Skocz do zawartości

Bójka na imprezie


rx1991

Rekomendowane odpowiedzi

     Chciałym Wam przedstawić moją pierwszą poważną bójkę jak mi się przytrafiła około 1,5 roku temu. Zaczynając od początku, chciałbym podkreślić iż od zawsze byłem w miarę spokojnym chłopakiem, który zawsze w sytuacjach zagrożenia wolał po prostu odpuścić niż zaryzykować i zobaczyć co się stanie. Wszystko zaczęło się zmieniać gdy całkiem przypadkiem wraz ze znajomym zapisałem się na kickboxing. Nauka walki, ćwiczenia siłowe, sparingi z innymi, często większymi od siebie bardzo dobrze wpłynęły na moją pewność siebie, stałem się po prostu o wiele śmielszy.

     Jako, że będąc na imprezie trochę wypiłem, zazwyczaj piję na imprezach, wracając z lazienki do stolika po drodze trafił mi się pewien koleś, który chcąc pokazać wszystkim swoją potęgę trancał wszystkich "z bara" trafil i mnie. Sytuacja ta plus alkohol w organizmie, spowodowała u mnie skumulowanie złych emocji będących we mnie od wielu lat i pewności, którą nabyłem ucząc sie walczyć, co skutkowało myślami typu "znów masz zamiar robić z siebie popychadło? pokaż im na co cie stać" itp. spowodowało to iż tym razem nie chciałem odpuścić, tak więc zawróciłem i poszedłem za nim. W łazience w sposób agresywny zacząłem mu mówić co mi się nie podoba i grozić (emocje złości dosłownie zduśiły we mnie strach) co zaskutkowało jego agresją wobec mnie, dostałem łokciem prosto w twarz. Po odebraniu mocnego ciosu, moja reakcja była natychmiastowa; grad prostych na twarz przeciwnika, nie zwarzając na to iż otrzymałem w trakcie kolejne dwa ciosy w głowe. Byłem tak bardzo napompowany testosteronem, że nie czułem ani strachu ani bólu, nic oprócz przeciwnika nie istniało. Biłem go, aż sie ugiął i skulił, wtedy waliłem go po czaszce, do momentu aż wpadła ochrona.

Nietstety mimo wygranej, bójka skończyła się źle dla mnie; złamanie V kości śródręcza z przemieszczeniem. Pomimo strat, radość ze zwycięstwa i ekscytacja przysłaniały moje straty przez kilka dni.

     Dziś patrząc na to, niestety żałuję, że doszło do tej sytuacji, uświadomiłem sobie jak bardzo nie umiem kontrolować siebie i swoich emocji, palec się zrósł lecz przez około rok bałem się uderzyć pięścią w cokolwiek w obawie, że znów się złamię.

Jednak są też plusy: nauczyłem się iż do błachych problemów nie należy przywiązywać dużej wagi, nie obnoszę się już tak honorem jak kiedyś i nie używam siły gdzie popadnie. Sytuacja ta pomaga mi panować nad sobą w innych podobnych zdarzeniach i przemyśleć czy gra jest warta świeczki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak trzymać :) Bójki to nic fajnego, ot programowanie że zawsze musisz walczyć, bo inaczej jesteś niemęski itp.

Ja zazwyczaj uczestniczyłem w bójkach szkolnych bo w klasie mialem takiego gościa co sie do mnie ciagle sadził.. Może wyczuwał we mnie strach czy coś? W każdym razie przez 2 lata stoczyłem z nim kilka bójek, zazwyczaj przegrywałem bo był gruby, chociaż dla rówieśników i tak byłem zwycięzcą bo nikt tego kretyna nie lubił :) Aale, to tam stare dzieje.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rx, to bardzo ważna lekcja życia, a także tego, że przed bójką koniecznie trzeba coś mieć w pięści, nawet chusteczkę, fajki, pudełko zapałek nawet. No i dobrze że mu wpierdoliłeś, teraz wiesz jak to smakuje - mając pewność swej siły, możesz teraz już rezygnować z walki, bez poczucia że jesteś słaby itd.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja dość często czułem się źle, bo zostałem właśnie wychowany że lepiej unikać takich konfrontacji. Nie rozumiałem wtedy rodziców, jednak tak mnie już "zaprogramowali" :) że faktycznie ich unikałem, jednak presja rówieśników również dała swoje 3 grosze, przez co czułem się źle po tych unikach.

 

Mi pomaga prosta logiczna argumentacja - nawet jeśli komuś wtłuczesz, co jeśli wróci ze swoimi kitowcami i sie zemści?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja zawsze balem sie bojek,jak na imprezie byla jakas akcja to zajebiscie sie balem,jak jeszcze bylem z jakas dziewczyno to normalnie modlilem sie zeby tylko mnie nie zaczepil.Czego sie balem? Mysle ze wstydu i nie mialem pewnosci siebie,wiem ze jak odpowiednio sie zmotywuje to jestem nie do zajebania ale czasem strach jest tak silny ze szok,moze to skutek tego iz w dziecinstwie dostawalem mocne baty od starszych braci odpowiednio 7 i 8 lat starsi ...Nie potrafilem sie wtedy obronic ,dlatego teraz tez to zostaje w pamieci chodz wiem swiadomie ze umiem przyjebac, podswiadomosc niestety jest nasiaknieta strachem...Ale unikam takich rzeczy...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla tych co przy każdym zagrożeniu czują strach, niepewność itp. naprawdę polecam zapisać się na jakieś sztuki walki. Wg mnie jedynym sposobem na pokonanie strachu jest przeżycie go w takiej właśnie sytuacji, każdy boi się dostać w mordę ale gdy już się to przeżyje, nagle wygląda to zupełnie inaczej. Ja też zawsze bałem się oberwać w twarz do czasu aż w końcu oberwałem, wtedy strach znika i człowiek się zastanawia czego tak naprawdę się bał.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W sumie to jedyne czego się boje przy takim czymś, to ze będę miał niepotrzebnie rozjebaną twarz, złamany nos i może przejażdżkę na pogotowie/policję. Mam w dupie to co powiedzieliby obserwatorzy (albo tak tylko mi się wydaje :P) Nie ma się czego bać? Chyba szkoda zdrowia.

Mając silna psychikę więcej zyskamy, niż mając silne ciało. Oczywiście pomijam przypadki obrony koniecznej - wtedy trzeba co trzeba :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tylko w jednym klubie miałem kask na głowie, a że trafił mi się taki co już był lekko styrany i spadł podczas sparingu, trener krzyczy dobra nie przerywaj walcz bez kasku, a jeśli chodzi o zęby, to nie bez powodu trenerzy zwracają uwagę, żeby oddychać przez nos i zaciskać szczękę. A jesli chodzi o strachy, to ja np. boję się, że są tacy, którzy sa tak zawzięci i nie myślący, że żeby z nim wygrać to by trzeba było mu butelke rozbić na głowie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Dr Caligari

Pozbywa strachu najszybciej boks, jest walka ale w kaskach, więc z obrażeń to tylko złamany nos z czasem. Natomiast faktycznie, szkoda kurde zębów, wstawianie nowych to diablo bolesny, drogi proces. 

Jeżeli chodzi o bójkę, to najbardziej obawiam się:

1. o zęby. Łuki brwiowe zszyjesz i się zagoją, opuchlizna z oczu zejdzie, nos się nastawi i będzie git. Ale niestety zęby nie grzyby nie same nie odrastają. Raz miałem "przyjemność" widzieć delikwenta, który po bójce pod klubem zbierał swoje zęby z chodnika... Poza tym drutowanie szczęki i wstawianie implantów to bolesna i kosztowna rzecz...

2. sprzętu. Na ulicy panuje jedna zasada - brak zasad, a czasy, gdy biło się "jeden na jeden" na pięści i nie kopało się leżącego, odeszły dawno do lamusa. Istnieje zawsze obwawa, że uliczny "sparingpartner", gdy zauważy, że przegrywa, w akcie desperacji sięgnie do kieszeni po nóż/śrubokręt/szpikulec itp. Nawet jeśli przeżyjesz, stomia to nie jest fajna sprawa...

3. Ćpunów i psycholi. Możesz klepać do woli po buzi delikwenta, który wcześniej zjadł nosem górkę amfetaminy/metaamfetaminy, a on będzie się Tobie śmiał w twarz. podobnie wszelkiej maści psychole...

 

Z moich obserwacji wynika, że bójka na ulicy zaczyna się zazwyczaj (o ile oczywiście nie jesteś agresorem) w momencie, gdy już dostaniesz strzał buzię. O ile jesteś obity i zdążysz się pozbierać - masz jakieś szanse. Coś jest w tym, żeby jednak unikać wszelimi sposobami konfrontacji...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.