Fajny art. Sam mam akurat asertywność przesuniętą nieco (yhyyy) bardziej w kierunku agresji, więc mało że odbija się to na trudnych do pohamowania, wewnętrznych reakcjach emocjonalnych (naprawdę to dla mnie b. trudne a wszelkie tłumaczenia co najwyżej łagodzą reakcję, ale jej nie anihilują), to in fact, wielu ludzi trzyma się ode mnie z dala. Zwłaszcza w połączeniu z tzw. "niewyparzonym językiem" (ale pracuję nad nim, głównie za sprawą tonizującego wpływu mojej "blondi" {chwała jej za to} łagodząc formę wypowiedzi). A hieny, modliszki i suki to już na pewno trzymają/ły się zawsze poza zasięgiem rażenia. Niestety, dlatego m.in. muszę mieć swego rodzaju bufor w bezpośrednich kontaktach z klientami. W przypadku otwartej niechęci zwłaszcza do jednego, uznałem, że wszelkie z nim kontakty i sprawy będzie prowadził mój wspólnik. Jedynie państwowy aparat nacisku bezkarnie może na mnie pasożytować, więc każdy, jaki by nie był, wywołuje u mnie przynajmniej niechęć.