Skocz do zawartości

Moje paranoje


Rekomendowane odpowiedzi

Zaobserwowałem ciekawe zjawisko. W trakcie zmieniania moich przekonań na własny temat, wychodzą ze mnie różne paranoiczne stany.

Coś takiego potrafi trwać kilka dni, tłumaczę to sobie, że wkręcam sobie jakieś głupoty, a z czasem okazuje się, że to co zdawało się wytworem umysłu,

zaburzonym obrazem rzeczywistości, jest prawdą. Dla przykładu: ostatnio chodziło za mną, że niektórzy ludzie w przeszłości mogli mnie perfidnie wykorzystywać,

tłumaczyłem sobie to, że nie możliwe itp. ,ale po czasie doszło do mnie, że nie chciałem dostrzec tego jak to naprawdę wyglądało, a rzeczywiście byłem wykorzystywany.

Takich rzeczy jest mnóstwo, też sporo samokrytyki wychodzi, zrzucam z siebie zakłamany obraz moich i cudzych zachowań, zaczynam widzieć co mną naprawdę kierowało i kieruje.

Doświadczyliście czegoś takiego? 

Definicja którą kiedyś podał Red wpasowuje mi się w to zjawisko, tylko, że tutaj to wychodzi ze mnie, a nie z zewnątrz. 

Udostępnię post 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Kiedy posiądziesz odpowiednią wiedze jesteś w stanie na nowo i przez nowy pryzmat ocenić pewne sytuacje czy zachowania z Twojego życia. Niestety prawda okazuję się czasami delikatnie mówiąc przygnębiająca. Zmieniasz siebie i zmieniasz wzorce. To dobre, to rozwój.

 

Podstawowa sprawa to po prostu zrozumieć mechanizm i racjonalnie ocenić sytuacje. Emocje będą ale zdystansuj się do nich, wyłącz je. Przede wszystkim nie obwiniaj się. Sięgając głębiej zrozumiesz, że też nie miałeś wpływu na pewne sprawy. To brutalne ale tak miało być.

 

Wyciągaj wnioski. Buduj twardą i silna psychikę. Zrozum, że teraz jesteś innym człowiekiem niż 5 lat temu i za 5 lat też będziesz innym człowiekiem.

Edytowane przez SennaRot
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może nie pod postacią jakiejś paranoi ale wielkiego zaskoczenia i uczucia, że "to cały czas było tak blisko, jak ja mogłem tege nie widzieć" - tzn. nie miałem odpowiedniej wiedzy i dystansu do zdarzeń które przeżyłem.

 

Im większą wiedzę się zdobywa i posiada tym więcej zdarzeń z przeszłości nabiera nowego, świeżego sensu, a w teraźniejszości jest się dużo bardziej świadomym tego, co dzieje się wokół.

 

Zdarzyło mi się, że zdarzenia które przez całe życie odbierałem jako pozytywne i miłe okazywały się rezultatem złych zamiarów innych osób czy uwypukleniem ich złych cech.

 

W taki sposób (zdobywając wiedzę o podświadomości, matrixie i psychologii) bardzo łatwo jest w krótkim czasie zrobić coś, co nazywam przewalutowaniem, czyli strąceniu z piedestału dotychczasowych autorytetów (np. rodzice, ludzie z show biznesu, księża) i zastąpieniu ich tymi, których na prawdę szanuję, do których szacunek pochodzi z wnętrza i uczeniu się od nich.

 

Szokiem było dla mnie zdanie sobie sprawy, że wzorce, które miałem do któregoś momentu w podświadomości (wyniesione z dzieciństwa) wcale nie są takie świetne jak mi się wydawało.

Dzięki przewalutowaniu dążę do osiągnięcia perfekcji w realizowanii pozytywnych wzorców wybranych przeze mnie autorytetów.

 

 

Edytowane przez Guliver
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oczywiscie ze doswiadczylismy, bynajmiej ja...:)

Zmiana przekonan w mojej glowie trwa, owocowalo to tym ze dochodzilem do takich stanów lękowych że malo sie ze strachu nie obsrałem...

Dokopujesz sie do takich rzeczy przypominasz sobie rozne sytuacje ktore generuja adekwatne uczucia i emocje, wtedy te uczucia sa odblokowywane, pozwol sobie na to, wazne zeby miec tego swiadomosc...

To ciezki temat, bo 20-kilka lat negatywnego programowania to jednak szmat czasu...

Podczas takowej pracy przezywalem rozne stany, od nerwic lękowych, depresje konczac na myslach samobójczych...Walka trwa :)

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do strachu u mnie raczej nie doszło (mówię raczej, bo mogę czegoś w tej chwili nie pamiętać), ale wielokrotnie - gdy przeanalizowałem jakąś sytuację na nowo, już będąc świadomym - myślałem ,,cholera, jakie to jest proste... Teraz wiem, o co jemu/jej/im chodziło, a wtedy nie umiałem tego wyłapać''.

 

Przypominam sobie zachowania pewnej osoby (lub osób) i wtedy nie widziałem w tym nic dziwnego, a dzisiaj wszystko jak na dłoni. I mam czasem niewielki (bardzo niewielki) żal do siebie, że dałem się wydymać bez mydła. Ale człowiek uczy się przez całe życie, a z każdym dniem jest coraz mniej negatywnych ludzkich zachowań, na które dam się złapać jak ryba na haczyk. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miałem tak ostatnio po przeczytaniu książki Toksyczny wstyd Bradshawa. Wydaje mi się ze  jest ona ukoronowaniem  moich poszukiwań, przeszedlwszy przez Eckharta, Osho, filozofię zen, Marka i kilku innych. Książka ta była dla mnie bardzo gorzka - jak dobre lekarstwo. W jeden wieczór wywalila mi mój wygodny, sztywny swiatek i uświadomiła mnóstwo rzeczy. Towarzyszyło temu uczucie lęku, pomieszania ale w konsekwencji ulgi, luzu, pokory, czystości. Nie wolno odcinać się od emocji - na dluzsza mete to tak jakbyś zamykał w piwnicy wyglodniale psy. Emocje są potrzebne, naturalne, napędzaja życie.

Edytowane przez Jednonogi Kapelusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To wszystko co opisujesz zawiera się w jednym słowie: ,,litość''. Żyjemy w świecie, w którym jakikolwiek przejaw woli jest niepożądany. W końcu naszym obecnym zadaniem jest konsumować i nie stawiać żadnych pytań. ,,Wola'' (czy raczej Wiola) to ma się ujawniać tylko przy wyborze gatunku sera w sklepie albo samicy na parkiecie. A że nie jesteś może z natury niewolnikiem i twoja WOLA się o CIEBIE upomina to otrzymujesz w ramach odwiecznej wojny między panem a niewolnikiem cały arsenał środków jakie serwuje w takich okolicznościach podświadomość. Nie zapominaj, że dzisiaj techniki wzbudzania poczucia winy, litości są dużo subtelniejsze niż np. 200-300 lat temu. Jest to zresztą - ale to już tylko moja skromna opinia - jedyna dziedzina, w której doczekaliśmy się jako ludzkość rzeczywistego ,,postępu''. ;) 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Za każdym razem gdy wychodzimy z iluzji doświadczamy emocji, na której było zbudowane. Np to że nasza wybranka jest lojalna i nigdy nas nie zostawi.

A zostawia nas w najgorszym momencie, wtedy uruchamiają się ogromne pokłady emocji na których była budowana iluzja.

 

image.png

 

Teraz "TY" dochodzi do "rzeczywistość" [przez iluzję oraz emocję] - kobiety w gruncie rzeczy gardzą słabościami i jak sobie sam nie poradzisz i jak jesteś pizda to mają Cię w ciulu.

I teraz spływa na Ciebie cała ta emocja na której była budowana iluzja, w moim przypadku to był lęk przed odrzuceniem. Jest dramat ogólnie.

Niagara emocji. Czasem depresja itp

 

 

Teraz jak wychodzić z iluzji? - otóż, nie trzeba. Emocje są skrótem myślowym i mogą w sobie zawierać nawet miliony myśli - np na wstydzie może być zbudowana myśl "nie mam wystarczająco dużo hajsu" albo "nie jestem dość wysoki" lub "jestem gruby" "mam za duży nos" "odstające uszy" itp itd

 

Wystarczy doświadczać nieprzyjemnych emocji - wtedy one ulatują albo my się do nich przyzwyczajamy. (Tego dokładnie nie wiem) Najważniejsze że odkrywamy rzeczywistość faktycznie jaką jest.

 

 

@Zenek

 

To co Ty doznajesz, to zwykłe tworzenie się iluzji - bo nie chcesz doznać faktu, że jest możliwość, że ludzie z przeszłości robili Cię w ciula - tym bardziej Ci których kochasz i szanujesz. Bo co by to świadczyło o Tobie? Że jesteś łatwowierny a przyznanie się do błędu wymaga odwagi i otwarcia na cierpienie.

 

Można powiedzieć, że każda iluzja to taki FILTR rzeczywistości - np uważamy, że nasza kochana żona to dobra kobieta i KOMPLETNIE zamykamy oczy na to, co się faktycznie dzieje, bo działamy na myśli w którą wierzymy i która powstała na bazie jakiejś emocji - najczęściej na lęku lub wstydzie. Ile widzieliśmy ziomków, co dokładnie tak robili? Słyszałeś wtedy "ale moja Beatka jest inna"

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Assasyn Podobnie to u mnie wygląda, wychodzą takie rzeczy których się nie spodziewałem, stany lękowe, agresja itp.. Czasami ogarnę jedną, czuję,

że coś ze mnie zeszło, a tutaj zaraz dobija się następna. Zazwyczaj daje temu być, ale zdarza się, że blokuje (bycie w takim nerwicowym stanie np. w pracy jest nie wskazane)

16 godzin temu, GluX napisał:

To co Ty doznajesz, to zwykłe tworzenie się iluzji

Bardziej odbieram to jako rozbijanie iluzji, to są rzeczy które już były, a teraz konfrontuje się z nimi na nowo przy czym wychodzą potężne emocje

 

19 godzin temu, Jednonogi Kapelusz napisał:

Nie wolno odcinać się od emocji - na dluzsza mete to tak jakbyś zamykał w piwnicy wyglodniale psy. Emocje są potrzebne, naturalne, napędzaja życie.

Niezłe porównanie z tymi psami. Takie poblokowane emocje żrą człowieka od środka, a nie wie się nawet czemu i co to jest, póki się ich nie uwolni.

No, a jak już uwolnisz, to konfrontujesz się z takim "wygłodniałym psem" ;) 

Dodam jeszcze, że proces stał się wyjątkowo intensywny, po tym jak zarejestrowałem się na forum i zacząłem grzebać w damsko-męskim matrixie,

uświadamiając sobie, jak to wygląda naprawdę.

Jak to poszło, to reszta idzie lawinowo. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No tak to bywa, jak to w życiu, raz na wozie raz pod...

Swoja droga jako maly chlopiec nie potrafilem sie temu przeciwstawic, nie bylem kompletnie tego swiadom, a pozatym w mojej rodzinie bylo często zastraszanie, rygor, hałas takze balem sie przeciwstawic ze wzgledu na "wpierdol" dlatego bylem totalnie bezbronny...

Teraz mam ten plus ze jestem tego swiadomy i moge cos z tym zrobic...

Po pierwsze trzeba unikac sytuacji i ludzi ktorzy Cie doprowadzili do takiego stanu, Oni nieswiadomie postepuja w ten sposob caly czas, dlatego oddzielenie sie od nich powoduje ze wyciagasz wtyczke z gniazdka...Negatywna energia juz w Ciebie nie wchodzi...:)

Tak naprawde konfrontujesz sie w swojej glowie z ojcem, bratem, dziadkiem itp...

Zostajac na mentalnym poziomie dziecka, nawet jak masz trzy dychy na karku, to nie robisz nic, nawet ze swiadomoscia tego negatywnego gowna...Bo sie boisz...

Zauwazasz ze przewaznie boisz sie kary, jak zrobisz cos wbrew temu przekonaniu od kogos...Ojciec mnie gnebił psychicznie i czasami mimo swiadomosci tego syfu balem sie z tym cos zrobic, mimo ze materialnie przewyższam cala rodzine o głowe, że fizycznie bylem na swoim to balem sie kary, zlosci, krzyku, bo mentalnie nadal bylem malym dzieckiem, poczytaj sobie troche o wewnetrznym dziecku...

 

Ta złosc, krzyk i wszystko bylo tylko w mojej głowie...Ojciec siedzial 2500 km dalej pił sobie piwko, a ja w tym czasie balem sie zmienic przekonania które we mnie wczepil, balem sie ze zaraz przyjdzie i mnie zruga...

To jest dopiero groteska...

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.