Skocz do zawartości

Avanti!

Użytkownik
  • Postów

    226
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Avanti!

  1. @Adolfmnie to naprawdę dużo nerwow kosztowało, ale teraz wiem, że nie warto starać się przemawiać niektórym do rozsądku, bo to i tak nic nie pomoże. Zawsze kobiety z rodziny przekręcą to na swoje. Bardziej warto przekonywać samego zainteresowanego, ale też delikatnie i też nie zawsze. Czasem można sobie narobić wrogów. Moja częściowa banicja trwa do dziś. Oczywiście nagle zrobiłem się dobry i kochany, gdy trzeba było pomóc w połowie tego roku w pewnym ważnym temacie. Zauważyłem, że rodzince ogólnie ciężko się przyzwyczaić do tego, że od dobrych paru lat ostro (sorry za wyrażenie) "trzymam ramę" i nie jestem już tym avanti-frajerem-dobrym-chłopcem-do-bicia co w młodzieńczych latach, toteż co jakiś czas spływa na mnie fala shit-testów
  2. Z treśćmi uderzającymi w matrix jest w tych czasach trochę jak z "krytyką jedynej słuzsznej władzy" w epoce stalinowskiej. Twoje otoczenie tylko wyczuje, że "kumasz na czym ten świat polega", to od razu zaczyna być do Ciebie wrogie, jak wobec "zaplutego karła reakcji" Dlatego trzeba umiejętnie szafować wiedzą, jeśli wiadomo, że można sobie na to pozwolić to czemu nie, jednak na wszelkich rodzinnych imprezach z autopsji odradzam. Ja miałem niemalże identyczną sytuację jak @Adolfw pierwszy dzień świąt dwa lata temu i po tej akcji przez kolejny rok nie pojawiałem się w domu. Moja siostra stryjeczna, typowa insta-księżniczka z bąbelkiem (zapłodnionym, a jakże inaczej, przez badboya), od kilku lat w "związku sakramentalnym" z pewnym lekarzem. On otoczył opieką ją i bąbelka, wrzucił kupe szmalu (na moje ok. 200k) w jej podupadajacy interes, który dzięki zastrzykowi gotówki zaczął prosperować (oczywiście ona przedstawia to tak, że to wszystko jest jej zasługa), a ona traktuje go jak szmatę i przy rodzinnym światecznym stole naśmiewała się z niego, że taki ciapowaty głupiutki etc. Kuzynka oczywiście wstawia zdjecia na instagrama w stroju kurtyzany i zbiera setki lajków. Dodatkowo zdenerował mnie fakt, ze bąbelek, którego ten facet wychowuje i na niego łoży zwracał się przy całej rodzinie do niego niby w żartach per: "ty łajzo, ty dupku", a ciocie się zaśmiewały, że to niby takie słodkie. Nie wytrzymałem i powiedziałem, że powinna Bogu na kolanach dziękować za takiego faceta, i żeby nie nazywawała go idiotą, bo to lekarz ze specjalizacją i wieloletnią praktyką i ratuje ludzkie życia, a ona ledwo po zaocznym gównokierunku. Skutek był taki, że panna mnie opluła, kobiety z rodziny naskoczyły na mnie, że "ja nie mam stałej kobiety, zazdroszczę innym szczęścia i chcę rozbić małżeństwo" (autentyk). Do akcji wkroczył mój ojciec wyzywając mnie od debili, ośmieszając i mowiąc: "nie podoba Ci się to wynocha". Myślał, że ja nie zareaguję, bo auto zostawiłem u siebie, kilkaset kilometrów od miejsca "rodzinnego" gniazda, był pierwszy dzień świąt popołudnie, a ja za tel. do starego kumpla z podstawówki (stary kawaler) i zdążył mnie jeszcze podwieźć do miasta obok, bo udało się ogarnać nocnego flixbusa. Poniżany samiec, mąż mojej kuzynki nie odezwał się ani słowem.
  3. Mieszkałem przez kilka lat w Warszawie i mam podobne wrażenia jak niektórzy z Braci. Z mojego punktu widzenia Warszawa jest pełna dziewcząt ze ściany wschodniej (Lubelskie, Podlasie etc.), ale też np. z Łódzkiego, które wręcz proszą, by się nimi zaopiekować. Zaznaczę, że w okresie gdy mieszkałem w Stolicy wyglądałem gorzej niż teraz (nie trenowałem, ważyłem kilkanaście kilo więcej, ostatnio spotkałem się z kumplem z warszawskich czasów to mówi, że teraz wyglądam dużo korzystniej i młodziej, chociaż ogólnie też tragedii nie było: z grubsza dbałem o siebie), a pare razy zdarzyło mi się spotkać wręcz z natarczywym zainteresowaniem. Również zauważyłem te wpatrzone, "utęsknione męskiego ramienia" oczęta dziewcząt w miejscach publicznych (metro, wukadka, empiki, pizzerie etc.). Obecnie jestem na etapie, że moje zainteresowanie zarówno seksem jak i tzw. "relacjami romantycznymi" spadło na łeb na szyję, ale np. w Trójmieście to nie za bardzo zazdroszczę samcom w fazie godowej: mogę się mylić, ale dużo więcej tutaj takich typowych "silnych nowoczesnych współczesnych obywatelek świata" i panie zdecydowanie noszą nosy w górze. Z drugiej strony też sporo wszelakiej maści cudzoziemskich niewiast więc być może tragedii też nie ma. Nie wiem, nie próbowałem. Podobne obserwacje mam z Wrocławia. Nie chcę, żeby wyglądało to jak "podlizywanie się", ale w ramach małego offtopu muszę powiedizeć, że zdecydowanie byłem pod wrażeniem zwyczajnych mieszkańców Warszawy z dziada pradziada - mówimy tu o populacji męskiej. Zwyczajnie pomocni, gościnni, bardzo kochają swoje miasto i jeśli jesteś zainteresowany, żeby poznać je z innej strony niż ścisłe centrum to chętnie rekomendują różne fajne miejsca w tym historyczne.
  4. Moim zdaniem w ogóle nie ma co pochylać się nad takimi żenującymi artykułami. Ta niewiasta z pretensjami niech idzie do europosłanki Spurek nie do nas. Sorry, ale mamy równouprawnienie, nie zamierzam stosować wobec kobiety przemocy ekonomicznej wymagając od niej, by jadła na mój koszt i odbierać jej niezależności, każdy płaci za siebie. Z jednej strony - kobieta nowoczesna, kariera i edukacja na pierwszym miejscu, a z drugiej wręcz wymagają, by traktować je z tymi samymi przywilejami jak nasi dziadkowie nasze babcie, czyli to całe przepuszczanie w drzwiach, skakanie etc. Nie ma opcji. Mnie śmieszy jak to właśnie te wszystkie "nowoczesne kobiety" uważają wręcz, że należy im się galanteria z mojej strony, pomimo, że mnie obecnie żadne bliskie erotyczne i nieerotyczne relacje z żadną kobietą nie interesują. Przejawia się to np. w zatrzymywaniu się w drzwiach i czekaniu, aż ja otworzę, wchodzeniu do windy we dwójkę i czekaniu aż nacisnę guzik, oczekiwaniu, że będę niósł ciężkie rzeczy
  5. Dziękuję za przypomnienie tej jakże cudownej grupy Ja właśnie też w obliczu śmiałych płynących zza ściany wokalnych deklaracji z uwzględnieniem podawania parametrów głębokości, w ramach międzysąsiedzkich interaktywnych wymian kulturowych postanowiłem sobie urządzić wieczorek z kulturą japońską
  6. Hehehe no właśnie zawsze mnie bawiły argumenty takich ludzi, którzy wręcz mieli pretensje do sąsiądów, że im przeszkadza hałas, bo przecież "oni nie będą się powstrzymywać". No ale przy odrobinie determinacji łatwo takie argumenty obalić w praktyce Zwłaszcza, gdy po upojnych nocnych igraszkach lubią sobie pospać, a tu sąsiad przy goleniu przed pracą slucha na caly regulator "Scapegoat"Fear Factory No przecież ja też zarabiam, wygrywam życie, stać mnie na dobre glośniki, co to za somsiady co im przeszkadza jak sobie słucham poza ciszna nocną. Niech sobie uszy zatkają przegrywy jedne (ostatnie dwa zdania irocznine, jakby ktoś chciał się przyczepić)
  7. Ja ogólnie miałem podobny przypadek do omawianego w temacie. Nie chcę tutaj nikogo krytykować, ale całkowicie do mnie nie przemawia postawa na zasadzie: "jestem królem życia, włożylem tysiące godzin w treningi i samodoskonalenie i nikt nie może mi zabronić ostrego ruchania". Też włożyłem tysiące godzin w treningi i w walkę z otyłością, a lata w edukację, ale nie wyobrażam sobie sytuacji, że uprawiam seks z dziewuchą, ona sie drże w niebogłosy, obok cienkie ściany i cały blok słyszy..."a niech słyszą jakie mam ostre ruchanie".inna sprawa, że w okolicach 35 roku życia (mam 40) zacząłem się powoli seksualnie wyciszać i obecnie seks praktycznie mnie nie interesuje, o wiele bardziej pochłaniają mnie moje "zajawki". Cztery lata temu miałem niemalże identyczną sytuację do tej opisywanej w wątku. Byłem jeszcze na swoim starym mieszkaniu (blok z wielkiem płyty, wszystko słychać, na każdym piętrze kilkanaście mieszkań, coś a la "mrówkowiec"). W okolicach października mieszkanie obok zaczeła wynajmować młoda para (w sensie para dwudziestokilkulatków w wieku około studenckim, a nie młode małzeństwo ;). U mnie wtedy w pracy był gorący okres, pracowaliśmy nad bardzo ważnym projektem, do którego jeszcze dołączone zostały osoby z innych stref czasowych tak więc normą było przychodzenie do pracy na 9-tą i wychodzenie pomiędzy 19-21. Zdarzało się i później. No i jakoś po paru dniach od wprowadzenia się przez tą parę wracam późnym wieczorem do domu, a tu krzyki jęki nawoływania non-stop przez 3 godziny. Myślę sobie - dobra, młodzi nie ma co, a i tak mam zawsze włączoną muzę w mieszkaniu albo audiobooka jak się relaksuję. Ale i tak krzyki się przebijają. I tak przed dwa tygodnie non-stop. Spoyktam sąsiadów - starsze małżenśtwo (ta para mieszkała między nami) - sympatyczni ludzie, bawili dwójkę wnucząt. Właśnie ten pan próbował dyskretnie zwrócić uwagę, że budzą po nocach im wnuki, gdy u nich nocują, to ten młody chłopak próbowal wręczyć im zatyczki do uszu. Tydzień później wracam z delegacji w piatek póżnym wieczorem zrąbany, dwa dni prezentacji i dogrywania projektu, do tego spóźnił się samolot. Kładę się do łóżka,a tu "taaak...taaak...szybicieeej...głebiej...ahhh" i podobna aria Tak sobie myślę - : owszem mają prawo do fajnej zabawy, ale dlaczego ja, który mieszkam w nieobciążonym kupionym za własny hajs mieszkaniu nie mam mieć prawa do relaksu po ciężkiej robocie ??? Coś tu jest nie tak! I w ten sposób postanwoiłem zwalczać ogień ogniem Wieczorem w sobotę słyszę, że aria koło 20-tej znów się zaczyna. No to myślę sobie: czas przypomniec sobie muzykę młodości, są takie fajne kapele jak Napalm Death, Obituary, Cannibal Corpse, Fear Factory i wiele innych. Odpalam bardzo głośno sentymentalnego mixa "kapel z dawnych lat" (wiem, ze nie ok, bo sąsiedzi też słyszeli, ale jak mówię : postanowiłem wypalać ogień ogniem). Półtora godziny growla. Potem cisza zero wrzasków i tak do rana błogi spokój. Na drugi dzień znow próbują, to ja sobie zapuszczam album "Utopia Banished" Napalm Death i tak kilka dni pod rząd. Efekt był taki, że to oni zaczęli pukać do moich drzwi więc wręczylęm im zatyczki do uszy. Historia jak najbardziej nie zmyślona i nie przekoloryzowana. Po prostu czasem ktoś trafi na bardziej zdeterminowanego od siebie. I nie chodziło tu o zawiść, w tym czasie byłem w czymś pomiędzy fwb, a ltr i miałem w miarę regularny seks. Kwestia granicy kiedy czyjaś wolność narusza wolność kogoś innego.
  8. Ja swego czasu trenowałem przez siedem lat aikido, dało mi to na pewno wtedy dobrą formę i niezły wygląd, do powrotu, których obecnie dążę. Paradoksalnie dało mi to też większą pewność siebie na tzw. "ulicy". W aikido trenujesz walkę z przeciwnikiem uzbrojonym w sprzęt, walkę z dwoma napastnikami etc., chociaż wielu podważa jego wartość "bojową". Podczas mojego zaangażowania w tą sztukę walki, często słyszalem : "zostaw to smieszne aikido, zapisz się na kick boxing albo krav magę", tylko, że ci znajomi pokręcili się po kilka miesięcy w jednej sekcji, potem poszli do drugiej, a w końcu zostawiali to wszystko gdzieś. Mnie znajomość aikido przynajmniej dwa razy uratowała przed poważniejszym łomotem, tak więc byłbym ostrożny z wyrażeniami typu "śmieszne karate, śmieszne jujitsu". Kolega od 12 lat trenuje karate shotokan, które samo w sobie nie jest full contact, a z pewnością niejeden chciałby być takim kozakiem jak on i wyglądać tak jak on. Ważne jest znaleźć sztukę walki, w której to Ty się odnajdziesz i dążyć do perfekcji, chociaż nie oznacza to, że nie można mieszać stylów. Ja właśnie poważnie zastanawiam się nad powrotem na sekcję tego "śmiesznego aikido"
  9. Wybacz, ale to i tak nie jest źle. Może to brzmi niedorzecznie, ale znam osobiście gościa, który poszedł stracić dziewictwo w wieku 32 lat do divy, a diva nie dość, że mu nie dała, okantowała na kasę, to jeszcze obśmiała. W ostatniej chwili odratował go ojciec bo się chłopak ciął. Potem długie miesiące w psychiatryku. Po latach sprawdziłem co u niego i całe szczęście zdaje się odnalazł - jest w jakiejś protestanckiej denominacji, udziela się jako wolontariusz, pomaga ludziom, wygląda na zadowolonego.
  10. W sumie mnie nie interesuje z kim one ten tego. Podejrzewam, że w przypadku niektórych atencja, sława, uwielbienie jest zamiennikiem intymnych relacji z drugim człowiekiem, inna część zaś pewnie korzysta z wysokich jakościowo samców lub sponsorów, ale nie pokazuje się z nimi publicznie lub z rzadka, by liczba serduszek się zgadzała. Na instagramie to instagramerki, a nie inni ludzie grają pierwsze skrzypce, reszta się nie liczy, smutne czasy, ale takie czasy nic się nie poradzi. Mój śp. dziadek powiedział przed dekadą mądrą wg mnie rzecz: im więcej golizny wokół tym mniej prawdziwej namiętności między ludźmi.
  11. Wraccając do tematu - co do wzrostu to wg mnie kwestia postrzegania wzrostu u mężczyzny zmienia się latami, ja jestem rocznik 1979 r. , 180cm wzrostu w podstawówce byłem jedny z najwyższych chłopaków w klasie, podobnie liceum i studia. Teraz porównując siebie do tych młodszych roczników to jestem dość przeciętny lub nawet niski (usłyszałem raz od pani ekspedientki, że 180cm to niski wzrost ), ja obecnie nie jestem zainteresowany funkcjonowaniem na rynku matrymonialnym, ale patrząc na kolegów zainteresowanych relacjami widzę, że jednak wzrost ma dużo większe znaczenie niż te 15 lat temu. Z drugiej strony wzrost to też jedna z wymówek, bo mam dwóch o kilkanaście lat młodszych kuzynów wzrost 184-187 każdy trenuje na siłce, z twarzy dużo lepiej ode mnie, a mówią, że jakoś im wzrost nie pomaga, więc bywa różnie. Z drugiej strony w zeszłym miesiącu czekalem w pewnym miejscu w piątkowe popołudnie na pociąg i w tym samym lokalu siedziały jakieś rozzuchwalone i podpite studentki i bezczelnie dość glosno oceniały facetów, którzy byli w tym lokalu. Mi się trafiło 5/10 czyli jak na starego zaskrzypiałego 40-letniego dziada całkiem nieżle
  12. Zgadza się, pokazują te chady w telewizorni, żeby gawiedź zamiast na istotnych problemach skupiła swoje pragnienia na "byciu takim chadem" albo posiadaniu takowego (w przypadku niewiast), względnie by przyciąc skrzydła i ustawić potulnie w szeregu. Typowe.
  13. Ja od kilku lat praktycznie nie oglądam telewizji, bo szkoda czasu na bezproduktywne pranie mózgu. Mam w domu telewizor z tv boxem, ale jest to mebel, którego z rzadka używam do oglądania youtube`a i cda, a jeszcze rzadziej do grania w ps3. Informacje i wszystko czego potrzebuję znajduję w sieci. Wg mnie telewizja jaką znamy jest już przeżytkiem, pokazują same głupoty i totalne programowanie dla sebixów i karyn.
  14. Potwierdzam, miałem takiego dalszego znajomego, chłopak miał wtedy 28 lat, udało mu sie dostać fajną pracę, dobrze zarabiał, ale starsi zboru czy jak się to u nich nazywa zadecydowali, że będąc singlem w tym wieku i obracając się na co dzień zawodowo wśród różnych kobiet, jest zbyt narażony na "pokusy świata", które mogą sprowadzić na niego śmierć, tak więc by przypadkiem jakaś koleżanka z pracy nie zwiodla go na złą drogę, dostał przydział na świeżo upieczoną maturzystkę 19 lat. której wcześniej na oczy nie widział, bo pochodziła z innej sali królestwa. l nie było gadania. U nich na podobnej zasadzie dostaje się rodzinę z przydziału - wygląda to mniej więcej tak - wstępujesz do nich, czyli teoretycznie nie powinieneś kontaktować się ze swoją dotychczasową rodziną, a przynajmniej ograniczyć kontakty i dostajesz nową rodzinę - czyli nagle jakiś Józef i Halina Pasikonik, których dotychczas widziałeś może dwa razy w życiu zostają nowymi Twoimi dziadkami albo wujostwem, a ich potomstwo Twoim przybranym rodzeństwem i masz nakaz normalnie uczestniczyć w ich życiu rodzinnym. Działa to najczęściej w przypadku, gdy taki delikwent mieszka sam w innym mieście, a jego dotychczasowa rodzina "ze świata" w drugim. Takie rzeczy dzieją się normalnie obok nas i to nie tylko gdzieś "za górami, za lasami" na drugim końcu Polski tylko normalnie zarówno w tych mniejszych miejscowościach, jak i największych metropoliach.
  15. Hipotetycznie program "dziewczyna plus" jest możliwy i wcale nie tak kosztowny jakby się to mogło wydawać... Tak jak Koledzy wyżej pisali - nie ma się co spodziewać po tym programie cudów - wiadomo, że suchoklates 1,65 m nie dostanie stejsi 9/10, tylko kogoś w swoim pułpapie społecznym lub lekko niżej (na podobnej zasadzie jak dostajesz mieszkanie z przydziału gminy, to nie masz co się spodziewać klimatyzowanego apartamentu w centrum miasta), ale program ten miałby przecież na celu nie spełnianie marzeń o księżniczkach, ale pomoc osobnikom matrymonialnie wykluczonym. Nawet jeśli była by tu pewna forma "nakazu państwowego" związku to tylko obejmowałaby osoby, które dobrowolnie by się zarejestrowały w systemie. Na pewno byłyby plusy bo taki osobnik, który normalnie nie miałby się jak spełnić, miałby szanse na znalezienie rodziny i (przynajmniej w teorii) spłodzenie potomka. Jednak ten program ma również wiele wad, i chyba nawet przeważają one nad potencjalnymi zaletami - dziecko urodzone z nakazanego państwowo związku dwóch przegrywów będzie miało większe szanse na słabsze geny, o programowaniu ze strony tego typu rodziców już nie mówiąc. Czyli objęte nakazem państwowym małżeństwo urodzi i wychowa kolejnego kandydata do programu "dziewczyna plus" O wiele więcej potencjalnych zalet w rozładowaniu kwestii napięcia seksualnego i poczucia bliskości u osób samotnych upatruję w rozwoju nowych technologii. Wraz z rozwojem sztucznej inteligencji oraz inżynierii biomedycznej dla osób wykluczonych seksualnie/matrymonialnie będzie można przedstawić o wiele ciekawszy wachlarz ofert - od programu "sex-android plus" poprzez wyłączenie utraty popędu płciowego, po neurointerwencje niwelujące potrzebę bliskości z drugą osobą. Póki co brzmi jak science-fiction, ale ja myślę, że to kwestia 20-30 lat maks.
  16. Avanti!

    Podwyżka.

    Dokładnie. Dobra praca czyli taka z zarobkami powyżej średniej krajowej, fajną atmosferą bez spiny, ciekawymi wyjazdami służbowymi, wypracowaną przez Ciebie latami pozycją na rynku, to materia bardzo delikatna. Łatwo to spie...ć. Dlatego lepiej po cichu rozglądać się za możliwościami monitorować pracuj.pl wysyłać cefałki do firm headhunterskich, być aktywnym na linkedinie (headhunterzy sami wyszukują "perełki") niż robić gwałtowne ruchy. Niedopracowanie tematu mści się bardzo okrutnie. Tak jak piszesz - trzeba skonfrontować swoje "widzimisię" z realiami. Właśnie przy takim niedopracowaniu tematu najczęściej wychodzi temat złośliwości rzeczy martwych - a to rozchorujesz się, a to popsuje Ci się auto, poza tym szukając nowej roboty pod presją czasu rekruterzy doskonale wyczuwają, że jesteś "needy". Automatycznie Twoja wartość spada, nawet jeśli Cię wybiorą. Tutaj gorzej niż z kobietami Mój przykład - pracowałem w firmie praktycznie od ukończenia studiów miałem już pięcioletni staż i spore osiągnięcia - m.in. zainicjowałem i nadzorowałem otwieranie dwóch oddziałów zagranicznych firmy, na dwa kolejne rynki wprowadzałem ofertę produktową praktycznie od podstaw. Miałem poza tym fajne profile na goldenline i linkdinie, i stamtąd wyłuskiwali mnie rekruterzy - pół roku przed rzuceniem papierami miałem, żeby nie skłamać chyba z 8 telefonów w sprawie pracy. To umocniło moją pewność siebie, no jak to przecież jestem taki zajebisty, że biją się o mnie. Bez zweryfikowania faktycznego stanu i możliwości na "dziś" - w kwestii szukania pracy dziś jest zawsze inne niż wczoraj - pożarłem się z zarządem rzuciłem papierami i byłem pewny, że na trzymiesięcznym okresie wypowiedzenia nawet nie będę musiał wysyłać cefałek, bo będą się o mnie bić. Nic takiego nie nastapiło, nikt się nie bił. Odzywalem się do firm, które poprzednio mnie pytały czy jestem zainteresowany pracą - "na chwilę obecną juz kogoś mamy, jak tylko coś będzie oddzwonimy" - w dwóch przypadkach czułem w głosie mega-ironię. Konkurencja też kanałami zostałą "poinformowana", że jestem felerny. Zaczałem szukać pracy na "gwałtu rety" - było czuć, że jestem "needy", i zainteresowani moją kandydaturą byli wyłącznie jacyś janusze prowadzący małe firemki. W rezultacie poszedłem do jednej z nich. Dłuuuugo musiałem odbudowywac pozycję. Jak już odbudowałem i przestałem szukać pracy nagle wtedy rekruterzy znów zaczeli sie do mnie odzywać.... Morał - chcesz wiedzieć i czuć na własnej skórze co to złośliwość rzeczy martwych - odejdź z pracy nie dopracowując perfekcynie wyjścia awaryjnego.
  17. Avanti!

    Podwyżka.

    Tak często jest w przypadku, gdy masz wąsko wyspecjalizowaną branżę produkcyjną i masz na przykład kilku producentów na kraj i w zasadzie wszyscy się znają z targów, z branży, przedstawiciele handlowi jeżdzą po terenie i w ogóle masz stały przepływ informacji i plotek w eterze. U nas właśnie tak było, że jednego wieczora ktoś puścił bąka w Rzeszowie, a drugiego dnia rano już go słyszeli w Świnoujściu (przykład miast przypadkowy). Powiedzmy Marian z firmy X. wysłał cefałkę do firmy XYZ, tam ktoś się wygadał i handlowiec w terenie powiedzmy przy porannej herbatce u wspólnego klienta (tak - takie firmy mają często wspólnych dystrybutorów zwłaszcza "w kraju") mowi: "tej Janusz słuchaj, a Marian Pasikonik z firmy świnkamorska.com robi do nas podchody, po czym Janusz chwyta na słuchawkę i dzwoni do Twojego szefa: "ty, Zdzichu, co to się dzieje u was w świnkach morskich, że ludzie proszą się o robotę w królikach miniaturkach ...ale mówię - każda branża ma inną specyfikę - inaczej wygląda to w IT, inaczej w produkcji wanienek dla dzieci, a jeszcze inaczej w branży samochodowej etc. Ogólnie dobra praca to bardziej delikatna materia niż kobieta - chyba, że masz mega-poszukiwaną specjalizację, gdzie przyjmą Cię nawet jeśli w poprzedniej robocie wyleciałeś na dyscyplinarce za zrobienie kupy prezesowi na biurko (to nie żart, u kumpla w firmie przyjęto super-fachowca o bardzo rzadkiej specjalizacji, mimo, że było o nim powszechnie wiadomo, że bez dwóch małpek na śniadanie roboty nie zaczyna), tutaj brak dopięcia tematu na ostatni guzik przy zwalnianiu/ negocjowaniu podwyżki z ryzykiem utraty pracy/ pogorszenia warunków, atmosfery etc. - MŚCI SIĘ W 99% przypadkach. Przykładem mega-geniuszu jestem ja, gdzie tak "pięknie zakombinowałem", że na początku 2009 r. miałem co miesiąc na koncie razem z premiami te 4k na rękę (przy podstawie 3k na łapę), a pół roku później 2k rękę na ze wszystkim w jakiejś gówno-firemce-krzak ale życie uczy... Kobietę zawsze można wymienić, albo chodzić na divy, a praca 8 h dziennie bez konieczności harówki z fajną atmosferą piechotą też nie chodzi. Co nie znaczy, że nie można walczyć o podwyżkę - można, a nawet trzeba, bo po jakimś czasie pokażesz szefowi, że "nie masz pazura". Pomyśli sobie "ten X. to pracuje u mnie już 5 lat, i nie domaga się o więcej, dobrze mu tu i przytulnie., w sumie fajnie mieć takich pracowników, którzy boją się zmian" - ale trzeba już mieć dograne na 110% wyjście awaryjne - inaczej dupa blada. Tak jak pisałem powyżej - fajnie jest mięc dobrze opracowany profil na Linkedinie (czasem są promocje i można tanio na pare miesiecy wykupić opcję premium, która umozliwia Ci docieranie do potencjalnych pracodawców) - w ten sposób łatwiej jesteś zauważalny w branży - tutaj też mogą paść propozycje z zagranicy.
  18. Avanti!

    Podwyżka.

    Znam temat, niby konkurencja rwie się do podbierania pracowników z branży, ale mniej pozytywnie to wygląda, gdy sam uderzasz do nich z ofertą zatrudnienia (zwłaszcza, gdy nie umieścili oficjalnego ogłoszenia, może zostac to odebrane na zasadzie "to on pierwszy się spytał nas o pracę - może coś w tej firmie X. nie tak mu idzie), dlatego proponowałbym: 1. Dobrze opracowany profil na linkedin - z otagowaniem branży etc. 2. Rozesłanie cv do headhunterów. 3. Odpowiadanie na oferty może nie z samej z branży ale pokrewne. Jak już coś ogarniesz, idziesz do szefa na zasadzie zrobiłem to i to, jestem lojalny, w konkurencji czy gdzieś tam indziej proponują mi tyle i tyle. Szkoda wypuścić dobrą robotę z rąk, ja tak zrobiłem z własnej glupoty 10 lat temu (w sensie rzuciłem papierami i poszedłem do pierwszej lepszej roboty, w nadziei, że w międzyczasie konkurencja zacznie się o mnie bić - nie zaczęła mimo dość sporych skilli, know-how i doświadczenia) i potem kilka kolejnych lat zajęło mi "odkucie się", a kilka kolejnych na wyprzedzenie stanu z powiedzmy 2009 r. Ja zrobiłem klasyczną głupotę - pół roku przed "rzuceniem papierami" dostalem propozycję z pokrewnej branży, byłem na rozmowie, ale, że na początek oferowali mi "tylko" 800 zł. brutto podstawy więcej, a ja chciałem netto - nie podpisałem umowy przedstępnej, a nie wykorzystałem tego faktu, żeby pójść do szefa tłuc się o podwyżkę. Próbowałem później do tej firmy podbijać, gdy już nie pracowałem w swojej działce, ale jak się łatwo domyśleć - bezskutecznie. U mnie to się jeszcze zbiegło trochę z kryzysem, zawsze tak jest, że los lubi kopać po dupie, gdy nie jesteś na 110% dobrze zabezpieczony.
  19. Myślę, że dobrym statusem materialnym i ciekawym życiem -służył w czerwonych beretach jeszcze w PRL-u, potem długo mieszkał poza Polską i zajmował się zawodowo sportami ekstremalnymi, zarabiał na pasji (pilotaż śmigłowców i samolotów) w kilku ciekawych miejscach na ziemi i ogólnie dużo przeżyć (typu spływ Amazonką w Brazylii, wspinaczka w Andach i w Himalajach etc.), do tego bardzo dobra sylwetka, chociaż na twarzy widoczne już "znaki czasu" i "na karku" dwie byłe żony i razem czwórka dzieci, ale do końca nie wiem czym tak naprawdę ją do siebie przekonał. Co do relacji - też dla mnie z biegiem lat ważniejsze stało się takie właśnie poczucie akceptacji, brak wstydu przed sobą... czy nie wiem jak to określić
  20. Można się nie zgadzać, ale dlatego właśnie bardzo szanuję Krzyśka Ibisza czy Jarosława Jakimowicza, za to, że pokazują, że dla mężczyzn 40/50+ bycie januszem z grubym brzuchem i torebką z biedry to nie jedyna droga.
  21. W sumie racja, ciężko jest mieć w głowie jakiś wzorzec wg którego wszystko będzie można sobie wytłumaczyć. Tak jak dla jakiejś 20-latki 30-latek może być już dinozaurem, tak ja na przykład dwa lata temu usłyszałem od pewnej 25-latki, że jak na ówczesne 38 lat za młodo wyglądam, bo"max na 30-tkę, a facet przed 40-tką to powinien mieć już brodę, bruzdy na twarzy, lekko siwiec i mieć ogólnie naznaczone znakiem czasu oblicze" (cokolwiek to wszystko znaczy )
  22. Dzięki, w najbliższym czasie przeprowadzę badania profilaktyczne. Grunt to mieć to pod kontrolą. @Jaśnie Wielmożny - też tak mam, że seks faceta w moim wieku z jakimiś młodymi 18-20 latkami wydaje mi się niesmaczny, chyba faktycznie w moim wieku trochę zmieniłem priorytety. Chociaż jest to sprawa indywidualna, kumpel rocznik 1965, a jego panna rocznik 1992, ale fakt, gość ma biznes nad morzem, ciekawe pasje typu żelgarstwo, paralotniarstwo etc. W sumie coś w sobie mieć musi, że zainteresował taką młodą poznaną na instagramie niewiastę
  23. Kilka razy pisałem mniej więcej o swojej sytuacji. Ogólnie rocznik 1979 r., miałem trochę przejść w życiu, parę lat temu bardzo mocno się spasłem i zaniedbałem, ale mniej więcej 2-3 lata temu zacząłem się ogarniać - zmiana odżywiania (m.in. przeszedłem na wegetarianizm), 4-5 razy tygodniowo siłownia, wznowiłem aktywnie pasję żeglarską, zacząłem też na nowo ogarniać się zawodowo, bardziej dbać o siebie etc., schudłem też w rezultacie 30-35kg, ale w sumie nie o tym: - przed przemianą miałem silny stres (śmierć bliskiej choroby, problemy w pracy, choroba, problemy związku z otyłością), ale ogólnie libido dosyć wysokie - akurat w trakcie wprowadzania zdrowego trybu życia (chyba po zgubieniu pierwszych 15kg) i już po pierwszej fazie wdrażania się w nowe nawyki, bardzo mocno spadły moje potrzeby seksualne - nie impotencja, bo wszystko działa jak trzeba, ale praktycznie przestałem poczuwać pociąg seksualny, a w zasadzie moje potrzeby są znikome, ciężko mi to wytłumaczyć, ale nawet jeśli kobieta mi się podoba wizualnie to nie mam potrzeby wyładowania sie na niej seksualnie, jakos nic we mnie się nie wzburza etc. Bardzo się cieszę z tego stanu i mam nadzieję, że będzie trwał cały czas :), ale co zauważyłem to totalna zmiana gustu co do kobiet: a) kobiety ogólnie jakoś stały się dla mnie bardziej aseksualne b) kiedyś mi się podobały dziewczyny o europejskiej urodzie, wręcz aryjskiej - niebieskie oczy, blondynki lub rude, teraz głównie kręcą mnie Azjatki, rok temu byłem w Mongolii i prawie oszalałem - bolał mnie kark od oglądania się za paniami c) kiedyś mi się podobały młodsze dziewczyny - czyli taki wiek dwadzieścia parę, juz będąc po trzydziestce oglądałem się za studentkami - teraz jeśli już jakaś Europejka mi się spodoba to przeważnie w zbliżonym wieku do mojego 37-42 lvl. Myślicie Panowie, że to normalne, że w ciągu życia gusta co do kobiet mogą się zmienić o 180 stopni? A może ma to jakiś związek z oziębłością seksualną? Pytam z czystej ciekawości.
  24. Jeśli chodzi o brodę - nie jestem jej zwolennikiem, strasznie postarza. Sam na co dzień spotykam wielu brodatych 28-30 latków, którzy wyglądają starzej ode mnie Co do ogarnięcia - miałem podobne refleksje - w okresie półtorej roku schudłem około 30 kilo może nawet więcej, sporo trenowałem, zainwestowałem w fajne ciuchy, fryzurę, zwisałem na drążky przez co m.in. chodziłem bardziej wyprostowany i wizualnie wyższy (brzuch jednak "przydeptuje" i ciągnie w dół), ogólnie też dość młodo wyglądam jak na swój wiek etc. Oczywiście wszystko dla siebie, nie pod panie... ale gdzieś tam bujała się myśl z tyłu głowy " teraz tobędę miał wzięcie" - i w sumie zdziwiłęm się, że na początku zero reakcji, tak więc zacząłem mieć na to totalnie wyje...e zwłaszcza, że jestem w błogosławionym stanie oziębłości seksualnej, i rzadko, ale jednak czasem widze jakieś tam oznaki zainteresowania płci przeciwnej.
  25. No dokładnie, czasem tak jest, że ludzie widzą Twoje zdecydowanie i odpuszczają, lepsze to niż wyczuwają (zwłaszcza kobiety), że masz inne zdanie, ale mówisz to co one chcą słyszeć, żeby się przypodobać. Wtedy mega pogarda.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.