Skocz do zawartości

Prawo rozwodowe – wiedziałem, ale i tak szok


Rekomendowane odpowiedzi

A propos wkładu kobiet w to żeby dom się nie zawalił, pranie lub brudne ciuchy nas nie przygniotły a żarcie samo magicznie pojawiło się na stole to widziałem takie akcje że Rocky Balboa z ringu tak zmęczony nie schodził jak moja ex po sprzątnięciu kuchni lol. 

 

Teraz sam wszystko ogarniam i żyję, to chyba jakiś cud 😅 i jeszcze sporo czasu zostaje. Fakt, jak pierwszy raz nastawiłem pralkę to włożyłem tam tyle rzeczy że musiałem dociskać kolanem żeby drzwiczki się zamknęły, w efekcie przy wirowaniu bęben się urwał, dobrze że ta pralka miotająca się na wszystkie strony nie rozjebała mi połowy łazienki 🤣🤣🤣 ale dzięki temu nauczyłem się pewnych rzeczy i teraz jest git.

 

W kuchni podobnie, co spaliłem to zjadłem czarne, ale z perspektywy czasu wiem że gotowanie to nie jest nauka o rakietach która wymęczy mnie tak że później głowa boli i nie mam ochoty na seks. 

 

Zdarzyło mi się słyszeć od kilku dziewczyn że są zmęczone bo zrobiły pranie 🤦 udaję wtedy głupa i pytam zawsze, ale to w rzece? ręcznie prałaś? Pralki nie masz w domu? 😆😆😆 

 

I przyznaję, uwielbiam oglądać ich wyraz twarzy w tym momencie gdy mają reset i nie wiedzą czy ja tak na poważnie czy jaja sobie robię haha. 

 

Przy dzisiejszym poziomie techniki gdy w naszych domach standardem są (pralki, suszarki, odkurzacze roomba, lidlomixy itp.) Nie widzę wytłumaczenia dla bólu głowy i zmęczenia pracami domowymi, jak również nie akceptuję wymówek że kobieta chce czegoś w zamian za zajmowanie się domem. To jest ściema. 

 

 

  • Like 5
  • Dzięki 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

27 minut temu, Atanda napisał(a):

To będzie działać pod warunkiem, że po rozwodzie ona będzie miała lepiej niż Ty. Nadal więcej zarabiała etc. 

U mnie właśnie tak będzie, oboje jesteśmy samowystarczalni, a majątek mamy wstępnie na razie na gębę podzielony, bo nieruchomości mamy dwie więc nie będzie walki o mieszkanie, co najwyżej o wyrównanie wartości. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, SuperMario napisał(a):

Przy dzisiejszym poziomie techniki gdy w naszych domach standardem są (pralki, suszarki, odkurzacze roomba, lidlomixy itp.) Nie widzę wytłumaczenia dla bólu głowy i zmęczenia pracami domowymi, jak również nie akceptuję wymówek że kobieta chce czegoś w zamian za zajmowanie się domem. To jest ściema. 

Zeby ogarnąć mieszkanie 50m2 i zrobić obiad potrzeba przy dobrej organizacji literalnie 45 minut dziennie.

 

Współczesny swiat mocno antagonizuje wszystkich. Kiedyś ludzie zenili sie, żeby sobie wzajemnie pomóc. Facet byl lepszy w niektorych tematach, a w niektórych kobieta była lepsza. Tak optymalizowali swoje umiejętności, żeby ugrać dla rodziny jak najwiecej. Teraz wszystko jest wojenką. Obowiazki domowe, wychowanie dzieci, praca, wierność,  uczciwość. Wszystko jest przyczynkiem do dyskusji. Teraz ludzie grają tak żeby dla SIEBIE ugrac jak najwiecej.

  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Ego napisał(a):

Piszesz, o obliczeniu jej pracy w domu i za opiekunkę do dzieci, ale masz tutaj na myśli 50% czasu opiekunki do własnych dzieci, czy my mamy płacić 100%, bo to wtedy nasze jak się płaci?

 

Masz rację. Opiekunkę się płaci po połowie. Czyli jeśli żona pracowała 8 godzin w domu, a opiekunka brałaby 20 zł/godzinę, to ja powinienem zabulić z moich zarobionych pieniędzy na 4 godziny, czyli 4 * 20 = 80zł.

 

 

 

 

3 godziny temu, Ego napisał(a):

Moja była zona tez używała takich argumentów (nie pracowała i bardzo słabo ogarniała tematy domowe) to ja do niej, ok jak tak to płać mi za wynajem mieszkania za te lata, bo mieszkanie moje było- no to juz logika poszła w drugą stronę, bo cham i prostak:) i UWAGA wcale się NIESPODZIEWAŁA takiej argumentacji, a to przecież logiczna kontynuacja jej wkładu do związku, a dalej mojego;)

 

No i jeżeli wg Twoich obserwacji facet tylko pracuję, no to chyba tego bałaganu za dużo nie robi, no bo kiedy...?

 

Wysoko cenisz zadania kobiet (to dobrze, bo trzeba się cieszyć w zyciu z drobnych rzeczy) ale nie rozumiem dlaczego tak nisko cenisz, bo wcale nie piszesz o naszych męskich zadaniach takich jak

np. drobne montaże, zajmowanie sie samochodem, dźwiganie,

 

 

Masz rację.

 

Przyznam się, że dużo rzeczy w domu nie robię. Żona wszystko ogarnia. Jak nie załatwi wczasów, to nie pojedziemy na wczasy. Jak dziecko ma złe oceny, to ja temu nie przeciwdziałam. Jak jest chore, to żona świetnie sytuację ogarnia. Dlaczego tak? Bo jak ja coś robię, to ona nie jest zadowolona. A jak ona coś robi to jest zadowolona. Ja jestem zawsze zadowolony.

 

 

 

3 godziny temu, Ego napisał(a):

 

 

 

 

 

 

 

3 godziny temu, Lambert napisał(a):

Smiechlem jak to przeczytałem. Chyba nie obracasz się wśród ludzi którzy wychowują małe dzieci i starają sie tworzyć rodzine, bo masz mega przekrzywiony obraz rzeczywistosci. Ilość manipulacji jaka jest wciskana facetom, jaka to opieka nad dzieckiem nie jest ultra trudna i wyczerpująca jest wrecz nie do opisania.

 

W związku z moją obecna sytuacją mam często kontakt z mlodymi rodzinami, ojcami czy znajomymi z dziećmi również jestem aktywnym uczesnikiem forów dla ojców. Ten sam obraz wyłania sie wszędzie. Facet idzie na ojcowski/opiekunczy/maciezynski i za kazdym razem są to dla niego najlepsze dni życia. Nie narzeka bo nie czuje ze ma na co.

 

To takie trochę wymachiwanie szabelką jak to fajnie było przez 2 tygodnie, czy 2 miesiące w domu. Fajnie było. Mi też było super z dziećmi.

 

Niech gościu całkiem zostanie w domu, przez wiele lat. Powiedzmy niech zajmuje się dziećmi odkąd ma 20+ lat do wieku 40+. Niech im całe życie poświęci, i niech ufa żonie, że ona go będzie wspierać jak on będzie miał 50 lat.

 

Czyli na męskich forach:    "posadziłem kwiatka; zajmowanie się ogrodem to super fajne hobby".

A ja teraz mówię "no to bierz łopatę, kilof, i teraz będziesz robił ogrody ludziom przez 40 lat, po 8 godzin dziennie".

 

Inna perspektywa.

Chwila vs całe życie.

 

Znacie "trad wifes"? Taki trend, instagram, youtube -- tradycyjne żony.

 

Kiedys mi żona wyrzut zrobiła, że ona się "poświęca dla rodziny i dzieci".

Powiedziałem:     "Nie poświęcasz, tylko tak wybrałaś."  

To skończyło temat raz na zawsze.

Bo inny wybór jest trudniejszy.

Trzeba pracować, liczyć pieniądze, kredyty, walczyć w drapieżnym świecie.

 

 

Trad wife to też pewien komfort dla żony. Siedzi w jaskini, nie musi się martwić problemami świata zewnętrznego, cieszy się dziećmi i domem.

Ale też zagrożenie -- co jeśli gościu co miał bronić jaskini pójdzie sobie?

 

 

 

 

 

3 godziny temu, Lambert napisał(a):

Wolna glowa bo kobieta ogarnie dzieci? Myslisz ze facet sie nie martwi jak dziecko jest chore? Ze nie odwozi do szkoły? Nie odrabia lekcji? Nie spedza z  dziećmi czasu?  Obecnie ojcowie sa swiadomi spedzaja mnostwo czasu z dziećmi inwestuja w ich wychowanie. To co opisujesz dziala sie 60-100 lat temu w opowieściach babci (jakby dziadek żył i bys go o to zapytal tez moglby miec inne zdanie na ten temat)

 

Dużo pracuję, mam stres w pracy, czuję się zagrożony nawałem problemów.

Wracam do domu i nic nie mówię. Odcinam się na parę godzin.

 

Żona dba o dom, dzieci, nie pyta o pracę.

 

To chyba właśnie model "trad wife".

 

 

 

 

 

 

2 godziny temu, Morfeusz napisał(a):

@I1ariusz Czy w tym wieku nie miał byś lepszych i przyjemniejszych rzeczy do zrobienia, niż być ciąganym po sądach? W sprawach o jak najwyższe alimenty na siebie/na dziecko. Odpierania zarzutów o przemoc, prostowania zeznać i kłamstw samicy, która chce się wybielać i wychapać jak najwięcej.

depp%20heard_62cd3304d27fd.png

 

NIe czaję tych bogatych gości. Dlaczego oni się żenią? Dlaczego robią dzieci? A jak już robi dziecko, to nie dałoby się jakiejś umowy na początek spisać ile będą alimenty wynosić?

 

 

 

 

 

43 minuty temu, bzgqdn napisał(a):

Dopoki dobytek jest wspólny,  możesz zrobić z nim co chcesz, wyrzucić,  sprzedać, zniszczyć. 

 

:) :) OOoo... to fajne info którego nauczyło mnie to forum. :) :)

 

 

 

 

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, Lambert napisał(a):

Że pierd*lenie o tym jak nie jest ciężko zajmować sie domem i dzieckiem to czysta wymówka do tego ze sie nie chce. Te 4 tygodnie to byly najpiękniejsze tygodnie mojego życia.  Mieszkanie wysprzątane, obiad ugotowany, wszystko poprane i poprasowane, dziecko zaopiekowane, wybawione i wyspacerowane. Bez niczyjej pomocy, mamusia i tesciowa ani razu nie przyjeżdżały pomagać, dziecko tez nie dostalo dostepu do telewizji/laptopa tylko spedzalismy czas na kreatywnych zabawach. Ani razu przez te 4 tygodnie nie czułem że jest mi chociaz odrobine ciężko. Moja ani razu nie przyłożyła ręki do obowiązków domowych w tym czasie.

 

Powtarzam i powtarzał będę:

 

Obcowanie z moim potomstwem to jedna z NAJBARDZIEJ ZAJEBISTYCH RZECZY, jaką przyszło mi doświadczać w życiu.

 

Kurwajapierdolę. Przecież to jest tak cudowne...

 

Od zera. Od pierwszych kąpieli (sam to robiłem, małża nie ogarniała), przewijania, karmienia, odbekiwania, bycia obejszczanym/obrzyganym/obesranym w każdym możliwym punkcie i układzie. Przez takie cudowne akcje jak to, że coś dziergam półleżąco na kompie a dzieciak śpi na mnie i chrapie jak stary cap wtulony. Przez te wszystkie urocze dramy p.t. żłobek/przedszkole/szkoła. Rozbite głowy, podrapane kolana, obsmarkane nosy. Nożeszjapierdolę, jaka to jest satysfakcja.

Jak najpierw są gównotematy o bajkach, a teraz rozmawiamy już jak dorośli ludzie o dorosłych sprawach. I widzę swoje odbicie. Swój "obraz i podobieństwo". I kładę w ten łeb zakuty 🙂 BĄDŹ SZCZĘŚLIWYM CZŁOWIEKIEM. I - kurwa - jest. Choć marudzi jak stara baba 🙂

 

KURWAMAĆ, jak ja słyszę, że to "łopanie, jaki ja to KRZYŻ MACIERZYŃSTWA NIESĘ!", jaki to "TRUD, AŻ PLECY PĘKAJĄ!" Nokurwa... To może weź ty, niunia, spierdalaj na drzewo i zostaw mi te trudy. Wycieliłaś się, robota wykonana, możesz iść. Nara.

 

Ja mam z tego OD CHUJA satysfakcji. I ta satysfakcja wynagradza mi 100% kosztów. Z gigantyczną (!!!) górką. Najlepsza inwestycja w życiu. A nie żadne "krzyże/trudy/pękające plecy".

 

5 godzin temu, Lambert napisał(a):

"Nie wiesz nawet jak dużo wysiłku kobiety wkładają w to, żeby wykonywanie codziennych czynności wydawalo sie być wrecz pracą ponad siły" i to jest absolutna prawda.

True. Propsuję.

Wyhaftować na makatce, oprawić, na ścianie powiesić. Taki "kołczing naścienny".

 

4 godziny temu, Ego napisał(a):

Moja była zona tez używała takich argumentów (nie pracowała i bardzo słabo ogarniała tematy domowe) to ja do niej, ok jak tak to płać mi za wynajem mieszkania za te lata, bo mieszkanie moje było- no to juz logika poszła w drugą stronę, bo cham i prostak:) i UWAGA wcale się NIESPODZIEWAŁA takiej argumentacji, a to przecież logiczna kontynuacja jej wkładu do związku, a dalej mojego;)

Nie wolno tak mówić!
To niedobła jest!!!

 

3 godziny temu, Ego napisał(a):

"pranie zrobiłam, jestem zmęczona".

No, to z praniem jest najlepsze 🙂


Otóż - drogie dzieci - Stary Niedźwiedź jest tak stary, że pamięta czasy, gdy do prania była używana pralka WIRNIKOWA (tzw "Frania"). I w takiej pralce pranie, to było pierdolenie porównywalne do napierdalania bielizny kijankami w potoku. A i owa Franka to już był przejaw techniki.

I to FAKTYCZNIE była robota. I takowe pranie to były 2+ godziny ZAPIERDALANIA.

A jak ktoś miał dzieciaka, to pieluchy TETROWE (bo innych nie było, a za komuny to i takie nie były dostępne) trzeba było jeszcze "na deser".... GOTOWAĆ. W wielkim garze.

Na tą okoliczność w bloku w którym się wychowałem było pomieszczenie p.t. PRALNIA (i suszarnia), gdzie można było rzeczone szmaty gotować, bo stał tam tzw "taboret gazowy". Z opowieści mojego ojca wynika, że rzeczone pranie, gotowanie, suszenie, a na koniec PRASOWANIE tych jebanych pieluch traktował jako najbardziej przejebany element mojego wczesnego dzieciństwa. Gorszy od mieszkania pod jednym dachem z teściową.

 

Pralki automatyczne kosztowały podówczas +/- roczną pensję i były fchuj niedostępne, oraz fchuj zawodne.

Zderzanie powyższego z dzieiejszym "praniem" p.t. "upchnąć szmelc do pralki*, wlać detergent, wcisnąć przycisk" to plucie w twarz ludziom, którzy faktycznie ujebywali się po łokcie jak psy przy tej robocie.

* kosztującej +/- 50% pensji minimalnej!

 

Aha, aktualna LAT-ka też parę razy użyła argumentu "łolaboga, PRANIE robiłam". No to co ja się będę rozdrabniał: "Nie mam dziś czasu dla Ciebie, bejbe, PRANIE ROBIĘ".

Ożeszty, jak się zagotowało pod kopułą 🙂

 

Co innego prasowanie. Tu - niestety - postępu nie ma i trzeba toto jebać ręcznie. NIENAWIDZĘ, ale robię. Plus - zajebiście się przy tym nadrabia zaległości podkastowe/filmowe. Trochę oddech dla głowy.

2 godziny temu, SuperMario napisał(a):

W kuchni podobnie, co spaliłem to zjadłem czarne, ale z perspektywy czasu wiem że gotowanie to nie jest nauka o rakietach która wymęczy mnie tak że później głowa boli i nie mam ochoty na seks. 

Spośród kobiet, z którymi się zadawałem 1 (słownie: JEDNA) umiała faktycznie gotować. W kontekście takim, że miała do tego naturalny dryg i traktowała to jako hobby/przyjemność.

Pozostałe - albo kuchnia na zasadzie "byle kichę zapchać" albo moje działania wychowawcze pozwalające wyjść nad tą przeciętność. Ale to też na zasadzie że gdybym za uzdę nie trzymał, to chuj by z tego był i nie żeby to Makłowicz był jakiś.

 

Póki co - z żarciem jak z seksem: Chcesz, żeby było naprawdę dobrze - musisz wziąć sprawy w swoje ręce 🙂 .

2 godziny temu, SuperMario napisał(a):

nie akceptuję wymówek że kobieta chce czegoś w zamian za zajmowanie się domem.

 

"Mieszkasz tu. Nie pobieram za to opłat.

A skoro mieszkasz, to też syfisz.
I to co ugotujesz też wpierdalasz (a nawet zabierasz na wynocha).

Więc jeśli tak Ci z tym źle - tam są drzwi. Proszę nie trzaskać, bo się sąsiedzi wkurwiają."

 

2 godziny temu, Lambert napisał(a):

Zeby ogarnąć mieszkanie 50m2 i zrobić obiad potrzeba przy dobrej organizacji literalnie 45 minut dziennie.

 

Zdarza mi się robić 'generalkę' będąc na homeoffice. Bynajmniej nie powoduje to u mnie zaległości w pracy.

 

 

 

 

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 hours ago, Lambert said:

Kiedyś ludzie zenili sie, żeby sobie wzajemnie pomóc. Facet byl lepszy w niektorych tematach, a w niektórych kobieta była lepsza. Tak optymalizowali swoje umiejętności, żeby ugrać dla rodziny jak najwiecej. Teraz wszystko jest wojenką. Obowiazki domowe, wychowanie dzieci, praca, wierność,  uczciwość. Wszystko jest przyczynkiem do dyskusji. Teraz ludzie grają tak żeby dla SIEBIE ugrac jak najwiecej.

Pełna zgoda. Niestety, wiele się zmieniło w ciągu ostatnich 20, 30 lat. 

 

Pamiętam jak w pokoleniu moich rodziców słyszało się o rozwodach to najczęściej winny był facet bo znalazł sobie inną kobietę, teraz wydaje mi się że większość rozwodów inicjują kobiety, nieraz z błahych powodów, bo mogą, bo wiedzą że sobie poradzą, bo państwo da socjal, facet alimenty i będą miały lepiej samej niż z nim. A jak jeszcze znajdzie sobie jakiegoś jelonka który w zamian za dostęp do muszelki opłaci +50% kosztów życia takiej pani wraz z przychówkiem to już zupełnie mają luz. Kiedyś o związki się dbało, naprawiało jak coś było nie tak, teraz następuje szybki koniec i restart z nowym partnerem w nadziei że będzie lepiej. A z tym bywa różnie.

 

Teraz związki to taka trochę zimna wojna, uczucia na pokaz a w tle kalkulacja kto na tym lepiej wyjdzie. My faceci mamy mocno pod górkę w tym temacie. Dlatego jestem za równouprawnieniem kobiet, szczególnie w kwestii opieki nad dziećmi, alimentów... itp. Ależ byłby ból dupy 🤣 a ile mniej rozwodów 😉

 

Zdarzyło mi się ostatnio kilka razy że ktoś z rodziny bądź grona znajomych próbował mi podsuwać jakieś panny. Pierwsze moje pytanie brzmiało "Skąd jest ta dziewczyna? z Polski?" - "No z Polski, a co?" - "Nic, dzięki, nie jestem zainteresowany" Na twarzy rozmówcy szok, zdziwienie, mózg szukający elementów układanki. A sprawa wygląda tak że w obecnym systemie prawnym w RP nie zaryzykuję związku z Polką, bo jak coś pójdzie nie tak, a szanse są spore (patrz wyżej) to alimenty przestanę płacić jak będę szedł na emeryturę. 

 

Puki co to się bawię, ale w życiu wszystko się nudzi i mając tego świadomość i chcąc kiedyś ustabilizować swoje życie z jedną kobietą trzeba będzie szukać szczęścia raczej poza polską i europą.

 

19 minutes ago, Stary_Niedzwiedz said:

 

Otóż - drogie dzieci - Stary Niedźwiedź jest tak stary, że pamięta czasy, gdy do prania była używana pralka WIRNIKOWA (tzw "Frania"). I w takiej pralce pranie, to było pierdolenie porównywalne do napierdalania bielizny kijankami w potoku. A i owa Franka to już był przejaw techniki.

I to FAKTYCZNIE była robota. I takowe pranie to były 2+ godziny ZAPIERDALANIA.

A jak ktoś miał dzieciaka, to pieluchy TETROWE (bo innych nie było, a za komuny to i takie nie były dostępne) trzeba było jeszcze "na deser".... GOTOWAĆ. W wielkim garze.

Na tą okoliczność w bloku w którym się wychowałem było pomieszczenie p.t. PRALNIA (i suszarnia), gdzie można było rzeczone szmaty gotować, bo stał tam tzw "taboret gazowy". Z opowieści mojego ojca wynika, że rzeczone pranie, gotowanie, suszenie, a na koniec PRASOWANIE tych jebanych pieluch traktował jako najbardziej przejebany element mojego wczesnego dzieciństwa. Gorszy od mieszkania pod jednym dachem z teściową.

 

Za bobasa waliłem w tetrę z ulgą na twarzy 😄 Frania stała w łazience, a pierwszą rzeczą jaką mnie uczyli dorośli było korzystanie z nocnika, bo założę się że Twój ojciec, tak samo jak mój ostatnie na co miał ochotę to mieszanie w garnku pieluch 😅

 

Co do prasowania to też nie lubię i czekam na to ⬇️

 

https://helloeffie.com/

 

Jak tylko będzie w sprzedaży to biorę, niech chociaż w połowie wyprasuje tak jak ja to robię to nie będę zawiedziony

 

Żyjemy w naprawdę łatwych do życia czasach, warto mieć tego świadomość i choć trochę to docenić.

Edytowane przez SuperMario
  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.