Skocz do zawartości

Szkaradny

Starszy Użytkownik
  • Postów

    302
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Odpowiedzi opublikowane przez Szkaradny

  1. 2 godziny temu, Matiz napisał:

    @azagoth zgadzam się .Ale moim zdaniem to wszystko jest już nic nie warte staraciło ją gdy pojawił sie orbiter ty sexu nie dostajesz a jakiś kolega,znajomy go MA.

    @Szkaradny walczyłeś do końca ale przegrałeś ja już dawno bym ją olał . Ona nie jest warta nic więcej .

    PS.JESTEŚ JEDNYM Z WIELU ZROBIŁA CIE JELEŃEM TYLE ROGÓW TYLE BOKÓW JESTEŚ FENOMENEM . Tekst z jednej pioseniki 

     

     

     

    Tu Bracie trochę sobie dopowiadasz i interpretujesz na swoją modłę. Dowodów zdrady to ja nie mam, orbiter mógł być tamponem i niczego więcej mogło nie być. Tego to ja się nie dowiem. O godzinne rozmowy przez tel to mogę mieć pretensje i to spowodowało lawinę moich zachowań. Przez pół roku dałem przestrzeń i monitorowałem sytuację - liczyłem że jak coś wypłynie to będzie prosta rozgrywka. A tu lipa, orbiter się skończył. Wiele o tym nie myślę, bo to jałowy trud, hodowanie iluzji. 

    Tyle w kwestii domniemanych rogów. 

     

    Dalej.

     

    @Matiz ja już dawno jestem za tym etapem (no może nie dawno, ale tak mi się wydaje ;)), olewania i podchodów, wygrał/przegrał, czy dostawania sexu. Ja teraz żyję autentycznie, mi już nikt nie potrzebny do radości.
    To co będzie stanie się naturalnie i jeśli to będzie rozstanie/rozwód to będzie to dla mnie jak odpadnięcie zeschłego liścia - bezboleśnie i cicho :) Żaden triumf żadna porażka. Tu nie jest nikt winny, tu otworzyć oczy i obserwować... to cały sens życia, doświadczać i akceptować.   

     

    @rewter2 @Normalny Spokój mam. Zero wewnętrznego przymusu by coś postanowić. Jedyne co muszę to nie oddawać steru swojego statku w czyjeś łapy :) Czujecie jak to jest. 

     

    4 godziny temu, azagoth napisał:

    Szacunek @Szkaradny - za ścieżkę, którą przeszedłeś i zmiany, które wdrożyłeś. 

     

    @azagothPrzygotuję jakiś oddzielny wątek skąd czerpałem i jakie aktywności podjąłem, by wyjść z kryzysu (już mam sporo rzeczy na brudno spisanych). Będzie lista źródeł do zasobów literatury i innych materiałów. Pewnie taka bomba wiedzy może być niepraktyczna lub zniechęcająca, bo w praktyce przechodziłem z jednego źródła do drugiego i często wracałem do tych, które mi pasowały, dawały efekty, inspirowały. Postaram się konieczne pozycje zaznaczyć.   



     

    Być może to był najważniejszy rok w moim życiu :) 
     

    • Like 8
    • Dzięki 1
  2. @azagoth 

    26 minut temu, azagoth napisał:

    zastanawiam po co jeszcze starasz się pchać ten wózek. Z tej mąki chleba nie będzie moim zdaniem.

     

    Postaram się odpowiedzieć: 

     

    Zdaję sobie sprawę (kiedyś w ogóle nie miałem takiej świadomości) i proces ten postępuje, że moje życie nie wygląda tak jak chcę. Uwikłałem się w rodzinkę i tkwiłem w "białorycerstwie" 10 lat, to nie wzięło się z nikąd, sam do tego dopuściłem i jestem za to odpowiedzialny.

     

    Wybudziłem się z Matrixa i działam, to jednak trochę czasu zajmuje, żeby poznać siebie i ugruntować nowe wzorce. Tu już sporo zrobiłem i jakby wykorzystałem tą sytuację do samorozwoju.

    Gorzej jest z praktycznym wdrożeniem wyjścia. Jeśli tresura nie ma sensu, to rozwód.... ale nie podjąłem jeszcze takiej decyzji. Stygnę i dojrzewam do kolejnego kroku bez emocji i jak już podejmę taką decyzję (bo rozumiem że to mi sugerujesz rozwód) to będzie to moja słuszna i nieodwracalna decyzja. Czegoś mi jednak brakuje, żeby to zrobić, tym bardziej że są dzieci i czasem jest dobrze. Nadzieja, że będzie dobrze przeszkadza, ale brak argumentów, że trzeba się rozwieść, a dokładniej, że sąd może uznać takie argumenty.  No nie wiem, może muszę się skontaktować z prawnikiem.

    Na razie nie zależy mi na rewolucji, ale trzeszczy. Może być różnie w przypadku jakiegoś wybuchu.

     

    Ja wolałbym to spokojnie wyciszyć, aby dotarło również do niej, że nie może już mnie wysysać z energii i ja już się nie daję brać na te zagrywki. Technika Szarego Kamienia. Będę (dla niej) jak wyczerpana bateria.

    Po prostu nie pasuje mi takie coś. Wiem, że to też manipulacja, ale nie chcę tracić w przypadku awantury. 

     

    Awantura i wyjście wprost z sytuacji stawia mnie w niekorzystnym świetle w oczach sądu: ona pracuje, wychowuje, ma dobrą opinię, wizerunek, \\ dojebią mi spore alimenty i stracę mieszkanie - Obecne koszty emocjonalne nie są warte takiego rozwiązania. Wiem, że z czasem dzieci by zrozumiały, ale teraz - to jeszcze nie ten moment. Może jak się w nowej Pani zakocham hahhaah - to żart oczywiście :) 
     

     

    Wiesz, ja obecnie już nie jestem na etapie chcenia od niej zmiany, czy jakiegoś zachowania i nie cierpię z powodu, że nie jest tak jak powinno być. Ja mam spokój i na ile można kontroluje sytuację.

    Czuję, że ona tego długo nie wytrzyma - tak jak nie wytrzymała "starania się" - ucieknie z tego, jak ucieka przed świadomością, że nie jest idealna, perfekcyjna, że świat się nią nie zachwyca a jak cierpi to nie cierpi razem z nią.

     

    Ja jej swoją koncepcję życia przedstawiłem, zrobiłem co mogłem, by wiedziała czego chcę, mam z tym spokój. Ale jej chyba chodzi o poddaństwo i niewolnika a nie partnera. Ja bezczelnie kwestionuję jej uczucia. No taka choroba, toksik.

    Podejrzewam, że kilka najbliższych miesięcy to taka izolacja i unik. Może krócej, może dłużej, na razie nie moje ego nie szczeka, a intuicja podpowiada gaszenie wszelkich toksycznych zaczepek. 

    Musi mnie poznać w nowej wersji zanim się rozstaniemy :) Spokojnie, wszystko jest dobrze. Pełen wdzięczności odbieram lekcję i cieszę każdym dniem. 

     

    Pozwolę sobie na autorską mądrość podsumującą mój stan: 


    "Ważne, że oczy mam już otwarte, a nie to co nimi  widzę"  - @Szkaradny

     

    :):):)

     

     

     

     

     

     

     

     

     

    • Like 3
  3. Kolejny miesiąc za nami, u mnie:

    Pierwsze 2 tygodnie: była kontynuacja i dominacja pozytywnych zjawisk - lepszy kontakt, aktywność żony.

    Ale następne 2 tygodnie, to jej depresja, foch i okopanie w pozycji ofiary. Z jakiegoś błahego powodu (dziecko zapomniało coś sprzątnąć) - rozpętała się afera. Zostałem obwiniony, za zachowanie dziecka, za to że jej nie słucham, nie dbam, że jest zmęczona byciem kuchtą i sprzątaczką itp. była rozmowa, odmówiłem przyjęcia tych win i wyjaśniłem co się stało, niestety to tylko bardziej wkurwiło - "zawsze musisz mieć rację i tak sobie wyjaśnisz, a ja po prostu tak czuję". Wyjaśniłem, że rozumiem, ok, masz prawo tak czuć, ale ja się z tym nie zgadzam i widzę to inaczej.  Zachowałem asertywność i spokój. Ogólnie z bzdury dwa tygodnie cichych dni, przewrócone plany. Dezorganizacja życia, bo nikt nie wie czy ona będzie leżeć i mulić, czy jednak coś zechce zrobić. Traktuje mnie jak tyrana, przez którego cierpi i który ciągle się jej czepia. Depresja, lęki i złość - to w ostatnim czasie. Brak porozumienia, żale.

     

    Ja w tym wszystkim w trzymam się ok, choć miałem nadzieję na dłuższą stabilizację i stopniową poprawę atmosfery. Ale moc jej negatywnych emocji znów się uaktywniła i zamiata.

    Mój miesiąc był trochę spokojniejszy, mniejsze tempo aktywności - głównie za sprawą kontuzji (więc sport na półgwizdka) i więcej czasu wolnego/urlopy na wyjazdy i relaks. Emocjonalnie i mentalnie się wyciszyłem i czerpię z wewnętrznej harmonii bez "wojowania świata". Nawet z tym wpisem jestem kilka dni "po terminie", ale przyszedł odpowiedni moment i na to :)

     

    Ocena pod kątem przyjętej strategii:

    • żadnego bezsensownego alko w domu (tylko wyjścia ze znajomymi)
      Optymalnie - zero alko - to najważniejsze osiągnięcie, krok milowy w mojej drodze do wolności. Prowadzę normalne życie (bez uników) bez alko   
    • zero podjazdów do zbliżeń, gdy są lepsze momenty
      Optymalnie  -  całkowite zaniechanie inicjowania zbliżeń, żadnego skamlania i proszenia się. Nic mnie to już nie kosztuje, bo faktycznie nie chcę takiego sexu, ani nie chcę sexu z osobą co do której mam takie mieszane uczucia. Stałem się chłodny. Sex jednak raz był - ona zainicjowała, bo miała dobry nastrój z rana po imieninach koleżanki, no i jakoś to było fajne i przyjemne. Sam jednak nie szukam tego, nawet nie myślę. Znacząca zmiana nastąpiła - istnienie sexu w moim życiu nie jest tak istotne jak kiedyś. Kiedyś był strach, że nie ma sexu to źle, teraz raczej odczuwam wolność. Jaja czasem bolą, ale rzadko ;)
    • więcej działań w celu zmiany pracy i zarabiania kasy
      OK - działam, ale w tym miesiącu więcej sobie pozwalałem na relaks.
    • więcej czasu z dziećmi - też rozmowy
      dobrze i lepiej - wykorzystuję umiejętność odcięcia się od negatywnych emocji żony i w domu utrzymuje atmosferę zabawy, spokoju, rozmów, bardzo dbam o to by dzieciaki się nie utożsamiały z cierpieniem matki i nie czuły winne. nie pozwalam jej na nie krzyczeć, ani wymagać by zachowywały się jak ona chce np. "przestań płakać, bo mnie to denerwuje". Na linii dzieci - ja jest dobrze. Poza tym chętnie tu się angażuję, bo mam pełne przekonanie, że każdy czas spędzony z nimi to dobra inwestycja - dla nich i dla mnie - to przyjemność bycia w spontaniczny dziecięcy sposób, ale spokojnie pozostaję kapitanem na tym statku i nie daję sobie wejść na głowę :)  

     

    Ponieważ mimo wcześniejszego lepszego okresu szambo znów wywala, a rozmowy nie dają pozytywnych efektów "bo ja tak czuję". Postanawiam do strategii przyjąć dodatkowy cel : zero kontaktu + zero emocji w sytuacjach konfliktowych lub prowokacjach z doopy. Chodzi o coś na kształt Techniki Szarego Kamienia - "Technika szarego kamienia to odmowa pokazywania narcyzie jej emocjonalnego wpływu na nas. Nie ma emocji, nie ma narcystycznego zasilania.  Nie ma władzy, nie ma narcystycznego zasilania. Nie dajesz jej uwagi, nie jesteś atrakcyjna. Może wreszcie da Ci spokój i poszuka sobie innego obiektu.

    Więcej tu: http://narcystycznirodzice.blogspot.com/2016/02/technika-szarego-kamienia.html  autorka pisze o relacji z rodzicem, ale to te same mechanizmy.

     

    Chodzi o to, że jeśli żona nie jest zdolna do współpracy do wzajemnego empatycznego związku, to nie osiągnę tego staraniem się. Przekonam się o tym, jeśli pozbawię ją jej narkotyku, czyli atencji i intensywnych emocji. Możliwe, że w jej pojęciu, z jej perspektywy, może być tylko w związku w którym dominuje i kontroluje, nawet kosztem pozytywnych uczuć, lepszy dla niej związek toksyczny niż wzajemny, gdzie obie strony się szanują i angażują w intymność i tworzenie bliskości (lub przynajmniej są wolne i swobodne na tyle by być autentyczne). W tym czasie będę szedł za swoim wewnętrznym głosem bez wyrzutów sumienia, że ją zaniedbuję. 

     

    Tyle na dziś. 

     

    • Like 4
  4. @jaro670 Ja "wyjebany z pociągu" czułem się 1,5 roku temu - czułem bardzo dużo negatywnych uczuć do Siebie i do ludzi. Pół roku się szarpałem, niby walczyłem (swoją słabą wolą), ale piłem coraz więcej i nie mogłem emocjonalnie się uspokoić. Rok temu jakby straciłem nadzieję, uważałem, że straciłem wszystko, "przegryw" życia, bałem się, depresja. Paradoksalnie to poczucie braku nadziei było punktem zaczepienia do działania, do robienia rzeczy / postrzegania świata / zmiany przekonań - gdy kończy się nadzieja znika strach. Puściłem się starych "wartości". Zacząłem kwestionować Siebie, swoje ego - a też dopiero zrozumiałem i poczułem co to jest ego (wcześniej miałem tylko o tym intelektualną wiedzę). Poszedłem w kierunku rozwoju swojej świadomości - dlatego też trafiłem tutaj :) Mam tutaj "swoją historię" :) 
    A może to nie było "wyjebanie z pociągu" a "wejście do pociągu", może dopiero doświadczę "wyjebania z pociągu" - nie wiem :) , życie pokaże.

    Ale skoro Carr do Ciebie trafił to i inne "kliki" nastąpią i a stany przygnębienia i smutku to chyba naturalna sprawa, ja to też mam, ale jak je na bieżąco "obsługuję" autowspółczuciem to wraca spokój. Każdy tak ma, to prawo dualności rzeczywistości - smutek/radość, zysk/strata, dobro/zło, strach/odwaga. Tak nauczono nas żyć i postrzegać. To nie jest naturalne Prawo, to zasada ludzka, etykietowanie i wytresowane emocje - "jak dają to się cieszę jak zabierają to smucę".  A można wyjść z tego, a przynajmniej uświadomić  wtedy pojawia się akceptacja, można Sobie odpuścić, rozumiesz że musisz Sobie odpuścić ten żal i wstyd itp. jaki masz do Siebie.

     

    2 godziny temu, jaro670 napisał:

    zjebałem sobie kawał życia a mogło być inaczej.

      Tym się zajmij! 

    podobne słowa wypowiedziałem rok temu pewnemu księdzu (tak! tak było źle). On się zaśmiał (co mnie jeszcze bardziej wkurwiło), ale potem powiedział, że to nieprawda, że wszystko jest OK. Nie dotarło to od razu do mnie, ale zasiał we mnie jakieś ziarno/koncept (jak w Incepcji). Potem poszło i dziś wiem o czym mówił. 

    Zajmij się tym samobiczowaniem, widzisz jak Siebie traktujesz? Potraktuj to jak ten alkohol, potraktuj to jak truciznę i przestaniesz to robić. Sztuka, żeby Sobie uświadomić co Sobie robimy.

     

    To działa tak: myśli --> przekonania --> emocje --> działanie --> efekty  

     

    A żeby zmienić myśli trzeba być uważnym i zaangażowanym obserwację (czyli WOLA + zmysły)  

     

    natomiast umiejętność bycia uważnym to bycie w "TU i TERAZ"

     

    Ignorujesz historię(przeszłość) i nie fantazjujesz (przyszłość). Wychodzą wtedy różne odkrycia na temat Swoich podświadomych reakcji, emocji, i tzw. schematów, programów itd. To wszystko to nie TY, więc co się tym martwić, po co się do tego przywiązywać. Rodzą się nowe śmiałe pozytywne myśli, które tworzą nowe bardziej pozytywne przekonania (samoocena) i rodzą się pozytywne emocje, które popychają do decyzji i działań, a działania wiadomo przynoszą feedback. Jak się okazuje często coraz bardziej pozytywny lub nowy lub zaskakujący. Nagle świat nie zareagował jak dotychczas (a przynajmniej inaczej to oceniamy). W głowie pojawia się jasność i dotychczasowy śmietnik staje się przestrzenią do nowych doświadczeń. I tak w kółko :)

     

    Więc widzisz, że to nie sama trzeźwość daje efekty - to efekt świadomości i postrzegania rzeczywistości, jej bądź co bądź interpretacji. Trzeźwość będzie bezużyteczna i męcząca jeśli nie jesteś przekonany, że trzeźwe postrzeganie jest dla Ciebie jak tlen. Sam wiesz, bo mi to klarowałeś jak pisałem o swoich statystykach :)   


    Mam nadzieję, że zainspirowałem :) Zaczęcam do PRAKTYKI :) bo to konieczne.

     

     

    • Like 1
  5. @jaro670 Tak naprawdę alko nie wypełniał mi żadnej pustki - jako młody chłopak (17 lat) zacząłem popijać ze względu na ciekawość, wpływ towarzystwa, pozorowaną dojrzałość,  protezę odwagi itd. Faktycznie to alkohol staną pomiędzy świadomością a duszą, stał się narzędziem ego, a przekleństwem duszy. 

     

    Pierwsze przebłyski, że alko musi zniknąć bym dotarł do wewnętrznego spokoju wiązały się z poczuciem strachu przed taką "stratą". Jak to? przecież będzie źle i ciężko! Tak ego - "wymyślona tożsamość" walczyła o swój napój.

     

    Obecnie korzyści mnie zalewają :) Najważniejsza jest energia, a z nią mam mnóstwo pomysłów i aktywności, które dają radość. To się nakręca i uzupełnia. 

    Obecnie mogę powiedzieć, że trzeźwość i wyjebanie reszty uzależnień daje mi poczucie wolności a życie staje się magiczne :) 

    Piszę "magiczne" w nawiązaniu do bardzo inspirującego filmiku Leo "10 Important Things You Don't Know You Want" gdzie pierwszy punkt to: "Existence to feel magical again". Polecam ten film i głębsze wniknięcie w sens jego przesłania. Jak się pogrzebie głębiej w "Sobie" to obraz staje się wyraźniejszy, życie intensywniejsze i przyjemne - "flow - effortless & natural" . 

     

    Wielu Braci nie raz odwołuje się do tych wartości co Leo. Każdy ma swoją ścieżkę - szukajcie a znajdziecie :)
     


     

  6. Też miałem z tym problem. Jeszcze dodatkowo napierałem na to w przekonaniu, że sex to oznaka jej zaangażowania. Ale w przypadku gdy ty ciągle to inicjujesz i robisz podjazdy, to dla niej "smycz" na której będzie cię prowadzić. 
    Owszem sex może być znaczącym elementem zaangażowania, bliskość fizyczna i seksualna to ważne sprawy, ale powinny być wzajemne i naturalne. 

    W końcu z tego wyszedłem, bo przestałem "ćpać" sex. Gdy pojawia się taka pokusa/potrzeba zaczynam chwilę zastanawiać się:
    - czy to dobry moment, czy ja mam dobry nastrój?
    - czy ona ma taki nastrój?
    - czy w przypadku odmowy, zareaguję spokojnie i czy akceptuję bez urazy taką sytuację?

    - czy gdy dostanę sex to znów  stanę się potulny i będę tolerował jej niewłaściwe zachowanie? 
    - czy jak sobie dam spokój z inicjacją to będzie mi źle? i dlaczego? 

    - czy boję się odrzucenia? 

    - czy wykorzysta to przeciwko mnie i czy mam siły/energię na spór i wojowanie? 

    Pojawia się taka rozkmina i wynika często, przestaję mieć ochotę, bo zbyt dużo wątpliwości za tym idzie. Ogólnie - sex powinien być spontaniczny naturalny i przyjemny - jeśli staje się konieczy do lepszego samopoczucia to staje się twoim narkotykiem, a ty stajesz się niewolnikiem.  A jeśli takie rozkminy są przed lub po sexie to jest on niezdrowy.

    Ta czy inna kobieta będzie twoim dealerem. Nie warto oddawać swojego życia w czyjeś łapy. 

    Wiem, że to nie łatwe, ale wracając do mojego wcześniejszego wpisu gdzie mówię o pierwszym etapie zmiany - UWOLNIĆ SIĘ OD UZALEŻNIEŃ - SEX też może być TWOIM UZALEŻNIENIEM i z tego co piszesz jest. 

    Takie zachowania i niszczenie siebie nałogami to nieudolne próby załagodzenia bólu, cierpienia, braku bliskości i miłości. Z czasem przestajesz się szanować i zaczyna się autodestrukcja. 

    Szanuj się - sex? TAK - to wspaniała sprawa, ale dobrej jakości -  z zaangażowaną, chętną, podnieconą kobietą. Jak takiego sexu nie ma to nie skamlaj o ochłapy jak piesek.

    Rujnujesz swoją wartość. Uzależniasz się od osoby i jej woli, nastrojów - energię ładujesz na sprawienie by ci dała dupy - no oceń sam czy to nie żenujące. Jak dostaniesz dupy to już za chwilę kombinujesz jak dostać następną działkę.

     

    Energię z popędu przekieruj na inne działania twórcze!! żadnego fapania i porno!  

     

    Zawieś te inicjacje sexu, niech ona to wyraźnie odczuje - zobaczysz wtedy jak to na nią wpływa. 

     

     

    • Like 2
    • Dzięki 2
  7. Podsumowanie po 7 miesiącach:

     

    x- picie

    O - zero alko

     

    I miesiąc:

    OXXXXOOOOXXXOXXOOXXXOOOOOOOO   X 12/28  17 piw 2,0 l wódy

    II  miesiąc:

    OOOOOOOOOXOXOXXOOOOOOOOXOOXX   X 7/28  20 piw 250ml wódy

    III  miesiąc:

    OXOXXOXXOOOOOOOOXXXXOOOOOOOO   X 9/28  20 piw 1500ml wina

    IV  miesiąc:

    OOXXXOOOOOOXXXOXXOOOXXXXXOXO   X 14/28  39 piw litra wódy

    V  miesiąc:

    OOXXOOOOOOXOXXOOXXXOXXOOOOOO  X 10/28  20 piw 2,2 litra wódy

    VI miesiąc:

    OOXXXOOXOXXXOOOOOXXXXOOOOOOO  X 11/28  23 piwa 0,9 litra wódy

     

    VII miesiąc:

    OOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO  X 0/28  ZERO ALKO

     

     

    :) Tak to wygląda. Zero alko przez cały miesiąc. Bezwysiłkowo. Ja to nazywam stanem jakiejś autohipnozy. Wszystkie przemyślenia podczas lektury kiążki Carra i dluższy czas jaki przeznaczyłem na rozkminienie problemu i mechanizmu mojego pica dał efekt. Obecnie ani nie mam ochoty na picie, na myśl o tym pojawia się myśl o utracie dobrego samopoczucia, które obecnie mam, o utracie jasności umysłu, energii, odwagi, podkopaniu zaufania i szacunku do siebie. Mam natomiast ochotę przeżywać wszystko w trzeźwej wersji. Zwiększyła mi się mocno koncentracja i efektywność pracy, kreatywność itd. Więc rachunek jest oczywisty. Nie mam ciągot, kryzysów, walki, nie sięgam po substytuty. Nie ulegam towarzystwu, nie unikam pijących, nie mają nade mną władzy, nawet mnie bawią ludzkie reakcje i próby podważenia mojego stanowiska. 

     

    Podsumowanie realizacji celów:

     

    W domu nie pić w ogóle (widok butelek na stole i dzieci wokół robi mi mocne poczucie winy)

     

    wzrost do max wykonanie 100%  

     

    Dążyć do całkowitego ograniczenia picia do zera -  jak nie piję jest dużo fajniej, jest poczucie władzy nad sobą, kontroli i satysfakcji. Tym bardziej, że przychodzi mi to dość łatwo, a zdarza się że inspiruje innych i wtedy słyszę "też muszę to ogarnąć/skończyć z tym".

     

    wzrost do max  100% - miałem limit 5 dni z alko, ale nie wyszło ;)

     

    Nie picie z loszką - to ważne, bo ona niestety nie wytrzymuje i pije wieczorem sama - i niedługo zacznę wylewać jej alko do zlewu, bo albo się ogarnie albo mnie ściągnie w to bagno. 

     

    wzrost do max  100%

     

    Najbardziej obawiałem się przebiegu kilkudniowego wypadu z kumplami. Było 9 samców. Ja nie piłem, dwóch sie ograniczało, a reszta waliła gaz. Tylko jeden z nich drążył temat cały wyjazd i próbował mnie namówić do picia, w sumie go lubie dalej, próbował mnie tylko sprowokować, ale za to zapłacił heheheh. Reszta bardzo ok, żadnych żali i wjeżdżania na ten temat. Było miło i zabawnie.

    Dzięki wszystkim Braciom za doping. :)

     

     

    • Like 5
    • Dzięki 3
  8. Niezły bigos masz w głowie ;)

    Skoro już Cię dobrze to przyparło do muru to czas sprzątać ten śmietnik. 

     

    IMO - zacznij plan naprawczy poprzez uświadomienie sobie pewnych rzeczy.

     

    1. o SOBIE

    2. o rzeczywistości

     

    Ad. 1 - Masz mocne ego, wypucowane, silne, określone, utrwalane, karmione, wypasione, itd. Problem w tym, że jest to ego ofiary, jeździsz po sobie i sam się blokujesz i ograniczasz. Twoje ego doskonale też opanowało wszystkie mechanizmy - racjonalizacji, projekcji, zaprzeczenia, wyparcia itd. Masz swoje bagienko w którym się taplasz i trudno Ci już uwolnić się z tego pomieszania i uwikłania.

    Przyprawione to jest pełną gammą negatywnych myśli i przekonań, emocji (gniew, żal, złość, wina, zazdrość, wstyd) - no kurwa wszystko jest. Wszystko jest ciasno poupychane i zabetonowane, że trudno tu o przestrzeń na coś pozytywnego, refleksję, spokój, dystans.

    Częściowo wynika to z wychowania i doświadczeń dzieciństwa, a częściowo sam to stworzyłeś. Teraz SAM masz to posprzątać.  

    Przestań chodzić na smyczy opinii innych i swoich własnych dotychczasowych przekonań ;)

     

    Ad. 2 Rzeczywistość Ci się nie podoba, bo masz co do niej irracjonalne oczekiwania, w ogóle jej nie akceptujesz, widzisz tylko własne przekonania i życzenia. Ponieważ masz konflikt i chaos w SOBIE to i z rzeczywistością i otoczeniem masz problem. Dlatego uciekasz - gierki, alko, fap, porno  i pewnie jeszcze inne atrakcje, które służą do uciekania w pozorną przyjemność.  

    Zajmij się nałogami i uzależnieniami - akceptuj i doceniaj to co jest. Trzymaj się "tu i teraz".  

     

    Zmieniaj drobne rzeczy, codzienną rutynę, zdobywaj nowe umiejętności (instrument, sport, żonglerka - pierdyliard innych rzeczy)

     

     

    Nazbierało się w Tobie sporo emocji i to wybija. Nie bój się tego, spokojnie trzeba to przerobić. Dzięki temu staniesz się emocjonalnie dojrzalszy, silniejszy i poznasz lepiej swoje uczucia. 

     

    Zerknij na artykuły na tej stronie https://zenforest.wordpress.com/

    np. : 

    https://zenforest.wordpress.com/2008/01/06/cztery-kroki-do-wolnosci/

    https://zenforest.wordpress.com/2009/09/27/demony-ktore-niosa-przebudzenie/

     

    Sporo inspiracji i konkretnych technik, jak Ci to odpowiada to sięgnij po całe książki.

     

    Ponieważ jesteś inteligentny i masz poczucie humoru, to szybko załapiesz nowe podejście. 

     

     

    p.s. ciekawie piszesz, może jakieś opowiadania byś skrobał :)

     

     

    • Like 3
  9. @jaro670 Zgadza się :) Też miałem dużo wspomnień o odczuciach sprzed picia, jako dziecko czy nastolatek, powrót do zapomnianych smaków życia, wracały też pozytywne, zapomniane wspomnienia, stąd tez m. in. radość. Takie wrażenie jakbym przestał pozwalać alkoholowi zastępować te trzeźwe wrażenia i uczucia, które były takie własne, autentyczne, bliskie duszy. Słowem - miałem ciekawy weekend, jakbym daleką podróż przeżył :)

    Co do przyszłości to dominuje ciekawość, jak to będzie wyglądało i smakowało :) .  

    @Klapaucjusz Dzięki, .... kurde sporo się pozmienia - te ustawki "na piwo", "flaszki w podziece", trudno zdawać sobie sprawę ze skali zmian, to globalna zmiana!.  Bo najbardziej znaczące jest, że metoda nie pozostawia Cię w poczuciu ciągłego zagrożenia tylko wyzwala i dosłownie przenosi w inny wymiar świadomości.


    kurna ale jestem podjarany ;)    

    • Like 1
  10. 8 godzin temu, Invincible1 napisał:

    Oczywiście wiem, że to nie jest wina alkoholu a problem siedzi wyłącznie w głowie i lata porno zrobiły swoje a tak naprawdę piję tylko i wyłącznie aby mieć wymówkę.

     

    Już przerabialiśmy temat alko! Pijesz i masz syf w życiu i żenujące akcje. Naprawdę? Masz powody, które uzasadniają picie? Grubo się ładujesz. 

     

    8 godzin temu, Invincible1 napisał:

    Dodatkowo myśli o tym są pierwszym zapalnikiem do fapania. Niestety pozwoliłem aby myśli o seksie zdominowały moją głowę przez co ciężko mi się skupić na rozwoju i pracy nad swoją przyszłością, wzorcami i tym co teraz powinno być naprawdę dla mnie ważne. Naprawde widzę jak błądzę we mgle i mimo, że w teorii wiem czego chcę mam swoje cele moje życie tak naprawdę od kilku miesięcy do niczego nie zmierza a podejmowanie waznych decyzji jest na poziomie ameby intelektualnej. Nie chcę tylko marudzić w międzyczasie stworzyłem swój wstępny plan pracy nad sobą. Właśnie do mnie dotarło, że zaprzestanie fapania nie jest dla mnie celem samym w sobie a bardziej drogą jaką muszę przejść do celu którym jest odzyskanie sprawności seskualnej i czerpania przyjemności z seksu.

     

    sex, sex, sex - faktycznie lata porno zrobiły swoje. To nie jest droga do podniesienia samooceny, a wpakowanie się w kolejną zależność. No ale Ty to wiesz.

     

    8 godzin temu, Invincible1 napisał:

    Plan realizacji:

    1) w dalszym ciągu nofap + no porn i inne treści seksualne.

    2) ćwiczenie mięśni kegla + zwiększenie wiedzy na temat innych ćwiczeń i sposobów na poprawienie erekcji i kondycji seksualnej oraz zwiększenia libido(wskazówki i podpowiedzi bardzo mile widziane)

    3) praca nad wzorcami i kontrola myśli (tutaj nie mam kompletnie jeszcze pojęcia od czego zacząć i jak ma to wyglądać

    4) myślę również, że powinienem ograniczyć póki co kontakty z kobietami, bo aktualnie wszystkie próby seksu mogą skończyć się tylko powiększeniem poziomu frustracji wynikającej z tego

    5) jak będę czuł, że to odpowiedni moment przetestowanie wyników pracy u "specjalistki"

     

    Wszystko podporządkowane pod sex i baby, ehh. Spójrz na swój pierwszy post i plan - jaki tam miałeś zakres działań - co zostało?  

     

    8 godzin temu, Invincible1 napisał:

    co w międzyczasie zrobiłem?:

    - zaopatrzyłem się w "stosunkowo dobry" ;) 

    - zacząłem czytać "seksualny potencjał mężczyzny" ale póki co to dla mnie jakaś abstrakcja i bardziej potrzebuję jakichś przyziemnych porad

    - postanowiłem skończyć ze spędzaniem czasu przed komputerem 2godziny przed snem i czytaniem z telefonu, tabletu widzę, że w takich sytuacjach kiedy jestem już zmęczony zdecydowanie bardziej jestem podatny na szybkie przejście na strony xxx a ręka sama podświadomie leci do berła zastąpiłem to książką.

    - instalacja programu blokującego na tablecie, telefonie, komputerze i nie posiadanie hasła do niego zablokowałem również inne strony na których marnotrawiłem czas.

    - mocno zwiększyłem swoją wiedzę na temat uzależnień, walki z nimi i procesów jakie zachodzą w mojej głowie nie tylko jeśli chodzi o pornografię

     

    Czytaj "Stosunkowo dobry" - najlepiej co miesiąc :) aż do skutku - tzn. aż zaczniesz praktykować i zrozumiesz i poczujesz, że masz realny wpływ na swój stan i życie. Konfrontacja z rzeczywistością jako przyjemny nawyk, poczucie szczęścia jako wybór, akceptacja, entuzjazm w trudnych sytuacjach, niestandardowe(nowe pozytywne) zachowania - to RÓB!

    Piszesz "....zrobiłem: .....  - postanowiłem bla bla bla " no to jeszcze nie zrobiłeś :P

     

    Zrób zmianę w Sobie!

     

     

     

  11. @jaro670 łyknąłem na weekendzie książkę Carra - przyznam, że czuję się jak zahipnotyzowany, a raczej bardziej właściwie trzeba powiedzieć, że wybudzony z hipnozy. Treść i sedno sprawy możnaby ogarnąć na 50 stronach, ale chyba celowo jest dużo grubsza. Przez te kilka godzin wałkowania tematu, przewinęło się przez moją głowę tysiące myśli, wspomnień, naprawdę niemiłych, trudnych, gorzkich. Jakbym oglądał film o sobie z wszystkich możliwych alkoholowych sytuacji i kontekstów. Można się zdołować, ale ...... nie! poczucie lekkości i wolności jest dominujące! Bardzo dobry czas, bo wcześniej, nie poświęcałem temu problemowi tyle czasu i przemyśleń, może ze wstydu, może z żalu nad sobą, niemiło do tego wracać, ale warto uświadomić sobie jakie są fakty.

    Co czuję? Odrzut od trucizny, ulgę, radość, spokój, moc, energię i lekkość. :)   

    Dziękuję, za podrzucenie tego tytułu. Polecam wszystkim.

     

    @jaro670, @Metody, @Cortazar Wkrótce przed mną konkretny test - wypad z samczą ekipą z którą znam się ponad 20 lat :) Będzie ciekawie :) 

  12. Dnia ‎2017‎-‎09‎-‎26 o 03:14, Invincible1 napisał:

    Jako, że wpisy tutaj i świadomość regularnych raportów pomagały mi trzymać się na wodzy postanawiam wracać z regualarnymi raportami i odświeżam swoją przysięgę. Zobowiązuję się do co dwutygoniowych raportów.

    No to pisz człowieku, te raporty, nawet jak ci się nie podobają, bądź uczciwy wobec nas i siebie. Przestań się dymać ..... a trzepać się możesz :)

     

    Dnia ‎2017‎-‎09‎-‎26 o 03:14, Invincible1 napisał:

    Główny cel ten sam czyli przestaję fapać i nie chcę sobie wydzielać żadnych ram czasowych. Cel jest jeden skończyć  z tym całkowicie i kontynuować poprzednie postanowienia. Jestem pewien, że bez konkretnego planu mi się nie uda tak więc zobowiązuję się w najbliższych dniach ustalić konkretny plan wyrobienia nowych nawyków i wstawienia ich w miejsce tych degradujących i tego się trzymać.

    Jak postępy?

  13. 14 minut temu, Gr4nt napisał:

    Kilka lat temu chyba z 5 rzuciłem fajki (paliłem dużo ponad paczkę dziennie) i poszedłem w porno i fap. Z wielkim bólem z tego wychodzę. Nawet się zastanawiam czy może nie jest tak że to moja wina tzn. przez moje uzależnienie od fap i porno nie byłem wystarczająco czuły dla żony, a może moje uzależnienie powstało i pogłębiło się bo żona nie była dobra dla mnie.

     

    Dokładnie tak samo się nad tym zastanawiałem. ZOSTAW te rozkminy, NIE MA WINY, nie szukaj winnych i powodów, przyczyn itd. skup się na obecnej chwili, wracaj do "tu i teraz". Bądź jak najczęściej sam ze sobą, żeby to polubić, żeby dowiedzieć się co lubisz, co chcesz - luźne swobodne bycie ze sobą, taka spokojna medytacja.

    Twoją przeszkodą jest teraz Twoje ego, twoje myśli, które odtwarzają te same filmiki, historie, na siłe chcesz to wyjaśnić. Owszem może to i trochę potrzebne, ale celem jest rozpuszczenie tych myśli, aby mogły pojawiać się nowe, oryginalne i pozytywne. Nic sobie nie zarzucaj, nie bierz do siebie tego co Ci mówi, sam się nie biczuj. Też jedziesz na autopilocie jak ona, ale jak już to wiesz to możesz zacząć działać i wychodzić z matrixa. 

     

    Już to obczaiłeś, klamka już zapadła, intencja odpalona - to do roboty! Ale spokojnie - nie próbuj biegać nocą po gęstym lesie - wyjdziesz z niego macając każdą przeszkodę i trzymając się jednego kierunku. Z czasem będzie też jaśniej i szybciej nauczysz się rozpoznawać co Ci zagradza.  

    Teraz nie związek jest ważny, priorytetem jesteś TY. 

    54 minuty temu, KurtStudent napisał:

     

    Tu radzę uważać i zważać. Najczęściej nie da się "uwolnić" od uzależnienia. Ono przeskakuje na inne. Z fajek na porno itd. Chyba, że to jest zwykłe normalne uzależnienie typu "od substancji" ale to nie tak częste.

     

    Walka z uzależnieniem to też ogromne zużycie siły psychicznej. A podmiot jej teraz potrzebuje na innym froncie. Nie ma niewyczerpanego rezerwuaru. Uzależnieniem jest tylko objawem procesów, jakie zachodzą baaardzo głęboko w psychice. Mało o nich wiemy. Likwidacja objawu najczęściej powoduje, że wyjebie w innym miejscu. Kontrola nad umysłem jest owszem, pięknym postulatem, ale to utopia jak komunizm.

     

    Mi udało się jakoś przesterować moje uzależnienia na kompulsywne kupowanie książek, i narazie tak to zostawiam. W tej formie jest niespecjalnie szkodliwe.

     

    Więcej optymizmu :) Uważność --> świadomość  --> zrozumienie (szkodliwości) --> działanie --> efekty (zdarzenia, emocje, myśli, uczucia) :)    w takim cyklu nakręcasz się i energii zużywasz coraz mniej. 

    Tak jak @KurtStudent pisze - przesteruj się na nowe pozytywne aktywności sport, książki, rozwój, zdrowe relacje, nowe nawyki itp. 

     

    Swoją energię szanuj i inwestuj ją mądrze (świadomie ustalaj zadania, cele, zarządzaj czasem, finansami ). Nie zużywaj energii na ratowanie jej, czy innych, nie daj się z niej okradać. Na bieżąco usuwaj (uświadamiaj sobie) negatywne emocje.., ale i pozytywne - taki codzienny bilans z przeżytego dnia - ustalisz, co warto robić a czego unikać. 

     

    Tyle na dziś. 

     

    • Like 2
  14. 44 minuty temu, Gr4nt napisał:

    W ieczorem przyszła naga do łóżka i wiadomo nie odmówiłem (seks był o wiele lepszy niż zazwyczaj gdy ja inicjuje). Wiem że być może ten seks był jakąś formą manipulacji. Pytanie czy zainicjować dziś seks i zobaczyć czy też będzie taka chętna jak wczoraj, czy może czekać aż ona znowu zainicjuje ?

     

     

    Podzielam zdanie @azagoth że to manipulacja (może i nawet nieświadoma). Uważaj i obserwuj, czy nie zachodzi takie zjawisko: Jej chodzi o utrzymanie dotychczasowego układu, więc używa sexu do znieczulania Ciebie. Dostaniesz dawkę "draga" i już wracasz na wyznaczoną orbitę. Niby wszystko ok, każdy zadowolony, ale po pewnym czasie orientujesz się, że jesteś w tym samym miejscu, .... a miałeś się zmienić!

     

    Dynamika związku pull & push:

    Najpierw następuje przyciągnięcie (pull), czyli głębsza intymność, uwodzenie partnera, sex, a potem następuje wycofanie i porzucenie (push) - brak zainteresowania, przedmiotowe traktowanie, zaangażowanie w inne obszary (praca, hobby). Ty znów starasz się i stajesz na rzęsach, a efekty są odwrotne do zamierzonych (chłód, olewka, poniżanie, obwinianie) wiec w końcu sam uciekasz i oddalasz się - wtedy jej włącza się lęk przed porzuceniem i uaktywnia uwodzenie.

    Ponieważ ledwo się zaczęło Twoje "przepoczwarzanie" już dajesz się łapać na ten lep, już rozkminiasz czy  "czy zainicjować dziś seks i zobaczyć czy też będzie taka chętna jak wczoraj, czy może czekać aż ona znowu zainicjuje ?" - MYŚLISZ TYLKO O ĆPANIU. To droga do jeszcze większego uzależnienia od osoby. Choć Ci to nie w smak - to odzyskaj SIEBIE - Twoim celem jest zbudowanie nowej osobowości, która nie jest uwarunkowana od zewnętrznych źródeł. Masz być szczęśliwy sam ze SOBĄ. To Twój cel nr JEDEN.

    Uzależnienie od osoby polega na :
    1. poświęcasz nieproporcjonalnie dużą ilość czasu i troski osobie, od której jest uzależniony, a także ,,cenisz ją bardziej od siebie”; to skupienie się na partnerze bywa często obsesyjne.
    2. W sposób jawnie nierealistyczny oczekujesz od partnera bezwarunkowo pozytywnego stosunku do siebie.

    3. przestajesz się troszczyć o siebie i wierzyć w swoją wartość.

     

    Wpadacie w cykle pull&push które są coraz boleśniejsze i przynoszą coraz więcej cierpienia. Te cykle nakręcane sią przez dwa lęki: przed intymnością i przed porzuceniem. 

    Takie dynamiki relacji pewnie są wam znane z doświadczeń z dzieciństwa.  Huśtawka buja coraz bardziej, aż ktoś zaczyna zpierdalać.

     

     

    CO MASZ ZROBIĆ: Uwolnić się od uzależnienia.

    Dotyczy to wszystkich uzależnień, które masz, którymi leczysz fazy porzucenia i złego traktowania. Np. alkohol, nikotyna, zioło, hazard, gry komputerowe, fap, porno, praca, zakupy, itp.

    Potrzebujesz wrócić do jasnego myślenia i kierowania swoim życiem, potrzebami.

     

    Może nie trafiam z diagnozą, ale pewne rzeczy mi się kojarzą i z moimi doświadczeniami i z teoria (Toksyczna miłość. Pia Melody).

     

    Chyba opiszę to w oddzielnym wątku, bo schemat jest popularny i trudno samodzielnie go sobie uświadomić, siedząc w rollerkasterze :)

     

      


       

    • Like 6
  15. Witajcie Bracie,

     

    Kolejny odcinek z mojego podwórka z ostatniego miesiąca.

     

    1. Pozytywne zachowania żony: duże zaangażowanie w dzieci, dom, częsty kontakt ze mną, wspólny czas, rozmowy, brak ucieczek/wyjść żony gdzieś po hgw co, brak mulenia i zalegania w łóżku, pomysły na aktywność, ogarnięcie, większe otwarcie, dbanie o nastrój, okazywanie satysfakcji i pozytywnych emocji, dłuższe okresy stabilnych zdrowej atmosfery, powiedziała, że mnie kocha! (duże zaskoczenie), przepraszała za uniesienia i wzbudzanie fermentu, konsultowanie spraw i decyzji, przyjemna aprobata moich pomysłów na "co robić?", większa otwartość, słucha i uwzględnia moje zdanie dot. dzieci i ich wychowania, brak "cichych dni", szybkie powroty do dobrej atmosfery po sporadycznych spinach, wyrażanie zadowolenia ze wspólnie spędzonych wyjść (kino, spektakl, pub), robi dobre ciekawe żarcie, twierdzi, że "poukładała sobie w głowie i będzie dobrze".

    2. Negatywne zachowania żony:  Sporadyczne wybuchy żalu (2-3 przypadki), że musi mnie o wszystko prosić, że ją olewam, że traktuję jak przedmiot, nie rozumiem, nie pomagam, itp. (to co było wcześniej), tendencje do powrotu picia w domu (kupowanie alkoholu, proponowanie pod pozorem wieczornego pogadania, polepszenia samopoczucia). Ostatnio zapracowuje się w domu, rzuca się na wiele zadań, a potem zdarza się, że żali się i gra ofiarę, obwiniając mnie, że robię z niej kuchtę, a raczej sprzątaczkę.  Brak okazywania bliskości fizycznej.

     

     

    Ostatni miesiąc pozytywny i inny niż pozostałe pod względem aktywności żony. Nabrała wigoru, stwierdziła, że poukładała sobie w głowie i działa i stara się. Zmiana całkiem OK.  Brakuje jednak fizycznej bliskości, ta strefa nie istnieje dla niej, miesiąc temu jeszcze cos próbowałem, ale się wkurwiła przez co zupełnie przestałem się upominać o nią, żadnych prób zbliżeń, brak zainteresowania z mojej strony, autentycznie przestałem tego chcieć, flatline, wolę poczytać lub spokojnie poleżeć i posłuchać muzyki na dobranoc.  Nie wiem co o tym myśleć, ale nie będę prosić o sex, który miałby być wymuszony, czy z "poświęcenia". Ale luz, nie cierpię przez to, moje zainteresowanie (głód) gdzieś się rozmyło.

    Dodatkowo naprawdę mam czym się zajmować, bo mam pierwsze zlecania dodatkowej roboty. 

     

    Nie mam jej jednak w dupie, weekendy były zorganizowane, wypady do kina, teatru, pubu (nic na siłę, tylko takie rzeczy które chciałem zobaczyć), na tygodniu spa, basen, ona chętna. Problemem jest tutaj alko, bo tendencja jest, żeby pić - jedno, drugie itd. Potem źle się z tym czuję, spadek energii i jasności sytuacji. 

     

    Inna kwestia to przegięcie w drugą stronę - rzuci się na robotę, sprząta, gotuje, robi zakupy, z dziećmi lekcje, pranie, prasowanie ... a potem z wkurwem i żalem, że ona sama to musi robić, bo jej zależy a mi nie - robię z niej kuchtę i sprzątaczkę.  

    Ucinam takie sytuacje krótko - raz, że gada bzdury, bo też się angażuję i szuka tylko pretekstu by mnie obwinić a siebie wybielić, drugie, że jak tak różnie postrzegamy i mamy inne wartości to może nie ma sensu się razem męczyć.     

    Zazwyczaj na drugi dzień albo przeprosi i wraca do normy albo nie ma tematu i zachowuje się ok.   

     

    Ocena pod kątem przyjętej strategii:

    • żadnego bezsensownego alko w domu (tylko wyjścia ze znajomymi)
      gorzej  - było 4-5 razy jeszcze w dodatku z loszką.  
    • zero podjazdów do zbliżeń, gdy są lepsze momenty
      OK -  jeden był i wystarczy, miesiąc bez podjazdów, pociąg ustał.
    • więcej działań w celu zmiany pracy i zarabiania kasy
      OK - pierwsze sumy zarobione.
    • więcej czasu z dziećmi - też rozmowy
      w normie - dzieci znacząco zadowolone, że mama mniej się denerwuje i nie spędza godzin w łóżku.

     

    Ogólnie to się stara, ale nie zawsze wychodzi, więcej spokoju. Może taka dynamika oznacza że sobie dajemy spokój ze sobą?  Czy to zachowanie na przetrwanie, przeczekanie? Czy może coś się odradza powoli? 

     

    Te i wiele innych pytań znajdą wkrótce odpowiedź :) 

     

    Dziękuję za uwagę.

      

    • Like 1
  16. 11 godzin temu, Metody napisał:

     Ustawl sobie jakiś niewyobrażalny cel w życiu, coś co poruszy niebo i ziemie, co wpłynie na świat, zoorganizuj wkoło tego celu całe swoje jestestwo, a nawet nie przyjdzie Ci do głowy marnować czas i zasoby zdrowotne na picie alkoholu. 

    Ciekawe, przykleiła się do mnie ta myśl, robi robotę :)

    Filmik Leo też mi się podobał i zmienił sposób podejścia, obserwuję i wnioskuję. Z przegięciem raczej dam spokój, nienawidzę kaca i szkoda mi zdrowia.

     

    @jaro670 Wiem o co chodzi z klikiem. "Zakliknąłem" w kilku problemach bezwysiłkowo, więc będzie dobrze.   

    • Like 1
  17. Prawdopodobnie kierujesz się w życiu przekonaniem, że jak będziesz miły, cierpliwy i tolerancyjny to w końcu zostanie to docenione. Rezygnujesz ze swoich potrzeb i najpierw chcesz zaspokoić potrzeby jej. Jak będzie w końcu szczęśliwa to przyjdzie czas dla Ciebie. Jest tak?

    Czy w stosunku do innych osób też jesteś taki "dobry"?

     

    Z czasem ona posuwa się do coraz śmielszych kroków i wylewa Ci na łeb swoje żale i obarcza poczuciem winy, że nie jest jej dobrze. tak? Dopuszcza się do szantażu emocjonalnego (tekst "jak ci się nie podoba to są chętni"), musisz się z tym czuć nędznie. 

     

    Co robić???  Moja rada to powiedzieć "Sprawdzam!" - i zobaczyć co za tym jej gadaniem i fochami stoi. Czyli powiedz OK, czas poszukać alternatywy w sytuacji gdy nam obojgu to nie odpowiada. Wyraź, że Tobie też to nie odpowiada.

    Ale musisz być na wszystko przygotowany mentalnie, emocjonalnie i psychicznie, żeby nie blefować.   

     

    Jeśli nie jesteś na to gotowy to zastosuj radę, którą tu sam kiedyś dostałem - zajmij się Sobą, swoim szczęściem niezależnym od nikogo. Stań się szczęśliwy bez niej - będzie miała do wyboru albo podążać za Tobą, albo odejść (choć do tego będzie jej potrzebna nowa gałąź). Jak zostanie obojętna i niechętna do zmian to trzeba odejść samemu.

     

    • Like 4
  18. @jaro670 Książka zamówiona, powinna być w piątek. Chętnie i ją wykorzystam do osiągnięcia celu.

    Owszem masz sporo racji z defektami mojej metody, ale w moim przypadku podłoże jest jeszcze bardziej złożone i zrozumienie potrzebne jest nie tylko jakim syfem jest alkohol, ale dlaczego ja w ogóle sięgam po ten syf.

    Chodzi o to, żebym nie zastąpił jednego syfu innym i kluczem do sukcesu jest porządek w głowie i odpowiednio kierowana uwaga, bo jak "przysnę" to sięgam po jakieś "znieczulacze" od rzeczywistości.

    Od ponad roku odstawiam w sumie 7 takich nałogów/uzależnień, zastępując je pozytywnymi nawykami i zmianą życia ogólnie. W każdym przypadku mam już większe lub mniejsze zrozumienie i świadomość by kontrolować te używki, ale przede wszystkim muszę poznawać Siebie i swoje zachowanie. Wiele lat żyłem z przekonaniem że taki jestem i koniec, leciałem na autopilocie. W ogóle nie brałem pod uwagę, że mogę tym życiem kierować (kierowało nim ego). Niektóre rzeczy odpadły szybko i łatwo, szybko przyszły pozytywne efekty, więc jest ok. W przypadku alko już się chyba biologia odzywa i fizyczne uzależnienie - tak sobie tłumaczę te trudności, ale pokonam je świadomością i zmianą schematów. Jeszcze trochę czasu, doświadczeń, ugruntowania i będę nudny w moich raportach :) 



      

  19. Podsumowanie po 6 miesiącach:

     

    x- picie

    O - zero alko

     

    I miesiąc:

    OXXXXOOOOXXXOXXOOXXXOOOOOOOO   X 12/28  17 piw 2,0 l wódy

    II  miesiąc:

    OOOOOOOOOXOXOXXOOOOOOOOXOOXX   X 7/28  20 piw 250ml wódy

    III  miesiąc:

    OXOXXOXXOOOOOOOOXXXXOOOOOOOO   X 9/28  20 piw 1500ml wina

    IV  miesiąc:

    OOXXXOOOOOOXXXOXXOOOXXXXXOXO   X 14/28  39 piw litra wódy

    V  miesiąc:

    OOXXOOOOOOXOXXOOXXXOXXOOOOOO  X 10/28  20 piw 2,2 litra wódy

    VI miesiąc:

    OOXXXOOXOXXXOOOOOXXXXOOOOOOO  X 11/28  23 piwa 0,9 litra wódy

     

     

    Statystycznie utrzymuję podobny poziom jak ostatnio, ale wnioski mam inne, bo alko pojawiał się gdy spędzałem czas z małżonką z racji polepszenia klimatu w naszej relacji (były też dwie imprezy urodzinowe).

    Odezwały się stare schematy i łatwe pozwalanie sobie na 1-2 piwka, by niby pogadać wieczorem. Taka autościema - znów przysnąłem - niby przyjemnie, ale chujowo, a przestać też dopiero po 2-4 dniach się udawało. W tych dniach słaba energia, brak jasności myślenia, mieszanie odczuć, słaba radocha. Więc redukuję - końcówka miesiąca trzeźwa i wróciło dobre samopoczucie.   

     

    Podsumowanie realizacji celów:

     

    Dnia ‎2017‎-‎05‎-‎17 o 10:50, Szkaradny napisał:
    1. W domu nie pić w ogóle (widok butelek na stole i dzieci wokół robi mi mocne poczucie winy)

     

    spadek wykonanie 86% - w sumie 4 razy alko było, liść się należy.

     

    Cytuj
    1. Dążyć do całkowitego ograniczenia picia do zera -  jak nie piję jest dużo fajniej, jest poczucie władzy nad sobą, kontroli i satysfakcji. Tym bardziej, że przychodzi mi to dość łatwo, a zdarza się że inspiruje innych i wtedy słyszę "też muszę to ogarnąć/skończyć z tym".

     

    spadek wykonanie 60% - nie zrealizowany plan. Więc teraz po prostu konkretnie zaplanuję 5 dni kiedy będzie alko. Mam już 4 - jeden w rezerwie. Proste, limit!. 

     

    Cytuj
    1. Nie picie z loszką - to ważne, bo ona niestety nie wytrzymuje i pije wieczorem sama - i niedługo zacznę wylewać jej alko do zlewu, bo albo się ogarnie albo mnie ściągnie w to bagno. 

     

    spadek -  słabizna duża, niby pogaduchy, jakieś wieczorki, pitu-pitu, ale po browar latamy, a potem to już jak domino. DO KOREKTY, bo poza utratą energii i samopoczucia, tracę kontrolę nad ramą. 

     

     

    Z pozytywów wymienię, że wolny czas przeznaczam na pracę, rozwój i dzieci, co mnie cieszy i coraz bardziej rozbudza apetyt na trzeźwość. Loszka mnie ściąga w dół, bo znów chce się ratować alko, a ja bywam za miękki i ulegam. Trzeba się będzie od niej odciąć, jeśli nie dostosuje się  do ustaleń, które ponownie wyjaśniłem : zero picia w domu, zero picia samotnie, zero picia jako lekarstwo na doła/wkurw, zero picia przy dzieciach (wyjątki to jakieś okazje, świętowanie, szersze grono rodzinne/znajomych).

     

    Dobra, wracam do działania :)    

     

    @Metody, @Mr Sinister, @Beno, @ciekawyswiata - Dzięki za doping - biorę Wasze wskazówki pod uwagę. 

     

    @jaro670 trzymasz się?

     

    Powodzenia dla wszystkich na tym froncie! 

     

    Szkaradny

    • Like 1
  20. Dnia ‎2017‎-‎10‎-‎02 o 23:55, viko napisał:

    Z cyklu chce zmienić: ......

     

    @viko - Elegancko masz to uświadomione, wiesz co nie tak, to spory krok do przodu (odkrycie przeszkód w swoim myśleniu). Bierzesz odpowiedzialność za swoje samopoczucie i los a nie pozostajesz ofiarą. Teraz tylko .... to zrobić :) . Doświadczałem większości Twoich problemów + kilka dodatkowych (uzależnienia, relacje) utrwalane w dłuższym okresie czasu, bo mam 40+ , ale gdy przestałem przed tym uciekać jak Ty, zatrzymałem się i zdecydowałem, że będzie inaczej - to wszystko zaczęło się zmieniać.

    Drąż swój temat, warto medytować - po prostu przeznaczaj czas na trwanie ze Sobą i znoszenie Siebie, myśli, odczuć.

    Dorzuć jeszcze jakieś drobne zachowania do codziennej rutyny (takie 5-10-20-30 min ) - książka, nauka nowych umiejętności, prowadzenie dziennika, telefon do bliskiej osoby, zrób ciekawą fotę raz każdego dnia. To wszystko pomaga przekierować uwagę na nowe rzeczy, pobudza, wyrywa ze starych schematów, podświadomość dostaje nowe wrażenia i podsuwa nowe pomysły :).

    Kręcenie berłem i pornole - no niestety - może w małych dawkach, incydentalnie nie szkodzi, ale nałogowo to droga do bardzo niskiej samooceny. Moja rada - gdy będziesz chciał się znów zgwałcić - pomyśl, że to będzie jak tatuowanie sobie na czole słowa "PRZEGRYW". Masz ochotę chodzić z takim napisem po świecie? A tak będzie, bo Ty będziesz tak czuł.   

    Słusznie zauważyłeś negatywny wpływ mediów, czy innych kanałów, które walą gównem, to przeszkadza, irytuje i wpaja jakieś iluzje (o stracie czasu nie wspominając).

    Uwagę kieruj do środka siebie, oczyścisz się z tego co nie Twoje. Wróci spokój, radocha i odwaga :) Nie szarp się, są jeszcze "sznurki" które Tobą miotają, nie trać energii na walkę z tym, zamiast walki - unik, świadomość, niedogodności wykorzystaj jako trening osobowości. Zamiast skurwysyńskiego spojrzenia i kurwików najpierw - spokój, luz i uśmiech. Nie napinaj się, bo zrobisz sobie krzywdę, luuuuuźno! :) 

     

    • Like 1
  21. @deomi Hahaaha -

    9 minut temu, deomi napisał:

    Te wszystkie coachingowe " zrób to dla siebie" "samej" samemu" "ja" wydają mi się mało prawdziwe dające chwilowe złudne poczucie samokontroli i szczęścia, człowiek istnieje w odniesieniu do innych, poprzez przyjmowanie ról: zawodowej, partnera, rodzica, brata, kolegi, przyjaciela, dziadka.

    Kim byście byli jako jedyni ludzie na świecie? Nikim.

     

    No nieźle, generalnie czujesz podobnie tylko robisz z tego inny użytek :)
    "Te wszystkie coachingowe "  - wchodzisz tu, piszesz posta, ludzie się produkują, piszą o swoich doświadczeniach, a Ty już przecież wiesz - wszystko to dno - kołczingowe miraże, OK - leć po sznur i nie zawracaj dupy. 

    "chwilowe poczucie samokontroli i szczęścia" - kuszące ... 

    "człowiek istnieje w odniesieniu do innych, poprzez przyjmowanie ról: zawodowej, partnera, rodzica, brata, kolegi, przyjaciela, dziadka" - to jest właśnie kołczingowe pierdolenie tylko to egzystencjalne - odgrywanie ról - zanim się wyhuśtasz - przestań je grać tylko nie tak 2-3 dni tylko 2-3 miesiące - powiedz każdemu w oczy co myślisz o tym życiu i jak to się ma skończyć ---- ŁAŁ! Czyżbyś się właśnie przyznała go odgrywania roli kochającej kobiety - o tak ! Nic nie szkodzi,  to typowe.

    "Kim byście byli jako jedyni ludzie na świecie? Nikim" - bylibyśmy i tyle. Twojemu życiu nadaje sens otoczenie i to co "świat" o tobie wie? Odwróć znaczenie.
     

    Fajnie było Cię poznać, kończę przekaz. Powodzenia :)  

       
     

     

     

  22. @deomi tak czy siak to nieważne jak jest alkoholizm postrzegany - picie szkodzi - to ucieczka od rzeczywistości. 

     

    35 minut temu, deomi napisał:

    - Więc jesteśmy niemalże w identycznej sytuacji, tzn Wy byliście. Co Was skłonniło do podjęcia takiej decyzji?  

     

     

    Szambo wybiło, obudziłem się! Poczułem brak oparcia, brak tego na co liczyłem, poczułem flustrację z porażki ratowania jej, bycia powodem jej depresji, poczucia ciągłej winy, że coś jest nie tak. To nie była "nasza decyzja" - obudziłem się sam - dosłownie jak w "Matrixie" - wszystko obce, sztuczne, nieprawdziwe, a ja w końcu boleśnie szczery z tym co czuję. Nie chcę takiego życia na autopilocie, bałem się 2-3 miesiące że to jebnie, aż sam postanowiłem wejść w ten strach i być siłą sprawczą rozpadu - jak nie umiemy żyć to męczmy się oddzielnie. Dałem jej to odczuć, że nie interesuje mnie to dalej. Właśnie strach przed rozpadem jest dowodem na to że jesteśmy niedojrzali - dopuszczamy do patologii, bo boimy się , tolerujemy chorobę, toksynę, bo strach przed zmianą nas paraliżuje.

    Teraz zmieniamy wiele, ale nie wiem czy do niej to dociera, czy udaje zmianę by utrzymać to co było, mi to już wyszło bokiem. 

     

    Godzinę temu, deomi napisał:

    Jaka była postawa Twojej partnerki w stosunku do Twojego picia?

      No właśnie - tolerowała to. A ja nawet ją wyraźnie prosiłem - "jak będę pić bez powodu, w domu, sam, bez okazji to mi zwróć uwagę, bo ja tak nie chcę" - ... i co ??? nigdy nie powiedziała tego. Nie wiem dlaczego, chciała tego, chciała mnie kontrolować, mieć na mnie "bata", czuć się lepsza, hgw, ale to nie mogło być z miłości. MIŁOŚĆ to odwaga! Ale wśród ofiar odwaga nie występuje.

    Czujesz się ofiarą jakiegoś spisku? że zostałaś zniewolona tak nędznym życiem na tej Planecie. Egzystencja Cię dobija! -- Jesteś w zerówce, jak większość śpiących zombiaków :)  U Ciebie to nawet nie jest strach - to apatia - miejsce bardzo blisko śmierci, ... ale co? Chcesz mieć towarzysza na tym ostatnim odcinku :) .

    Spróbuj porzucić ten związek, potrzebę ładowania w to energii, pomyśl jak byś żyła będąc sama. Nie ma się czego bać.    

      

     

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.