Skocz do zawartości

Dlaczego dla faceta wiek między 30-40 jest najlepszy?


Rekomendowane odpowiedzi

TO ZALEŻY. Jak zawsze. 

 

U mnie zdecydowanie lepszy okres niż poprzednia dekada. Obecnie mam 36 lat. Jasne, mniej energii, wyższa waga, ale z drugiej strony dopiero teraz zaczynam spijać śmietankę i osiągać sukcesy w branży. Zawodowo znacznie na plus. To dopiero pas startowy przed tym co mnie czeka za kilka lat, mam nadzieję. 

 

Z kobietami (pomimo teoretycznie gorszego wyglądu - waga, ale młodo wyglądam, taki typ urody) też znacznie lepiej. "Przerobiłem" związek 6-letni, zacząłem jeszcze na studiach, koniec był tuż przed 30-tką. Potem krótsze i dłuższe relacje, ale nigdy już nic dłuższego niż rok. Tak wyszło. Branie mam większe teraz niż 10-15 lat temu albo teraz lepiej to widzę, bo nie jestem naiwny i "ślepy" na znaki kobiet. Choć myślę, że jednak teraz jest lepiej. I łatwiej, bo mam większe umiejętności, doświadczenie i wiedzę. 

 

Na szczęście nie wpakowałem się wcześniej w małżeństwo i dzieci. Teraz bym raczej żałował, nawet gdyby to była fajna kobieta, bo byłem po prostu zbyt młody na to. Jest we mnie duch wolności. Po prostu. 

 

Jasne, szkoda mi mijających lat, ale moje życie jest zasadniczo lepsze teraz niż kiedyś. Im jestem starszy, tym jest lepsze. Tak będzie zapewne do pewnego etapu, bo starość już nie będzie taka kolorowa (ma na myśli wiek 65+/70+ jeśli dotrwam). 

Największy minus jaki widzę, poza przemijaniem, to rzeczywiście kiepsko ze znajomymi. Liceum i studia to środowiska, gdzie nowi znajomi są czymś naturalnym. Potem jeszcze tak do 28-30 roku życia zanim nie zaczną masowo się żenić i mieć dzieci. Teraz jeśli ktoś np. do wyjścia na koncert (pomijam dziewczyny/kochanki), to albo ktoś młodszy, albo jakiś inny wolny duch (kawaler/po rozwodzie). Obecnie większość znajomych to albo ktoś poznany jeszcze dawniej, albo nowopoznany (to jednak w dużej mierze kontakty bardziej zawodowe niż kolesie, z którymi pójdę na imprezę). 

 

Największy minus jaki teraz widzę, który dotyczył moich lat 20+? Jeszcze za mało podróży (sporo i tak jeździłem), za mało odwagi w sprawach zawodowych i z kobietami (bycie leszczem, brak kolegów dobrych z kobietami czyli typowe dla młodego naiwnego kolesia, który gówno wie o uwodzeniu itd.). 

 

Ostatnio naszła mnie nostalgia za dawnymi podróżami "studenckimi" czyli plecak, namiot, mało kasy, dzikie podróże i miejsca. Nie jakieś wygody, hotele (bo mnie stać). Brakuje mi trochę przygody. 

No i panowie, jeszcze jeden plus: coraz bardziej cenicie swój czas. Mając 20+ wydaje się wam, że będziecie żyli wiecznie i na wszystko jest czas. Teraz wiem, że czas zasuwa i to niemiłosiernie. Nie czekajcie, nie traćcie czasu na kiepskie wybory, na kiepskie kobiety. Działajcie!

 

To wszystko napisałem z perspektywy faceta, który zawsze podobał się kobietom (rysy twarzy + co to robię, tzw. status, nie chodzi o kasę). Zupełnie inaczej będzie z kolesiem, który ma "zwykłą" pracę, nie jest przystojny, jest przeciętny i do tego trochę zbyt gruby. Myślę, że on napisałby coś zgoła odmiennego. Jego najlepsze lata minęły i będzie mu ciężko teraz znaleźć sensowną i młodą kobietę. 

 

Mając 36 lat, spokojnie spotykałem się z dziewczynami w wieku 22-27. Zero problemów, ale jak mówię:

1) nie wyglądam na tyle lat ile mam, bujne włosy, dobra cera, dobra twarz, waga do zbicia, ale po twarzy to dają mi gdzieś koło 30 lat

2) młody duch, nie straciłem werwy, zapału, entuzjazmu, robię to co lubię, zaczynam odnosić sukcesy, więc nie ma żadnego wypalenia, ale to się już zaczyna pojawiać u znajomych rówieśników

3) wyluzowanie

4) zajmuję się czymś co dla części kobiet jest po prostu fajne i ciekawe, "lecą" na takich kolesi, imponuje im to co robię, ja się nie chwalę, one same lgną do tego

5) większa harmonia wewnątrz i wyluzowanie a propos kobiet; nie powiem, że czasami nie zacznie mi zależeć za bardzo (staram się mieć nad tym kontrolę, poza tym znam już swoje reakcje i wiem jak działać), ale nie mam już takiego parcia i presji jak 5-10 lat temu, wtedy energia była słabsza, można wyczuć było u mnie przesadne "chcenie", to się czuje, zwłaszcza kobiety to wyczuwają, nie chodzi o same działania, ale o to co macie w głowie

6) rówieśniczki, które kiedyś były marzeniem sennym (liceum, studia), dzisiaj w ogóle nie kręcą. Rzadko która wygląda obok mnie na równą wiekiem, pozostałe wyglądają na starsze. Zresztą ja przy takich kobietach czuję się po prostu młodszy ciałem i duchem. 

 

Dlatego pisanie o tym, że każdy facet 30+ będzie miał powodzenie u młodszych to bzdura. Jak zwykle, to zależy od tego o kim rozmawiamy. Natomiast pisanie, że facet 30+ nie ma szans to też bzdura. Na mnie jeszcze 2-3 lata temu leciała panna tuż po maturze. 

 

 

Edytowane przez Bullitt
  • Like 11
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jesli czlowiek dba o zdrowie to nawet do poznej 50 bedzie sie dobrze trzymal . Kazdy z nas przeciez zna takich panow ktorzy pomimo duzego przebiegu wygladaja zaskakujaco mlodo .Z wiekiem powinna u kazdego z nas rosnac cos takiego jak swiadomosc ciala . W sensie co mi sprawia przyjemnosc nie zawsze chodzi w parze z potrzebami mojego pojazdu jakim jest cielesnosc . Z wiekiem tez zauwazasz ze bez dodatkowego ruchu wszystko szybko wiodczeje . Jesli to nie jest dobra motywacja do pracy nad soba to nie wiem co jest . Ale wracajac do watku , uwazam ze z wiekiem ( pomijajac aspekty finansowe ) mozna byc rowniez  atrakcyjnym fizycznie .Niestety lub stety dla nas wiekszosc spoleczenstwa ma wbite do lba choojowe wzorce i nawet nie widza ze siedza na minie .

Edytowane przez thyr
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś Dr Szarpanki pokazywał na streamie wiadomości w których lekarz i pilot nie mogli znaleźć dziewczyny na imprezie tylko się pobili między sobą.  

Jak już lekarze i piloci nie mogą znaleźć baby to koniec świata.  

Normiki mają przewalone.  

 

BRE7NHA.jpeg

 

 

Edytowane przez BlackDrake
  • Haha 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 minut temu, Bullitt napisał:

nie wyglądam na tyle lat ile mam, bujne włosy, dobra cera, dobra twarz, waga do zbicia, ale po twarzy to dają mi gdzieś koło 30 lat

 

To jest niestety niezbędność, by mieć branie po 30-tce, zwłaszcza na żywo. Wiadomo - dowodu nie pokazujesz, a efekt zrobisz nim pańcia się dowie, że to nie jest interesujący ją przedział wiekowy (na co machnie wtedy ręką).

 

Największy killer tutaj to niestety łysienie. Bardzo mało 20-latków łysieje. Jeśli jesteś po 30, z zakolami, to wieku nie ukryjesz i automatycznie zniechęci to 25-latki. Można niby kombinować z goleniem się na zero tak jak ja, co wygląda lepiej, niż duże zakola/wieniec janusza, ale generalnie trudno jest się w ten sposób "odmłodzić", bo tracisz możliwość zrobienia sobie jakieś "młodzieżowej" fryzury, która w połączeniu z brakiem zarostu potrafi odjąć dobre 10 lat 😅

 

IMO jeśli wygląda się "trochę staro" (łysienie + naturalne predyspozycje) to geomaxxing został albo pogodzenie się z rzeczywistością.

Edytowane przez Januszek852
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

37 minut temu, thyr napisał:

Niestety lub stety dla nas wiekszosc spoleczenstwa ma wbite do lba choojowe wzorce i nawet nie widza ze siedza na minie .

 

1 godzinę temu, Personal Best napisał:

Masz zupełnie innych znajomych po 30 stce bo to nie są kumple z piaskownicy czy z podstawówki. To przeważnie ludzie którzy mają podobne do twoich wartości, zainteresowania, pasje, perspektywę i pozycję społeczną.
Mnie kumple a nawet bdb kumple z młodości ( o ile jeszcze żyją) wkurwiają mnie bo mam wrażenie że zostali w słodkich latach 80 tych, ze swoimi przekonaniami, bolączkami i niemogęctwem.

 

Dokładnie tak. W wielu przypadkach okazywało się, że jedyne co nas w życiu łączyło to to, że chodziliśmy do jednej szkoły czy na jeden kierunek studiów co oznaczało, iż tak naprawdę te znajomości umierały wraz z ich zakończeniem. Obserwuję swoich znajomych i dla większości z nich tematy obecnie obowiązujące to:

1. Problemy z dziećmi

2. Raty kredytów

3. Praca z której są niezadowoleni

 

więc generalnie większość dyskusji toczy się wokół frustracji, niespełnionych marzeń czy planów. Tylko czy ktoś tym ludziom kazał brać kredyty? Żenić się? Robić dzieci? Nie - tak się kończy ślepe podążanie za presją i brak jakichkolwiek pasji i celów życiowych.

 

Już pomijam fakt, że większość z Was, którzy tak sarkacie na życie po 30stce koncentrujecie się na swojej własnej atrakcyjności i posiadaniu baby/bab, co samo w sobie jest już sporym błędem ale zapytajcie sami siebie - ktoś Was zmusza do takiego życia? 

Boicie się samotności?

Zmiany pracy?

Zmiany miejsca zamieszkania?

 

To skoro się tego boicie wiedzcie, że nigdy nic się nie zmieni i tak jak kwękacie, że dzisiaj jest źle tak kwękać będziecie i jutro i za 20 lat.

 

Są dwie możliwości co do życia w szczęściu - albo się akceptuje to co się ma i się to docenia oraz się człowiek z tego cieszy albo mu to nie pasuje i to zmienia - inaczej - stanie się mentalnym dziadem nieważne czy ma 18, 28 czy 38 albo 88 lat.

 

Rozumiem, że ktoś może po prostu lubić seks, podryw, randki ale taka desperacja i fokus na "bycie z kimś" jaka bije z niektórych postów wpędzi was w wieczne niezadowolenie do końca życia. To samo tyczy się Waszych decyzji życiowych co do pracy, zarobków etc.

 

Za dużo porównujecie się z innymi samemu nie wiedząc co oznacza dla Was szczęście - tu jest problem.

 

Sorry może to jest trywialne ale jeśli komuś nie pasują jego zarobki - niech zmieni pracę. Jesteś introwertyczny - spróbuj nad tym pracować etc.

 

Tylko, że samemu zapytaj siebie czy jest Ci to naprawdę potrzebne - Tobie - nie nikomu innemu. Serio chcesz pobiegać za laskami? Serio dasz radę mieć lepiej płatną robotę ale wiążącą się z większą ilością obowiązków i stresu? Etc. etc.

 

A już pisanie przez ludzi w wieku 18-25 lat czegokolwiek o byciu 30+ jest śmieszne :D Mi się też wiele rzeczy wydawało wtedy chłopaki i życie to zweryfikowało :) 

 

Podsumowując - jeśli ktoś czuje się w swoim życiu chujowo przed 30stką i tego nie przepracuje będzie się czuł jeszcze bardziej chujowo po 30stce.

A jak masz łeb na karku i jakiś plan to będziesz żył dużo lepiej.

Proste :) 

 

I nie chodzi tu tylko o baby - w ogóle jakie to jest komiczne, że to się stało osią tego wątku, gdzie baby to tylko jakiś ułamek życia faceta :) 

Ale co tam, popłakusiajmy nad tym trochę, stwierdźmy że jest wujowo i z zadowoleniem zanurzmy się w marazmie ;) 

 

Kiedyś już to pisałem - jeśli ktoś ma obraz faceta po 30stce jako "wujka staszka" czerwonego od harnasia i ze stanem przedzawałowym od wpieprzania najtańszej kiełby z biedry - niech zmieni środowisko - jak mówi przysłowie - z kim przystajesz takim się stajesz.

 

W ogóle ten temat czyli "Facet po 30stce", wraca na forum jak bumerang co około pół roku i te same osoby ciągle tylko piszą jakie życie po 30stce jest słabe. Zastanówcie się trochę nad sobą - czas leci, a Wy dalej narzekacie?

Kolejna grupa to forumowa młodzież, która ma jakiś ból dupy o to, że ktoś pisze że jest zadowolony ze swojego życia - zazwyczaj chodzi o to, że ktoś nie może znaleźć baby która chce z nim być - niektórym powtarzanie, że jak są nieszczęśłiwi sami to baba ich życia nie zmieni i tak nic nie da - ale spoko - Wasze życie, Wasze piaskownice :D Szkoda tylko wylewać żółć na innych bo szczęśliwy człowiek tego nie robi :) 

I na koniec 3 grupa - Panie - obecne i dziś w tym wątku - które boli dupa o to, że facet może dobrze żyć bez baby i nie zdziadzieć. Otóż może i szybciej zdziadzieje z nią niż bez niej.

 

Edytowane przez niemlodyjoda
  • Like 12
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 minut temu, niemlodyjoda napisał:

 

Kiedyś już to pisałem - jeśli ktoś ma obraz faceta po 30stce jako "wujka staszka" czerwonego od harnasia i ze stanem przedzawałowym od wpieprzania najtańszej kiełby z biedry - niech zmieni środowisko - jak mówi przysłowie - z kim przystajesz takim się stajesz.

Cóż, mam nadzieję, że nie zdziadzieje po 30. Forma fizyczna zależy głównie od nas. Teraz dopiero widzę, ile potencjału zmarnowałem- niestety, ale też nie chcę wychodzić z pozycji niedostatku i narzekać, że okres 20-30 był zły, bo był ok. Tylko mam wrażenie, że teraz w rok mogę zrobić więcej niż w trzy lata przez większą wiarę w siebie, mądrzejsze planowanie i zarządzanie czasem. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja znajduję się w połowie omawianego tutaj przedziału i moje spostrzeżenia są następujące:

 

1. Jak byłem niewidzialny dla pań tak nadal jestem. Z wyglądu nie zmieniłem się za bardzo, jedynie trochę brzuch i zgarbienie ale z drugiej strony bardziej dbam o ubiór, higienę, itp.

Nie wiem jak dana laska miałaby widzieć czy jestem dziany czy nie. Nie mam stanu konta wypisanego na czole.

2. Finansowo moja sytuacja jest dobra, mam spore oszczędności, dobrą pracę i doświadczenie zawodowe choć nie czuję się abym odniósł specjalny sukces. Z drugiej strony widzę jak moja siła nabywcza w najlepszym wypadku stoi w miejscu a ostatnio nawet maleje.

3. Z przyjaźniami coraz gorzej, bez względu na to czy ktoś ma rodzinę czy nie to znajomość trwa około rok/2 lata. Często się przeprowadzam i zdalnie ludzie urywają kontakt po około roku (dosłownie z dnia na dzień, nawet osoby, których nazwałbym bliskimi przyjaciółmi).

4. Fizyczne samopoczucie raczej słabe, czy dbam czy nie dbam nie widzę różnicy.

5. Czasu dla siebie raczej mało ale tutaj wielkiej różnicy między latami 20-tymi raczej nie ma (wtedy studia i praca, teraz głównie praca).

6. Brak energii, brak czerpania przyjemności z jakiejkolwiek aktywności. To jest główna rzecz, której mi brakuje w porównaniu z czasami "młodości".

 

Ogólnie to w moim przypadku poza sferą zawodowo-finansową nie widzę poprawy. Ogólnie jakość życia z czasem się nie polepsza, coraz bardziej czuję jakbym biegał w kołowrotku.

Raczej, jeśli ktoś nie czerpie radości z życia, nie ma sukcesów itp. w okolicach 20-stki to nie powinien liczyć że po przebiciu 30-stki to się zmieni nawet jeśli okoliczności się zmienią na lepsze (kasa, możliwości, czas itp).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

49 minut temu, niemlodyjoda napisał:

 

 

Dokładnie tak. W wielu przypadkach okazywało się, że jedyne co nas w życiu łączyło to to, że chodziliśmy do jednej szkoły czy na jeden kierunek studiów co oznaczało, iż tak naprawdę te znajomości umierały wraz z ich zakończeniem.

 

Całkowicie naturalna sprawa, ale kolejna która jest odmienna od tego co nam wmawia matrix. Stary, miałeś kolegów w liceum i na studiach. Fajnie! Ale co Cię łączyło z większością z nich oprócz tego, że ktoś (kuratorium, dyrekcja szkoły, podobne plany na życie - studia) was łączyło jako jedna klasa lub jeden rocznik na studiach? Podejrzewam, że oprócz zabaw typowych dla wieku to nic. Powiem więcej, na studiach miałem paczkę 4-5 fajnych kolegów, dzisiaj okazjonalnie mam kontakty (rzadko), tylko z jednym z nich mam stały kontakt i widzimy się zwykle 2-3 razy rocznie. Czy tamtych mi żal? Niekoniecznie. Dlaczego? Dlatego, że wszystko w naszym życiu jest czasowe. Nic nie jest na stałe. 

To, że kiedyś coś mnie z nimi łączyło, nie oznacza że dzisiaj warto "na siłę" trzymać z kimś kontakt. To mit, który nam się sprzedaje, że należy trzymać się dawnych kolegów i znajomych. Po co skoro dzisiaj to zwykle obcy dla mnie ludzie? I mamy zupełnie inne życie i podejście do wielu spraw. 

 

Zdecydowana większość osób w naszym życiu jest "odpowiednia" na konkretnych etapach. Ludzie przychodzą, inni odchodzą. 

Edytowane przez Bullitt
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

21 godzin temu, ciekawyswiata napisał:

Zakładam temat, bo często się słyszy, że po 30 trudno jest coś w życiu zmienić.

Bo to prawda.

 

By zrywać owoce od 30 roku w górę trzeba mądrze pracować już wcześniej plus dbanie o siebie.

 

Najczęstszy schemat:

 

koniec szkoły- praca poniżej możliwości- pełny pakiet nałogów- chujowa dieta a raczej jej brak, to wszystko pracuje na bluepillu.

 

Efekt chyba nie myszę mówić.

 

Pół biedy jak masz dobre geny i jesteś bardziej rozgarnięty od małpy ale obudziłeś się późno.

 

Ale kurwa przeciętniak który rozstwonił i zdrowie i czas, zapalić swięczkę zostaje.

 

Osobiście nigdy nie przekładam co tu czytam na realny świat, jasne jak słońce jest ta wiedza którą ty zebrałem o relacjach dm, o tym jak ważna jest praca nad sobą na wielu płaszczyznach i uwaga...

 

 

wychodzę z domu i widzę inny swiat ten z forum to promil Polski.

 

Mężczyźni to na prawdę zakuty bluepill, ich laski naprawdę robią w chuja każdego jak chcą a ja siędzę jak ufo i patrzę.

 

Także panie @ciekawyswiatato co słyszysz to prawda, od 30 roku życia a u niektorych już wcześniej jest równia pochyła. Dotyczy to prawie wszystkich.

 

To co tu w temacie jest napisane dotyczy może i mniej jak promila ludzi.

 

 

 

30 lat minie jak jeden dzień.

Co robiłeś między 20-30 rzuci na nie cień.

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, BlacKnight napisał:

To co tu w temacie jest napisane dotyczy może i mniej jak promila ludzi.

 

 

 

30 lat minie jak jeden dzień.

Co robiłeś między 20-30 rzuci na nie cień.

Mało znam osób, które w wieku 20-30 lat zrealizowały w optymalny sposób swój potencjał.  Bardzo trudno świadomie podchodzić do życia, do planowania swojej kariery, doświadczeń z kobietami w tak młodym wieku. Większe lub mniejsze wpadki są wpisane w ten wiek, tak samo jak uleganie presji, poczucie bycia zagubionym. Piszę to w kontekście relacji damsko męskich, wykształcenia/zawodu, budowania nawyków finansowych i zdrowotnych, ale jeżeli chociaż w części nie zaprzepaściły tego okresu, to po 30 ten czas zaowocuje.

 

Tak, jeżeli ktoś nie zdobył w młodym wieku dobrego wykształcenia/zawodu, miał fatalną dietę, fatalne przekonania w głowie, wdał się w złą relację, to bardzo trudno takie rzeczy odkręcić, aczkolwiek uważam, że wciąż jest to możliwe, ale w takim przypadku raczej nie ma mowy o "spijaniu śmietanki", a pokornej pracy od podstaw (tylko ilu jest takich, którzy z takiej sytuacji się podnieśli i ogarnęli życie po 30 od zera do bohatera?). Myślę, że to wciąż jest możliwe, ale bardzo trudne. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zależy co rozumieć przez "najlepszy". Dla mnie najlepszym okresem było 20-28. Nie dlatego, że byłem wtedy najlepsza wersją siebie, ale to uczenie się świata i szukanie było bardzo intensywne i beztroskie. Bez obciążeń, odpowiedzialności, nie pełniąc żadnych ról, mogąc w dowolnej chwili spakować walizkę i być kimkolwiek gdziekolwiek. W doskonałej kondycji fizycznej, czułem się niezniszczalny.

 

Będąc po 30 mam więcej pieniędzy, lepiej wyglądam, na relacje dm nie narzekam, ale wszystko zwolniło. To co zasadziłem już kiełkuje. Uszczerbki fizyczne nauczyły pokory, stado się powiększa, odpowiedzialność zaczyna ciążyć. Prawdę mówiąc lubię wracać myślami do przygód sprzed kilku-kilkunastu lat. Zwłaszcza wiedząc, że skończą się w miejscu w którym jestem ;)

Edytowane przez Terve
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.