Skocz do zawartości

Ziomisław

Emerytura
  • Postów

    204
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1
  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Ziomisław

  1. Stary (tzn. Młody), z tego co piszesz wynika, że tak naprawdę w każdej chwili możesz umrzeć. Tutaj nie ma miejsca na półśrodki, kompromisy, marnowanie czasu. Zapytaj siebie szczerze: naprawdę chcesz go tracić na lalę, z którą już dobrze wiesz, że pod jednym dachem nie wytrzymasz? Musisz sobie odpowiedzieć co jest dla Ciebie ważne, co chciałbyś robić w życiu, i zacząć to robić od razu, bo nie masz czasu na bzdury i na bycie frajerem! Masz bardzo mądrą rodzinę i wiesz już dawno co robić. Słuchaj ojca i babci, chcą dobrze i mają rację.
  2. @Wrażliwy Egoista Niby z jednej strony bardzo ciekawie piszesz, ale z drugiej proszę: Nie wiem czy zauważyłeś, ale sam od niedawna jesteś użytkownikiem tego forum. Teraz Ty również jesteś stąd. Ktoś z zewnątrz powie o Tobie: mizogin, cham, prostak. Wynoszenie się nad innych i nadymanie swoją rzekomą wyższością nikomu jeszcze nie pomogło. Zobacz agenta Bolka - chciałbyś tak skończyć na starość? Lubisz być w światłej mniejszości? Problem polega na tym, że to większości ludzi wydaje się, iż właśnie w niej są. Każden jeden plebejusz, co chce się poczuć lepiej, chętnie wyrzeka na motłoch i odgina paluszek pijąc z filiżanki. Nikt nie jest zadowolony ze swego statusu, za to każdy z rozumu. Masz ciekawe spostrzeżenia? Podziel się! Uważasz, że ktoś się myli? Przekonaj go! Przyszedłeś tu żeby napawać się swoją wrażliwością i okazywać pogardę prostakom? Daleko nie zajedziesz... Jeżeli nie pasuje Ci postawa prezentowana przez niektórych Braci, to spróbuj ją skorygować odpowiadając w kulturalny sposób na ich posty. Jeżeli to kwestia nieco bardziej ogólna, załóż na ten temat wątek i przemów im (nam?) do rozumu. Bezosobowe narzekanie na wszystkich i nikogo, krzywienie się na to forum, przypomina mi tylko żałosnych lemingów bredzących wciąż o tymkraju. Okaż szacunek dla siebie i pozostałych Braci... Jeżeli Ci się wydaje, że sam jeden posiadłeś obiektywną prawdę o świecie, no to z pewnością nie @icman ma problem ze swoim ego
  3. Takie przeżycia powodują 1) nienawiść i pogardę do kobiet vide post @Assasyn'a albo 2) doła i zachwianie samooceny. Proponuję trzecią opcję: spróbuj tą laskę zrozumieć: 1) ona jest właśnie u szczytu swojej SMV, więc celuje najwyżej jak może. Tzn. w starszych kolegów, najlepiej z kierunków technicznych. Dlaczego? 2) Ty jako mężczyzna masz czas żeby się rozwijać. Ona go nie ma. Pierwsze co każe jej instynkt, to rodzić dzieci. Za jakieś 15 lat będzie już dla niej za późno. Termin ważności samicy upływa bardzo wcześnie, a presja społeczna na zakładanie rodziny jest w stosunku do niej o wiele większa niż wobec facetów. Czas jej szybko ucieka. Dla niej to wszystko nie żarty... 3) z tego powodu jej celem jest ktoś starszy, zamożniejszy, facet który już się rozwinął w jakiś sposób i teraz może zapewnić byt rodzinie. 4) Student w jej wieku i z jej kierunku może być tylko zabawką, o ile jest wystarczająco przystojny. Tak dla niej to wszystko wygląda i nie ma co tu się wściekać. Po prostu oboje jesteście na różnych etapach życia. 5) ponadto, skoro ona też jest na historii, to historyków ma wokół siebie na co dzień. Pewnie aż do przesytu. Nie po to szuka kogoś na tinderze, żeby to był następny jej koleżka z uczelni...
  4. Mężczyźni ci mieli fabryki i biura, do których potrzebowali taniej siły roboczej w czasie gdy wysyłali innych mężczyzn na front
  5. Ja przez to wszystko przechodziłem: bieda, (wydumany) brak perspektyw, rozpacz, nienawiść do siebie za niespełnianie "swoich" oczekiwań (a tak naprawdę zinternalizowanego programu społecznego typu drzewo, syn i chałupa, koniecznie przed 30! ) co do życia i siebie. Strach przed biedą i społeczną degradacją. Na szczęście miałem nadrzędny cel, do którego dążyłem. Dzisiaj mam to już za sobą, ale nie będę ściemniał, czasem mnie jeszcze takie myśli napadają. Jak z nimi walczyć? Powiedz chujowej myśli, która się pojawia: jesteś kłamstwem, idź precz! - i puść ją sobie wolno. Niech biegnie gdzieś w pizdu. Pamiętaj o tym, że: Najmądrzej Ci odpowiedział @Wrażliwy Egoista. Jego post sam będę jeszcze czytywał. Zwłaszcza ten jeden fragment: To zajebiste podejście i najczystsza prawda. Sytuacje, które nas spotykają nie zależą od nas. Od nas zależy tylko, jak do nich podejdziemy i co z nimi zrobimy. Najlepiej jest chcieć wszystkiego co nas akurat spotyka, a przynajmniej myśleć i działać w ten sposób, jak byśmy rzeczywiście chcieli tego co się przydarza. Jesteś sam? Ciesz się spokojem! Jest dużo ludzi wokół? Wpraw się w dobry nastrój, spróbuj się bawić jak na festynie! Nie dostałeś roboty? Jeżeli zrobiłeś wszystko żeby się przygotować, to taka po prostu była wola rekrutera. Zapytaj ewentualnie, których jego kryteriów nie udało się spełnić i później nad tym popracuj. Jeżeli on się pomylił oceniając Ciebie, to tylko jest jego problem. Większość rzeczy zależy od innych, więc wykładajmy na to knagę i róbmy po prostu swoje. Przykład: Nieraz jak widzę rodziców, to boję się że są starzy i mogą niedługo umrzeć. Wtedy staram się pomyśleć: chcesz żeby byli nieśmiertelni? Przecież to idiotyczne! Są ludźmi, więc kiedyś umrą, zupełnie jak każdy. Twoją rzeczą jest kochać ich teraz, póki jeszcze możesz! Skoncentruj się na tym co możesz zrobić najlepiej, a tym czego nijak nie zmienisz nie ma sensu się martwić. Staram się ich więc odwiedzać mniej więcej co tydzień, rozmawiam, spędzam czas, dzwonię, piszę maile. Tak żebym później nie żałował, że nie robiłem jak trzeba. Ostatnio wracałem z roboty, patrzę: jakiś dziad leży w drgawkach na chodniku, ludzie z okien się gapią. Myślę: "głodny jestem, chcę na chatę". No ale chuj - podchodzę, bo miałem niedawno kurs pierwszej pomocy i zżarłyby mnie wyrzuty gdybym przeszedł obok. Wiedziałem o tym od razu. Też oczywiście przyszły różne natrętne myśli: "pewnie napierdolony, ludzie się zewsząd lampią, idiotę z siebie zrobię, żul zwykły, ubrudzisz się tylko, jeszcze wszy mnie oblezą, pluskwy do domu przyniesiesz..." - ale to olałem. Wiedziałem, że cierpienie spowodowane wyrzutami sumienia z powodu nieudzielenia pomocy i zmarnowania wiedzy nabytej na kursie będzie większe niż ewentualne nieprzyjemności na miejscu. Jestem egoistą, zrobiłem więc rzecz najlepszą dla siebie. Poszkodowany był akurat ostatnim, o co się martwiłem. Podszedłem, od razu naszła mnie satysfakcja z bycia jedynym aktywnym pośród biernej masy. Po chwili zresztą niektórzy nieco się ośmielili i też podeszli by pomóc. Gość najebany nie był, zadzwoniłem na pogotowie, powiedzieli że prawdopodobnie padaczka, podłożyłem mu jego własną torbę pod łeb, sam leżał bezpiecznie bokiem więc poczekałem aż przyjadą i zapytawszy ratowników czy mogę, poszedłem spokojnie do domu. Ten przykład pokazuje mi, że w nietypowej i krępującej sytuacji dałem radę zachować się jak trzeba, tzn. jak na świadomego i porządnego człowieka przystało. A była to rzecz zależna jedynie od mojej woli! Takie wspomnienia zbieraj sobie, one pomogą w ciężkich chwilach...
  6. Zmiany cywilizacyjne zachodzą cały czas i nasz stosunek do nich, obojętnie jak emocjonalny by nie był, niczego nie zmieni. Dzisiejsza kultura Zachodu akurat jest pojebana, i to bardzo konkretnie. Nie powiesz mi chyba, że panujący w niej wszechwładnie feminizm, konsumpcjonizm i poprawność polityczna to pozytywne zjawiska Wiem, że miałeś na myśli trochę co innego, ale na marginesie taka uwaga się przyda. Dlaczego? To jest na forum wałkowane non stop. W naszej cywilizacji robi się obecnie wszystko, by osłabić pozycję białych heteroseksualnych mężczyzn, ostatecznie ich zgnoić i sprowadzić do parteru. Niektóre z trendów opisanych powyżej mogłyby przyczynić się do przywrócenia równowagi. Pytanie oczywiście, czy będą to sex-roboty Tutaj odkryłeś naprawdę fajną rzecz: osłabienie pozycji kobiet wcale nie musi oznaczać wzrostu znaczenia mężczyzn! Dobrze żeś zauważył, że nie ma automatyzmu i prostej zależności: jak im jest gorzej, to nam lepiej. Kiedy mężczyzna jest męski a laseczka kobieca, zyskują obie strony. Japonia jest dla świata takim poligonem trendów, które nadejdą w przyszłości. Przytomnie zauważyłeś ich negatywne strony. To może nieco otrzeźwić: Cywilizacja oddzieliła najpierw seks od prokreacji. Teraz oddziela go nawet od spraw damsko-męskich: pobożny katolik napisałby nawet, że od spotkania z drugą osobą Mamy porno, VR, kamerki, różne dziwne zabawki i w rezultacie "ruchanie" staje się czymś w rodzaju gry komputerowej, gdzie prawdziwa samica nie jest nawet potrzebna. Tak właśnie wygląda dziś życie seksualne bardzo wielu ludzi, od tego je zaczyna większość nastolatków. Czy to jest rzeczywiście dobre dla naszej męskości? Każdy, kto po maratonie trzepania przed kompem wyjdzie pomiędzy ludzi czując się jak szmata, łatwo poda odpowiedź. Już dzisiaj pornografia szkodzi większości facetów i robi z nich kalesony. Na tym zyskują bogaci i naturalni ruchacze, bo mają mniej konkurencji, ale kobiety w większości stracą w ten sposób szanse na założenie rodziny. Zostaną więc na ostatek silne i niezależne, niczym Jarosław K... Patrząc w skali makro, nie sposób się nie zgodzić. Gdyby kobieto-roboty się upowszechniły i stały masowym towarem, to byśmy się panowie podzielili wyraźnie, tak jak w krajach islamskich, na dwie główne klasy: tych co dymają samice własnego gatunku i takich, co (z braku kozy ) spuszczają się w robota! Ja nie twierdzę, że dla jednostki korzystającej z tych rzeczy z umiarem taka sex-robo-lala nie byłaby fajna. Pewnie i sam bym se sprawił Skoro nie robi różnicy, a nawet jest ładniejsza i nie strzela fochami, to po co chłop ma przepłacać? Brzmi niby zajebiście, ale w skali społecznej to nie są same plusy: bo dzieci z tego nie będzie. W sumie to taki sposób na selekcję genów. Miękka eugenika. Tylko dlaczego uprawia się ją akurat nie tam gdzie trzeba? Dajmy po takiej lali każdemu biednemu w Afryce, sprzedajmy napalonym Arabom w jakiejś ciekawej promocji, zrzućmy z helikopterów nad no-go-zones w naszych miastach. Narkobiznes, terroryzm i fale uchodźców natychmiast odejdą w przeszłość! Niestety, dzisiejsza praktyka wygląda zupełnie odwrotnie... No a co z kobietami? One są hipergamiczne, więc choćby i podaż mężczyzn (tych jakoś tam atrakcyjnych) jeszcze bardziej spadła, to nie będą się łasić do pierwszego z brzegu. Po prostu zaczną jeszcze bardziej konkurować o alfów i milionerów, a zwykłych zjadaczy chleba (i ruchaczy laleczek!) dalej będą zlewały. Jako, że laska woli być jedną z kilku kobiet prawdziwego mężczyzny niż tą jedyną frajera, powróci też poligamia. Najgorzej na tych zmianach wyjdą nieatrakcyjne panie i przeciętni faceci. Niby logika mówi, że obie strony mogą tu sobie nawzajem pomóc ale hipergamiczność kobiet w warunkach wolności seksualnej skutecznie to udaremni. Dlatego brzydkim i średnim samiczkom zostaną dzieci z próbówki albo po prostu koty, a panom robo-laleczki...
  7. @Lucyferiusz: ziomuś, masz talent pisarski i warto byś go rozwijał. Pióro lekkie, przyjemne, fajnie się to czyta. Jedyny aspekt formy gdzie można się przyczepić to błędy ortograficzne. Nad tym jeszcze popracuj. A teraz odnośnie treści. Nie obraź się, ale masz w głowie szambo. Jeden wielki syf. Nie jesteś w tym wyjątkowy, bo każdy z nas tak ma. Współczesna kultura, kobiety i normy społeczne, biznes, komercja, reklama - to wszystko są czynniki piorące facetom mózgi. I robią z nas przegrywów płaszczących się przed kawałkiem mięsa. Polecam odwiedzić mój wątek nt. fałszywych przekonań: Tutaj, na forum Marka, my się z tego czyścimy. Tzn., z tych chorych poglądów. Popatrzmy zatem na treść... Jeżeli ten młodzieżowy styl to rurki+apaszka+moda dla powodzian i e-papierosik, to radziłbym go zmienić. Nie będę tu reklamować, ale jest trochę sensownych blogów o stylu (smart)casual i klasycznej elegancji. Osobna rzecz to czy ćwiczysz. Z Twoim wzrostem i odpowiednią posturą już na starcie będziesz miał dużą przewagę nad przeciętniakami. Siłka i sport dużo dają, także dla psychiki. Jesteś ofiarą stereotypów i warunkowania społecznego. Rozumiem: młodość chce moczyć kija. Ale poczytaj historie starszych, dzieciatych braci. Tam się przewija jedno: kobieta i rodzina trwałego szczęścia Ci nie da. Da Ci, jak dobrze trafisz, chwilową euforię tudzież satysfakcję. Ale życie jest długie i to z czasem mija, blaknie i powszednieje. Im lepszą wyhaczysz loszkę, tym bardziej później się boisz by nie klepnęła Cię w rogi. Z rodziną też różnie bywa. Nie zawsze dzieci na starość dadzą Ci szklankę wody. Czasem też pić się nie chce Czytaj historie na forum i ucz się na cudzych potknięciach... Dlaczego tak słabo oceniasz swoich kolegów? Czy każdy kto rucha lub jest w związku to dla Ciebie wygryw? Wyczuwam tu desperację. Dlaczego tak się modlisz do tego kawałka dupska i cyca? Czemu od swoich kolegów wymagasz nie wiedzieć czego, a co do koleżanek to tylko się cieszysz że są? Myślisz że pizda wystarczy by być kimś wartościowym? Za co tak bardzo szanujesz i wręcz czcisz to mięso, które z czasem obwiśnie? Czemu sam, samym sobą i ziomeczkami swoimi tak straszliwie pogardzasz? Przemyśl to sobie samemu... Widzę, że coś już Ci świta. Witamy więc na pokładzie
  8. Ostatnio kilkoro moich znajomych postanowiło schudnąć i mają efekty, więc myślę że mogę się tu wypowiedzieć. Ci, którzy zrzucili najwięcej, zrobili jedną kurewsko ważną rzecz: poszli prywatnie do dietetyka. I wybulili na to gruby hajs, kilkaset zł za pierwszą wizytę, badania i plan żywieniowy, nieco mniej w kolejnych miesiącach, im później tym bardziej jesteś samodzielny i wizyty tańsze. Efekty widać gołym okiem. Jeden z ziomeczków pasuje tu do tematu, bowiem dosłownie w 2 miechy stracił 20kg i niewtajemniczeni myśleli że dostał raka Sprawa jest prosta i Prezes mówił o tym wiele razy: darmowej wiedzy z internetów (choćby i była rzetelna, a nie pierdololo!) szanować nigdy nie będziesz. Nawet z tego forum. Podświadomość nie ceni tego co łatwo przyszło. Z własnymi przysięgami także różnie bywa... Ale jak wypierdolisz ze swojej krwawicy naprawdę konkretne hajsiwo dla profesjonalisty - to Twoja podświadomość podejdzie do tego poważnie. Wtedy wszystkiemu podołasz i utrzymasz dietę. I tego Ci, Wodzu, życzę... P.S. Wielokrotnie sam podkreślałeś, że taka np. idea Transerfingu mocno traci na wiarygodności kiedy głosi ją w necie tłusty misiek z nadwagą. Wnioski wyciągniesz sam.
  9. Wydaje mi się, że masz w tej chwili optymalną relację ze swoją kobietą. Przecież gdybyś podpisał przed ślubem intercyzę, ale utrzymywał niepracującą żonę, to sytuacja wyglądałaby z grubsza tak samo: ona od Ciebie w 100% zależna, nie może Ci podskoczyć, Ty wobec niej męski i władczy, drwisz z niej i robisz wszystko na co masz ochotę. Układ wprost idealny, więc po co chcesz się ładować w jakiś "normalny" związek? Jedyna sprawa, która może Ci ciążyć to brak dzieci. Oczywiście masz prawo ich pragnąć, no ale bądźmy poważni: naprawdę w wieku 60+ chcesz się użerać z nastolatkiem? Brak Ci haju hormonalnego po tej drugiej stronie? Zauważ, że: 1) nabijając się z niej i manipulując jej uczuciami z pomocą swojego bloga robisz jej między uszami przyzwoity mindfuck. Jak sam piszesz, zaczęła po tym sama z siebie spełniać Twoje fantazje, ergo: przez swoje niezależne, męskie zachowania stałeś się atrakcyjny. Masz zatem czego chciałeś! 2) kobieta nigdy nie kocha Ciebie. Gdybyś był przystojny kochałaby fejm na ulicy podczas wspólnych spacerów i zazdrość koleżanek. Gdybyś był bogaty - j.w., plus luksusy. Gdybyś był badboyem - kochałaby swoje emocje. W żadnym z powyższych przypadków nie Ciebie osobiście! 3) to nie od nas zależy, co inni ludzie myślą i co do nas czują. Uczucia kobiety to nie jest Twoja sprawa. Dlaczego pragniesz czegoś, co nie należy do Ciebie? Jej uczucia - jej problem. 4)Ty zajmij się tylko rzeczami, które zależą od Ciebie - np. samooceną i swoim podejściem do życia. Najlepiej jest zadbać o siebie, a o kobiety dbać przestać. Jesteś dziś w sytuacji, która ma wiele plusów. Pozdrawiam i gratuluję.
  10. Ziomisław

    Reinkarnacja...

    Fajnie, że taki odzew. Nie chciałbym zamieniać tego wątku w dyskusję pt. czucie i wiara vs szkiełko i oko zatem spróbuję się powstrzymać od polemiki w miejscach, gdzie jedynym argumentem jest wiara lub niewiara. Zakończmy najpierw wątek ezoteryki w audycjach Marka, bo widzę że dla wielu to co napisałem jest kontrowersyjne. Z reguły tak robię, chociaż nie powiem, czasami kiedy mam nastrój, to lubię sobie poczytać trochę na takie tematy. Z podejściem oscylującym pomiędzy przyjemnością obcowania z fantastyką a czystą ciekawością i eksperymentem, bo przecież "a nuż coś w tym jest?". To może o mnie? Jeśli tak, to wiedz, że nie dam sobie przyprawić gęby Słabka Nie czuję pogardy dla Marka, nie słuchałbym go wówczas. Podoba mi się jego otwarta postawa, omawianie spraw z obu punktów widzenia, nawet jeżeli jeden uważam za niedorzeczny. Nasz Prezes jest tylko człowiekiem i czasami zdarzy mu się przesadzić w jedną czy drugą stronę, mieć gorszy dzień czy chociażby... zapędzić się zbytnio w ezo, wzbudzając w ten sposób irytację w pewnym swoim słuchaczu. Mam prawo do swoich emocji i na tym zakończę ten wątek. Z Waszych wypowiedzi widać, że wszystko sprowadza się do jednego głównego i bardzo ciekawego problemu. Jest nim: Dusza. Czyli to taki niematerialny nośnik informacji, który wędruje w czasie pomiędzy kolejnymi ciałami. Problem jest taki, że ciało, a raczej umysł z konkretnego wcielenia, nie ma do nich dostępu. A skoro go nie posiada, to dla kogo jest dusza i ten jej cały zapis? Czyli nosimy w sobie jakąś obcą istotę, o której nic nie wiemy, a dla której de facto robimy wszystko w tym życiu. Jesteśmy dla tej duszy wyłącznie wehikułem do podróży w czasie. Czyli coś jak z genami, tylko poza materią? Tutaj byłbym sceptyczny. Wiadomo, różnymi środkami można wywołać różne wizje. Skąd jednak jest wiadome, że to z poprzednich wcieleń a nie po prostu z fantazji? Oczywiście, jeżeli identyfikujemy duszę z podświadomością, to wszystko się nam upraszcza. Dusza = podświadomość, więc podświadome wizje wywołane w hipnozie muszą pochodzić od duszy i jej poprzednich wcieleń. Mnie to nie przekonuje. Żeby zweryfikować taką hipotezę ktoś musiałby poddać hipnozie małe i niepiśmienne dziecko, np. z północnokoreańskiej wioski, które zaczęłoby w transie opowiadać dokładnie oraz spójnie wszelkie np. szczegóły z biografii Ludwika XVI. Jednocześnie badacze musieliby być w 100 wiarygodni, tożsamość i życie dziecka sprawdzone od A do Z, a cały proces dokładnie udokumentowany. Nie do przeprowadzenia, moim skromnym zdaniem Albo pokombinował tak jak w "dniu świstaka" Zgadzam się, oczywiście przy założeniu że reinkarnacja w ogóle istnieje. I jeśli dusza wędruje a jej wspomnienia nie są potrzebne umysłom kolejnych inkarnacji, to wtedy wniosek jest prosty: umysłu mojego obecnego wcielenia nie interesuje, kim dusza była w poprzednim No i jest jeszcze jeden: to dusza potrzebuje do czegoś umysłu(ów), a nie nasz umysł/ego duszy. Jesteś duszyczką ubraną w zwłoki - Marek Aureliusz...
  11. Ziomisław

    Reinkarnacja...

    @bezprym, zanim do Ciebie, ostrzegam wszystkich że wzięło mnie na rozkminy i rozpisałem się Do rzeczy jednak. Najpierw piszesz tak: A zaraz potem tak: To, kolokwialnie mówiąc, nie trzyma się kupy Napiszę szczerze: nie wiem czy reinkarnacja istnieje. Nie mam żadnego wspomnienia z rzekomych poprzednich wcieleń, a gdybym jakieś posiadał to prędzej bym się obawiał o swoje zdrowie psychiczne, niż przyszłe inkarnacje albo i swoją karmę. Każdy wierzy w co chce, ale mnie osobiście w audycjach Marka irytują momenty, kiedy zaczyna wyjaśniać rzeczy reinkarnacją i mówi o starych duszach tak emocjonalnie, jak gdyby to traktował jak absolutny pewnik albo wręcz jakiś dogmat. Na szczęście zazwyczaj potem jest racjonalna wersja dla niewierzących słuchaczy i liczne zastrzeżenia, że nie narzuca poglądów i wcale nie ma pewności, ale... ja o czym innym. Osobiście skłaniam się raczej ku wersji, że wiara w reinkarnację służyła pierwotnie wyłącznie uzasadnieniu systemu kastowego w Indiach. Ariowie wmówili kiedyś podbitym tubylcom: jak będziesz grzeczny w tym życiu, to kiedyś zostaniesz braminem Wiem oczywiście, że wiara w wędrówkę przez wcielenia występuje też w innych religiach i kulturach. W zasadzie jak głębiej pomyśleć, to jej nie wykluczam. Wiele naturalnych procesów ma cykliczny przebieg. Załóżmy zatem na chwilę, że tak jest rzeczywiście. I tutaj moje pytanie do siedzących w temacie: Jakie to ma znaczenie, skoro nie pamiętamy swoich poprzednich wcieleń? Ja oczywiście słuchałem tekstów o starej duszy więc spodziewam się odpowiedzi, że dusza lub podświadomość przechowuje wzorce dłużej niż przez jedno życie. Pytanie: 1) gdzie na to dowód 2) w jakim celu to robi? Czytałem o wschodnich religiach, wiem że celem jest oczyszczenie ze światowych dążeń, przezwyciężenie ego, wyjście z łańcucha wcieleń i zjednoczenie z Bóstwem/Kosmosem/Wszechcałością. Właściwie to już nie pytam, tylko tak głośno myślę, bo naszło mnie na refleksję. Być może wszystkie religie opisują to samo innymi językami? Oczywiście trzeba tu też doliczyć skrzywienia wynikające ze zmiennej specyfiki kulturowej i zwykłych interesów różnych kast kapłańskich. Rdzeń pozostaje podobny: nie czyń drugiemu tego, co tobie nie miłe. Taka prosta zasada społecznego współżycia. Cóż więc z reinkarnacją? Dla mnie nie jest to wcale fajna perspektywa. Śmierć daje dystans do świata i tego całego wyścigu o żarcie, samice, potomstwo. Umiera pijak spod mostu, umiera i Rockefeller. Dwa całkiem odmienne żywoty, takie samo ścierwo. W konfrontacji z tym faktem, wiecznością przed nami i po nas, traci znaczenie majątek, sława, tzw. sukces. Śmierć daje nadzieję na spokój, jest wyzwoleniem z niewoli. No, ale widzimy światełko w ciemnym tunelu waginy, rodzimy się po raz kolejny... Co myśli dusza? "O, kurwa!!!" I znowu powtarzasz to samo, znów stajesz się niewolnikiem swoich zwierzęcych instynktów i ludzkich konwencji społecznych. I od początku znów musisz przez to wszystko przechodzić, szukać swej własnej ścieżki i jebać się z tym kurestwem - tak do usranej śmierci. Kolejnej i jeszcze następnej. Reinkarnacja jest fajna?! Być może to właśnie jest piekło?... Kto wie, może rzeczywiście zbawienie polega na zrozumieniu przez duszę, że świat materialny i ego nie mają żadnego znaczenia? Być może po przejrzeniu istoty tej symulacji, na której poetycko mówiąc nasze postacie nabijały se expa przez kolejne życia nastąpi nareszcie logout i pełne oświecenie? A kto jest głupi i sobie grabi na własne życzenie, ten będzie się męczył przez wieczność w piekle kolejnych wcieleń...? Nie wiem czy reinkarnacja istnieje, a skoro poprzednich wcieleń i tak nie pamiętamy, to w sumie chuj na to kładę. Teoria i nic więcej ponadto. Liczy się wewnętrzna wolność i akceptacja całości wszechświata, w którym przyszło nam żyć. Kto zdoła tego dostąpić, a raczej w sobie wyrobić, temu przyszłe wcielenia do szczęścia potrzebne nie będą. Takie jest oficjalne stanowisko Partii Kto dobrnął do tego momentu posiada dar cierpliwości
  12. Ziomisław

    płacz

    Ja tak miałem chyba z 3 razy ze swoją. Albo wtedy jak miała, albo zaraz po tym kiedy miała orgazm. 2 razy było kiedy jeszcze nie mieszkaliśmy ze sobą i działo się to zawsze w takiej sytuacji, gdy przez dłuższy czas nie utrzymywałem z nią kontaktu. Być może waliła mnie w rogi i ją dopadły wyrzuty sumienia albo myślała że mnie już straciła, a tutaj nagle zonk: przyszedł i wygrzmocił. Trzeci raz był po jakiejś kłótni i obustronnym okresie cichych dni, podczas godzenia się i w takich jak powyżej okolicznościach przyrody. Jak byś jej z ust to wyjął! One są identyczne Stawiam na emocje wynikające z wyjaśnienia sytuacji i dostania bolca po czasie niepewności co do własnego statusu.
  13. My jako zwykli mieszkańcy eksploatowanej kolonii nie mamy absolutnie żadnego dostępu do wiarygodnych informacji na temat globalnej elity. Nawet jeśli jakieś z nich są dostępne dla publuczności, to tylko takie jakie jej udostępniono. I nie da się ich oddzielić od oceanu medialnej dezinformacji, w jakim egzystujemy. Trzeba się z tym pogodzić. Tarot? Tonący brzytwy się chwyta Równie dobrze można rzucić monetą... Wolałbym rzetelną biografię z pełną listą źródeł i obszernym aneksem w postaci materiałów źródłowych... P.S. Uważam że zło najwyraźniej musi być po coś we wszechświecie potrzebne. Czy był nim Rockefeller? Nie wiem. Prawdopodobnie...?
  14. @jaro670 taka już ich natura. Obstawiam jednak, że dużą rolę grają tu też kwestie kulturowe. U nas jest kult romantyzmu, femme fatale jest czczona, podziwiana i adorowana, istnieje społeczne przyzwolenie na takie zachowania. Ona jest tajemnicza, nieodgadniona i zmienna, a rycerz ma zabiegać, walczyć i się zarzynać. Nawet dosłownie, z innymi. Albo sam siebie, honornie. I tak jak napisał @Normalny, ludzie to biorą za coś oczywistego, myślą że tak po prostu jest i powinno być. To jest patologiczny scenariusz rozpisany w epoce romantyzmu, który w naszej kulturze stopniowo stał się normą. Zobaczcie lektury szkolne, ile tam zjebanych wzorców. W każdym amerykanckim filmidle facet po rozstaniu idzie do baru chlać albo ładuje się w kłopoty lub staje się wrakiem. Ewentualnie chce się zabić. Ludzie to mają od małego młotkowane do łbów i sami nawet nie wiedzą, że można zrobić inaczej. Ja sam myślałem że tak właśnie trzeba i odtwarzałem przez lata ten obcy i chory scenariusz. Z dużą szkodą dla siebie...
  15. Wszstko sprowadza się właśnie do tego żeby nie nadskakiwać. Wtedy to ona zacznie, albo sobie pójdzie. Układ typu win-win
  16. Dla przypomnienia, jeszcze niedawno pisałeś tak: A teraz nagle twierdzisz, że wcale nie przechodzisz i robisz w ogóle tak, jak większość mówiła że trzeba: Motywacja to kwestia drugorzędna. Prawdziwa obojętność jest oczywiście lepsza od udawanej, ale w niektórych sytuacjach, a zwłaszcza na początku, trzeba zagryźć zęby się opanować. Fake it till you make it Ależ oczywiście - blok na pejsa i żadnej inicjatywy z Twojej strony. Ale kiedy już na nią gdzieś przypadkiem wpadniesz, to tylko grzeczność, kultura, uśmiech, obojętność. Byle nie uciekanie na drugą stronę ulicy...
  17. To jest bardzo ciekawy przykład na różnice w myśleniu pomiędzy chłopem a babą. Dla loszki takie "no siema" od byłego z bananem na ryju będzie czymś mega bolesnym. Nam to jest trudno zrozumieć, bo my jako mężczyźni cieszylibyśmy się gdyby samica potrafiła rozstać się kulturalnie, grzecznie i jak człowiek. Życzylibyśmy sobie miłego "dzień dobry" od byłej zamiast tych wszystkich cyrków, histerycznych odpałów i obrabiania dupy. Szczera i dojrzała postawa, pełna prostoty i wzajemnego szacunku to coś, co każdy normalny facet docenia. Odwrotnie niż kobieta. Ona wolałaby, żeby @giorgio tracił nagle humor i panowanie nad sobą, przechodził na drugą stronę, uciekał, zaczął pić, ćpać... Powiem może brutalnie: szczytem szczęścia i fejmu dla każdej samicy nie są bynajmniej poprawne i ułożone stosunki z byłym, ale jego samobójstwo. Dlatego jeśli chcemy potraktować byłą jak szmatę, to nie ma nic lepszego niż się do niej uśmiechnąć, pokazać opanowanie, niezależność i klasę. Krótko i kulturalnie: cześć, u mnie fajnie, na razie. Ale to nie są żadni SSmani tylko płocha kobietka! Gdyby kolega dał otwarty wyraz swojej niechęci albo przeszedł na drugą stronę ulicy, to tylko byś jej pokazał że budzi w nim emocje. A śwince właśnie na tym najbardziej zależy! Nic ją tak nie zaboli jak Twoje zadowolenie i grzeczna obojętność.
  18. @ReddAnthony nie ma to jak posty wnoszące coś do tematu W związku z tym parę pytań. @HORACIOU5 ubiegł mnie w tych ogólniejszych ale skoro tak bardzo się cenisz, to zarzuć jakieś konkrety: 1) doradztwo zawodowe to Twoja praca? 2) rzeczywiście potrafisz powiedzieć o rynku szkoleń i kursów więcej niż wujek google? 3) ile bierzesz za poradę? 4) na jakiej podstawie przyjąłeś, że kolega @Staytune zwrócił się osobiście do Ciebie żebyś się tu "produkował"? 5) jeżeli nie chcesz się udzielać, to po co w ogóle piszesz?
  19. Kiedyś nie brano tego tak poważnie bo było powszechnie wiadomo, że kobieta nie myśli logicznie tylko kieruje się emocjami. Z tego ponoć powodu ojciec Pio nie lubił spowiadać kobiet: zawsze się taka usprawiedliwiła i wykręciła kota ogonem, do błędu się nigdy nie przyzna. Dzisiaj od małego się wmawia że samiczka jest równouprawniona. No i bierzemy ją później w rozmowie za takiego faceta, tyle że z cyckami, traktujemy serio wszystko to co mówi, a potem się dziwimy że coś jest nie tak A wyobraź sobie @Waflo broń atomową w rękach kobiet Na szczęście to jeszcze nie teraz, bo Trump wygrał wybory...
  20. Wróćmy do tematu. Rzecz jest starsza niż się zdaje: ...jesteś stworzeniem uprzywilejowanym, ty latoroślą bożą. Nosisz w swym wnętrzu jakąś cząstkę Bóstwa*. Czemuż więc nie uznajesz swego z nim pokrewieństwa? Dlaczego nie jesteś świadom, skąd pochodzisz? Dlaczego, kiedy się żywisz, nie chcesz pamiętać o tym, kim jesteś ty, który się żywisz i kogo żywisz? A kiedy w towarzystwie przyjaciół spędzasz czas na rozrywce, dlaczego nie myślisz, kim jesteś ty, który się tak zabawiasz w ich gronie? A kiedy uprawiasz ćwiczenia cielesne, a kiedy prowadzisz dyskusję, nie wiesz ty o tym, że i wtedy Boga żywisz i ćwiczysz? Wszędzie nosisz z sobą Boga, nędzny człowiecze, i nie wiesz o tym. Myślisz może, że mówię o jakimś bogu ze srebra, ze złota, znajdującym się na zewnątrz ciebie? W swym wnętrzu go nosisz... -Epiktet *autor miał na myśli konkretnie Zeusa, to obojętne jak kto Go kiedy nazywa, wiemy o kogo chodzi
  21. Oprócz klasyki spod pióra Mistrza polecam też temat: Tam cała sprawa została rozłożona na czynniki pierwsze. Można się sporo dowiedzieć i jeszcze więcej zrozumieć. Przyznam się, że słuchając ostatnich audycji Marka, w których w stronę chętnych radioruchaczek pada sławetny tekst "a gdzie ty, kurwa, byłaś...?", sam mam ochotę kiedyś tak właśnie podsumować jakąś miłą niewiastę. Słodko-gorzkie zwycięstwo ducha nad materią, ale dla mnie to jeszcze nie ten moment w życiu. Myślę, że na pewnym etapie budowania swojego poczucia własnej wartości takie myśli są nieuniknione. Źródłem negatywnych emocji jest niska samoocena. Wszystko trzeba przejść, dlatego praca nad sobą to długa droga: od nienawiści przez obojętność do akceptacji - nie tylko względem kobiet, ale siebie, wszystkiego. Podejrzewam, że kiedy naprawdę zaczniesz akceptować, kochać i doceniać swoją własną osobę, to jakakolwiek pogarda i resentyment w stosunku do innych ludzi (a nawet kobiet) zniknie po prostu sam z siebie. Próbujmy podążać tą ścieżką...
  22. O to walczymy Wyzwanie na wiosnę. Przykazanie nr 1 w stosunkach damsko-męskich: bądź chłodny Na koniec podsumowanie z cytatem od Prezesa: "a gdzie ty, kurwa, byłaś...?"
  23. Ludzie, którzy robią wszystko żeby zamienić Europę w nowy kawałek Afryki po prostu boją się Słowian. Stąd ta propaganda...
  24. Ano właśnie wydaje mi się, że tego się nie da oddzielić. Chodzi o instynkt stadny: obecnie jest właśnie taka ciotowata moda, a modni osobnicy są kojarzeni z fejmem, hajsem i byciem na topie. W środowisku gdzie wszyscy są pojebani normalny facet jest outsiderem, a outsiderzy (nie mówię tu o badboyach i pozerach, tylko o prawdziwych outsiderach) nigdy nie są mile widziani przez loszki. Stąd oczywiście wśród młodych jest wielu normalnych chłopaków, czy nawet alfa-ruchaczy, którzy ubierają się jak geje, bo dzięki temu samiczki chętniej popuszczą im szpary. Ot, paradoksy naszych czasów
  25. @jaro670: Miałem podobną sytuację. W moim środowisku była swego czasu niunia, którą obróciła połowa kolegów. Całkiem fajna i zgrabna, a więc też miałem ochotę. Niestety, (?) mi dawać nie chciała. Przeżycie bardzo paskudne, bo oprócz zwykłego odrzucenia powstało jeszcze wrażenie wykluczenia z grupy i bycia na szarym końcu. Wszyscy ją przecież mieli, a tylko ja nie Myślę, że ciągnie Cię do takich lasek z uwagi na zaniżoną samoocenę. Nie szanujesz jej bo to szmata, i nie szanujesz też siebie. Myślisz sobie: suczysko? To jest właśnie coś dla mnie! Ewentualnie że progi w sam raz na Twoje nogi... Być może odrzucenie, które Cię spotyka to znak od podświadomości, że pora zacząć się cenić? Zapewne gdzieś w głębi wiesz o tym, że mimo wszystko wstyd brać się za takie szlaufy. Powstaje dysonans poznawczy i te mieszane uczucia powodują niespójność w Twoim postępowaniu. A ostatecznie - porażkę. Ta porażka to jest paradoksalnie Twoje największe zwycięstwo w całej sytuacji i ostatnia rzecz, na którą masz prawo się żalić. Zapytaj siebie, czy: 1. Po czasie byłbyś rzeczywiście dumny z takiego "sukcesu"? 2. Twoja psychika byłaby w stanie go udźwignąć, z wszelkimi konsekwencjami w postaci opinii znajomych? 3. Poradziłbyś sobie z taką loszką i nie dał się zdominować? 4. Czy nie zakochałbyś się i nie wszedł z nią w związek? To by dopiero była klęska, wstyd i poniżenie! I zobacz: świnka Cię nie zechciała, zostało Ci oszczędzone. Problemem nie jest odrzucenie przez kolejną szmatę. Twój problem to pociąg do egzemplarzy o dużym przebiegu i niskiej wartości, a jego źródło leży w patologicznie zaniżonej samoocenie. P.S. Zanim ktoś mi zarzuci pogardę dla ludzi i matrixowe poglądy: słuchałem audycji Marka o p. Linkiewicz i zasadniczo się zgadzam. Wiem też oczywiście, że wszystkie kobiety są takie same i gdyby miały tylko możliwość i odpowiedni wygląd, to prułyby się bez przerwy z alfami jak na wycieczce w Egipcie. Problem z tzw. szmatami (kobiety wyzwolone, które postępują w seksie jak faceci ) polega na tym, że one nie dbają o konwencje, które są konieczne dla przetrwania społeczeństwa. W tym sensie mają dla tego społeczeństwa niską wartość. Ich strategia opiera się na dążeniu do natychmiastowej przyjemności zamiast długoterminowego planowania, co dowodzi jedynie wyjątkowej głupoty. Oczywiście każdy ma prawo żyć i robić co mu pasuje, ale pewne wybory mają konsekwencje. Samica dbająca o dobrą opinię ma zawsze większe szanse na realizację swoich biologicznych programów i przez to jest też społecznie bardziej akceptowana. To taka mała dygresja...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.