzy zbliżeni mentalnie do ONZ-u myślą, że zrównoważony rozwój i ewolucja najlepsze, a tu trzeba rewolucji właśnie jak w XIX wieku. I w sumie nieważne, czy cofniemy się do Nowego Średniowiecza, czy ruszymy w kierunku transhumanizmu i zbudowania fundamentów pod Człowieka 2.0. Wszystko lepsze niż ta degrengolada, w której tkwimy. Wiadomo, rewolucyjne zmiany pociągną za sobą ofiary, ale każda rewolucja wymaga ofiar.
  12. Znam i lubię. A tu dobry polski retrowave
  13. "Black Mirror" rewelacyjny, siedzi mi w głowie od kilku lat. Największe wrażenie zrobił na mnie odcinek "White Christmas" - temat klonowania ludzkiego umysłu i wykorzystywania np. do zarządzania inteligentnym domem. Do tego niesamowicie potraktowany temat relacji damsko-męskich - czysty brutalizm w przedstawianiu zachowań obu stron, nie ma, że kobieta jest ta lepsza, bardziej wrażliwa niż facet. Do tego ten obraz post-kobiety, której przysługują pełne przywileje, facet jej nie odpowiada - zakłada blokadę i nie możesz się z nią komunikować, zgłasza temat władzom - dostajesz blokadę rządową na nią i na dziecko - posiadając wszczepiony implant nie możesz ich widzieć. W "Black Mirror" pokazane są kobiety przepełnione ambicją, które wymagają i stawiają warunki, co zresztą ma miejsce w rzeczywistości, tylko ta jest to jeszcze bardziej jaskrawiej pokazane. Chyba aż w dwóch odcinkach motyw, w którym kobieta posiada dziecko z kim inny niż wydaje się to jej "partnerowi".
  14. Jestem dokładnie tego samego zdania. Mężczyźni z roczników powiedzmy 2005-2010 będą wchodzić w trzydziesty rok swojego życia (czyli mniej więcej okres, w którym mężczyzna teoretycznie zaczyna osiągać lekką stabilizację życiową) w końcówce lat 30tych/ początek 40tych tego stulecia. Zakładająć, że (wskutek niespodziewanych okoliczności typu mega-kryzys, globalna wojna czy katastrofy klimatyczne) ludzkość nie zafunduje sobie Nowego Średniowiecza, wpływ nauk cybernetycznych i pokrewnych (nanotechnologia, sztuczna inteligencja, inżynieria biomedyczna etc.) będzie niewspółmiernie wyższy niż na chwilę obecną. Myślę, że młodzi w tamtych czasach będą patrzeć na czasy, w któych żyjemy teraz, tak jak my patrzymy obecnie na epokę Edwarda Gierka. Z jednej strony będzie bardzo dużo plusów i ułatwień : może zostać wyeliminowana część chorób i przypadłości jakie znamy (np. krótkowzroczność etc.), człowiek będzie miał lepszą pamięć, powiększy się wydolność organizmu i zdolności poznawcze (implanty biotoniczne, cywilne wersje egzoszkieletu etc.), może nawet ludzie będą dłużej żyć, ale z drugiej strony ludzie będą dużo bardziej zanużeni w Virtual Reality. Pomijając już aspekt ekonomiczny (typu gwarantowany dochód podstawowy etc.), gdy duża część czynności wykonywanych obecnie przez człowieka zostanie poddana automatyzacji, dużo zawodów, które teraz znamy zniknie. Być może ludzie będą pracowali projektowo, a niestabilność będzie jedyną pewną rzeczą. Do tego dojdzie też poczucie sensu życia w zmieniającym się w astronomicznym tempie świecie. Nasze pokolenia miały jakieś tam wyznaczniki - skończyć szkołę, zdobyć zawód, zrobić studia, znaleźć pracę, awansować etc. Część życia społecznego może zostać przeniesiona do wirtualnych symulacji. W sumie z mojej perspektywy nie zazdroszczę, z drugiej strony, ludzie, którzy teraz mają po kilka lat, tak naprawdę nie znają "naszego świata" i dla nich życie w nieustannych zmianach będzie czymś naturalnym. Na podobnej analogii dla mojego dziadka było straszne, że nie mam pracy gwarantowanej jak on w PRL-u i muszę pracować dla kapitalisty.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.