Skocz do zawartości

Nocny Konwojent

Użytkownik
  • Postów

    153
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Nocny Konwojent

  1. To jest mega irytujące. Ja np.baaardzo rzadko pijam mocne alkohole- tylko czasem piwo albo winko. W grudniu byłem u kuzyna na urodzinach i dla towarzystwa wypilem 2 piwka Miłosławy jakieś tam, no i oczywiście znalazł się WUJO który musiał namawiać do walnięcia wódeczki: "no jednego mocniejszego Tadziu" , "Kieliszeczek przecież nie zaszkodzi!" i takie bzdety... Strasznie ciężko było wytłumaczyć, że nie mieszam i wódki nie piję... Na szczęście młodsze pokolenie dużo bardziej elastyczne jest pod tym względem.
  2. Mój kumplel gdy jeszcze mieszkał w PL (teraz siedzi w DE) był na "bezalkoholowym weselu", gdy pytałem jak było powiedział tylko: "to był jebany dramat" ?
  3. Ja piję sporo mniej niż kiedyś ale raz w miesiącu parę kraftowych piwek idę obczaić do pubu + raz na miesiąc jakieś winko z żoną wypijemy, w piątek po kolacji, do jakiegoś filmu. Alkohol jest dla ludzi ale trzeba podchodzić do niego z głową. Nie widzę powodu żeby w ogóle rzucić alkohol.
  4. Ja niby od dziecka wiedziałem co chcę robić ale jak już zacząłem robić to co mi się marzyło, to się okazało, że chyba nie do końca trafiłem z marzeniem ? Tak że uważajcie z tymi marzeniami, bo mogą wam się spełnić ? Teraz chyba zbyt późno na jakąś radykalną zmianę 41 na karku i 20 lat w zawodzie ale próbuję chociaż dywersyfikować dochody by część hajsu mieć z tego co lubię, a nie muszę robić. Większy luz daje mi fakt że małżonka zarabia nieźle więc mam pole manewru ?
  5. U mnie rozwiodła się jedna bliska znajoma, tyle. U kumpli na razie rozwodów nie było. I to nie jest tak, że ci, którzy zawarli małżeństwo, to są "wykastrowani i tatusieją"... No, może jeden ale tego małża trzyma krótko, bo niestety gościu ma tendencje do wszelakich używek i gdyby nie jego żona (żelazna lady, tak ją nazywamy) i jej smycz, to chyba by go już nie było ? Reszta się trochę porozjeżdżała, niby niedaleko, bo do sąsiednich miast (+ 1 do DE), ale te 30 km + praca w ruchu ciągłym + opieka nad dziecmi (małże kumpli pracują, tak że obowiązki są pół na pół) bardzo utrudniają spotkania. Został jeden, który już chłopaka nawet odchował i ma więcej czasu ale niestety zwariował na punkcie nart i większość wolnego czasu spędza na dwóch dechach- od Alp po Tatry, a to akurat nie moja bajka więc tu też trochę dupa ? Zresztą tak po czterdziestce, zauważam że coraz mniej jest wspólnych tematów i zainteresowań z dawnymi kumplami. Od wielkiego dzwona to się tam z częścią spotkam przy kuflu czy na basenie ale wiadomo, to już nie to co 15- 20 lat temu, kiedy to faktycznie była paczka, teraz to tylko takie elektrony, każdy raczej ze swoim życiem i trochę innymi już zainteresowaniami.
  6. Piękne hasło! Zapiszę sobie Nikt nie powinien być w związku na siłę, to oczywiste. Z mojej paczki z lat 90. wszyscy są żonaci i "dzieciaci"- z wyjątkiem jednego kumpla ale on pracuje w DE. Tak że od kilku ładnych lat wytargać kogoś na to przysłowiowe piwko albo wyjazd, to nie lada wyzwanie ? Zresztą od ślubu wakacje czy tam wolny czas też najczęściej spędzam z żoną, to trochę ich wszystkich rozumiem ? Po dodatkowych zajęciach, kursie angielskiego na których chodzę, basenie czy saunie też wszyscy rozchodzą się do rodzin Nie żebym narzekał ale tak jest- dorosłość to też trochę takie oswajnie się z tym, że każdy ma swoje życie- dawni kumple też.
  7. Gdybym ja usłyszał że jestem nudny i monotematyczny, to wiadomo też by mi się gadać nie chciało ?
  8. To było za czasów mojego jeszcze kawalerskiego życia czyli 11-12 lat temu, ci kumple teraz (wtedy faceci 29-31 letni) już mają prawie dorosłe dzieci i też w większości popłacone kredyty. Czas szybko płynie Jednak mnie chodziło o to, że czasem z tą swoją wolnością to człowiek zostawał jak ten Himilsbach z angielskim niby ma człowiek prawie 30 lat, niby czasu w brud bo kawaler ale kumple już z rodzinami w sobotę w parku, a nie z Tobą np.na piwie i podczas wizyt w ich domach, to serio widziało się tą zmianę, że taki Kazek, kiedyś największy zadzior na ulicy, szkolny wodzirej, teraz macha ręką na pub czy wyjście na mecz, bo rozanielony kopie gumową piłką z umorusanym 5 letnim synkiem... Trzeba było zaakceptować te zmiany i fakt, że po tej trzydziestce człowiek w kawalerskim stanie zostawał tak trochę z boku... Wiadomo można szukać zastępczych znajomości, w sieci itd.ale to już nie było to. To tak apropos użytkownika, który pisał że niby wolny, że fajnie ale nie ma do kogo ust otworzyć.
  9. Pytasz jak to wypracowaliśmy... szczerze? W ogóle tego nie wypracowywaliśmy, tak było od początku. Dlatego też zdecydowaliśmy się być razem- wspólne pasje ale też i czasem rozchodzące się zainteresowania ale ZAWSZE PASJE o których można pogadać. Dlatego serio, nie zgadzam się z tymi, którzy mówią że kobiety nie mają hobby, nie mają zainteresowań, ja NIGDY nie spotykałem się z paniami bez pasji, hobby itd. Kwestia wyboru myślę. Az szanowna małżonką o czym gadamy? A o wszystkim- Ostatnio byliśmy w teatrze i przegadalismy pół nocy o samym przedstawieniu płynnie przechodząc do dywagacji o pensjach aktorów, warunkach pracy w teatrze, emeryturach aktorskich itd. ? Dwa dni temu małża wróciła z pracy z informacją, że jej najlepsza koleżanka kupuje domek szeregowy i z tego wynikła 2 godzinna dyskusja o rynku mieszkaniowym i wspominki z naszych dawnych mieszkań tych wynajmowanych i o tym które kilka lat temu sprzedaliśmy Kilka dni temu ja przywiozłem info o rewitalizacji parku nieopodal którego mamy dom i oczywiście dyskusja zadryfowała w rejon ogólnie pojętej ochrony przyrody, a o 1 w nocy dyskutowaliśmy już o pożarach w Australii... Tak że tu nie ma żadnego planu czy wypracowanych schematów ale rozumiem Cię- brak rozmowy, brak chęci, tematów itd.to czerwony alarm, to powaniejszy problem moim zdaniem niż problemy w łóżku.
  10. Skąd wiadomo, że ktokolwiek mówi prawdę? Skąd wiadomo, że ci, którzy mówią, że związku nie potrzebują,czują się świetnie sami i stawiają na samorozwój tak naprawdę nie napierdlają w samotności Niemca po hełmie i z zazdrością patrzą na kumpla który wychodzi ze swoją kobietą na spacer? Też tego nie wiesz. To taka negacja na zasadzie, jeśli coś jet niezgodne z moim wyobrażeniem o świecie, to lepiej uznać to za kłamstwo lub miraż niż się z tym skonfrontować, no bo jeszcze nie daj Boże wyjdzie, że parę lat przesiedziałem w jaskini opierając sie na błędnych albo niepewnych przesłankach.
  11. Nawet wtedy nie możesz być pewien. Człowiek jest tylko człowiekiem. Boże, ja nawet samego siebie nie jestem pewien na 100%, to czegóż tu oczekiwać jeśli mowa o innej osobie ? Ale nie warto z tego powodu przekreślać możliwości szczęśliwego związku itd. Warto próbować choć czasem człowiek się sparzy. To trochę jak z samochodem. Warto zrezygnować z przyjemności jazdy, posiadania auta? Przecież nikt Ci nie zagwarantuje, że nie będziesz mieć wypadku i nie skończysz na wózku albo na cmentarzu. Ale i tak jeździsz, bo warto, bo to przyjemność, bo życie w którym non stop rozkmimiasz czy za następnym zakrętem nie wpierdoli w ciebie TIR jest kurde przykre i smętne w chuj.
  12. Oczywiście, ze jeśli jesteś naiwny i mega wkręcony w bycie rycerskim, to możesz się nadziać na "złą kobietę", która wykorzysta łatwowierność. Z tym że to działa w każdym aspekcie życia i warto uważać, tak po prostu. Bycie czujnym i uważnym, to jednak nie to samo co bycie uprzedzonym. Znajomą w pracy zostawił z bąbelkiem dla młodszej dziuni- mąż. No kurde fatalnie ale też się z nią spieram gdy po swoim tragicznym doświadczeniu + czytaniu babskich stron + poradach swoich rozwiedzionych koleżanek doszła przed Bożym Narodzeniem do wniosku że zrozumiała cały męski ród- faceci to: "zwierzaki myślące chujem, którym łeb jest potrzebny tylko do noszenia czapki" Oczywiście gdy jej przypomniałem, że wybrała największego cwaniaczka na osiedlu, którego jedynymi atutami był wzrost i motor i że może tu jest problem, a nie w "samcach", to się obraziła i już 3 tydzień ze mną nie gada. Bo łatwiej zaakceptować to że się przesrało życie z powodu jakichś tajemnych sił niż z własnej glupoty. Po prostu. Trzeba mieć oczy szeroko otwarte, analizować i przynajmniej próbować haj trzymać na uwięzi. Niestety(albo stety) proste objaśnienia skomplikowanych spraw może i fajnie wyglądają na ekranie monitora ale czesto nijak mają się do piętrowo pokomplikowanych zagadnień.
  13. Ja za to uwielbiam jak ktoś po tym gdy panna kopła go w tyłek i przeczytał 50 stron forum uważa że zrozumiał już odwieczne prawa rządzące światem uczuć, związków i płci. Mnie też panny kopały w d... Bywało, że ja je olewałem... Ale ze swojego życia, czasem skomplikowanego życia moich kumpli wiem, że nic nie jest czarno białe. Życie to nie bajka, że są dobrzy, źli i wszystko jest dziecinnie proste. Sam staram się trzymać pion ale życie czasem nas nagina.
  14. 11 lat będzie w marcu Sporo się przez lata związków z paniami nauczyłem- przede wszystkim trzeba mieć zawsze czas dla siebie. W pierwszym związku, jako małolat zrobilismy ten błąd, że spędzaliśmy czas non stop ze sobą itd.taki totalny haj i zakończyło się to totalną klapą. Później już uważałem, żeby i panna i ja mieliśmy trochę wytchnienia od siebie i czas na swoje zainteresowania. Wiadomo gdy są dzieci, rodzina czasu jest mniej, trzeba go lepiej organizować ale np.mój najlepszy kumpel, gość 42 lata, trójka dzieci ma czas żeby łazic na zajęcia z gry na keybordzie, bo lubi i na angielski, bo mu to w robocie jest potrzebne. Jasne, że na piwko w weekend już rzadko starcza czasu ale wątpię żeby zamienił rodzinę i dzieciaki na dowolne picie tyskiego w barze przy rynku. To wszystko nie jest takie proste i czarno białe. Zresztą z wiekiem priorytety też się zmieniają...
  15. W moim przypadku to było fajne tak pół roku. Później możliwość wychodzenia na tenten umowny browar kiedy się chce nie była już żadną atrakcją, pomijając fakt, że większość moch kumpli w wieku 30+ miała już rodziny, obowiązki i zwyczajnie nie było za bardzo z kim wychodzić. Zresztą nie rozumiem założenia związek= brak możliwości samorozwoju, ograniczenia itd. Ja nawet w związkach (teraz małżeńskim) zawsze znajdowałem czas na moje ulubione pływanie, na czytanie książek, kursy zwodowe itd. Podobnie zresztą moje panie, nie zawłaszczaliśmy swojego czasu w stu procentach, każdy potrzebuje miejsca dla siebie, czasu dla swoich pasji. Nigdy nie byłem bluszczem i z bluszczami się nie wiązałem. To chyba kwestia wyboru. A takie rozkimnki- po co prosicie,po co się płaszczycie itd. to tkie akademickie rozważania. Każda sytuacja jest inna, dochodzą do głosu ogromne emocje, nie zawsze w obliczu takich hiper emocji człowiek postępuje racjonanie. Takie jest życie.
  16. Napiszę tak, nigdy na divach nie byłem i kompletnie nie wyobrażam sobie, że kiedyś pójdę. Nie twierdzę że jakaś pani nie oczaruje mnie tak, że zapomnę o obrączce, w sklepie, w pociągu, w saunie, na basenie... Nie planuję tego ale Bóg jeden wie.. Ale divy? Nie, absolutnie. Dziękuję, postoję.
  17. Nie rozumiem oburzenia pań. Facet szczerze powiedział co myśli i OK. Jak kobieta by wyartykułowała otwarcie, że chce przystojniaka 185cm, bruneta w najnowszym modelu "mesia" też bym się nie oburzał. Hipokryzja, nieszczerość, polityczna poprawność, to trzy raki zżerające wszystko na swojej drodze.
  18. Ale w sumie można taką postawę zrozumieć, w końcu jeśli Pani myśli o poważnym związku, to zaufanie jakieś tam być musi. Jeśli na "dzień dobry" podstawą związku miałoby być podejście na zasadzie: "no ok, chcę z nim tworzyć trwały związek i wiąże z nim przyszłość ale pewnie i tak łże jak pies", to byłoby to mimo wszystko dziwne.
  19. Dokładnie . Mam kumpla, przystojny, siłownia, dobre ciuchy i ch...z tego, jest tak nieporadny w kontaktach z kobietami, tak bije od niego desperacja, że laski traktują go jak powietrze albo wręcz go unikają. Drugi- mąż naszej (wspólnej z żoną kumpeli)- trochę ulany gość, służby mundurowe, taka "policyjna elegancja"- czarny golf, marynarka, lekka nadwaga, a emanuje siłą, ma tak cięty jęzor, że zamiata na każdej imprezie małolatów po siłowniach i solarach...Kobitki zarumienione rzucają w jego kierunku szybkie spojrzenia... czysty alfa... dominuje każdą imprezę... bajeruje panny jakby od niechcenia- z efektami Podejrzewam, że lata twardej szkoły w wojsku i policji + naturalne predyspozycje zrobiły z niego alfę. Nie siłownia i solarium.
  20. Pytanie gdzie kończy się "dbanie", a zaczyna przesada. Mnie w zupełności starczy basen dwa razy w tygodniu + względna kontrola żarcia + regularne badania lekarskie. Każdy niech sam to ogarnie według własnych potrzeb, a nie tego czego tam baby oczekują albo tego czego wymagają męskie magazyny akurat w tym sezonie. Zresztą z mojego 40 letniego jakiegos tam doświadczenia wynika że bycie "alfą" czy "betą" akurat z wizytami na siłowni ma niewiele wspólnego.
  21. Alkohol jest dla ludzi ale jak wszystko trzeba umieć go ograniczać. Ja piję głównie na imprezach czyli max. 2 razy w miesiącu, nie pamiętam kiedy się ostatnio upiłem. Latem czasem lampka wina do obiadu, kilka kieliszków wódeczki podczas rodzinnej imprezy, 2-3 piwa w pubie z dawno niewidzianymi kumplami? Dla mnie nie ma problemu.
  22. Jako że już wiem, iż: kobiety "są zdradzieckie i występne" olewam obie bo obojętnie czy myszka jest tłusta czy chudziutka na sprężystych łapkach, to i tak zdradzi mnie z bad boyem "bo nie ma że-moja myszka taka nie jest", jak kiedyś wyjedzie na spotkanie integracyjne to po to tylko żeby zaliczyć "karuzelę kutangów", a poza tym ja jako samiec o wielu hobby nie będę zniżał się do gadki z babami, które całe swoje życie spędzają na: a)- tłusta- żarciu b)-chuda- tipsach i pierdoleniu głupot przez tel, wiem już przecież że taka baba to żadnego hobby raczej nie ma i z pewnością jeżeli już ze mną pogada, to tylko dlatego żeby "dybnąć" na mojego Dustera i M-3 w ocieplonym bloku (z balkonem!) przy miejskim parku Dlatego: zamykam oczy, przypominam sobie o tym, że w ramach samorozwoju jutro czeka mnie kolejna lekcja serbskiego, egzamin na niebieski pas w kyokushin karate oraz zajęcia z medytacji. Jeśli to nie pomaga idę strzepać do wc.
  23. Ja jestem w związku +15 lat, małżeństwo +10 i mogę powiedzieć, że jestem zadowolony. Przez te wszystkie lata przeszliśmy długą drogę, wiele lat było ciężkich-głównie finansowo ale przez wszystkie testy przeszliśmy obronną ręką. Dziś mamy finansową hossę ale to też stosunku do drugiej osoby nie zmieniło. Jak to osiągnęliśmy? Gadając chyba Po prostu od lat czerpiemy szczerą przyjemność z rozmowy ze sobą. Po ponad 15 latach związku jesteśmy w stanie przegadać ze sobą cały wieczór To dla mnie znak, że ciągle się sobą nie znudziliśmy...
  24. W założeniach miały tam ściągać facetów ale skończyło się tak, że jeden związek się rozpadł nim gościu dojechał do swojej lady, a w drugim facet tam (Wyspy Brytyjskie) dojechał ale niedawno wspólnie wrócili do PL.
  25. Ja kilka lat temu porzuciłem zapieprz w nadgodzinach, zrzuciłem pracę z piesestału i przestałem obsesyjnie gromadzić kasę. Oczywiście nie stało się to z dnia na dzień- to był proces, który trwał rok, półtora. Założyło się na moją zmianę sporo czynników, pierwsze problemy ze zdrowiem, zmiana pracy mojej małży (awans, lepsza kasa, więcej roboty) i moje przemyślenia co do uciekającego mi przez palce czasu (takie refleksje w obliczu czterech krzyżyków na karku). W efekcie udało nam się przeprowadzić w spokojniejsze, bardziej zielone rejony a ja pracuję mniej i bardzo sobie chwale tę zmianę- mam czas na basen, książki, na chodzenie z żoną do kina, teatru, na koncerty... Polecam
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.