Skocz do zawartości

Wierzące partnerki rzadziej rozwodzą się


Rekomendowane odpowiedzi

34 minuty temu, PoProstuMarek napisał:

Co więcej, ten dzisiejszy sprotestantyzowany kremowkowo-oazowy kościół nie ma nic wspólnego z Kościołem sprzed lat 60.l, tego który kształtował nasza cywilizację. Trochę obracam się w tych srodowiskach, i dla chętnych proponuję poczytać o tym całym aggiornamento kościoła i jakich zmian doktrynalnych dokonano.  Mocno zdziwilibyście się jak wyglądają społeczności, które kultywują tradycje. Całkowicie inne światy. 

Tu tylko jedną rzecz sprostuję, bo z resztą się zgadzam :)

Sprotestantyzowany rozumiany jako w duchu wspólnot dominujących w zachodniej Europie, albo amerykańskich głosicieli "ewangelii sukcesu".

NIE w duchu konserwatywnych wspólnot ewangelikalnych, których coraz więcej na całym świecie, nie tylko w Stanach.

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 minutes ago, Obliteraror said:

Sprotestantyzowany rozumiany jako w duchu wspólnot dominujących w zachodniej Europie, albo amerykańskich głosicieli "ewangelii sukcesu".

NIE w duchu konserwatywnych wspólnot ewangelikalnych, których coraz więcej na całym świecie, nie tylko w Stanach.

 

Całkowita racja, mogłem to sprostować bo pośrednio uderzyłem w tą społeczność. Mam duży szacunek do konserwatywnych odłamów protestantyzmu. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, harel. napisał:

O ile czujecie, że możliwa jest fizyczna miłość z jakąś wierzącą i religijną kobietą, to wg mnie to najlepszy wariant

 

Najlepszy wariant, jeśli wyznajesz te same wartości. 

Przy okazji będziesz miał narzędzia żeby odróżnić wiarę od wielu innych rzeczy, które się kryją pod jej płaszczykiem.

 

Trzeba też zdać sobie sprawę że ludzie wierzący mają ten sam zestaw zachowań jak wszyscy i nie zawsze nad tym panują.

Czasem może być jeszcze większe skumulowanie problemów wewnętrznych, a wiara jest sposobem radzenia sobie z nimi.

Co nie jest niczym złym kiedy pozwala lepiej funkcjonować, tyle że osoby patrzące z zewnątrz doznają dysonansu poznawczego widząc wierzących, ale niepoukładanych. 

 

To są pułapki schematów typu dyrektor- mądry, pielegniarka- empatyczna, sprzataczka- szara myszka a wierząca- idealna, albo przynajmniej nienaganna moralnie.

 

Edytowane przez Yolo
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 hours ago, harel. said:

Chciałem poszukać nowe dane z Polski, ale z drugiej strony chcę Wam szybko odpowiedzieć. Np. w książce "The Good News About Marriage" Shaunti Feldhahn pokazuje, że wg różnych badań empirycznych pośród ludzi chodzących do kościoła (churchgoers) odsetek rozwodów jest od 27% do 50% niższy niż pośród non-churchgoers (różnice są zależnie od grupy społecznej oraz częstości chodzenia do kościoła). Czyli praktykujący (wierzący) i religijni rzeczywiście rzadziej się rozwodzą. Oczywiście mam na myśli silnie wierzących nie tylko wg deklaracji, a w rzeczywistości.

 

Nie chciałem pisać wprost, ale w pierwszym poście wspomniałem, że jedynie trzeba "czuć, że możliwa jest fizyczna miłość". Poza tym, nie wiem, jak będzie z latami, ale około 25 latek rano i wieczorem jest codziennie sztywnie. Co do wspomnianej przez Ciebie mniejszości i problemów ze znalezieniem, to znam osoby, które mają w polubieniach jakieś strony dla samotnych wierzących.

 

A wziąłeś pod uwagę możliwość, że to nie są tak naprawdę 'good news about marriage' i to, że Ci ludzie się nie rozwodzą nie wynika w wielu przypadkach z tego że mają dobrą relację, a z tego że nie wolno się rozstać i mieć nowego partnera w katolicyzmie? 

W wolnej chwili polecam Ci przeryć takie forum ktore sie nazywa 'sychar'. To forum ludzi  zaangażowanie katolickich (do tego stopnia że naprawdę wierzą że nie wolno się rozwieść) z problemami w małżeństwach. Co tam się wyprawia.. historie w stylu, że małżonek odszedł wiele lat temu do innej osoby, a ta druga latami tkwi w swoim położeniu, nie chce dać rozwodu, na siłę go przedłuża. Jest nawet dział porad prawnych, gdzie doradzają sobie jak najbardziej formalnie utrudnić proces rozwodu. Tego rodzaju ludzie między innymi nabijają te statystyki.  W praktyce często żyją jak współlokatorzy, którzy za sobą nie przepadają, albo nawet nie mieszkają razem :D

Piękna 'trwałość' małżeństw w imię pana bogeła :D

 

Hitem tej społeczności jest historia nagrana w formie 'świadectwa' gdzie pewna parka wzięła ślub kościelny, potem się rozstali. Oboje mieli potem innych partnerów i dzieci. Porzucili tych partnerów rozbijajac rodziny.. aby wrócić do siebie i SAKRAMENTALNEGO ZWIĄZKU. O tym co czują dzieci w wywiadzie wypowiadają się w stylu  'dzieci jakoś się przyzwyczaiły'. To jest patologia. A duża część społeczności forum im tam przyklasnęła, że piękna historia o sile sakramentalnego małżeństwa. Rzygać sie chce.

Edytowane przez andrzej2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, PoProstuMarek napisał:

Przecież tak znaczące różnice poglądowe wcześniej czy  później będą zarzewiem konfliktów. 

 

Chyba, że gra się w otwarte karty, od początku. Miałem kolegę w pracy co brał ślub jako świecki. Zawsze wspominał, że było śmiesznie, jak stał przy ołtarzu, a inni klękali na ślubie. Tylko on pochodził z rodziny Żydowskiej, nie praktykowali, ale dalsza rodzina jest ortodoksyjna. Kiedy pracowaliśmy razem miał ok 30 lat stażu małżeńskiego i z tego co opowiadał super im się żyło, a raczej był szczery w relacjach z ludźmi więc myślę, że mówił jak było. Dzieci chrzcił i posyłał do komunii, ale jak dorosły dokonały apostazji. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 W moim przypadku pewnie by się nie sprawdziło. W tym kraju 90% "wierzących to katolicy", ja natomiast jestem człowiekiem wierzącym w Boga, ale katolikiem przestałem być w wieku 14-15 lat pod wpływem przeczytanego Nowego Testamentu głównie i pewnych wydarzeń z odległej przeszłości i mam ugruntowane poglądy antykatolickie i generalnie mam sympatie proprotestanckie bardziej.

 Poza tym odnoszę wrażenie, że spory odsetek tych "wierzących" to kobiety mało atrakcyjne, które teraz po prostu dorabiają ideologię do braku powodzenia, że "czekają na tego jedynego" itp.

 Swoją drogą kiedyś taka jedna wierząca katoliczka (ok 120 kilo żywej wagi z pożółkłymi zębami) podesłała do mnie naszego wspólnego znajomego, żeby mnie z nią umówił na obiad w jakiejś knajpie chyba.

 Innymi słowy, jak ktoś chce szukać wierzącej w tym kraju, musi się przygotować na sympatię do Watykanu, ewentualnie może szukać wśród Świadków Jehowy i musi się przygotować na sympatię do pasibrzuchów z Nowego Jorku, którzy zarządzają tym cyrkiem i wydają polecenia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 29.12.2021 o 21:42, Król Jarosław I napisał:

Myślę, że szukanie takich korelacji jest daleko błędnie idące.

Dodam wincyj.

Osobiście ex oznajmiła o 'skoku' po mszy.

RELIGIA  UPADŁA jak smark na budowie w piach.

 

Korelacja jest następująca:

Katolicyzm Ortodoksyjny to bieda(ekonomiczna) A kredyt trzeba spłacać.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.