Skocz do zawartości

Spartan

Starszy Użytkownik
  • Postów

    364
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Spartan

  1. Bynajmniej, myślę, że jest bardzo na temat Przytoczę jeden z moich ulubionych fragmentów filmu "Creed" - jak dla mnie to zdecydowanie więcej niż tylko dramat sportowy (i to je offtop btw :D) - fragment w którym Rocky zabiera swojego młodego podopiecznego przed lustro, pokazując mu jego własne odbicie, mówiąc: " You see the guy up there ? It's your toughest opponent, I do believe that in boxing and I do believe that in life". Zrozumieć siebie i w całym tym procesie "poznawania siebie" nie zranić nikogo wokół, takie małe zadanie domowe Cytując klasyka: " A kto to jest Niki ?"
  2. @Posejdon oczywiście, że można, w końcu to forum dyskusyjne Ja ze swojej perspektywy i własnych doświadczeń przedstawiam temat, swoje opinie i zdania, nie jest nigdzie powiedziane, że masz je brać w ciemno Akurat z Mein Kampf i jej autorem wybitnie nie trafiłeś, bo co jak co ale jej Autor miał nienawiść rasową zakorzenioną głęboko jeszcze w dzieciństwie. A jeżeli nawiązujesz symbolu ruchu nazistowskiego, to masz rację - swastyka, w nieco innej postaci jest symbolem czysto ze Wschodu. @MalVina - moja osobista interpretacja jest następująca - jeżeli szukasz partnera by wylać na nim swoje żale i złości, to nie będzie partnerstwo tylko niewolnictwo. Do czasu kiedy nie nauczymy się żyć i dzielić chwile z drugą osobą, dopóty według mnie musimy nauczyć się żyć w zgodzie z samym sobą. Kto będzie chciał iść z nami przez życie, kiedy my sami nie będziemy wiedzieli po co w ogóle iść ? A jeśli chodzi o traumy czy złe doświadczenia - myślę, że każdy z Nas na tym forum przeżył coś, co można by zakwalifikować do jednej z powyższych. Jedni mniej, drudzy więcej, ale myślę, że po którejś tam z kolei po prostu człowiek zaczyna doceniać te krótkie przelotne chwile i to, że one nie są wieczne. I to jest moja skromna definicja szczęścia @ewelina - wdzięczność działa cuda
  3. Skoro to medycyna Wschodu wymyśliła leczenie różnych dolegliwości przez odpowiednie pozycje seksualne, skoro to medycyna wschodu "odkryła" sposób na indukowanie i przetwarzanie seksualnej energii między innymi drogą medytacji, która to wiedza była przez wieki ściśle strzeżona i zastrzeżona wyłącznie dla rodziny cesarskiej, to dlaczego miałaby się "schować" ? To jak wyrzeczenie się praw autorskich do wiekopomnego dzieła Do wyjścia powiadasz ? Sprawdź na pornhubie, myślę, że wskaże Ci drzwi Tak bardziej serio - potępiać coś tylko dlatego, że wydaje nam się głupie to jedno, potępiać coś, uprzednio spróbowawszy, to zupełnie inna bajka Skoro już o tym mowa - @ewelina - jeżeli faktycznie interesuje Cię taka literatura, to polecam dzieła Mantaka Chii - nie wiem jak te imię odmienić Bądź co bądź - Paniom polecam "Miłosny potencjał kobiety" a Panom "Miłosny potencjał mężczyzny"
  4. No to może ja teraz dla odmiany Rzuciłem palenie ponad 6 lat temu, a paliłem sobie dziennie średnio około 65-70 papierosów, i taki "wynik" utrzymywał się przez długie lata. Nie pytajcie dlaczego, dłuuuuga historia, bądź co bądź dotarłem do momentu, w którym zdałem sobie sprawę, że mój wygląd fizyczny nijak się ma do tego promowanego choćby w mass mediach Wszyscy kojarzymy ludziki z kasztanów ? Długie chude kończyny i wielki bebzon pełen kasztanowego gówna Nie wspomnę już o innych aspektach, ale wtedy wydawało mi się to "modne" i "sexy". Przy okazji zdałem sobie sprawę, że papierosy były niejako katalizatorem moich negatywnych myśli. To samo-napędzające się koło, które z każdym papierosem "na odstresowanie", przyspieszało, zamiast - jak mi się wówczas wydawało - zwalniać. Dotarłem do punktu krytycznego, miałem naprawdę dużą motywację do rzucenia i usłyszałem o metodzie biorezonansu magnetycznego. Poszedłem... i udało się. Rzuciłem z dnia na dzień i od wyjścia z gabinetu zabiegowego nie miałem najmniejszej ochoty zapalić. Na równi z przemianą mentalną, poszedłem za ciosem i tydzień później wziąłem się za trening fizyczny. I ów "przemiana" trwa do dziś, nie wyobrażam sobie życia bez wysiłku fizycznego. Niby wcześniej też tak było, trenowałem siatkówkę, przy okazji paląc te ilości petów - tak, wiem - ciężko połączyć Wam kropki i uwierzyć, ale tak było To proste i opiszę to na przykładzie. Na jednym ze statków pasażerskich, na którym dane mi było pracować, był pewien jegomość z Wielkiej Brytanii, wtedy w wieku 48 lat, totalnie zaniedbany, zapuszczony, po zawale itd. Oszczędzę Wam szczegółów. I codziennie rano, przychodził w pewną część otwartego pokładu, część wydzieloną dla załogantów i zamkniętą dla pasażerów, taka mała palarnia, ławeczki, pierdoły - codziennie rano przychodził sobie tam zapalić, a ja co drugi dzień, trenowałem swoje wygibasy pod ciepłym, karaibskim słońcem. Przyglądał mi się dość bacznie przez kilka dni, i któregoś dnia, widząc jak podnoszę się z pokładu, z grymasem bólu na twarzy, zapytał, z iście szelmowskim uśmieszkiem: "A po co ty się tak młody męczysz, co?!", na co ja odpowiedziałem: "żeby nie skończyć tak jak ty". Pół godziny musiałem się ze swojej riposty gęsto tłumaczyć To tyle w kwestii motywacji Bardzo podoba mi się to co pisze Siostra @ewelina - kiedy człowiek pozbywa się toksycznych myśli, nałogów czy nawyków, zaczyna dostrzegać i rozumieć piękno otaczającego nas świata. To współczesne społeczne programowanie, wszechobecne na codzień dosłownie wszędzie - mass media bombardują nas informacjami, które są ciągle negatywne. To jakiś zamach, to podwyżki cen ropy, a to polityk psioczy na drugiego. Potraficie znaleźć choć jedną pozytywną informację, którą podali w telewizji ? A ile z tych informacji będzie miało lub ma bezpośrednie przełożenie na Twoje życie ? Kiedyś twierdziłem, że ludzie powinni dostać to na co zasługują. Na agresję reagowałem agresją. Jeżeli ktoś uważał mnie za wroga, to ja "atakowałem" pierwszy, najczęściej w fizyczny sposób i wydawało mi się to bardzo męskie - dominować nad grupą "samców", terroryzować ich i straszyć swoją fizycznością. Dziś moje podejście jest zgoła inne. Tak jak pisała @ewelina - nie wiesz do końca, co kierowało danym człowiekiem, który do Ciebie zagaduje. To, że reaguje agresją, nie musi koniecznie oznaczać, że chce Ci zrobić krzywdę, może to jego emocjonalna reakcja na to, że nie radzi sobie z pewnymi rzeczami. Każdego człowieka staram się traktować na równi, nie wiem jakie ma doświadczenia życiowe, jakich doznał porażek, upokorzeń, może właśnie zmarła mu żona. Każdy na wstępie dostaje ode mnie czystą kartę i szacunek, jako człowiek. To od niego zależy jak je wykorzysta, jeżeli splunie mi w twarz, to podziękuję mu za to, że w dobitny sposób pokazał mi, że nie ma zamiaru marnować mojego czasu czy energii, w duchu wybaczam mu, życzę miłego dnia i tyle. A jeżeli w przypływie odruchów dobroci, wróci i poprosi o przebaczenie - dostanie je, ale to będzie jego jedna, jedyna szansa. Co nie znaczy, że jeżeli ktoś napaskudził i w świetle prawa powinien zostać ukarany, bynajmniej ! Będę pierwszy na wokandzie, żeby wymierzyć sprawiedliwą karę Tak jak pisałem wyżej, mass media robią z nas króliki, które biegną w niekończącym się wyścigu po "szczęście". Jak kupisz nowego merca, to będziesz szczęśliwy, wypierzesz koszulę od Armaniego w Perwollu to będziesz szczęśliwy. Do tego te wszystkie opery mydlane, które wmawiają nam, że szczęście można wymierzyć tylko przez bycie w emocjonalnym związku z drugim człowiekiem. Niewielu z Nas zdaje się rozumieć, że szczęście to nie stan posiadania, tylko stan umysłu. Mi wystarczy zastrzyk endorfin po treningu, świadomość, że nadchodzi sobota czyli mój "cheat day". Kurdę, we wtorek szedłem sobie pograć w piłę na hali, i po drodze usiadła mi na ramieniu mała biedronka. Cieszyłem się jak debil a moi znajomi, na widok mojego promiennego uśmiechu przy wejściu do sali, i słysząc moją odpowiedź na pytanie "co się tak kielisz", i po usłyszeniu "historii z biedronką", zaczęli się pukać z niedowierzaniem w czoło I tu znów przyznaję @ewelina rację - piona ! Energie seksualną można transmutować w inne rodzaje energii, cały mistyczny i starożytny Wschód na tym bazuje. Te wszystkie medytacje, czakry i tym podobne wygibasy powstały chociażby po to, by chiński cesarz cieszył się zdrowiem i energią do samego końca. Osobiście ich nie praktykuję, ale przez lata wyrobiłem sobie za to coś innego - seks bez ejakulacji, czyli bez wytrysku. To generuje potężne pokłady energii, którą jeśli odpowiednio "podzielisz", to możesz ją w zasadzie pomnożyć Tłumaczyłem to już po raz któryś w jednym z postów - odpowiednio manipulując obciążeniem treningowym możesz sprawić, że ciało szybko się zaadaptuje, przygotowując się niejako na zaplanowany i nieco cięższy niż poprzednio wysiłek, co sprawia, że trening wydaje się lżejszy. Dorzuć do tego wspomniany przed chwilą "seks bez ejakulacji", szczyptę medytacji, treningów fizycznych i mięśni Kegla i masz przepis na wydajne i zasobne źródło energii na długie lata Ale się rozpisałem, dzięki za dotrwanie do końca Siema !
  5. Będąc na Twoim miejscu, Bracie @IronHide, zainwestowałbym raczej w inny, klasowy zestaw - spinka do krawata i spinki do mankietów. O ile nosisz się w taki sposób. Biżuteria z Biskupina, to dobre
  6. Według mnie, najprostszym i najszybszym sposobem nauki jakiegokolwiek języka jest nauka pojedynczych słówek, ale tylko w połączeniu z nauką gotowych zwrotów, w których to zwrotach możemy tych słówek zamiennie użyć. Język angielski jest tutaj genialnym przykładem, bo często dodając/ odejmując/ zmieniając jedno słówko, zmieniamy znaczenie całego zdania. Tak są skonstruowane podręczniki do nauki, programy komputerowe i wszelkie skrypty i nieskromnie powiem, że to zadziałało i w moim wypadku, skoro w dwa semestry studiów, z pomocą genialnej lingwistki, opanowałem "branżowy" angielski w stopniu ponad przeciętnym. Jeżeli miałbym pisać taką książkę, to podzieliłbym ją na rozdziały "z życia wzięte" - możliwe zdania/ odpowiedzi w danej sytuacji - w sklepie, na przystanku, w bibliotece, na peronie. Do tego jakieś obrazki z tematu lub co trudniejszymi zwrotami. Ewentualną trudność widziałbym w przedstawieniu "pismem obrazkowym" tzw. idiomów - czyli krótko mówiąc - zdań, powiedzonek i ludowych przysłów, generalnie powiedzeń, które funkcjonują tylko w danym języku i których nijak nie idzie przetłumaczyć na język obcy. W naszym ojczystym jest ich cała masa, ale posługują się nimi głównie Anglicy, którzy sypią nimi jak z rękawa, choćby "kill the bird with one stone" = "dwie pieczenie na jednym ogniu".
  7. Człowiek jest zwierzęciem stadnym, w końcu pochodzimy od małp. Potrzeba przynależności jest w nas bardzo silnie ukorzeniona. Kwestia wyboru, jak zwykle, i podejścia - czy chcesz być definiowany przez grupę, z którą się utożsamiasz, czy może chcesz definiować ów grupę i być z nią utożsamiany Innymi słowy - chcesz być jak piłkarze, czy może oglądać mecz z trybun ? Garstka dobrze zarabiających gości biega sobie, kopiąc piłkę a dziesiątki tysięcy ludzi drą się, emocjonują się czymś na co nie mają wpływu, i w dodatku jeszcze za to płacą
  8. Ja myślę Bracie @ZamaskowanyKarmazyn ,że stanąłeś właśnie na decyzji "blue pill" or the "red pill". Nie mówię ani tym bardziej nie twierdzę, że paczka znajomych z którymi możesz się wygłupiać i chodzić "na dupy" jest zła, tylko zadaj sobie pytanie - czy spotykasz się ze znajomymi, żeby jak dzisiejsi nastolatkowie nawzajem "smyrać sobie gwoździa" albo "łechtać swoje ego" - czytaj - by każdy z Was klepał się nawzajem po ramieniu, utwierdzając nawzajem w przekonaniu, że o to idzie stado "samców alfa". Czy może spotykasz się z ludźmi żeby przedyskutować bieżące tematy, rzucić dany problem i wspólnie przedyskutować rozwiązanie, albo po prostu - odciąć się od stresującego dnia codziennego i przy browarku naładować baterie, zdając sobie sprawę, że przez Wasze obowiązki, nieprędko znów się zobaczycie ? Oba podejścia mogą Ci się wydawać bardzo zbliżone, choć jest między nimi wyraźna granica. Najciekawsze w tym w co piszemy w tym poście jest to, że póki sami nie znajdziemy się po drugiej stronie, nie zrozumiemy tak naprawdę przesłania, płynącego z tej całej treści. "No one can be told, what the Matrix is, You have to see it for yourself" Spróbuj spędzić trochę czasu ze sobą, posłuchaj swojego natłoku myśli. Tak czy inaczej, czy masz stu znajomych, przyjaciół czy kumpli - ten gościu z lustra będzie Ci towarzyszył do samego końca. Jeśli nauczysz się z nim przebywać i rozmawiać odkryjesz, że paczka znajomych do wygłupów to tylko jeden z ciekawych wariantów spędzenia wolnego czasu, którego nigdy nie będziesz miał wystarczająco dużo, a nie konieczność, bez której nie możesz się obejść.
  9. I to jest właśnie jedna z głównych ról dzisiejszego "systemu edukacji" - jednostki prezentujące swój własny światopogląd, widzące świat na swój własny sposób, z odrobiną logiki, umiejętności dedukcji i "łączenia kropek" - są z punktu widzenia systemu szkodliwe. Zupełnie jak w wojsku - nie wychylaj się przed szereg, bo dostaniesz w ryj. Ty nie masz myśleć samodzielnie, my zrobimy to za Ciebie, Ty masz "zapierdalać za miskę ryżu". Zresztą, nie oddam tego lepiej niż kolejny cytat, tym razem z nieśmiertelnego Matrixa "Większość ludzi akceptuje program, póki ma wybór. Ci którzy odrzucali program, byli w mniejszości, ale niekontrolowani, stanowili coraz to większe zagrożenie". Bracia Wachowscy, przy tworzeniu filmu, powiedzieli, że ludzkość zrozumie przesłanie filmu jakieś 20 lat po jego emisji. Moja osobista interpretacja jest taka, że to każdy z nas jest tym Neo, który może kreować świat według własnych upodobań. Tą anomalią, która wpływa na najprostsze równania.
  10. Jeżeli faktycznie masz zamiar czekać, to możesz się nie nigdy doczekać. Zacznij kreować rzeczywistość według własnego "widzimisię". Wielu ludzi narzeka ogólnie na swoje życie, siedząc przed telewizorem z browarem i plując jadem, że "somsiad złodziej" ma lepszego passata, czekając na lepsze jutro, aż wyborach wygra "peło" i znów "będzie lepiej". "Change the rules on what controls you and you will change the rules on what you control"
  11. Nikt nam nie powiedział, jak wygląda dorosłe, codzienne, szare i szorstkie jak dupny papier życie. Nikt nas nie ustrzegł przed wieloma błędami, które popełniliśmy i za które musieliśmy zapłacić niemałą cenę. W szkole zamiast podstaw ekonomii, biznesu, rynkowych praw, ludzkich zachowań czy choćby podstaw etyki, durne regułki i nikomu nie potrzebne definicje klepiesz nie gorzej niż Najman matę. Zabawa polega na tym, żeby w tym całym wyścigu odnaleźć swój cel, a przede wszystkim - cieszyć się z małym rzeczy, które są "tu i teraz" zamiast ślepo gonić za mglistymi ideałami z przyszłości. Błędem jest też myśleć "kiedyś będę szczęśliwy, jak zdobędę to...." - błąd - Ty nigdy nie będziesz. Potkniemy się za to nie raz, zastanawiając się z każdym upadkiem co raz bardziej - po cholerę mi to wszystko ? I w takich sytuacjach trzeba być, jak to Pudzian kiedyś stwierdził - jak dzik - jak wylądujesz ryjem w błocie, to trzeba być właśnie jak dzik i pchać to błoto ryjem do przodu.
  12. Dlatego zwrot pojawił się w cudzysłowie - bo tak jest społecznie przyjęte, że ludzie z "dobrą pracą" to "ludzie sukcesu". Nie tylko Ty, Bracie @Kim Un Jest? się z tym nie zgadzasz
  13. Ja kolei odniosę się do kumpli, dupeczek, imprez. Po krótce, im dalej w las tym więcej drzew. Im człowiek starszy, tym ma więcej obowiązków na głowie. Pójdziesz do pracy, która zabierze Ci w optymistycznym wariancie 8-10h z dnia, drugie 8 na sen i dajmy na to, że masz 6h "dla siebie". W międzyczasie wypadnie Ci naprawa samochodu, na którą Cię nie stać, więc będziesz szukał alternatyw. Idzie zima, więc gdzieś tam się przeziębisz, wizyta u lekarza, masz spotkanie biznesowe w tygodniu, przyjeżdża potencjalny klient a więc shopping, krawiec, dobieranie ciuchów. Zapragniesz kupić/ postawić dom, rzucisz się w wir pracy, kredyty, banki, potem projekty, budowlańcy. Generalnie - masę energii, czasu i stresu to wszystko będzie kosztować. Gdzieś tam chciałoby się zrobić solidny trening, po robocie strzelić dwa żuberki z kumplami w barze, oglądnąć meczycho - nie ma po prostu czasu. A nie daj Bóg strzelisz gola partnerce, pojawi się gówniak, którego trzeba będzie pilnować, żeby nie zdechł albo nie rozwalił łba o kant stołu przez kilka pierwszych lat jego życia. Lekarze, nieprzespane noce, słit sesje fotograficzne i dobieranie fotelika pod kolor skóry samochodu (albo co gorsza - dobieranie samochodu pod kolor fotelika - sic !). Dwa lata temu wybrałem się z moją paczką na kilka dni na południe Polski, generalnie mocna ekipa "ludzi sukcesu", każdy z dobrą pracą, dobrymi zarobkami i wszyscy oprócz mnie z papugą na ramieniu - czytaj kobietą. Wyjechaliśmy odpocząć od trudów codziennego życia i powygłupiać się/ porozrabiać jak za starych czasów. I jeszcze zanim zaczęliśmy się bawić, zebraliśmy się i jeden z nas powiedział, cytuję: " Panowie, doceńmy i wykorzystajmy te kilka dni z dala od trosk codziennego życia, bo nie wiemy kiedy znów dane będzie nam się spotkać w tym gronie" Tak to właśnie jest w tym wyścigu szczurów, zwanym życiem :D
  14. Gdzieś widziałem na forum podobny temat, pt."Stulejo, bez 180cm nie startuj". A w tymże temacie ktoś, zdaje się, że Brat @Eredin zapodał zdjęcie Jasona Stathama i jego żony, modelki Victoria's Secret - Rose Huntington Whiteley. Według źródeł on ma 178cm a ona 175 co jest totalna bzdurą, bo nawet na płaskich butach, ona jest po prostu wyższa. A ze swojego, przeszło dwumetrowego punktu widzenia dodam, że oprócz lustrowania dekoltów z góry, życie wysokiego wcale różami usłane nie jest
  15. Dzięki, Bracie @SpecOps :D Myślę, że lekkie pióro ma spora część Braci tutaj, a według mnie, niemałą sztuką jest podejść do swoich błędów/ porażek z humorem, z nauczką na przyszłość, ale to też pokazuje, że nie dajemy się zdefiniować przez nasze błędy. Popełniamy je, uczymy się na nich i z głową do góry, z uśmiechem na twarzy, ruszamy dalej naprzód przez życie :) Piona !
  16. Osobiście - nie wiem jakbym zareagował gdybym przeczytał taki tekst, będąc kobietą :D póki co, nadal zbieram szczękę z biurka :D
  17. Ja pochwalę się swoim niecodziennym podejściem Matchy mam 0, zawsze tyle miałem, mam i będę miał. Moja osobista, jak zwykle skrajna opinia jest taka - błędem jest oceniać swoją własną atrakcyjność przez pryzmat dopasowań, lajków i komciów pod zdjęciem. Nigdy nie dałem się zwariować i dać popchać społecznym trendom jak owca w stadzie. Powiem nawet więcej - kwestia atrakcyjności nie kryje się w wyglądzie. Jestem na to żywym przykładem. Ryj mam jak ogr, któremu sprała ryj banda uzbrojonych w maczugi wojów. Lata temu byłem chudy jak szkapa, a studiując w Gdyni i idąc na wykład, wkładałem sobie cegłówki do kieszeni żeby mnie wiatr nie zwiał. Generalnie - nie byłem atrakcyjny i nic się w tym geście nie zmieniło, natury nie oszukam. Kwestie, które mogłem jakkolwiek zmienić typu sylwetka i postura, to zmieniłem. Ale zdałem sobie sprawę jeszcze w gimnazjum, gdzie podrywały mnie dziewczyny o 3 lata starsze, z połączonego liceum, że to nie wygląd jest najważniejszy. Potrafię sam z siebie się śmiać, często wyolbrzymiając i nadając groteskowy rozmiar swoim "przywarom" (nie wadom - to negatywne myślenie) - potrafisz sobie wyobrazić reakcję dziewczyn na samokrytykę? Spróbuj, a rezultat może przerosnąć Twoje oczekiwania. Tak więc hakuna matata, chill the fuck up Nigdy nie zainstaluję żadnych appek z wyżej wymienionego powodu, ale gdybym był na Twoim miejscu, wyrzuciłbym appkę i telefon w cholerę, i na sam początek uśmiechał się więcej i pozdrawiał na ulicy przypadkowych ludzi Nie spodziewaj się od razu reakcji - ludzie mają w dupie wesołków, są zbyt zajęci swoimi własnymi sprawami. Tu chodzi o to, żebyś przełamał barierę kontaktu samą w sobie.
  18. Na jego kobitce - mam tu na myśli bohatera opowieści - wisi całkiem niezła presja. Pewnie wszyscy dookoła jej suszą głowę, koleżanki już w drugiej ciąży, wrzucają "bombelkowe" zdjęcia po fejsach, matka pewnie też w tonie: "a kiedy ja się córuś wnuków doczekam ?". Byli ze sobą te kilka lat, fiki miki romantyki, babeczka zorientowała się, że samiec do dzieci się nie kwapi, mimo deklaracji. Zagrała va banque, odeszła, licząc, że w następnych miesiącach zatnie jakiegoś frajera. Kolejka pusta, petentów brak, więc wróciła tam gdzie może namówi ziutka na seks bez gumy, bo "ona chce go poczuć" i nieszczęście gotowe. Rozwiązanie jest jedno, wszem i wobec znane - brać nogi za pas i mieć wyjebane tak na poezje mi się zebrało
  19. Tak się przyjmuje kule po męskiemu, a nie jakiś ulany podrabianiec Od 1:35
  20. Przykro mi, że odebrałeś, Bracie @Zdzichu_Wawa moje podejście do sprawy jako płacz. Do wszelkich programów tego typu jak i do samej telewizji jako całość mam podejście wysoce ambiwalentne. Co mnie jednak mierzi to fakt, że telewizja promuje tego typu badziewie, ten "styl życia", tego typu "zachowania". W świecie, w którym egoizm uznawany jest za jedno z najgorszych wynaturzeń, plastikowe "piosenkarki" stanowią wzór sukcesu do naśladowania, gdzie nażelowany "guido" jest uznawany za męski archetyp i samca "alfa" i tak dalej. Można by mnożyć przykłady w nieskończoność. Ale tym bardziej zdaję sobie sprawę z faktu, że kijem Wisły nie zawrócę i my, na Naszym forum możemy conajwyżej ponarzekać i powymieniać opinię. Ja osobiście zajmuję się swoimi sprawami, swoimi własnymi zainteresowaniami i pasjami, i wprost proporcjonalnie do obowiązujących "kanonów" piękności i "męstwa" - ja proporcjonalnie głębiej będę miał to wszystko w dupie A od czasu do czasu, tak jak dzisiaj, przepełniony otaczającym mnie zewsząd gównem - będę musiał normalnie, po ludzku zwrócić A tak gwoli ścisłości, nawiązywałem raczej do lat 60tych poprzedniego wieku, a nie średniowiecza. BTW - jestem głęboko przekonany, że przerósł bym o głowę, nie tylko wzrostem ale też sylwetką wielu uczestników tego typu programów. I jakoś nigdy nie zobaczysz mnie wrzucającego "selfie" na insta, czy świecącego gołą klatą na plaży. Znam swoją wartość, jak większość z Nas tutaj i nikomu nie muszę nic udowadniać
  21. Ludzie błędnie definiują sprawność sportową i siłę jako wprost proporcjonalną do wielkości mięśni. To błędne myślenie, które nie wnosi nic do sprawy, aczkolwiek myśli tak 90% społeczeństwa i nic z tym nie zrobisz. Dwa przykłady - nasz Mariusz Pudzianowski, który dźwigał walizki, ciągał samoloty i siłował się z ciężarówkami. Absolutnie i bez wątpienia był i jest silny jak wół. Drugi przykład - Bruce Lee - w porównaniu do Pudziana to suchoklates, który robił pompki na jednej ręce, a raczej na jednym kciuku. Oba przypadki reprezentują dwa skrajne podejścia do tematu siły i sprawności - pierwszy panuje nad ciężarem zewnętrznym, drugi - panuje tylko i wyłącznie nad ciężarem własnego ciała. Jedynego słusznego podejścia do sprawy nie ma. Jeden będzie uważał się za silnego, bo wyciska 150kg na klatę, drugi będzie robił pompki na jednej ręce. Jakikolwiek wysiłek fizyczny jest jak najbardziej progresem względem tych wszystkich "kanapowców", którzy komentują przed telewizorem, z browarem w ręku. Choć z drugiej strony - wysiłek wysiłkowi nie równy. Ja twierdzę - i jest to moja osobista opinia - że panowanie nad własnych ciałem jest umiejętnością bardziej przydatną od dźwigania żelastwa na siłowni. A co do filmiku powyżej - ewidentny przykład na to, co opisałem powyżej. Ów zawodnik doskonale rozumie zasady dźwigni oraz to w jaki sposób działają mięśnie ludzkie. I choć na takiego nie wygląda, to jest kurewsko wręcz silny
  22. Kiedyś, gdy ludzie wiązali się w pary, robili to na "śmierć i życie", wspierali się i pomagali sobie nawzajem do końca. Dziś wygląda to zupełnie na odwrót. Nie mówię, że kiedyś było lepiej, bo jest masę aspektów z przeszłości, których nie chciałbym widzieć dzisiaj. Do czego piję to to, że wszech obecny nadmierny konsumpcjonizm, dążenie do posiadania/ zdobycia czegoś lub kogoś. A jeśli chodzi o małpy, to zrobiono pewnego razu taki oto eksperyment. Zamknięto kilkanaście małp w klatce, postawiono metalową drabinę na środku, a nad którą to drabiną wisiał kosz owoców. Za każdym razem kiedy małpa chciała zabrać owoc z koszyka, któraś z małp w klatce była boleśnie rażona prądem. Po kilku razach małpy nauczyły się, że kosz z owocami = cierpienie. Po jakimś czasie, zaczęto wprowadzać nowe małpy do klatki, wypuszczając przy okazji "starą", z "oryginalnego, początkowego" stada. Co robiła nowa małpa ? Od razu uderzała do koszyka z owocami po owoce, za co była brutalnie ganiona przez inne małpy. W końcu żadne małpy nie zbliżały się do koszyka, mimo, że owoce ciągle wymieniano na świeże. Wymieniano małpy w regularnych odstępach czasu aż do momentu, w którym w klatce były małpy, które w trakcie trwania eksperymentu zostały dołączane do stada, a nie została ani jedna małpa, która była w eksperymencie od początku. W końcu eksperyment zakończono, a małpy, które znajdowały się wtedy w klatce, wiedziały, że nie mogą dotknąć koszyka, choć nie wiedziały dlaczego. Nie zostały one porażone prądem "za karę" tylko zostały brutalnie uświadomione przez inne, żeby tego nie robić. Taka mała alegoria, nie tylko odnośnie mass mediów.
  23. Nie ma nic złego w skupianiu się na własnych pragnieniach, celach i potrzebach. Problem polega na tym, że telewizja i inne media wypaczają nie tylko sam obraz, ale wmawiają młodym ludziom, że żeby zaistnieć w świecie, to trzeba zrobić sobie zestaw plażowy, rwać dupy na plaży czy basenie, być lekkodusznym i lekkomyślnym chadem, który będzie reagował agresją na każdą prowokację i próbę zaczepki - ale przede wszystkim - taki "dorodny" samiec alfa musi się zgłosić do takiego właśnie programu, gdzie na oczach wszystkich Januszy i Grażyn, oraz ich latorośli Sebixów i Karyn - będzie miał okazję przetestować granicę swojej własnej próżności i głupoty. Przerażające jest również to, że wśród dzisiejszej młodzieży, miarą męskości jest to, ile panienek się przeleciało, którymi to oczywiście trzeba koniecznie pochwalić się wśród rówieśników. Ile się browarów strzeliło podczas jednej nocy, to że, swoim gruzem wyprzedziłeś jakąś sportową furę na autostradzie, za której kółkiem siedział facet, który ma na tyle szacunku do siebie, że nie musi udowadniać sebixowi w zagazowanej "trójce", że jego fura jest szybsza. Trzeba pokazać, zwłaszcza w grupie, że kiedy obcy sebix wjeżdża w ciebie barkiem, to trzeba mu "wpier**lić", nawrzucać mu za kołnierz, bo koledzy patrzą i słuchają. Dramat
  24. Pracuję w międzynarodowym środowisku, a konkretnie na luksusowych statkach pasażerskich. Kontakt z ludźmi jest cały czas i języka używa się naokrągło. Należy nadmienić, że "morski" angielski różni się znacząco od tego używanego "w cywilu". Jeśli chodzi o sprawdzenie mojej wiedzy z tego poziomu - ewentualny pracodawca organizuje mi testy, potocznie nazywane ''marlinsami". Nic specjalnego, słuchanie, czytanie, rozumienie tekstu no i język branżowy - sztandarowe skróty i zwroty używane do komunikacji między statkami i stacjami brzegowymi. Testy są zazwyczaj jednorazowe, kolejny pracodawca może zapytać o wynik poprzedniego, a jeśli ma wątpliwości, zorganizuje mi następny. Lata temu, chciałem się rozwinąć w temacie angielskiego, pomyślałem o zrobieniu na początek tzw. FCE. Dałem sobie spokój, bo w moim zawodzie nikt nie będzie zwracał na niego uwagi. Liczy się to jak zaprezentujesz się na rozmowie kwalifikacyjnej.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.