Skocz do zawartości

deleteduser54

Użytkownik
  • Postów

    190
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez deleteduser54

  1. Ehh, te nocne pytania w sprawie kolegi...
  2. Ja akurat jestem ekologiczny, lubię segregację odpadów, no waste, jestem antyukosumpcyjny i wierzę, że to człowiek spowodował obecne zmiany klimatyczne oraz że nie ma niczego złego w samoograniczeniach, choćby nawet miały one dotyczyć samej Europy (zawsze lepiej, nawet jeśli "hurr durr USA i Indie i Chiny etc.")- więc pewnie według niektórych tutaj muszę też być lewakiem, cuckiem, feminazistą itp. (chociaż jestem ordynarnym seksistą) - ale ta poprawność władz na zachodzie mnie naprawdę śmieszy. Śmiszna historia. Rozważmy prawdopodobną reakcję na naklejki: "It is okay to be black" "It is not okay to be white". Przekaz dokładnie taki sam - wartościowanie (pozytywne/negatywne) w połączeniu z kolorem/rasą. Jak myślicie, jaka byłaby możliwa reakcja władz tego miasta?
  3. Już jeden temat założyłeś o tym. Wyluzuj, bo dostaniesz karnego Łukasza Jakóbiaka. Swoją drogą po tym właśnie widać, że jesteś napaleniec i trochę desperat. Ot, i masz odpowiedź.
  4. Wypowiedzenie zmieniające warunki płacy na wynagrodzenie minimalne.
  5. Jak miałem 17-18 lat (czyli w latach 1997-1999), to wychodząc na miasto miałem 5-8 złotych. (słownie: od pięciu do ośmiu złotych). Był to koszt paczki fajek z drobną resztą, względnie dwóch win albo piw Dortmunder. Zawsze był dylemat: kupić alkohol i sępić fajki, czy kupić fajki i spijać od kolegów i koleżanek. Parę stów od ojca na wyjście, mówisz. I odmawiasz, bo masz swoje. A to kozacka dusza! Zaoszczędziłeś, mówisz. Tę kasę, co Ci rodzice wcześniej wciskali, jak rozumiem? Bo skoro obecnie nie pracujesz i masz tyle lat, co masz, to wątpliwe jest, żebyć się własną pracą w wieku 25 lat dorobił. Dam Ci radę, niezwiązaną z seksem. Jeśli to wszystko prawda, co tu piszesz, to dużo Ci przyszło za łatwo. Za dużo. Jesteś dużym dzieciakiem, który dostał za dużo od rodziców. Aż do pani psycholog musisz chodzić. Piszesz, że kawał z Ciebie chłopa, pewnie zdrowie też masz OK. Zostaw tą kasę, weź sobie na miesiąc utrzymania się na miejscu, i na bilet powrotny, jedź, zwłaszcza poza Europę i zacznij tam pracować. Wytrzymaj rok. Może zobaczysz coś więcej, docenisz coś więcej, poznasz jakieś wartości, potwierdzisz, że konsumpcjonizm materialny i seksualny jest drogą donikąd, która nie powoduje wzrostu szczęścia, a tylko napędza dalszy głód. Kto wie - może zakochasz się? Pisane szczerze, bez obrazy
  6. Ja tak samo dzieci więcej chcieć nie będę. Ale akurat co do wazektomii miałem i ma dwie obiekcje: Pierwsza jest natury, hmm, wychowawczej. Od czasu do czasu przy żonie rzucę coś o nawiązującego do tematu, że co do zasady kobiety młodsze są atrakcyjniesze, bo jednak czas jeszcze nie szturmuje ich wdzięków itd. Podobniie, moja żona wie, że w razie ewentualnego naszego rozstania jestem zainteresowany kolejnym związkiem. Gdybym byl bezpłodny, żadna następczyni, w tym młodsza, nie mogłby mnie namówić na dziecko. A tak, jako nadal płodny, pokazuję, że nadal mogę wystartować z nową kobietą i nowym dzidziusiem moim i tejże kobiety. Oczywiście w żadnym razie nie mam ochoty na żadne kolejne dziecko, ale po co mam o tym zapewniać? W tym ujęciu uważam, że mężczyzna płodny jest bardziej niepewny, co przekłada się na mniejsze narowy żony. Druga kwestia to już moje wewnętrzne, niepodparte żadnym researchem naukowym, obawy i przekonania. Jakoś nie mogę uwierzyć, że można mężczyznę bez konsekwencji dla zdrowia i w sposób 100% bezpieczny pozbawić płodności, w dodatku ingerując chirurgicznie, tnąc, wiążąc. Jakoś ten mechnizm mi się nie uśmiecha, ale oczywiście lekarzem nie jestem, więc bazuję wyłącznie na moim wyczuciu i poczuciu, Może i głupawe, ale niestety raczej mi się nie odmieni. A co do pozstałej części - gratuluję @Pater Belli formy, w tym niskiego bf. Zaskoczyłeś mnie tymi informacjami o wspomaganiu się przez Bale'a, zawsze kolesia bardzo szanowałem za formę (np. w Equilibrium). Co do mojej formy, nie zależy mi na zbytnim rośnięciu, raczej na sylwetce, braku otłuszczenia w postaci trzęsącego się tłuszczu na brzuchu oraz na definicji mięśniowej. Co do formy, chcę dopiąć wreszcie wagę tyłem i muscle-upa (na wiosnę mam zamiar rozbudować własny mini park kalisteniczny w ogrdzie), no i rozciągnąć taśmę tylną, bo przeszkadzają mi przykurczone nogi w trakcie unoszenia nóg do drażka czy wymyku. Póki co mam dietę obciętą do 2100 Kcal na dobę, zobaczymy. Mam zamiar się do niej hiperrygorystycznie stosować, bo naprawdę mi zależy na powyższym. Jak z kolei ta kalorycznośc będzie mnie mulić i niszczyć, to niestety trzeba będzie podwyższyć. W ogóle teraz kwestia formy i sprawności jest dla mnie naprawdę najważniejsza. Mam świadomość, że każego dnia moje życie upływa i szkoda marnować je nie dążąć do jakiegoś godziwego celu. A tym celem nie jest dla mnie lepszy samochód, większy dom, czy w ogóle jakikolwiek przedmiot, bo mam już wszystko, co mi jest potrzebne do szczęścia w tej mierze. Fura za milion nie daje 20x więcej szczęścia niż samochód za 50 tysięcy. Ale mieć dobre sprawne ciało, to jest coś, co mnie naprawdę kręci. A w związku z powy ższym, frustruje mnie dalej trwająca ułomność w kwestii sylwetki.
  7. Przyznaję sam sobie rację. To jest ten sam gość. Te same sformułowania ("żona wije się jak żmija, żeby dobrać się do rozporka") te same wypowiedzi o niepowodzeniu ze wspólnikiem. Wersja Sykdiver: i wersja Cornell: Poradnictwo biznesowe wesja Cornell: ... i wersja Skydiver:
  8. No offence, ale kolega @Skydiver to ma coś wspólnego z @CornelCampbell? Też fotografia, też podobny staż związkowy, też opowiadał o częstym i gęstym chędożeniu. Tylko że kolega Cornell przestał nadawać, po tym jak się trochę zakapućkał w pewnym temacie....
  9. @Kespert, dzięki. Wiem, że to coś podejrzanie dobrze brzmi, ale faktycznie jest bardzo dobrze pod tym względem. Może z jeden raz w zeszłym tygdoniu coś powiedziała, ale szybko ((według mnie zbyt wybuchowo, ale już się stało) na to zareagowałem. Za to zauważyłem, że nawet, jak się w czymś nie zgadzama albo mnie zdarzy się wybuch złości (a takie się niestety zdarzajac - piszę: niestety, gdyż moim marzeniem i celem jest większa kontrola emocji) nie przekłada się to na późniejsze dąsy. Ja zresztą też się szybko reflektuję i przyznaję, że co do formy, ekspresji i słownictwa to przegiąłem. Nie wstydzę się przeprosić, wstydzę się za to braku kontroli To jest złoty chłopak. Pilny, ładny, mądry, wysoki, wspaniale rozwijajacy się fizycznie. Wiem, ze brzmi to aż za słodko, ale koleś to jakiś ewenement. W każdym razie jest wielu sprawach naprawdę lepszy ode mnie, tzn. nie posiada moich wad. Jeżdzę z nim trzy razy w tygodniu na jego treningi koszykówki, w weekendy razem uprawiamy sport, zazwyczaj jedziemy rowerami do parku, gdzie są drabinki, monkeybary i inny sprzęt ocr/street workout. Zresztą, to procentuje: na ostatnich zajęciach z koszkówki tylko on, z całej grupy, podcągnął się na rękach naszczyt przez wszystkie szczeble drabinki. Dużo też rozmawiamy, on zadaje wiele pytań, często zaskakująco mądrych. Akurat panuje pełna solidarność rodzicielska. Zresztą, sytuacja córki jest poważna, więc szacun dla kobiety, że to ogarnia i gramy do tej samej bramki. Jest dobrze. Utrzymać może i tak, ale niewiele więcej. Żona uwielbia ciuchy i zakupy, może nawet i w kobiecej obecnej normie, ale dla mnie to szaleństwo (jestem mocno antykonsumpcyjny, więc może też przeginam, ale raczej nie za bardzo). Gdyby utrzymywała się sama, musiałaby żyć bardzo skromnie i zupełnie od pierwszego do pierwszego. Zarabia ponad 5 koła, a po zrzutce na dzieci i wspólne wydatki puszcza wszystko albo prawie wszystko. Wszelkie rzeczy inne niż bieżące utrzymanie ogarniam ja, włącznie z pokrywaniem w 100% kosztów każdego wyjazdu, nie wyłaczając wyjazdów dzieci na kolonie,obozy. Zresztą, żona jest teraz jest w pewnym zawododowym rozkroku, więc będzie musiała trochę zacisnąć pasa. Pokazała mi zresztą ostatnio pewną kiescę mówiąc, ze skoro kończy w grudniu pracę i nie wie co będzie, to za resztkę z wypłaty kupiła sobie to, bo pewnie potem nie byłoby jej stać. Ehhh... Oby nie. Już tłumaczę - zazwyczaj te tematy długie, to są jakieś dramy. Zresztą, gdzie mi się ścigać z mistrzami, takim @XYZna przykład. Ja mam sielankę - tamten hartował się ogniu. Nadto, weź pod uwagę tema np takiego @Pater Belli. Tam było spoko, wręcz idealnie, a w którymś momencie brat znowu musiał trochę poprawić. Ale dzięki tym i innym wątkom wiem, że to, że dziś jest dobrze, nie oznacza, że tak będzie zawsze. Poza tym pamiętam nadal jak potrafiło być między nami źle i staram się nie ulegać euforii.
  10. Trochę czasu minęło, zdaję zatem, jak się sprawy mają. Z uwagi na umieszczenie wątku w określonym dziale, zacznę od kwestii męsko-damskich. Tutaj układa sie wszystko bardzo dobrze, co jak zwykle przypisuję seksowi. Od momentu instalacji spirali do seksu dochodzi bardziej spontanicznie. Myślę też, że żona nie obawawia się ryzyka wpadki, która zawsze jednak jakaś tam jest przy prezerwatywach. Wiadomo, jak po wytrysku się jeszcze pieści, to zawsze jakieś prawdopodobieństwo jest. Osobiście uważam, że w naszym (czytaj; jej ) wieku, ryzyko nieplanowanego zajścia w ciążę jest już mniejsze, ale nie rozstrząsam tego na głos, żeby nie poruszać tematu paniom niewygodnego Ze dwa dni temu rano sama nadziała się od tyłu na stojącą pałę (morning wood). Wyszło bardzo dobrze i doszła długo przede mną, bo rano jestem jakoś bardziej odporny na bodźce. Moja obserwacja: po satysfakcjinujacym seksie, gdy szczytuje, kobieta jest dwa dni jest do rany przyłóż. Proste? Proste. Ostatnio, z uwagi na to, że akurat jestem w takim a nie innym momencie życia i mam możliwości, zabrałem żonę z dziećmi na trzy dni do jednej z europejskich stolic (bez jakiś splendorów, ale i bez odmawiania sobie i dziadowania na miejscu), także i ta kobieca chęć nowości i przełamania codziennej rutyny (zwykłego życia, jak dla mnie) została zaspokojona. Na marginesie, mam taką obserwację, ale chyba typu "Thank you, captain Obvious": otóż dla nas, facetów, życie może się toczyć zwykłym trybem, bo znajdujemy satysfakcję w zwykłych rzeczach i we własnych sukcesach: 5 kilo więcej na sztandze, drobny awans, dopięta transakcja, udany, choćby i spokojny weekend, posprzątany garaż. Kobiety, jak mi się wydaje, nie czerpią radości z nich samych, ale potrzebują zewnętrznych bodźców: wyjazdy, zakupy, po prostu emocje - ale z zewnątrz. W życiu rodzinnym akurat trwa walka z córką, a konkretnie, z jej abnegacją w sprawach nauki. Tu też muszę żonę pochwalić, bo angażuje się w naukę dziecka - a dla mnie dobra żona to nie tylko partnerka seksualna, ale też dobra matka. W kwestii formy jest ffty-fifty. Na plusie jest to, że zwiększam w obecnym programie obciążenia. Jak to u mnie, zwłaszcza w zakresie wyciskania na płaskiej i skośnej i dipach, za to mniejszy progres jest w plecach (podciąganie) i bicku. Na minusie zaś to, że mimo stosowania diety tłuszcz się trzyma, w dodatku waga ani obwód pasa nie idą w dół! Napisałem do Fabryki Diety, sugerując, żeby mi obcięli może coś z tych 2.300 Kcal, bo mnie sytuacja trochę wkurwia. Przecież latem mam być połączeniem Zaca Efrona w "Słonecznym Patrolu" z Bradem w "Fight Clubie". Czy coś koło tego. Ale progres ma iść - a póki co wizualnie to jakoś nie pierdolnęło.
  11. A, jeszcze to. Kolego, tu wszystko jest na nie. I to takie wielkie, czerwone, neonowe, czcionka 72. Jak się żenisz, to z kobietą, którą - cytujac dowcip - chcesz posuwać dopóki mózg jej nie wypadnie i ssać jej cycki, dopóki jej nie wyssiesz. Przecież decyzja o małżeństwie w większości polega na chęci zapewnienia sobie stałego dostępu do seksu z podniecającącą kobietą (tyle co do pobudek, jak z realizacją 100% założeń, to wiemy ). Jeśli teraz masz już obiekcje, to znaczy że już niedługo będziesz związany z totalnie odpychającym dla Ciebie babsztylem. (piszę, że dla Ciebie, bo to najbardziej istotne, ale szczerze mówiąc wielu zapewne podzieli Twoją opinię... ). Nauczyłem się, że jeśli dana sprawa lub interes na początku mi się nie podoba, to co do zasady nigdy w to nie wchodzę - bo potem i tak dojdą zawsze te problemy, których nie przewidziałem. Tak samo musi być w małżeństwie - masz czuć, że żenisz cię z super-duper-laską, dopiero potem proza życia może to stonować.
  12. Ja bym pierdolnął się w łeb, rozważyłbym też wykonanie tego samego zabiegu na składajacych propozycję, ale niestety musiałoby to pozostać w sferze marzeń (cogitationis poenam nemo patitur) gdyż byłoby z tego więcej szkody niż pożytku. W naszym Kodeksie cywilnym obowiązuje zasada superficies solo cedit (art. 47.§ 1: "Część składowa rzeczy nie może być odrębnym przedmiotem własności i innych praw rzeczowych.", art. 48: "Z zastrzeżeniem wyjątków w ustawie przewidzianych, do części składowych gruntu należą w szczególności budynki i inne urządzenia trwale z gruntem związane (...)". Czyli, z chwilą wzniesienia budynków na gruncie teściów, cała nieruchomość wraz z budynkami jest nadal własnością teściów i mogą sie tym rządzić, jak chcą. Tobie pozostaje co do zasady roszczenie o zwrot nakładów, może bezpodstawne wzbogacenie, poszukiwałbym też może odwołania się do spółki cywilnej lub cichej.... lata pracy dla prawników i sądów do odkręcenia. Cała rzecz, żeby miała mieć minimum bezpieczeństwa wymagałoby wpierw spisania, najlepiej przynajmniej z podpisem notarialnie poświadczonym, szczegółowych ustaleń co do nakładów, albo np. zawiązania spółki handlowej (choćby z o.o. osobowych nie polecam) i wnoszenia nieruchomości aportem i kasy na budowę jako wkładu. Na to na 99,99% Twoi niedoszli teściowie nie pójdą. Ale dawać kasę, dorobek Twojego dotychczasowego życia na gębę? Bitch, please! A poza tym, w pozostałych kwestiach, to jak bracia napisali - nie ma seksu=ewakuacja. Narzeczeni mają parzyć się jak króliki. Jak tego nie ma, to lepiej nigdy nie będzie.
  13. Co zatem powoduje obecne ocieplenie klimatu? W latach mojego przedszkola 1984-1987 zimę w zimę ślizgałem się w parcu na ślizgawce, chodziłem na sanki. Tak samo we wczesnej podstawówce. W okresie aż do ca 2000 roku pamiętam śnieżne i mroźne zimy. Ostatnie, jakie pamiętam, były około 2008 roku, kiedy to się zakopywałem samochodem w śniegu lub były przerwy w dostawie prądu do wsi, gdzi akurat z głupoty i naiwności postanowiłem wybudować dom. Zatem - jakie zjawisko spowodowało, że w około 30 lat skończyły się zimne, mroźne i śnieżne zimy?
  14. Nareszcie głos praktyka, dzięki. Czytajcie młodzi. Ja, jako żonaty i nie szukajacy obecnie seksu na boku, nie wypowiem się co do związków z 20latkami, bo ani takich nie szukam, ani mnie takie siksy, po pewnych doświadczeniach, nie interesują. Jeżeli moje małżeństwo by się rozpadło, to celowałbym zdecydowanie w LTR z rówieśniczką albo niewiele młodszą. Ma być szczupła, zadbana i powinna być uprawiać regularnie jakiś ruch - ale na pewno ciała 20tki (tej jędrności, twardości....) mieć nie będzie. Fine with that. Ale ma to szase być szczere i prawdziwe, a nie wyrachowane. To JA się będę jej podobał, a nie inne rzeczy. Moją wiedzę o stosunku kobiet do starszych znam i od kobiet i z praktyki. A wiecie, że Napoleon chciał od Walewskiej i ją zaklinał, żeby kochała go dla tego, jakim jest mężczyzną, dla niego samego, a nie dlatego, że jest cesarzem? Dla mnie to jest potwierdzenie, że każdy z nas - przecież istot społecznych, stadnych, szuka akceptacji i chce się podobać per se, jako on, a nie jako dostawca dóbr, schody do kariery, ozdoba itd. Mnie fałsz satysfakcji nie daje.
  15. 38 lat. Możesz zajrzeć, jeśli chcesz, do mojego tematu o diecie z Fabryki Siły. I tak, widzę też, że czas jest bardziej okrutny dla pań. Mężczyzna w wieku 40 lat, bez nałogów, uprawiajacy sport, w tym zwłaszcza dzwigający cìężary jest nadal niedaleko od pełni swych sił witalnych. Panie już się niestety sypią, skóra, włosy i jędrność nie te. Inna sprawa, że kobiety bardziej bazują na zabiegach, zamiast uprawiać sport... Tyko co mój wiek i powyższe wnoszą do dyskusji?
  16. Dla mnie powyższe brzmi tak, że żona nie ma do Ciebie za grosz szacunku i czuje, że na wszystko sobie może pozwolić i być bezczelna. Nie chcę Cię martwić, ale to są jedne z objawów romansu.
  17. "Brzydkie kaczątko" na samczo. Sweet. Kto z tutaj wypowiadajacych: a) jest właśnie kimś takim, z modelu z pierwszego postu, wzglednie b) zna kogoś takiego? Niektórzy przedmówcy: @Jaśnie Wielmożny i @Messer (o ile dobrze odczytałem intencję) mają rację. Jak to powiedział car Aleksander II: „Żadnych marzeń panowie”. Nie mając doświadczeń, w tym nie zaliczajac wtop, nie da się nagle stać się 40letnim supersamcem. Wszystko jest bardzo fajnie pomyślane w wersji, że tak powiem, rozwoju organicznego i empirycznego: Najpierw masz dziewczyny, potem w wieku dwudziestu paru lat się żenisz, są dzieci, i bach! dostajesz bombę, w dodatku z zupełnie niespodziewanej strony (miałeś zawiązane oczy i myślałeś że wiozą Cię na milutką imprezę niespodziankę a zdejmujesz opaskę ciemnej bramie, a ręku zamiast kija do rozwalania piniaty masz zgniłą parówkę). Na szczęście potem jest lepiej, bo bierzesz się za siebie i jest niczym w amerykańskim filmie z lat 80tych: gra muzyka, bohater się zmienia, są uśmiechy, nieśmieszne infantylne żarty sytuacyjne, zachody słońca. Dorobienie się i krezustostwo w wieku 40 lat jest możliwe, ale – czy każdemu pisane? Nadto - z równania wychodzi mi 40letni frajer bez doświadczenia, bez rodziny, który się łatwo zalofcia. Krótko i na temat: a) radzę wchodzić w związki, nie bać się stałych związków, b) odstawić teorię i nie kombinować, bo się przekombinuje, c) nigdy nie zaniedbywać formy fizycznej, wyglądu i sprawności! za kasę możesz mieć u boku prostytutkę a nie kobietę, która Cię pożąda. Więcej szczerej uwagi i zainteresowania oraz podniecenia zyskasz wykonując figury kalisteniczne niż będąc mahoniowym gościem sypiącym zielonymi, i tą drogą, wieku 40 lat, faktycznie możesz mieć szanse na więcej. I przestańcie z tymi duperelami o znacznie młodszych. Dla większości kobiet mężczyzna starszy o 20 lat to staruch. Dla kasy może i się puszczą – ale czy w życiu chodzi o to, żeby być starym dziwkarzem, który nie jest naprawdę pożądany? Określ się przez to, kim naprawdę jesteś, a nie przez sybarytyzm czy przedmioty, którymi się otaczasz.
  18. Raczej taki chłopaczek, ale faktycznie o przyjemnej aparycji (no homo ). A w trakcie kręcenia "Faraona" to nawet był i romans z współgrającą Barbarą Brylską. Mężatką, Zelnik zresztą też był żonaty. NIhil novi sub sole - przygoda, sława, film, pani poczuła wolę bożą, włączyły się emocje... kto by sobie zawracało głowę panem Brylskim
  19. Nie do końca jest tak. W dziale III księgi wieczystej mogą być ujawnione ograniczone prawa rzeczowe, czyli służebnośc przesyłu (może być odpłatna: okresowo lub jednorazowo, ale może być i niedopłatna). Czy zostało zasądzone/zapłacone odszkodowanie na bezumowne korzystanie jest inną kwestią i nie jest to ujawniane w księdze wieczystej. Oczywiście, można ując to i tak: jeżeli, jak to się ostatnio przyjmue, w ramach ustalenia wynagrodzenia za ustanowienie służebności powinno się uwzględniać spadek wartości nieruchomości, to pośrednio, z faktu ustanowienia służebności, możesz się dowiedzieć, czy coś zostało zapłacone. A mogło być zapłacone jednorazowo Twojemu poprzednikowi, względnie było już płacone i bedzie okresowo płacone Tobie (służebność gruntowa jest związana z rzeczą, nie z osobą). Nadal jednak nie jest to odszkodowanie za bezumowne korzystanie (od samoistnego posiadacza w złej wierze), ale wynagrodzenie za ustanowienie służebności. Odszkodowanie za dotychczasowe korzystanie należee właścielowi od posiadacza (przedsiębiorcę energetycznego) to zupełnie inna kwestia. Autorze wątku, jeśli lubisz to czytaj oczywiście i się konsultuj w internetach, ale znajdź też sobie specjalistę - adwokata, radcę prawnego z krwi i kości. Poświęcili wiele lat edukacji i praktyki żeby zdobyć przydatne dla Ciebie wiedzę i umiejętności i w dodatku mają obowiązkowe ubezpieczenie odpowiedzialności cywilnej.
  20. Dokładnie. Zadałeś proste pytania, które powinieneś zadać adwokatowi lub radcy prawnemu, a na które to pytania istnieją proste odpowiedzi. Idź, zapłać i się dowiedz. Powodzenia.
  21. Ujęło mnie, że piszesz do mnie "ty" małą literą, ale "Rezerwat" już wielką. Dobrze znać swoje miejsce w hierarchii A tak poważnie, to taka pisaninka i kręcenie atencji mnie nie kręci ani do nieczego nie prowadzi - do łóżka mi panie z rezerwatu niepotrzebne. Jak pokazują doświadczenia z portali randkowych - pisać można długo a panie lubią sobie tym podbijać bębenek. Dziękuję, postoję.
  22. Ja do kobiet tu nie piję. Akurat chodziło mi o to, że panowie wolą sobie chyba bardziej gadać w części rezerwatowej niż w ogólnej.
  23. Zaskakuje mnie to, jak wiele jest pisane w Rezerwacie i jak dużo jest ploteczek z paniami. Przekomarzania, podśmiuechujki, gadki szmatki z psiapsi. Nie dość, że robimy się w ogóle coraz mniej męscy (z pokolenia na pokolenie) to jeszcze tutaj część kobieca forum zaczyna być nadaktywna w porównaniu do ogólnej. Co wejdę, to widzę, że w tematach rezerwatowych aż kipi. Parę lat temu to tak nie było. W rezerwacie się z zalożenia nie udzielam. Z paniami można dużo, ale nie dyskutować. Cisnęło mnie to, to powiedziałem.
  24. Ej tam, nie kokietuj. Masz chlopie talent pisarski - mimo, że o poważnych sprawach, to się wiele razy czytając uśmiechnąłem. Super, że po latach podchodzisz do tego z dystansem. Ile to już lat od rozwodu? W pełni popieram. Tutaj ostanio ktoś założył (bodajże w świeżakowni, nie pamiętam) temat o tym, jak mieszka w domu swojej partnerki - wdowy, w którym też mieszka dziecko tej pani, ale syn autora wątku ma tam też pokój.... bałagan jak sto pięćdziesiąt. Mieć dzieciatą babę - w sumie normalka w pewnym wieku, ale bawić się w dom i miszmasz dziecięco - mamusiowo - tatusiowy, to dziękuję. Kwestii wprowadzania się do domu kobiety już litościwie nawet nie obśmieję. Jeśli się rozwiodę, to kolejne panie tylko na zasadzie LAT.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.